Skandal w PZPN za czasów kadencji Zbigniewa Bońka? Według Mirosława Tłokińskiego byłego piłkarza Widzewa Łódź wiceprezes UEFA zatrudnił Paulo Sousę po to, aby samemu wybierać piłkarzy do kadry. Swoje oskarżenia wyłożył w rozmowie z „Super Expressem”.
Paulo Sousa został zatrudniony przez Bońka w styczniu ubiegłego roku. Portugalczyk na stanowisku selekcjonera zastąpił Jerzego Brzęczka oraz poprowadził kadrę na Euro 2020 i w eliminacjach do mistrzostw świata. Jego przygoda w Polsce zakończyła się jednak rychło, a on sam przeniósł się do Flamengo.
Poważne zarzuty
Cała kadencja 51-latka nie była usłana różami. Były już selekcjoner pozostawił po sobie niesmak oraz trudną sytuację przed barażami (porażka z Węgrami w ostatnim meczu eliminacji oznaczała brak rozstawienia). Teraz Cezary Kulesza, nowy prezes PZPN musi podjąć decyzję o zatrudnieniu jego następcy, co wcale nie jest takie proste.
Okazuje się, że zatrudnienie Sousy do pracy z reprezentacją mogło być podyktowane osobistymi pobudkami byłego prezesa związku. Przeciwko Zbigniewowi Bońkowi poważne oskarżenia wysunął Mirosław Tłokiński. Były piłkarz Widzewa stwierdził, że „Zibi” postawił na Portugalczyka celowo, aby samemu decydować, kto otrzyma powołanie do kadry.
– Kunszt trenerski Sousy nie był brany pod uwagę, tylko współpraca w interesach między nimi. Do kadry byli powoływani piłkarze wyselekcjonowani przez „Zawodowego Bajeranta”, czyli z tzw. Stajni Zibiego, a reszta w tej kadrze w dużej mierze jest przypadkiem. Bońka od dawna na swojej stronie sportowej na facebooku nazywam „Zawodowym Bajerantem” od jego inicjałów ZB – stwierdził mocno 2-krotny reprezentant Polski.
– Bońkowi pod koniec jego kadencji potrzebny był trener, który z różnych względów będzie go słuchał i będzie służalczy. Chciał w ten sposób przygotować sobie podłoże do przyszłej działalności, żeby dalej, przynajmniej w pośredni sposób mieć wpływ na reprezentację. Trzeba było znaleźć takiego, żeby Boniek dalej mógł rządzić i selekcjonować – zarzuca Tłokiński.
Ocena? Negatywna
Dodatkowo pochylił się nad samą osobą Zbigniewa Bońka. Rozbił jednak swoją ocenę na dwa podpunkty. Najpierw skupił się na „Zibim” jako piłkarzu, a następnie – jako działaczu.
– Dla mnie zaszczytem było granie w drużynie z takim piłkarzem jakim był Boniek. Jako działacz jest dla mnie nosicielem HIF-u, czyli hipokryzji, ignorancji i fałszu, bo przecież nie chodzi o HIV – wypalił.
– Ma bardzo wybujałe ego. To chyba żadna tajemnica, że Boniek zawsze uważał się za najlepiej znającego się na piłce i wszechwiedzącego. Nigdy swojej pracy jako działacz nie łączył z postępem sportowym, jeśli już, to z postępem i korzyściami materialnymi, biorąc pod uwagę jego charakter. Przecież liczba młodych, zdolnych zawodników sprzedanych w ostatnich dziewięciu latach do Włoch, gdzie ma kontakty jest zdumiewająca. Dla nikogo chyba nie powinno być tajemnicą, kto w tym maczał palce – podsumował ostro.