NEWSY I WIDEO

Dlatego Raphinha wściekł się na sędziego. Ustalono, co mu powiedział

Hiszpańskie media trąbią o wybuchu Raphinhi podczas meczu z Betisem (1-1). Brazylijczyk był wściekły na prowadzącego spotkanie, Jesusa Gila Manzano. Ujawniono, co powiedział.




FC Barcelona tylko zremisowała z Betisem (1-1) w sobotnim meczu La Ligi. Po ostatnim gwizdku Raphinha wprost wybuchł gniewem. Brazylijczyka nie był w stanie uspokoić ani Hansi Flick, ani Marc-Andre Ter Stegen.

„Nie mów mi”

Raphinha był wściekły na sędziów, którzy prowadzili mecz. Całą złość skierował z kolei na głównego arbitra, Jesusa Gila Manzano. Według katalońskiego „Sportu”, zawodnikowi chodziło przede wszystkim o słowa, jakich używał sędzia.




– Nie mów mi, żebym się zamknął! Jesteś źle wychowany! – krzyczał Raphinha.

Dziennikarze dodali także, że sytuacja nie wpłynęła negatywnie na relacje Brazylijczyka z Ter Stegenem i Flickiem. Nie poniosło się to także dalej po reszcie drużyny.

Cubarsi o Szczęsnym: „Daje nam bardzo dużo doświadczenia”

Pau Cubarsi wypowiedział się na temat Wojciecha Szczęsnego w rozmowie z Eleven Sports. Według hiszpańskiego piłkarza Polak daje Barcelonie dużo doświadczenia.

Polak talizmanem Flicka

FC Barcelona miała w niedzielę szansę odskoczyć Realowi Madryt na sześć punktów. Królewscy przegrali 1:2 z Valencią, więc wygrana z Realem Betis mogła umocnić pozycję Katalończyków. Mecz jednak zakończył się remisem 1:1. Choć cel nie został osiągnięty, Flick i jego drużyna mają powody do zadowolenia. Barcelona pozostaje niepokonana w 2025 roku, a duża w tym zasługa Szczęsnego.

W meczu z Betisem Polak nie miał zbyt wiele pracy. Rywale oddali tylko dwa celne strzały, z czego jeden zakończył się bramką. Mimo to występ Szczęsnego oceniono pozytywnie. Chwalą go dziennikarze, ale i koledzy z zespołu.

Po meczu głos na temat Szczęsnego zabrał Pau Cubarsi. W rozmowie z Eleven Sports odniósł się do wcześniejszych słów bramkarza, który twierdził, że uczy młodego obrońcę różnych rzeczy.

– Wojtek znaczy bardzo dużo na boisku, jak i poza nim. Daje nam bardzo dużo doświadczenia – powiedział Hiszpan.

Źródło: Eleven Sports

Tomasz Smokowski o kulisach odejścia z Polsatu. „To nie była moja grupa krwi”

Tomasz Smokowski kojarzony jest głównie z Canal+, ale przez kilkanaście miesięcy pracował także w Polsacie. Dziennikarz opowiedział o powodach zakończenia współpracy w wywiadzie dla kanału Meczyki.pl. Jak się okazuje, jednym z powodów była… kuchnia w studiu Ligi Mistrzów.

Kącik kulinarny problemem

W lutym 2020 roku Tomasz Smokowski ogłosił na Twitterze, że żegna się z Polsatem. Jego współpraca z tą stacją trwała półtora roku. W rozmowie z Meczyki.pl zdradził, dlaczego zdecydował się odejść.

– Już w drugim tygodniu czułem, że to nie jest moja „grupa krwi”. Nie wiedziałem na co się piszę, bo moje rozmowy z Marianem Kmitą nie uwzględniały rzeczy, które wymyślił, a zapomniał mi powiedzieć. A zapomniał powiedzieć, że owszem, chce żebym prowadził studio Ligi Mistrzów – i super, bardzo chciałem je prowadzić, ale powiedziałem mu, że musi pamiętać, że przyjdzie czas, że będę chciał robić coś swojego w internecie, Marian o tym trochę później zapomniał, ale do tego już nie chcę wracać. Natomiast zapomniał mi powiedzieć jednej ważnej rzeczy – że będzie gotowanie. Nie lubię tego robić. Powiedziałem „Marian, przepraszam, ale ja tego nie zrobię”. Była pierwsza kolejka Ligi Mistrzów, moi synowie oglądali studio – dzwonią do mnie i pytają: „Tato, ty będziesz to robił?” – opowiedział komentator.

Po tej rozmowie Smokowski zaproponował rozstanie w przyjaznej atmosferze.

– Poszedłem do Mariana i powiedziałem, że go przepraszam, ale jeśli chce, to możemy po cichu rozwiązać nasze porozumienie dzisiaj, bo tego nie zrobię. Obraził się i na następny dzień zostałem relegowany do studia Ligi Europy, ale tam nie było gotowania. Nie traktuje tego jako zawodowej porażki – popracowałem też przy Lidze Mistrzów i fajnie, tam pracują świetni ludzie w Polsacie – dodał.

Smokowski wspomniał też o swojej nietypowej sugestii dla Mariana Kmity.

– Powiedziałem też „Marian, ja ci coś powiem, tylko proszę cię, nie wprowadzaj tego pomysłu w życie, bo uważam, że jest kiepski, ale jeżeli ty chcesz się otworzyć na szerszego widzą niż widz piłkarski przy okazji studia Ligi Mistrzów, to rozbierz dziewczyny jak przy włoskiej telewizji. Zobaczysz jakie będziesz miał oglądalności. Tylko na serio tego nie rób, bo one zareagują jak ja i nie będą chcieć robić tego studia” – wspominał dziennikarz.

Źródło: Meczyki.pl

Kolejna wpadka Wieczystej Kraków! Klub jest po słowie z nowym trenerem

Wieczysta Kraków doznała kolejnej wpadki w rozgrywkach II Ligi. Zdaniem redakcji „meczyki.pl” klub jest już po słowie z nowym trenerem, który miałby zastąpić Sławomira Peszkę.

Rozgrywki II Ligi wkraczają w decydującą fazę. W ten weekend rozgrywana jest 25. kolejka. Po jej zakończeniu każdej z drużyn pozostanie do rozegrania po 9 spotkań. W grze o bezpośredni awans są 3 drużyny – Pogoń Grodzisk Mazowiecki, Wieczysta Kraków i Polonia Bytom.

Dziś swoje kolejne spotkanie rozgrywała Wieczysta Kraków. Dla zespołu Sławomira Peszki była to dobra okazja by zrewanżować się za zeszłotygodniową porażkę z Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Niestety, żółto-czarni dziś doznali kolejnej porażki, tym razem z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Jeśli Polonia Bytom wygra swoje najbliższe spotkanie, to wyprzedzi Wieczystą, a ta spadnie na 3. miejsce w ligowej tabeli.




Przed startem sezonu Wieczysta była głównym faworytem do awansu do I Ligi. Teraz okazuje się, że kwestia ta będzie się najprawdopodobniej toczyć do samego końca rozgrywek. Ewentualny brak awansu byłby dużą sensacją.




Władze Wieczystej zauważają, że zespół wpadł w dołek. I niewykluczone, że wkrótce dojdzie do zmiany trenera. Po dzisiejszym meczu Wieczystej z Podbeskidziem redakcja „Meczyków” przekazała, że żółto-czarni są już po słowie z Kazimierzem Moskalem. Dla Peszki mecz z Podbeskidziem miał być grą o posadę. Porażka każe sądzić, że dojdzie do zmiany na stanowisku trenera.


źródło: meczyki

Grzegorz Krychowiak zdradzi kulisy swojej kariery. Powstanie o nim film

Redakcja serwisu „sport.pl” ujawniła, iż wkrótce powstanie film opowiadający historię kolejnego polskiego piłkarza. Tym razem padło na Grzegorza Krychowiaka.




Przed laty polscy piłkarze, chcąc jeszcze bardziej spieniężyć swoją karierę, wydawali swoje biografie w formie książek. Z reguły następowało to po zakończeniu kariery. W ostatnim czasie zdecydowanie bardziej popularne stały się filmy biograficzne. Swoich filmów doczekali się Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski. Czekamy także na premię filmu o Wojciechu Szczęsnym, którego produkcja jest w trakcie.

Wkrótce swojego filmu ma się doczekać kolejny polski piłkarz. Zdaniem „sport.pl” niedługo ma rozpocząć się produkcja filmu o Grzegorzu Krychowiaku. Za realizację ma odpowiadać studio „Papaya Films”. Póki co nie znamy daty planowanej premiery filmu ani dodatkowych informacji odnośnie jego treści.




Grzegorz Krychowiak jest jedną z ikon reprezentacji Polski. W biało-czerwonych barwach rozegrał w sumie 100 meczów. Obecnie jest piłkarzem cypryjskiego Anorthosisu. Wcześniej grał w takich klubach jak Lokomotiw Moskwa, PSG czy też Sevilla.


źródło: sport.pl

Smokowski opowiedział o konflikcie ze Stanowskim i odejściu z Kanału Sportowego. „Bardzo źle się stało” [WIDEO]

Tomasz Smokowski był w przeszłości jednym z czterech współtwórców Kanału Sportowego. Otworzył go wraz z Mateuszem Borkiem, Michałem Polem i Krzysztofem Stanowskim. O swoim odejściu z projektu opowiedział na antenie „Meczyków”.




Po odejściu Stanowskiego z Kanału Sportowego, ekipa założycieli zaczęła powoli się wykruszać. W ślad za byłym kolegą poszedł we wrześniu 2024 roku Tomasz Smokowski. Dziennikarz zrobił sobie przerwę.

„Tutaj nie było inaczej”

Ostatnio widzowie mogli jednak znowu zobaczyć Smokowskiego na antenie Kanału Sportowego. Wystąpił w Hejt Parku prowadzonym przez Michała Pola, gdzie opowiedział nieco o tym, co się u niego działo. Ostatnio odwiedził z kolei „Meczyki”. Na łamach portalu opowiedział o odejściu z projektu i konflikcie ze Stanowskim.




– Jesteśmy tylko ludźmi. Czy znasz jakiegoś dziennikarza sportowego, który nie miałby ego? Myślę, że sam fakt występowania przed kamerą świadczy o jakimś ego, bo inaczej niezręcznie byłoby występować. W Canal+ miałem takich pod sobą ze stu – każdy myśli o sobie jak najlepiej i ma do tego pełne prawo. Tutaj nie było inaczej – przyznał „Smok”.

– Myślę, że tarcia zawsze są wśród ludzi. Jesteśmy z czterech różnych środowisk, co było wielkim plusem na starcie – każdy z nas przyciągnął za sobą grupę widzów, którzy poszli za nim. Każdy z naszej czwórki był szefem w pewnym momencie, teoretycznie Mati nie był, ale wiadomo, że szara eminencja Polsatu i wiele rzeczy było tak, jak Mati powie. Teraz spotykają się czterej goście, gdzie w środowiskach, w których funkcjonowali wcześniej zazwyczaj ich zdanie było zdaniem wiążącym. A teraz musieliśmy się dogadywać. Mówiliśmy o tym wcześniej: “Panowie – wyciągnijmy brudy na stół, jeszcze przed startem wszystkiego. Pogadajmy jeśli będzie dwa dwa w głosach i jakiś pomysł nie zostanie przeforsowany. Co będzie jeśli np. duża marka samochodowa będzie chciała żeby np. Mati był ich twarzą i reklamował się na antenie Kanału Sportowego, co wtedy, jak się dzielimy zyskami”. Nigdy coś takiego nie miało miejsca, ale taki pomysł mi wpadł wtedy do głowy – dodał.

– Gdzieś tam się poróżniliśmy. Bardzo źle się stało, że potem to zostało pokazane w taki sposób, że było kilka dram w internecie – to było bardzo złe i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę – dodał, zapytany o kwestie pieniężne.

Cytowany fragment od [24:14]:

Ter Stegen wypowiedział się o Szczęsnym. Piękne słowa Niemca

Marc-Andre Ter Stegen nie kryje swojego zachwytu nad Wojciechem Szczęsnym. Polski bramkarz zaimponował Niemcowi swoimi dotychczasowymi występami w FC Barcelonie.




We wrześniu Ter Stegen doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry niemal na cały sezon 2024/25. FC Barcelona postanowiła poszukać zastępstwa. W tym celu ściągnięto z emerytury Wojciecha Szczęsnego.

„Bardzo pomaga”

Szczęsny przez długi czas nie mógł jednak nawet zadebiutować w Blaugranie. W styczniu udało mu się odmienić sytuację i wygrał rywalizację z Inakim Peną na dobre. Obecnie to właśnie Polak jest pierwszym wyborem Hansiego Flicka.

Do tej pory Szczęsny ani razu nie zaznał smaku porażki w Barcelonie. Pod wrażeniem Polaka są kibice, koledzy z drużyny, sam Flick i Ter Stegen. Wracający do zdrowia bramkarz w rozmowie z „Mundo Deportivo” wychwalał kolegę z drużyny.




– Szczęsny gra bardzo dobrze. Ma wyjątkową osobowość i doświadczenie. Nie chodzi tylko o to, jakim jest bramkarzem, ale też człowiekiem. Bardzo pomaga młodszym zawodnikom w drużynie. Od początku łączą nas dobre relacje, nawet jeszcze przed tym, jak dołączył do Barcelony – powiedział Ter Stegen.

– Moja sytuacja? Pomysł jest taki, żebym mógł wrócić do gry w tym sezonie. Jeśli wszystko będzie w porządku, porozmawiam z trenerem i zobaczymy, co będzie najlepsze dla wszystkich – dodał.

Kuriozalna wpadka bramkarza SA Bulo Bulo. To trzeba zobaczyć [WIDEO]

Rodrigo Saracho mógł zostać antybohaterem SA Bulo Bulo. Argentyński bramkarz popełnił fatalny błąd, który niemal kosztował jego drużynę utratę gola. Ostatecznie uratował sytuację w ostatniej chwili.

SA Bulo Bulo z wygraną w Copa Libertadores

W czwartek SA Bulo Bulo pokonało Olimpię Asuncion 3:2 w pierwszej kolejce fazy grupowej Copa Libertadores. Mecz dostarczył kibicom wielu emocji, a jednym z jego głównych bohaterów był Rodrigo Saracho.

31-letni golkiper zaliczył pięć udanych interwencji i zebrał pozytywne oceny za swój występ. Niewiele brakowało jednak, by został zapamiętany z zupełnie innego powodu.

Fatalny błąd bramkarza

Podczas jednej z akcji Saracho otrzymał podanie od kolegi z drużyny. Chciał przyjąć piłkę podeszwą lewego buta, lecz kompletnie się z nią minął. Futbolówka przeleciała tuż pod jego stopą i zaczęła zmierzać w kierunku bramki.

Bramkarz zareagował błyskawicznie. Natychmiast się odwrócił, ruszył w pogoń za piłką i wykonał desperacki wślizg na linii bramkowej. W ostatniej chwili zdołał ją wybić, ratując swój zespół przed kompromitującą stratą gola.

Kuriozalna sytuacja nie umknęła kibicom i błyskawicznie obiegła media społecznościowe. Wideo z interwencją Saracho stało się viralem. Mimo tej wpadki Argentyńczyk może być zadowolony. SA Bulo Bulo zanotowało ważne zwycięstwo.

Źródło: Copa Libertadores

Młody kibic poprosił gracza Liverpoolu o zdjęcie. Nagle kompletnie go rozbroił [WIDEO]

W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie z Curtisem Jonesem. Z gracza Liverpoolu zakpił jeden z młodych kibiców.




Minionej środy Liverpool wygrał derby z Evertonem (1-0). „The Reds” umocnili przewagę nad drugim w tabeli Arsenalem. Obecnie pewnie zmierzają po mistrzostwo Anglii z przewagą aż 12 punktów nad „Kanonierami”.

„Kopites”

Cały mecz na murawie w barwach Liverpoolu rozegrał Curtis Jones. 24-latek zebrał całkiem niezłe noty za swój występ. Dzień po derbach w mediach społecznościowych pojawił się z kolei film z jego udziałem.

Materiał został nagrany przez młodego kibica, który natknął się na Jonesa na jednej ze stacji benzynowych. Anglik zapozował do zdjęcia z fanem, a ten zaczął go nagrywać.




W pewnym momencie krzyknął: „Kopites są debilami!”, co odnosiło się do przydomka kibiców Liverpoolu. Jones zareagował na całą sytuację śmiechem, po czym wrócił do swojego samochodu.

Wróci wielki Widzew? Nowy właściciel zapowiada duże rzeczy. „Show musi być”

W niedalekiej przyszłości, Widzew Łódź może przejść przez spore zmiany. Robert Dobrzycki na łamach „Przeglądu Sportowego Onet” zdradził część swoich planów.




Przedsiębiorca niedawno został nowym właścicielem łódzkiego klubu. Nie ukrywa przy tym swoich kibicowskich konotacji.

Wróci wielki Widzew?

Jako kibic Widzewa, Dobrzycki chciałby przywrócić mu jego dawną chwałę. Mówił o tym otwarcie w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”.

– Z punktu widzenia biznesowego to dobrze prowadzony klub i to miało olbrzymi wpływ na decyzję, by wejść do Widzewa. Ale też w znacznym stopniu kierowałem się sercem – zaznaczył biznesmen.

– Chcę, by Widzew wrócił wyżej niż w tej chwili, w historii, by wróciły lata 90., 80. Nie mogę tego gwarantować, ale liczę na to, że pomogę swoimi możliwościami – dodał.




Według medialnych informacji, Widzew może przeznaczyć nawet cztery miliony euro na transfery. Do tej kwestii także odniósł się Dobrzycki.

– Teraz czas na zmiany sportowe, w krótkim okresie. Co do organizacyjnych, będziemy się przyglądać. Na pewno sport na pierwszym miejscu, tutaj trzeba robić spore zmiany w krótkim okresie i one zaczęły się już wydarzać. I są pozytywne, idą w dobrym kierunku – oznajmił.

– Show też jest logiczny, ale najważniejszy jest wynik sportowy. To musi być wyważone. Jeśli będzie ktoś z nazwiskiem, a będzie wciąż miał jakość, to nie będziemy się tego bać. Show i marketing musi być, ale najważniejszy jest sport – podsumował.

Boniek vs Kulesza na Twitterze. Wpisowe przepychanki byłego i obecnego prezesa PZPN. „Po jaką cholerę kandydował?”

Zbigniew Boniek starł się na Twitterze z Cezarym Kuleszą. Zaiskrzyło pomiędzy działaczami po wyborach w UEFA.




Cezary Kulesza brał niedawno udział w wyborach do komitetu wykonawczego UEFA. Wcześniej w szeregach tego organu przez dwie kadencje zasiadał Zbigniew Boniek. Obecnemu prezesowi PZPN nie udało się jednak powtórzyć sukcesu swojego poprzednika.

Spięcie

Po nieudanych wyborach Kulesza opublikował wpis na Twitterze. Podkreślił w nim, że mimo braku wygranej, jest gotowy do pełnej współpracy z organizacją. Spotkało się to z reakcją Zbigniewa Bońka.




– Nie wiem kto to Prezesowi pisze, byłem totalnie oddalony od tych wyborów, ale czytając ten wpis, to narzuca mi się proste pytanie- to po jaką cholerę kandydował? – pytał Boniek.

Na odpowiedź zdecydował się obecny prezes PZPN. Kulesza tłumaczył, że tchórzostwem byłoby w tym przypadku nie spróbowanie swoich sił w starcie. Przypomniał przy tym, jak Boniek przegrał kiedyś w wyborach z Grzegorzem Lato i nie przeszkodziło mu to później w ostatecznym przejęciu stołka.

– Zbyszek tchórzostwem byłoby nie spróbować! Po to startowałem, żeby się dostać. To jasne. Delegaci wybrali inaczej – przyjmuje to ze zrozumieniem i w swoim wpisie przedstawiłem, jak to widzę. Wzmocnienie relacji z wieloma federacjami jest dobrym rezultatem samego faktu, że podjąłem rękawice. Sam mówiłeś „nic się nie stało” jak przegrałeś za pierwszym podejściem z Grześkiem. W kolejnych wyborach odniosłeś dwa zwycięstwa. Nie dostałem się, ale wynik nie jest powodem do wstydu. Gratuluję owocnych dwóch kadencji i dzięki za Twoje zaangażowanie w Komitecie Wykonwczym. Łączy Nas Piłka 🙂 – opowiedział Kulesza. [pisownia oryginalna]

Szczęsny zapytany o powrót ter Stegena. Wielka klasa Polaka

W rozmowie na łamach „TVP Sport” Wojciech Szczęsny został zapytany o zbliżający się powrót Marca-Andre ter Stegena. Polak przyznał, że nie będzie miał problemu z tym, by odstąpić miejsca niemieckiemu golkiperowi.

Marc-Andre ter Stegen jest obecnie poza grą z powodu kontuzji. Nabawił się jej we wrześniu ubiegłego roku. W efekcie klub zgłosił się po Wojciecha Szczęsnego. Polak został zakontraktowany, by tymczasowo zastąpić niemieckiego golkipera.




Pierwotnie ter Stegen miał być poza grą do końca tego sezonu. Jego rekonwalescencja przebiega jednak lepiej, niż zakładano. Ostatnio w hiszpańskich mediach pojawiła się informacja o tym, iż Niemiec wrócił do treningów z drużyną. Javi Miguel przekazał, że jeśli ter Stegen miałby jeszcze zagrać w tym sezonie, to nastąpi to co najwyżej w meczach z Villarrealem i/lub Athletikiem, czyli w dwóch ostatnich meczach ligi hiszpańskiej.

Na temat powrotu ter Stegena, po ostatnim meczu FC Barcelony z Atletico, wypowiedział się Wojciech Szczęsny. Polak podchodzi do tego tematu ze spokojem. Stwierdził, że nie będzie miał problemu z tym, jeśli Niemiec z miejsca wskoczy do wyjściowego składu Barcy.

Zaczyna z nami treningi treningi, potem raczej już nie przebywa z zespołem na treningach. Jest zdrowy, to najważniejsze. Nie będę miał absolutnie żadnego problemu, jeśli Marc wróci i to miejsce w bramce po prostu sobie weźmieskomentował Wojciech Szczęsny.

Chcę pomagać zespołowi i spisywać się jak najlepiej na boisku, ale jeśli trener uzna, że wraca kapitan zespołu i broni, to dla mnie jest to sytuacja zrozumiałauzupełnił Polak.





źrodło: tvp sport

Kulesza nie dostał się do Komitetu UEFA. Jego miejsce zajął kontrowersyjny Estończyk

Cezary Kulesza nie zdobył miejsca w Komitecie Wykonawczym UEFA. Zabrakło mu jednego głosu. Tymczasem do tego prestiżowego grona dołączył Aivar Pohlak, estoński działacz oskarżany o korupcję i przemoc domową.

Kulesza bez miejsca w UEFA

Przez ostatnie lata Polska miała swojego przedstawiciela w najważniejszym piłkarskim organie Europy. Był nim Zbigniew Boniek. Po zakończeniu jego kadencji o to stanowisko ubiegał się Cezary Kulesza. Prezes PZPN-u liczył na poparcie europejskich działaczy i próbował znaleźć się w gronie siedmiu wybranych spośród jedenastu kandydatów.

Niestety Kulesza zakończył głosowanie na ósmym miejscu. To oznacza, że nie będzie miał wpływu na kluczowe decyzje dotyczące futbolu na Starym Kontynencie. Tymczasem jedno z miejsc w Komitecie Wykonawczym UEFA otrzymał kontrowersyjny prezes Estońskiego Związku Piłki Nożnej – Aivar Pohlak.

Kim jest Aivar Pohlak?

62-latek od lat zarządza estońską piłką w autorytarny sposób. Nie toleruje sprzeciwu i skutecznie blokuje inicjatywy, które nie pasują do jego wizji. Dobitnym przykładem jest jego sprzeciw wobec powstania Ligi Bałtyckiej. Projekt zakładał rywalizację klubów z Estonii, Litwy i Łotwy, co mogłoby podnieść poziom tamtejszego futbolu.

Pohlak od lat faworyzuje również FC Flora Tallinn, klub, który sam założył i przez wiele lat prowadził jako prezes. Choć formalnie nie pełni już tej funkcji, jego syn przejął stery, a wpływy 62-latka pozostają niepodważalne.

Nowy członek Komitetu Wykonawczego UEFA był wielokrotnie oskarżany o korupcję. Pomimo tych zarzutów nie poniósł żadnych konsekwencji, a UEFA nie widzi problemu w przyznaniu mu decydującego głosu na kolejne cztery lata.

Cieniem na jego wizerunku kładzie się także sprawa rozwodu z byłą żoną Signe. Kobieta oskarżyła go o przemoc domową, w tym regularne upokarzanie i bicie podczas trwania małżeństwa. Sprawa trafiła do sądu, jednak została umorzona z powodu przedawnienia. Mimo to Pohlak nadal piastuje wysokie stanowiska w europejskim futbolu.

Źródło: Marcin Jaz, Transfery.info

Piłkarz Manchesteru City z nietypowym przesądem. Od lat trzyma się jednej zasady

Ederson w rozmowie z BBC Football Focus opowiedział o swoim nietypowym przesądzie. Brazylijski bramkarz Manchesteru City wyjawił, że gra każdy mecz w tych samych bokserkach.

Manchester City w walce o trofea

„Obywatele” zajmują czwarte miejsce w tabeli Premier League. Mają 51 punktów na osiem kolejek przed końcem rozgrywek. Oprócz ligowych zmagań Manchester City skupia się także na Pucharze Anglii, gdzie w półfinale zmierzy się z Nottingham Forest.

W tym sezonie kluczową rolę w drużynie pełni Ederson. Brazylijczyk rozegrał już 31 spotkań i zachował osiem czystych kont. Nie obyło się jednak bez problemów. 31-latek zmagał się z kontuzjami i opuścił kilka meczów.

Mimo to, po powrocie do zdrowia nadal pozostaje pierwszym wyborem Guardioli. Jakiś czas temu bramkarz zwrócił na siebie uwagę nie tylko dobrą grą, ale też nietypowym wyznaniem. W rozmowie z BBC Football Focus ujawnił swój meczowy rytuał.

– Mam tylko jeden przesąd. Gram każdy mecz w tych samych bokserkach. (…) Osiem lat w tych samych bokserkach – przyznał Ederson.

W następnej kolejce Premier League Manchester City pojedzie na Old Trafford, aby zmierzyć się z Manchesterem United. To spotkanie 31. kolejki zaplanowano na 6 kwietnia o 17:30.

Źródło: BBC Football Focus

Kamil Grosicki otrzymał bardzo atrakcyjną propozycję kontraktu. Został jednak lojalny wobec Pogoni Szczecin

Kamil Grosicki mógł odejść z Pogoni Szczecin. Na ofercie miał lukratywną ofertę z… Wieczystej Kraków. O szczegółach poinformował Tomasz Hajto.

Pogoń we wtorek awansowała do finału Pucharu Polski po wyeliminowaniu Puszczy Niepołomice. Na Stadionie Narodowym „Portowcy” zmierzą się z Legią Warszawa. Będzie to kolejna szansa na zdobycie historycznego, pierwszego trofeum w historii klubu.




Oferta odrzucona

Liderem „Dumy Pomorza” wciąż pozostaje doświadczony Kamil Grosicki. Skrzydłowy mógł jednak zimą odejść ze Szczecina. Według Tomasza Hajty, zawodnik otrzymał bardzo atrakcyjną ofertę z Wieczystej Kraków. Propozycja transferu zbiegła się z problemami finansowymi Pogoni.




– Miał bardzo konkretną propozycję z Wieczystej Kraków. W styczniu mógł tam odejść, kiedy w Pogoni było potężne zamieszanie i nie płacili piłkarzom – powiedział Hajto na antenie „Polsatu Sport”.

– To była bardzo konkretna oferta, dużo lepsza finansowo od jego zarobków w Pogoni. On jednak został w Pogoni, utożsamia się z tym klubem i akceptuje to wszystko – dodał.


TROLLNEWSY I MEMY