Wczorajsza konferencja prasowa wlała optymizm w serca kibiców Wisły Kraków. Nowy prezes, pomoc Bogusława Leśnodorskiego, odcięcie się od Sarapaty… Niestety to wszystko działania pozorne.
Uratowanie Wisły byłoby możliwe, gdyby jedynym problemem były długi. 12 milionów długu licencyjnego byłoby możliwe do spłacenia, wystarczyłoby kilku bogatych krakowskich biznesmenów do uregulowania pilnych zaległości. Resztę długów pokryłaby wyprzedaż czołowych zawodników: Imaza, Arsenica, Sadloka itd. Wiśle nie grozi już spadek z ligi, mogłaby dograć sezon kilkoma weteranami (Wasyl, Brożek, Boguski), juniorami, piłkarzami z wypożyczeń (Legia i Lech na pewno wsparłyby Wisłę dobrymi, utalentowanymi zawodnikami, którzy do tego ograliby się na poziomie Ekstraklasy). W atmosferze wielkiej mobilizacji kibice na pewno tłumnie przychodziliby na stadion, marketingowe doładowanie zapewniłby Kuba Błaszczykowski, nie jest tajemnicą, że Błaszczu chciałby wrócić do Krakowa.
Zobacz: Vanna Ly od początku był zasłoną dymną
Dlaczego to wszystko się nie wydarzy? Przez kiboli. To nie jest tak, że odejście Sarapaty i wymówienie umowy na wynajem siłowni Miśkowi załatwi sprawę. Wisła jest opleciona umowami z różnymi związanymi z kibolami firmami. Wszystko, od biletów, przez sprzątanie, po catering – to firmy związane z przestępcami. To nie jest przypadek, że żaden z biznesmenów nie zdecydował się wejść w Wisłę po audycie. Oczywiście jako powód podawano zadłużenie, ale bądźmy powazni. Ludzie tacy jak Brożek, Wasyl, Głowacki podpisaliby odroczenie zaległości. Miasto widząc poważnych właścicieli poczekałoby, a może nawet umorzyło część długu.
Kto gra grubo wygrać musi: ogromna pensja Sarapaty w zadłużonej Wiśle
Prawdziwy problem Wisły to umowy z podmiotami powiązanymi z przestępcami. Pamiętacie umowę na wynajem siłowni z Miśkiem? Była podpisana na wiele lat do przodu. Medialna afera nic nie zmieniła, umowę podpisano z Panią, która założyła działalność dwa dni po materiale Szymona Jadczaka.
Nowy właściciel rozwiązując te wszystkie umowy musiałby zapewne płacić kary umowne o niebotycznej wysokości. Ale najgorsze jest to, że kibole odcięci od finansowania zaczęliby wojnę. I to nie wojnę z krzykaczami, tylko gangsterami i handlarzami narkotyków. Pamiętacie co było za Bednarza? Stadion ostrzelany racami, pobicia i groźby wobec kibiców, którzy chodzili na mecze mimo oficjalnego „bojkotu”. Tak było w Zawiszy, gdzie grupka chuliganów była w stanie groźbami niemalże opróżnić stadion.
Zobacz: kandydat na prezesa Wisły to były ubek.
Nowy właściciel odcinając kiboli od pieniędzy naraziłby się na:
– napisy na swój temat w całym mieście
– groźby wobec siebie i rodziny
– pusty stadion
– stratę wielu milionów złotych na spłatę długów
– kolejne straty generowane przez pusty stadion na meczach
– obrażanie jego firmy
– zagrożenie dla siebie, rodziny i pracowników we wszystkich placówkach jego firmy
A co z dziećmi? Co jeśli chodzą do szkoły z dzieckiem jakiegoś chuligana? Fakty są takie, że Wisły nie da się już uratować. Nie ma nadziei, państwo polskie i prokuratura umywają ręce.
Opracowane na podstawie: wypowiedź użytkownika wykop.pl Oiio