NEWSY I WIDEO

Grał pod fałszywym nazwiskiem i zadebiutował w kadrze USA. Szokująca przeszłość 23-letniego piłkarza

Matko Miljevic zadebiutował w sobotę w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Występ był dla niego całkiem udany, zanotował asystę i strzelił bramkę, jednak uwagę zwrócił na siebie czymś innym. 23-latek ma za sobą dość burzliwą przeszłość.




USA pokonał w sobotę Wenezuelę 3-1 w meczu towarzyskim. Mauricio Pochettino zmierzył się z drugim argentyńskim selekcjonerem – Fernando Batistą. Bohaterem spotkania okazał się dość nieoczekiwanie debiutant, Matko Miljevic.

Burzliwa przeszłość

23-latek ma pochodzenie chorwackie, choć urodził się w Miami w USA. Jego rodzina mieszkała w Argentynie, z której przeniosła się do Stanów w 2001 roku. Od zawsze bliżej było mu jednak do Ameryki Południowej, gdzie zresztą zaczął stawiać swoje pierwsze piłkarskie kroki.

Miljevic rozpoczął grę w małym klubie 12 de Cubre. Finalnie udało mu się trafić do młodzieżówki Boca Juniors. Talent młodego napastnika zauważył wtedy Batista, który prowadził Argentinos Juniors w bezpośrednim meczu obu ekip. Miljevic został przez niego zaproszony do drużyny.




Kolejne lata zaprowadziły ostatecznie zawodnika do MLS. Dołączył do kanadyjskiego Montreal FC, z którym rozstał się w… dziwnych okolicznościach. Okazało się, że Miljevic grał w tym samym czasie pod fałszywym nazwiskiem amatorskiej lidze indoor soccer w Quebecu. Cały przekręt wyszedł na jaw po uderzeniu jednego z rywali w twarz.

Drugie życie

Miljevic znalazł nowy klub w lutym ubiegłego roku. Związał się wówczas z Newell’s Old Boys. Tam także nie zagrzał miejsca zbyt długo, bo po niespełna roku odszedł do Huracan.

W międzyczasie był regularnie powoływany do młodzieżowych reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Mauricio Pochettino postanowił dać szansę 23-latkowi w ostatnim meczu towarzyskim przeciwko Wenezueli.




Miljevic spędził na murawie 65 minut, przy czym już w 3. zmarnował rzut karny. Później udało mu się jednak zaliczyć całkiem niezły występ, okraszony asystą oraz golem.

Pytanie, czy mamy do czynienia ze zwrotem w życiu i karierze Miljevicia, czy jest to tylko jednorazowa poprawa sytuacji. Jedno jest pewne – Pochettino wyciągnał rękę do 23-letniego zawodnika. To, czy wykorzysta otrzymaną szansę zależy już tylko od niego.

Lech Poznań zarobi na transferze Modera do Feyenoordu. Wiadomo, o jakiej kwocie mowa

Jakub Moder ma zostać lada moment piłkarzem Feyenoordu. Na transferze swojego wychowanka zarobi także Lech Poznań. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl podał, na jaką kwotę może liczyć „Kolejorz”.




Od kilku dni ciągnie się saga związana z przyszłością Modera. Wiele wskazuje na to, że pomocnik definitywnie pożegna się z Birghton. Wybór Polaka miał paść na Feyenoord. W weekend ma udać się do Holandii, aby dopiąć formalności związane z transferem.

Kasa dla Lecha

25-latek ma kosztować Feyenoord 1,5 mln euro. Z tej kwoty część przypadnie Lechowi, z którego Moder powędrował do Anglii. „Kolejorz” zapewnia sobie 10 proc. od kolejnych transferów swoich piłkarzy. W przypadku pomocnika mówimy więc o 150 tysiącach euro.




W związku z „solidarity payment”, 5 proc. od transferu zyskają również drużyny, w których Moder grał między 12. a 23. rokiem życia. Kwota 75 tys. euro zostanie rozdzielona między: Lecha, Wartę i Fortunę Wieleń.

Kolejny zwrot akcji ws. Stadionu Narodowego! Osiągnięto złoty środek?

Zawirowanie związane ze Stadionem Narodowym zdaje się zmierzać do końca. Według Tomasza Włodarczyka z „Meczyków” osiągnięto konsensus odnośnie tego, gdzie swoje domowe mecze ma rozgrywać reprezentacja Polski.




W ostatnich dniach jednym z głównych tematów w polskich mediach sportowych była kwestia stadionu, na którym swoje domowe mecze w 2025 roku miała rozgrywać reprezentacja Polski. Początkowo media donosiły o opuszczeniu Stadionu Narodowego na rzecz Stadionu Śląskiego. Niedługo później pojawił się wysyp oświadczeń, chociażby ze strony PZPN, czy też operatora Stadionu Narodowego. Po kilku dniach zażartej dyskusji kibice dalej nie wiedzieli, na czym stanęło.

Seria spotkań

Teraz nowe informacje w tej sprawie opublikował Tomasz Włodarczyk z portalu „meczyki.pl”. I tak dowiadujemy się, że w środę doszło do spotkania Cezarego Kuleszy, prezesa PZPN, ze Sławomirem Nitrasem, Ministrem Sportu i Turystyki. Miejscem rozmów był Stadion Narodowy. Do tej pory Minister utrzymywał, że jego zdaniem piłkarska reprezentacja Polski powinna rozgrywać swoje mecze na Stadionie Narodowym w Warszawie. – Domem piłkarskiej reprezentacji Polski jest Stadion Narodowy i jestem głęboko przekonany, że tak pozostanie – mówił na antenie RMF FM. To jednak nie jedyne spotkanie, jakie Cezary Kulesza odbył w ostatnim czasie. Zdaniem „Meczyków” dzień później prezes PZPN pojawił się już na Stadionie Śląskim. Spotkał się tam z Wojciechem Saługą, Marszałkiem Województwa Śląskiego. W piątek Cezary Kulesza ponownie miał się spotkać ze Sławomirem Nitrasem.




Konsenus

I tak po serii spotkań osiągnięto pewne porozumienie. Według „Meczyków” reprezentacja Polski w 2025 roku rozegra 3 z 4 domowych meczów w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2026. Jedno spotkanie przypadnie Stadionowi Śląskiemu i ma to być mecz z Finlandią 7 września. Otwartą kwestią pozostają 2 mecze towarzyskie. Póki co nie wiadomo z kim zmierzą się Polacy i gdzie mają zostać zorganizowane te mecze.


źródło: Meczyki

Rafał Gikiewicz o presji u piłkarzy: „Idź do roboty, siedź na kasie w Lidlu”

Podczas wywiadu na łamach „Meczyków” Rafał Gikiewicz wypowiedział się na temat presji u zawodowych piłkarzy. Bramkarz Widzewa stwierdził, że większą presję mają standardowe osoby pracujące np. w sklepach, aniżeli zawodowi piłkarze.

W ostatnich latach coraz więcej mówi się o presji w profesjonalnym sporcie. Często mówią o tym otwarcie sami sportowcy. Czasem pojawiają się jednak głosy mówiące o tym, iż osoby zarabiające duże pieniądze, niewykonujące odpowiedzialnego zawodu nie powinny czuć presji.




Głos w temacie presji u piłkarzy zabrał ostatnio Rafał Gikiewicz. Zawodnik Widzewa stwierdził, że piłkarze nie powinni czuć presji. Dodał jednak, że większą presję czują osoby nieuprawiające zawodowo sportu – takie, które pracują chociażby w sklepach.

– Młody piłkarz nie może powiedzieć, że go coś paraliżuje, grając w Widzewie. No to nie graj w piłkę – idź do roboty, siedź na kasie w Lidlu i zobaczysz wtedy, jaką będziesz miał presję, bo będziesz miał. Nie będziesz sobie pił herbatki, tylko wodę z kranu – skomentował Rafał Gikiewicz.





źródło: meczyki

Premia dla Lewandowskiego i Szczęsnego! Joan Laporta obiecał nagrodę za Superpuchar Hiszpanii

Władze FC Barcelony obiecały swoim piłkarzom premię za zwycięstwo w Superpucharze Hiszpanii. Media podały kwotę, jaką mogą otrzymać Lewandowski i spółka.




W ubiegłym tygodniu Real Madryt, FC Barcelona, Athletic Bilbao i RCD Mallorca rywalizowały o Superpuchar Hiszpanii. Po końcowy triumf sięgnęła drużyna z Katalonii. W finale Barça pewnie pokonała Real Madryt aż 5:2. Swój udział w triumfie Dumy Katalonii mieli Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Polacy zagrali w obu meczach Superpucharu Hiszpanii.

Pod wpływem emocji Joan Laporta złożył swoim piłkarzom obietnicę, informuje Javi Miguel z redakcji „AS”. Podczas lotu powrotnego miał obiecać premię dla całego zespołu. Słowa prezydenta klubu miała wywołać duży aplauz wśród piłkarzy.

Konkretne kwoty nie zostały ustalone. Javi Miguel przytoczył jednak sumy, jakie otrzymała drużyna za zwycięstwo przed dwoma laty. Wówczas piłkarze otrzymali po 100 tysięcy euro. Członkowie sztabu zainkasowali po 10 tysięcy euro.




Raków odrzucił blisko 2 miliony euro za swojego piłkarza. To wciąż za mało

Raków Częstochowa przygotowuje się do startu rundy wiosennej w Ekstraklasie. Podczas przerwy zimowej, „Medaliki” miały odrzucić atrakcyjną ofertę za swojego piłkarza. Szwedzkie media podają, że klub mógł zainkasować 1,7 miliona euro.




Raków ma za sobą udaną rundę jesienną. Częstochowianie zajmują 2. miejsce w tabeli ze stratą dwóch punktów do liderującej Jagiellonii Białystok.

Chcą więcej

Podczas przygotowań do wznowienia zmagań w Ekstraklasie, szwedzkie media informują, że Raków odrzucił atrakcyjną ofertę za swojego piłkarza. Mowa konkretnie o Ericku Otieno. 28-latek trafił do Częstochowy w styczniu ubiegłego roku, odchodząc z AIKu.

Kenijczyk szybko odnalazł się w Ekstraklasie i przekonał do siebie kibiców. Dla Rakowa rozegrał w sumie 30 meczów, w których strzelił gola i zanotował trzy asysty.




Jak podaje szwedzki portal fotbolldirekt.se, Otieno zainteresowała się Astana. Kazachowie mieli złożyć nawet Rakowowi ofertę, opiewającą na 1,7 mln euro. Ta została jednak odrzucona.

Ogromna afera po meczu Polski na MŚ w piłce ręcznej. Niesłusznie uznano gola rywali [WIDEO]

Reprezentacja Polski w piłce ręcznej rozegrała wczoraj swój drugi mecz na mistrzostwach świata. Podopieczni Marcina Lijewskiego zremisowali 19:19 z Czechami. Sporo kontrowersji wywołała decyzja sędziego, która mogła zaważyć na wyniku meczu.




Zmagania na mistrzostwach świata w Chorwacji, Danii i Norwegii, reprezentacja Polski rozpoczęła od porażki z Niemcami 28:35. „Biało-Czerwoni” w piątek mieli okazję do pierwszego zwycięstwa.

Kontrowersyjna decyzja

Polacy podejmowali Czechów, z którym od początku mecz był bardzo wyrównany. Po pierwszej połowie nasi reprezentanci przegrywali 9:12. W drugiej odsłonie odrobili jednak straty i na 20 sekund przed końcem prowadzili 19:18.

Czechom udało się jeszcze doprowadzić do wyrównania. Marcela Jastrzębskiego pokonał Vit Reichl. Choć sędziowie uznali gola rywali, to decyzja wywołała sporo kontrowersji.




Reichl złamał przepisy przy swoim trafieniu. Oddał tzw. „rzut podparty”, czyli przed rzuceniem piłki do bramki, postawił nogę w polu karnym.

Takich pieniędzy oczekuje Kallman. Gdzie trafi najlepszy strzelec Ekstraklasy?

Benjamin Kallman prawdopodobnie odejdzie z Cracovii po zakończeniu bieżącego sezonu. Fin liczy na zdecydowaną podwyżkę, względem swoich obecnych zarobków. Piotr Koźmiński zdradził, ile dokładnie chciałby zarabiać napastnik.




Kallman prezentuje bardzo wysoką formę. W bieżącym sezonie wystąpił w 18 meczach, w których strzelił 11 goli i zanotował 7 asyst. Przewodzi tym samym w klasyfikacji strzelców Ekstraklasy.

Duża podwyżka

Wysoka forma w połączniu z kontraktem, obowiązującym tylko do 30 czerwca powoduje, że Kallman stanowi łakomy kąsek na rynku transferowym. Fin znajduje się na listach Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa. Według medialnych doniesień, najwcześniej do transferu miałoby jednak dojść latem.

26-late podpisując umowę jako wolny zawodnik, będzie mieć bardzo mocną pozycję negocjacyjną. W związku z tym, będzie mógł narzucić swoje warunki przyszłemu pracodawcy.




Według Piotra Koźmińskiego, Kallman chce zarabiać 40 tysięcy euro miesięcznie. Dodatkowo oczekiwać ma 200-300 tysięcy za podpis.

Artur Jędrzejczyk zaopiekował się nowym piłkarzem Legii. „Teraz do mnie do pokoju na testy” [WIDEO]

Artur Jędrzejczyk szybko zaopiekował się nowym nabytkiem Legii Warszawa. Zabawną rozmowę zarejestrowały kamery Legia TV.




Legia Warszawa dokonała solidnego wzmocnienia podczas trwającego okna transferowego. Władze stołecznego klubu dopięły transfer Wahana Biczachczjana. Ormianin trafił do Legii z Pogoni Szczecin. Legia zapłaciła za transfer 250 tysięcy euro.

Transfer Wahana Biczachczjana został pozytywnie oceniony przez większość kibiców Legii. Sam zawodnik został także ciepło przyjęty przez swoich nowych kolegów. Pokazują to chociażby materiały na kanale Legia TV. Dużym echem odbił się fragment rozmowy Wahana z Arturem Jędrzejczykiem. Artur jak to Artur – musiał rzecz jasna zażartować.




– Co, zaczynasz pracować z nami już? Wszystko dobrze? Testy przeszedł? Teraz do mnie pokoju na testy [śmiech]. Zapraszamy – zażartował Artur Jędrzejczyk.

– Dobrze cię widzieć. Czuj się jak u siebie w domu – podsumował.

Hansi Flick ma ogromny dylemat. „Występ Szczęsnego zmienił wszystko”

Po ostatnich meczach pucharowych, Hansi Flick ma mieć spory dylemat w kwestii obsady bramki. FC Barcelona niebawem zmierzy się z Getafe. Niemiec na razie ma nie mieć sprecyzowanego wyboru w kwestii podstawowego bramkarza.




Wojciech Szczęsny miał niedawno kilka okazji do zaprezentowania Flickowi swoich umiejętności. Najpierw wskoczył do bramki w meczu z UD Barbastro w Pucharze Króla (4-0).

W następnym spotkaniu – z Athletikiem Bilbao (2-0) w półfinale Superpucharu Hiszpanii – miał już bronić Pena. Hiszpan spóźnił się jednak na odprawę przedmeczową, co wykorzystał Szczęsny, wskakując do bramki.




Polak utrzymał miejsce w składzie, rozpoczynając finał przeciwko Realowi Madryt (5-2). Spotkania jednak nie dokończył. Około 60. minuty otrzymał czerwoną kartkę. W ostatnim starciu z Betisem (5-1) do bramki wrócił już Pena.

Dylemat

Początkowo wydawało się, że mimo dobrych występów Szczęsnego, wszystko wróci teraz do normy. Na opinię o Polaku miała także rzutować wspomniana czerwona karta. Tymczasem hiszpańskie media sugerują, że sprawa nie jest taka oczywista.




Kataloński „Sport” zaznacza, że Flick miał być zadowolony z gry Szczęsnego w ostatnich meczach. Niemiec ma mieć w związku z tym spory dylemat przed ligowym starciem z Getafe. Jak na razie nie podjął jeszcze decyzji w sprawie tego, kto rozpocznie najbliższe spotkanie między słupkami.

– Występ Szczęsnego w Superpucharze zmienił wszystko – pisze „Sport”.

Mimo wszystko dziennikarze dają większe szanse na grę Peni. Chociaż decyzja jeszcze nie zapadła, to podkreślono jedno – ten, który wybiegnie w podstawowym składzie na mecz z Getafe, grać będzie do końca sezonu.

Marcin Bułka z kontrowersyjnym wpisem. Nicea musiała wydać oświadczenie

Marcin Bułka wywołał burzę we Francji po obraźliwym wpisie na Instagramie. Polak szybko usunął wpis, ale do całego zamieszania odniosły się oba kluby – Bastia i Nicea.

Wpis Bułki wywołał burzę

Po meczu Pucharu Francji, w którym Nice pokonało Bastię 1:0, Bułka zamieścił na Instagramie wpis: „Wygrana na gów****** stadionie”. Słowa te wzbudziły oburzenie, szczególnie wśród kibiców Bastii, a kontekst historyczny sprawił, że sprawa stała się jeszcze bardziej kontrowersyjna.

Stade de Furiani było miejscem tragicznego wypadku w 1992 roku, kiedy zawaliła się trybuna, powodując śmierć 18 osób.

OGC Nice szybko zareagowało, wydając oświadczenie, w którym stanęło w obronie swojego zawodnika. Klub podkreślił, że Bułka padł ofiarą gróźb w mediach społecznościowych, a jego wpis był reakcją na rasistowskie komentarze, które miały paść na trybunach podczas meczu.

„Nice wspiera Marcina Bułkę, który został ofiarą wielu pogróżek w mediach społecznościowych (…). Motywacją do tego [postu] były obraźliwe uwagi, zwłaszcza o charakterze rasistowskim, wygłoszone przez część publiczności obecnej na trybunach pod adresem kilku jego kolegów z drużyny przez cały wieczór. Marcin zapewnia, że ​​w żaden sposób nie chciał zlekceważyć pamięci ofiar tragedii Furiani. Po przeczytaniu tej błędnej interpretacji natychmiast usunął swoją publikację” – czytamy w komunikacie.

Bastia również opublikowała oświadczenie, w którym potępiła zarówno wpis Bułki, jak i oskarżenia o rasizm wobec swoich kibiców. Klub uznał, że tego rodzaju zarzuty są poważne i wymagają konkretnych dowodów.

„Klub stanowczo potępia wszelkie formy obelg, niezależnie od tego, czy mają one miejsce w Internecie, czy na stadionie (…). Możemy jednak potępić pochopne wysuwanie oskarżeń o rasizm, bez najmniejszych konkretnych dowodów. Tak poważnych roszczeń nie można wysuwać lekkomyślnie, ponieważ niesprawiedliwie rzucają cień na wizerunek naszego klubu. Należy podkreślić, że Marcin Bułka uważał, aby nie wyrazić najmniejszego oburzenia czy niezadowolenia na stadionie, w obliczu faktów, które teraz opisuje jako »obraźliwe uwagi o charakterze rasistowskim«. Z drugiej strony nie wahał się podżegać do nienawiści poprzez prowokacyjną publikację w mediach społecznościowych po spotkaniu.

Choć błądzenie jest rzeczą ludzką, a klub zauważa, że ​​wpis Marcina Bułki został szybko usunięty, jesteśmy zaskoczeni bezwarunkowym poparciem wyrażonym przez OGC Nice. To stwierdzenie zdaje się usprawiedliwiać zachowanie gracza, minimalizując konsekwencje swojej publikacji.

Klub apeluje o większą rozwagę, aby uniknąć jałowych kontrowersji, które jedynie podsycają niepotrzebne napięcia”.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet, X

Finał Ligi Mistrzów w Polsce? Optymistyczna wizja eksperta

Polskie stadiony coraz częściej goszczą najważniejsze wydarzenia piłkarskie. W ostatnich dniach pojawiły się głosy, że wizja finału Ligi Mistrzów w naszym kraju jest realna do zrealizowania.

Finał Champions League w Polsce?

Ostatnia dekada to pasmo sukcesów organizacyjnych Polski. Od historycznego Euro 2012 polskie areny sportowe zyskały światowe uznanie.

Stadion Narodowy w Warszawie był gospodarzem finału Ligi Europy w 2015 roku, a kilka lat później w Gdańsku odbył się finał tych samych rozgrywek między Manchesterem United a Villarrealem.

Polska organizowała również Euro U-21 w 2017 roku i mistrzostwa świata U-20 w 2019 roku. W 2023 roku Superpuchar Europy odbył się w Warszawie, a tegoroczny finał Ligi Konferencji zostanie rozegrany na wrocławskiej Tarczyński Arena.

Teraz eksperci wskazują, że Stadion Narodowy w Warszawie może spełniać wymagania UEFA do organizacji finału Ligi Mistrzów. Zbigniew Pszczulny, główny architekt tego obiektu, podkreśla, że konstrukcja stadionu umożliwia dostosowanie go do standardów wymaganych przez organizatorów.

– Naszym zadaniem było zaprojektowanie pięćdziesięciotysięcznika z zamykanym dachem, co jest rzadkie na stadionach piłkarskich. Celem było wielorakie całoroczne wykorzystanie stadionu na różne wydarzenia. Wracając do pojemności na finał Ligi Mistrzów, to zakładam również, że cieszyłby się on co najmniej tak dużym zainteresowaniem mediów jak na przykład mecz otwarcia Euro 2012. Na przytoczonych przykładach widać, że do 60 tysięcy miejsc mogłoby zabraknąć około 5000 – powiedział Pszczulny w rozmowie z TVP Sport.

Pszczulny wskazuje, że możliwe byłoby dostosowanie stadionu poprzez przebudowę jednej z trybun i wprowadzenie miejsc stojących, co zwiększyłoby pojemność obiektu. Przywołał przykład stadionu Borussii Dortmund, który mimo dużej liczby miejsc stojących spełnia wymagania UEFA.

– Pojemność całkowita wynosi 81 tysięcy 365 miejsc, ale aż 28 tysięcy 337 to miejsca stojące. UEFA to akceptuje, inaczej nie dopuściłaby tego obiektu do rozgrywek Ligi Mistrzów. Skoro miejsca stojące mogą być na stadionie klubu, który w ubiegłym roku grał w finale Ligi Mistrzów, a w Dortmundzie rozegrano przecież jeden z półfinałów tych rozgrywek, to dlaczego nie pomyśleć o podobnej przebudowie jednej z trybun na Stadionie Narodowym w Warszawie? Miejsca stojące mogłyby być przeznaczone dla kibiców najbardziej zaangażowanych w doping. Z tego, co słyszę, lepszy doping reprezentacji Polski bardzo by się przydał – dodał.

Liczba 60 tysięcy miejsc bywa uznawana za wymóg, Pszczulny przypomina, że to bardziej zalecenie niż sztywna reguła.

– Myślę, że gdyby kandydatura Stadionu Narodowego została zgłoszona, finał Ligi Mistrzów mógłby się na nim odbyć nawet przy obecnej pojemności. Gdyby jednak UEFA jako warunek postawiła powiększenie liczby miejsc, ten cel można byłoby osiągnąć – przyznał architekt.

Podkreślił jednak, że jakiekolwiek zmiany wymagałyby współpracy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej i władzami Warszawy.

Źródło: TVP Sport

Robert Lewandowski skomentował czerwoną kartkę Wojciecha Szczęsnego. „Wojtek jak to on”

Robert Lewandowski ocenił czerwoną kartkę, jaką Wojciech Szczęsny otrzymał w meczu z Realem Madryt. Napastnik Barcy uchylił rąbka tajemnicy w tej sprawie.




Przed kilkoma dniami FC Barcelona mierzyła się z Realem Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii. Barca wygrała 5:2, a swój udział w triumfie mieli dwaj Polacy – Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski. Niestety, Wojtek nie może zaliczyć tego występu do udanych, nawet pomimo zwycięstwa swojego zespołu. A do dlatego, że w drugiej części spotkania otrzymał czerwoną kartkę za niepotrzebny faul na Kylianie Mbappe. Na szczęście jego błąd nie niósł za sobą poważniejszych konsekwencji.

Kilka dni po tym meczu głos zabrał Robert Lewandowski. 36-latek wygłosił swoją opinię i zdradził nieco kulis odnośnie reakcji samego Wojtka. Ze słów Roberta wynika, że nikt nie miał pretensji do Wojtka za jego błąd.

– Wojtek jak to on. Czy kiedykolwiek potrzebował wsparcia? [śmiech] Na pewno jak każdy, nie oszukujmy się. Zdawał sobie sprawę, że jednak to był ułamek, nikt nie miał pretensji. To też jest ryzyko bramkarza. Szczególnie jak my gramy tak wysoko. Nie miał nawet momentu na zastanowienie sięujawnił Robert Lewandowski.

– Mi się wydaje, że Wojtek akurat cieszył się z wygranej, z tego że wygraliśmy tytuł, bo to jest najważniejsze. Dziś sobie mógł odpocząć tak jak. [śmiech] Zawsze z każdej sytuacji można jakieś plusy znaleźć – ocenił napastnik FC Barcelony.




Feio przed drzwiami do europejskiej piłki? Portugalczyk może współpracować z Pinim Zahavim

Kariera Goncalo Feio zdaje się nabierać coraz większego rozpędu. Według informacji „Weszło”, Portugalczykiem interesuje się agencja menadżerska, prowadzona przez Piniego Zahaviego. Nawiązanie współpracy może otworzyć mu bramy do europejskiej piłki.




Goncalo Feio przygotowuje się do rundy wiosennej Ekstraklasy. Legia Warszawa pod jego wodzą zakończyła poprzednią rundę na 4. miejscu w tabeli. Co więcej, „Wojskowi” będą także rywalizować w 1/8 Ligi Konferencji Europy.

Brama do Europy

Feio buduje sobie w Polsce nazwisko. Już teraz należy do czołowych trenerów w naszym kraju. Dobre wyniki w Ekstraklasie, ale przede wszystkim na arenie międzynarodowej, budują tylko jego renomę.




Jak podaje „Weszło”, Portugalczykiem interesuje się agencja „Gol International”. Jest to agencja, której szefem jest dobrze znany polskim kibicom Pini Zahavi. Z Izraelczykiem współpracuje z kolei Jerzy Kopiec, który odpowiada za rynek w naszym kraju.

Informacje, które przekazuje portal są jednak sprzeczne. Od jednego źródła słychać, że rozmowy między stronami trwają. Z drugiej strony natomiast, Feio ma zapewniać, że nie planuje takiej współpracy.

– Dwa źródła twierdzą, że rozmowy między stronami trwają. Sam Feio zarzeka się jednak, że nie planuje współpracy z Kopcem oraz Zahavim – czytamy na „Weszło”.

– Czyżby to agenci bardziej interesowali się trenerem, niż trener nimi? Nie byłoby to nic dziwnego, bo przed Goncalo Feio temat przedłużenia kontrakt z Legią Warszawa – dodano.

Barcelona sprzedała lożę VIP na Camp Nou! Umowa będzie obowiązywać wiele lat

FC Barcelona ogłosiła sprzedanie loży VIP na Camp Nou. Kupcami mieli być inwestorzy z Bliskiego Wschodu, choć nie chcą oni zdradzać swoich personaliów. Na bazie umowy Katalończycy otrzymają spory zastrzyk gotówki… choć nie tak duży, jak mogłoby się wydawać.




Blaugrana wciąż boryka się ze sporymi problemami finansowymi, przez co musi skutecznie lawirować w tych kwestiach. Ostatnio głośno było o problemach z zarejestrowaniem Daniego Olmo i Pau Victora. Choć z tym udało się tymczasowo uporać, to kłopotów nadal nie brakuje.

100 milionów za VIPa

W czwartek Barcelona ogłosiła sprzedaż loży VIP na Camp Nou. Z oficjalnego komunikatu klubu wynika, że wykupiono w sumie 475 miejsc na 30 lat. Inwestorami mają być biznesmeni z Bliskiego Wschodu.

Nie zdradzono jednak ich personaliów, ale zapewniono, że potrzebne dokumenty trafiły do władz La Liga przed 31 grudnia 2024 roku. Pozwoliło to na poprawienie sytuacji finansowej klubu. W sumie Barcelona ma uzyskać 100 milionów euro.




FC Barcelona ogłasza sprzedaż miejsc VIP na Spotify Camp Nou. Klub pracował nad tą operacją przez ostatnie miesiące i ostatecznie okazało się to kluczowe dla powrotu do zgodności z zasadami finansowego fair play LaLigiprzekazała Barcelona w komunikacie.

Korzyści wynikające z udzielenia pozwolenia na korzystanie z tego nowego produktu [miejsc VIP – przyp. red.] pozwolą klubowi przekazać inwestorom Espai Barça znaczną część kwoty długu zaciągniętego na rzecz Spotify Camp Nou przed końcem pierwszego zaplanowanego okresu płatności w sezonie 2025/26zapewniono.


TROLLNEWSY I MEMY