NEWSY I WIDEO

Udany debiut Mateusza Bogusza w Cruz Azul. 23-latek odpowiada na słowa Hajty

Mateusz Bogusz zanotował świetny debiut w barwach Cruz Azul, a kibice wybrali go piłkarzem meczu przeciwko CF Pachuca. Polski pomocnik, który w styczniu zamienił Los Angeles FC na klub z Meksyku, nie krył zadowolenia z pierwszego występu i odniósł się do krytycznych słów Tomasza Hajty.

Pierwsze wrażenia po transferze

Po niemal dwóch latach gry w MLS, Bogusz zdecydował się na transfer do Cruz Azul, co kosztowało meksykański klub niespełna 9 mln euro. Wybór 23-latka wywołał zaskoczenie, zwłaszcza że wcześniej mówiło się o jego powrocie do Europy. Interesował się nim m.in. Celtic. Piłkarz nie żałuje jednak swojej decyzji.

– Już na lotnisku czekał na mnie tłum dziennikarzy, wszędzie były kamery. Ale to zrozumiałe, bo futbolem żyją tu absolutnie wszyscy. To po prostu religia. Na razie wciąż mieszkam w hotelu, ale kiedy wychodzę na ulicę, wiele osób gratuluje, życzy powodzenia. Od razu widać, że moja rozpoznawalność jest tu większa niż w Los Angeles – powiedział w rozmowie z „Faktem”.

Bogusz odpowiada na słowa Hajty

Transfer do Meksyku nie wszystkim przypadł do gustu. Tomasz Hajto skrytykował wybór Bogusza, twierdząc, że w ten sposób pomocnik „wypisał się z gry w reprezentacji Polski”.

– Bogusz ląduje w Meksyku. To jest dla mnie kosmos. Ten kierunek to jest kosmos. Wypisał się kompletnie z gry w reprezentacji – stwierdził były reprezentant Polski.

Na te słowa Bogusz odpowiedział spokojnie, dając do zrozumienia, że opinia Hajty wynika z braku znajomości ligi meksykańskiej.

– Jego słowa usłyszałem dopiero po debiucie, ale nie zrobiły na mnie dużego wrażenia. Takie teorie zazwyczaj biorą się z… niewiedzy. Bo żeby mówić o lidze meksykańskiej, trzeba ją najpierw oglądać – skomentował piłkarz.

Hajto podkreślał również, że długie podróże między Polską a Meksykiem mogą negatywnie wpłynąć na formę zawodnika.

– Studiowaliśmy te podróże z Ameryki, Japonii. (…) Potrzebujesz 48 godzin więcej, żeby dojść do siebie. To jest za dużo dla organizmu. Nie jesteś w stanie tego regularnie znosić i być w dobrej formie. Nie wspominając o Meksyku, gdzie się leci, nie wiadomo ile – ocenił Hajto.

Bogusz nie zgodził się z tym argumentem i podkreślił, że loty z Mexico City do Warszawy nie są bardziej wymagające niż te z Los Angeles.

– Z Ciudad de Mexico, gdzie zamieszkałem, leci się do Warszawy tyle samo co z Los Angeles, korzystniejsza jest też strefa czasowa – zaznaczył.

– Poza tym gra w kadrze to dla mnie największy honor. Jeśli tylko selekcjoner Michał Probierz wyśle mi powołanie, to zrobię wszystko, aby stawić się w wysokiej formie. A do Polski mogę dotrzeć choćby statkiem – dodał z uśmiechem.

Udany debiut

Mimo medialnych kontrowersji wokół jego transferu, Bogusz udowodnił swoją wartość na boisku. W meczu przeciwko CF Pachuca został wybrany piłkarzem spotkania, a jego występ pochwalił trener Vicente Sánchez.

– Mateusz zagrał spektakularnie – ocenił szkoleniowiec Cruz Azul, cytowany przez ESPN.

Sam zawodnik również był zadowolony ze swojego debiutu, mimo że nie udało mu się zdobyć gola ani zanotować asysty.

– Mogę być z siebie zadowolony. Po moim zagraniu wywalczyliśmy rzut karny, którego niestety nie wykorzystał kolega, mogłem też zanotować asystę. To cieszy, bo liga jest tu bardzo jakościowa. Gra się twardo i szybko, zupełnie jak w Europie – podsumował.

Cruz Azul po sześciu kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli, mając 11 punktów i pięć oczek straty do liderującego Club América. Jeśli Bogusz utrzyma dobrą formę, jego nazwisko może pojawić się na liście powołań do reprezentacji Polski.

Źródło: Fakt, ESPN

Paweł Bochniewicz skomentował stan polskiego dziennikarstwa. „Strasznie dużo chłamu”

Paweł Bochniewicz podzielił się swoją opinią na temat pracy dziennikarzy sportowych w naszym kraju. Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem.

W grudniu ubiegłego roku Paweł Bochniewicz po raz drugi w swojej karierze zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. To oznacza, że nie zobaczymy go na boisku jeszcze przez kilka miesięcy. 29-latek postanowił jednak wykorzystać fakt, że jest kontuzjowany, by rozwijać swoje social media. Stworzył kanał na YouTube, gdzie regularnie wrzuca filmy, na których pokazuje swój proces powrotu do zdrowia.

W ostatnich dniach w Polsce wywołała się ogromna dyskusja na temat pracy dziennikarzy sportowych w naszym kraju. Szczególnie poruszona została kwestia dziennikarzy zajmujących się piłką nożną. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Paweł Bochniewicz. 29-latek zwrócił uwagę przede wszystkim na hipokryzję dziennikarzy.




– Fascynujące, że dziennikarze, którzy na co dzień krzyczą: „Nie mamy obrońców, ten się nie nadaje, polscy piłkarze są słabi”, rozpłakali się, gdy ktoś zrobił to samo w drugą stronę. Nagle wrzucanie wszystkich do jednego worka i ocenianie kariery w jednym zdaniu jest niefajne. No co wy nie powiecie? – skomentował Paweł Bochniewicz.

W swoim ostatnim vlogu na YouTube Bochniewicz rozbudował swoją wypowiedź. 29-latek szerzej spojrzał na całą sprawę. Zwrócił także uwagę na pozytywne aspekty pracy dziennikarzy.

– Ja myślę, że bycie np. newsmanem, dobrym newsmanem, to też jest dobre dziennikarstwo. Żeby dojść do jakiejś informacji w bardzo szybki sposób, to naprawdę trzeba być bardzo dobrym dziennikarzem, mieć kontakty, powiązania i tak dalej – rozpoczął Bochniewicz.

– Myślę jednak, że w dobie właśnie tych newsów i tego, kto będzie pierwszy, jest po prostu strasznie dużo chłamu. Bo każdy chce być pierwszy, każdy chce być jak najszybszy i nikt nie ma czasu na to, żeby zweryfikować 2-3 razy jedną wiadomość. I po jednej wiadomości, którą dostają, często wypuszczają tę wiadomość, która później staje się farmazonem – ocenił 29-latek.




Bochniewicz wskazał jednak także aspekty, które go irytują. Wymienił chociażby fakt, że dziennikarze użalają się nad sobą wtedy, kiedy spadnie na nich ogromna fala krytyki.

– To co mnie bardzo, bardzo denerwowało wczoraj, to to całe użalanie się nad sobą tych dziennikarzy niektórych. „Jak on mógł tak powiedzieć?”. No tak, mógł tak powiedzieć. Tak, jak wy możecie powiedzieć o nas, tak my możemy powiedzieć o was. I nagle jest wielka burza. I wydaje mi się, że to są zrobione z igły widły – skomentował Paweł Bochniewicz.

Wieczysta znowu zaszokuje? Na celowniku były piłkarz Legii Warszawa

Wieczysta Kraków zamierza dokonać kolejnego głośnego transferu. Portal meczyki.pl podaje, że klub prowadzi rozmowy z byłym graczem Legii Warszawa.




Wieczysta znana jest z przeprowadzania głośnych transferów, na które nie mogą pozwolić sobie innego drużyny z 2. Ligi. Klub należący do Wojciecha Kwietnia może pochwalić się kilkoma zawodnikami z przeszłością w Ekstraklasie i nie tylko. Krakowiacy wciąż nie powiedzieli ostatniego słowa.

Przeszłość w Legii

Nie tak dawno w kontekście Wieczystej mówiło się o Carlitosie. Hiszpan jednak nie trafi do Krakowa, ale możliwe, że zrobi to jego rodak i to inny, z którym kiedyś grał w Legii. Mowa konkretnie o Rafie Lopesie.

W przeszłości napastnik grał przy Łazienkowskiej, a także w stolicy Małopolski. Jednak w przeciwieństwie do Carlitosa, nie reprezentował on „Białej Gwiazdy”, a Cracovię. Obecnie 33-latek występuje natomiast w cypryjskim Anorthosisu Famagusta, dla którego strzelił 12 goli. Jest ponadto liderem strzelców całej ligi.




Według portalu meczyki.pl, Wieczysta próbuje skusić Lopesa na powrót do Polski. Trwać mają obecnie negocjacje między klubami.

Mateusz Borek widzi Kamila Grosickiego ponownie w reprezentacji. „Kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi”

Reprezentacja Polski niebawem wróci do gry. W marcu „Biało-Czerwoni” rozpoczną zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Mateusz Borek jest zdania, że do kadry powinien wrócić Kamil Grosicki.

2024 rok nie był najlepszy w wykonaniu reprezentacji Polski. Kadra Michała Probierza pozostawiła po sobie głównie negatywne emocje. W ciągu ostatnich pięciu meczów, „Biało-Czerwoni” ani razu nie wygrywali. Ba, zaledwie raz udało się im zremisować. Na domiar złego spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów.

Powrót weterana?

W marcu Michała Probierza czeka nowe rozdanie. Reprezentacja Polski rozpocznie grę w eliminacjach mistrzostw świata. Selekcjoner dał się poznać już z tego, że lubi powoływać nieoczywistych piłkarzy. Trudno zatem przewidzieć, kogo tym razem zobaczymy na zgrupowaniu.

Sporo mówiło się przede wszystkim o odmładzaniu kadry i o tym, że powoli powinniśmy wprowadzać nowych, obiecujących zawodników. Mateusz Borek jest jednak innego zdania. Dziennikarz uważa, że do reprezentacji powinien wrócić Kamil Grosicki.

– Na czym polega odmładzanie? Że bierzemy 34-letniego Tarasa Romanczuka i na Mistrzostwach Europy wystawiliśmy 34-letniego Salamona? To my tak odmładzamy. Rezygnujemy z gości, którzy zagrali na kilku turniejach, mają po 100 meczów w reprezentacji, a odmładzamy, że bierzemy dwóch, którzy nie mają praktycznie żadnego doświadczenia w reprezentacji, ale są dwa lata młodsi. Ja jako Polska chcę jechać na Mistrzostwa Świata. Jeśli dzisiaj Kamil Grosicki miałby mi pomóc w czterech meczach eliminacyjnych, to ja i tak Grosickiego biorę. Ja dzisiaj włączam Pogoń Szczecin dla Kamila Grosickiego – mówił w „Kanale Sportowym”.

– Nie dlatego, że się znamy prywatnie. Dlatego, bo mam przyjemność. Widzę inny dotyk piłki, że widzę kreatywność, widzę gościa, co ma ciąg na bramkę, widzę gościa, co kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi. Jestem przekonany, że gdyby grał w Legii Warszawa albo Lechu Poznań, to grałby jeszcze lepiej. On cały czas jest lepszy od tych Fornalczyków i innych – uzupełnił.

Lewandowski doceniony za występ z Sevillą. Dobre noty od hiszpańskich mediów

Robert Lewandowski udowodnił, że wciąż jest kluczowym ogniwem ofensywy Barcelony. W niedzielnym starciu z Sevillą Polak zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Hiszpańskie media nie szczędziły pochwał pod adresem napastnika, podkreślając jego wpływ na wynik meczu.

Gol Lewego w starciu z Sevillą

Sezon dla Lewandowskiego rozpoczął się znakomicie. Pod okiem Hansiego Flicka, z którym współpracował już w Bayernie Monachium, Polak szybko stał się liderem ataku Blaugrany. Niestety, z biegiem czasu jego forma nieco osłabła. Mimo to niemiecki trener nie stracił zaufania do swojego podopiecznego, co w niedzielę przyniosło wymierne efekty.

Lewandowski od pierwszej minuty był obecny na murawie i już w siódmej minucie pokazał, dlaczego warto na niego stawiać. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Inigo Martinez głową zagrał piłkę w stronę Polaka, który instynktownym uderzeniem pokonał bramkarza Sevilli.

Radość kibiców Barcelony trwała zaledwie kilkanaście sekund – rywale błyskawicznie odpowiedzieli wyrównując na 1-1.

Mimo że do przerwy wynik pozostawał remisowy, w drugiej połowie Blaugrana pokazała swoją siłę. Barca strzeliła wówczas trzy kolejne bramki. Lewandowski nie miał już bezpośredniego udziału w tych trafieniach. Polak opuścił murawę w 71. minucie.

Hiszpańskie media jednogłośnie chwaliły występ Lewandowskiego. „Mundo Deportivo” podkreślało, że napastnik nie zmarnował żadnej okazji, a jego skuteczność i zaangażowanie były kluczowe dla zwycięstwa Barcelony.

„Sport” z kolei zwrócił uwagę na instynkt strzelecki Polaka, który po raz kolejny udowodnił, że potrafi być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. „Nie błyszczał zbytnio, ale zaznaczył swoją obecność”.

Źródło: Sport, Mundo Deportivo

Puchacz chwalony po meczu z Liverpoolem. „Był pełen energii, zaangażowania i determinacji”

Plymouth Argyle dokonał sensacji i wyeliminował Liverpool z Pucharu Anglii. W roli jednego z bohaterów tej spektakularnej wygranej wystąpił Tymoteusz Puchacz, który od momentu styczniowego transferu szybko stał się kluczowym zawodnikiem drużyny z Championship. Angielskie media szeroko komentowały występ reprezentanta Polski.

Niespodzianka w pucharze Anglii

Trener Plymouth, Miron Muslic, po zakończonym spotkaniu nie krył wzruszenia. Szkoleniowiec wyraził dumę z osiągnięcia swojego zespołu.

– Zazwyczaj jestem elokwentny, ale teraz trochę brak mi słów. Jestem cały w emocjach, ponieważ zdałem sobie, jak trudne było zadanie i przeciwnik. To największy moment w mojej dotychczasowej karierze trenerskiej, bez wątpienia, ponieważ to Puchar Anglii i Liverpool. To wielki dzień dla drużyny i dla Plymouth, wielki dzień dla “Zielonej Armii”. Zasłużyli na świętowanie – powiedział wyraźnie poruszony Muslic.

Jednym z najważniejszych elementów sukcesu był bez wątpienia Tymoteusz Puchacz. Brytyjskie media szeroko komentowały jego grę w tym spotkaniu.

– Tymoteusz Puchacz celebrował, jak gdyby strzelił gola, po ostrym wślizgu, którym odebrał piłkę Luisowi Diazowi, kiedy as Liverpoolu miał uderzać na bramkę – relacjonował dziennik „The Sun”.

Portal „Plymouth Live” ocenił występ Puchacza na 8 w skali dziesięciopunktowej, co było jedną z najwyższych ocen w drużynie.

– Reprezentant Polski okazał się znakomitym styczniowym nabytkiem dla The Pilgrims. Był pełen energii, zaangażowania i determinacji podczas całej pracy w obronie, którą wykonywał jako lewy wahadłowy, ale kiedy wychodził do przodu, miał też jakość w ataku – napisano w recenzji meczu.

Dzięki historycznemu zwycięstwu 1:0 nad Liverpoolem, Plymouth Argyle awansował do 1/8 finału Pucharu Anglii. To wydarzenie bez wątpienia zapisze się złotymi zgłoskami w historii klubu i da kibicom powody do dumy na długie lata.

Ich sytuacja w lidze jednak nadal pozostawia wiele do życzenia. Plymouth Argyle znajduje się w strefie spadkowej Championship i wciąż walczy o utrzymanie w tej lidze.

Źródło: The Sun, Plymouth Live, Weszło

„Nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić”. Były sędzia analizuje kontrowersyjnego gola Lechii

Nie milkną kontrowersje po zwycięstwie Lechii nad Lechem. Adam Lyczmański na antenie „Canal+” stwierdził, że gol Bobcka nie powinien zostać uznany.




Lech niespodziewanie przegrał w niedzielę z Lechią (0-1). Jedynego gola dla gospodarzy strzelił Tomas Bobcek. Sporo osób uważa jednak, że trafienie Słowaka nie powinno zostać uznane.

„Nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić”

Przypomnijmy, że gdy Bobcek oddawał strzał, na linii piłki między zawodnikiem a Mrozkiem, znalazł się Tomasz Neugebauer. Utrudnił on bramkarzowi Lecha obronę futbolówki. Według Adama Lyczmańskiego, sędziowie nie powinni uznać tego trafienia.




– Mamy tutaj przykład na sytuację, gdzie wcale nie trzeba dotknąć piłki, żeby spalić. Tutaj mamy zawodnika Lechii na pozycji spalonej, a pozycja spalona nie jest przewinieniem. Ona jest przewinieniem dopiero wtedy, kiedy zawodnik zagra piłkę albo wywrze wpływ na przeciwnika – analizował Lyczmański na antenie „Canal+”.

– I w mojej ocenie bramkarz Lecha Poznań piłki nie widzi. Zasłania mu tę piłkę zawodnik, który przebywa na pozycji spalonej. A wówczas mamy do czynienia ze spalonym, jest to wpływ na bramkarza poprzez zasłanianie. I moim zdaniem jest to na tyle blisko, że można by to uznać za przewinienie – stwierdził.

Kontrowersja w meczu Lecha Poznań! Gol Lechii nie powinien zostać uznany?

Lech Poznań sensacyjnie przegrał z Lechią Gdańsk (0-1) w ostatnim niedzielnym meczu Ekstraklasy. Pojawiło się jednak sporo wątpliwości wokół gola gospodarzy, który… nie powinien być uznany.

Czołówka Ekstraklasy w ten weekend całkowicie zawiodła. Zarówno Jagiellonia, jak i Raków oraz Legia, przegrały swoje mecze. Ich los podzielił w niedzielę również Lech Poznań, którego nieoczekiwanie ograła Lechia Gdańsk (1-0).




Niesłuszny gol?

Dla „Kolejorza” mecz od samego początku nie układał się dobrze. Już w 2. minucie żółtą kartkę otrzymał Alex Douglas. W 14. z kolei schodził już z boiska z czerwonym kartonikiem.

Na chwilę przed przerwą Lechia wykorzystała przewagę i błąd Milicia. Z ostrego kąta piłkę do siatki wpakował Tomas Bobcek. Wokół gola Słowaka pojawiła się jednak masa kontrowersji.




Na linii strzału Bobcka widać Tomasza Neugebauera, który znajduje się na pozycji spalonej. Mógł on utrudniać Bartoszowi Mrozkowi dostrzeżenie zachowania strzelca, co w konsekwencji doprowadziło do utraty bramki.

Kolejny mecz Jakuba Modera. „Zdecydowanie najlepszy dotychczas występ”

Jakub Moder rozegrał kolejny mecz w barwach Feyenoordu Rotterdam. Na bazie opublikowanych w mediach opinii można stwierdzić, że był to najlepszy dotychczas występ Polaka.

Po nieco ponad 4 latach pobytu w Brighton Jakub Moder zdecydował się na zmianę klubu. 25-latek przeniósł się do Holandii, gdzie związał się z Feyenoordem kontraktem do końca sezonu 2027/2028. Holendrzy zapłacili za Polaka 1,5 miliona euro.




Moder rozegrał w barwach Feyenoordu już 3 mecze. We wszystkich z nich rozpoczynał grę w wyjściowym składzie. W sobotę rozegrał 76 minut w derbach Rotterdamu przeciwko Sparcie. Co prawda nie strzelił gola, ani nie zanotował asysty, jednak był chwalony za swój wczorajszy występ. Serwis „Sofascore” ocenił jego występ na 7,0 w skali 1-10. „Flashscore” wycenił jego występ jeszcze lepiej i przyznał mu notę 7,5. Aplikacja „Superscore” oceniła go na 6,9.

Opinią nt. gry polskiego zawodnika podzielił się polski profil poświęcony Feyenoordowi. Zdaniem autora był to najlepszy dotychczas występ Jakuba Modera dla holenderskiego klubu.




– Za Jakubem Moderem kolejny mecz. Tym razem Polak wyglądał już lepiej. Zdecydowanie najlepszy dotychczas występ. Holendrzy zgodni. My również. Wyglądało to już po prostu poprawnie. Pomału do przodu. Kolejny występ odhaczony – czytamy na profilu „Feyenoord Polska”.

Śląsk może sobie pluć w brodę. Klimala z kolejną bramką w Australii! [WIDEO]

Patryk Klimala zdobył dziesiątą bramkę w tym sezonie dla Sydney FC. Jego trafienie miało duże znaczenie w zaciętym meczu derbowym przeciwko Western Sydney Wanderers, który zakończył się remisem 3:3.

Klimala znowu strzela

Już w siódmej minucie Klimala otworzył wynik spotkania. Doskonale wybiegł do precyzyjnego podania od Anthony’ego Caceresa i pewnym strzałem pokonał bramkarza rywali w sytuacji sam na sam. Po golu Polak podbiegł pod trybunę kibiców Wanderers, co wywołało ich reakcję — w jego kierunku poleciały kubki z piwem.

Przebieg spotkania był dynamiczny i pełen zwrotów akcji. Sydney FC szybko objęło prowadzenie, ale Wanderers błyskawicznie wyrównali, a następnie wyszli na prowadzenie 3:1 już w 49. minucie. Drużyna Klimali zdołała jednak wrócić do gry.

W 88. minucie kontaktowego gola zdobył Adrian Segecic, a w szóstej minucie doliczonego czasu gry wynik na 3:3 wyrównał Anthony Caceres.

Śląsk Wrocław może sobie teraz pluć w brodę, że zrezygnował z takiego zawodnika. Klimala jest w wysokiej formie i udowadnia, że ma potencjał na skutecznego napastnika. W obecnej sytuacji WKS-u taki piłkarz mógłby być zbawieniem.

Źródło: X

Nieszablonowe podejście klubu Piszczka. Rozgrywają rzuty rożne z udziałem bramkarza [WIDEO]

LKS Goczałkowice-Zdrój zaskakuje niecodziennym podejściem do stałych fragmentów gry, rozgrywając rzuty rożne z udziałem bramkarza. To odważne posunięcie przynosi ciekawe rezultaty.

Nietypowe podejście do kornerów

Podczas meczów sparingowych przeprowadzono 18 takich prób, z czego cztery zakończyły się bramkami. Co równie ważne, drużyna nie straciła żadnej bramki w wyniku tego manewru.

Klub Łukasza Piszczka charakteryzuje się więc sporą odwagą i kreatywnością. Wykorzystanie bramkarza w ofensywnych akcjach wymaga sporej koncentracji wśród zawodników, aby nie stracić gola z kontry.

Jesteśmy ciekawi, czy w oficjalnych meczach ta strategia także znajdzie zastosowanie.

Źródło: X

Piłkarz Śląska chciał pobić swojego kolegę. Rzucił się na niego po meczu

Śląsk Wrocław w sobotę doznał kolejnej wpadki. Tym razem wicemistrzowie Polski wypuścili z rąk zwycięstwo z Radomiakiem Radom. Na boisku piłkarzom zaczęły puszczać nerwy, czemu wyraz dał Rafał Leszczyński.




„Wojskowi” nadal muszą czekać na drugiego zwycięstwo w tym sezonie Ekstraklasy. W sobotę byli blisko dopisania trzech punktów, ale mimo prowadzenia od 10. minuty, Radomiakowi udało się uratować remis w doliczonym czasie gry.

Nerwy pusciły

Spora w tym zasługa Sylvestera Jaspera. Bułgar pojawił się na boisku 81. minucie i już po chwili zobaczył żółtą kartkę. Na domiar złego w okolicy 89. minuty zmarnował kapitalną okazję na ustalenie wyniku.

Po ostatnim gwizdku do Jaspera ruszył Rafał Leszczyński. Bramkarz Śląska miał ewidentne pretensje do kolegi. Sam później nie ukrywał, że gdyby nie szybka reakcja reszty zespołu, mogłoby dojść do rękoczynów.




– Był jedną z tych osób, która mogła zamknąć mecz. Gdyby nie trener, to mogłoby dojść między nami do mocniejszych rzeczy. W szatni się zakotłowało, powiedzieliśmy sobie kilka gorzkich słów, ale na koniec przybiliśmy sobie piątkę – przyznał Leszczyński po meczu.

Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, co z występem Lewandowskiego z Sevillą

W Hiszpanii pojawiły się ostatnio dyskusje pod adresem Roberta Lewandowskiego. Występo Polaka stanął przed znakiem zapytania. Hansi Flick rozjaśnił sytuację i wprost powiedział, na kogo postawi w niedzielnym starciu.




Robert Lewandowski ostatni mecz Barcelony z Valencią (5-0) w Pucharze Króla, przesiedział na ławce. W jego miejscu pojawił się Ferran Torres, który godnie zastąpił snajpera. Hiszpan kończył pierwszą połowę z hat-trickiem na koncie.

Nic się nie zmienia

Naturalne więc było, że po takim występie w Hiszpanii pojawiła się dyskusja, kto powinien zagrać w niedzielę z Sevillą. Część głosów wskazywała na Polaka, zaś część – na będącego w gazie Torresa. Hansi Flick rozjaśnił sytuację na konferencji prasowej.




Niemiec nie zamierza zmieniać hierarchii napastników. Lewandowski wciąż pozostaje numerem „1” w ataku Blaugrany. To właśnie on rozpocznie niedzielne starcie z Sevillą od pierwszej minuty.

Rekordowe okno transferowe w piłce nożnej. FIFA wyliczyła ogromne kwoty

Styczniowe okno transferowe 2025 roku zapisze się na kartach historii jako jedno z najbardziej spektakularnych w świecie futbolu. FIFA ogłosiła, że kluby męskie i kobiece ustanowiły liczne rekordy dotyczące liczby i wartości międzynarodowych transferów.

Historyczne wydatki w futbolu męskim i kobiecym

Według danych przekazanych przez FIFA w styczniu 2025 roku dokonano łącznie 5863 międzynarodowych transferów w futbolu męskim, co stanowi wzrost o 19,1% w porównaniu z poprzednim rokiem. Kluby wydały na transakcje 2,35 miliarda euro, co również jest rekordową sumą — wzrost wyniósł aż 57,9%.

W futbolu kobiecym odnotowano 455 transferów międzynarodowych, a kluby przeznaczyły na te transakcje 5,8 miliona euro. Jest to wzrost o 180,6% w porównaniu z poprzednim rokiem. Najwięcej wśród drużyn kobiecych wydała Chelsea.

Wśród drużyn męskich bezkonkurencyjny okazał się Manchester City, który wydał 218 milionów euro na pięciu zawodników: Omara Marmousha, Nico Gonzáleza, Abdukodira Khusanowa, Vitora Reisa oraz Jumę Baha. Żaden inny klub nie zainwestował więcej w zimowym oknie transferowym.

Rekordowa dziesiątka transferów

  1. Jhon Durán do Al-Nassr – 77 milionów euro
  2. Omar Marmoush do Manchesteru City – 75 milionów euro
  3. Khvicha Kvaratskhelia do Paris Saint-Germain – 70 milionów euro
  4. Nico González do Manchesteru City – 60 milionów euro
  5. Xavi Simons do RB Lipsk – 50 milionów euro
  6. Galeno do Al-Ahli – 50 milionów euro
  7. Abdukodir Khusanow do Manchesteru City – 40 milionów euro
  8. Vitor Reis do Manchesteru City – 37 milionów euro
  9. Luiz Henrique do Zenitu – 33 miliony euro
  10. Santiago Gimenez do Milanu – 32 miliony euro

Europejskie ligi zamknęły już swoje okna transferowe. W Polsce zimowe okno pozostaje jednak otwarte do 22 lutego. Kluby z naszego kraju mają zatem jeszcze czas na potencjalne wzmocnienia na rundę wiosenną.

Źródło: Ben Jacobs, FIFA

Foto: Manchester City, Al Nassr

Antony bryluje w Hiszpanii! Pierwszy gol Brazylijczyka i druga nagroda zawodnika meczu [WIDEO]

Antony zdobył swojego pierwszego gola w barwach Realu Betis, otwierając wynik spotkania z Celtą Vigo w 23. kolejce La Liga. Choć Brazylijczyk zanotował udane trafienie, jego drużyna ostatecznie przegrała emocjonujący mecz 2:3.

Pierwszy gol Antony’ego w barwach Betisu i porażka z Celtą Vigo

W 2022 roku Manchester United zainwestował 95 milionów euro, aby sprowadzić Antony’ego z Ajaksu Amsterdam. Transfer ten wzbudził ogromne oczekiwania, jednak skrzydłowy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. W efekcie zimą klub z Old Trafford zdecydował się na jego wypożyczenie do Betisu, by dać mu szansę na odbudowanie formy.

Pobyt w hiszpańskim zespole szybko przynosi efekty. Antony już w poprzedniej kolejce przeciwko Athletikowi spędził na boisku 72 minuty. Jego strzał zakończył się dobitką Isco i bramką. Wypożyczony z United piłkarz został uznany w tym spotkaniu piłkarzem meczu. Podobnie stało się w sobotnim meczu.

W meczu z Celtą Vigo Brazylijczyk sam wpisał się na listę strzelców. W 10. minucie meczu znalazł się w polu karnym i precyzyjnym strzałem lewą nogą pokonał bramkarza Vicente Guaitę.

Na tym jednak emocje się nie skończyły. W 22. minucie Betis podwyższył prowadzenie po akcji, w której Marc Roca obsłużył idealnym podaniem Diego Llorente. Choć wydawało się, że goście mają mecz pod kontrolą, druga połowa należała już do Celty Vigo. Bramki Beltrana, Rodrigueza i Swedberga pozwoliły gospodarzom przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Dla Antony’ego premierowe trafienie w La Liga może być zwiastunem lepszej formy. W tym sezonie wystąpił łącznie w 16 spotkaniach, zdobywając dwa gole. Portal Transfermarkt wycenia go obecnie na 20 milionów euro.


TROLLNEWSY I MEMY