NEWSY I WIDEO

Robert Lewandowski ze Złotą Piłką za 2020 rok? „Na pewno bym się nie obraził”

Robert Lewandowski został zapytany o ewentualne przyznanie mu Złotej Piłki za 2020 rok. Polak przyznał, że byłby to dla niego ogromny zaszczyt i przyjąłby tę nagrodę.




Rok 2020 był szczególny dla Roberta Lewandowskiego. To właśnie w tamtym roku Polak zdobył Ligę Mistrzów z Bayernem Monachium. Do tego wygrał Bundesligę i Puchar Niemiec. Był królem strzelców wszystkich wymienionych rozgrywek. Jesienią 2020 roku rozpoczął słynną już pogoń za rekordem Gerda Mullera. Wszystko wskazywało na to, że Robert otrzyma za 2020 rok Złotą Piłkę. Niestety, organizatorzy plebiscytu podjęli kontrowersyjną decyzję o nieprzyznawaniu nagrody za ten rok ze względu na pandemię.




Od tamtego czasu w mediach co i rusz wraca dyskusja, czy France Football nie powinno przyznać Polakowi nagrody z opóźnieniem. Wszak Lewy był wówczas zdecydowanie dominatorem. Robert został ostatnio zapytany o taką ewentualność. Jak przyznał, z chęcią przyjąłby taką nagrodę.

– 2020 i 2021 rok to były moje najlepsze lata. Ostatnio znajomy podesłał mi statystyki, strzeliłem wtedy 100 bramek w 85 meczach. Oczywiście bardzo chciałbym zdobyć Złotą Piłkę. Nie chodzi o to, że jestem zły czy smutny z powodu tego, że nie wygrałem, ale czuję, że w którymś z tych dwóch lat nadeszła moja kolej. Ta z 2021 roku należy do Leo Messiego – ocenił Polak.

– Słyszałem, że krążą plotki, że Złota Piłka za 2020 rok mogłaby zostać przyznana z opóźnieniem. Ten rok był dla mnie wyjątkowy, byłem w życiowej formie, wygraliśmy wszystko. Ujmijmy to tak: na pewno bym się nie obraził, gdybym cztery lata później otrzymał Złotą Piłkę za 2020 rok. Byłby to ogromny zaszczyt i przyjąłbym tę nagrodę – zadeklarował Robert Lewandowski.

Rasistowski skandal w LaLiga. Mecz musiał zostać przerwany [WIDEO]

W Hiszpanii doszło do kolejnego skandalu na tle rasowym. Ostatni mecz Atletico Madryt z Athletikiem Bilbao musiał zostać przerwany z tego powodu.

W sobotni wieczór Atletico Madryt podejmowało na własnym stadionie Athletic Bilbao. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy wynikiem 3:1. Gole dla Atleti zdobyli De Paul i Correa, a jedna z bramek była trafieniem samobójczym. Jedynego gola dla Athletiku zdobył Nico Williams.

Spotkanie w pierwszej części gry musiało zostać chwilowo przerwane. Powód? Rasistowskie obelgi w kierunku piłkarza Athletiku, Nico Williamsa. Zawodnik zgłosił ten fakt sędziemu głównemu.




Po krótkiej przerwie piłkarze wrócili do gry. Nico Williams zrobił najlepsze, co mógł. Młody Hiszpan skupił się na grze i kilka minut później zdobył bramkę. Celebrował ją, pokazując kolor swojej skóry przez klasyczny już gest.




Po meczu Nico zabrał głos w tej sprawie. Stwierdził, że takie zachowanie kibiców nie jest normalne. Dodał, że w tej sytuacji piłkarze Atletico okazali mu wsparcie.

– To nie jest normalne, aby ktoś obrażał cię, ze względu na kolor skóry. Wiem, że głupi ludzie są wszędzie, ale to musi się zmienić – skomentował Nico Williams.

– Zawodnicy Atlético Madryt wspierali mnie, rozumieją mnie. Niedopuszczalne jest słuchanie odgłosów małp – widziałem i słyszałem, jak robili to trzej goście – dodał Hiszpan.

Napoli wydało komunikat ws. Piotra Zielińskiego. Złe informacje o sytuacji Polaka

Napoli przekazało najnowsze informacje o stanie zdrowia Piotra Zielińskiego. Polak miał doznać urazu na ostatnim treningu. W związku z tym nie zagra w niedzielnym meczu z AS Romą. 




To ostatnie miesiące Piotra Zielińskiego w Napoli. Po zakończeniu bieżącego sezonu pomocnik odejdzie z klubu i przeniesie się do Interu Mediolan. W związku z tą decyzją Polak został na jakiś czas odsunięty od składu, ale w ostatnim czasie wrócił do łask i ponownie pokazywał się z dobrej strony na murawie.

Uraz

Niestety, w sobotnie popołudnie z Włoch doleciały do nas kolejne niepokojące informacje. Napoli poinformowało, że Zieliński na ostatnim treningu doznał urazu. Nie będzie przez niego w stanie zagrać z AS Romą w najbliższym spotkaniu. Jak podaje „Il Mattino” pomocnik będzie pauzować na szczęście tylko około tygodnia.




– Zieliński na wczorajszym treningu doznał lekkiej kontuzji mięśnia brzuchatego lewej łydki – napisano w komunikacie. 

Występ z Romą jest dla Zielińskiego definitywnie stracony, ale nie wiadomo, co z kolejnym spotkaniem. 6 maja Napoli zagra z Udinese. Niewykluczone, że nie zdąży się do tej pory wykurować.

Harry Kane pierwszy w historii! Niebywałe osiągnięcie Anglika w Bayernie. Lewandowski daleko w tyle

Harry Kane w swoim pierwszym sezonie w Bayernie Monachium strzelił gola lub zanotował asystę przeciwko każdej drużynie z Bundesligi. Dokonał tego jako pierwszy w historii debiutant w niemieckiej ekstraklasie. 

Latem minionego roku Bayern Monachium dogadał się z Tottenhamem i między klubami wywiązał się hitowy transfer. Za niemal 100 mln euro do Niemiec przeniósł się Harry Kane.




Transakcja okazała się strzałem w „10” dla Bawarczyków, gdyż Anglik świetnie odnalazł się w drużynie jako następca Roberta Lewandowskiego. Na ten moment ma na koncie łącznie 42 gole i 13 asyst w 42 meczach „Die Roten” na wszystkich frontach.

Pierwszy w historii

Kolejne trafienia Kane zanotował w sobotę w rywalizacji z Eintrachtem Frankfurt. Dzięki nim ponownie zapisał się w historii. Portal „Squawka” wyliczył, że 31-latek jest pierwszy piłkarzem w historii Bundesligi, który w swoim debiutanckim sezonie strzelił gola lub zanotował asystę przeciwko wszystkim drużynom w lidze.

Robert Lewandowski w swoim debiutanckim sezonie w Bundeslidze nie mógł się oczywiście równać statystykami z tymi, jakie wykręca jego obecny następca. Polak w sezonie 2010/11 w Borussii Dortmund strzelił zaledwie osiem goli i dołożył trzy asysty.

Choć Kane świetnie prezentuje się indywidualnie w Bayernie, to stracił już szanse na mistrzostwo Niemiec (wygrane przez Bayer Leverkusen) czy Puchar Niemiec. Bawarczycy obecnie mają już tylko szansę na triumf w Lidze Mistrzów. W półfinale najpierw trzeba jednak przejść Real Madryt.

Salah vs Klopp! Egipcjanin nie wytrzymał. Szokujące sceny w trakcie meczu z West Hamem [WIDEO]

Mohamed Salah starł się z Juergen Kloppem podczas meczu Liverpoolu z West Hamem. Kamery nagrały kłótnię piłkarza ze szkoleniowcem. 




Liverpool nie zdołał zrehabilitować się po ostatniej porażce w derbach z Evertonem (0-2) i tylko zremisował z West Hamem (2-2) sobotni mecz w Premier League. Spotkanie na ławce rezerwowych rozpoczął Mohamed Salah, którego forma jest ostatnio zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Spięcie

Egipcjanin na murawie pojawił się dopiero w 82. minucie. Wtedy doszło również do kłótni między nim a Juergen Kloppem. Zaczęło się od tego, że Niemiec podszedł do zawodnika i powiedział coś w jego kierunku. Ten zareagował jednak nerwowo, zaczął krzyczeć i wymachiwać rękoma. Dopiero po wkroczeniu Darwina Nuneza udało się uspokoić sytuację.

Co spowodowało tak nerwową reakcję Salaha? Na razie nie wiadomo. Jest to jednak zdecydowane potwierdzenie, że od kilku tygodni w Liverpoolu dzieje się źle.

Kamery nagrały reakcję Dembele na czerwoną kartkę dla Xaviego [WIDEO]

„RMC Sport” opublikowało specjalny reportaż o niedawno rozgrywanym rewanżu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów między FC Barceloną a PSG. Zamieszczono w nim między innymi wybuch Xaviego zakończony czerwoną kartką. Można również zauważyć reakcję Ousmane’a Dembele na tę sytuację. 




Przed nami półfinały Ligi Mistrzów. W ćwierćfinałach odpadł między innymi Arsenal czy Manchester City, ale również FC Barcelona, która mimo zwycięstwa w pierwszym meczu z PSG, w dwumeczu okazała się gorsza. Na własnym stadionie „Blaugrana” odniosła sromotną porażkę – aż 1-4.

Akcja – reakcja

Barcelona nieźle grała w pierwszej połowie rewanżowego spotkania, ale czerwona kartka, którą otrzymał Ronald Araujo zwiastowała kłopoty. Niebezpodstawnie, bo po zmianie stron PSG dochodziło coraz mocniej do głosu. Na domiar złego z ławki wyleciał także Xavi, który był wściekły na sędziego po jednej z decyzji.

– Twoja matka to su*a! Daj z siebie wszystko, twoja matka to su*a! Nie zadzieraj ze mną, człowieku! – krzyczał Xavi, co wyłapały mikrofony na stadionie. 




Choć Xavi „ukradł show”, to uwagę zwraca również reakcja Ousmane’a Dembele. Przechodząc obok wściekłego Hiszpana, który właśnie dostawał czerwoną kartkę, zaczął bić brawo.

Marek Papszun w Legii Warszawa? „Myślę, że by się zdecydował”

Goncalo Feio zastąpił Kostę Runjaicia na stanowisku trenera Legii Warszawa. Zdaniem Bożydara Iwanowa, lepszym wyborem dla „Wojskowych” byłby inny szkoleniowiec. 




Legia Warszawa w bieżącym sezonie radzi sobie poniżej oczekiwań. Z drużyny, która miała walczyć o mistrzostwo Polski, stała się drużyną, która drży o awans do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. W związku z tym podjęto ostatecznie decyzję o zwolnieniu Kosty Runjaicia, którego zastąpił Goncalo Feio.

Papszun by przyjął?

Portugalczyk ma już za sobą dwa spotkania w roli opiekuna Legii. Poprowadził „Wojskowych” w zremisowanych meczach z Rakowem Częstochowa (0-0) oraz ze Śląskiem Wrocław (1-1). W większości opinii Feio jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, choć nie wszyscy są jego zwolennikami.

Bożydar Iwanow na antenie portalu meczyki.pl wyraził swoje wątpliwości względem Portugalczyka. Dodał również, kto jego zdaniem lepiej nadałby się na trenera Legii.

– Nie wydaje się wam, że gdyby nie to, że Jacek Zieliński swego czasu nie zdecydował się na Marka Papszuna, to teraz zmieniając Kostę Runjaicia, postawiłby na kogoś innego? – pytał w programie dziennikarz. 




– Dyrektor sportowy Legii chyba nie chciał się przyznać, bo błędu. Z całą moją sympatią do Gonçalo Feio, wydawało mi się bardziej logiczne rozwiązanie na ten moment postawić na Marka Papszuna. To są jednak decyzje Zielińskiego i jego prawo – dodał. 

– Ja myślę jednak, że w tej sytuacji Marek by się zdecydował poprowadzić Legię Warszawa – zaznaczył Iwanow. 

Łukasz Piszczek zmienił zdanie ws. pracy w Ekstraklasie. „Jestem gotowy”

Łukasz Piszczek udzielił wywiadu portalowi sport.tvp.pl. Były reprezentant Polski w rozmowie z Mateuszem Migą zadeklarował chęć pracy w klubie z Ekstraklasy.

 

Co dalej z Piszczkiem?

Łukasz Piszczek po odejściu z Borussii Dortmund trafił do trzecioligowego LKS-u Goczałkowice-Zdrój. To właśnie w tym klubie „Piszczu” grał jako junior. Teraz jest grającym trenerem.

Niedługo po odejściu z BVB Piszczek otrzymał ofertę objęcia klubu z Ekstraklasy. Wtedy legendarny piłkarz nie był jednak gotowy na taki ruch. Perspektywa byłego piłkarza ekipy z Dortmundu uległa zmianie.

W rozmowie z Mateuszem Migą Łukasz Piszczek potwierdził, że jest gotowy, aby spróbować swoich sił jako trener ekstraklasowego zespołu.

 

– Gdy kończyłem grę w Borussii, proponowano mi pracę w jednym z klubów Ekstraklasy. Powiedziałem, że na tę chwilę nie mam uprawnień. […] Chciałem najpierw poznać codzienność w zarządzaniu życiem szatni, na razie może na niższym poziomie w Goczałkowicach. Chciałem też ukończyć kurs. Wiedziałem, że poznam tam perspektywę ludzi doświadczonych i albo utwierdzę się w tym, jak to wygląda, albo odkryję coś całkowicie nowego – powiedział Łukasz Piszczek.

– Było parę rzeczy, które mocno zwróciły moją uwagę i utwierdziły mnie w tym, jak bym chciał pracować. Chciałem też wykorzystać ten czas, by poznać ludzi i otoczyć się dobrym sztabem. Ludźmi kompetentnymi, merytorycznymi, a do tego lojalnymi. A jakby teraz ktoś zapytał mnie, czy jestem gotowy na to, żeby przejąć klub, powiedziałbym, że tak – dodał były reprezentant Polski.

– To musiałaby być na pewno ciekawa oferta, bym ją rozważył. Wiadomo, każda oferta z Ekstraklasy jest godna rozważenia, ale też nie chciałbym się pchać w projekt, do którego nie będę pasował – podsumował.

Źródło: TVP Sport

Uniwersum polskiej piłki nie przestaje zaskakiwać. Przestępca zmienił płeć i grał w kobiecych ligach

Wydawać by się mogło, że w polskiej piłce doświadczyliśmy już wszystkiego. Okazuje się jednak, że nasze uniwersum wciąż potrafi zaskoczyć. Samuel Szczygielski nagłośnił skandal w piłce kobiecej i naświetlił sprawę Joanny Radziwiłowej, która… nie istnieje. Tak naprawdę okazała się ona Andrzejem, który zmienił płeć, aby uciec przed wymiarem sprawiedliwości. 




Joanna Radziwiłowa grała w wielu klubach w polskich ligach kobiecych. Kobieta okazała się być jednak mężczyzną, choć w swojej karierze zawsze była dobrym duchem szatni i dbała o atmosferę. Nie odznaczała się przy tym szczególnymi umiejętnościami bramkarskimi.

Ujawniony skandal

Na pierwszy rzut oka Radziwiłowa nie wzbudzała zatem podejrzeń. Samuel Szczygielski odkrył jednak jej sekret i ujawnił, że Joanna, to tak naprawdę… Andrzej. Sprawa wyszła na jaw, kiedy do klubu Checz Gdynia wpłynęła informacja, że w drużynie ma przebywać osoba niebezpieczna i karana. Zbiegło się to również z nagłym zniknięciem wspomnianej zawodniczki na treningach, choć wyjechała z zespołem na sparing do Tczewa. Tam została zabrana przez służby.

– Joanna po długiej nieobecności pojawiła się w dniu meczowym i została poproszona o zejście do szatni. Tam czekały służby, które zadały jej pytanie: „Pan Andrzej? Zapraszamy z nami” – czytamy w tekście Samuela Szczygielskiego na portalu meczyki.pl.




Joanna Radziwiłowa okazała się być w rzeczywistości Andrzejem Dobrzynieckim, który w przeszłości był fikcyjnym prawnikiem. W tamtych czasach miał „pomagać” ofiarom afery Amber Gold i odzyskać ich pieniądze. Tak naprawdę osoby, które się do niego zgłosiły, zostały ponownie oszukane i nigdy nie odebrały straconych kwot.

Przed sądem Dobrzyniecki miał kilka razy zmieniać swoją płeć. Wszystko po to, aby uciec przed wymiarem sprawiedliwości. W sumie miał mieć wiele nazwisk: Joanna Radziwiłowa, Andrzej Dobrzyniecki, Joanna Dobrzyniecka, Andrzej Dobrzyniecki-Carteir, czy Joanna Plewczyńska. To wciąż była jednak ta sama osoba.

Źródło: Samuel Szczygielski, portal meczyki.pl.

Link do artykułu źródłowego znajdziecie TUTAJ

Mariusz Rumak skomentował plotki o konfliktach w szatni Lecha. „Proszę pytać piłkarzy”

Mariusz Rumak ponownie znalazł się w centrum uwagi za sprawą konferencji prasowej. Tym razem selekcjoner odpowiedział na pytania dziennikarzy przed meczem z Cracovią. Wypowiedział się między innymi o domniemanym konflikcie z piłkarzami. 




Lech na wiosnę gra bardzo nieregularnie. Dobre mecze przeplata z kompletnymi wpadkami. Co prawda wciąż zachowuje szanse na mistrzostwo Polski, jednakże są one bardzo iluzoryczne. Nie sprawdziła się tym samym zmiana szkoleniowca na Mariusza Rumaka, który powoli nie wytrzymuje ciśnienia.

Konflikt?

W mediach pojawiają się coraz częściej doniesienia o niesnaskach w szatni „Kolejorza”. Jeden z konfliktów miał dotyczyć samego Mariusza Rumaka i… Bartosza Salamona. Szkoleniowiec postanowił skomentować te plotki na ostatniej konferencji prasowej.

– Dziękuję wam za te doniesienia. To już jest żart w szatni, bo pojawiły się pogłoski, że mamy konflikt. Ostatnio Sali [Bartosz Salamon – przyp. red.] wszedł i mówi, że mamy konflikt – zaczął Rumak. 




– Ja pytam: kto ma ten konflikt, a on, że był u mechanika i ten mu powiedział, że przecież my mamy konflikt. Zacząłem się śmiać. Każde słowo, każdy gest, każde mrugnięcie jest analizowane. Bądźmy sobą, nic się nie dzieje. Zresztą proszę pytać piłkarzy – dodał. 

Rumak został zapytany także o jego konflikty z dziennikarzami. Tutaj udzielił jednak krótkiej, acz wymownej wypowiedzi.

– Co z tym zrobić? Może ja przestanę mówić… Dopiero o tym rozmawialiśmy z rzecznikiem prasowym. Będę odpowiadał krótko, lakonicznie. Oczywiście wszystko z pełnym szacunkiem, ale może czasami lepiej zamilknąć – podsumował.

Jagiellonia przygotowuje się na świętowanie tytułu? Zenek Martyniuk wyjawił plany klubu

Zespół muzyczny Akcent mógł nieświadomie ujawnić plany Jagiellonii Białystok na ewentualne świętowanie tytułu mistrzowskiego. W harmonogramie zespołu Zenona Martyniuka znalazł się koncert na stadionie w Białymstoku.




Trwający sezon jest niezwykle udany dla Jagielloni Białystok. Po 29 kolejkach zespół dowodzony przez Adriana Siemieńca jest liderem Ekstraklasy. Na 5 kolejek przed końcem ligi Jaga ma 4 punkty przewagi nad drugim w tabeli Śląskiem Wrocław.

Jagiellonia zmierza po mistrzostwo Polski. Przewaga nad resztą stawki nie jest duża, jednak ostatnia forma największych rywali białostoczan jest dramatyczna. Jagiellonia jest liderem ligi nieprzerwanie od 24. kolejki.

Na tę chwilę Jagiellonia wydaje się być największym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Bardzo prawdopodobne, że w Białymstoku szykują się już na świętowanie sukcesu, jakim niewątpliwie byłoby wygranie Ekstraklasy. Choć władze Jagi nic oficjalnego jeszcze nie zapowiedziały, to w mediach pojawiły się pewne przecieki.

Potencjalne plany Jagielloni mógł ujawnić zespół muzyczny Akcent. Na ich profilu na Facebooku pojawił się ostatnio harmonogram wydarzeń, w których Zenek Martyniuk i spółka wezmą udział. Przy dacie 25 maja pojawiła się informacja o koncercie na stadionie Jagielloni po meczu z Wartą Poznań. Będzie to ostatnie spotkanie Jagi w tym sezonie Ekstraklasy. W przypadku zdobycia mistrzostwa byłaby to idealna okazja do świętowania tytułu.




Wspomniany wpis szybko został edytowany. W historii edycji wciąż jednak widnieje informacja o koncercie zespołu Akcent na obiekcie Jagielloni. Póki co w tym temacie nie ma żadnych oficjalnych informacji. Należy to uznać za ciekawostkę, choć z pewnością, coś może być na rzeczy.

AKTUALIZACJA:

Tuż po opublikowaniu niniejszego artykułu uzyskaliśmy informację z klubu w tym temacie. Koncert Zenona Martyniuka był zaplanowany już dużo wcześniej. Nie ma to nic wspólnego z ewentualnym świętowaniem tytułu mistrzowskiego. Pojawienie się gwiazdy disco polo jest związane z obecnością na meczu z Wartą Młodej Ultry. Na specjalnie przygotowanym sektorze ma pojawić się do 5 200 najbardziej zagorzałych młodych kibiców Jagiellonii. Koncert Zenka Martyniuka miał być niespodzianką właśnie dla tych najmłodszych kibiców. Pierwsze wydarzenie z udziałem Młodej Ultry miało miejsce w maju ubiegłego roku przy okazji meczu z Cracovią, wówczas w specjalnym sektorze młodych ultrasów pojawiło się 4 500 młodych kibiców.


źródło: Facebook (Akcent)

Rewolucja w Legii Warszawa. Przyszłość Josue przesądzona. Wiadomo, którzy piłkarze mają odejść [WIDEO]

Legia Warszawa powoli przygotowuje sobie kadrę na przyszły sezon. Według Tomasza Włodarczyka przyszłość kilku istotnych zawodników „Wojskowych” została już właściwie przesądzona. W tym gronie miał się znaleźć także Josue, który niemal na pewno odejdzie z Łazienkowskiej. 




W przyszłym sezonie w Legii zobaczymy znajomą twarz. Na wypożyczenie do Warszawy ma trafić Luquinhas, który grał w niej w latach 2019-2022. Poza Brazylijczykiem do stolicy zostanie także ściągnięty Claude Goncalves, na zasadzie wolnego transferu.

Rewolucja

Na tym jednak zmiany w Legii mają się nie zakończyć. Jak podaje Tomasz Włodarczyk, „Wojskowi” szykują sporą rewolucję kadrową, niezależnie od tego, na jakiej pozycji skończą sezon. Dziennikarz meczyki.pl twierdzi, że bardzo blisko odejścia jest Josue. Choć werdykt w jego sprawie jeszcze nie zapadł, to na ten moment sytuacja wydaje się być bardzo klarowna.

– Co prawda ma się jeszcze odbyć rozmowa dyrektora sportowego, Jacka Zielińskiego, z trenerem Goncalo Feio, który wyda swoją opinię w temacie, ale dziś szanse na pozostanie Josue oceniamy na 90 do 10. Może nawet mniej – pisze Włodarczyk. 

Odejście Josue ma być podyktowane wieloma czynnikami. Fakt, że Portugalczyk daje Legii wiele na boisku jest niepodważalny, ale wiele jej odbiera poza murawą. Choćby pensja zawodnika jest ogromnym obciążeniem dla klubu. Do tego dochodzą również podziały, jakie wytworzyły się wokół niego.




– Nie jest też wielką tajemnicą, że szatnia jest podzielona wokół Josue i Portugalczyk sam potrafił wzniecać duże pożary w grupie (o tym szerzej w Futbol Insajderze). Źle traktować innych zawodników, o czym z kolei szeroko pisał w swoim reportażu o Legii dziennikarz Przeglądu Sportowego Łukasz Olkowicz. Taki ma charakter. Wiadomo o tym nie od dziś, ale klub chce z tym skończyć – czytamy w tekście Włodarczyka. 

Kto zostanie?

Poza kwestią Josue, do wyjaśnienia zostały też kwestie przyszłości wielu innych zawodników. Kontrakty wygasają bowiem: Pekhartowi, Jędrzejczykowi, Ribeiro, Zybie i Diasowi, a także kończy się wypożyczenie Morishity z Nagoyi Grampus. Jeśli chodzi o trzech pierwszych z wymienionych piłkarzy, klub stara się negocjować nowe umowy, ale na nowych warunkach. Japończyk ma z kolei zostać wykupiony, zaś Zyba i Dias rozstaną się z Legią po fatalnym sezonie.




Jednocześnie klub nie zamierza próżnować i chce sprowadzić nowych piłkarzy latem. Włodarczyk twierdzi, że głównym celem ma być pozycja środkowego i bocznego obrońcy, środkowego pomocnika oraz napastnika.

– Plany zakładają, że w kadrze pojawi się nowy środkowy obrońca, boczny defensor, środkowy pomocnik i nawet dwóch napastników – w zależności od negocjacji nt. przedłużeń wygasających umów – podsumował dziennikarz. 

Co za spokój, co za luz! Marcin Bułka ograł Aubameyanga przed własnym polem karnym [WIDEO]

W środę Marcin Bułka rozegrał kolejne 90 minut na boiskach Ligue 1. Polak dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki w meczu z Marsylią, a jego Nicea zremisowała 2-2. Golkiper zaimponował jednak kibicom, ale w dość nieoczywisty sposób. Błysnął swoimi umiejętnościami technicznymi. 




Bułka rozegrał w bieżącym sezonie w barwach Nicei 30 spotkań, w których aż 16 razy zachował czyste konto. Kolejnego nie udało mu się utrzymać w środę. Dwukrotnie bramkarza pokonali piłkarze Marsylii, a mecz zakończył się remisem (2-2).

Techniczny błysk

Mimo to Polak zaimponował kibicom, choć tym razem nie ekwilibrystycznymi interwencjami. Do sieci trafiło nagranie z odważnego zachowania Bułki, który postanowił wyjść przed własne pole karne. 24-latek z piłką przy nodze szukał dogodnego zagrania do jednego z lepiej ustawionych kolegów.




Wówczas momentalnie doskoczył do niego Pierre-Emerick Aubameyang. Bramkarz nic nie zrobił sobie z ataku Gabończyka na piłkę i jak gdyby nigdy nic „przełożył” sobie rywala. Odegrał następnie piłkę do kolegi z obrony.

Dzięki remisowi z Marsylią, Nicea utrzymała piątą pozycję w tabeli Ligue 1. Tym samym wciąż walczy o grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. W najbliższym meczu ekipa Marcina Bułki podejmie Strasbourg na wyjeździe.

Szokujące wieści z Brazylii. YouTuber z prawami do transmisji EURO 2024

Rozwój transmisji meczów piłkarskich w internecie nabiera szalonego tempa. Do ciekawej sytuacji doszło w Brazylii, gdzie tamtejszy YouTuber wykupił prawa do streamowania spotkań popularnych rozgrywek.

 

YouTuber z prawami do transmisji

Brazylijski influencer prowadzi na YouTube kanał CazeTV. Twórca zebrał tam już ponad 12 milionów subskrybentów. Na jego kanale można zobaczyć między innymi transmisje meczów młodzieżowych drużyn z Brazylii lub skróty z ligi niemieckiej.

 

Teraz YouTuber poszedł o krok dalej. Według doniesień brazylijskich mediów Casemiro Miguel podpisał umowę z portalem Samsung TV Plus.

Ten ruch pozwolił Brazylijczykowi na pozyskanie praw do transmisji najlepszych rozgrywek piłki nożnej. Widzowie CazeTV będą mogli zobaczyć aż 25 spotkań EURO 2024, mecze Ligi Europy i Ligi Konferencji oraz igrzyska olimpijskie.

Co ciekawe, w przeszłości Casemiro emitował między innymi piłkarskie Mistrzostwa Świata w Katarze czy Mistrzostwa Świata kobiet.

Źródło: X

Nieodpowiedzialne zachowanie Ferrana Torresa. Hiszpan poturbował kibica Realu po końcowym gwizdku

 

Po spotkaniu Realu Madryt z FC Barceloną doszło do nieprzyjemnego zdarzenia. Ferran Torres wraz z końcowym gwizdkiem wykopał piłkę w trybuny, w efekcie trafiając jednego z kibiców Królewskich.

 

Nieodpowiedzialne zachowanie Torresa

Real Madryt w miniony weekend pokonał FC Barcelonę w El Clasico. Podopieczni Carlo Ancelottiego wygrali z ekipą Xaviego Hernandeza 3:2. Po spotkaniu doszło do przykrego zdarzenia.

 


Ferran Torres tuż po końcowym gwizdku kopnął piłkę w trybuny. Pech chciał, że futbolówka trafiła w jednego z kibiców Realu Madryt. Zaraz po uderzeniu fan Królewskich się skulił. Nie wiadomo, jak zakończył się ten incydent.

Nagranie z tego zdarzenia szybko obiegło internet. Jeden z użytkowników dodał film na portal X, gdzie zyskał ponad milion wyświetleń.

Źródło: X


TROLLNEWSY I MEMY