NEWSY I WIDEO

Wojciech Kowalczyk oskarżył Bońka o udział w korupcji. Mocna odpowiedź. „Taki jego styl”

Wojciech Kowalczyk wytoczył ostatnio działa w kierunku Zbigniewa Bońka. Były reprezentant Polski stwierdził, że działacz brał udział w korupcji w latach 90′. 68-latek postanowił odpowiedzieć.

Po ćwierćfinale Pucharu Polski między Legią a Jagiellonią (3-1), odbył się program „Ligi Minus” na kanale „Weszło”. Przed kamerami usiedli Paweł Paczul i Wojciech Kowalczyk. Obaj dyskutowali przede wszystkim o kontrowersjach względem decyzji sędziego Szymona Marciniaka.

Boniek zamieszany? Jest odpowiedź

Paweł Paczul wspomniał między innymi o udziale Goncalo Feio w programie „Liga+ Extra”. Portugalczyk mocno wypowiedział się na wizji o Adamie Lyczmańskim. Powrócił do mrocznych lat 90′, w których korupcja była na porządku dziennym. Wtedy sędziował właśnie Lyczmański.

Wojciech Kowalczyk, który z kolei w tamtym okresie grał na boiskach Ekstraklasy, stwierdził, że każdy był zamieszany w korupcję. Nie było według niego żadnego trenera, piłkarza czy sędziego lub działacza, który nie brał w tym udziału. Paczul postanowił zapytać „Kowala” czy on sam też był zamieszany.

– Wiedziałem, ale powiem ci więcej. Jan Tomaszewski i Zbigniew Boniek też się składali – odparł.

Boniek postanowił odpowiedzieć Kowalczykowi w sobotę 1 marca. Zaprzeczył oczywiście słowom byłego zawodnika, pisząc wpisy na Twitterze.

– Kiedy ja debiutowałem w kadrze Wojtek miał 4 latka. Kiedy wyjeżdżałem do Juve i skończyłem grać w naszej lidze młody Wojtek miał 10 latek. Nie będę się odnosił do Jego informacji, bo po prostu kłamstwa i wymysły mnie nie interesują, a poza tym, to normalna narracja Wojtka. Już się do tego przyzwyczaiłem. Taki Jego styl. Ps. Wojtuś możesz mówić, co chcesz, ex piłkarzom wybaczam wszystko, trzymaj się – czytamy w jednym z wpisów.

–  … I jeszcze jedno Kowal. Ukłony i miłego weekendu – dodał w kolejnym wpisie, zamieszczając swoje zdjęcie.

Boniek dodał także fragment książki, w którym Janusz Kupcewicz opowiada, jak próbował przekonać go do korupcji. Boniek miał jednak zdecydowanie odmówić.

– Wojtuś przyjacielu, nie wiem czy jakaś książkę przeczytałeś, ale myślę że ten mały fragmencik dasz radę. Ukłony – podsumował.

Jagiellonia reaguje na kontrowersje w Pucharze Polski. Klub złożył pismo do UEFA!

Jagiellonia Białystok nie pozostała bierna po ostatnich wydarzeniach w Pucharze Polski. Władze klubu złożyły wniosek do UEFA i PZPN z prośbą o interpretację wydarzeń w meczu z Legią Warszawa.

W mijającym tygodniu odbyły się ćwierćfinałowe mecze Pucharu Polski. Awans do dalszej fazy zapewniły sobie Legia Warszawa, Ruch Chorzów, Puszcza Niepołomice i Pogoń Szczecin. Póki co nie wiemy jeszcze, kto z kim zmierzy się w półfinale.




Najciekawsze starcie ćwierćfinałowe odbyło się w środowy wieczór. To właśnie wtedy Legia Warszawa mierzyła się na własnym obiekcie z Jagiellonią Białystok. Hitowe starcie zakończyło się wygraną Legii 3:1. Gole dla stołecznego zespołu zdobyli Morishita i Ziółkowski. Japończyk zdobył dwie bramki.

Echa meczu Legia – Jagiellonia nie milkną do dziś. W mediach dalej dyskutuje się o kontrowersyjnych decyzjach podjętych przez sędziów. W całym tym zamieszaniu poszkodowana jest Jagiellonia. Według opinii ekspertów Jadze należały się nawet 2 rzuty karne. O kontrowersjach więcej pisaliśmy TUTAJ.

Jagiellonia postanowiła zainterweniować w tej sprawie. W tym celu napisała pismo, które zaadresowała do Kolegium Sędziów Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz do Komitetu Sędziowskiego UEFA. Klub z Białegostoku zwrócił się z prośbą o interpretację wydarzeń meczowych, które miały miejsce w meczu z Legią.




„Informacja ws. działań podjętych przez klub po ćwierćfinale Pucharu Polski:

W piątek 28 lutego 2025 roku, Zarząd Jagiellonii Białystok Sportowej Spółki Akcyjnej skierował do Kolegium Sędziów Polskiego Związku Piłki Nożnej jak również do Komitetu Sędziowskiego UEFA, pismo z oficjalnym wnioskiem o interpretację wydarzeń meczowych, jakie wystąpiły podczas ćwierćfinałowego spotkania z Legią Warszawa.”

Inwestor z USA blisko Warty Poznań. Duże zmiany na zapleczu Ekstraklasy

Już wkrótce spore zmianą mają przydarzyć się w Warcie Poznań. Według portalu meczyki.pl, inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych mają wkrótce wejść w struktury wielkopolskiego klubu.




W poprzednim sezonie Warta Poznań spadła z Ekstraklasy. Obecnie gra w 1. Lidze i nie zapowiada się, aby prędko wróciła do elity. „Zieloni” zajmują dopiero 13. miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 20 punktów. Od strefy spadkowej dzielą ich raptem 3 „oczka”.

Nowy inwestor?

Nie od dziś wiadomo, że Warta mierzy się przy tym ze sporymi problemami finansowymi. Być może wkrótce jednak uda się im zaradzić. Portal meczyki.pl podaje, że w klubie pojawi się niebawem inwestor ze Stanów Zjednoczonych.




Rozmowy miały już trwać od długiego czasu i obecnie zdają się być blisko finalizacji. Działacze z USA mają mieć jednak w klubie mniejszościowe udziały. Szczegóły mamy poznać w najbliższej przyszłości.

Lech Poznań polował na napastnika z Norwegii. Rząsa zdradził kulisy

Lech Poznań zimą szukał napastnika, a celem był Aune Heggebø z Brann. Tomasz Rząsa w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” przyznał, że negocjacje się nie udały. Dlatego lider PKO Ekstraklasy planuje wrócić po snajpera latem.

Heggebø poza zasięgiem Lecha

Zima w Lechu Poznań upłynęła na poszukiwaniach napastnika. W efekcie do zespołu dołączył Mario González, ale tylko na wypożyczenie. Jednak to nie był pierwszy wybór „Kolejorza”. Tomasz Rząsa ujawnił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” zdradził swój główny cel transferowy, czyli Aune Heggebø z Brann.

– Mogę potwierdzić, że tak. To młody, perspektywiczny piłkarz o dużym potencjale do rozwoju, ale nie udało nam się dojść do porozumienia – mówi.

Według 51-latka Lech złożył dobrą ofertę, jednak negocjacje z Norwegami się nie powiodły, ponieważ Brann ostatecznie zatrzymało swojego strzelca. Rząsa jest jednak zadowolony z transferów.

– Zrealizowaliśmy nasze założenia. Chcieliśmy pozyskać jakościowych piłkarzy, dzięki temu wzmocnić rywalizację na poszczególnych pozycjach i mam nadzieję, że nam się to udało. Rasmus Carstensen już to zrobił na bokach obrony, Gisli Thordarson w środku pomocy, liczymy też na Mario Gonzaleza w ataku – przyznał.

Latem Lech znów ruszy po napastnika

– Generalnie zima to nie jest dobry moment na ściąganie napastnika na stałe, bo większość lig jest w trakcie sezonu i kluby nie chcą pozbywać się graczy, którzy gwarantują im jakość. Dlatego tutaj niektóre tematy powinny wrócić latem, wtedy będzie większa szansa na sprowadzenie zawodników, którym się przyglądamy – podsumował.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Cezary Miszta o kulisach odejścia z Legii: „Nie byłem szanowany”

Cezary Miszta w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” opowiedział o kulisach swojego rozstania z Legią Warszawa. Według byłego bramkarza Wojskowych nikt w klubie nie stanął w jego obronie.

Brak wsparcia w klubie

Były golkiper Legii liczył na wsparcie sztabu szkoleniowego lub zarządu, ale – jak mówi – nikt nie stanął w jego obronie.

– Był bramkarz i nie ma bramkarza. Przyznaję, że oczekiwałem reakcji ze strony różnych osób w klubie, członków sztabu. Że ktoś ze sztabu czy 'góry’ wstawi się za mną. Pójdzie do trenera i powie, nie wiem: 'Jak nie chcesz grać Misztą, to nie graj, ale chociaż szanuj go jako człowieka. Jest w Legii tyle lat i nigdy nie zawiódł’. A ja szanowany przez niego nie byłem – stwierdził Miszta.

Konflikt przez urlop?

Według Miszty jednym z powodów jego degradacji w zespole mogła być decyzja o krótkim urlopie po zgrupowaniu reprezentacji. Na pięciodniowy odpoczynek odesłał go jednak dyrektor sportowy klubu, Jacek Zieliński. Trener Runjaic miał odebrać to jako brak profesjonalizmu.

– Potrzebowałem odetchnąć. Po takim sezonie pod presją uważałem, że trochę wolnego dobrze mi zrobi, mimo wszystko. Tylko nie wiedziałem, że ten mój pięciodniowy odpoczynek będzie miał takie konsekwencje – podsumował.

Z podstawowego golkipera na margines zespołu

Cezary Miszta jeszcze kilka lat temu uchodził za jednego z najbardziej obiecujących bramkarzy w Polsce. W barwach Legii Warszawa rozegrał trudne, ale jednocześnie cenne dla swojego rozwoju miesiące.

Jednak za kadencji Kosty Runjaica jego sytuacja zmieniła się diametralnie – z podstawowego golkipera stopniowo spadał w hierarchii trenera. Ostatecznie latem ubiegłego roku przeniósł się do portugalskiego Rio Ave, najpierw na zasadzie wypożyczenia, a następnie za milion euro na stałe.

W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” Miszta po raz pierwszy otwarcie opowiedział o tym, jak wyglądały jego ostatnie chwile w Legii. Jak przyznał, nie spodziewał się aż tak radykalnego traktowania ze strony szkoleniowca.

– Miałem za sobą najlepsze półrocze w karierze. Wymagające, bo broniliśmy się przed spadkiem. Grałem w najlepszym polskim klubie w najtrudniejszym momencie w jego historii. I ja to ciśnienie wytrzymałem. Z pierwszego bramkarza stałem się rezerwowym. Dalej trójką, a na koniec czwórką. Najpierw odsunięto mnie od zespołu, a pierwszy trener, pan Runjaic, nie podawał mi ręki i zabronił wchodzić do szatni – powiedział były bramkarz Legii.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Gerard Pique chce rewolucji w piłce nożnej! Brak punktów za remisy

Gerard Pique przedstawił swój pomysł na uatrakcyjnienie meczów. Hiszpan ma interesujący plan, który wzbudza jednak spore kontrowersje.




Przez lata Pique grał w FC Barcelonie i reprezentacji Hiszpanii. W rozgrywkach La Ligi wielokrotnie rywalizował z Ikerem Casillasem, który bronił bramki Realu Madryt. Panowie często widywali się jednak na zgrupowaniach kadry, wobec czego mieli dobre relacje. Ostatnio spotkali się ponownie, ale w podcaście, prowadzonym przez byłego bramkarza.

Rewolucja

Podczas rozmowy Pique podzielił się swoim pomysłem na uatrakcyjnienie meczów piłkarskich. Plan Hiszpana zakłada, że jeśli spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, to żadna z drużyn nie otrzyma punktu. Obecne zasady zakładają, że niezależnie od ilości bramek w przypadku remisu, każdy zespół otrzymuje jedno „oczko”.

– Idziesz na stadion i wydajesz jednorazowo 100, 200 czy 300 euro, a mecz kończy się wynikiem 0:0. Tak nie powinno być. Coś musi się zmienić. Propozycja do rozważenia byłaby taka, że jeżeli mecz zakończy się wynikiem 0:0, to drużyny nie zdobędą punktu. Wtedy gra automatycznie otworzy się po 70. minucie – stwierdził Pique.




Pomysł Hiszpana spotkał się z mieszanym odbiorem. Część opinii podziela zdanie Pique i uważa, że mogłoby to uatrakcyjnić szczególnie końcówki meczów. Druga strona uważa z kolei, że gole to nie jedyna atrakcyjna część meczu.

Neymar z kolejnym sensacyjnym powrotem? Barcelona ma być jego priorytetem

Neymar ledwo co wrócił do Santosu, a w mediach już pojawiają się informacje o jego potencjalnym innym powrocie. Brazylijczyk ma być zainteresowany ponownym związaniem się z FC Barceloną.

31 stycznia Neymar oficjalnie został piłkarzem Santosu. Po powrocie do Brazylii zdecydowanie odżył. Rozegrał już 6 meczów, w których strzelił 2 gole i zanotował 3 asysty.

Wielki powrót?

Okazuje się, że Brazylijczyk ma być zainteresowany innym, jeszcze głośniejszym powrotem. David Ornstein poinformował, że dla zawodnika obecnie najważniejsze ma być związanie się ponownie z FC Barceloną.

– Obecne sygnały wyglądają obiecująco. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądać w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Dla Brazylijczyka priorytetem jest powrót do Barçy. Jest to jego marzenie i trwają już rozmowy na ten temat między zarządem i jego środowiskiem. Największą motywacją Neymara będą Mistrzostwa Świata w 2026 roku, a gra w Blaugranie to jak powrót z bajki w szczególności na nowym Spotify Camp Nou. Wiele musiałoby się wydarzyć, ale jest to możliwa i kusząca perspektywa takiego ruchu – czytamy.

Łukasz Piszczek zdejmuje buty z kołka. Zagra w polskim klubie

Łukasz Piszczek wraca do gry w piłkę. Według doniesień „Faktu” były reprezentant Polski ponownie zagra w LKS Goczałkowice-Zdrój.

Wraz z końcem sezonu 2020/2021 Łukasz Piszczek zakończył grę dla Borussii Dortmund. Wówczas postanowił wrócić w rodzinne strony i zasilił szeregi 3-ligowego LKS Goczałkowice-Zdrój. Były reprezentant Polski łączył tam nawet funkcję piłkarza oraz asystenta trenera.

Latem 2024 roku Piszczek skończył grę dla LKS Goczałkowice-Zdrój. A to dlatego, że zgłosił się do niego Nuri Sahin. Turek został trenerem Borussii Dortmund i chciał mieć Piszczka w swoim sztabie trenerskim. W styczniu doszło do zmiany trenera w BVB. Łukasz pozostał wierny Sahinowi i opuścił BVB wraz z nim.




Od nieco ponad miesiąca Łukasz Piszczek pozostaje bezrobotny. Wiemy już jednak, jaki będzie jego kolejny krok. Sebastian Staszewski z „Faktu” poinformował, że Piszczek ponownie zasili szeregi LKS Goczałkowice-Zdrój. – Łukasz wciąż jest tym samym normalnym chłopakiem, który przychodzi na treningi i daje z siebie wszystko – przekazał jeden z piłkarzy LKS-u.





źródło: Fakt

Szymon Marciniak robi sobie przerwę. „Trochę zmęczyła mnie sytuacja”

Szymon Marciniak wytłumaczył się w mediach z decyzji podjętych przez sędziów w trakcie wczorajszego meczu Pucharu Polski. Na łamach „TVP Sport” nasz najlepszy arbiter przyznał, że robi sobie teraz krótką przerwę.




Wczorajszego wieczoru odbył się jeden z ćwierćfinałów Pucharu Polski. Legia Warszawa podejmowała u siebie Jagiellonię Białystok. Po końcowy triumf sięgnęli gospodarze, którzy wygrali 3:1. Dwa gole dla Legii zdobył Morishita, a jedno trafienie dołożył Ziółkowski. Jedyną bramkę dla Jagi strzelił Jarosław Kubicki.

W polskich mediach wciąż nie milkną echa wczorajszego meczu. Wszystko za sprawą kontrowersyjnych decyzji, które podjęli sędziowie wraz z pomocą VAR. Najbardziej oberwało się Piotrowi Lasykowi, sędziemu głównemu. Wiele krytycznych słów spadło także na sędziego VAR, Szymona Marciniaka. Więcej o kontrowersyjnych sytuacjach z meczu Legia-Jagiellonia przeczytacie TUTAJ.

Dziś Szymon Marciniak próbował wytłumaczyć decyzje podjęte przez sędziów we wczorajszym meczu. W wywiadzie na łamach „TVP Sport” przekazał jednak inną ważną wiadomość. Jak możemy przeczytać, 44-latek robi sobie przerwę od sędziowania. Nie wiadomo, ile ona potrwa. Nie powinna jednak być zbyt długa.

– Trochę zmęczyła mnie sytuacja spowodowana wydarzeniami z meczu Legia – Jagiellonia. Uznałem, że to dobry moment, żeby trochę odpocząć – oznajmił Szymon Marciniak.





źródło: tvp sport

Vuković wściekły po odpadnięciu z Pucharu Polski. „Niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady”

Aleksandar Vuković przejechał się po Pucharze Polski. Szkoleniowiec Piasta Gliwice nie krył złości po odpadnięciu swojej drużyny z rozgrywek na etapie ćwierćfinału.




Piast w minioną środę walczył o awans do półfinału Pucharu Polski. Rywalem gliwiczan była Pogoń Szczecin, która wyszła z rywalizacji zwycięsko. „Portowcom” wygraną zapewnił w dogrywce duet Koulouris – Grosicki.

„Dla mnie to absurd”

Co ciekawe, dla Piasta był to czwarty mecz w tegorocznej edycji Pucharu Polski i jednocześnie czwarty, w którym grali dogrywkę. Podobne scenariusze towarzyszyły wcześniejszym meczom z Hutnikiem, Arką i Śląskiem. Wcześniej górą byli jednak podopieczni Vukovicia, ale tym razem zabrakło im szczęścia.

Serb nie ukrywa, że nie jest fanem takiego rozwiązania. Jego zdaniem zasady, które obowiązują w Pucharze Polski są absurdalne.




– Nie mam pretensji do obrony, bo przez długi czas udawało się powstrzymywać Pogoń. Zresztą trzeba również pamiętać, że Puchar Polski jest bardzo niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady. Mówię to, bo gramy czwartą dogrywkę. Dla mnie jest to absurd. Nie dość, że losujemy mecz na wyjeździe, to gramy jeszcze dogrywkę. Może ktoś pomyśli? – mówił Vuković.

Poza Pogonią w półfinale Pucharu Polski zobaczymy na ten moment Ruch Chorzów i Legię Warszawa. Ostatniego półfinalistę poznamy już dziś. Będzie to ktoś z pary – Polonia – Puszcza Niepołomice.

Szymon Marciniak wyjaśnia kontrowersje z meczu Legia – Jagiellonia. Brakowało klarownych powtórek

Szymon Marciniak, który wspierał Piotra Lasyka w roli VAR podczas ćwierćfinału Pucharu Polski, odniósł się do kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Legii Warszawa. W rozmowie na kanale Meczyki.pl podkreślił, że Jagiellonii Białystok nie należał się rzut karny w żadnej z dwóch analizowanych sytuacji.

Brak klarownych powtórek

Marciniak przyznał, że jeszcze przed pierwszymi analizami zdawał sobie sprawę, że sytuacje w polu karnym Legii wzbudzą kontrowersje. W rozmowie z Meczykami wyjaśnił, dlaczego sędziowie nie mieli klarownych powtórek, które pozwoliłyby jednoznacznie ocenić potencjalne zagranie ręką.

– Już wczoraj poczuliśmy się wywołani do tablicy i bardzo szybko wyszliśmy z szatni, aby dołączyć do rozmowy, bo do nas nikt nie przyszedł. Wtedy pokazalibyśmy materiał, którym dysponowaliśmy i wytłumaczylibyśmy to, jak oceniliśmy sytuacje – powiedział Marciniak.

– Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. To sytuacja zakłamana i zmanipulowana, bo to ujęcie to totalna manipulacja obrazem – podkreślił sędzia w rozmowie z Meczykami.

Analiza kontaktu Wszołka z rywalem

Drugą sytuacją budzącą wątpliwości był rzekomy faul Pawła Wszołka. Zdaniem Marciniaka decyzja o niepodyktowaniu rzutu karnego była właściwa, a analiza sytuacji z Oskarem Pietuszewskim potwierdziła brak przewinienia.

– Sędziujemy na większych stadionach niż Łazienkowska, gdzie jest po 80-90 tysięcy ludzi. Trzeba to wyrzucić z głowy i tego się już nauczyliśmy. Wczoraj był ćwierćfinał Pucharu Polski, to jeden mecz. Dla nas kluczowy był timing. Najistotniejsze jest to, że Paweł Wszołek położył nogę pierwszy, a gracz Jagiellonii poszedł w lewo. Obaj mieliśmy na to takie samo spojrzenie. Chcieliśmy, aby ta decyzja była jak najdokładniejsza i jak najbardziej przemyślana. Pewnie lepiej byłoby podyktować rzut wolny za faul na Vinagre, bo tam było trącenie kolanem w kolano – dodał Marciniak.

Marciniak podkreślił również, że sędziowie nie mogą podejmować decyzji na podstawie przypuszczeń.

– Tutaj się domyślamy, ktoś chce mnie przekonać, że piłka prawdopodobnie dotknęła ręki… Jeśli chcecie mnie przekonać, że to jest dowód, to ja się poddaję. Ja takiego dowodu nie miałem i nie mogłem wrzucić kolegi na minę, pokazując mu coś, czego nie jestem w stanie udowodnić. Ale żeby była jasność – jeśli piłka po tej głowie trafiłaby w rękę, to jest stuprocentowy karny przy tak nienaturalnie ułożonej ręce. Problemem jest tylko to, aby to udowodnić – podkreślił sędzia.

Marciniak zaznaczył także, że sędziowie dokładnie przeanalizowali obie sytuacje i nie znaleźli podstaw do podyktowania rzutu karnego dla Jagiellonii.

Źródło: Meczyki.pl

Kontrowersje w półfinale Pucharu Polski. Jagiellonii należały się dwa karne? [WIDEO]

Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 3:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Mecz nie obył się jednak bez kontrowersji. Według ekspertów TVP Sport, aktualnym mistrzom Polski należały się dwa rzuty karne.

Dyskusyjne decyzje sędziowskie

Spotkanie w Warszawie rozpoczęło się od trafienia Jagiellonii Białystok. Ostatecznie Legia odwróciła losy spotkania i pokonała białostoczan 3:1. W trakcie spotkania Jaga kreowała sobie wiele sytuacji, ale nie trafiała do siatki.

Jej starania w polu karnym przyniosły nawet dwie sporne sytuacje, które mogły zakończyć się podyktowaniem jedenastki. Tak się jednak nie stało. Po spotkaniu w studiu TVP Sport eksperci stwierdzili, że wspomniane sytuacje powinny zakończyć się wskazaniem na wapno.

– Na jednej powtórce ewidentnie widać, że piłka zmienia tor lotu i wylatuje za bramkę. Szkurin powiększył obrys ciała. To analogiczna sytuacja do wczorajszego meczu Ruchu Chorzów z Koroną Kielce, w którym sędzia podyktował rzut karny – komentował Marcin Feddek.

W następnym spotkaniu Jagiellonia Białystok zmierzy się z GKS-em Katowice u siebie. Ligowe starcie zaplanowano na niedzielę 2 marca o godzinie 17:30. Z kolei Legia Warszawa zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław tego samego dnia, ale o 14:45.

Źródło: TVP Sport

Wieczysta chce sprowadzić legendę polskiej piłki. Tak głośnego nazwiska jeszcze nie miała

Wieczysta Kraków może przeprowadzić absolutnie hitowy transfer. Według doniesień portalu „goal.pl” na celowniku Wieczystej znalazł się 103-krotny reprezentant Polski.

W ostatnich latach Wieczysta Kraków zasłynęła ze sprowadzania do siebie głośnych nazwisk. Jeszcze kiedy klub występował w lidze okręgowej, jego szeregi zasilił między innymi Sławomir Peszko. W kolejnych latach do klubu trafiali tacy zawodnicy jak chociażby Radosław Majewski, Michał Pazdan czy Jacek Góralski.




Obecnie Wieczysta występuje w II lidze. Jest jednak na dobrej drodze, by awansować w tym sezonie do I ligi. Zimą klub poczynił kilka bardzo dobrze wyglądających wzmocnień. Szeregi klubu zasilili Rafa Lopes, Petar Brlek, Jakub Pesek i Dijan Vukojevic. Mówiło się także o możliwym zakontraktowaniu Carlitosa.

Wkrótce Wieczysta może jednak przeprowadzić największy transfer w swojej historii. Według portalu „goal.pl” na celowniku żółto-czarnych znalazł się Kamil Glik! 37-latka chętnie widziałby w swojej drużynie Sławomir Peszko, trener Wieczystej. Według doniesień na taki transfer liczy także Jacek Góralski.

Wieczysta przeprowadzała już wiele głośnych transferów. Takiego zawodnika jednak jeszcze w swoich szeregach nie miała. Wszak Glik to 103-krotny reprezentant Polski. Pod tym względem jest trzecim zawodnikiem w historii polskiej drużyny narodowej. Obecnie Glik jest piłkarzem Cracovii, jednak jego kontrakt wygasa wraz z końcem tego sezonu.





Fot. Wieczysta Kraków
źródło: goal.pl

31-latek nowym trenerem w pierwszej lidze. Klub stawia na byłego asystenta

Stal Stalowa Wola dokonała zmiany na stanowisku trenera. Po zwolnieniu Ireneusza Pietrzykowskiego zespół obejmie jego dotychczasowy asystent, 31-letni Maciej Jarosz. To duże wyzwanie dla debiutującego w tej roli szkoleniowca, zwłaszcza że beniaminek 1. Ligi walczy o utrzymanie.

Zmiana na ławce po słabym starcie rundy wiosennej

Stal Stalowa Wola po dwóch kolejnych awansach znalazła się na zapleczu Ekstraklasy. Teraz jednak nie rozpoczęła rundy wiosennej zgodnie z oczekiwaniami. Dwa remisy – 1:1 z Kotwicą Kołobrzeg i 0:0 z Wartą Poznań – okazały się niewystarczające dla władz klubu, zwłaszcza że oba mecze rozegrano z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie.

Po bezbramkowym starciu z Wartą cierpliwość działaczy się wyczerpała, a posadę stracił Ireneusz Pietrzykowski. To właśnie pod jego wodzą Stal najpierw awansowała do II ligi, a następnie szybko przebiła się do 1. Ligi.

Decyzja o zatrudnieniu Macieja Jarosza może być zaskakująca, ale klub postanowił postawić na kontynuację pracy dotychczasowego sztabu. 31-latek pracuje w Stali od marca 2023 roku. Pełnił rolę asystenta Pietrzykowskiego. Teraz otrzyma szansę na samodzielne prowadzenie zespołu w decydującym momencie sezonu.

„Od dnia 26.02.2025 roku, obowiązki I trenera pełnić będzie dotychczasowy II trener Maciej Jarosz, który pracuje w Stali od 23.03.2023 r. Trenerze życzymy powodzenia w nowej roli” – poinformował klub w oficjalnym komunikacie.

Stal Stalowa Wola zajmuje obecnie 17. miejsce w tabeli 1. Ligi z dorobkiem 13 punktów. Kolejnym rywalem zespołu będzie Chrobry Głogów, który znajduje się o jedno miejsce wyżej (16. miejsce, 17 punktów). To spotkanie może okazać się kluczowe dla układu dolnej części tabeli.

Źródło: Stal Stalowa Wola

Fot: Stal Stalowa Wola

Zmiennik Lewandowskiego nie popisał się przeciwko Atletico. Krytyczne spojrzenie na Torresa

Robert Lewandowski znów rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a jego miejsce w starciu z Atlético Madryt zajął Ferran Torres. Hiszpan miał dwie świetnie okazje, by przesądzić o losach spotkania, ale obie koncertowo zmarnował. Hiszpańskie media oceniły 24-latka dość łagodnie, lecz jeden z portali nie zostawił na nim suchej nitki.

Zmiennik „Lewego” zawiódł

Wtorkowy wieczór w Pucharze Króla nie należał do Ferrana Torresa. Robert Lewandowski, który rzadko ma okazję złapać oddech, usiadł na ławce.

Polski napastnik w czterech spotkaniach tego turnieju tylko raz wyszedł w podstawowym składzie, a wczoraj na murawie pojawił się jedynie na nieco ponad kwadrans. W jego miejsce szansę dostał Ferran Torres, który w tym sezonie ma już na koncie 11 bramek. W starciu z Atlético Madryt Hiszpan nie zdołał jednak powiększyć swojego dorobku.

Pierwsza szansa nadeszła już w 12. minucie. Barcelona ruszyła z szybkim kontratakiem: Pedri podał do Raphinhi, ten błyskawicznie odegrał prostopadle do Torresa, który znalazł się oko w oko z Juanem Musso. Hiszpan oddał strzał niemal prosto w bramkarza Atlético, a ten zdołał wybronić uderzenie.

Druga okazja pojawiła się w 32. minucie po fatalnym błędzie Marcosa Llorente. Obrońca „Los Colchoneros” podał piłkę wprost pod nogi Torresa, który minął Musso, ale mając przed sobą pustą bramkę nie trafił do siatki.

Reakcja kibiców była natychmiastowa – w mediach społecznościowych zawrzało od krytyki pod adresem 24-latka. Hiszpańskie media okazały się jednak bardziej wyrozumiałe. „Mundo Deportivo” napisało:

„Torres miał dwie klarowne sytuacje – jedną po podaniu Raphinhi, drugą dzięki własnej waleczności – ale nie wykorzystał żadnej. Posadzenie Lewandowskiego na ławce dało mu szansę, by potwierdzić swoją wartość, której nie wykorzystał”.

Z kolei „Sport” ocenił go na „6” w 10-punktowej skali i napisał:

„Miał dwie bardzo klarowne szanse, ale nie był dobry w ich wykończeniu. Był bardzo aktywny w poszukiwaniu wolnych przestrzeni. Widać, że był bardzo, bardzo zaangażowany i zmotywowany. Męczy się, ale daje wiele drużynie”.

Bardziej surowe spojrzenie miał „L’Esportiu”:

„Nieskuteczny. Wiele rzeczy zrobił dobrze, ale wszystkie były dalekie od celu, a wszystkie okazje, które miał wczoraj, marnował. Miał szanse na 1-2, a potem 3-2, w akcji wykreowanej przez siebie”.

Mimo słabego występu Ferran Torres raczej nie musi obawiać się o swoją pozycję w zespole. 24-latek jest pierwszym zmiennikiem Lewandowskiego, który od czasu do czasu potrzebuje odpoczynku.

W tym sezonie rozegrał już 1020 minut i z pewnością dostanie jeszcze wiele okazji, by się zrehabilitować.

Źródło: Sport, L’Esportiu, Mundo Deportivo


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.