NEWSY I WIDEO

Iga Świątek wyjaśniła swoją sytuację. „Kontakt z substancją był nieintencjonalny”

Iga Świątek znalazła się w centrum kontrowersji po decyzji Międzynarodowej Agencji ds. Integralności Tenisa (ITIA) o miesięcznym zawieszeniu. Chociaż Polka zaakceptowała tę sankcję, sprawa wciąż nie jest zakończona. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) ma prawo do odwołania i może wpłynąć na przyszłość 23-letniej tenisistki.

Wykrycie trimetazydyny i utrata pozycji liderki

Problemy Świątek rozpoczęły się dwa i pół miesiąca temu, kiedy w jej organizmie wykryto śladowe ilości trimetazydyny (TMZ).

Postępowanie wyjaśniające, prowadzone w ścisłej poufności, doprowadziło do odsunięcia Polki od rywalizacji w WTA Tour. W konsekwencji Świątek musiała zrezygnować z udziału w trzech turniejach w Azji i straciła pozycję liderki rankingu WTA. Przez ten czas kibice pozostawali nieświadomi rzeczywistej sytuacji, wierząc, że zawodniczka potrzebuje przerwy w związku z wymagającym sezonem.

Cała sprawa ujrzała światło dzienne dopiero 28 listopada, gdy Świątek opublikowała nagranie w mediach społecznościowych. „Zapewniam, że kontakt z substancją niedozwoloną nie był intencjonalny” – tłumaczyła tenisistka.

ITIA podjęła decyzję o miesięcznym zawieszeniu, które sztab Polki zaakceptował. Wyliczono, że 22 dni tej sankcji są już za nią, a po kolejnych ośmiu będzie mogła wrócić do rywalizacji. Jednak kluczowe decyzje pozostają w rękach WADA.

Światowa Agencja Antydopingowa, w swoim komunikacie przesłanym do mediów, zapowiedziała dokładne przeanalizowanie decyzji ITIA: „Jak w każdej tego typu sprawie, WADA dokładnie rozpatrzy decyzję ITIA i zastrzega sobie prawo do odwołania się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, jeżeli okaże się to stosowne” – czytamy w oświadczeniu.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Iga Świątek (@iga.swiatek)

Rola Witolda Bańki, szefa WADA, może w tej sytuacji okazać się kluczowa, choć nie musi być dla Świątek korzystna. Każda decyzja WADA może wpłynąć na wydłużenie zawieszenia lub wprowadzenie dodatkowych sankcji.

Źródło: Instagram, Interia Sport

Urban o karach po meczu Górnika z Piastem. Trener tłumaczy Podolskiego

Końcówka spotkania Górnika Zabrze z Piastem Gliwice była szeroko omawiana głównie przez kontrowersyjne zachowanie zawodników. W centrum wydarzeń znaleźli się Lukas Podolski oraz Jakub Czerwiński. Obaj zawodnicy zostali ukarani za swoje postępowanie. Teraz Jan Urban odniósł się do całej sytuacji.

Podolski na cenzurowanym

Podczas meczu Lukas Podolski dwukrotnie przyciągnął uwagę arbitra. Najpierw zaatakował nogi Damiana Kądziora w sposób, który zdaniem wielu obserwatorów zasługiwał na karę. Arbiter jednak w tym momencie nie sięgnął po kartkę. Następnie Podolski odepchnął Jakuba Czerwińskiego, co zakończyło się żółtą kartką.

W opinii wielu kibiców i ekspertów, zawodnik Górnika powinien ponieść surowsze konsekwencje za swoje zachowanie. Po dogłębnej analizie incydentu Komisja Ligi nałożyła na Podolskiego karę finansową w wysokości 15 tysięcy złotych. Nie tylko napastnik Górnika znalazł się na celowniku komisji.

Jakub Czerwiński, który w trakcie meczu uderzył Erika Janžę, otrzymał zawieszenie na trzy spotkania oraz czerwoną kartkę. Trener Górnika Zabrze, w rozmowie z Polsatem Sport odniósł się do całej sytuacji.

– Moim zdaniem to było bardzo ostre wejście Lukasa, mógł za nie spokojnie dostać żółtą kartkę. Nawet można by się zastanawiać, czy nie więcej. Ale na pewno to był atak na piłkę. Oczywiście, że skrobnął rywala po prostym podbiciu. Gdyby wszedł mu w kostkę, to zawodnik Piasta musiałby zejść z boiska – powiedział Jan Urban.

Trener Górnika skomentował również starcie Podolskiego z Czerwińskim. Urban bronił swojego zawodnika.

– Oczywiście, Lukas popchnął Czerwińskiego, ale Czerwiński zbyt łatwo upadł, zrobił teatrzyk. Dziwię mu się, bo chciał w ten sposób sprowokować sędziego do pokazania Lukasowi kartki, ale w tej sytuacji na pewno się ona nie należała – dodał.

Źródło: Polsat Sport

Ukraiński piłkarz nie przybił „piątki” Rosjaninowi. Spięcie przed meczem LM [WIDEO]

Przed meczem Ligi Mistrzów doszło do spięcia między ukraińskim a rosyjskim piłkarzem. Ten pierwszy odmówił przybicia piątki rywalowi. Nagranie z tego zajścia błyskawicznie obiegło internet.




Benfica Lizbona pokonała w środę AS Monaco (3-2) w meczu 5. kolejki Ligi Mistrzów. Drużyna z Księstwa kończyła mecz w „dziesiątkę”, a pogrążył ich znakomity Angel Di Maria. Argentyńczyk zanotował dwie asysty w ciągu 4 minut.

Spięcie

Więcej, niż o występie doświadczonego gracza czy ogólnie o samym meczu, mówi się jednak o zajściu sprzed pierwszego gwizdka. Kamery zarejestrowały, jak bramkarz Benfiki, Anatolij Trubin, odmawia przybicia piątki Aleksandrowi Gołowinowi i przechodzi obok rywala.




Sytuacja była zapewne związana z trwającym konfliktem na Ukrainie. Trubin jest właśnie tej narodowości, zaś Gołowin, grający w Monaco, to Rosjanin. Nagranie z tego zajścia szybko obiegło media społecznościowe.

Nadzieja reprezentacji Polski zniszczona przez kontuzje? Rozegrał 5 minut w tym sezonie

Celtic podzielił się w środę punktami z Club Brugge w Lidze Mistrzów (1-1). Kolejne spotkanie poza składem zanotował natomiast Maik Nawrocki. Były piłkarz Legii nie może zaliczyć swojego wyjazdu do Szkocji do udanych, choć początki były naprawdę obiecujące.




Nawrocki w sezonie 2022/23 stał się kluczowym zawodnikiem Legii, dla której rozegrał w sumie 25 meczów. Strzelił w nich nawet 4 bramki, a dobre występy spowodowały, że interesować się nim zaczęły kluby z zagranicy.

Dobre złego początki

Finalnie wybór obrońcy padł na Celtic Glasgow, do którego przeniósł się pod koniec lipca 2023 roku. Do pierwszego składu został włączony natychmiastowo, bo już sierpnia rozegrał 66 minut z Ross County, a następnie zagrał po 90 przeciwko Aberdeen i Kilmarnock.

Nawrocki za swoje występy był bardzo chwalony, ale na tym skończyły się pozytywy. Najpierw Polakowi przydarzyła się kontuzja, a następnie miał problemy z powrotem do regularnej gry. Dość powiedzieć, że od ostatniego meczu z Kilmarnock – 20 sierpnia, kolejne spotkanie rozegrał dopiero… 30 grudnia.




Warto jednak zaznaczył, że powrócił wówczas na hitowe derby z Rangersami i ponownie na dłużej zagościł w składzie. Zagrał bowiem w sześciu meczach z rzędu.

Naznaczony kontuzjami

Naworckiemu jednak zdecydowanie nie dopisało zdrowie. Po meczu z Hibernian przesiedział na ławce dwa kolejne spotkania. Powrócił do gry z St. Mirren, po czym znowu zaczął grać w kratkę.

W sumie więc w pierwszym sezonie w Celticu (2023/24) zanotował 14 występów. Przełożyło się to na 844 minuty, licząc wszystkie fronty. Jeśli wtedy nie było kolorowo, to co powiedzieć dzisiaj?




Obecnie jesteśmy po meczu „The Boys” z Club Brugge w Lidze Mistrzów, który Nawrocki także przeoczył. Stan na 28 listopada 2024 roku jest zatrważający. W rozgrywkach 2024/25 zagrał tylko pięć minut w oficjalnych meczach. Przeciwko Falkirk w Pucharze ligi szkockiej.

Dramatyczna Bologna i Super Skorupski. Polak z kapitalnymi ocenami po meczu Ligi Mistrzów

Bologna nadal czeka na zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Łukasz Skorupski nie dał rady uchronić swojej drużyny przed porażką, choć dwoił się i troił. Włoskie media nie ukrywają zachwytu nad występem Polaka.




Lille okazało się lepsze od Bolognii i wygrało 2-1 mecz 5. kolejki Ligi Mistrzów. Włoska drużyna tym samym nadal czeka na swoje pierwsze zwycięstwo. Jak na razie doznali aż czterech porażek i tylko jedno spotkanie zremisowali.

Super „Skorup”

W meczu z Lille kolejne 90 minut rozegrał Łukasz Skorupski. Golkiper został przez włoskie media wybrany najlepszym piłkarzem Bolognii. Dziennikarze podkreślają jego znakomite interwencje i grę na przedpolu.




– Wrócił, imponował formą i pewnością siebie. Kluczowe interwencje skutecznie trzymały Bolognę w grze, dając drużynie nadzieję na korzystny wynik. Przy straconych bramkach był bez większych szans – czytamy na 1000cuorirossoblu.it.

– Skorupski był kluczową postacią, popisując się co najmniej trzema doskonałymi wyjściami z bramki. W drugiej połowie zanotował fenomenalną podwójną interwencję. Przy obu straconych golach był bezradny. Wyróżniał się na tle zespołu. Najlepszy zawodnik Bolognii na murawie – dodaje tuttomercatoweb.com.

Oto powód, dla którego Probierza nie powołuje Casha? Piłkarz nie miał czasu spotkać się z selekcjonerem

Mateusz Borek rzucił nowe światło na sprawę Matty’ego Casha w reprezentacji Polski. Zdaniem dziennikarza powodem nieobecności 27-latka w drużynie narodowej może być jego odmowa spotkania z selekcjonerem z uwagi na inne zaplanowane czynności.

Matty Cash zadebiutował w reprezentacji Polski w 2021 roku. Przez 3 lata rozegrał w biało-czerwonych barwach 15 spotkań. Za kadencji Michała Probierza Cash rozegrał jednak tylko 2 mecze. Po raz ostatni widzieliśmy go na zgrupowaniu reprezentacji Polski w marcu.

W mediach co i rusz powraca temat nieobecności Casha w reprezentacji Polski. Michał Probierz nigdy nie powiedział wprost, dlaczego nie powołuje 27-latka. A to oczywiście generuje liczne domysły wśród kibiców. Znaczna część osób twierdzi, że powodem, dla którego Probierz nie powołuje Casha, może być nieznajomość języka polskiego u piłkarza Aston VIlli.




Całkiem nowe światło na całą tę sprawę rzucił Mateusz Borek. Dziennikarz ujawnił historię z przeszłości z udziałem Michała Probierza i Matty’ego Casha. Z relacji Mateusza Borka dowiadujemy się, że selekcjoner niespodziewanie zawitał do Birmingham. Przy okazji chciałem zatem spotkać się z Mattym Cashem. 27-latek jednak odmówił spotkania ze względu na inne, zaplanowane już wcześniej czynności. Borek przypuszcza, że to może być powodem, dla którego Probierz nie powołuje Casha.

@superbetpl

Probierz obraził się na Casha? #piłkanożna

♬ In Essence – Ka$tro

Nie wiem, czy rzeczywiście to miało miejsce, bo wiem to od innych ludzi. Podobno selekcjoner po prostu raz bez zapowiedzi, w ostatniej chwili postanowił skręcić w kierunku Birmingham i obejrzeć mecz. Chciał się spotkać z Mattym Cashem, ale ten miał już zaplanowane inne rzeczy na wieczórujawnił Mateusz Borek.

Przeprosił trenera i powiedział, że się z nim nie spotka, bo nie ma czasu. Może przez to trener żywi jakąś osobistą urazę – dodał.

źródło: Kanał Sportowy

Górnik komentuje karę dla Lukasa Podolskiego. „Kocha wszystkie zwierzęta”

Komisja Ligi podjęła decyzję w sprawie Lukasa Podolskiego. Niemiec został ukarany za swoje zachowanie podczas meczu z Piastem Gliwice. Werdykt wzbudził spore zaskoczenie w przestrzeni internetowej.

W derbowym meczu Górnika Zabrze z Piastem Gliwice, Podolskiemu puściły nerwy. Mimo kilku brutalnych ataków nie wyleciał z boiska. Mecz kończył ostatecznie tylko z żółtą kartką.




Jeszcze w trakcie rywalizacji pokazywał „gest Kozakiewicza”, a po ostatnim gwizdku sytuacja ciągnęła się dalej. W social mediach pokłócił się z Gerardem Badią, który w emocjonalnym wpisie wypunktował Niemca.

Zaskakująca kara

Pewne było, że Komisja Ligi przyjrzy się wybrykom Podolskiego i zdecyduje, jak ukarze go na niestosowne zachowanie. Ja się jednak okazało – upiekło mu się. „Poldi” nie został zawieszony. Zamiast tego musi zapłacić tylko karę finansową w wysokości 15 tysięcy złotych.




– Komisja Ligi nałożyła na zawodnika Górnika Zabrze – Lukasa Podolskiego karę pieniężną w wysokości 15 tysięcy złotych. Zawodnik podczas meczu 16. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Górnik Zabrze – Piast Gliwice wykonał dwukrotnie „gest Kozakiewicza” w stosunku do zawodnika drużyny przeciwnej, zaś po meczu dopuścił się naruszenia norm moralno-etycznych obowiązujących w piłce nożnej poprzez zamieszczenie w serwisie społecznościowym „X” szeregu wpisów noszących pogardliwe i prowokacyjne znamiona – czytamy w komunikacie.

– Komisja Ligi w toku posiedzenia przeanalizowała także sytuację z 86. minuty meczu pod kątem możliwości zastosowania art. 49 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN. Stanowi on: „Organ dyscyplinarny może orzec karę za przewinienie związane z grą w przypadku, jeżeli zawodnik dopuścił się szczególnie ciężkiego czynu podlegającego karze wykluczenia (czerwona kartka), który nie został dostrzeżony przez sędziego”. Jednakże w opinii Kolegium Sędziów PZPN, zarówno sędzia główny jak i sędziowie VAR dostrzegli zwykły faul Lukasa Podolskiego na zawodniku Piasta Gliwice – Damianie Kędziorze (rzut wolny bezpośredni), co oznacza że Komisji Ligi nie przysługuje prawo orzeczenia kary dyskwalifikacji dla zawodnika – uzasadniono brak zawieszenia.

Komisja Ligi poinformowała jednocześnie, że na trzy mecze został zawieszony zawodnik Piasta Gliwice, Jakub Czerwiński. Obrońca został wyrzucony z boiska po uderzeniu Erika Janży i ukaraniu czerwoną kartką.

Odpowiedź Górnika

Górnik Zabrze zdążył już zapowiedzieć, że klub odwoła się od kary dla Podolskiego. Zrobiono to, zamieszczając przy okazji wymowny wpis ze zdjęciem 39-latka w towarzystwie psiaka. Wpis okraszono: „Mimo kary od Komisji Ligi wiemy, że Podolski kocha wszystkie zwierzęta”.




Bohaterski czyn piłkarza. Uratował swoją rodzinę z płonącego domu!

Anel Ahmedhodzić to prawdziwy bohater. Żona bośniackiego piłkarza wyjawiła, że w lipcu uratował ją i ich syna z pożaru.




Ahmedhodzić występuje na co dzień w Championship. 25-latek jest piłkarzem lidera ligi, Sheffield United. W bieżącym sezonie wystąpił w 15 meczach i jest jednym z ważniejszych zawodników swojej drużyny.

Prawdziwy bohater

Bośniak jest nominalnie środkowym obrońcą. Jak się okazuje, zimną krwią i walecznością wykazuje się nie tylko na boisku. Żona Ahmedhodzicia wyznała, że w lipcu bieżącego roku 25-latek uratował zarówno ją, jak i ich 18-miesięcznego syna.

– Przeżyliśmy doświadczenie bliskie śmierci. W lipcu w naszym domu wybuchł pożar. Spałam, tak samo, jak nasz syn Isak. Na szczęście Anel nie spał. Wyczuł dym i wyprowadził nas, zanim sytuacja się pogorszyła. Straciliśmy wszystkie nasze rzeczy. Widzieć pokój naszego syna w całkowitej ciemności po pożarze było straszne – wyznała kobieta.

– Pierwszy raz o tym mówię. Myślę, że najtrudniejszą rzeczą była utrata wszystkich rzeczy naszego syna, jego dziecięcych ubranek i ulubionego kocyka. Jesteśmy szczęśliwi i wdzięczni, że to przeżyliśmy. To zdecydowanie nie był dla nas najlepszy rok. Ludzie powinni wiedzieć, że nasze życie nie jest idealne – dodała.

Portugalczycy ocenili jubileusz Marciniaka. Słodko-gorzki występ Polaka

We wtorek Szymon Marciniak poprowadził swój 50. mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jubileuszowym spotkaniem było starcie Sportingu z Arsenalem, zakończone wynikiem 5:1 na korzyść londyńskiego zespołu. Mimo wyraźnego zwycięstwa Kanonierów, portugalskie media dokładnie przeanalizowały decyzje Marciniaka i zwróciły uwagę na kilka błędów w jego pracy.

Kontrowersje wokół decyzji polskiego arbitra

Portal abola.pt podkreśla, że potencjalne błędy Marciniaka nie miały wpływu na końcowy wynik meczu, ponieważ Arsenal dominował nad Sportingiem. Jednakże wskazano kilka sytuacji, które mogłyby wpłynąć na przebieg gry.

Według portugalskich dziennikarzy, Polak nie podyktował rzutu wolnego dla Arsenalu za faul Mority na Bukayo Sace, a chwilę później odgwizdał spalonego, przerywając akcję Londyńczyków. Miało to miejsce w 32. minucie. Z kolei w 50. minucie Kai Havertz, przyjmując piłkę, miał pomóc sobie prawą ręką.

Choć Arsenal stworzył w tej sytuacji okazję bramkową, nie zakończyła się ona golem, co umniejsza znaczenie błędu. Najwięcej kontrowersji wzbudziły sytuacje z udziałem zawodnika Sportingu, Diomande. Marciniak podyktował rzut karny dla Arsenalu za faul Diomande na Martinie Odegaardzie.

Dziennikarze z abola.pt twierdzą, że zawodnik Sportingu w 62. minucie powinien otrzymać drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną, czego arbiter nie zdecydował się zrobić.

Według analizy dziennikarzy, kilka minut później Diomande ponownie zasłużył na drugą żółtą kartkę, gdy w mało widoczny sposób uderzył Havertza w polu karnym.

Sędzia nie tylko nie ukarał zawodnika indywidualnie, ale również nie podyktował rzutu karnego dla Arsenalu, co wzbudziło krytykę dziennikarzy. Mimo wytykanych błędów, Szymon Marciniak otrzymał również pochwały.

Dziennikarze podkreślili, że w kilku kluczowych momentach, szczególnie przy zdobytych bramkach, arbiter podjął słuszne decyzje. Powtórki potwierdziły, że jego ocena sytuacji „na żywo” była prawidłowa.

Źródło: Abola, Przegląd Sportowy Onet

Lewandowski doceniony w Hiszpanii. Wielkie słowa o Polaku

Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych piłkarzy w historii. W meczu FC Barcelony przeciwko Brestowi (3:0) zdobył dwie bramki. Były one jego setnym i sto pierwszym trafieniem w Lidze Mistrzów. Dzięki temu osiągnięciu Lewandowski dołączył do elitarnego grona strzelców, w którym znajdują się tylko Leo Messi i Cristiano Ronaldo.

Setny gol Lewandowskiego

Kataloński dziennik Sport nie szczędził pochwał pod adresem napastnika FC Barcelony. Polak znalazł się na okładce gazety, a jego historyczne osiągnięcie zostało szczegółowo omówione w kilku artykułach.

„Polak o własnych siłach wszedł do wyselekcjonowanego grona, w którym znajdują się Leo Messi (129 goli) i Cristiano Ronaldo (140 goli)” – podkreślono. Dziennikarze wskazują również na „nienaganny sezon w Lidze Mistrzów”. Piszą też o osobistym celu Lewandowskiego, jakim było zdobycie stu bramek w tych prestiżowych rozgrywkach.

Hiszpańskie media określają teraz Lewandowskiego „warszawskim zabójcą”. „Mając 36 lat, pokazuje, że wciąż ma mnóstwo czasu przed sobą i że strzelanie goli to jego pasja” – piszą dziennikarze Sportu.

Hiszpańscy dziennikarze przewidują, że Lewandowski przez wiele lat będzie zajmował miejsce w TOP3 strzelców Ligi Mistrzów. Co więcej, twierdzą, że „przeżywa obecnie drugą młodość”. A to może pomóc mu zbliżyć się do rekordów ustanowionych przez Leo Messiego i Cristiano Ronaldo.

W tym sezonie Lewandowski w 19 meczach w barwach FC Barcelony zdobył już 22 gole i zanotował dwie asysty. Kolejny mecz FC Barcelony odbędzie się 30 listopada, kiedy drużyna zmierzy się z Las Palmas w LaLiga.

Źródło: Sport, Sport.pl

San Marino chce zagrać z Manchesterem City. Drwiący wpis po porażce z Feyenoordem

Manchester City nadal znajduje się w kryzysie. We wtorek, mimo trzybramkowego prowadzenia, ostatecznie zremisował z Feyenoordem 3-3. Pod pomeczowym postem z „Obywateli” zadrwił profil San Marino.




Manchester City czeka na zwycięstwo od sześciu meczów. Od kiedy 30 października w EFL Cup przegrali z Tottenhamem (1-2), polegli w kolejnych czterech spotkaniach. Lepsze okazało się Bournemouth (1-2), Sportingiem Lizbona (1-4), Brighton (1-2) i ponownie z Tottenhamem (0-4).

„Zagrajcie z nami, proszę”

Wydawało się, że tę dramatyczną passę „Obywatele” przerwą we wtorek. Na Etihad Stadium do 75. minuty prowadzili już 3-0 z Feyenoordem. Holendrzy nie złożyli jednak broni i w ciągu zaledwie 14 minut strzelili trzy bramki.

Spotkanie zakończyło się tym samym remisem 3-3, a na City spadła kolejna fala krytyki. W internecie widać także masę szydery z różnych kierunków. Do gry wszedł nawet oficjalny profil… San Marino.




– Zagrajcie z nami, proszę – napisano z konta pod wpisem pomeczowym.

Legia szuka napastnika. Na celowniku zawodnik z LaLiga!

Władze Legii Warszawa rozpoczęły poszukiwania nowego napastnika. Jak donoszą media, na celowniku polskiego klubu znalazł się napastnik z LaLiga.




Pozycja napastnika w Legii Warszawa ewidentnie wymaga wzmocnień. Obecnie Goncalo Feio nie ma pewnego zawodnika do gry na tej pozycji. Najczęściej wykorzystywany przez Feio jest Marc Gual, jednak nie daje on tyle, ile od niego oczekiwano w chwili transferu. W odwodzie są jeszcze m.in. Nsame i Pekhart, jednak obaj są daleko od swojej optymalnej dyspozycji i nic nie wskazuje na to, by coś w ich sytuacji miało ulec poprawie.

Legia potrzebuje wzmocnień w linii ataku. Wielce prawdopodobne, że stołeczny klub pozyska nowego zawodnika już podczas zimowego okna transferowego. Do tej pory w kontekście transferu do Legii nie wymieniano żadnego piłkarza. Teraz w mediach pojawiło się pewne nazwisko, które wygląda bardzo ciekawie.

Zdaniem hiszpańskich mediów na celowniku Legii Warszawa znalazł się Asier Villalibre! Obecnie reprezentuje on barwy Deportivo Alaves. Poza Legią jego usługami interesują się też m.in. Eiber i Hajduk Split. Jednak sam zawodnik ma deklarować, że nie zamierza on zmieniać klubu w najbliższym czasie.

Asier Villalibre jest wychowankiem Athleticu Bilbao. Przez większość kariery występuje na pozycji napastnika. Na poziomie La Liga rozegrał w sumie 109 meczów, strzelając w nich 12 bramek i notując 5 asyst.

Latem tego roku Villalibre zamienił Athletic na Deportivo Alaves. W tym sezonie rozegrał jednak zaledwie 8 meczów. Strzelił zaledwie 1 bramkę.





(fot. Janusz Partyka/ Legia.com)

100 bramek Roberta Lewandowskiego w Lidze Mistrzów! Takiej średniej goli na mecz nie mieli nawet Messi i Ronaldo

Robert Lewandowski dopiął swego i zdobył 100. bramkę w Lidze Mistrzów. Wynik Polaka robi tym większe wrażenie, iż jego średnia zdobytych goli na mecz jest lepsza niż u Cristiano Ronaldo i Leo Messiego.




Na wtorkowy wieczór została zaplanowana rywalizacja między FC Barceloną a francuskim Stade Brestois. Polscy kibice czekali na to starcie z niecierpliwością. A do dlatego, że to właśnie w tym spotkaniu Robert Lewandowski mógł dobić do 100 goli zdobytych w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

Robert nie trzymał kibiców w niepewności. Już w 10. minucie rywalizacji zdobył bramkę, wykorzystując rzut karny. Tym samym Polak przebił barierę 100 bramek w Lidze Mistrzów! Jest dopiero trzecim piłkarzem, który tego dokonał. Wcześniej wynik ten osiągnęli Leo Messi (129 goli) i Cristiano Ronaldo (140 goli).

Najlepsi strzelcy w historii Ligi Mistrzów:
1. Cristiano Ronaldo – 140
2. Leo Messi – 129
3. Robert Lewandowski – 100
4. Karim Benzema – 90
5. Raul Gonzalez – 71
6. Ruud van Nistelrooy – 60
7. Andriy Shevchenko – 59
8. Thomas Muller – 54
9. Thierry Henry – 51
10. Filippo Inzaghi – 50

Co ciekawe, Robert jest najlepszym piłkarzem z czołówki pod względem średniej zdobytych goli na mecz. W przypadku Polaka wynik ten wynosi 0,80 gola na mecz. Nieco gorszą średnią ma Leo Messi – 0,79. Jeszcze gorszy od Argentyńczyka jest Cristiano Ronaldo z wynikiem 0,77.




Do zdobycia 100 goli w Lidze Mistrzów Robert Lewandowski potrzebował zaledwie 451 oddanych strzałów. Leo Messi i Cristiano Ronaldo do osiągnięcia tego wyniku potrzebowali o wiele więcej prób. W przypadku Argentyńczyka było to 527 strzałów. Portugalczyk z kolei oddał aż 793 strzały, zanim zdobył setną bramkę.

Piękny gest Lechii Gdańsk. Klub uhonorował dzieci, zmarłe w karambolu na S7

W październiku na trasie S7 doszło do karambolu. Lechia Gdańsk postanowiła pięknym gestem uhonorować zmarłych w wypadku, młodych kibiców.




Po domowym meczu Lechii z Legią (0-2) 18 października, w godzinach wieczornych doszło do karambolu na obwodnicy Gdańska. W sumie brało w nim udział ponad 20 pojazdów. 15 osób zostało rannych w wyniku wypadku, zaś cztery, niestety, zmarły.

Piękny gest

Ofiarami śmiertelnymi okazały się dzieci. 7-letni Nikodem, 9-letnia Eliza, 10-letni Mikołaj i 12-letni Tomasz. Wszyscy byli obecni na meczu z Legią i wracali z niego, gdy wydarzył się karambol.

Lechia upamiętniła już ofiary wypadku przed meczem z Piastem Gliwice. Nim wybrzmiał pierwszy gwizdek, piłkarze wypuścili do nieba symboliczne, białe baloniki. Kolejne spotkanie, z Cracovią, zostało natomiast poprzedzone minutą ciszy.




Klub poinformował, że krzesełka, które dzieci zajmowały podczas meczu z Legią, nie zostaną udostępnione do sprzedaży podczas meczów domowych. Zastąpiono je czarnymi siedzeniami, w celu upamiętnienia młodych kibiców.

– Wraz z Polsat Plus Arena symbolicznie upamiętniliśmy zmarłych tragicznie młodych Kibiców Lechii – czytamy.

– Miejsca, które zajmowali 18 października, zostały zastąpione krzesełkami w kolorze czarnym i nie będą one dostępne w sprzedaży na nasze mecze domowe – podkreślono.

Wojciech Szczęsny i Fermín López zadrwili z błędu wychowanka Barcelony. „Dziękujemy” [WIDEO]

Podczas spotkania Barcelony z Celtą Vigo kamery Movistar+ uchwyciły moment, w którym Wojciech Szczęsny oraz Fermín López żartowali z Óscara Minguezy. Polak i Hiszpan dziękowali byłemu zawodnikowi Dumy Katalonii za popełniony błąd.

Błąd Minguezy i bramka Lewandowskiego

Sobotni wieczór na Estadio Abanca-Balaídos zapowiadał się jako okazja dla FC Barcelony na pewne zwycięstwo i umocnienie pozycji w LaLidze.

Po pierwszej połowie goście prowadzili 1:0, a w 61. minucie Robert Lewandowski podwyższył wynik po fatalnym błędzie Óscara Minguezy. Obrońca Celty Vigo, próbując wybić piłkę w boczny sektor, popełnił gafę, którą polski napastnik wykorzystał bezbłędnie.

Óscar Mingueza od sezonu 2022/2023 reprezentuje barwy Celty Vigo. Wcześniej przez wiele lat związany był z Dumą Katalonii, gdzie przeszedł pełen proces szkolenia. Łącznie zagrał w Barcy 66 spotkań.

Po błędzie Minguezy, który doprowadził do gola Lewandowskiego, na ławce rezerwowych Barcelony doszło do zabawnej wymiany zdań między Wojciechem Szczęsnym a Fermínem Lópezem. Znany z poczucia humoru polski bramkarz nie mógł powstrzymać się od ironicznego komentarza.

Wojciech Szczęsny: Czy Mingueza grał tutaj?

Fermín López: Tak, był w Barcelonie.

WS: Cóż, dziękujemy.

FL: Jest z La Masii, jest Cule. Dziękujemy, Mingueza”.

Scenka szybko obiegła media społecznościowe. Ich ironia straciła na znaczeniu, gdy Celta Vigo zdobyła dwie bramki w drugiej połowie. Utrata punktów okazała się kosztowna – przewaga Barcelony nad Realem Madryt zmalała do czterech punktów, przy czym „Królewscy” mają jeszcze jeden mecz zaległy.

Źródło: Movistar+/BarcaInfo


TROLLNEWSY I MEMY