Dostać w trąbę od Mainz, czyli jak zawalić kolejną szansę. Prezentuje Tymoteusz Puchacz

Tymoteusz Puchacz jest przykładem, jak zmarnować szansę na rozbujanie swojej kariery. Po dobrym sezonie na zapleczu Bundesligi, ponownie udowodnił, że na poważne granie chyba dla niego za wcześnie. I statystyki doskonale to odzwierciedlają.




Sezon 2023/24 popularny „Puszka” spędził w Kaiserslautern, do którego wypożyczył go Union Berlin. Roczne odejście ze stolicy Niemiec okazał się dla niego świetnym rozwiązaniem.

W 2. Bundeslidze Puchacz nastukał w sumie 36 meczów, notując w nich aż 13 asyst. Do dorobku dołożył także jedno trafienie, co poskutkowało szybkim powrotem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Union postanowił jednak sprzedać Polaka do Holstein Kiel, tegorocznego beniaminka.

Już było dobrze…

No i niestety, Bundesliga ponownie zweryfikowała wychowanka Lecha Poznań. Puchacz do tej pory w Holstein zanotował 457 minut. Pierwsze problemy pojawiły się już w debiucie, kiedy to po rozegraniu połowy z Hoffenheim (0-2 do przerwy) został zmieniony przez trenera. Bez Polaka jego drużyna była bliska wyrwania remisu, ale ostatecznie przegrała 2-3. Nie był to jednak dobry prognostyk.

Spotkanie z Wolfsburgiem (0-2) 25-latek oglądał już z ławki, a w kolejnym… „śruba się odkręciła”. Puchacz zaczął mecz z Bayernem Monachium (1-6) jako rezerwowy. Po zmianie stron pojawił się na murawie i zanotował asystę przy bramce na 1-5. Co się stało później? Chyba sami wiecie.




Kolejne występy Puchacza w drużynie beniaminka to właściwie głównie zbieranie ogonów. Od wspomnianego meczu z Bayernem, czyli 3. kolejki Bundesligi, zagrał jeszcze z Bochum, Eintrachtem, Unionem, Stuttgartem, Heidenheim i Werderem. Uzbierał w nich łącznie 250 minut na boisku i okrągłe zero asyst.

Zawalona szansa

Obrazu Puchacza w klubie zdecydowanie nie poprawił ostatni mecz z Mainz, w którym dostał wędkę już w 33. minucie. Czy było to zasłużone? Jak najbardziej. Czy cała drużyna Holstein grała fatalnie? Jeszcze bardziej tak.

Polak wszedł natomiast fatalnie w mecz, bo już w 3. minucie, w jednej akcji stracił piłkę dwukrotnie w niedopuszczalny sposób. Mainz na jego szczęście nie wyszło wówczas na prowadzenie, ale już po chwili wynik wskazywał 0-1. I tak, zgadza się, ponownie zawinił nasz „Puszka”. Tym razem złamał linię spalonego i stracony gol spadł już na jego konto.




Na grę Puchacza nie dało się patrzeć i podobnego zdania był trener Holstein. Dostał wędkę, a Kicker ocenił go na „5”, gdzie „6” w ich skali oznacza występ poniżej krytyki.