Holandia i inne drużyny znalazły się w kuriozalnej sytuacji, która pokazuje nietypowe konsekwencje regulaminu Ligi Narodów UEFA. Zwycięstwo w ćwierćfinale tych rozgrywek powinno zwiększyć szansę na awans do Mistrzostw Świata. Jednak w przypadku wielu ekip dzieje się odwrotnie.
Większe szanse na mundial po porażce
Jeśli „Oranje” wygrają ćwierćfinał Ligi Narodów, ich szanse na bezpośredni awans na mundial wyniosą 65%. Natomiast przegrana w tym meczu podnosi prawdopodobieństwo awansu aż do 80%! To zaskakujący efekt obecnego systemu kwalifikacji.
Liga Narodów oferuje zespołom dodatkowe ścieżki do awansu na mundial. Ale ten skomplikowany system kwalifikacji pokazuje, że może prowadzić do absurdalnych sytuacji. Przegrana Holandii spowoduje, że będą mieli łatwiejszą drogę do baraży i tym samym większe szanse na bezpośredni awans.
Przegrana może też zwiększyć szanse innym zespołom, jednak już w mniejszym stopniu. Hiszpanie w przypadku porażki zyskują 4% szans na awans, Chorwaci 2%, a Francuzi 1%. Z drugiej strony, największym beneficjentem wygranej w ćwierćfinale będzie zwycięzca meczu Dania – Portugalia.
Does losing in UNL quarterfinals offer a better chance to qualify for WC for some teams?
Our simulations show that it does for 4 teams, but only for 🇳🇱 Netherlands by a considerable amount.
Impact of losing in UNL on chance to win the WC-q group:
Memphis Depay dołączył do Corinthians we wrześniu 2024 roku. Holender podpisał kontrakt do 31 grudnia 2026 roku. Jego wynagrodzenie w Brazylii robi ogromne wrażenie, a teraz pojawiły się kontrowersje wokół zapisów w umowie.
Rekordowe zarobki w lidze brazylijskiej
Kiedy Depay trafił do Corinthians, klub walczył o utrzymanie w lidze. Holender wykorzystał swoją pozycję negocjacyjną i wywalczył imponujące wynagrodzenie.
W pierwszym sezonie zarobi 11 milionów euro. W kolejnym otrzyma 13 milionów euro, a w 2026 roku aż 19 milionów euro. Takie kwoty rzadko pojawiają się nawet w europejskich klubach.
Nie tylko pensja Depaya budzi emocje. Kontrakt zawiera także klauzule, które mogą zwiększyć jego dochody. Jeśli Corinthians sprzeda Holendra, klub otrzyma 20% wartości transferu.
Natomiast jeśli Depay wróci do Europy na własnych warunkach, 50% kwoty transferu trafi do niego.
Co więcej, piłkarz otrzyma znaczne benefity za zdobycie trofeów z Corinthians. Teoretycznie więc klub może stracić pieniądze na wygraniu tytułu w stanie Paulista. Nagroda wynosi 870 tysięcy dolarów, a sama premia dla Depaya to 822 tysiące dolarów. Doliczając premie dla pozostałych graczy i sztabu klub wyszedłby na minus.
Ciekawy case z Brazylii.
Corinthians, jeśli zdobędzie tytuł stanu Paulista, straci pieniądze. Nagroda to 870.000 dolarów, a kontrakt samego Depay’a daje mu 822.000 dolarów premii za każde trofeum. Dodając do tego premie pozostałych zawodników i sztabu szkoleniowego wyjdzie minus pic.twitter.com/MQsuWvHtrG
Podczas zgrupowania reprezentacji Holandii Memphis Depay udzielił wywiadu dla holenderskich mediów. Stwierdził, że liga brazylijska należy do pięciu najmocniejszych na świecie.
Co łączy Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego? Oprócz wspaniałej sportowej kariery, przyjaźni i klubu, w którym obecnie występują, obaj legendarni polscy piłkarze wzięli udział w kampanii marki napojów funkcjonalnych WITT, należącej do portfolio grupy Maspex.
Be a legend – to hasło kampanii promującej markę WITT z udziałem dwóch znakomitych polskich graczy. I trzeba przyznać, że trudno o lepszy dobór postaci do promowania produktu z takim hasłem.
– Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny to najważniejszy duet w polskiej piłce. Dwóch chłopaków urodzonych w Warszawie i wychowanych na boiskach stolicy, którzy wciąż zapisują kolejne rozdziały swojej legendarnej kariery. Udział takich postaci to ogromna wartość każdej kampanii reklamowej. Wizerunek obu z nich niewątpliwie przejdzie do historii, a już teraz z pewnością inspiruje najmłodszych adeptów piłki nożnej w całej Polsce. I to chyba jest najważniejsze. W końcu wśród nich mogą rozwijać się kolejne legendy naszego futbolu – uważa Mateusz Święcicki, jeden z najlepszych polskich dziennikarzy i komentatorów sportowych
– Skąd pan dzwoni? – mówi odbierając telefon na leżaku Wojciech Szczęsny. To jedna z pierwszych scen efektownego, dynamicznego i nieco humorystycznego, jak jego bohater, spotu promocyjnego marki WITT Isotonic Drink.
Kiedy w dalszej części reklamy Szczęsny usłyszał odpowiedź na zadanie pytanie, w jego oku pojawia się znajomy błysk, którego były bramkarz reprezentacji pewnie nie spodziewał się zobaczyć. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że już nigdy nie zobaczymy go na boisku. Jeden z najlepszych bramkarzy w historii zakończył sportową karierę i udał się na zasłużoną emeryturę, ciesząc się wolnym czasem z rodziną. I nagle wszystko wywróciło się do góry nogami.
Szczęsny po podpisaniu kontraktu z nowym klubem wziął się ostro do roboty i w ekspresowym tempie wrócił do najwyższej formy i teraz znów może marzyć o wygraniu Ligi Mistrzów.
– Wiele dróg prowadzi na szczyt. Moja była pełna wyzwań, ale zawsze przyświecało mi marzenie, by grać w najlepszych europejskich klubach i rywalizować z najlepszymi piłkarzami na świecie. Wiem, że w sporcie talent i ciężka praca to nie wszystko – równie ważna jest strona mentalna, charakter, determinacja, nastawienie i osobowość. Te wszystkie czynniki zebrane w jedną całość są w stanie zaprowadzić na sportowy szczyt. Cieszę się, że mogę być ambasadorem marki, która wspiera tych, którzy aktywnie dążą do bycia najlepszą wersją siebie – zarówno w sporcie, jak i poza nim – powiedział Wojciech Szczęsny, ambasador marki WITT Isotonic Drink.
Na razie 34-latek jest na najlepszej drodze do tego, by zapisać się w historii Champions League i dopisać swoje nazwisko wśród tych, którzy wygrali te najbardziej prestiżowe klubowe rozgrywki świata. A taki wyczyn daje wieczną chwałę.
Robert Lewandowski to tytan pracy, wzór do naśladowania dla młodszych kolegów i dowód na to, że ciężkie treningi połączone z odpowiednią dietą i nawodnieniem są w stanie zapewnić sportową nieśmiertelność.
Choć nawet gracze tego kalibru, co kapitan reprezentacji Polski, muszą mierzyć się z krytyką. – „Lewandowski się skończył” – słyszymy w spocie z udziałem napastnika, a chwilę później widzimy jak na bloku wieszany jest wielki baner z podobizną Lewego i napisem „END”, sugerującym jego koniec.
– Profesjonalny sport to nie tylko talent, ale przede wszystkim codzienna, ciężka praca, poświęcenie i dbałość o każdy detal. Kluczowe znaczenie ma zarówno intensywny trening, jak i odpowiednia regeneracja – a w tym procesie niezbędne jest właściwe nawodnienie organizmu. Jako sportowiec zawsze stawiam na jakość i sprawdzone rozwiązania, które wspierają mnie w osiąganiu najlepszych wyników – powiedział Robert Lewandowski, ambasador marki WITT Isotonic Drink.
Ale tak często, jak ambasador marki WITT słyszy tego typu komentarze, tak samo często odpowiada na nie najlepiej jak potrafi – strzelając gole i zdobywając trofea..
Dlatego wszyscy wygłaszający opinie o tym, że się skończył, muszą się ze swoich słów wycofywać, a Lewandowski może się cieszyć w ikoniczny sposób z kolejnych bramek.
No i ten wielki baner też ostatecznie zmienia znaczenie, zgrabnie nawiązując do hasła marki: Be a Legend. W jaki sposób? Zapraszamy do obejrzenia spotu.
Kampania „BE A LEGEND” to manifest odwagi, pasji i determinacji w drodze na szczyt. W dwóch unikalnych spotach reklamowych WITT Isotonic Drink pokazuje, że droga do zastania legendą to ciężka praca i nieustanne dążenie do doskonałości. Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny to ambasadorzy, którzy doskonale uosabiają hasło „BE A LEGEND”. To nie tylko sportowcy i posiadacze wielu tytułów mistrzowskich, trofeów oraz rekordów, ale przede wszystkim osobowości, które na stałe zapisały się w historii polskiego i światowego futbolu. Za cel postawiliśmy sobie by spoty z ich udziałem były oryginalne, nowoczesne, pełne sportowego charakteru i wyrazistych emocji. Dlatego przekaz każdej z reklam jest mocno dopasowany do charakteru ambasadorów WITT Isotonic Drink – powiedziała Marketing Director CEE Beverages & Head of Marketing Services Grupy Maspex.
Reklamy z udziałem dwóch najlepszych polskich piłkarzy to zupełnie nowy poziom współpracy marketingowej na naszym rynku. Nie dość, że obie postaci są idealnie dobrane do produktu, który promują, to jeszcze rozmach robi wrażenie, bo jest to kampania 360 obejmująca zarówno promocję w TV, jak i Social Mediach, na YouTube, OOH oraz wykorzystuje influencerów.
Start kampanii przewidziano na 17 marca, a odpowiedzialna jest za nią agencja BrainBox, we współpracy z domem produkcyjnym Maspex i Moon Films. Za jego reżyserię odpowiada Marek Dawid, a operatorem był Michał Popiel Machnicki. Za zakup mediów odpowiada dom mediowym Starcom i dział mediowy Maspex.
Mecz Polska-Litwa będzie pierwszym, podczas którego ma mieć miejsce zorganizowany doping na Stadionie Narodowym. Kulisy działań zdradził Prezes stowarzyszenia „To my Polacy” odpowiedzialnego za prowadzenie dopingu.
Kwestia atmosfery podczas meczów reprezentacji Polski od kilku lat wzbudzą wiele negatywnych emocji. Przede wszystkim dlatego, że brakuje zorganizowanego dopingu. W mediach społecznościowych nieraz pojawiały się kuriozalne obrazki pokazujące, że na stadionowych telebimach wyświetlane są teksty przyśpiewek lub też informacje, kiedy kibice mają klaskać.
Temat wprowadzenia zorganizowanego dopingu na meczach reprezentacji Polski przewijał się już od dawien dawna. Udało się to dopiąć przed kilkoma tygodniami. W lutym założono stowarzyszenie „To My Polacy!”. I to ono ma zająć się prowadzeniem zorganizowanego dopingu podczas domowych meczów reprezentacji Polski. Prowadzenie dopingu na Stadionie Narodowym ma mieć miejsce na sektorze D15.
Drodzy Kibice! Wiadomość, która z pewnością ucieszy wielu z Was 🙂 Wprowadzamy doping zorganizowany na domowych meczach reprezentacji Polski! Już na początku roku zleciłem odpowiednim departamentom w PZPN podjęcie działań w tej sprawie. Dzisiaj zaprosiliśmy do biura federacji…
Jak dokładnie będzie wyglądał tenże doping? Kulisy w rozmowie z „Weszło” ujawnił Prezes wspomnianego wcześniej stowarzyszenia. Poniżej cytujemy najciekawsze wypowiedzi Mateusza Pileckiego.
„Na marcowe mecze mamy już przygotowany szczegółowy plan działań. Przede wszystkim skupiamy się na zorganizowanym dopingu w naszym sektorze oraz na małej niespodziance dla osób tam obecnych. Może nie będzie to jeszcze oprawa na poziomie naszej rodzimej ligi, ale z każdym spotkaniem będziemy się starać pozytywnie zaskakiwać.”
„Będzie lider prowadzący doping, a także kilku pomocników rozmieszczonych w różnych częściach sektora D15. Chcemy, aby doping był dynamiczny i dobrze zsynchronizowany – to duże wyzwanie, ale z pomocą kibiców musi się udać! Na razie prowadzącym będzie osoba z naszego grona, ale w przyszłości nie wykluczamy, że dowodzenie przejmie ktoś bardziej doświadczony.”
„Mogę zdradzić, że będą bębny, megafony oraz mała niespodzianka, która powinna ucieszyć oko każdego Polaka. Jeśli chodzi o zaangażowanie całego stadionu – to zawsze było i jest naszym celem! Będziemy starali się porwać do dopingu jak najwięcej osób spoza naszego sektora. Kluczowa będzie współpraca z resztą kibiców oraz ich zaangażowanie. My damy z siebie 120% i prosimy o to samo.”
Agent Wojciecha Szczęsnego zabrał głos w sprawie przyszłości swojego klienta. Przedstawiciel Polaka jest pewny, że przedłużenie kontraktu nie powinno stanowić problemu.
Świetny okres Szczęsnego
Wojciech Szczęsny przeżywa piękny okres w Barcelonie. Od czasu debiutu Barca z Polakiem w bramce jest jeszcze niepokonana. W sumie rozegrał on już 16 meczów w bordowo-granatowych barwach – wygrał 14 nich i 2 zremisował. Więcej o jego świetnej serii pisaliśmy TUTAJ.
Wygasająca umowa
Barca zgłosiła się po Szczęsnego po tym, jak kontuzji doznał Marc-Andre ter Stegen. Obie strony sfinalizowały kontrakt na początku października ubiegłego roku. Zawarta umowa obowiązuje do końca tego sezonu.
Szczęsny przedłuży kontrakt?
Barcelona ze Szczęsnym w bramce nie przegrywa. A sam Wojtek prezentuje się bardzo dobrze. W związku z tym od jakiegoś czasu w hiszpańskich mediach bardzo dużo mówi się o ewentualnym przedłużeniu kontraktu polskiego golkipera. Teraz głos w tej sprawie zabrał agent Szczęsnego na łamach „Jijantes”.
– Wojciech jest zachwycony Barceloną, a Barça jest bardzo zadowolona z niego więc łatwo dojdziemy do porozumienia – przyznał agent Szczęsnego.
– Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, szybko osiągniemy porozumienie i nie będziemy stawiać przeszkód na drodze do przedłużenia przez niego kontraktu. Jesteśmy w najważniejszym momencie sezonu i może to nie jest czas, żeby o tym rozmawiać, ale nalegam, że kiedy już zaczniemy nad tym pracować, nie będzie żadnych problemów – zapewnił.
🚨 Barnett, agent Wojciecha Szczęsnego ws. przedłużenia umowy: „Wojciech jest zachwycony Barceloną, a Barça jest bardzo zadowolona z niego więc łatwo dojdziemy do porozumienia. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, szybko osiągniemy porozumienie i nie będziemy stawiać przeszkód na…
Lech Poznań wciąż pozostaje jednym z faworytów do wygrania mistrzostwa Polski w bieżącym sezonie. Pod wrażeniem swojej drużyny jest Mikael Ishak. Szwed nie ukrywa, że przed rozpoczęciem rozgrywek, nikt nie typował ich do takiej gry.
Walka o mistrzostwo Polski trwa w najlepsze. Obecnie prym w ligowej tabeli wiodą kolejno: Raków (52 punkty), Jagiellonia (51) i Lech (50). To najpewniej między tymi drużynami rozstrzygną się losy ligi.
„Nie wiem, czy ktoś typował nas”
Tak dobra forma Lecha Poznań, który wciąż intensywnie walczy o mistrzostwo, mogła być sporym zaskoczeniem. „Kolejorz” poprzedni sezon zakończył dopiero na 5. miejscu w tabeli. Zaskoczony jest nawet… Mikael Ishak. Szwed w programie „Liga+ Extra” podkreślił, że drużyna wykonała dobrą robotę.
– To jest dość niesamowite, co my robimy w lidze. Nie wiem, czy przed sezonem ktoś typował nas do mistrzostwa Polski. Gdyby ktoś pomyślał o nas przed sezonem i teraz, to uważam, że wykonaliśmy dobrą robotę – przyznał napastnik.
Ishak poza pomaganiem Lechowi w zdobyciu mistrzostwa, walczy także o indywidualny triumf. 31-latek wciąż ma spore szanse na zdobycie korony króla strzelców. Na razie w dorobku ma 14 trafień, tyle samo, co Jesus Imaz i Benjamin Kallman. Do liderującego Efthymiosa Koulourisa traci 3 gole.
Mateusz Borek od wielu lat pracuje jako dziennikarz i komentator. Swoją przyszłość widzi jednak w nieco innym miejscu. Otwarcie o swoich planach opowiedział w programie „Tylko Sport”.
Współwłaściciel „Kanału Sportowego” pracuje jako dziennikarz od bardzo długiego czasu. Już w 1997 roku dał się poznać jako spec od Bundesligi. Zasłynął także z komentowania meczów niemieckich rozgrywek oraz przede wszystkim – reprezentacji Polski.
Dyrektor kadry?
Coraz częściej mówi jednak o zakończeniu kariery dziennikarza. Co ciekawe, ma już na oku pewną posadę. W programie „Tylko Sport” Borka zapytano o to, czy spróbowałby swoich sił w wyborach na prezesa PZPN. Odpowiedź była zdecydowana.
– Po pierwsze nie jestem zainteresowany, po drugie nie mam żadnych szans. To są wybory baronowe. Wiedziałem, że Cezary Kulesza będzie prezesem, jak jechaliśmy na Mistrzostwa Świata do Rosji – podkreślił.
Jak sam jednak zaznaczył, praca przy reprezentacji jest dla niego interesująca. Dziennikarz ma mieć na oku funkcję dyrektora kadry.
– Myślę, że byłbym zainteresowany po przygodzie dziennikarskim jedną funkcją. Kiedyś może, za parę lat – dyrektor reprezentacji. Jestem z tą kadrą wiele lat, piłka mnie pasjonuje, interesuje. Mam gdzieś 200 spotkań tej pierwszej reprezentacji za mikrofonem. Tak naturalnie można przejść, żeby reprezentować drużynę narodową na konferencjach. Za mało jest show wokół kadry – zaznaczył.
– Czasami uciekają pewne treści. Można wokół tego wszystkiego spowodować większe zainteresowanie mainstreamu. Musi się kręcić biznes – podsumował.
Matty Cash pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Zanim rozpoczął treningi, przywitał się z kolegami i sztabem. Jedna z jego pierwszych rozmów dotyczyła… Legii Warszawa i jej rywalizacji z Chelsea w Lidze Konferencji Europy.
Powrót do kadry po przerwie
Cash wraca do reprezentacji Polski po niemal rocznej przerwie. Ostatni raz grał w biało-czerwonych barwach w barażach do Euro 2024.
Później zmagał się z kontuzjami lub nie był powoływany przez Michała Probierza. Teraz jest zdrowy i gotowy, by pomóc drużynie w eliminacjach do mistrzostw świata 2026.
Legia w Lidze Konferencji Europy
Piłkarz Aston Villi w poniedziałek zameldował się w hotelu kadry. W najnowszym vlogu „Łączy Nas Piłka” można zobaczyć jego rozmowę z członkiem sztabu, Pawłem Kosedowskim.
Temat zszedł na Legię Warszawa, która awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy po wyeliminowaniu Molde. Teraz zmierzy się z Chelsea.
– Jak sobie radzi Legia? – zapytał Cash.
– Nie pytaj… Jedziemy na Chelsea, na Stamford Bridge – odpowiedział Kosedowski.
– O, trafiliście na Chelsea? – zdziwił się piłkarz.
Cash zasugerował, że londyńczykom może być ciężko na stadionie Legii. Nawiązał oczywiście do słynnego dopingu warszawskich kibiców.
– To będzie dobre, Chelsea na Legii? Na tę wielką ścianę? Chelsea będzie… – mówił, wymownie gestykulując.
Zanim jednak dojdzie do starcia Legii z Chelsea, reprezentacja Polski rozegra dwa spotkania. W piątek 21 marca o 20:45 zmierzy się z Litwą. Trzy dni później, również w Warszawie, podejmie Maltę. Matty Cash ma szansę wystąpić w obu meczach i pomóc drużynie w udanym starcie eliminacji.
Michał Probierz po raz kolejny odniósł się do braku wcześniejszych powołań dla Matty’ego Casha. Selekcjoner reprezentacji Polski stanowczo zaprzeczył, jakoby pomijał zawodnika Aston Villi z powodów osobistych. Podkreślił, że Cash zmagał się z kontuzjami, co uniemożliwiało mu udział w kadrze.
Powrót do reprezentacji
W czwartek Probierz ogłosił powołania na marcowe mecze eliminacyjne. Kibiców ucieszyła obecność Casha, który ostatni raz zagrał w kadrze niemal rok temu. Po tamtym meczu barażowym do Euro 2024 zmagał się z urazami i nie pojawiał się na kolejnych zgrupowaniach.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej selekcjoner ponownie odniósł się do tego tematu.
– Jeszcze raz powtórzę, że Matty Cash przed każdym zgrupowaniem miał kontuzję i nie mógł być dowołany. Kto nie wierzy, niech sprawdzi terminarz jego urazów – wyjaśnił Probierz.
Dodał także, że pozostaje w stałym kontakcie z piłkarzem.
– Nie ma żadnej złej krwi między nami. Rozmawiamy od pewnego czasu – podkreślił.
Gdzie zagra Matty Cash?
Dziennikarz Sport.pl zapytał selekcjonera, na jakiej pozycji planuje wystawiać Casha. Probierz nie pozostawił wątpliwości.
– Na dzień dzisiejszy jest tylko i wyłącznie wahadłowym – stwierdził.
Podkreślił jednak, że ostateczne decyzje zapadną po środowym treningu. Dopiero wtedy sztab szkoleniowy będzie miał pełny obraz sytuacji kadrowej.
Kluczowe mecze eliminacyjne
Reprezentacja Polski już w piątek zmierzy się z Litwą, a w poniedziałek z Maltą. Oba mecze odbędą się w Warszawie. To kluczowe spotkania w walce o awans na mistrzostwa świata 2026. Każda strata punktów może znacząco skomplikować sytuację Biało-Czerwonych.
Afimico Pululu to obecnie jedna z gwiazd Jagiellonii Białystok. Jak się okazuje, napastnik wcale nie musiał trafić na Podlasie. Interesował się nim inny kandydat do mistrzostwa Polski, o czym poinformował sam zainteresowany.
Jagiellonia wciąż walczy na dwóch frontach. Mistrzowie Polski zajmują wysoką pozycję w rozgrywkach Ekstraklasy i mają szansę na obronę tytułu. W Lidze Konferencji czeka ich natomiast rywalizacja z Betisem w ćwierćfinale.
Gwiazda u rywala?
Jedną z kluczowych postaci w drużynie Adriana Siemieńca, zdecydowanie jest Afimico Pululu. Angolczyk nieźle odnalazł się w Ekstraklasie, gdzie w bieżącym sezonie zdobył siedem goli. Fantastycznie spisuje się natomiast w Lidze Konferencji. Na europejskiej scenie może pochwalić się ośmioma trafieniami.
Jak się okazuje, Pululu mógł cieszyć kibiców innej polskiej drużyny. Niewiele brakowało, a kilka lat temu trafiłby do… Lecha Poznań. Niedawno takie informacje podał Mateusz Rokuszewski, według którego w miejsce Angolczyka na Bułgarską ściągnięto ostatecznie Adriela Ba Louę.
Na ten temat wypowiedział się teraz także sam Pululu. Napastnik potwierdził, że faktycznie Lech się nim interesował. Kiedy przebywał w FC Basel, prowadził nawet negocjacje z „Kolejorzem”. Nie spodobał mu się jednak plan, jaki mieli wówczas na niego potencjalni pracodawcy.
– Kiedy byłem w Basel, negocjowałem z Lechem Poznań. Przedstawili mi plan na moją osobę, ale nie był on dla mnie w stu procentach satysfakcjonujący. Lech zamierzał ustawić mnie w roli skrzydłowego, a ja preferowałem grę na pozycji numer dziewięć. Dlatego odszedłem do drużyny Greuther Fürth – zdradził Pululu.
Władze Hiszpańskiego Związku Piłki Nożnej wyznaczyły termin rozegrania zaległego meczu FC Barcelony. Decyzja ta jest mocno nie na rękę Dumie Katalonii.
Spotkanie FC Barcelony z Osasuną Pampeluna nie zostało rozegrane w pierwotnym terminie. Powodem przełożenia meczu była śmierć lekarza Barcy, która miała miejsce na kilka godzin przed tym pojedynkiem. Pierwotnie spotkanie miało zostać rozegrane 8 marca, zostało jednak przełożone na późniejszy termin.
Początkowo nie było wiadomo, kiedy zostanie rozegrano to zaległe spotkanie. Dziś władze hiszpańskiej federacji podjęły już decyzję. Termin na rozegranie tego meczu został wyznaczony na czwartek 27 marca.
✅ 𝐎𝐅𝐈𝐂𝐉𝐀𝐋𝐍𝐈𝐄: FC Barcelona zagra z CA Osasuną w czwartek 27 marca. [@rfef] ⚔️
Termin rozegrania tego pojedynku wywołał wiele kontrowersji. Wszak będzie to bezpośrednio po zakończeniu przerwy reprezentacyjnej. Niektórzy zawodnicy Barcy nie będą mogli nawet wziąć udziału w tym meczu. Dla przykładu Raphinha 26 marca będzie rozgrywał mecz w barwach reprezentacji Brazylii przeciwko Argentynie. Podobnie Ronald Araujo, który swoje spotkanie rozegra 25 marca.
Hiszpańska federacja opublikowała w tej sprawie komunikat, w którym wyjaśniła swoją decyzję. Dowiadujemy się między innymi tego, że oba kluby proponowały rozegranie zaległego meczu między przedostatnią a ostatnią kolejką sezonu ligowego.
„Biorąc pod uwagę złożoność i brak pewnej i odpowiedniej daty, aby rozegrać mecz bez wpływu na inne rozgrywki nieorganizowane przez LaLigę, LaLiga musi zaproponować czwartek 27 marca 2025 r. jako jedyną datę rozegrania zawieszonego meczu. […] Zainteresowane kluby wyraziły preferencję rozegrania meczu między przedostatnią a ostatnią kolejką ligową, argumentując, że ta opcja minimalizuje konflikty z powołaniami zawodników do reprezentacji narodowych. […] Udział FC Barcelony w trzech rozgrywkach oznacza, że nie ma pewnych i rozsądnych terminów na resztę sezonu, aby ustalić, za pełną zgodą stron, wyżej wymieniony zawieszony mecz”
Do niezwykłej wpadki doszło podczas niedzielnego meczu ligi bułgarskiej. Przed rozpoczęciem spotkania Ardy Kyrdżali z Lewskim Sofia na stadionie gospodarzy zarządzono minutę ciszy dla Petko Gancheva – byłego piłkarza Ardy. Zawodnicy ustawili się w dwóch rzędach i w milczeniu uczcili jego pamięć. Problem w tym, że Ganchev… żyje.
Fatalna pomyłka klubu
Błąd szybko wyszedł na jaw. Jeszcze w trakcie meczu klub z Kyrdżali został poinformowany o swojej pomyłce. Przekazał natychmiastowe przeprosiny zarówno mediom, jak i samemu Ganchevowi.
W oficjalnym oświadczeniu Arda napisała:
„Zarząd PFC Arda chciałby serdecznie przeprosić naszego byłego piłkarza Petko Gancheva i jego rodzinę po tym, jak klub podał błędne informacje dotyczące jego śmierci. Życzymy mu wielu lat zdrowia i radości z sukcesów Ardy.”
STORY OF THE DAY!
Today’s Bulgarian league game between Arda and Levski started with a minute of silence honouring ex-Arda player Petko Ganchev before it turned out the guy is still ALIVE!
‘We are very sorry for the misunderstanding and wish Mr Ganchev all the best,’ Arda said pic.twitter.com/XTavYFrvxk
Robert Lewandowski udzielił krótkiego wywiadu po wygranej z Atletico Madryt. Mateusz Święcicki zadał 36-latkowi złośliwe pytanie. Napastnik przez moment nie wiedział, co ma powiedzieć.
W piątek do gry wraca reprezentacja Polski. „Biało-Czerwoni” rozpoczną tym samym swoje zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Pierwszym rywalem będzie Litwa, a kilka dni później zmierzymy się z Maltą.
Zamurowany
Na zgrupowaniu pojawi się Robert Lewandowski, dla którego będzie to przyjazd na kadrę po przerwie. W listopadzie napastnik Barcelony zabrakło. Podczas rozmowy z Mateuszem Święcickim „Lewy” nie ukrywał, że nie może się doczekać nadchodzących meczów.
– Zawsze przyjazd na kadrę jest czymś wyjątkowym. Tym bardziej, że wracamy do Warszawy na dwa mecze. Chyba jakiś doping ma się tam pojawić, więc to coś ekscytującego… – przyznał przed kamerami „Eleven Sports”.
Nagle jednak Lewandowskiemu przerwał Święcicki… dość nietypowym pytaniem. Jak sam zaznaczył – było ono nieco złośliwe i na chwilę całkowicie wytrąciło „Lewego” z wątku.
– To zapytam złośliwie: czy pojawi się twój gol z gry? – pytał Święcicki.
– A co to za różnica? Gol to gol, czy to z gry, czy z karnego, czy z wolnego. Nieważne jak, ważne, żeby wpadało – odparł po chwili namysłu Lewandowski.
Pytanie, choć złośliwe, było całkiem zasadne. Ostatni raz kapitan reprezentacji Polski w narodowych barwach pokonał bramkarza rywali z gry w 2023 roku. Miało to konkretnie miejsce w towarzyskim spotkaniu z Łotwą.
Mariusz Skrzypczak ponownie dał się ponieść emocjom podczas meczu Lecha. Kierownik „Kolejorza” w trakcie meczu z Jagiellonią wykonał jasny gest w kierunku kibiców rywali.
Niedawno Lech wygrał z Pogonią Szczecin 3-0. Podczas spotkania kierownik poznańskiej drużyny, Mariusz Skrzypczak, zaczepiał kibiców „Portowców”. Wykrzykiwał w ich kierunku „zero tituli”, odnoszący się do braku mistrzostwa Polski czy Pucharu Polski.
Poddymił
W niedzielę Lech w meczu na szczycie mierzył się z kolei z Jagiellonią. Spotkanie przegrał 1-2, ale Skrzypczakowi nie przeszkodziło to w kolejnej próbie zaczepienia kibiców rywala. Tym razem nie mógł jednak wykrzyczeć „zero tituli”, bo Jaga ma w swojej gablocie zarówno Puchar Polski, jak i mistrzostwo.
Kierownik Lecha znalazł rozwiązanie. Pokazał w kierunku kibiców gospodarzy osiem palców. Dokładnie tyle mistrzostw ma w swoim dorobku Lech.
Skrzypczak Senior w Białymstoku nie mógł zrobić zero tituli, ale i tak próbował poddymić 😆 pic.twitter.com/CdsC7w6T1P