NEWSY I WIDEO

Robert Lewandowski obawiał się dłuższej przerwy. „A co gdyby zagrożony był występ na EURO?”

Robert Lewandowski udzielił wywiadu portalowi WP Sportowe Fakty. Napastnik Bayernu Monachium przyznał, że myślał, iż kontuzja z meczu przeciwko Andorze może go wykluczyć z udziału w EURO 2020.

Wróci niebawem

Robert Lewandowski doznał urazu w marcowym spotkaniu reprezentacji Polski z Andorą (3:0). Polak musiał pauzować przez cztery tygodnie. Według najnowszych doniesień „Lewy” wróci na boisko w najbliższą sobotę. Bayern zagra wówczas z Mainz.

Czuł, że czeka go przerwa

Kapitan biało-czerwonych przyznał na łamach WP Sportowe Fakty, że obawiał się dłuższej pauzy. Liczył jednak, że to nie może być na tyle groźny uraz, by pauzować dłużej niż kilkanaście dni.

– Od razu po meczu z Andorą wiedziałem, że czeka mnie pauza. Czułem to już w momencie, gdy szedłem na badanie. Bardzo liczyłem na to, że uraz nie zabierze mi wielu tygodni – przyznał Lewandowski na łamach portalu WP Sportowe Fakty.

– Człowiekowi przychodzą jednak różne myśli do głowy. „A co, gdyby kontuzja była poważniejsza? A gdyby trzeba było pauzować dwa miesiące? Gdyby przepadła końcówka ligi i zagrożony był występ w mistrzostwach Europy?”. To by dopiero było rozczarowanie…

– Każdy piłkarz, który przez kontuzję nie może zagrać na EURO albo mundialu, przeżywa zawód. To tak, jakby cząstka ciebie uległa zamrożeniu. Albo zniknęła. Ból musi być wtedy okropny – zakończył napastnik Bayernu Monachium.

Robert Lewandowski w bieżącym sezonie rozegrał dla Bawarczyków 36 spotkań. W tym czasie strzelił 42 bramki oraz zanotował 8 asyst. Według portalu transfermarkt.de w bieżącej kampanii Polak strzela średnio co 72 minuty.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Drugie życie Lingarda. Piękne słowa 28-latka. „Teraz czuję się niesamowicie”

Jesse Lingard po wypożyczeniu do West Hamu stał się gwiazdą Premier League. Anglik od opuszczenia Old Trafford wygląda jak zupełnie inny piłkarz. Jak sam przyznaje – wcześniej zmagał się z problemami z mentalnością. 

28-latek niedawno był jedynie pobocznym zawodnikiem w Manchesterze United. Od przejścia do West Hamu jego kariera nabrała jednak niesamowitego rozpędu. Ofensywny pomocnik w dziesięciu meczach strzelił dziewięć bramek i zanotował cztery asysty. Wcześniej w barwach „Czerwonych Diabłów” nie rozegrał nawet minuty.

Chciał rzucić piłkę

Jesse Lingard przyznał ostatnio, że ma za sobą tragiczny okres. Ole Gunnar Solskjaer nie miał do niego zaufania, co z kolei pogłębiało jego problemy mentalne. 28-latek zdradził również, że rozważał nawet zakończenie kariery piłkarskiej.

– Nie chciałem grać. Myślami byłem gdzie indziej i zupełnie nie koncentrowałem się na piłce. To miało wpływ na moją formę. W trakcie pandemii oglądałem swoje mecze z czasów mistrzostw świata i mówiłem sobie: „Tak, to prawdziwy Jesse Lingard” – przyznał piłkarz West Hamu.

– Otworzyłem się przed działaczami Manchesteru i klub starał się mi pomóc. Łatwo mogłem się poddać, szczególnie w trakcie pandemii, ale się zawziąłem i chciałem być szybszy, lepiej przygotowany niż inni. Ale nie było mi łatwo. Brat ze mną mieszka. Raz nagrał film, na którym po prostu gapię się w powietrze przez kilka minut. Zastanawiałem się, co się dzieje. Ale nawet brat nie wiedział, z czym się wtedy zmagałem – dodał.

Lingard w West Hamie otrzymał drugie życie. W porównaniu do pobytu w Manchesterze wygląda teraz jak zupełnie inny piłkarz. Przekłada się to także bezpośrednio na formę „Młotów”. Ekipa Davida Moyesa okupuje 5. miejsce Premier League i walczy o grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

– Czuję, że ja i mama nauczyliśmy się, że kiedy się otwierasz, czujesz się jak motyl: opuszczasz kokon i możesz rozłożyć skrzydła, latać. Teraz czuję się niesamowicie. Problemy mam za sobą i mogę skupić się wyłącznie na piłce – podsumował Lingard.

Tomaszewski wskazał największy błąd Sousy. „Przegraliśmy tym pierwsze miejsce w grupie”

Do pierwszego meczu reprezentacji Polski na Euro pozostały niecałe dwa miesiące. Do tej pory „Biało-Czerwoni” pod wodzą Paulo Sousy rozegrali trzy spotkania. Jan Tomaszewski w rozmowie z „Super Expressem” skrytykował Portugalczyka za niezrozumiałe decyzje personalne dokonane w poprzednich starciach.

Polacy w pierwszym meczu eliminacji mistrzostw świata 2022 zremisowali z Węgrami (3-3). W drugim meczu pokonali Andorę (3-0), zaś w ostatnim przegrali z Anglią na Wembley (1-2). Tomaszewski ma do selekcjonera jeden problem, który rzutuje na jego dotychczasową pracę z kadrą.

Za dużo rotacji

Według byłego bramkarza Sousa dokonywał w marcowych meczach zbyt wielu zmian personalnych. 73-latkowi nie podoba się to, że nie wiadomo, kim chcemy grać na nadchodzącym Euro.

– My w tej chwili szukamy podstawowej jedenastki na Euro, a potem na mistrzostwa świata. Nie ma tej jedenastki. Byłem i jestem za Sousą, taktyka jest OK, ale bez sensu jest dobór zawodników. W pierwszych trzech meczach było pomieszanie z poplątaniem – stwierdził Tomaszewski w rozmowie z Przemysławem Ofiarą.

– Ja po prostu żądam, żeby to poukładał! Co on ma tutaj do układania? Na Boga! Niech się zdecyduje, jak mamy grać i kim. Niedawno wpadł na szatański pomysł, żeby dwoma dziewiątkami grać na Anglików! W rezultacie w środku pola rywale grali z nami w dziada. A wystawienie Roberta w pomocy w meczu z Andorą było samobójstwem. Jestem przekonany, że Bayern ma o to ogromne pretensje do Sousy – dodał.

Tomaszewski uważa, że pierwsze miejsce w naszej grupie eliminacyjnej już nam uciekło. Były bramkarz sądzi, że Polakom pozostała jedynie walka o baraże.

– Sousa wynajdywał zawodników – w jednym meczu grali, w drugim siedzieli na trybunach, w trzecim grają z Anglikami… Praktycznie przegraliśmy tym pierwsze miejsce w grupie! Pozostają nam tylko baraże. Tu już nie można popełnić błędu – podsumował na łamach „Super Expressu”.

Mioduski dosadnie o Perezie: „Nie znam drugiej osoby z tak wielkim ego”

W czwartek na portalu Meczyki.pl ukazał się wywiad Tomasza Włodarczyka z Dariuszem Mioduskim. Właściciel Legii Warszawa opowiedział m.in. o trwającym od kilku dni zamieszaniu z Superligą oraz szansach Wojskowych na awans do europejskich pucharów.

Spisek za plecami kolegów

Andrea Agnelli, szef Juventusu, jeszcze do niedawna piastował stanowisko prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. ECA wypracowała wraz z UEFĄ nowy format Ligi Mistrzów. Jak się później okazało, Włoch był jednym z twórców Superligi, jednak szybko zrezygnował ze swojego pomysłu.

– Tego dnia spotkaliśmy się na wideokonferencji. Trwała ona kilka godzin i wydawało się, że to tylko miła formalność kończąca nasze wielomiesięczne wysiłki. Wspólnie z Andreą pracowałem bardzo blisko, aby nowy format Ligi Mistrzów był udanym kompromisem dla dużych i mniejszych klubów, których interesy reprezentuję. Okazało się, że jednak wszystko, co mówił w ostatnim czasie było kłamstwem, bo na boku pracował nad zupełnie innym projektem – wspomina Mioduski.

Do niedzieli wydawało się, że wszystko jest okej. Jednak o 7:30 rano odebrałem telefon od Aleksandra Cefrerina, prezydenta UEFA, który zszokował mnie informacją, że dzieje się coś niedobrego i część klubów planuje stworzyć osobne rozgrywki. Od ponad godziny byłem na nogach, a wydawało mi się, że to jakiś nieprzyjemny sen. Z biegiem czasu spływały kolejne informacje, które jedynie potwierdzały, że Superliga staje się faktem – dodał.

Niewypał

Superliga upadła w mniej, niż 48 godzin. Z rozgrywek powoli zaczęły wykruszać się pojedyncze zespoły, aż w końcu okazało się, że nie ma komu grać. Choć dzisiaj UEFA jest spokojna o swoją przyszłość, to jeszcze na początku tygodnia w ich strukturach panował lekki niepokój.

– Jeszcze w poniedziałek byłem bardzo zaniepokojony. Przekonany, że batalia prawna będzie ciągnęła się miesiącami, a może nawet latami, co oczywiście miałoby drastyczne konsekwencje na cały piłkarski ekosystem. Buntownicy chyba jednak nie spodziewali się aż tak dużej solidarności środowiska, co było akurat świetną sprawą w całym tym zamieszaniu. Myślę, że moi niedawni koledzy żyli w bańce. Oderwani od rzeczywistości. Otoczeni potakiwaczami nie spodziewali się, że ich projekt zostanie aż tak fatalnie przyjęty. Kluczowe było zachowanie Anglików, którzy musieli otrzymać poważną groźbę konsekwencji legislacyjnych w swoim kraju. Kiedy po kolei kluby Premier League zaczęły rezygnować z udziału w Superlidze, stało się jasne, że nie ma ona racji bytu – przyznał właściciel Legii Warszawa.

Niedoceniony Perez?

Florentino Perez był głównym pomysłodawcą Superligi. Prezes Realu Madryt w jednym z wywiadów przyznał, że piłka nożna czeka na rewolucję. Wiele wskazuje na to, że Hiszpanowi zależało na przejęciu monopolu od UEFY. Dzięki temu Real Madryt i inne zadłużone kluby mogłyby spłacić długi powstałe m.in. przez ogromne zobowiązania wobec swoich zawodników.

– Nie znam drugiej osoby z tak wielkim ego jak Perez. Jest bardzo skupiony na sobie i potrzebach najbliższego otoczenia. Egoistyczny w działaniach i jak wspomniałem wcześniej – oderwany od rzeczywistości. Jak to możliwe, że opowiada o tym, że futbol powinien się zmienić, bo trzeba dostosować go do współczesnych wymagań młodego odbiorcy? Gwarantuję, że sam nie ma o tym pojęcia i ktoś podsunął mu te formułki. To w ECA zrobiliśmy dokładne badania na ten temat i wiemy, że futbol wymaga zmian. Ale Superliga na pewno nie była odpowiedzią na te potrzeby – powiedział Mioduski.

57-latek zdradził, że Florentino Perez nie mówi po angielsku i na wszystkie spotkania europejskich klubów wysyła swojego zastępcę.

Legia > kelnerzy?

Środowym zwycięstwem nad Piastem Gliwice Legia Warszawa zapewniła sobie 40. medal Mistrzostw Polski i coraz pewniejszym krokiem zmierza po kolejny triumf w rozgrywkach. Dariusz Mioduski wierzy, że po kilku latach przerwy uda się w końcu zagrać w fazie grupowej europejskich pucharów.

– Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Pandemia dała nam mocno w kość. Budżet Legii skurczył się przez nią o 30 procent, a koszta nie spadły tak drastycznie. Musimy sobie z tym radzić. Mimo to walczymy. Do Warszawy nie zawita raczej szejk z workiem pieniędzy więc musimy budować swoją pozycję poprzez ranking. Zacząć grać regularnie w pucharach. Fazie grupowej Ligi Europy i Ligi Konferencji, która startuje w nowym sezonie. Nie tylko my, ale jeszcze jeden polski klub. Wierzę, że nas na to stać, bo wbrew powszechnej opinii widzę, że Ekstraklasa staje się coraz lepsza. Musimy robić krok po kroku w górę. Przez budowanie silnego rankingu nasza droga do Ligi Mistrzów będzie znacznie krótsza. Tu nie będzie cudu – zakończył.

Źródło: Meczyki.pl

Jose Mourinho trenerem w Brazylii? Zaskakujące słowa Rivaldo

Na początku bieżącego tygodnia Tottenham zwolnił Jose Mourinho. Wystarczyło zaledwie kilka dni, żeby rozpoczęły się spekulacje na temat kolejnej pracy dla Portugalczyka. Legendarny Brazylijczyk Rivaldo stwierdził, że „Mou” mógłby zmienić kontynent i trenować klub z Ameryki Południowej.

Jose Mourinho uchodził za jednego z najlepszych szkoleniowców na świecie, jednak w ostatnich latach jego notowania znacząco spadły. Portugalczyk po zwolnieniu z Tottenhamu przyznał, że nie potrzebuje przerwy od futbolu.

Zaskakujące słowa Rivaldo – Mourinho zmieni kontynent?

Na temat nowej pracy dla Jose Mourinho wypowiedział się jego przyjaciel, Rivaldo. Brazylijczyk twierdzi, iż Portugalczyk jest fantastycznym menadżerem, nie musi nikomu nic udowadniać i niedługo może się spodziewać telefonów z ofertami.

– Uważam go za wspaniałą osobę. Jego telefon powinien wkrótce zacząć dzwonić z nowymi ofertami. Słyszałem nawet o potencjalnej przeprowadzce do jednego z brazylijskich klubów. To może być idealna okazja dla tego zespołu, aby spróbować dokonać tak wielkiego podpisu. Byłoby to miłe doświadczenie dla Mourinho po tylu latach w Europie, aby spróbować narzucić swoje mistrzostwo Ameryce Południowej – twierdzi Rivaldo.

Krótka przygoda z Kogutami

Jose Mourinho prowadził Tottenham od listopada 2019 roku do kwietnia 2021 roku. Warto jednak uwzględnić fakt, że podczas tego okresu trwała pandemiczna przerwa. Portugalczyk w swoim CV ma prowadzenie takich klubów jak Chelsea, Real Madryt, Manchester United, FC Porto czy Inter. W Tottenhamie zdobywał średnio 1,77 punktów na mecz.

Joan Laporta nie traci nadziei. „Projekt Superligi nadal istnieje”

W ostatnich dniach tematem przewodnim w sportowych mediach jest Superliga i jej szybki rozpad. Nowy prezydent FC Barcelony, Joan Laporta twierdzi, że jeszcze nie wszystko upadło.

FC Barcelona była jednym z dwunastu klubów, które ogłosiły powstanie Superligi. Spora część ekip wycofała się z projektu, po tym, jak rozpoczęły się protesty kibiców. Światowi eksperci od piłki nożnej nie byli zadowoleni z nowego pomysłu.

Laporta nie traci nadziei

Pomimo sporej presji opinii publicznej, Barca wciąż pozostaje w Superlidze. Głos w tej sprawie zabrał Joan Laporta, który od kilku tygodni pełni funkcję prezydenta Dumy Katalonii.

– Nasze stanowisko jest ostrożne. Superliga jest koniecznością, ale ostatnie słowo będzie należało do naszych socios. Wielkie kluby wnoszą do futbolu wielkie środki – stwierdził prezes FC Barcelony.

– Musimy bronić tego, co nasze, gdy dochodzi do ich dystrybucji. Rywalizacja musi być jednak atrakcyjna, oparta na sportowych osiągnięciach  – dodał 58-letni Hiszpan.

– Myślę, że w końcu dojdzie do porozumienia. Na niektóre kluby wywarto wielką presję, ale cały projekt nadal istnieje – zakończył Joan Laporta.

Źródło: Meczyki.pl, TV3

Wieczysta Kraków łączy siły ze szkołą Marcina Gortata! W planie utworzenie klas piłkarskich

Wieczysta Kraków planuje zainwestować w rozwój młodzieży! Klub z krakowskiej okręgówki połączył siły ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego im. Marcina Gortata w Krakowie. Klub podzielił się swoimi planami dotyczącymi utworzenia klas o profilu piłkarskim.

Z miesiąca na miesiąc o Wieczystej Kraków słyszy coraz więcej Polaków. Klub występujący na 6. poziomie rozgrywkowym w Polsce ma za plecami bogatego właściciela, dla którego ściągnięcie i opłacenie takich piłkarzy jak Sławomir Peszko, czy Radosław Majewski nie stanowi większego problemu.

Wieczysta stawia na juniorów!

Poza inwestycją w pierwszy zespół żółto-czarni chcą również postawić na rozwój młodzieży grającej w ich klubie. W związku z tym właściciel klubu, Wojciech Kwiecień, nawiązał współpracę z SMS imienia Marcina Gortata. Na mocy porozumienia mają zostać utworzone klasy piłkarskie na wszystkich poziomach Szkoły Podstawowej oraz Liceum.

– Od roku szkolnego 2021/2022 rozpoczyna się współpraca Szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Marcina Gortata w Krakowie z Wieczystą Kraków, w wyniku której utworzone zostaną klasy piłkarskie na wszystkich poziomach Szkoły Podstawowej oraz Liceum. Projekt zakłada stworzenie odpowiednich warunków dla dzieci i młodzieży, aby realizowanie pasji sportowej mogło współgrać z edukacją ogólną na wysokim poziomie – czytamy na stronie Wieczystej.

źródło: Wieczysta

Brytyjczycy chcą stworzyć własną Superligę! Wielka rewolucja w Anglii?

Brytyjczycy szykują własną Superligę! „The Sun” podaje, że Premier League może zostać zmniejszona do 18 drużyn, zaś do rozgrywek dołączą dwa szkockie zespoły. 

Do upadku Superligi bezpośrednio przyczyniły się angielskie kluby. Stanowiły one połowę drużyn założycielskich. Kiedy wycofały się z projektu, rozgrywki były skazane na niepowodzenie.

Z tego powodu UEFA zamierza także wynagrodzić Anglików. Wembley ma otrzymać możliwość zorganizowania większej ilości meczów podczas Euro 2020. O tym więcej pisaliśmy jednak tutaj:

UEFA zamierza nagrodzić Anglików za walkę z Superligą. Wembley zostanie wyróżnione

Brytyjska Superliga

Pomysł Florentino Pereza może się okazać kamyczkiem, który poruszył lawinę zmian. Po niepowodzeniu jego projektu Brytyjczycy wpadli na pomysł stworzenia własnej Superligi.

„The Sun” podało, że znowu odżył pomysł dołączenia do Premier League Celticu Glasgow oraz Rangersów. Dwie najlepsze szkockie ekipy miałyby połączyć siły z klubami angielskiej ekstraklasy i stworzyć zupełnie nowe rozgrywki w Wielkiej Brytanii.

Jak jednak dokładnie miałoby wyglądać to przedsięwzięcie? „The Sun” dodaje, że liga zostanie zmniejszona do 18 drużyn. Najlepsze cztery ekipy na koniec rozgrywek staną naprzeciwko siebie w fazie play-off.

Pomysł jest o tyle realny, że nie raz dyskutowano w Anglii na temat dołączenia „Old Firms” do Premier League. Teraz jednak nabiera on zupełnie innych kształtów, zaś po zamieszaniu z Superligą Pereza wydaje się to możliwe do zrealizowania.

UEFA zamierza nagrodzić Anglików za walkę z Superligą. Wembley zostanie wyróżnione

UEFA zamierza wynagrodzić angielską federację piłkarską! Według „The Telegraph” Wembley otrzyma prawo do organizacji większej liczby meczów podczas Euro 2020. Wszystko przez „kluczową rolę” w rozwiązaniu Superligi.

Ostatnie dni były rollercoasterem. 12 klubów wypowiedziało UEFIE wojnę, jednak jak szybko ona wybuchła – tak samo szybko została przez organizację wygrana. Spora w tym zasługa angielskiego „Big Six”, a więc Chelsea, Manchesteru United i City, Liverpoolu, Tottenhamu oraz Arsenalu. Teraz stadion tych ostatnich ma otrzymać „nagrodę”.

Specjalne wyróżnienie

Jak twierdzi „The Telegraph” Wembley w ramach podziękowania Anglikom za pomoc w walce z Superligą otrzyma więcej meczów podczas Euro 2020. UEFA chciałaby w ten sposób uhonorować „Synów Albionu”.

„Big Six” z Premier League było jednymi z pierwszych drużyn, które wycofały się z udziału w projekcie Florentino Pereza. Przy ich nieobecności reszta ekip także się złamała. Angielskie kluby stanowiły bowiem połowę z dwunastu drużyn założycielskich Superligi.

 

Absurdalny gol w Danii. Sędzia stał obok i nie zauważył, że piłka wyszła za linię [WIDEO]

Błędy sędziów podczas meczów piłkarski są na porządku dziennym. Dla niektórych stanowią one także część sportu, jednak w dobie VAR-u trudno sobie wyobrazić arbitrów, którzy popełniają rażące przeoczenia. A wciąż się tacy znajdują.

W ostatnim meczu Broendby FK pokonało Nordsjaeland (3-0), aczkolwiek to nie wynik był najważniejszy. Przy jednym z goli dla gości sędzia liniowy popełnił karygodny błąd.

Piłka wyraźnie opuściła boisko, przekraczając linię boczną. Co gorsza, liniowy był tuż obok całego zajścia i widać, jak spogląda na piłkę.

 

Szarmach zapytany o Lewandowskiego. „W polskie lidze pewnie by tyle nie strzelał”

Andrzej Szarmach, legendarny polski piłkarz rozmawiał ostatnio z „Przeglądem Sportowym”. Na jego łamach wyznał, co sądzi o Robercie Lewandowskim. 70-latek jest pełen uznania dla umiejętności młodszego kolegi po fachu, jednak ma świadomość, że tyle goli, ile strzela w Bayernie, nie zdobyłby grając w słabszym klubie.

„Diabeł” przed laty imponował swoją grą polskim kibicom. Lwią część swojej kariery były piłkarz spędził w Ekstraklasie, jednak później wyjechał do Francji. W Ligue 1 reprezentował barwy AJ Auxerre czy Guingamp.

„To robi wielkie wrażenie”, ale…

Robert Lewandowski mimo kolejnych lat na karku zdaje się być lepszy z sezonu na sezon. Szarmach przyznaje, że kapitan „Biało-Czerwonych” imponuje mu przede wszystkim swoją skutecznością.

– Posługujemy się efektownymi określeniami, lubimy wielkie porównania, ale ja wolę mówić, że jest jednym z najlepszych. Zgodzę się, że jako napastnik wykazuje się niesamowitą skutecznością i to robi wielkie wrażenie – chwalił „Lewego” 70-latek na łamach „Przeglądu Sportowego”.

Choć dorobek strzelecki Lewandowskiego jest niesamowity to Szarmach uważa, że duża w tym zasługa jego otoczenia. Zdaniem „Diabła” 32-latek nie byłby w stanie strzelić tylu bramek, gdyby grał na przykład w polskiej lidze.

– Ma imponujące liczby i gra w wielkim klubie. W Bayernie zapracował sobie na taką pozycję, że cała gra ustawiona jest pod niego. Paradoksalnie w innym, słabszym klubie tylu goli by nie strzelał. Nawet w polskiej lidze pewnie by tyle nie strzelał… Wszystko w jego piłkarskim życiu ułożyło się idealnie, miał dużo szczęścia, w kluczowych momentach trafiał na właściwych ludzi, trenerów, kolegów z drużyny. Niczego mu nie ujmuję, bo w każdą rzecz włożył mnóstwo wysiłku – uważa były napastnik.

Szarmach z Polski wyjechał późno, bo dopiero w wieku 30 lat. Jak sam przyznaje – żałuje, że dopiero wtedy do tego doszło. Takie były jednak ówczesne realia i ma on tego świadomość.

– W Ligue 1 pierwszy raz zagrałem mając 30 lat… Takie niestety były czasy, najlepsze piłkarskie lata trzeba było przymusowo spędzić w polskiej lidze, a za granicę wyjeżdżało się właściwie na emeryturę. I tego teraz zazdroszczę nie tylko Robertowi Lewandowskiemu, lecz wielu innym Polakom, którzy za młodu wyjeżdżają grać w zagranicznym klubie – podsumował 70-latek.

Florentino Perez: Jeśli ktoś myśli, że Superliga przestała istnieć, to się myli

Wczorajszego wieczoru Florentino Perez, jeden z założycieli Superligi, wziął udział w rozmowie na antenie radia Cadena SER. Prezydent Realu Madryt zdradził możliwe powody nieudanego utworzenia Superligi oraz wyznał, jakie są plany dotyczące jej przyszłości.

Wywiad z Florentino Perezem

W nocy z niedzieli na poniedziałek 12 klubów ogłosiło chęć utworzenia Superligi. Minęło ledwie kilkadziesiąt godzin, a projekt opuściły niemalże wszystkie kluby. Florentino Perez wyznał w programie „El Larguero”, że projekt nie idzie w zapomnienie, a przedstawiciele klubów ponownie wrócą do rozmów.

– Pracowaliśmy nad tym projektem od trzech lat, być może nie wyjaśniliśmy go odpowiednio. Jestem naprawdę smutny i rozczarowany. Format Ligi Mistrzów jest przestarzały i staje się interesujący dopiero od ćwierćfinałów. Wymyśliliśmy nowy format, w którym grałyby najważniejsze europejskie drużyny. Zostały trzy miejsca dla niemieckich i francuskich zespołów, a także pięć miejsc dla ekip, które wyłonilibyśmy na podstawie osiągnięć. Wiele innych klubów grałoby w drugiej lidze lub w Lidze Mistrzów… Projekt był wykonalny – skomentował Florentino Perez.

To nie koniec Superligi!

Swoje odejście od Superligi ogłosiło 10 z 12 klubów założycielskich. Florentino Perez podzielił się swoimi planami na przyszłość. Prezydent Realu zaznaczył, że jeśli nie wypali Superliga, to spróbuje stworzyć inny format rozgrywek.

– Projekt znajduje się w trybie oczekiwania. Jeśli nie wypali ten projekt, to wyjdzie inny, podobny. Pamiętajmy, że wszystkie 12 klubów podpisało kontrakt, od którego nie można odejść od tak. Jesteśmy otwarci na każdą sugestię. Jeśli ktoś myśli, że Superliga przestała istnieć, to się myli – zdradził prezydent Realu Madryt.

Krytyka ze strony kibiców oraz UEFA

Po ogłoszeniu planów utworzenia Superligi nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź ze strony UEFA. Europejska federacja zaczęła grozić klubom wykluczeniem z rozgrywek krajowych oraz piłkarzom, którzy nie mogliby grać w barwach narodowych. Florentino Perez zabrał głos w tej sprawie.

– Zrobiono z tego show, jakbyśmy zrzucili bombę atomową. Może źle przedstawiliśmy nasz pomysł, ale nie dano nam okazji, by to zrobić. Kiedy ogłosiliśmy tę wiadomość, poprosiliśmy o spotkanie prezesów FIFA i UEFA. Nie odpowiedzieli nam. Nigdy nie widziałem takiej agresji ze strony prezesa UEFA. Agresywne reakcje były takie, jakbyśmy kogoś zabili, a co najmniej chcieli zabić futbol. A nasz cel był całkiem inny, my chcieliśmy uratować piłkę nożną – powiedział Florentino Perez.

Gerard Pique wbija szpilkę Superlidze. „Niszczysz cały system, żeby to osiągnąć”

Superliga spowodowała ogromny rozłam w świecie piłki. W ostatnich dniach było o niej niesamowicie głośno. Swoje obawy w związku z nowym tworem zdradził Gerard Pique. Stoper w rozmowie z telewizją „Movistar” nakreślił swoją czarną wizję w związku z tymi rozgrywkami.

Choć w Superlidze został już teoretycznie sam Real Madryt, to Florentino Perez nie zamierza z niego rezygnować. Początkowe bojowe nastawienie prezesa „Królewskich” jednak nieco zanikło.

„Do tego to zmierza”

Fala licznej krytyki dała natomiast do myślenia innymi buntowniczym klubom. Do tej pory buntownicza dwunastka już się rozpadła, a kibice świętują zwycięstwo UEFY. Pique wie jednak, że to jeszcze nie koniec. Stoper Barcelony wyraził swoje obawy w związku z Superligą na łamach telewizji „Movistar” w rozmowie z Jorge Valdano.

– Jeśli spojrzę na to z punktu widzenia zawodnika, nie sądzę, żeby to było pozytywne długoterminowo dla świata piłkarskiego. Grać będą ze sobą wielkie marki, nawet jeśli jest pięć klubów zaproszonych. Mówią, że drużyny zostaną w ligach. Kiedy Liga Mistrzów zarabia 3,5 miliarda euro, mówią, że Superliga zarobi trzy razy tyle. Nie przekazali mi rachunków. Jeśli porozmawiasz z ekspertami ds. praw telewizyjnych, powiedzą ci, że nie ma takiej możliwości – stwierdził 34-latek.

Jednocześnie Pique opowiedział o swoich obawach w związku z powstaniem nowych rozgrywek. Hiszpan boi się, że po powstaniu Superligi mocno oberwałyby mniejsze kluby. Tak utytułowane drużyny jak Napoli czy Valencia mogłyby po prostu stracić na znaczeniu i nie zyskać już szansy na ponowne zaistnienie.

– Przyjdzie moment, że będą straty i postanowią ustawić mecze w weekendy. I nie będziemy wiedzieć dlaczego, ale znajdą dla nas model rozgrywek środa-sobota. Taka jest moja wizja. Że zatrzymają przychody lig. Rynek zostałby zredukowany do dużych marek. Niszczysz cały system, żeby to osiągnąć. Czy tego chcemy dla futbolu? Żeby Sevilla, Valencia, Everton, Leicester, Napoli zniknęły? Do tego to zmierza – przyznał Pique.

Ratunek

Piłkarz nie jest jednak zły na Barcelonę, która początkowo przystąpiła do buntu przeciw UEFIE. Stoper ma świadomość słabej kondycji finansowej swojego klubu i wie, że był to dla nich ratunek.

– Gdybym miał postawić się na miejscu prezydenta Barcelony, to myślę, że Laporta odziedziczył po poprzednim zarządzie bardzo złą sytuację finansową. Podejmie najlepszą możliwą decyzję dla klubu. W tym momencie Barca jest założycielem Superligi. Uważam, że znaczącym powodem takiej decyzji jest sytuacja ekonomiczna klubu, nie wiem, czy jedynym – podsumował.


TROLLNEWSY I MEMY