Aleksandar Vuković na łamach „Przeglądu Sportowego” skomentował sytuację Mahira Emreliego. Azer zamiesza odejść z Legii, rozwiązując kontrakt z winy klubu. Trener „Wojskowych” nie krył rozczarowania postawą swojego piłkarza.
Pod koniec ubiegłego roku doszło do nieprzyjemnej sytuacji z udziałem kibiców warszawskiej drużyny. Po kolejnej porażce udali się oni za autokarem Legii, aby następnie pobić zawodników za fatalną dyspozycję w tym sezonie. Najmocniej dostało się Luquinhasowi oraz Emreliemu.
Brazylijczyk postanowił, że nie chce odchodzić z Polski i zamierza dalej bronić barw mistrzów Polski. Ten drugi natomiast stwierdził, że nie widzi swojej przyszłości przy Łazienkowskiej.
W ostatnim czasie podjął kroki, które mają doprowadzić do rozwiązania kontraktu z winy klubu. Wystosował w tym celu pismo, gdzie zawarto przewinienia, jakich dopuściła się Legia. Wniosek Azera został jednak odrzucony, zaś sytuacja stanęła w martwym punkcie.
„Dziś nie wiem, kim jest Emreli”
Aleksandar Vuković na łamach „Przeglądu Sportowego” nie krył swojego rozczarowania postawą 24-latka. Serb krótko po objęciu Legii postanowił porozmawiać z Emrelim, aby nakłonić go do pozostania w Warszawie. Sygnały, jakie wysyłał wówczas Azer były jasne – chce zostać i dalej grać w stolicy.
Teraz jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. „Vuko” sam do końca nie rozumie, dlaczego Emreli zachował się w ten sposób i z dnia na dzień zmienił zdanie.
– Mówiłem w grudniu, że po pierwszej rozmowie z Mahirem miałem pozytywne odczucia na jego temat, wywarł na mnie dobre wrażenie. Umówiliśmy się, że widzimy się w styczniu, zawodnik był pozytywnie nastawiony. Obecna sytuacja i zmiana jego podejścia każą zadać sobie pytanie, o co chodzi z zawodnikiem, który najpierw zapowiada gotowość do treningów w styczniu i walkę o miejsce w składzie, a później całkowicie zmienia zdanie – przyznał Serb.
– Są w życiu sytuacje, w których poznajemy, kto jakim jest człowiekiem. Ja wiem, jaki jest Luquinhas [Brazylijczyk był drugim po Emrelim pobitym zawodnikiem przez kibiców Legii i też nosił się z zamiarem odejścia – przyp. red.], dziś natomiast nie wiem, kim jest Emreli – dodał.