NEWSY I WIDEO

Neymar z kolejnym sensacyjnym powrotem? Barcelona ma być jego priorytetem

Neymar ledwo co wrócił do Santosu, a w mediach już pojawiają się informacje o jego potencjalnym innym powrocie. Brazylijczyk ma być zainteresowany ponownym związaniem się z FC Barceloną.

31 stycznia Neymar oficjalnie został piłkarzem Santosu. Po powrocie do Brazylii zdecydowanie odżył. Rozegrał już 6 meczów, w których strzelił 2 gole i zanotował 3 asysty.

Wielki powrót?

Okazuje się, że Brazylijczyk ma być zainteresowany innym, jeszcze głośniejszym powrotem. David Ornstein poinformował, że dla zawodnika obecnie najważniejsze ma być związanie się ponownie z FC Barceloną.

– Obecne sygnały wyglądają obiecująco. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądać w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Dla Brazylijczyka priorytetem jest powrót do Barçy. Jest to jego marzenie i trwają już rozmowy na ten temat między zarządem i jego środowiskiem. Największą motywacją Neymara będą Mistrzostwa Świata w 2026 roku, a gra w Blaugranie to jak powrót z bajki w szczególności na nowym Spotify Camp Nou. Wiele musiałoby się wydarzyć, ale jest to możliwa i kusząca perspektywa takiego ruchu – czytamy.

Łukasz Piszczek zdejmuje buty z kołka. Zagra w polskim klubie

Łukasz Piszczek wraca do gry w piłkę. Według doniesień „Faktu” były reprezentant Polski ponownie zagra w LKS Goczałkowice-Zdrój.

Wraz z końcem sezonu 2020/2021 Łukasz Piszczek zakończył grę dla Borussii Dortmund. Wówczas postanowił wrócić w rodzinne strony i zasilił szeregi 3-ligowego LKS Goczałkowice-Zdrój. Były reprezentant Polski łączył tam nawet funkcję piłkarza oraz asystenta trenera.

Latem 2024 roku Piszczek skończył grę dla LKS Goczałkowice-Zdrój. A to dlatego, że zgłosił się do niego Nuri Sahin. Turek został trenerem Borussii Dortmund i chciał mieć Piszczka w swoim sztabie trenerskim. W styczniu doszło do zmiany trenera w BVB. Łukasz pozostał wierny Sahinowi i opuścił BVB wraz z nim.




Od nieco ponad miesiąca Łukasz Piszczek pozostaje bezrobotny. Wiemy już jednak, jaki będzie jego kolejny krok. Sebastian Staszewski z „Faktu” poinformował, że Piszczek ponownie zasili szeregi LKS Goczałkowice-Zdrój. – Łukasz wciąż jest tym samym normalnym chłopakiem, który przychodzi na treningi i daje z siebie wszystko – przekazał jeden z piłkarzy LKS-u.





źródło: Fakt

Szymon Marciniak robi sobie przerwę. „Trochę zmęczyła mnie sytuacja”

Szymon Marciniak wytłumaczył się w mediach z decyzji podjętych przez sędziów w trakcie wczorajszego meczu Pucharu Polski. Na łamach „TVP Sport” nasz najlepszy arbiter przyznał, że robi sobie teraz krótką przerwę.




Wczorajszego wieczoru odbył się jeden z ćwierćfinałów Pucharu Polski. Legia Warszawa podejmowała u siebie Jagiellonię Białystok. Po końcowy triumf sięgnęli gospodarze, którzy wygrali 3:1. Dwa gole dla Legii zdobył Morishita, a jedno trafienie dołożył Ziółkowski. Jedyną bramkę dla Jagi strzelił Jarosław Kubicki.

W polskich mediach wciąż nie milkną echa wczorajszego meczu. Wszystko za sprawą kontrowersyjnych decyzji, które podjęli sędziowie wraz z pomocą VAR. Najbardziej oberwało się Piotrowi Lasykowi, sędziemu głównemu. Wiele krytycznych słów spadło także na sędziego VAR, Szymona Marciniaka. Więcej o kontrowersyjnych sytuacjach z meczu Legia-Jagiellonia przeczytacie TUTAJ.

Dziś Szymon Marciniak próbował wytłumaczyć decyzje podjęte przez sędziów we wczorajszym meczu. W wywiadzie na łamach „TVP Sport” przekazał jednak inną ważną wiadomość. Jak możemy przeczytać, 44-latek robi sobie przerwę od sędziowania. Nie wiadomo, ile ona potrwa. Nie powinna jednak być zbyt długa.

– Trochę zmęczyła mnie sytuacja spowodowana wydarzeniami z meczu Legia – Jagiellonia. Uznałem, że to dobry moment, żeby trochę odpocząć – oznajmił Szymon Marciniak.





źródło: tvp sport

Vuković wściekły po odpadnięciu z Pucharu Polski. „Niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady”

Aleksandar Vuković przejechał się po Pucharze Polski. Szkoleniowiec Piasta Gliwice nie krył złości po odpadnięciu swojej drużyny z rozgrywek na etapie ćwierćfinału.




Piast w minioną środę walczył o awans do półfinału Pucharu Polski. Rywalem gliwiczan była Pogoń Szczecin, która wyszła z rywalizacji zwycięsko. „Portowcom” wygraną zapewnił w dogrywce duet Koulouris – Grosicki.

„Dla mnie to absurd”

Co ciekawe, dla Piasta był to czwarty mecz w tegorocznej edycji Pucharu Polski i jednocześnie czwarty, w którym grali dogrywkę. Podobne scenariusze towarzyszyły wcześniejszym meczom z Hutnikiem, Arką i Śląskiem. Wcześniej górą byli jednak podopieczni Vukovicia, ale tym razem zabrakło im szczęścia.

Serb nie ukrywa, że nie jest fanem takiego rozwiązania. Jego zdaniem zasady, które obowiązują w Pucharze Polski są absurdalne.




– Nie mam pretensji do obrony, bo przez długi czas udawało się powstrzymywać Pogoń. Zresztą trzeba również pamiętać, że Puchar Polski jest bardzo niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady. Mówię to, bo gramy czwartą dogrywkę. Dla mnie jest to absurd. Nie dość, że losujemy mecz na wyjeździe, to gramy jeszcze dogrywkę. Może ktoś pomyśli? – mówił Vuković.

Poza Pogonią w półfinale Pucharu Polski zobaczymy na ten moment Ruch Chorzów i Legię Warszawa. Ostatniego półfinalistę poznamy już dziś. Będzie to ktoś z pary – Polonia – Puszcza Niepołomice.

Szymon Marciniak wyjaśnia kontrowersje z meczu Legia – Jagiellonia. Brakowało klarownych powtórek

Szymon Marciniak, który wspierał Piotra Lasyka w roli VAR podczas ćwierćfinału Pucharu Polski, odniósł się do kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Legii Warszawa. W rozmowie na kanale Meczyki.pl podkreślił, że Jagiellonii Białystok nie należał się rzut karny w żadnej z dwóch analizowanych sytuacji.

Brak klarownych powtórek

Marciniak przyznał, że jeszcze przed pierwszymi analizami zdawał sobie sprawę, że sytuacje w polu karnym Legii wzbudzą kontrowersje. W rozmowie z Meczykami wyjaśnił, dlaczego sędziowie nie mieli klarownych powtórek, które pozwoliłyby jednoznacznie ocenić potencjalne zagranie ręką.

– Już wczoraj poczuliśmy się wywołani do tablicy i bardzo szybko wyszliśmy z szatni, aby dołączyć do rozmowy, bo do nas nikt nie przyszedł. Wtedy pokazalibyśmy materiał, którym dysponowaliśmy i wytłumaczylibyśmy to, jak oceniliśmy sytuacje – powiedział Marciniak.

– Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. To sytuacja zakłamana i zmanipulowana, bo to ujęcie to totalna manipulacja obrazem – podkreślił sędzia w rozmowie z Meczykami.

Analiza kontaktu Wszołka z rywalem

Drugą sytuacją budzącą wątpliwości był rzekomy faul Pawła Wszołka. Zdaniem Marciniaka decyzja o niepodyktowaniu rzutu karnego była właściwa, a analiza sytuacji z Oskarem Pietuszewskim potwierdziła brak przewinienia.

– Sędziujemy na większych stadionach niż Łazienkowska, gdzie jest po 80-90 tysięcy ludzi. Trzeba to wyrzucić z głowy i tego się już nauczyliśmy. Wczoraj był ćwierćfinał Pucharu Polski, to jeden mecz. Dla nas kluczowy był timing. Najistotniejsze jest to, że Paweł Wszołek położył nogę pierwszy, a gracz Jagiellonii poszedł w lewo. Obaj mieliśmy na to takie samo spojrzenie. Chcieliśmy, aby ta decyzja była jak najdokładniejsza i jak najbardziej przemyślana. Pewnie lepiej byłoby podyktować rzut wolny za faul na Vinagre, bo tam było trącenie kolanem w kolano – dodał Marciniak.

Marciniak podkreślił również, że sędziowie nie mogą podejmować decyzji na podstawie przypuszczeń.

– Tutaj się domyślamy, ktoś chce mnie przekonać, że piłka prawdopodobnie dotknęła ręki… Jeśli chcecie mnie przekonać, że to jest dowód, to ja się poddaję. Ja takiego dowodu nie miałem i nie mogłem wrzucić kolegi na minę, pokazując mu coś, czego nie jestem w stanie udowodnić. Ale żeby była jasność – jeśli piłka po tej głowie trafiłaby w rękę, to jest stuprocentowy karny przy tak nienaturalnie ułożonej ręce. Problemem jest tylko to, aby to udowodnić – podkreślił sędzia.

Marciniak zaznaczył także, że sędziowie dokładnie przeanalizowali obie sytuacje i nie znaleźli podstaw do podyktowania rzutu karnego dla Jagiellonii.

Źródło: Meczyki.pl

Kontrowersje w półfinale Pucharu Polski. Jagiellonii należały się dwa karne? [WIDEO]

Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 3:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Mecz nie obył się jednak bez kontrowersji. Według ekspertów TVP Sport, aktualnym mistrzom Polski należały się dwa rzuty karne.

Dyskusyjne decyzje sędziowskie

Spotkanie w Warszawie rozpoczęło się od trafienia Jagiellonii Białystok. Ostatecznie Legia odwróciła losy spotkania i pokonała białostoczan 3:1. W trakcie spotkania Jaga kreowała sobie wiele sytuacji, ale nie trafiała do siatki.

Jej starania w polu karnym przyniosły nawet dwie sporne sytuacje, które mogły zakończyć się podyktowaniem jedenastki. Tak się jednak nie stało. Po spotkaniu w studiu TVP Sport eksperci stwierdzili, że wspomniane sytuacje powinny zakończyć się wskazaniem na wapno.

– Na jednej powtórce ewidentnie widać, że piłka zmienia tor lotu i wylatuje za bramkę. Szkurin powiększył obrys ciała. To analogiczna sytuacja do wczorajszego meczu Ruchu Chorzów z Koroną Kielce, w którym sędzia podyktował rzut karny – komentował Marcin Feddek.

W następnym spotkaniu Jagiellonia Białystok zmierzy się z GKS-em Katowice u siebie. Ligowe starcie zaplanowano na niedzielę 2 marca o godzinie 17:30. Z kolei Legia Warszawa zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław tego samego dnia, ale o 14:45.

Źródło: TVP Sport

Wieczysta chce sprowadzić legendę polskiej piłki. Tak głośnego nazwiska jeszcze nie miała

Wieczysta Kraków może przeprowadzić absolutnie hitowy transfer. Według doniesień portalu „goal.pl” na celowniku Wieczystej znalazł się 103-krotny reprezentant Polski.

W ostatnich latach Wieczysta Kraków zasłynęła ze sprowadzania do siebie głośnych nazwisk. Jeszcze kiedy klub występował w lidze okręgowej, jego szeregi zasilił między innymi Sławomir Peszko. W kolejnych latach do klubu trafiali tacy zawodnicy jak chociażby Radosław Majewski, Michał Pazdan czy Jacek Góralski.




Obecnie Wieczysta występuje w II lidze. Jest jednak na dobrej drodze, by awansować w tym sezonie do I ligi. Zimą klub poczynił kilka bardzo dobrze wyglądających wzmocnień. Szeregi klubu zasilili Rafa Lopes, Petar Brlek, Jakub Pesek i Dijan Vukojevic. Mówiło się także o możliwym zakontraktowaniu Carlitosa.

Wkrótce Wieczysta może jednak przeprowadzić największy transfer w swojej historii. Według portalu „goal.pl” na celowniku żółto-czarnych znalazł się Kamil Glik! 37-latka chętnie widziałby w swojej drużynie Sławomir Peszko, trener Wieczystej. Według doniesień na taki transfer liczy także Jacek Góralski.

Wieczysta przeprowadzała już wiele głośnych transferów. Takiego zawodnika jednak jeszcze w swoich szeregach nie miała. Wszak Glik to 103-krotny reprezentant Polski. Pod tym względem jest trzecim zawodnikiem w historii polskiej drużyny narodowej. Obecnie Glik jest piłkarzem Cracovii, jednak jego kontrakt wygasa wraz z końcem tego sezonu.





Fot. Wieczysta Kraków
źródło: goal.pl

31-latek nowym trenerem w pierwszej lidze. Klub stawia na byłego asystenta

Stal Stalowa Wola dokonała zmiany na stanowisku trenera. Po zwolnieniu Ireneusza Pietrzykowskiego zespół obejmie jego dotychczasowy asystent, 31-letni Maciej Jarosz. To duże wyzwanie dla debiutującego w tej roli szkoleniowca, zwłaszcza że beniaminek 1. Ligi walczy o utrzymanie.

Zmiana na ławce po słabym starcie rundy wiosennej

Stal Stalowa Wola po dwóch kolejnych awansach znalazła się na zapleczu Ekstraklasy. Teraz jednak nie rozpoczęła rundy wiosennej zgodnie z oczekiwaniami. Dwa remisy – 1:1 z Kotwicą Kołobrzeg i 0:0 z Wartą Poznań – okazały się niewystarczające dla władz klubu, zwłaszcza że oba mecze rozegrano z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie.

Po bezbramkowym starciu z Wartą cierpliwość działaczy się wyczerpała, a posadę stracił Ireneusz Pietrzykowski. To właśnie pod jego wodzą Stal najpierw awansowała do II ligi, a następnie szybko przebiła się do 1. Ligi.

Decyzja o zatrudnieniu Macieja Jarosza może być zaskakująca, ale klub postanowił postawić na kontynuację pracy dotychczasowego sztabu. 31-latek pracuje w Stali od marca 2023 roku. Pełnił rolę asystenta Pietrzykowskiego. Teraz otrzyma szansę na samodzielne prowadzenie zespołu w decydującym momencie sezonu.

„Od dnia 26.02.2025 roku, obowiązki I trenera pełnić będzie dotychczasowy II trener Maciej Jarosz, który pracuje w Stali od 23.03.2023 r. Trenerze życzymy powodzenia w nowej roli” – poinformował klub w oficjalnym komunikacie.

Stal Stalowa Wola zajmuje obecnie 17. miejsce w tabeli 1. Ligi z dorobkiem 13 punktów. Kolejnym rywalem zespołu będzie Chrobry Głogów, który znajduje się o jedno miejsce wyżej (16. miejsce, 17 punktów). To spotkanie może okazać się kluczowe dla układu dolnej części tabeli.

Źródło: Stal Stalowa Wola

Fot: Stal Stalowa Wola

Zmiennik Lewandowskiego nie popisał się przeciwko Atletico. Krytyczne spojrzenie na Torresa

Robert Lewandowski znów rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a jego miejsce w starciu z Atlético Madryt zajął Ferran Torres. Hiszpan miał dwie świetnie okazje, by przesądzić o losach spotkania, ale obie koncertowo zmarnował. Hiszpańskie media oceniły 24-latka dość łagodnie, lecz jeden z portali nie zostawił na nim suchej nitki.

Zmiennik „Lewego” zawiódł

Wtorkowy wieczór w Pucharze Króla nie należał do Ferrana Torresa. Robert Lewandowski, który rzadko ma okazję złapać oddech, usiadł na ławce.

Polski napastnik w czterech spotkaniach tego turnieju tylko raz wyszedł w podstawowym składzie, a wczoraj na murawie pojawił się jedynie na nieco ponad kwadrans. W jego miejsce szansę dostał Ferran Torres, który w tym sezonie ma już na koncie 11 bramek. W starciu z Atlético Madryt Hiszpan nie zdołał jednak powiększyć swojego dorobku.

Pierwsza szansa nadeszła już w 12. minucie. Barcelona ruszyła z szybkim kontratakiem: Pedri podał do Raphinhi, ten błyskawicznie odegrał prostopadle do Torresa, który znalazł się oko w oko z Juanem Musso. Hiszpan oddał strzał niemal prosto w bramkarza Atlético, a ten zdołał wybronić uderzenie.

Druga okazja pojawiła się w 32. minucie po fatalnym błędzie Marcosa Llorente. Obrońca „Los Colchoneros” podał piłkę wprost pod nogi Torresa, który minął Musso, ale mając przed sobą pustą bramkę nie trafił do siatki.

Reakcja kibiców była natychmiastowa – w mediach społecznościowych zawrzało od krytyki pod adresem 24-latka. Hiszpańskie media okazały się jednak bardziej wyrozumiałe. „Mundo Deportivo” napisało:

„Torres miał dwie klarowne sytuacje – jedną po podaniu Raphinhi, drugą dzięki własnej waleczności – ale nie wykorzystał żadnej. Posadzenie Lewandowskiego na ławce dało mu szansę, by potwierdzić swoją wartość, której nie wykorzystał”.

Z kolei „Sport” ocenił go na „6” w 10-punktowej skali i napisał:

„Miał dwie bardzo klarowne szanse, ale nie był dobry w ich wykończeniu. Był bardzo aktywny w poszukiwaniu wolnych przestrzeni. Widać, że był bardzo, bardzo zaangażowany i zmotywowany. Męczy się, ale daje wiele drużynie”.

Bardziej surowe spojrzenie miał „L’Esportiu”:

„Nieskuteczny. Wiele rzeczy zrobił dobrze, ale wszystkie były dalekie od celu, a wszystkie okazje, które miał wczoraj, marnował. Miał szanse na 1-2, a potem 3-2, w akcji wykreowanej przez siebie”.

Mimo słabego występu Ferran Torres raczej nie musi obawiać się o swoją pozycję w zespole. 24-latek jest pierwszym zmiennikiem Lewandowskiego, który od czasu do czasu potrzebuje odpoczynku.

W tym sezonie rozegrał już 1020 minut i z pewnością dostanie jeszcze wiele okazji, by się zrehabilitować.

Źródło: Sport, L’Esportiu, Mundo Deportivo

Robert Lewandowski wychwalany w Hiszpanii! „Dla niego nie ma sufitu”

Katalońskie media zachwycają się Robertem Lewandowski po meczu z Atletico (4-4). Polak jest najlepszym strzelcem FC Barcelony w bieżącym sezonie. „Sport” wprost pisze, że „nie ma limitu możliwości”.




W półfinale Pucharu Króla, FC Barcelona zremisowała pierwszy mecz z Atletico 4-4. Robert Lewandowski rozpoczął spotkanie na ławce. Pojawił się na murawie dopiero w drugiej połowie i szybko wpisał się na listę strzelców przy bramce na 4-2.

„Nie ma sufitu”

Trafienie przeciwko Atletico było dla Lewandowskiego 33 golem w bieżącym sezonie, licząc wszystkie rozgrywki. Kataloński „Sport” nie szczędził pod adresem Polaka pozytywnych komentarzy. Przede wszystkim podkreślono, że wpływ na formę napastnika miało mieć zaufanie, którym został obdarzony przez Hansiego Flicka.




– Jest w rewelacyjnej formie. 33 gole w 35 meczach robią wrażenie. Lewandowski jest na dobrej drodze, by pisać historyczne rekordy. Lata nie ciążą polskiemu „zabójcy”. Dla niego nie ma sufitu – wychwala Lewandowskiego „Sport”.

– Znajduje się w szczytowej formie i ma pełne zaufanie Hansiego Flicka. Niemiec zna go bardzo dobrze już z czasów gry w Bayernie Monachium. W momentach, gdy „Lewy” był mniej natchniony, zawsze go bronił i chronił – podkreśla dziennik.

– W swoim trzecim roku w Barcelonie Lewandowski nie zamierza się zatrzymywać i dąży do kolejnych sukcesów, nie mając wyznaczonego limitu możliwości – podsumowano.

Barcelona ma plan na Szczęsnego. Ma stworzyć duet z Ter Stegenem

Wojciech Szczęsny zadomowił się na dobre w bramce FC Barcelony. Mało prawdopodobne wydaje się, żeby Hansi Flick chciał z niego zrezygnować w bieżącym sezonie. Media wskazują jednak nazwisko bramkarza, który miałby zastąpić Polaka w przyszłej kampanii.

Od początku 2025 roku Szczęsny niemal bez przerwy gra w pierwszym składzie. W sumie były reprezentant Polski rozegrał dla Blaugrany 11 meczów, w których aż sześciokrotnie zachował czyste konto. Jakby tego było mało, to Barcelona nie przegrała z nim jeszcze żadnego meczu.

Następca

Choć obecna pozycja Polaka jest nie do ruszenia, to coraz częściej mówi się o sytuacji w przyszłym sezonie. Z jednej strony pojawiają się opinie, że z Katalonii odejdzie Inaki Pena, a Szczęsny przedłuży kontrakt do połowy 2026 roku. W takim scenariuszu rywalizowałby o miejsce w bramce z Ter Stegenem.

Sique Rodriguez ma jednak inną wizję. Z jego ustaleń wynika, że Barcelona interesuje się Joanem Garcią z Espanyolu. 23-latek miałby zastąpić Polaka, którego przyszłość wciąż jest niewyjaśniona.

– Jego wysoki poziom i prestiż zmuszą drużynę Espanyolu do natychmiastowej sprzedaży jeszcze przed 30 czerwca – pisze Rodriguez.

Problemem w zatrudnieniu Garcii jest jednak właśnie Szczęsny. Najprawdopodobniejszym scenariuszem ma być postawienie w przyszłym sezonie na duet bramkarzy. To miałoby dać Barcelonie czas na znalezienie nowego, podstawowego bramkarza.

– Plan FC Barcelony jest taki, że w przyszłym sezonie zarówno Niemiec, jak i Polak — o ile w dalszej części sezonu nie wydarzy się nic złego — będą duetem bramkarzy… dzięki temu FC Barcelona będzie miała rok na znalezienie bramkarza na przyszłość – podsumowuje dziennikarz.

Meksykański sędzia poprosił Leo Messiego o autograf. Spotkała go sroga kara

Po jednym z ostatnich meczów Interu Miami arbiter główny miał poprosić Leo Messiego o autograf. Zagraniczne media donoszą, że za tę prośbę sędzia został zawieszony.

W ubiegłym tygodniu Inter Miami rozgrywał mecz w ramach 1/16 finału Pucharu Mistrzów CONCACAF. Rywalem zespołu Leo Messiego był Sporting Kansas City. Spotkanie zakończyło się wygraną Interu 1:0 po bramce Messiego. Rewanżowe spotkanie zostanie rozegrane w nocy z wtorku na środę o godzinie 2:00 czasu polskiego.




Po zakończeniu pojedynku klasycznie piłkarze obu drużyn, a także sędziowie, podali sobie ręce. Kamery jednak zarejestrowały, jak arbiter główny, Marco Antonio Ortiz Nava, uciął sobie krótką pogawędkę z Leo Messim. Niedługo później media ujawniły, że Meksykanin miał poprosić Argentyńczyka o autograf dla członka rodziny.

Zachowanie meksykańskiego arbitra nie spodobało się władzom północnoamerykańskiej federacji CONCACAF. Według informacji przekazanych przez „ESPN” Marco Antonio Ortiz Nava został zawieszony na 6 miesięcy w rozgrywkach CONCACAF.




– Zachowanie sędziego nie jest zgodne z Kodeksem Postępowania Konfederacji dla sędziów i istniejącymi procedurami dla tego typu próśb. Sędzia przyznał się do błędu, przeprosił za incydent i zaakceptował działania dyscyplinarne zastosowane przez Concacaf – przekazał przedstawiciel federacji w rozmowie z „ESPN”.

źródło: espn

Oto faworyci do zdobycia Złotej Piłki. Spadek Roberta Lewandowskiego

Redakcja międzynarodowego portalu „goal.com” zaktualizowała swój ranking faworytów do zdobycia Złotej Piłki za sezon 2024/2025. Nieznaczny spadek zanotował Robert Lewandowski. Mimo to nadal znajduje się on w ścisłej czołówce.

Sezon 2024/2025 w piłce klubowej zaczyna wkraczać w decydującą fazę. Za nami półmetek zmagań w topowych ligach. Ostateczne rozstrzygnięcia zapadną w najbliższych tygodniach. Pierwsza część Ligi Mistrzów (faza ligowa) także jest już zakończona. Przed kilkoma dniami poznaliśmy drabinkę fazy pucharowej tych rozgrywek. 1/8 finału startuje już w przyszłym tygodniu. Zwycięzcę poznamy 31 maja, gdyż to wtedy ma się odbyć wielki finał Champions League.

W tym sezonie nie mamy żadnego turnieju reprezentacyjnego. Tym samym na końcowy rezultat Złotej Piłki kluczowy wpływ będą miały wyniki rozgrywek klubowych, a także osiągnięcia indywidualne. Póki co ewentualne predykcje można opierać głównie o występy indywidualne zawodników, gdyż – jak wspomnieliśmy – sezon dopiero zaczyna wkraczać w decydującą fazę, a kluczowe rozstrzygnięcia zapadną wiosną.




Faworyci do zdobycia Złotej Piłki

Serwis „goal.com” regularnie publikuje swój ranking sił do zdobycia Złotej Piłki. Zestawienie jest regularnie aktualizowane. Ostatni update nastąpił w poniedziałek. Kto jest obecnie faworytem do sięgnięcia po tę nagrodę? Bez zmian jest to wciąż Mohamed Salah. Awans na 2. miejsce uzyskał z kolei Kylian Mbappe. Podium uzupełnia Raphinha, który zanotował spadek względem poprzedniego zestawienia.

Robert Lewandowski

Wśród faworytów znajduje się oczywiście Robert Lewandowski. Pod koniec października zajmował on nawet 1. miejsce! Obecnie jest to 5. lokata. Portal przytacza osiągnięcia Polaka w tym sezonie – Superpuchar Hiszpanii, 33 gole, 5 asyst.




Ranking faworytów do zdobycia Złotej Piłki wg „goal.com” (stan na 24.02.2025)

  1. Mohamed Salah
  2. Kylian Mbappe
  3. Raphinha
  4. Lamine Yamal
  5. Robert Lewandowski
  6. Vinicius Junior
  7. Jude Bellingham
  8. Harry Kane
  9. Florian Wirtz
  10. Jamal Musiala
  11. Ousmane Dembele
  12. Antoine Griezmann
  13. Lautaro Martinez
  14. Julian Alvarez
  15. Pedri
  16. Virgil van Dijk
  17. Erling Haaland
  18. Michael Olise
  19. Alexander Isak
  20. Viktor Gyokeres

źródło: goal.com

Gigantyczna burza w Turcji. Jose Mourinho oskarżony o rasizm! „Przekroczył granicę”

Jose Mourinho rozpętał burzę w Turcji po derbach Stambułu. Galatasaray nie zamierza odpuścić Portugalczykowi. Klub zamierza zaskarżyć szkoleniowca za domniemane, rasistowskie wypowiedzi.




W poniedziałek doszło do hitowego starcia na szczycie ligi tureckiej. Galatasaray podejmowała Fenerbahce. Derby zakończyły się bezbramkowym remisem, co pozwoliło utrzymać się gospodarzom na pozycji lidera z sześciopunktową przewagą.

Rasizm i oskarżenia

Turecki hit prowadził Słoweniec, Slavko Vincić. Mourinho po zakończeniu spotkania nie ukrywał, że był zadowolony z wyboru sędziego. Otwarcie przyznał, że ma obiekcje, co do umiejętności tureckich arbitrów.




– Sędzia zaprezentował najwyższy poziom. Dzięki niemu oglądaliśmy wspaniałe widowisko. Po meczu poszedłem do szatni sędziów. Był w niej też czwarty arbiter, Turek. Najpierw podziękowałem Vinciciowi, a potem odwróciłem się do czwartego sędziego. Powiedziałem mu, że gdyby on prowadziłby ten mecz, to byłaby katastrofa – podkreślił „The Special One”.

– Znowu muszę podziękować sędziemu. Gdyby to był Turek, to po takiej symulce i tym, jak osoby z ławki Galatasaray skakały jak małpy, to młody piłkarz dostałby żółtą kartkę, a po pięciu minutach musiałbym go zmienić – odpowiedział z kolei na pytanie o kontrowersje z początku meczu.

Wypowiedzi Mourinho wywołały w Turcji ogromną burzę. Trener Fenerbahce został oskarżony przez media o rasizm względem narodu tureckiego. Galatasaray otwarcie potępia zachowanie Portugalczyk i zapowiada dalsze kroki.




– Mourinho od momentu rozpoczęcia pracy w Fenerbahce nieustannie wygłasza obraźliwe komentarze pod adresem narodu tureckiego. W poniedziałek jego wypowiedzi przekroczyły granice moralności i przybrały formę nieludzkiej retoryki – pisze Galatasaray w oświadczeniu.

– Oficjalnie ogłaszamy zamiar wszczęcia postępowania karnego w związku z rasistowskimi wypowiedziami Mourinho oraz zgłoszenia oficjalnych skarg do UEFA i FIFA. Ponadto z uwagą będziemy obserwować stanowisko Fenerbahce – klubu deklarującego przywiązanie do „wzorcowych wartości moralnych” – wobec skandalicznego zachowania ich trenera – dodaje klub.

Kamil Grosicki dostanie pożegnalny mecz w reprezentacji! Wiadomo, kiedy to nastąpi

Kamil Grosicki latem rozegra ostatni, pożegnalny mecz w reprezentacji Polski. Portal sport.pl podał, kiedy dokładnie ma do tego dojść.




Po zakończeniu mistrzostw Europy w Niemczech, Grosicki poinformował, że zamierza zrobić miejsce dla młodszych. Pożegnał się tym samym z reprezentacją. Wydawało się jednak kwestią czasu, aż zorganizowany zostanie dla niego oficjalny pożegnalny mecz.

Last Dance

Według portalu sport.pl wiadomo już, kiedy ma to nastąpić. Mowa konkretnie o spotkaniu towarzyskim z Mołdawią, zaplanowanym na 6 czerwca. Mecz odbędzie się na Stadionie Śląskim w Chorzowie i to właśnie tam z kibicami pożegna się „Grosik”.

Na razie nie ma konkretnych informacji odnośnie planu na pożegnanie 36-latka. Wstępne ustalenia zakładają, że piłkarz Pogoni Szczecin spędzi na murawie 11 minut, co nawiązuje do jego wieloletniego numeru na koszulce.

Grosicki to kolejny piłkarz „starej gwardii”, który pożegna się z reprezentacją Polski. Wcześniej zrobili to już między innymi Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek czy Łukasz Fabiański. Po Euro z gry w kadrze zrezygnował też Wojciech Szczęsny.




W sumie „Grosik” uzbierał imponująca liczbę 94 występów z orzełkiem na piersi. Strzelił łącznie 17 goli i zaliczył 24 asysty. Zagrał przy tym na dwóch turniejach mistrzostw świata (2018 i 2022) oraz na trzech turniejach mistrzostw Europy (2012, 2016 i 2024).


TROLLNEWSY I MEMY