NEWSY I WIDEO

Szczęsny z dużym szacunkiem o konkurencie do bramki Barcy. „Grał bardzo dobrze”

Wojciech Szczęsny ma zastąpić kontuzjowanego Marca-Andre ter Stegena, ale podkreśla, że jego priorytetem jest pomoc dla Inakiego Peni, który do tej pory bronił bramki „Blaugrany”. Choć Szczęsny liczy na swoje szanse, nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego, jeśli przysłuży się to drużynie.

 

Szczęsny o Peni

Wojciech Szczęsny niespodziewanie dołączył do zespołu „Blaugrany” w wyniku kontuzji Marca-Andre ter Stegena. Niemiecki bramkarz musiał wycofać się z gry na dłuższy czas, co zmusiło wicemistrzów Hiszpanii do poszukiwania zastępstwa. Wybór padł na Szczęsnego.

Według doniesień medialnych Polak ma zadebiutować w barwach Barcelony 20 października w meczu przeciwko Sevilli. Dotychczas w bramce hiszpańskiego zespołu stawał Inaki Pena, który zyskał zaufanie sztabu szkoleniowego podczas nieobecności Ter Stegena.

 

Choć Szczęsny jest gotowy do walki o miejsce w podstawowej jedenastce, to nie ukrywa, że jego pierwszym celem jest wsparcie młodszego kolegi.

W swoich wypowiedziach Szczęsny podkreśla, jak bardzo ceni umiejętności Peni, i zaznacza, że nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego.

– Inaki Pena grał bardzo dobrze. Dałem mu jasno do zrozumienia, że w tej chwili moim priorytetem jest pomoc dla niego, ponieważ sam nie jestem gotowy do gry. Byłem na wakacjach przez dwa miesiące i potrzebuję czasu, aby zagwarantować poziom godny tej koszulki. Dam z siebie sto procent i będę wszędzie, gdzie będą mnie potrzebować – powiedział Szczęsny.

– Jeśli powiedzieliby mi teraz, że będę na ławce przez cały sezon, ale pomogę Inakiemu i zdobędziemy tytuły, byłbym szczęśliwy. Oczywiście chcę grać, ale nie przyszedłem tutaj tylko po to, aby zająć pozycję Inakiego – dodał polski bramkarz.

Źródło: Mundo Deportivo, Sport.es, X

Wyjątkowa zmiana w ostatnim meczu Podolskiego w Kolonii? Syn powołany do kadry Górnika

Czwartkowy mecz Górnika Zabrze z 1. FC Köln będzie szczególnym wydarzeniem w karierze Lukasa Podolskiego. Dla 39-letniego piłkarza to nie tylko pożegnanie z niemieckim klubem. To również szansa na wystąpienie w jednym meczu ze swoim synem Louisem, który został powołany do kadry Górnika na to spotkanie.

 

Wyjątkowy mecz z Kolonią

Lukas Podolski wrócił do Górnika Zabrze latem 2021 roku i od razu stał się kluczową postacią w klubie. Mimo swojego zaawansowanego jak na piłkarza wieku 39-letni zawodnik wciąż imponuje formą na boisku.

Od momentu powrotu, zdobył 22 bramki i zaliczył 19 asyst w 99 występach. Jego rola w Górniku wykracza jednak poza same mecze. Podolski aktywnie angażuje się w działalność klubu, pomaga w organizacji transferów i współpracy ze sponsorami.

 

Nie tylko Lukas podbija serca kibiców Górnika. Jego syn, Louis, także zaczął robić wrażenie, szczególnie w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów U-17. W meczu przeciwko Arce Gdynia, młody Podolski zdobył hat-tricka, co zwróciło na niego uwagę mediów sportowych.

Zapytany przez „Dziennik Zachodni” o przyszłość Louisa, Lukas Podolski odniósł się do kwestii możliwego rozwoju kariery swojego syna w Górniku.

– Może kiedyś będzie miał koszulkę albo mnie zmieni na boisku? Ale to jego życie, na razie ma szesnaście lat. Jest normalny, nie wykorzystuje, że jest Podolskim. On wszędzie był ze mną, wie, jak to jest, musi sobie radzić z różnymi sprawami. A czy będzie piłkarzem, sam zdecyduje. Przecież jak powie, że nie chce już grać, tylko idzie coś ciekawego studiować, to co się stanie? Przestanie być moim synem?! – mówił Lukas Podolski.

Jak się okazuje, marzenie o wspólnym występie ojca i syna na boisku może spełnić się już podczas pożegnalnego meczu Lukasa Podolskiego z 1. FC Köln. Louis został powołany do kadry Górnika na ten mecz, co otwiera możliwość do zmiany ojca z synem na boisku.

Źródło: Górnik Zabrze, Dziennik Zachodni

Tragiczna śmierć greckiego piłkarza. Jeszcze 3 dni temu zagrał w meczu ligi greckiej

W środowy wieczór media obiegła niezwykle smutna informacja. W wieku 31 lat zmarł George Baldock. Jeszcze 3 dni temu wystąpił on w meczu ligi greckiej przeciwko Olympiacosowi.




George Baldock urodził się w Anglii. Ze względu na swoje rodzinne korzenie postanowił jednak reprezentować Grecję. Dla tego kraju rozegrał 12 meczów w drużynie narodowej. Latem tego roku opuścił Anglię – w której występował przez całą klubową karierę – i przeniósł się do Grecji, podpisując umowę z Panathinaikosem.

Niestety, w wieku zaledwie 31 lat George Baldock zmarł. Jak informują greckie media, został on znaleziony w basenie w jego własnym domu.

Według doniesień partnerka Baldocka nie mogła się z nim skontaktować przez kilka godzin. W związku z tym skontaktowała się ona z właścicielem willi, w której mieszkał 31-latek. Po przeszukaniu posesji Baldock został znaleziony we wspomnianym basenie, po czym wezwano służby.




W barwach Panathinaikosu Baldock rozegrał 4 mecze. Po raz ostatni wystąpił w niedzielnym meczu przeciwko Olympiacosowi.


źródło: daily mail, sport24

Świderski ocenił postawę Casha w kwestii języka polskiego. „Minęły cztery lata. Mógłby mówić więcej”

Kwestia nauki języka polskiego przez Matty’ego Casha wciąż budzi w kibicach sporo emocji. Ostatnio znowu zrobiło się głośno w tym temacie po rozmowie z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym. Teraz w tym samym medium wypowiedział się Karol Świderski. 




Matty Cash do tej pory nie przekonał do siebie Michała Probierza. Obecny selekcjoner sukcesywnie pomija 27-latka w powołaniach do reprezentacji Polski. Do tej pory dał mu szansę zaledwie dwa razy. Cash zagrał najpierw w debiucie szkoleniowca z Wyspami Owczymi (59 minut) oraz w półfinale baraży Euro 2024 z Estonią (11 minut).

„Czy mógłby coś więcej?”

Powodów, dla których Cash nie znajduje się w orbicie zainteresowań Probierza może być wiele. Jednym z nich może być bariera językowa. Obrońca przy okazji swojego debiutu wielokrotnie mówił, że chce nauczyć się mówić po polsku. Minęły już jednak trzy lata i do tej pory jego znajomość języka ogranicza się do zaledwie kilku zwrotów.

Niedawno w Kanale Sportowym, w rozmowie z Mateuszem Borkiem twierdził, że na naukę nie pozwala mu brak czasu. Wypowiedź 27-latka odbiła się szerokim echem i byłą często komentowana w środowisku. Do kwestii języka Casha odniósł się nawet Karol Świderski, również na łamach Kanału Sportowego.

– Ciężki temat, większość reprezentantów mówi po angielsku, więc z tym raczej nie ma problemu. Czy Matty mógłby coś więcej zrobić w tym kierunku? Myślę, że tak. Ja go bardzo lubię, ale minęły cztery lata od spekulacji na temat jego gry w kadrze. Mógłby mówić więcej, ale myślę jednak, że nikt nie widzi w tym problemu, każdy się może dogadać – ocenił.




Do tej pory Cash zanotował tylko 15 meczów w reprezentacji Polski. Strzelił w nich jednego gola. Trudno powiedzieć, kiedy będzie mieć okazję do poprawienia swojego bilansu.

Barcelona wisi kasę polskim klubom. W sumie blisko milion euro

FC Barcelona wciąż nie opłaciła w pełni transferu Roberta Lewandowskiego. Wkrótce Katalończycy będą musieli wypełnić uregulować swoje zobowiązania. Na pieniądze czekają polskie kluby.

Latem 2022 roku ziścił się hitowy transfer z udziałem Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik zamienił Bayern Monachium na FC Barcelonę. Katalończycy musieli zapłacić za transfer 45 milionów euro, a do tego Bawarczycy uwzględnili w umowie różne bonusy.

Kasa do podziału

Wspomniana suma nie należy się jednak w pełni Bayernowi Monachium. Część z tych 45 milionów euro należy się poprzednim klubom, w których występował Lewy. Wynika to z tzw. Solidarity Payment. Na mocy przepisu część z kwoty transferu trafia do klubów, w których wychowywał się dany piłkarz. Premia za wyszkolenie zawodnika trafia do klubów, w których grał on między 12. a 23. rokiem życia. Łączna kwota do podziału między te kluby wynosi 5% od łącznej sumy transferu. Za każdy rok gry między 12. a 15. rokiem życia klub otrzymuje po 5% od łącznej sumy „Solidarity Contribution” do podziału. Z kolei za grę między 16. a 23. rokiem życia za każdy rok klubowi przysługuje po 10% od całkowitej sumy do podziału.

Według wspomnianych wyżej przepisów do podziału między 6 klubów (w tym 5 polskich) trafiło 2,25 milionów euro. Na największą sumę mogła liczyć Varsovia, bo było to ponad pół miliona euro. Wyliczenia przedstawiliśmy TUTAJ.

Zaległości FC Barcelony

Jak się jednak okazuje, Barcelony wciąż nie uregulowała wszystkich płatności. Szczegóły opublikował hiszpański „Sport”. Według przekazanych informacji Barca wciąż musi zapłacić ponad 22 miliony euro za transfer Roberta Lewandowskiego. Aż 21 milionów euro należy się Bayernowi Monachium. 156 tysięcy euro ma dostać także Borussia Dortmund.

Należności dla polskich klubów

Co z polskimi klubami? One również czekają na przelewy od FC Barcelony. Najwięcej, bo aż 338 tysięcy euro, należy się Varsovii. 238 tysięcy ma otrzymać Lech Poznań. Znicz może liczyć na przypływ 226 tysięcy euro. W przypadku Legii jest to równo 100 tysięcy. Najmniej, bo 66 tysięcy, ma dostać jeszcze Delta Warszawa.

  • Varsovia – 338 tysięcy euro
  • Lech Poznań – 238 tysięcy euro
  • Znicz Pruszków – 226 tysięcy euro
  • Legia Warszawa – 100 tysięcy euro
  • Delta Warszawa – 66 tysięcy euro


źródło: sport, fcbarca.com

Yamal nie może się nachwalić Lewandowskiego. Życzy Polakowi prestiżowej nagrody

Robert Lewandowski znajduje się w znakomitej dyspozycji. O Polaku w ciepłych słowach wypowiedział się ostatnio Lamine Yamal. Młody gwiazdor życzy napastnikowi trofeum dla najlepszego strzelca sezonu. 




FC Barcelona znakomicie weszła w sezon 2024/25 i dość niespodziewanie zajmuje 1. miejsce w tabeli La Liga z dorobkiem 24 punktów. Duża w tym zasługa renesansu formy Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski ma już na koncie 10 goli i 2 asysty w 9 występach ligowych. Dołożył także dwa gole w dwóch meczach Ligi Mistrzów.

„Strzela wszystko”

Hansi Flick może być zadowolony z polskiego napastnika, ale nie tylko. Cały zespół Barcelony gra znakomicie, a dodatkowo widać, że w szatni nie ma złej atmosfery. Dowodem na to mogą być ostatnie słowa Lamine Yamala pod adresem Roberta Lewandowskiego w rozmowie z „Radio Nacional”.

– Strzela wszystko, co mu podasz. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Mam nadzieję, że zdobędzie Trofeo Pichichi [król strzelców La Liga – przyp. red.] – mówił młody gwiazdor. 




Słowa Yamala to też poniekąd odpowiedź na ostatnią wypowiedź Lewandowskiego. Polak nie mógł nachwalić się młodszego kolegi, wieszcząc mu długą i owocną karierę.

– Bez wątpienia ma potencjał, by być najlepszym piłkarzem na świecie w przyszłości. Ma 17 lat i bardzo długą karierę przed sobą – powiedział niedawno 36-latek. 

Szczęsny śmiał się z krytyki Tomaszewskiego. „Kocha słuchać jego opinii”

Wojciech Szczęsny po krótkiej emeryturze, postanowił wznowić piłkarską karierę, co spotkało się z ostrą reakcją Jana Tomaszewskiego. Słowa legendarnego bramkarza dotarły do Szczęsnego, który miał niezły ubaw z tego, co powiedział „Tomek”. Mateusz Święcicki z Eleven Sports ujawnił szczegóły tej sytuacji w podcaście WojewódzkiKędzierski.

 

Krytyka rozbawiła Szczęsnego

Decyzja Wojciecha Szczęsnego o wznowieniu kariery zaskoczyła wielu kibiców, szczególnie po tym, jak bramkarz zapowiedział jej zakończenie. Emerytura nie trwała długo, gdyż FC Barcelona zgłosiła się po polskiego golkipera, co doprowadziło do jego szybkiego powrotu na boisko.

 

Nie wszyscy jednak przyjęli tę decyzję z entuzjazmem. Jan Tomaszewski, były bramkarz reprezentacji Polski, ostro skrytykował decyzję Szczęsnego o przyjęciu oferty „Blaugrany”.

Jan Tomaszewski nie przebierał w słowach, oceniając wybór Szczęsnego. W jego ocenie decyzja Polaka była niepoważna i sugerował, że jedynym powodem, dla którego Szczęsny przyjął ofertę Barcelony, była obecność Roberta Lewandowskiego w drużynie.

– Jak chłopiec w piaskownicy. To dla mnie bardzo niepoważne zachowanie. Jedynym wytłumaczeniem jest to, że w Barcelonie gra Lewandowski i łączą ich jakieś więzy. Wojtek powiedział, że kończy karierę i jeszcze dworował sobie z ludzi, którzy mówili, że jednak będzie grał – mówił były reprezentant Polski.

Słowa Tomaszewskiego dotarły do Wojciecha Szczęsnego, a Mateusz Święcicki z Eleven Sports ujawnił, jak bramkarz Barcelony zareagował na krytykę.

– Wojtek Szczęsny nam to w Barcelonie pokazywał na telefonie i on uwielbia Jana Tomaszewskiego. Powiedział: „kocham słuchać Jana Tomaszewskiego, jego opinii, jego ekspresji. Pokażę wam, co mnie powiedział” – powiedział w podcaście WojewódzkiKędzierski.

– Jaka była reakcja Szczęsnego? Kwiczeliśmy ze śmiechu, bo Jan Tomaszewski na koniec dodał coś, bardzo solennie, mówiąc „Barcelona dla mnie już nie istnieje”. Ja myślę, że w Katalonii strach – podsumował.

Źródło: WojewódzkiKędzierski

Nowe doniesienia ws. przyszłości Pogby. Może dołączyć do ciekawego projektu

Wiele wskazuje na to, że Paul Pogba odejdzie z Juventusu i rozpocznie nowy etap kariery w Olympique Marsylia. Według informacji podanych przez Malicka Traoré z NCI Sport, Francuz prowadzi zaawansowane negocjacje z klubem z Lazurowego Wybrzeża.

 

Odwołanie Pogby i skrócenie kary

Paul Pogba przez ponad rok znajdował się na marginesie piłki nożnej z powodu wykrycia w jego organizmie niedozwolonej substancji. Zawieszenie początkowo trwające aż do września 2027 roku, praktycznie przekreślało dalsze perspektywy 31-letniego pomocnika.

W wyniku odwołania do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS) w Lozannie kara została jednak skrócona do 18 miesięcy.

 

– […] CAS ustalił jednak, że pan Pogba nie był bez winy i że jako profesjonalny piłkarz powinien był zachować większą ostrożność w tych okolicznościach – podkreślono w oficjalnym oświadczeniu sądu arbitrażowego.

Skrócenie zawieszenia oznacza, że Pogba będzie mógł wrócić do treningów już w styczniu 2024 roku, a w marcu znów zagrać w oficjalnych meczach.

Mimo to wydaje się, że jego powrót do gry nie nastąpi w barwach Juventusu. Francuz ma zamiar rozwiązać swoją umowę z klubem, która obowiązuje do 30 czerwca 2026 roku.

Według medialnych doniesień Pogba prowadzi rozmowy z Olympique Marsylia, który w ostatnim czasie znacząco wzmocnił swoją kadrę. Do klubu dołączono m.in. Adriena Rabiota, Masona Greenwooda, Elye Wahiego i Pierre-Emile Højbjerga.

Klub zarządzany przez Roberto De Zerbiego ma spore zaplecze kibicowskie i ambicje rywalizowania o najwyższe trofea, co może być atrakcyjną opcją dla Pogby.

Źródło: NCI Sport

Juergen Klopp wraca do pracy! Dostał niespodziewaną posadę

Juergen Klopp nie cieszył się długo z przerwy od pracy. Po kilku miesiącach odpoczynku, Niemiec zdecydował się na powrót. Florian Plettenberg ze Sky Sport Deutschland poinformował, co zamierza robić szkoleniowiec. 




Jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu Klopp ogłosił, że wraz z jego końcem odejdzie z Liverpoolu. Od razu był znany także jego następca. Tym został Arne Slot, który nadal prowadzi „The Reds”. Jak na razie zajmuje z nimi 1. miejsce w tabeli Premier League.

Nowa praca

Klopp zapowiadając odejście podkreślał, że potrzebuje przerwy, która miała trwać nawet rok. Niemiec nie wykluczał przy tym nawet przejścia na emeryturę. Florian Plettenberg twierdzi jednak, że nie wytrwał w tym długo i już znalazł sobie nowe zajęcie. Od 1 stycznia 2025 roku, 57-latek ma podjąć współpracę z Red Bullem.

Według doniesień dziennikarza Sky Sport Deutschland, Klopp obejmie stanowiska globalnego szefa piłki nożnej. Będzie w stałym kontakcie z wszystkimi klubami, wchodzącymi w skład Red Bulla. W tym z Lipskiem czy Salzburgiem. Ma im między innymi doradzać w kwestiach trenerskich, filozofii gry, rozwoju i transferów.




Co ciekawe, w długoletnim kontrakcie Kloppa z RB pojawiła się specjalna klauzula na wypadek propozycji od niemieckiej federacji. Jeśli szkoleniowiec otrzyma ofertę zastąpienia Juliana Naggelsmanna w kadrze, będzie mógł zerwać umowę. To może się wydarzyć już po mistrzostwach świata w USA, Kanadzie i Meksyku.

Adam Nawałka wrócił do odejścia z reprezentacji. „Staram się nie żałować. Serce płakało”

Adam Nawałka jest znany z tego, że rzadko udziela się medialnie. Dość niespodziewanie zatem na „TVP Sport” pojawił się wywiad z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski. W rozmowie 66-latek zdradził między innymi, czy żałuje odejścia z kadry.




Za dwa dni, 11 października, minie dokładnie 10 lat od pamiętnego meczu z Niemcami (2:0) na Stadionie Narodowym. Do dziś mówi się, że historyczne zwycięstwo z ówczesnymi mistrzami świata, było istotnym elementem w pracy Adama Nawałki. Rozgrywane wtedy eliminacje mistrzostw Europy zakończyliśmy na 2. miejscu, a na turnieju finałowym we Francji dotarliśmy aż do ćwierćfinału.

„Serce płakało”

Po sukcesie na Euro Nawałka był pewniakiem do dalszej pracy. Niestety, zaczęły się pojawiać pierwsze wpadki, jak wysoka porażka z Danią (0-4) w eliminacjach mistrzostw świata. Na sam turniej w Rosji awansowaliśmy jednak bez większych problemów, ale odpadliśmy już w po fazie grupowej.

Mimo to wydawało się, że 66-latek wciąż mógłby prowadzić reprezentację. Nawałka podjął jednak inną decyzję i porzucił reprezentację. Schedę przejął po nim Jerzy Brzęczek. Czy po latach żałuje swojej decyzji?

– Staram się nie żałować raz podjętej decyzji, ale dziś biorę tamto postanowienie na klatę. Patrzyłem, co później działo się z reprezentacją, jak była przebudowywana i… serce płakało – mówi w rozmowie z „TVP Sport” Nawałka.

– Zwycięstwa cieszą, ale najwięcej uczą porażki. Cena za zdobycie takiego doświadczenia jest ogromna, ale tego nigdzie nie da się kupić. Z bagażem zdobytym na dwóch turniejach powinienem zostać – ocenił. 




– Teraz widzę, z jakim mozołem Michał Probierz stara się odbudować zespół. Jemu i drużynie życzę, by sobotni mecz z Portugalią w Lidze Narodów był takim, jakim wspominane w tym wywiadzie spotkanie z Niemcami dla nas: spotkaniem przełomowym i założycielskim – podkreślił. 

Adam Nawałka prowadził reprezentację w latach 2013-2018. W sumie poprowadził ją w 50 meczach. Michał Probierz do tej pory ma na koncie 13 spotkań jako selekcjoner. W sobotę „Biało-Czerwoni” w ramach Ligi Narodów zagrają mecz z Portugalią.

Źródło: TVP SPORT

Puchacz nie daje spokoju Lewandowskiemu. „Na komunię przyjechałeś?” [WIDEO]

Na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawił się vlog z początku październikowego zgrupowania reprezentacji Polski. Jednym z bardziej zabawnych momentów pierwszego dnia było przywitanie Tymoteusza Puchacza z Robertem Lewandowskim.




W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski. Podczas październikowej przerwy od rozgrywek klubowych polska drużyna narodowa rozegra dwa mecze w Lidze Narodów. Najpierw Polacy zagrają z Portugalią. Kilka dni później zmierzą się z Chorwacją. Oba mecze zostaną rozegrane na Stadionie Narodowym.

Polscy piłkarze zjawili się na zgrupowaniu w poniedziałek. We wtorek na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawił się film przedstawiający kulisy pierwszych godzin reprezentantów Polski na zgrupowaniu. Jednym z ciekawszych momentów było przywitanie Roberta Lewandowskiego z Tymoteuszem Puchaczem.

Na materiale od „Łączy Nas Piłka” widzimy, jak ubrany w marynarkę Robert Lewandowski wchodzi do hotelu reprezentacji Polski. Na korytarzu spotyka Tymoteusza Puchacza w dresach reprezentacji. 25-latek zapytał prześmiewczo starszego kolegę: „Na komunię przyjechałeś?”. Lewandowski odpowiedział: „Na twoje urodziny. Ale to w maju chyba”. Po chwili Puchacz dodał: „Ty już jesteś stary, to musisz się ubierać”. Na ripostę Lewego nie musieliśmy długo czekać: „Tobie już nic nie pomoże”.




Omawiany fragment od 07:18

„Zarząd nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich”. Kuriozalny komunikat Lechii Gdańsk

Władze Lechii Gdańsk postanowiły publicznie okazać wsparcie swojemu trenerowi. Argumenty podane w oświadczeniu brzmią jednak kuriozalnie.

Sytuacja Lechii Gdańsk w Ekstraklasie nie jest kolorowa. Po 11 kolejkach klub znajduje się w strefie spadkowej. Mimo to władze klubu nie zamierzają – póki co – zmieniać trenera. Lechia wydała we wtorek komunikat odnośnie sytuacji trenera pierwszego zespołu. Klub postanowił zaufać dalej Szymonowi Grabowskiemu i kontynuować z nim współpracę. Informacja ta została podana w oficjalnym oświadczeniu, w którym władze klubu chciały okazać publiczne wsparcie Grabowskiemu.

Komunikat Lechii

Treść oświadczenia Lechii jest – co najmniej – kuriozalna. Wiadomość klubu szybko rozprzestrzeniła się po polskich mediach. Władze Lechii chciały okazać swojemu trenerowi wsparcie w trudnej sytuacji pierwszego zespołu w Ekstraklasie. Zrobiono to jednak nieco nieudolnie.




Wsparcie dla trenera

Lechia wyraziła swoje zaniepokojenie obecną sytuacją w Ekstraklasie oraz szybkim odpadnięciem z Pucharu Polski. Po wysłuchaniu argumentów dyrektora technicznego zarząd klubu postanowił kontynuować współpracę z trenerem Grabowskim. Nawet pomimo tego, że ten sam zarząd „nie rozumiał niektórych złych decyzji trenerskich podejmowanych przez trenera Szymona Grabowskiego w pierwszych 10 meczach sezonu, a nawet czasami braku opieki trenerskiej jako takiej”. Absurd goni absurd w oświadczeniu opublikowanym przez Lechię.

Wypowiedź Prezesa

– Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby piłkarskie. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu szkoleniowego. Szymon nauczył się już wiele w poprzednim sezonie i oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy. Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone w najbliższej przyszłości – przekazał prezes Lechii, Paolo Urfer.




Oświadczenie Lechii Gdańsk – wsparcie dla naszego trenera Szymona Grabowskiego.
✍️ https://t.co/p3cDnryasE pic.twitter.com/cyVHW3Obo4

fot. Kacper Polaczyk

Mocne słowa Karlströma po odejściu z Lecha. „Było toksycznie”

Jesper Karlström w rozmowie ze szwedzkimi mediami opowiedział o ostatnim sezonie w Lechu Poznań. Były pomocnik Kolejorza w gorzkich słowach ocenił minioną kampanię.

 

Gorzkie słowa na koniec

Choć Karlström miał na swoim koncie spore osiągnięcia w barwach Lecha, to miniony sezon okazał się dla zespołu kompletną katastrofą. Problemy zaczęły się nasilać po zatrudnieniu Mariusza Rumaka. Ostatecznie Lech nie zdobył mistrzostwa, a piłkarzom się oberwało za słabe wyniki.

Szwedzki pomocnik opowiedział o swoich odczuciach z końcówki pobytu w Lechu w rozmowie ze szwedzkimi mediami.

– Przez większość czasu szło nam bardzo dobrze, ale zmieniliśmy trenera i poszło… Jest wiele rzeczy, o których ludzie z zewnątrz nie wiedzą, ale zawsze daliśmy z siebie wszystko. Po prostu potrzebne było coś nowego. Kibice mają wysokie wymagania, w całym klubie było trochę trudno w końcówce, trochę toksycznie. To nie było dobre – powiedział w rozmowie z portalem Fotbolldirekt.se.

Karlström osobiście doświadczył krytyki. Pod koniec swojego pobytu w Poznaniu wdał się w wymianę zdań z jednym z fanów, który nazwał go „tłustym kotem”.

 

– Mówiono tak nie tylko o mnie, ale też innych doświadczonych zawodnikach, którzy byli częścią drużyny mistrzowskiej i którzy dotarli do ćwierćfinału w Europie. Podpisaliśmy nowe kontrakty i kibice myśleli, że nie przejmujemy się już futbolem. Nie chce mi się tego nawet komentować – podsumował.

Cała sytuacja sprawiła, że jego ostatnie miesiące w Lechu były pełne frustracji. Ostatecznie Karlström opuścił Poznań. W letnim oknie transferowym trafił do Udinese.

Źródło: fotbolldirekt.se

Goncalo F. z zarzutami i statusem podejrzanego. Nowe doniesienia mediów ws. afery z Motoru Lublin

Goncalo F. znalazł się w trudnej sytuacji po postawieniu mu dwóch zarzutów przez Prokuraturę Rejonową Lublin-Południe. Według doniesień portalu „Sport.pl” od 8 października 2024 roku F. ma status podejrzanego. Zarzuty dotyczą incydentu z marca 2023 roku, kiedy był trenerem Motoru Lublin.

 

Zarzuty wobec Goncalo F.

Goncalo F. w ostatnich miesiącach dał się poznać jako osoba wybuchowa. Nowe informacje dotyczące szkoleniowca Legii Warszawa przekazał portal „Sport.pl”. Wspomniane źródło twierdzi, że od ósmego października Portugalczyk ma status podejrzanego. O jakie sprawy konkretnie chodzi?

 

Pierwszy zarzut dotyczy napaści na Pawła Tomczyka, ówczesnego prezesa Motoru Lublin. Portugalczyk rzucił w Tomczyka plastikową kuwetą na dokumenty, która trafiła w jego łuk brwiowy, powodując rozcięcie.

Choć obrażenia nie były poważne, to prokuratura uznała, że działanie F. mogło spowodować poważne uszkodzenie zdrowia, w tym utratę wzroku u Tomczyka.

Według portalu „Sport.pl” drugi zarzut odnosi się do gróźb, które F. miał kierować wobec Tomczyka, wzbudzając w nim uzasadnioną obawę o zdrowie.

Do zdarzenia doszło po meczu Motoru Lublin z GKS Jastrzębie w marcu 2023 roku. F. obraził rzeczniczkę prasową klubu, a następnie zaatakował Tomczyka, który stanął w jej obronie.

Incydent ten wzbudził szerokie zainteresowanie mediów, a Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) ukarał trenera roczną dyskwalifikacją, zawieszoną na trzy lata, oraz grzywną w wysokości 70 tys. zł.

Sytuacja trenera w Legii

Mimo skandalu z Lublina, Goncalo F. nie tylko zachował posadę w Motorze, ale rok później objął stanowisko trenera Legii Warszawa. Klub wiedział o trwającym postępowaniu, ale zdecydował się na podpisanie kontraktu z Portugalczykiem.

Marcin Herra, wiceprezes Legii, podkreślał, że najważniejsze będą czyny trenera, a jego przeszłość nie była decydującym czynnikiem.

Jednak teraz, po postawieniu zarzutów i niekorzystnych wynikach w lidze, przyszłość F. w klubie stoi pod znakiem zapytania.

Według doniesień Piotra Koźmińskiego z portalu „Goal.pl” F. odbędzie we wtorek wieczorem spotkanie z Zielińskim. To spotkanie może przynieść odpowiedź na pytanie, czy Portugalczyk pozostanie na swoim stanowisku.

Źródło: Sport.pl

Nazwał rywala „Jackie Chanem” – FIFA zawiesiła go na 10 meczów

FIFA zdecydowała o zawieszeniu Marco Curto na 10 meczów. Powodem decyzji jest obraza przeciwnika na tle rasistowskim. Konkretnie poszło o nazwanie Hwang Hee-chana – „Jackie Chanem”.




W lipcu beniaminek Serie A, Como, wypożyczył do drugoligowej Ceseny Marco Curto. Zanim jednak rosły środkowy obrońca trafił do wspomnianego klubu, rozegrał sparing z Wolverhampton.

Surowa kara

To właśnie w tym spotkaniu doszło do spięcia pomiędzy Curto a zawodnikiem „Wilków” – Hwang Hee-chanem. Anglicy po zakończeniu meczu złożyli skargę do FIFA, zarzucając Włochowi rasistowskie zachowanie. Curto miał nazwać przeciwnika „Jackie Chanem”, w nawiązaniu do słynnego aktora. Sam zawodnik miał użyć tego konkretnego określenia ze względu na pseudonim Hee-chana, którym zwracali się do niego koledzy na boisku – „Channy”.

Nasz zawodnik nie powiedział niczego w sposób obraźliwy. Jesteśmy rozczarowani, że reakcja niektórych piłkarzy Wolves doprowadziła do wyolbrzymienia incydentu – mówili po meczu przedstawiciele Como. 




Na nic jednak zdała się reakcja beniaminka Serie A. FIFA zdecydowała, że Curto, który jest obecnie wypożyczony do Ceseny, został zawieszony na 10 meczów. Połowę tej kary będzie musiał odbyć od tej pory, co oznacza, że nie zagra w najbliższych pięciu meczach Serie B. Pozostała część została zawieszona na dwa lata. Poza tym obrońca będzie musiał odbyć zajęcia edukacyjne w organizacji zatwierdzonej przez piłkarską federację.

Z zadowoleniem przyjmujemy decyzję FIFA o ukaraniu Marco Curto po dyskryminacyjnym incydencie podczas naszego towarzyskiego meczu przedsezonowego z Como 1907. To jasny sygnał, że rasizm i zachowania dyskryminacyjne nie będą tolerowane w piłce nożnej ani w społeczeństwie – komunikował po ogłoszeniu kary dyrektor Wolverhampton, Matt Wild.


TROLLNEWSY I MEMY