NEWSY I WIDEO

Jurgen Klopp narzeka na sędziego i zwraca uwagę na stadion Realu. „To jest boisko treningowe”

Real Madryt pokonał Liverpool 3:1 w pierwszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Trener gości, Jurgen Klopp po spotkaniu ocenił, że było to dziwne doświadczenie, ponieważ stadion przypominał bardziej arenę treningową.

Słuszny wynik

Niemiecki szkoleniowiec Liverpoolu po meczu ocenił spotkanie. Według byłego trenera Borussii Dortmund The Reds nie zasłużyli na zwycięstwo.

– Uważam, że nie zasłużyliśmy dzisiaj na zwycięstwo. Nie zagraliśmy wystarczająco dobrze i to może jest moje główne zmartwienie, o tym teraz myślę. Czy zasługiwaliśmy na coś więcej niż 1:3? Nie jestem pewny – ocenił Klopp.

Zarzuty do sędziego

53-latek ostro skomentował pracę arbitra głównego. Zdaniem Jurgena Kloppa sędzia uczepił się jego zawodnika. Niemiec zdradził, że po meczu porozmawiał z arbitrem i przekazał mu swoje uwagi.

– Nie rozumiem, co robił sędzia. Dla mnie to było coś osobistego, bo ocenił to jako nurkowanie czy coś takiego, a od tamtej pory gdy tylko Sadio padał, niczego nie dostawał. To nie jest w porządku. To powiedziałem mu po meczu, że moim zdaniem nie był w porządku wobec Sadio.

Szuka wymówki?

Jurgen Klopp miał nietypowe spostrzeżenia po spotkaniu. Przede wszystkim zwrócił uwagę na fakt, że stadion, na którym rozgrywano spotkanie, jest obiektem treningowym.

– To dzisiaj było czymś dziwnym, naprawdę trudnym, sytuacja ze stadionem była inna, ale Anfield to przynajmniej prawdziwy stadion i to będzie dla nas dobre. To prawda, że od dawna gramy przy pustych stadionach, ale to jest coś zupełnie innego. To jest boisko treningowe. To tak, jak gdybyśmy my odwiedzili Manchester United i grali na ich boisku treningowym. To coś zupełnie innego od tego, co przeżywaliśmy wcześniej – zakończył 53-letni Niemiec.

https://twitter.com/AnfieldWatch/status/1379555853913755653

Źródło: realmadryt.pl

WIOSENNY BONUS 500 PLN w Noblebet

Od wtorku (06.04.2021 od 10:00) do niedzieli (11.04.2021 do 23:59) Noblebet będzie oferował bonus reload 50% do 500 PLN (z mnożnikiem) pod nazwą: WIOSENNY BONUS 500 PLN.

Bonus w zakładce “Wpłata” widoczny będzie dla wszystkich graczy, którzy dokonali minimum jednego depozytu.

Co zrobić, aby skorzystać z bonusu?

  1. Dokonaj wpłaty za minimum 10 PLN zaznaczając bonus “WIOSENNY BONUS 500 PLN” – dostępny w zakładce WPŁATA.
  2. Po wybraniu bonusu otrzymasz 5% swojego depozytu, z mnożnikiem kursu całkowitego “x10”.
  3. Przygotuj zakład kombinacyjny o kursie łącznym 3.00 lub większym (minimalny kurs 1.30 na każdą z selekcji), a następnie aktywuj swój kupon klikając pole “Wygrane x10”.

Regulamin i szczegóły promocji znajdziecie TUTAJ.

Zarejestruj się w Noblebet i odbierz bonus od trzech pierwszych depozytów do 2000 zł. Po rejestracji przez pierwszy miesiąc grasz bez podatku! Kliknij TUTAJ.

Zbigniew Boniek podsumował swoją karierę prezesa: „Uważam, że odmieniłem PZPN”

We wtorek Zbigniew Boniek był gościem w jednym z programów Radia ZET. Prezes PZPNu wypowiedział się m.in. na temat najbliższego EURO, relacji z Jerzym Brzęczkiem, a także o swojej przyszłości.

To koniec

Wielkimi krokami zbliża się koniec prezesury Bońka w PZPNie. 65-latek w 2012 roku przejął związek po Grzegorzu Lato. Za kadencji „Zibiego” biało-czerwoni dotarli do ćwierćfinału EURO 2016, zagrali na Mundialu 2018 oraz awansowali na Mistrzostwa Starego Kontynentu, które ze względu na pandemię koronawirusa odbędą się w tym roku.

Trochę się człowiek do tej roli przyzwyczaił, ale nie za mocno. Nie jestem człowiekiem, który w tym dniu będzie czuł się zagubiony. Wręcz przeciwnie, na pewno znajdę sobie swoje miejsce w życiu. Od początku wiedziałem, że to nie jest funkcja na całe życie. Mojemu następcy zostawię zupełnie inny związek, który inaczej funkcjonuje, wszystko zmieniliśmy od A do Z. Jeżeli ktoś jeszcze potrafi to wszystko ulepszyć, to będę pierwszy do pomocy. Uważam, że odmieniłem PZPN powiedział Boniek w rozmowie z Damianem Michałowskim.

Dziennikarz Radia ZET zapytał Bońka o ewentualną kandydaturę na stanowisko prezydenta UEFA. Ten jednak stanowczo zaprzeczył.

Ja się do tego nie nadaję. W ogóle nie ma takiej opcji. Myślę, że nie dałbym sobie rady. Mój angielski nie jest perfekcyjny, a na tym stanowisku musiałbym mówić w tym języku jak po polsku. Mówię w innych językach. No i to jednak trochę polityka, a mnie polityka nigdy za bardzo nie interesowała. Lubię konkretne wyzwania i konkretną pracę. Jeżeli miałbym pozostać przy piłce, bardziej bym się widział w pracy codziennej w jakiś klubie czy coś w tym rodzaju – stwierdził prezes PZPNu.

Co z Euro?

Za kilka miesięcy rozpoczną się Mistrzostwa Europy. W środę pojawiła się informacja, że na mecz Hiszpania – Polska zostaną wpuszczeni kibice.

– Nie widzę przeszkód, dla których 25-30 proc. kibiców nie wejdzie na trybuny. Jest protokół, który jasno mówi, w jaki sposób kibice powinni wchodzić na stadiony i jakie są zasady. W zeszłym roku na polskich stadionach było 25-30 proc. fanów na trybunach i nie słyszałem żadnej opinii, że jakiś mecz był ogniskiem koronawirusa – przyznał „Zibi”.

Szkolenie dla Brzęczka

W styczniu Zbigniew Boniek dokonał szokujących zmian. Prezes zdecydował się na zwolnienie Jerzego Brzęczka, a w jego miejsce zatrudnił Paulo Sousę.

– Dzięki temu, że Brzęczek był selekcjonerem, mógł nabrać większego doświadczenia. Mam absolutny szacunek do niego i uważam, że przed sobą ma jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Jak ktoś jest prezesem, musi mieć odwagę podjąć decyzję, która nie jest popularna. Ja Jurka szanuję i wydaje mi się, że mamy dobre relacje. Jest mi przykro, że tak się stało, ale taka była potrzeba, gramy dalej – podsumował 65-latek.

Świetne wieści przed Euro! Kibice wrócą na trybuny w meczu Hiszpania – Polska

Kibice wejdą na stadion San Mames w Bilbao, gdzie odbędzie się mecz Polski z Hiszpanią! Władze obiektu dostały pozwolenie na zapewnienie 25 proc. pojemności dla widzów. Tym samym na trybunach zasiądzie aż 13 tysięcy osób!

Wielkimi krokami zbliża się inauguracja mistrzostw Europy 2020.prezę przełożono z czerwca zeszłego roku po wybuchu pandemii koronawirusa. Do dziś nie wiadomo, jak obecna sytuacja przełoży się na najważniejszy turniej Starego Kontynentu, w kontekście kibiców. Pojawił się jednak promyk nadziei.

Fani wrócą na trybuny

Dobre wieści przekazało w środę hiszpańskie radio COPE. Z ich informacji wynika, że na stadion San Mames w Bilbao wpuszczone zostanie 13 tysięcy kibiców. Zapełnią oni 25 proc. pojemności obiektu. Informacja nie jest na razie oficjalna, ale UEFA jeszcze dzisiaj ma otrzymać pełną dokumentację w tej sprawie.

Są to świetne wiadomości także dla polskich kibiców. Swój mecz na San Mames rozegrają bowiem „Biało-Czerwoni”. W ramach 2. kolejki zmagań na Euro zmierzą się oni z Hiszpanią. Odbędzie się on 19 czerwca.

Powrót kibiców na stadiony Premier League możliwy jeszcze w tym sezonie! Wiemy, ilu fanów wejdzie na obiekt

Według doniesień brytyjskiego „Daily Mail” kibice z Wysp mogą wrócić na trybuny jeszcze w tym sezonie Premier League. Ostateczną decyzję w tej sprawie w maju ogłosi premier Boris Johnson.

Kilka tygodni temu minął rok od rozpoczęcia pandemii koronawirusa. W ostatnich miesiącach na rynek została wprowadzona szczepionka przeciw COVID-19, jednak zanim zdecydowana większość społeczeństwa przyjmie ten środek, minie jeszcze sporo czasu. Wciąż nie wiemy, ilu kibiców będzie mogło wejść na trybuny podczas nadchodzących Mistrzostw Europy.

W połowie marca brytyjski rząd informował, że pierwszą dawkę szczepionki na Wyspach przyjęło ponad 25 milionów osób. Przed kilkoma dniami w mediach przewijała się informacja, że liczba zaszczepionych przekroczyła 37 milionów. Tak więc pod tym względem sytuacja w Wielkiej Brytanii wydaje się być z dnia na dzień coraz lepsza.

Kiedy kibice wrócą na stadiony?

Brytyjski dziennik „Daily Mail” podaje, że rząd planuje wpuścić kibiców na stadiony klubów Premier League w maju na dwie ostatnie kolejki rozgrywek. Głos w tej sprawie 10 maja ma zabrać Boris Johnson. Decyzja premiera będzie głównie zależeć od sytuacji epidemiologicznej.

– Kluby Premier League planują powrót kibiców na mecze w maju, jeśli premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zapali zielone światło – pisze „Daily Mail”.

Ile osób wejdzie na obiekty?

Na stadionach o pojemności powyżej 40 tysięcy miejsc mogłoby wejść maksymalnie 10 tysięcy kibiców. Z kolei na mniejszych obiektach na trybuny zostałoby wpuszczone 25% całkowitej liczby miejsc.

Jasne stanowisko Andrei Pirlo ws. Szczęsnego. „Będzie mógł pokazać swoją prawdziwą wartość”

Po serii błędów Wojciecha Szczęsnego głos w sprawie Polaka zabrał Andrea Pirlo. Szkoleniowiec „Starej Damy” przyznał, że nie ma zamiaru sadzać swojego podstawowego bramkarza na ławce rezerwowych.

Błędy Szczęsnego

O wydarzeniach z ostatnich tygodniach Wojtek Szczęsny z pewnością będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Najpierw zaczęło się od fatalnego błędu w meczu reprezentacji Polski z Węgrami, kiedy reprezentant Polski nie najlepiej się ustawił. W sobotę Juventus zmierzył się w derbach Turynu na wyjeździe z Torino. „Stara Dama” zremisowała 2:2, a obie stracone bramki można zapisać na konto polskiego bramkarza.

Polak utrzyma miejsce w wyjściowym składzie

We włoskich mediach zaczęło się mówić nie tylko o posadzeniu Szczęsnego na ławce w najbliższych meczach, a nawet o możliwej sprzedaży Polaka. Nt. transferu, póki co, nie mamy jeszcze żadnej oficjalnej informacji. Jeśli jednak chodzi o nadchodzące spotkania, głos zabrał Andrea Pirlo.

– W środę w bramce od pierwszej minuty stanie Szczęsny. Mogę to potwierdzić. Po złym występie zawsze jest chęć odkupienia win. Szczęsny będzie mógł pokazać swoją prawdziwą wartość – wyznał na konferencji prasowej Andrea Pirlo, trener Juve.

Ważny sprawdzian

Przed Juve niezwykle ważny egzamin. W środę „Stara Dama” podejmie na własnym obiekcie SSC Napoli. W poprzednich latach oba kluby kilkukrotnie rywalizowały o „Scudetto”. W obecnej kampanii obu zespołom przyjdzie walczyć jedynie o miejsce gwarantujące udział w Lidze Mistrzów. Na tę chwilę Juve zajmuje 4. lokatę, z kolei Napoli okupuje 5. pozycję z tą samą liczbą punktów.

Thomas Tuchel wyjaśnił kulisy sprzeczki z treningu. „Musieliśmy natychmiast uspokoić sytuację”

Thomas Tuchel na konferencji prasowej poprzedzającej spotkanie z FC Porto odpowiedział na pytania dziennikarzy. Szkoleniowiec ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów odniósł się do ostatnich doniesień o bójce na treningu The Blues.

Sprzeczka na treningu

Do bójki pomiędzy Kepą a Ruedigerem doszło po sobotniej porażce Chelsea. Londyńczycy ulegli West Bromwich Albion aż 2:5.

Zobacz również: Napięta atmosfera w Chelsea. Thomas Tuchel wyrzucił piłkarza z treningu

Wyjaśnienie trenera

Thomas Tuchel odniósł się do doniesień, jakoby to treningowe spięcie dotyczyło ligowej klęski. Niemiecki szkoleniowiec wyjaśnił sytuację na konferencji prasowej przed meczem z FC Porto.

– To nie było związane z sobotnią porażką. Między Tonim a Kepą zawrzało i musieliśmy natychmiast uspokoić sytuację. Nie chcemy akceptować takich sytuacji, ale to od czasu do czasu może się zdarzyć – stwierdził były trener Paris Saint-Germain.

– W zespole panuje duża rywalizacja, każdy chce wygrywać nawet podczas gierek treningowych. To zdarzenie nie było fajne, jednak sposób, w jaki obaj do tego podeszli i jak rozwiązali całą sytuację, pokazał, że mają do siebie duży szacunek. Od razu wszystko sobie wyjaśnili. Na drugi dzień już nikt o tym nie pamiętał, bo rozwiązaliśmy ten problem – dodał Tuchel.

Brak kary

Thomas Tuchel zdradził, że nie ukarze piłkarzy za wspomnianą sprzeczkę. Według Niemca zawodnicy w bardzo dobry sposób poradzili sobie z tą sytuacją. Po chwili dodał jednak, że życzy sobie, by do takich sytuacji dochodziło jak najrzadziej.

– Nie ukarzę ich za to, bo w świetny sposób sami poradzili sobie z tą sytuacją. Wyjaśnili innym, o co poszło i od razu się pogodzili. Mimo wszystko nie chcę, aby takie zdarzenia miały miejsce w przyszłości – wyjaśnił szkoleniowiec The Blues.

Źródło: Chelsea Poland

Asystent Juergena Kloppa wychwala polski talent. „Są tacy juniorzy, którzy od razu zostają docenieni w pierwszej drużynie”

Asystent Jurgena Kloppa, Pepijn Lijnders wypowiedział się na temat polskich talentów w Liverpoolu. Według Holendra Jakub Ojrzyński ma mentalność zwycięzcy, a Mateusz Musiałowski ma ogromny talent.

Polacy w Liverpoolu

W strukturach akademii Liverpoolu występuje dwóch Polaków. Są nimi Jakub Ojrzyński i Mateusz Musiałowski. Prawa ręka Jurgena Kloppa ocenia, że drugi z wymienionych „wyważył drzwi”.

– Mateusz nie zapukał do drzwi, tylko je wyważył. Co za talent. Cały czas szuka czegoś nowego w ataku. Potrafi wykorzystać najmniejszą lukę, by stworzyć sytuację. Jakość nie potrzebuje dużych przestrzeni. Są tacy młodzi piłkarze, którzy od razu zostają docenieni w pierwszej drużynie. Tak się stało z Mateuszem.

– A Jakub ma mentalność zwycięzcy. W Liverpoolu jest zawsze miejsce dla ludzi z taką pasją do piłki. W futbolu wielkie rzeczy rodzą się wtedy, gdy piłkarz zaczyna widzieć, jak jego umiejętności można wtopić w zespół. Na tym polega wychowywanie piłkarzy. Muszą to widzieć, słyszeć i czuć.

„Takie talenty potrzebują idoli”

Pepijn Lijnders w rozmowie z Arthurem Renardem zdradził, że piłkarze z akademii The Reds otrzymali niedawno pozytywny impuls. Otrzymali możliwość treningu z największymi gwiazdami pierwszego zespołu. Według Holendra wewnątrzklubowa droga piłkarzy do pierwszej drużyny jest kluczowa.

– Wykorzystaliśmy ostatnie tygodnie, by dać mocny impuls chłopakom z naszej akademii. Wzmocnić poczucie jedności w klubie. To trzeba budować w piłkarzach od wczesnego wieku: trzeba im dać poznać pierwszą drużynę, rozpalać w nich nadzieję, wiarę we własne talenty. Niech chłoną nasze sposoby gry, nasze pomysły.

– Wszyscy wiedzą, że Liverpool wierzy w młodość i wychowanków. Bardzo dbamy z Juergenem o tę wewnątrzklubową drogę piłkarzy do pierwszej drużyny. Mateusz i Jakub mogli ostatnio dużo potrenować z Salahem, Firmino, Fabinho, Trentem. Takie talenty potrzebują idoli. Przykład działa na nich lepiej niż krytyka. Czekamy, aż ich talent się połączy z doświadczeniem. Chcieliśmy, żeby przekonali się podczas tych treningów, jakie są nasze wartości.

Źródło: Sport.pl

Lucky Loser w Totolotku na Europejskie Puchary!

Wtorek, środa i czwartek to czas europejskich pucharów. Czołowe zespoły zmierzą się w pierwszych meczach ćwierćfinałowych. Z tejże okazji Totolotek uruchamia promocję Lucky Loser.

Obstaw mecze w promocji Lucky Loser (szczegóły promocji TUTAJ) za min. 33 PLN i nie martw się o wynik – jeśli przegrasz, otrzymasz bonus 33 PLN!

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Zasady:

– Promocja obowiązuje wyłącznie w dniu 06 – 08.04.21
– Postaw min. 33 PLN, w przypadku przegranej otrzymasz bonus 33 PLN
– Na kuponie wyłącznie LIGA MISTRZÓW i/lub LIGA EUROPY (mecze rozgrywane 6-8.04.21)
– Promocja dla nowych i obecnych graczy

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Poznaliśmy faworyta do objęcia posady trenera w Lechu Poznań! Eksperci nie mają wątpliwości

Po wielu tygodniach oczekiwania ze strony kibiców Dariusz Żuraw w końcu pożegnał się z posadą pierwszego trenera Lecha Poznań. Nie minęło kilka godzin, a polscy dziennikarze podali osobę, która jest najbliżej zastąpienia trenera Żurawia.

Dariusz Żuraw zwolniony!

Zmiana na stanowisku trenera Lecha Poznań wydawała się być nieunikniona. Kibice z Poznania już od dłuższego czasu domagali się zwolnienia trenera Dariusza Żurawia, jednak zarząd klubu pozostawał nieugięty. Szalę goryczy przelała jednak sobotnia porażka Kolejorza z walczącą o utrzymanie Cracovią Kraków. Informacja o zwolnieniu 48-letniego szkoleniowca została przekazana do mediów we wtorkowy poranek.

– Dziękujemy trenerowi za wielkie zaangażowanie i pracę jaką wykonał przez dwa lata, za piękną europejską przygodę, szczerze życzymy mu powodzenia w dalszej pracy szkoleniowej – napisano na oficjalnej stronie klubu.

Kto zastąpi Dariusza Żurawia?

W mediach natychmiastowo zaczęły się przewijać nazwiska potencjalnych następców Dariusza Żurawia. Wśród nich byli m.in. Maciej Skorża, Marcin Brosz, Jacek Zieliński a nawet Jerzy Brzęczek. Ponadto były brane pod uwagę opcje zagraniczne. Na oficjalnej stronie Kolejorza czytamy, że nazwisko nowego trenera poznamy w ciągu najbliższych dni.

– Nazwisko nowego trenera zostanie oficjalnie ogłoszone w ciągu najbliższych dni. Na razie zajęcia z zespołem prowadzić będą dotychczasowi asystenci – czytamy na internetowej stronie Lecha Poznań.

Faworyt do objęcie posady trenera Lecha Poznań

Mimo wszystko najbliżej objęcia sterów w Poznaniu jest Maciej Skorża. Taką informację podali m.in. Tomasz Włodarczyk oraz Piotr Koźmiński.

49-latek miał już okazję prowadzić Kolejorza w latach 2014-2015. Wówczas poprowadził klub w 59 oficjalnych spotkaniach, notując w nich średnią punktów na mecz wynoszącą 1,73. W tym okresie Maciej Skorża zdobył z Lechem mistrzostwo Polski oraz zwyciężył w Superpucharze Polski.

lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka

Klub z Bundesligi zainteresowany Tymkiem Puchaczem! Ten zespół raczej nie dostałby „w trąbę” od Lecha

Niemiecki Union Berlin jest zainteresowany pozyskaniem Tymoteusza Puchacza. 22-letni piłkarz Lecha Poznań miałby pożegnać się z Bułgarską w najbliższym oknie transferowym. Powyższą informację podał Tomasz Włodarczyk.

Lech Poznań pierwsze oferty za Tymka Puchacza otrzymywał już w letnim okienku transferowym w tamtym roku. Wówczas najgłośniej mówiło się o propozycji transferu ze strony niemieckiego FSV Mainz.

W ubiegłym roku mówiło się, że Lech oczekiwał za swojego piłkarza w granicach 4-5 milionów euro. Niemiecki klub nie był w stanie wyłożyć takiej sumy za lewego obrońcę Kolejorza. Ponadto transferem do Moguncji nie był zainteresowany sam piłkarz. W październiku Puchacz był gościem programu „Misja Futbol”, gdzie zdradził kulisy rozmów pomiędzy oboma klubami.

– Ofertę złożyło Mainz, ale klub chciał, żebym został. Ja też przed sezonem byłem na to zdecydowany. Musiałby się zgłosić klub, którego propozycji nie mógłbym odrzucić. Na dziś Mainz mogłoby przyjechać do Poznania i dostać w trąbę. Nie byłem więc chętny, żeby wyjeżdżać do takiego zespołu – mówił w październiku Tymoteusz Puchacz.

Tymoteusz Puchacz zmieni klub?

Tym razem po Tymoteusza Puchacza zgłosił się inny niemiecki klub – Union Berlin. W obecnym sezonie klub ze stolicy Niemiec radzi sobie nadzwyczaj dobrze i po 27 rozegranych kolejkach zajmuje 7. miejsce w ligowej tabeli. Do miejsca gwarantującego udział w kwalifikacjach do Europa Conference League traci 4 punkty.

Jak podaje Tomasz Włodarczyk z serwisu meczyki.pl, o Polaka zabiegało kilka klubów z Bundesligi. Plastron lidera w wyścigu o lewego obrońcę Lecha Poznań ma aktualnie wspomniany Union Berlin. Niemcy mieli składać zapytania o Puchacza już w zimowym okienku transferowym, jednak oba kluby nie osiągnęły porozumienia.

Union Berlin w obecnym sezonie z reguły gra w formacji z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi, co przy ofensywnym usposobieniu Tymka Puchacza wydaje się dla niego bardzo dobrą opcją. W kadrze klubu z Berlina jest obecnie dwóch piłkarzy mogących występować na lewym wahadle, jednak obaj mają problemy ze zdrowiem (obaj nie zagrali w marcu w ani jednym spotkaniu). Jak zaznacza Tomasz Włodarczyk, jeden z nich ma opuścić klub w najbliższym oknie transferowym, co ułatwi Polakowi drogę do pierwszego składu.

Ile Lech dostanie za Puchacza?

Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące nie są najlepsze w wykonaniu zarówno Tymka Puchacza, jak i całego Lecha Poznań. Obecnie piłkarz Kolejorza jest wyceniany przez portal transfermarkt na 4 miliony euro. Cenę za obrońcę może jednak podbić możliwe powołanie do reprezentacji Polski na EURO. 22-latek wciąż jest bacznie obserwowany przez Paulo Sousę. Kapustka, Góralski oraz Puchacz zostali zaproszeni przez selekcjonera reprezentacji Polski na marcowy mecz z Andorą, który obejrzeli z trybun.

Trener zaprosił mnie na mecz z Andorą, jadę w niedzielę do Warszawy. Chce ze mną pogadać. Już wcześniej dzwonił do mnie kilka razy, rozmawialiśmy. Fajnie, że widzi mnie w swoich planach. Jest szansa, żeby się znaleźć w tej jego układance mówił Tymek Puchacz w rozmowie z oficjalną stroną poznańskiego klubu.

źródło: meczyki.pl

Jurgen Klopp wybrał hiszpański klub, który chciałby poprowadzić. „Mallorca, aby tam żyć, dla tego klimatu”

We wtorek dojdzie do pierwszego ćwierćfinału tegorocznej Ligi Mistrzów. Real Madryt zmierzy się z Liverpoolem. Jurgen Klopp, który prowadzi angielską drużynę, zdradził, gdzie chciałby pracować podczas pobytu w Hiszpanii. Jego wybór może zaskakiwać, ponieważ nie chodzi o żaden z klubów z TOP 3 La Liga.

Kusząca hiszpańska pogoda

Dziennikarze zapytali Jurgena Kloppa o to, czy chciałby w przyszłości poprowadzić zespół, z którym zmierzy się we wtorek. Niemiec uciekł od odpowiedzi, mówiąc o… pogodzie w Hiszpanii.

– Gdyby na koniec kariery miał na koncie tylko Mainz, Borussię i Liverpool, to nie byłoby źle. Nie sądzę, że brakowałoby mi Królewskich. Żałuję tylko, że nie żyłem w Hiszpanii. O tej porze roku to błogosławieństwo, w Anglii jest bardzo zimno – powiedział przed meczem Jurgen Klopp.

– Mój hiszpański jest bardzo słaby. Potrafię tylko poprosić o piwo, nie mógłbym więc iść sam zbyt daleko. Jaki klub? Być może Mallorca, aby tam żyć, dla tego klimatu – dodał szkoleniowiec The Reds.

Spotkanie Real Madryt – Liverpool zaplanowano na 6 kwietnia o godzinie 21:00.

Źródło: TVP Sport

Najlepsi piłkarze Bayernu według trenera RB Salzburg. „Lewandowski zajmuje dopiero czwarte miejsce”

Jesse Marsch jest trenerem RB Salzburg, z którym dwukrotnie grał w tym sezonie Bayern Monachium. Bawarczycy oba spotkania wygrali (3-1 i 6-2), a trzy bramki w tych spotkaniach łącznie strzelił Robert Lewandowski. Zdaniem amerykańskiego szkoleniowca, Polak nie jest jednak w gronie najlepszych zawodników „Die Roten”.

W listopadzie RB Salzburg doznał dwóch porażek z rąk Bayernu. Jesse Marsch przyznaje, że nigdy wcześniej nie doznał takiego upokorzenia. Austriakom mimo to udało się „awansować” do Ligi Europy. Zajęli 3. miejsce w grupie A przed Lokomotivem. W 1/16 finału ulegli jednak Vilarrealowi.

Piłkarze ważniejsi od Lewandowskiego

W rozmowie ze „sport1.de” Marsch wyjawił, którzy piłkarze w układance Hansiego Flicka są jego zdaniem najważniejsi. Robert Lewandowski znalazł się w zestawieniu dopiero na czwartej pozycji. Wyżej Amerykanin ceni sobie Manuela Neuera, Thomasa Mullera i Joshuę Kimmicha.

– Chociaż Lewandowski został wybrany najlepszym piłkarzem świata, zajmuje dopiero czwarte miejsce w moim rankingu – przyznał z uśmiechem.

– Nie mam nic przeciwko Lewandowskiemu, to świetny piłkarz, ale nigdy nie widziałem takiego bramkarza jak Neuer. On wydaje rozkazy i decyduje, jak ma się układać gra Bayernu – dodał.

Arkadiusz Milik odejdzie z Marsylii po pół roku? Francuzi wymienili zainteresowane kluby

Możliwe, że saga transferowa z Arkadiuszem Milikem okaże się dłuższa, niż sam jego pobyt w Olympique Marsylii. Francuskie media są przekonane, że Polak odejdzie ze Stade Velodrome już latem. Wymieniają nawet trzy potencjalne kluby, do których może trafić napastnik.

Milik trafił do Marsylii pod koniec stycznia tego roku. Dla 27-latka było to „uwolnienie się” od Napoli, w którym ostatni mecz zagrał 28 lipca. Później pojawiły się pewne konflikty między piłkarzem a właścicielem klubu. Finalnie zawodnik skończył na trybunach i nie wpisano go nawet do kadry na sezon 2020/21.

Trudna sytuacja

Choć 27-latek świetnie odnalazł się w Marsylii, to odejść z niej może już po pół roku. Powodem takiej decyzji zawodnika ma być słaba dyspozycja klubu. Olympique gra w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Według „RMC Sport” jedynym ratunkiem dla OM i szansą na zatrzymanie Milika będzie awans do Ligi Mistrzów. W przeciwnym wypadku snajper zacznie rozpatrywać otrzymane od innych zainteresowanych propozycje. A na ich brak nie może narzekać.

Francuscy dziennikarze wymieniają trzech chętnych na podebranie snajpera Marsylii. Są to: Juventus, AC Milan i Sevilla. Na temat „Starej Damy” plotki pojawiają się od dawna, jednak temat nigdy nie został oficjalnie dopięty. Co ważne, na tę chwilę każda z tych drużyn jest na dobrej drodze do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

Powrót Atletico

Poza wspomnianymi ekipami do gry o Polaka znowu włącza się Atletico Madryt. Podczas zimowego okienka 27-latek był już blisko przenosin do stolicy Hiszpanii, jednak ostatecznie transfer nie wypalił.

Wówczas za duża okazała się kwota, którą trzeba było za snajpera zapłacić. Aktualnie Milik ma w umowie wpisaną specjalną klauzulę. Dzięki niej można go wykupić z Marsylii za jedyne 12 mln euro. Warunek jest jeden – trzeba tego dokonać podczas najbliższego okienka, a więc latem.

Kamil Jóźwiak nie ukrywa swoich ambicji. „Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO”

Kamil Jóźwiak pokazał się ze świetnej strony w marcowych meczach reprezentacji Polski. Zdaniem wielu kibiców jest on wygranym ostatniego zgrupowania, co zresztą potwierdzają jego dobre występy (choćby świetna zmiana z Węgrami i Anglią). Nikogo zatem nie dziwi to, że skrzydłowego Derby County aktualnie widzi się w pierwszym składzie podczas Euro 2020. On sam także nie ukrywa, że mierzy wysoko.

Jóźwiak ma za sobą świetne zgrupowanie. Gol z Węgrami, asysta a Andorą i przyjemna dla oka gra przeciwko Anglii. Tak naprawdę nie schodził powyżej pewnego poziomu, kiedy widzieliśmy go na murawie. Piłkarz zaimponował zarówno wielu kibicom, ekspertom, jak i zapewne samemu Paulo Sousie.

Wysokie cele

22-letni skrzydłowy nie ukrywa, że ma ambitne plany na przyszłość. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” uchylił rąbka tajemnicy. Zdradził między innymi, co sądzi o swoich marcowych występach, a także jasno zaznaczył, gdzie widzi się podczas najbliższych mistrzostw Europy.

– Jestem zadowolony z tego, co pokazałem w reprezentacji. W każdym z trzech meczów zaznaczyłem obecność na boisku. Z Węgrami gol i asysta, z Andorą asysta, a z Anglikami też nie było źle. Grałem na piłkarzy, którzy są warci 60-70 milionów funtów, ale nie miałem kompleksów. Tak naprawdę, z całego sezonu reprezentacyjnego jestem zadowolony – przyznał zadowolony Jóźwiak.

– Generalnie to, co pokazałem w zespole narodowym, było według mnie na plus, natomiast mam nadzieję, że to dopiero początek. Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO – podkreślił piłkarz, który w marcu dwukrotnie pojawiał się na murawie jako rezerwowy. 

Premier League? Będzie.

Jóźwiak po dobrej przerwie reprezentacyjnej wraca do klubowej rzeczywistości. Ta, niestety, nie jest kolorowa. Derby Couny pod wodzą Wayne’a Rooneya zajmuje dopiero 19. miejsce w tabeli Championship. 22-latek nie przejmuje się jednak słabą sytuacją „Baranów”. Jak sam przyznaje, jest pewny, że prędzej czy później zagra w Premier League.

– Przychodziłem do Derby, żeby walczyć o awans do Premier League, a nie o utrzymanie. Bo takie plany miał klub w każdym z ostatnich sezonów. No, ale początek mieliśmy fatalny. 4 punkty w 13 meczach. Potem zaczęliśmy gonić, natomiast takich strat nie odrabia się łatwo. W tym sezonie trzeba się utrzymać, a w przyszłym zaatakować czołowe pozycje – podkreślił.

– Ja wiem, że prędzej czy później i tak w Premier League zagram. Wiem też, że w kadrze gram z piłkarzami, którzy na co dzień grają w bardzo mocnych klubach. Jestem przekonany, że jeszcze się spotkam z Kubą Moderem w Premier League. Tylko każdy z nas ma do niej inną drogę – stwierdził.

Najbliższy mecz Derby zagra 10 kwietnia (sobota). Ich przeciwnikiem będzie lider ligi – Norwich City. Obie drużyny dzieli aż 41 punktów.


TROLLNEWSY I MEMY