NEWSY I WIDEO

UEFA zdecydowała ws. Frankowskiego i Musiała. Złe informacje dla polskich sędziów

UEFA wykluczyła Bartosza Frankowskiego i Tomasza Musiała z sędziowania meczów w europejskich pucharach do czerwca 2025 roku po incydencie, do którego doszło w sierpniu w Lublinie. Dzień przed spotkaniem eliminacji Ligi Mistrzów sędziowie zostali przyłapani pod wpływem alkoholu. To skłoniło także Polski Związek Piłki Nożnej do nałożenia rocznego zawieszenia.

Trudny czas dla Frankowskiego i Musiała

Bartosz Frankowski i Tomasz Musiał zostali wykluczeni z sędziowania meczów w europejskich pucharach aż do czerwca 2025 roku. UEFA kierowała się decyzją swojego organu ds. kontroli, etyki i dyscypliny.

Organizacja uzasadniła swoją decyzję naruszeniem zasad dobrego zachowania oraz działaniami podważającymi reputację organizacji. Polscy arbitrzy są również zawieszeni przez Polski Związek Piłki Nożnej. To oznacza, że przez co najmniej pięć miesięcy nie będą mogli sędziować żadnych meczów.

Frankowski i Musiał mieli pełnić rolę sędziów VAR podczas sierpniowych kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Jednak z powodu incydentu, do którego doszło dzień przed meczem Dynama Kijów z Rangers FC, zastąpiono ich innymi sędziami. Pod wpływem alkoholu sędziowie ukradli znak drogowy.

PZPN zawiesił Frankowskiego i Musiała na rok, z możliwością skrócenia zawieszenia do pięciu miesięcy. Warto jednak dodać, że pozostała część kary jest objęta okresem próby na dwa lata. Po ogłoszeniu decyzji obaj sędziowie wydali oświadczenia, w których przeprosili za swoje zachowanie i wyrazili nadzieję na możliwość odbudowy zaufania.

Zawieszenie nałożone przez UEFA i PZPN oznacza, że Frankowski i Musiał nie wrócą na europejskie boiska do lata 2025 roku. Być może będą mogli jednak wcześniej sędziować na polskim podwórku.

Źródło: UEFA, TVP Sport

Kołtoń zdradził kulisy rozmowy z Probierzem. „Michał chyba się oburzył”

Roman Kołtoń w programie „Dwa Fotele” na antenie „Meczyków” zdradził kulisy rozmów z Michałem Probierzem. Według dziennikarza, selekcjoner reprezentacji Polski zdecydowanie zareagował na wiadomość o niestabilności kadry.

Kołtoń zdradza kulisy

Minął już ponad rok, odkąd Michał Probierz objął funkcję selekcjonera reprezentacji Polski. Bilans jego kadencji obejmuje siedem zwycięstw, cztery remisy i cztery porażki, lecz niejednolita forma zespołu wciąż budzi wątpliwości co do stabilności w grze Polaków.

Roman Kołtoń w rozmowie z Januszem Basałajem zdradził, że otwarcie zasygnalizował Probierzowi ten problem. Jak sam opowiada, wysłał trenerowi SMS-a, na którego selekcjoner zareagował w zdecydowany sposób.

– Na początku zgrupowania napisałem Probierzowi SMS-a. Michał chyba się oburzył na jedną kwestię, bo do mnie zadzwonił. Ja napisałem, że brakuje stabilizacji, a on wypalił, że nie brakuje, nakręcił się i przez kwadrans ze mną rozmawiał. Później na konferencji prasowej miałem wrażenie, że jedna z jego wypowiedzi była kierowana do mnie — powiedział Kołtoń na kanale „Meczyki”.

– W tym momencie kadencji Probierza brak stabilizacji jest bardzo niebezpieczny, bo ten okręt wciąż się kołysze. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą, inni wypadają za burtę, a komuś trzeba rzucać koło ratunkowe — dodał dziennikarz.

Źródło: Meczyki.pl

Minister Sportu nie chce FAME MMA na Stadionie Narodowym. „To jest miejsce święte”

Minister Sportu i Turystyki, Sławomir Nitras, zabrał w piątek głos odnośnie organizowania gal FAME MMA na Stadionie Narodowym. Poseł stanowczo wypowiedział się w tym temacie. Jak można było usłyszeć, nie chce on tego typu wydarzeń na największym obiekcie w naszym kraju.

W ostatnich latach freak fighty urosły w Polsce do niewyobrażalnych rozmiarów. Ich popularność zbudowana została na licznych kontrowersjach, w szczególności jest chodzi o konferencje i inne programy medialne przed samym wydarzeniem. Pionierem freak fightów w naszym kraju jest FAME MMA. W sierpniu tego roku udało się tej organizacji zorganizować galę na Stadionie Narodowym, gdzie pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy kibiców.

Organizowanie freakowej gali na tak popularnym i ogromnym obiekcie jakim jest Stadion Narodowy, od początku budziło wiele kontrowersji. Tym bardziej mając na względzie to, co potrafi się dziać podczas tego typu wydarzeń. W przypadku gali na Stadionie Narodowym było jednak wyjątkowo spokojnie. Można było odnieść wrażenie, jakby Fame celowo postawił na mniejszą ilość tzw. dymów, aby móc w przyszłości jeszcze wrócić na Stadion Narodowy.




Sierpniowa gala na Stadionie Narodowym odbyła się w relatywnie spokojnych okolicznościach. Podczas wydarzenia nie doszło do żadnego skandalu. A nawet programy promujące galę było wyjątkowo spokojne.

Czy Fame wróci w przyszłości na Stadion Narodowy? Konkretną odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w przyszłości. Jednak klarownie w tym temacie wypowiedział się w piątek Sławomir Nitras, Minister Sportu i Turystyki. W rozmowie z mediami przekazał, że Stadion Narodowy jest miejscem świętym i nie ma na nim miejsca na tego typu wydarzenia jakim są gale spod szyldu FAME MMA.




– To nie jest sport. To na pewno nie jest uczciwa i szlachetna rywalizacja. I co najgorsze, na pewno nie można pozwolić na to, żeby to były wzorce dla młodego pokolenia – skomentował Sławomir Nitras.

– Bardzo proszę o to – jak się dowiedziałem, że gala tego typu jest na Stadionie Narodowym – żeby to była ostatnia gala tego typu. Bo Stadion Narodowy, to jest miejsce święte. A nie miejsce, w którym jeden człowiek kolanem rozbija nos drugiemu człowiekowi – stwierdził.

– I ja (…) nie chcę, żeby na Stadionie Narodowym były tego typu przedsięwzięcia. To jest moja prośba do zarządzających Stadionem po tej ostatniej gali, która się odbyła. Która może jest dochodowa, ale nie o to chodzi. A Stadion Narodowy to jest Stadion Narodowy. To jest mekka. To jest coś świętego. I tak chciałbym, żebyśmy to traktowali – podsumował Minister.

Kolejne świetne wieści! Legia z awansem w klubowym rankingu UEFA

Dzięki wczorajszej wygranej Legia Warszawa zdobyła 2 punkty do klubowego rankingu UEFA. Tym samym Legia zanotowała awans o kilka pozycji, wyprzedzając przy tym m.in. Lech Poznań.




Wczorajszego wieczoru swoje mecze w Lidze Konferencji rozgrywała Legia Warszawa oraz Jagiellonia Białystok. Oba polskie kluby odnotowały zwycięstwa i po dwóch kolejkach mają na swoim koncie komplet punktów. Wczoraj Legia pewnie wygrała z TSC Backa Topola 3:0. Z kolei Jagiellonia pokonała Petrocub 2:0.

Kolejne punkty do rankingu UEFA

Wczorajsze wygrane polskich klubów dały punkty nie tylko do rankingu krajowego UEFA, ale także do rankingu klubowego. Póki co, jest to widoczne tylko u Legii. W przypadku Jagiellonii wczorajsza wygrana nie dała temu klubowi awansu w rankingu. Wynika to z faktu, iż za ostatnie 5 sezonów w europejskich pucharach Jaga ma zdobyte tylko 4 punkty rankingowe. W takim przypadku Jadze przypisuje się 20% współczynnika krajowego, czyli 5,725 pkt.




Awans Legii

Wczorajsza wygrana dużo zmieniła w sytuacji rankingowej Legii. Dzięki zwycięstwu Legia otrzymała 2 punkty do rankingu klubowego, tym samym przebiła wynik minimum w wysokości 2,5 punktu przysługujący za samą grę w fazie ligowej. Obecnie Legia ma na swoim koncie 4 punkty za ten sezon. W okresie 5-letnim jest to już 19,5 punktów. W rankingu klubowym Legia zajmuje obecnie 81. lokatę. Po wczorajszej wygranej stołeczny klub wyprzedził m.in. Lecha Poznań.

Pozycja polskich klubów w rankingu klubowym UEFA:
  • 81. Legia Warszawa – 19,500 pkt
  • 85. Lech Poznań – 19,000 pkt
  • 176. Raków Częstochowa – 8,000 pkt
  • 248. Jagiellonia Białystok – 5,725 pkt
  • 249. Wisła Kraków – 5,725 pkt
  • 250. Śląsk Wrocław – 5,725 pkt
  • 251. Pogoń Szczecin – 5,725 pkt
  • 252. Lechia Gdańsk – 5,725 pkt
  • 253. Piast Gliwice – 5,725 pkt
  • 254. Cracovia – 5,725 pkt

źródło: rankinguefa.pl

Sergio Aguero zachwycony Robertem Lewandowskim. Wskazał, do kiedy może grać na takim poziomie

Robert Lewandowski zachwyca formą w trwającym sezonie. Pod wrażeniem polskiego napastnika jest między innymi Sergio Aguero. Argentyńczyk pokusił się o śmiałą teorię odnośnie wieku, do jakiego może grać snajper FC Barcelony.




Mimo upływu lat i nieco słabszego poprzedniego sezonu. Robert Lewandowski w trwających rozgrywkach La Ligi czy Ligi Mistrzów znów zachwyca formą. Na 13 rozegranych meczów, Polak aż 15 razy ładował piłkę do siatki.

„Będzie strzelał”

Forma Lewandowskiego zachwyca wszystkich, także innych piłkarzy. Do tego grona zalicza się między innymi Sergio Aguero. Argentyńczyk ocenił, jak długo 36-latek może jeszcze grać w piłkę na najwyższym poziomie.

– Może grać do 42. albo 43. roku życia. Nie będzie już tak zwinny, ale pozostanie wystarczająco żwawy, by strzelić wiele goli – stwierdził Aguero.

– Wygląda dobrze. Będzie nadal strzelał, a tym bardziej w Barcelonie, gdzie zawsze są okazje. Napastnik musi być w polu karnym i być przebiegły. Teraz nie ma z tym problemu – dodał.




Okazję do poprawy dorobku bramkowego Lewandowski będzie mieć już w sobotę. FC Barcelona na Santiago Bernabeu zmierzy się z Realem Madryt w El Clasico.

Lider Lecha wypowiedział się o braku powołania do reprezentacji. „Nie było kontaktu”

Radosław Murawski spisuje się świetnie w bieżącym sezonie w barwach Lecha Poznań. Mimo to, Michał Probierz nie zdecydował się na powołanie pomocnika do reprezentacji Polski. Sam zainteresowany wypowiedział się w temacie na łamach „Gazety Wyborczej”.

30-latek to zdecydowanie jeden z najlepszych zawodników Lecha, a także jeden z najlepszych pomocników w tym sezonie Ekstraklasy. Do tej pory rozegrał 12 meczów „Kolejorza”, zbierając świetne recenzje za swoje występy.

„Nigdzie się nie pcham”

Mimo świetnej formy, Murawski nie dostał powołania na ostatnie dwa zgrupowania reprezentacji Polski. Sytuacja jest tym dziwniejsza, że Michał Probierz ma problem z pozycją defensywnego pomocnika, na której występuje 30-latek.

– To jest moje marzenie. Zawsze było i będzie. Ale bez powołania ja nie pojadę na zgrupowanie z torbą i powiem „Trenerze, jestem”. Czuję się na siłach, jestem na to gotowy, ale na koniec to ktoś inny podejmuje decyzje o powołaniach – przyznał dla „Gazety Wyborczej”.

– Nigdzie nie pcham się na siłę, nie będę tego robił, bo twardo stąpam po ziemi ciężko pracując na swoją pozycję. Jak ktoś mnie nie chce, to jak powiedziałem wcześniej, jest podanie ręki i „do widzenia”. Jeżeli moja forma nie zasługuje na powołanie, no to mi pozostaje szanować czyjeś wybory – dodał.

– Powołania to nie jest zerojedynkowy temat, bo muszę przede wszystkim pasować do koncepcji selekcjonera. Nie zawsze da się grę w klubie przełożyć na kadrę – podkreślił.

„Chyba nie było kiedy”

Przy okazji Murawski zdradził, że Probierz do tej pory się z nim w ogóle nie kontaktował. Podobnie selekcjoner potraktował zresztą Kamila Grabarę. Co może być tego powodem?

– Nie było kontaktu. Wiesz, jak to jest. Jak cię przypadkowo spotka któryś trener, to powie „Obserwujemy, obserwujemy”. Ale na koniec powie „Trzymaj się Rafał!”. A ja jestem Radek – przyznał.

– Czy zalazłem Probierzowi za skórę? Chyba nie było kiedy. Jak ja byłem dzieciakiem, to trener Probierz był w kadrze Śląska i grałem u niego, ale byłem „bajtlem”, nawet 10 lat nie miałem. Wtedy raczej nic nie zrobiłem. Później już tylko rywalizacja z drugiej strony, ale zawsze z kulturą, przybitą piątką i „Co tam u trenera?”. Nie doszukujmy się takich rzeczy. Ma swój pomysł, wielu wspaniałych zawodników i nie jest prosto wybrać – zakończył.

Kolejny popis Mourinho. Tak skomentował swoją czerwoną kartkę. „Widzenie peryferyjne” [WIDEO]

Jose Mourinho jest jedyny w swoim rodzaju. Portugalczyk w drugiej połowie meczu z Manchesterem United został ukarany przez sędziego czerwoną kartką. Szkoleniowiec w pomeczowym wywiadzie w swoim stylu wypowiedział się o tej decyzji.




Fenerbahce na swoim terenie zremisowało z Manchesterem United (1-1) mecz 3. kolejki Ligi Europy. Turecki zespół prezentował się dużo lepiej od „Czerwonych Diabłów”, ale to goście wyszli pierwsi na prowadzenie. Dopiero po zmianie stron gola wyrównującego zdobył En-Nesyriego.

„Widzenie peryferyjne”

Po kilku minutach od doprowadzenia do remisu, Osayi-Samuel po starciu z Manuelem Ugarte padł w polu karnym Manchesteru. Clement Turpin, który prowadził mecz w Stambule, nie podyktował jednak „jedenastki”. Arbiter podjął decyzję po konsultacji z wozem VAR.

Piłkarzom Fenerbahce oczywiście się to nie spodobało. Wśród protestujących znalazł się także Jose Mourinho, który zobaczył za swoje zachowanie czerwoną kartkę. Tym samym nie dokończył spotkania na ławce, a w pomeczowym wywiadzie dość jasno dał do zrozumienia, co myśli o decyzji Turpina.




Powiedział mi coś niesamowitego. W tym samym momencie widział zdarzenie w polu karnym i moje zachowanie przy linii bocznej. To się nazywa widzenie peryferyjne. Jedno oko miał na pole karne, a drugie na mnie w tym samym momencie. Gratuluję mu, bo to naprawdę niesamowite. Pewnie dlatego jest jednym z najlepszych sędziów na świeciepodkreślił ironicznie.

Mbappe może być zadowolony. Wyjaśniła się kwestia zaległości z PSG

Według doniesień „L’Equipe”, Kylian Mbappé wygrał spór z Paris Saint-Germain dotyczący zaległych wypłat. Wspomniane źródło twierdzi, że francuski klub będzie musiał wypłacić swojemu byłemu zawodnikowi aż 55 milionów euro. Sprawą zajęła się komisja prawna Francuskiej Ligi Piłkarskiej, która wydała decyzję korzystną dla zawodnika.

Werdykt na korzyść zawodnika

Francuz odszedł z PSG latem 2024 roku. Nie otrzymał jednak pensji za trzy ostatnie miesiące gry w barwach paryskiego klubu – kwiecień, maj i czerwiec. Ponadto klub nie wypłacił mu należnej premii, którą miał otrzymać już w lutym. W sumie mistrzowie Francji zalegają Mbappé gigantyczną kwotę 55 milionów euro.

Sprawa trafiła przed komisję prawną Francuskiej Ligi Piłkarskiej, która szczegółowo przeanalizowała całą sytuację. Werdykt ma zostać oficjalnie ogłoszony 25 października, jednak według źródeł zbliżonych do „L’Equipe” już wiadomo, że decyzja będzie korzystna dla Kyliana Mbappé. PSG będzie musiało uregulować swoje zobowiązania wobec byłego zawodnika.

Kylian Mbappé spędził w Paris Saint-Germain siedem lat. Francuski napastnik rozegrał łącznie 308 meczów, w których zdobył 256 bramek. Jego wpływ na grę zespołu oraz wkład w zdobywane trofea uczyniły go jednym z największych symboli paryskiego klubu.

Źródło: L’Equipe

Ujawniono przewidywaną tabelę Ligi Konferencji. Dobre informacje dla polskich drużyn

Po drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok mają realne szanse na awans do dalszej fazy. Świadczy o tym tabela oczekiwanych wyników.

Legia Warszawa z pewnym awansem do 1/8 finału?

Według tabeli Legia Warszawa znajduje się na 5. miejscu z oczekiwanym dorobkiem punktowym wynoszącym 13.03 punktów. Jej prawdopodobieństwo znalezienia się w czołowej 24 drużynach wynosi 99.8%.

Co więcej, Legia ma także 94.4% szans na zajęcie miejsca w pierwszej 16. Według szacunków, aby dostać się do najlepszej 8 drużyn, potrzebne będzie zdobycie około 13 punktów. To oznacza, że Legia musi zdobyć jeszcze przynajmniej 7 punktów w kolejnych czterech meczach.

To jest absolutnie w jej zasięgu, biorąc pod uwagę dotychczasowe występy. Według wspomnianej tabeli, Legia ma 64.8% szans na znalezienie się w TOP 8.

Jagiellonia Białystok nieco dalej

Jagiellonia Białystok znajduje się na 9. miejscu z oczekiwanymi 12.06 punktami. W przypadku białostockiego klubu, prawdopodobieństwo awansu do najlepszej 24 drużyn wynosi aż 98.8%.

Sytuacja Jagiellonii wygląda jednak nieco mniej pewnie, jeśli chodzi o wywalczenie miejsca w pierwszej 16. Szanse na taki wynik wynoszą 85.1%. W tej chwili szanse Jagiellonii na awans do najlepszej 8 są szacowane na 46.2%.

Dobry prognostyk

Obie polskie drużyny znajdują się zatem na bardzo dobrej drodze do gry na wiosnę. Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa mają 6 punktów po dwóch spotkaniach, a przed nimi jeszcze kilka spotkań z niżej notowanymi rywalami.

Miejmy nadzieję, że obu polskim drużynom uda się znaleźć w TOP 8 tego zestawienia.

Źródło: X

Barcelona chciała tylko Szczęsnego. Dziennikarz zdradził kulisy transferu Polaka

Wojciech Szczęsny dołączył niedawno do FC Barcelony. Według hiszpańskiego dziennikarza, Matteo Moretto, Polak był zdecydowanym numerem jeden na liście życzeń katalońskiego klubu po tym, jak Ter Stegen doznał kontuzji.

Numer jeden na liście

Marc-Andre ter Stegen doznał poważnej kontuzji kolana nieco ponad miesiąc temu. Początkowo FC Barcelona nie była przekonana, czy powinna ściągać nowego bramkarza, jednak powaga sytuacji zmusiła klub do podjęcia decyzji o transferze. Ostatecznie wybór padł na Wojciecha Szczęsnego.

Matteo Moretto w rozmowie z Eleven Sports przyznał, że Szczęsny od początku był priorytetem dla FC Barcelony. Polak nie tylko wzbudził zainteresowanie, ale stał się pierwszym i najważniejszym kandydatem do zastąpienia kontuzjowanego Ter Stegena.

– Prawda jest taka, że kiedy FC Barcelona zaczęła myśleć o sprowadzeniu bramkarza, to pierwsze nazwisko, jakie się pojawiło, to Szczęsny. I to był piłkarz chyba najbardziej chciany przez klub. Szczęsny zakończył karierę w Juventusie na tak wysokim poziomie, że de facto jest niemożliwe, żeby jego kandydaturę porównywać z kimś innym. Żaden z dostępnych bramkarzy nie miał tego poziomu – powiedział.

– „Barca”, kiedy już zdecydowała się na zakontraktowanie bramkarza, chciała tylko Szczęsnego. To było coś ciekawego i pięknego zarazem, że Wojciech powiedział „tak” Barcelonie po zawieszeniu butów na kołku. Ale dla niego jest to bardzo ważny ruch w karierze – podsumował dziennikarz.

Źródło: Eleven Sports

Wojciech Szczęsny zapytany o swoją sytuację w FC Barcelonie. „Ego chowam do kieszeni”

Kilka dni przed El Clasico Wojciech Szczęsny udzielił wywiadu na łamach „Eleven Sports”. Bramkarz FC Barcelony wypowiedział się na temat swojej obecnej sytuacji w drużynie.

Wojciech Szczęsny podpisał kontrakt z FC Barceloną na początku października. Od tego czasu minęły już ponad 3 tygodnie. Przez cały ten czas polski golkiper sumiennie pracuje, by wrócić do optymalnej formy. 34-latek nie doczekał się jeszcze debiutu, choć w ostatnich meczach znalazł się już w kadrze meczowej Barcy.

Już w sobotę FC Barcelona rozegra niezwykle prestiżowe spotkanie z Realem Madryt w ramach rozgrywek LaLiga. Dwa dni przed tym pojedynkiem na profilach społecznościowych „Eleven Sports” pojawił się fragment wywiadu z Wojtkiem Szczęsny. Został on zapytany przez Mateusza Święcickiego o to, czy sam by się wystawił na mecz z Realem. Wojtek odpowiedział przecząco.

– Ja mu powiedziałem, że nawet jakbym był na 100% gotowy w tym momencie, to ja na jego miejscu bym na mnie nie postawił – stwierdził Wojciech Szczęsny.




Wojtek w wywiadzie dla „Eleven” nieco dłużej się rozwinął w temacie swojej pozycji w drużynie. Przyznał, że rozumie on ostatnie decyzje personalne Hansiego Flicka ze względu na to, że cała drużyna funkcjonuje dobrze. Dodał także, że obecnie nie jest w stanie dać gwarancji dobrej formy.

– Kiedy zespół funkcjonuje i wszystko idzie dobrze, to można to tylko zepsuć, robiąc niepotrzebne zmiany. Ja ego chowam do kieszeni. Wierzę, że w końcu i tak będę tutaj grał – skomentował Szczęsny.

– Chociaż wolę grać, kiedy jestem w dobrej formie i daję gwarancję, której na dzisiaj nie jestem w stanie dać. A po drugie, zespół funkcjonuje dobrze tak, jak jest i to jest dla mnie najważniejsze – podsumował Polak.




Polska spadła w rankingu FIFA. Nie zgadniecie, kto nas wyprzedził

FIFA opublikowała najnowszą aktualizację swojego rankingu. Reprezentacja Polski zanotowała kolejny spadek. Wyprzedził ją… Egipt.




Podczas październikowego zgrupowania reprezentacja Polski nie wygrała żadnego z dwóch spotkań w Lidze Narodów. Najpierw przegrała z Portugalią (1-3), a następnie zremisowała z Chorwacją (3-3). Tym samym „Biało-Czerwoni” dopisali sobie zaledwie jeden punkt w tabeli.

Spadek w rankingu

Brak zwycięstw przełożył się także na spadek w najnowszej aktualizacji rankingu FIFA. Reprezentacja Polski podczas październikowego zgrupowania zajmowała 30 miejsce. Teraz spadła o pięterko niżej, na 31. lokatę. Co ciekawe, „Biało-Czerwoni” zostali wyprzedzeni przez… Egipt, który dwukrotnie ograł Mauretanię.




Z interesujących nas zmian doszło do przetasowań wśród naszych rywali z Ligi Narodów. Portugalia awansowała na 7. miejsce kosztem Holandii, zaś Szkocja przeskoczyła Słowenię i osiadła na 51. Chorwacja nie zmieniła swojego miejsca i wciąż znajduje się na pozycji 12.

Czołowa piątka pozostała natomiast bez zmian. Ranking wciąż otwierają Argentyńczycy, tuż za nimi znajduje się Francja, a podium zamyka Hiszpania. Topkę uzupełniają kolejno: Anglia i Brazylia.

Guardiola krytyczny wobec swoich decyzji. „To jest jego jedynym problemem”

Pep Guardiola otwarcie przyznał, że jeden z jego zawodników mógł być niezadowolony z liczby minut spędzonych na boisku. Hiszpan dokonał tego rodzaju refleksji po zwycięstwie swojego zespołu nad Spartą Praga 5:0.

Świetny mecz Obywateli

Manchester City kontynuuje swoją doskonałą formę mimo braków kadrowych. Po pewnym zwycięstwie 4:0 nad Slovanem Bratysława, drużyna Guardioli ponownie zdominowała rywala, tym razem pokonując Spartę Praga 5:0. W 88. minucie wynik meczu ustalił Matheus Nunes.

Portugalczyk był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Po meczu Pep Guardiola nie szczędził pochwał dla 26-letniego pomocnika. Według trenera zasługuje on na więcej czasu na boisku. W kontekście tej sytuacji Guardiola dokonał samokrytyki, obwiniając samego siebie za brak minut dla Portugalczyka.

– Był naprawdę dobry. Kiedy strzelił gola, widać było, jak szczęśliwi są jego koledzy. Prezentuje wyjątkową jakość. Kiedy biegnie z piłką 30-40 metrów, nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Potrzebujemy go, a może pełnić wiele ról. […] Jego jedynym problemem jest to, że jego menedżer być może nie daje mu minut, na które zasługuje. W obecnych okolicznościach, kiedy mamy do dyspozycji 15 graczy z pola, ważne jest jednak, aby mieć go w swoich szeregach – powiedział były trener Bayernu Monachium.

Przed Manchesterem City intensywny okres, w którym zagrają m.in. z Southampton, Tottenhamem, Bournemouth, Sportingiem i Brighton. Z tak napiętym harmonogramem Guardiola będzie zmuszony rotować składem, co może otworzyć Portugalczykowi drogę do większej liczby minut na boisku.

Źródło: Manchester City

Hiszpania zachwycona występem Lewandowskiego z Bayernem. „Wykonał świetną robotę”

FC Barcelona w 3. kolejce Ligi Mistrzów przejechała się po Bayernie Monachium (4-1). Jedną z bramek dla Blaugrany strzelił Robert Lewandowski. Hiszpańska prasa docenia wkład Polaka.




Bezsprzecznym bohaterem Barcelony w rywalizacji z Bayernem był Raphinha. Brazylijczyk ustrzelił hat-tricka i został wybrany najlepszym piłkarzem na boisku.

Superlatywy

Gola na 2-1 dla Barcelony strzelił jeszcze w pierwszej połowie Robert Lewandowski. Hiszpańskie media doceniają wkład Polaka w zwycięstwo. Zauważają, że poza wykorzystaniem sytuacji bramkowej, wykonał nieocenioną pracę na murawie.

– Lewandowski zrobił to, o co go poproszono. Zdobył bramkę, gdy nadarzyła się na to okazja. Wykonywał także świetną robotę w grze tyłem do bramki rywala – pisze „Sport” który przyznał Lewandowskiemu „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali.

– Dla reprezentanta Polski było to wyjątkowe spotkanie. Wszedł w nie, będąc w bardzo dobrej dyspozycji i ją podtrzymał. Strzelił gola i ciężko pracował w obronie – dodaje „Marca”.

– Jego trafienie na 2:1 było bardzo ważne. Nie pozostawiło wątpliwości, że będzie to wieczór Barcelony. Miał też udział przy pierwszej bramce, otwierając przestrzeń dla Raphinhi. Zdobył 15. bramkę w sezonie – podkreśla „Mundo Deportivo”.




Blaugrana w najbliższym czasie nie może zwolnić tempa. Już w weekend zmierzy się w El Clasico z Realem Madryt, a kilka dni później czeka ich derbowe spotkanie z Espanyolem.

Mistrz UFC wściekły na termin El Clasico. „Pójdziemy po Tebasa”

Mistrz UFC w wadzie piórkowej, Ilia Topuria, w żartach zaatakował na ostatniej konferencji prasowej Javiera Tebasa. Gruzin wściekł się na szefa La Liga za to, że najbliższe El Clasico zostało zaplanowane na tę samą godzinę, co jego najbliższa walka w UFC. Wszystko miało oczywiście charakter żartobliwy.




Przed nami pierwsze El Clasico w sezonie 2024/2025. Już w tę sobotę Real Madryt podejmie na własnym stadionie FC Barcelonę. Spotkanie zostało zaplanowane na godzinę 21:00 czasu polskiego. Kibice na całym świecie ostrzą sobie zęby przed tym pojedynkiem. Tym bardziej po tym, co wydarzyło się w tym tygodniu w meczach Realu i Barcelony w Lidze Mistrzów.




Mecze Realu Madryt i FC Barcelony śledzi cały świat. W tym także inni sportowcy. Wśród nich jest m.in. Ilia Topuria. Gruzin jest mistrzem UFC w kategorii piórkowej. Pas mistrzowski zdobył w lutym tego roku. W najbliższy weekend po raz pierwszy będzie bronił tytułu w starciu z Maxem Hollowayem.

Ilia Topuria stoczy wspomniany pojedynek podczas gali UFC 308 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ma ona rozpocząć się o godzinie 20:00 czasu polskiego. Gruzin zapewne pojawi się w octagonie kilka godzin później, gdyż zawalczy on w walce wieczoru.

W związku ze swoją własną walką Ilia Topuria nie będzie w stanie obejrzeć El Clasico na żywo. Gruzin poruszył ten temat na konferencji prasowej. Zapytany o ten temat odpowiedział, że będzie musiał przyłożyć osobie, która jest odpowiedzialna za dobór terminu El Clasico. Jeden z dziennikarzy podpowiedział mu, że jest to Javier Tebas, czyli prezes La Liga. Topuria żartobliwie odpowiedział, że w takim razie „pójdzie” po niego w następnej kolejności.


TROLLNEWSY I MEMY