Wielkie emocje Vukovicia na konferencji. „Chyba się nie spier*** my z ligi, co?”

Legia Warszawa po emocjonującym widowisku wygrała w piątek z Górnikiem Zabrze 5-3. Oba kluby dalej utrzymują się w środku tabeli. Dzięki temu zwycięstwu „Wojskowi” zapewnili sobie utrzymanie, co dobitnie podkreślał Aleksandar Vuković.

Kończący się sezon 2021/22 był fatalny dla kibiców Legii. Choć klub doszedł do półfinału Pucharu Polski i grał w fazie grupowej Ligi Europy, to w Ekstraklasie walczył o przetrwanie. Widmo spadku przez długi czas wisiało nad drużyną, ale ostatecznie udało się wyjść z kryzysu.

Mistrzowie Polski zapewnili sobie oficjalne utrzymanie wczoraj, w meczu z Górnikiem Zabrze. Legia wygrała 5-3 po szalonym widowisku.

Emocje

Kamień z serca spadł tym samym zarówno kibicom, jak i zawodnikom warszawskiej drużyny. Na boisku widać było radość z utrzymania. Podobne emocje towarzyszyły Aleksandarowi Vukoviciowi, który dał ich wyraz na pomeczowej konferencji prasowej.

– Skromniutko… Chyba się nie spier*** my z ligi, co? Ale dobrze, wolę mieć prawie pustą salę konferencyjną, niż pełną dziennikarzy czekających na katastrofę Legii – rozpoczął Serb.

– Dwa lata temu zagwarantowaliśmy sobie mistrzostwo Polski na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Dziś jeszcze nie zapewniliśmy sobie matematycznego utrzymania w lidze, ale wygląda na to, że nic już nam nie grozi. To dla mnie o wiele ważniejsze niż to, co przeżyłem wcześniej, przede wszystkim z tym klubem. Jedynej rzeczy, której sobie nie życzyłem, to doświadczenia tutaj katastrofy – tym bardziej, że sam pisałem się na to, aby spróbować jej uniknąć – dodał.

– Uważam, że jesteśmy bliscy tego, żeby powiedzieć, że do niej nie dojdzie. Zawodnicy i moi najbliżsi współpracownicy, czyli sztab trenerski oraz medyczny, wiedzą, przez co przechodziliśmy. Nie było to wcale proste, łatwe i pewne, tak jak się niektórym wydawało – kontynuował „Vuko”.

– Wielkie gratulacje dla chłopaków, zespołu. Długo nie robiłem zmian, m.in. z tego powodu, że pierwszy raz od ostatniej wygranej – z Lechią Gdańsk – mogliśmy wystąpić praktycznie w tym samym składzie, tylko że w bramce był Czarek Miszta, a nie Richard Strebinger. To także jest wymowne. Znowu zagraliśmy bardzo dobrze, momentami na minus w obronie. Jeśli zdrowy jest Wszołek, Jędrzejczyk, Johansson, wszyscy, którzy byli w piątek na boisku, to jest większa szansa, że będziemy w stanie uzyskać coś pozytywnego – podsumował.