Jakub Polkowski pierwszy raz wypowiedział się szerzej o swoim rozstaniu z „TVP Sport”. W ramach programu Q&A na kanale „Foot Truck” potwierdził, że powodem odejścia była afera z Przemysławem Babiarzem.
Latem w Paryżu odbiły się Igrzyska Olimpijskie. Ceremonię otwarcia komentował Przemysław Babiarz, który określił piosenkę Johna Lennona „Imagine” mianem „wizji komunizmu”. Spowodowało to odsunięcie go od komentowania dalszej części imprezy. Finalnie jednak został przywrócony. Miało to miejsce dopiero po ogromie krytyki, jaki spadł na „TVP Sport” i Jakuba Kwiatkowskiego.
„List nie trafił na poziom dyrekcji”
W tamtym okresie wielu dziennikarzy Telewizji Polskiej podpisało się pod listem wspierającym zawieszonego kolegę. Zbiegło się to także ze zwolnieniem Jakub Polkowskiego, który niewiele wcześniej został zastępcą Kwiatkowskiego.
Jak się okazuje, Polkowski wrócił teraz do „Foot Trucka”, z którym rozstał się na rzecz pracy w TVP. W ostatnim odcinku Q&A na kanale opowiedział, jak sytuacja wygląda z jego strony.
– Oczywiście obowiązują mnie trzy lata zakazu wypowiadania się. To nie jest żadną tajemnicą, że każdy potrafi połączyć sobie kropki i wie, w jakich okolicznościach odchodziłem i czym to było spowodowane – rozpoczął.
– Odszedłem ze względu na aferę z Przemysławem Babiarzem, tutaj nie ma tajemnicy. Była to trudna decyzja dla mnie, bo wiedziałem od razu, jakie konsekwencje mnie czekają, ale gdzieś kręgosłup moralny nie pozwalał się zachować inaczej. Mogłem siedzieć cicho i sobie tam spokojnie pracować, ale miałbym pewnie problem spojrzeć w lustro, ale też rozumiem decyzję moich przełożonych, którzy zdecydowali, że w związku z moim oświadczeniem, że nie są w stanie kontynuować współpracy i to uszanowałem, więc nie mam też do nich jakichś pretensji – podkreślił.
– Sytuacja była trudna, uważam, że ta decyzja była zła i źle wpłynęła na redakcję, ale cóż, byłem świadom, na co się piszę i konsekwencje musiałem ponieść, dlatego teraz finalnie jestem w Foot Trucku. Dużo osób mi zarzucało, czemu nie podpisywałem tego listu z całą redakcją dla poparcia Babiarza. Ten list nie trafił na poziom dyrekcji. Kiedy został opublikowany, byłem w samolocie do Paryża – podsumował Polkowski.