NEWSY I WIDEO

Norwegia zbojkotuje mistrzostwa świata w Katarze? Haaland opuściłby kolejny wielki turniej

Kibice i kluby wywierają presję na reprezentacji Norwegii. Domagają się bojkotu mistrzostw świata w Katarze. Nie akceptują tego, że ludzie umierają, są niewolnikami i ich prawa są naruszane w imię piłki nożnej. Według doniesień mediów, w niedzielę dojdzie do walnego zgromadzenia „Footballting”.

Piłkarze wyrazili zgodę

Niemiecki portal Sport podaje, że trener reprezentacji Norwegii miał przedyskutować „pilną kwestię” z zawodnikami. Według wspomnianego źródła wszyscy piłkarze się zgodzili i stwierdzili, że mogą coś zrobić jako drużyna.

Solidarnie przeciwko Katarowi

Tromso IL, Rosenborg Trondheim i kilka innych najlepszych klubów w Norwegii chce zmusić Norweski Związek Piłki Nożnej do bojkotu mundialu w 2022 roku. Do apelu przyłączają się także kibice. 14 z 16 stowarzyszeń chce bojkotu najbliższych mistrzostw świata. Według doniesień mediów, w niedzielę dojdzie do walnego zgromadzenia „Footballting”.

Reakcja FIFY

Na całe zamieszanie postanowiła odpowiedzieć FIFA. Gainni Infantino nie ma przekonania co do bojkotu Norwegów. Uważa to za niewłaściwe podejście.

– Nie sądzę, by bojkot mistrzostw świata był właściwym podejściem. Dzięki dialogowi udało się już wiele osiągnąć – cytuje Szwajcara portal sport.tvp.pl.

Haaland nie zagrałby na kolejnym wielkim turnieju

Norwegowie zaczynają eliminacje do mundialu w katarze 24 marca. Ekipa Solbakkena zagra na wyjeździe z Gibraltarem. Bojkot mistrzostw świata oznaczałby, że Erling Haaland i spółka nie pojechaliby na drugi wielki turniej z rzędu. Przypomnijmy, że Norwegowie nie zakwalifikowali się do EURO 2020.

Źródło: TVP Sport, Sport.de

Ludovic Obraniak: „Regularnie grający Milik jest według mnie lepszy od Krzysztofa Piątka”

Były reprezentant Polski, Ludovic Obraniak, udzielił wywiadu portalowi WP Sportowe Fakty, w którym porozmawiał o sytuacji Arka Milika w Marsylii. 36-latek podzielił się również swoimi spostrzeżeniami dot. reprezentacji Polski i jej nowego selekcjonera.

Dobry start Milika w Marsylii

Arek Milik w styczniu tego roku dołączył do Olympique Marsylia. Francuski klub w ostatnim czasie miewał problemy natury organizacyjnej, a sportowo również nie wyglądał najlepiej. Nie przeszkodziło to jednak Milikowi, by dobrze rozpocząć grę w nowych barwach. Dla OM Polak zagrał już w sześciu meczach, w których zdobył 3 bramki.

Ludovic Obraniak wypowiedział się o tym, co ostatnio dzieje się w klubie z Marsylii. Polak z francuskimi korzeniami skomentował ostatnie problemy. Ostatnie problemy

ZOBACZ: Odwołano mecz Marsylii z Rennes. Kibice drużyny Milika zaatakowali ośrodek treningowy [WIDEO]

– Jednym słowem „exclusive”. Bo to, co się tam działo i dzieje, to coś „wyjątkowego”. W wielu aspektach. To bardzo specyficzny klub, nie każdy potrafi w nim funkcjonować. Na pewno jednym z problemów OM było to, co w ostatnich czasach dotykało też niektóre inne francuskie kluby. Czyli „nominowani” prezesi nie rozumiejący piłki albo inaczej: uważający, że futbol to nie murawa, boisko, ale przede wszystkim marketing – ocenia Ludovic Obraniak.

„Zacząłem się obawiać, jak w tym wszystkim Milik będzie funkcjonował”

Były reprezentant Polski mówi, że z początku obawiał się o sytuację Arka Milika w Marsylii. Głównie z powodu braku kreatywnych piłkarzy w ofensywie.

– Patrząc na styl gry OM, na bocznych piłkarzy, ale i na marazm, który dotykał ten zespół, zacząłem się obawiać, jak w tym wszystkim Milik będzie funkcjonował. Nie ma co ukrywać, w Marsylii są piłkarze, których „cykl” w jakimś sensie dobiega końca. Na przykład Dimitri Payet. W pewnym momencie zespół popadł w wielki marazm – powiedział 36-latek.

– Początek Arka w Marsylii oceniam dobrze. Arek strzelił już trzy gole czyli więcej niż reszta napastników Marsylii razem wziętych przez ostatnie miesiące. Mam nadzieję, że dalej będzie strzelał, a wtedy znów otworzy sobie drzwi do dużego transferu – dopełnił Ludo.

Kompromitacja Marsylii w w Pucharze Francji

7 marca Marsylia odpadła z Pucharu Francji w meczu z… 4-ligowcem! Co prawda Polak zdobył jedną bramkę, jednak klub z dużo niższej półki okazał się tamtego dnia lepszy. 34-krotny reprezentant Polski wyjaśnił, jak mogło dojść do takiej wpadki.

– Jeśli nie dajesz z siebie wszystkiego, jeśli dopada cię marazm, zostajesz w swojej strefie komfortu, to nawet ambitny czwartoligowiec może cię pokonać. To jak w życiu: czasem musisz dotknąć dna, aby się odbić. Dla OM tym dnem była porażka w Pucharze Francji. Miejmy nadzieję, że teraz nastąpi odbicie. Zresztą już widać symptomy poprawy – skomentował Były reprezentant Polski.

– Jak mówię, w pewnym momencie zacząłem się bać o Milika, ale przyjście Sampaoliego znów mnie uspokoiło. To dobre wyjście dla Arka. Bo Sampaoli ma opinię kogoś bardzo zasadniczego, kto potrafi to „złapać”, zaprowadzić porządek, wstrząsnąć. A OM tego potrzebował – dodał Obraniak.

Nie da się ukryć, że Arkadiusz Milik jest ważnym elementem reprezentacji Polski. Pamiętamy, jak za Adama Nawałki duet Milik-Lewandowski straszył niemal całą Europę. Później przyszły problemy z graniem Arka w Napoli, a Brzęczek zaczął grać jednym napastnikiem. Ludovic Obraniak uważa, że Paulo Sousa powinien ponownie postawić na wyżej wspomniany duet napastników.

– Pytanie jakiego Milika zobaczymy na EURO. Oby tego z czasów najlepszej formy, w Ajaksie czy Napoli. Zdrowy, regularnie grający Milik jest według mnie lepszy od Krzysztofa Piątka i idealnie pasuje do Roberta Lewandowskiego. Generalnie uważam, że Polska ma duży potencjał w ofensywie. Ma trzech świetnych napastników, ale mam wrażenie, że były selekcjoner kompletnie nie potrafił tego wykorzystać. OK, awansował na EURO, ale… – ocenił 36-latek.

Więcej, m.in. o Paulo Sousie, przeczytacie w pełnej wersji wywiadu na WP Sportowe Fakty

Polski ligowiec rozczarowany Paulo Sousą. „Wierzyłem, że dostanę szansę”

Niebawem ukaże się skrócona o kilka nazwisk lista powołań Paulo Sousy na marcowe mecze reprezentacji Polski. Na razie PZPN przedstawił szeroką kadrę wytypowaną przez Portugalczyka. Wśród 35 nazwisk zabrakło jednak miejsca dla Rafała Pietrzaka. Piłkarz Lechii Gdańsk przyznaje, że rozczarował go brak powołania.

Ekipa Piotra Stokowca słabo weszła w rundę wiosenną Ekstraklasy. Aktualnie jednak Lechiści wrócili na dobre tory i mają na koncie cztery mecze z rzędu bez porażki (trzy zwycięstwa, jeden remis). W sobotę zagrają o przedłużenie serii z Wisłą Kraków.

„Byłem trochę rozczarowany”

Rafał Pietrzak stanowi istotny element układance Stokowca. Lewy obrońca w tym sezonie zanotował w Ekstraklasie 20 występów. Strzelił w nich jednego gola i zanotował siedem asyst.

Wydawało się, że dobrą formę w klubie zauważy także Paulo Sousa. Pietrzak powołania jednak nie dostał, co, jak przyznaje, trochę go rozczarowało. Defensor nie ma zamiaru się załamywać i wciąż liczy na wyjazd na mistrzostwa Europy.

– Wierzyłem, że dostanę szansę. To też było dla mnie dodatkową motywacją do dobrej gry. Liczbami wysłałem sygnał, że jestem w formie. Byłem trochę rozczarowany, bo kadra liczyła aż 35 graczy. Nie ma jednak co załamywać rąk, trzeba pracować dalej – przyznał Pietrzak w rozmowie z „TVP Sport”.

– To marzenie z pewnością się oddaliło [Wyjazd na ME 2020 – przyp. red.]. Do końca sezonu mam jeszcze sporo meczów, jeśli będę się wyróżniał, to może selekcjoner zwróci na mnie uwagę. Muszę skupić się na tym, co jest tu i teraz i realizować cele z Lechią – dodał.

Kontuzja szansą?

Arkadiusz Reca opuścił piątkowy mecz z Lazio z urazem lewej nogi. W weekend Polak ma przejść szczegółowe badania, które wykażą, jak poważnej kontuzji doznał. Czy to będzie ewentualna szansa dla Pietrzaka?

Zobacz więcej:

Kontuzja Arkadiusza Recy! Co zrobi Paulo Sousa?

Kontuzja Arkadiusza Recy! Co zrobi Paulo Sousa?

Arkadiusz Reca doznał kontuzji w piątkowym meczu Lazio-Crotone. Nie wiemy jeszcze, jak długo potrwa przerwa Polaka i czy wykluczy go ze zgrupowania reprezentacji.

Problem Paulo Sousy

Arkadiusz Reca w obecnym sezonie jest podstawowym piłkarzem Crotone, gdzie zazwyczaj gra na lewym wahadle. Wiele mówi się o tym, że Paulo Sousa może postawić na formację 3-5-2, gdzie jest miejsce na dwóch wahadłowych. Arek Reca do takiej koncepcji pasuje wręcz idealnie, gdyż jako jedyny z powołanych piłkarzy regularnie gra jako wyżej ustawiony lewy obrońca. Reca ma braki w obronie, co było widać w ostatnich meczach reprezentacji Polski, jednak dużo lepiej wygląda w grze do przodu. W obecnej kampanii Serie A Polak zdobył dwie bramki oraz zanotował sześć asyst.

Reca z kontuzją

We wspomnianym meczu Lazio-Crotone Reca opuścił boisko w 65. minucie gry. Włoskie media podają, że chodziło o problemy lewą stopą 25-latka. Bardziej szczegółowe badania mają odbyć się w weekend i głównie od ich wyników zależeć będzie to, czy Polak będzie mógł wyjechać na zgrupowanie reprezentacji. Klub ma poinformować o stanie Arka w poniedziałek.

W poniedziałek kolejna konferencja prasowa

W najbliższy poniedziałek odbędzie się konferencja reprezentacji Polski. Weźmie w niej udział Paulo Sousa, który ogłosi 23-osobową kadrę na nadchodzące zgrupowanie.

źródło: sport.pl

W wieku 31 lat zakończył karierę. Kosecki wyjawił powód decyzji Andersona

„Przegląd Sportowy” przeprowadził ostatnio wywiad z Jakubem Koseckim. Były reprezentant Polski między innymi opowiedział o swoim pobycie w Turcji. Wspomniał także o Andersonie. Brazylijczyk, który był klubowym kolegą aktualnego piłkarza Cracovii, w wieku 31 lat z dnia na dzień zakończył karierę.

Kosecki do Ekstraklasy wrócił w lutym bieżącego roku. 30-latek związał się z Cracovią po ponad dwóch latach spędzonych w Turcji. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” skrzydłowy wspominał już między innymi o relacjach z obcokrajowcami w szatni. A tych, jak wiadomo, w Cracovii nie brakuje.

Finansowa trampolina

Nie da się ukryć, że pobyt w Turcji był dla Koseckiego opłacalną decyzją. Polak szczerze przyznaje, że gra w Adanie Demirspor nie była jego marzeniem. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie tamtejszy futbol.

– Patrząc na aspekt sportowy, nie tak to sobie wyobrażałem. Nie rozumiałem pewnych sprawy i fatalnie się czułem. Gdy patrzę z perspektywy czasu, nie wiem, czego się spodziewałem. Miałem dziewięciu trenerów przez 2,5 roku, piłkarze też cały czas się zmieniali. Po słabszym meczu byli zrzucani do rezerw i trenowali indywidualnie – przyznał „Kosa”.

Wariat w szatni

W szatni Adany Kosecki miał okazję spotkać się z byłym zawodnikiem Manchesteru United – Andersonem. Brazylijczyk niespodziewanie, bo raptem w wieku 31 lat postanowił zakończyć karierę. Żeby było ciekawiej, decyzję podjął dosłownie z dnia na dzień.

Polak opowiedział, jak wyglądało pożegnanie Andersona. Zdobywca Ligi Mistrzów z 2008 roku zdecydował się na taki ruch po tym, jak… zarobił pieniądze na bitcoinach.

– Byliśmy razem w pokoju i gdy pewnego dnia leżeliśmy sobie w łóżkach, nagle wstał i w niecenzuralnych słowach oznajmił, że kończy grać w piłkę. Popatrzyłem na niego zszokowany i zapytałem, o co mu chodzi. Podszedł z komputerem i pokazał, że zarobił ładną sumkę na sprzedaży bitcoinów. Śmiałem się z jego zapowiedzi. Jednak nazajutrz wyszliśmy na trening, stanęliśmy w grupie i Anderson wyszedł przed szereg, prosząc o możliwość zabrania głosu. Powiedział, że dziękuje za wszystko i właśnie kończy swoją przygodę z piłką. Następnego dnia rozwiązał umowę i więcej go nie zobaczyliśmy – opowiedział 30-latek.

W sumie w barwach Adany Kosecki rozegrał 48 meczów. Strzelił w nich jednego gola i zanotował osiem asyst. Doi Anatolii przeniósł się w 2018 roku ze Śląska Wrocław.

Kilkadziesiąt sekund narad i takie wykonanie. Fatalny rzut wolny Śląska Wrocław [WIDEO]

W meczu z Cracovią piłkarze Śląska zaprezentowali swój niekonwencjonalny pomysł na wykonanie rzutu wolnego. Wrocławianie zaskoczyli nie tylko przeciwników, ale i własnych kolegów z drużyny.

Kursy bez marży w Noblebet na ten weekend!

W Noblebet bardzo ciekawa promocja, w ramach której będzie można zagrać rynki główne na wybrane spotkania z pominięciem marży.

Najważniejsze rozgrywki w danym dniu w Noblebet będą występować z kursami 100% na głównym rynku (zwycięzca meczu) w ofercie przedmeczowej. W przypadku PLK kurs bez marży będzie również obowiązywał w zakładach na żywo oraz poza kursami na zwycięzcę meczu również na handicap meczowy. Plan kursów bez marży na weekend wygląda następująco:

  • Ekstraklasa (cała kolejka) 12.03 (9:15) – 14.03 (21:00)
  • Euroliga 12.03 (9:15) – 12.03 (21:00)
  • PLK (do końca tygodnia)

Zarejestruj się w Noblebet i odbierz bonus od trzech pierwszych depozytów do 2000 zł. Po rejestracji przez pierwszy miesiąc grasz bez podatku! Kliknij TUTAJ.

Mocne słowa Bereszyńskiego o kadencji Brzęczka. „Byliśmy żywymi memami”

Bartosz Bereszyński udzielił wywiadu Samuelowi Szczygielskiemu z portalu Meczyki.pl. Obrońca reprezentacji Polski opowiedział o zmianie nastawienia wobec kadry za kadencji Jerzego Brzęczka. Jak sam przyznaje, krytykowanie było modne, a piłkarze byli memami.

Za kadencji Jerzego Brzęczka w kadrze funkcjonował model oblężonej twierdzy. Po pewnym czasie społeczeństwu nie spodobał się styl reprezentacji biało-czerwonych, więc zaczęto ją krytykować. Najwięcej obrywało się piłkarzom i trenerowi.

Żywe memy

Bartosz Bereszyński opowiedział o zmianie nastawienia ludzi wobec kadry. Piłkarz Sampdorii sam przyznaje, że kadrowicze byli żywymi memami. „Bereś” podkreślił jednak, że w przypadku Paulo Sousy może być inaczej. Portugalczyk wyraża zdecydowanie większą chęć do kontatku z kibicami i mediami, niż jego poprzednik.

– Ja przeżyłem ten moment, kiedy za kadencji Adama Nawałki na nasze mecze się czekało, każdy mówił, że jesteśmy super, a piłka nożna w kraju była na topie. Potem rzeczywiście wróciliśmy do tego stanu sprzed trenera Nawałki – wspominał Bartosz Bereszyński.

– Byliśmy żywymi memami. Przecież zdajemy sobie z tego sprawę… Na pewno sami po części na to zapracowaliśmy i tego nie ma co ukrywać. Stało się modne to, żeby o tej reprezentacji źle mówić i pisać. Jakby nie patrzeć, to jest to nasza wspólna reprezentacja i musimy grać do jednej bramki. Trener Sousa chyba też przykłada do tego wagę, by ten kontakt z mediami i kibicami był jak najlepszy – zakończył 28-latek.

Źródło: Meczyki.pl

Jakub Kosecki o obcokrajowcach w szatni Cracovii. „Język piłkarski jest prosty”

Jakub Kosecki wrócił do Ekstraklasy po ponad dwóch latach spędzonych w Turcji. Wychowanek Kosy Konstancin dołączył w zimowym oknie transferowym do Cracovii. Społeczeństwo często narzeka na liczbę obcokrajowców w szeregach Pasów. Kosecki odniósł się do tych zarzutów twierdząc, że język piłkarski jest bardzo łatwy.

Obcokrajowcy? To nie problem

Cracovia w swojej kadrze posiada głównie obcokrajowców. Nowy transfer Pasów, Jakub Kosecki jest jednym z nielicznych Polaków w ekipie z ul. Kałuży w Krakowie. Skrzydłowy jednak nie ma z tym problemu i otwarcie odpowiada na krytykę tej polityki.

– Język piłkarski jest prosty. Nieważne w jakim kraju grasz i w jakiej lidze. Nie mam problemu z tym, że w drużynie jest wielu obcokrajowców. Doskonale władam angielskim i dogaduję się z chłopakami. Jestem osobą bardzo otwartą, więc bez problemu wszedłem do szatni – opowiedział na łamach Przeglądu Sportowego Kosecki.

– Zdaję sobie sprawę, że ludzie lubią narzekać i dużo się mówi o tym, że „Pasy” mają za dużo obcokrajowców. Ale rok temu, gdy Cracovia zdobywała Puchar Polski, nikt głośno tego nie podnosił. Jak jest źle, to zawsze ludzie lubią dorzucić trochę gnoju – podsumował 30-letni skrzydłowy Cracovii.

Dobre wejście do zespołu

Jakub Kosecki zaliczy niezłe wejście do Ekstraklasy. W pierwszym meczu dla Pasów zaliczył dwie asysty. Cracovia mierzyła się wówczas z Chojniczanką w ramach Pucharu Polski. Umowa Koseckiego z krakowianami obowiązuje do końca bieżącego sezonu. Skrzydłowy jednak podkreśla, że Pasy mają pierwszeństwo w rozmowie o nowym kontrakcie.

Źródło: Przegląd Sportowy

Ramos odpowiedział na pytanie o transfer Messiego do Realu: „Przyjąłbym go z otwartymi ramionami”

Sergio Ramos w rozmowie z Ibaiem Llanosem został zapytany o potencjalny transfer Lionela Messiego do Realu Madryt. Kapitan Królewskich wyznał, że z chęcią pomógłby mu się zadomowić. 

Gdzie zagra Sergio Ramos w przyszłym sezonie?

Sprawa kontraktów zarówno Sergio Ramosa, jak i Leo Messiego wciąż pozostaje otwarta. Umowy obu panów obowiązuję do końca tego sezonu i jeszcze nie mamy pewności, gdzie zobaczymy Ramosa oraz Messiego w przyszłej kampanii.

 – Nie wiem nic nowego o mojej przyszłości w Realu. Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się z powrotu na boisko. Chcę skupić się na obecnym sezonie. Gdybym miał odejść z Realu, zależy mi na tym, abym otrzymał takie uznanie, na jakie tu zapracowałem. W wielkim stylu i z czystym sumieniem – powiedział Sergio Ramos w rozmowie z Ibaiem Llanosem.

Ambitny plan Hiszpana

Sergio Ramos pomimo 34 lat na karku nie myśli o końcu kariery. Hiszpan myśli o tym, by zagrać na Mundialu 2026, który odbędzie się w Kanadzie, USA oraz Meksyku. Piłkarz będzie miał wtedy 40 lat.

– Mam to w głowie, ten mundial w Meksyku, Stanach i Kanadzie. Zostałbym wtedy jedynym zawodnikiem w historii, który zagrałby na 6 mundialach. Katar może być moim piątym… – ocenił Hiszpan.

– Mogę jechać nawet jako pracownik od sprzętu [śmiech]. Tak tylko mówię i wskazuję na dzisiejsze odczucia. Nie wiem, co będzie jutro. Jednak dzisiaj tak to czuję. Ludzie ciągle kończą kariery w wieku 35 lat, ale ja widzę Crisa, Joaquína czy Buffona grających na ogromnym poziomie – zażartował 34-latek.

ZOBACZ: Ramos zdradził, kogo z dwójki Haaland-Mbappe chciałby w Realu Madryt

Messi w Realu? Ramos jest na tak

Reprezentant Hiszpanii został zapytany o reakcję, gdyby do Realu dołączył Leo Messi.

– Byłoby zaszczytem, gdyby Messi pewnego dnia podpisał kontrakt z Realem Madryt. Wiele przez niego wycierpieliśmy i bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy go mieli u siebie. Przyjąłbym go z otwartymi ramionami, zaprosiłbym go nawet do siebie, aby pomóc mu w aklimatyzacji – skomentował piłkarz Realu.

Ja sam nigdy nie zagram jednak dla Barcelony. Nawet za 70 milionów euro rocznie. Są rzeczy, których nie można kupić – dodał Ramos.

Lucky Loser Serie A w Totolotku!

Piątek oznacza w Totolotku powrót standardowej promocji Lucky Loser. Ten weekend będzie stał pod znakiem zmagań w Serie A, gdzie Inter pewnie zmierza po mistrzostwo kraju.

Obstaw mecze w promocji Lucky Loser (szczegóły promocji TUTAJ) za min. 33 PLN i nie martw się o wynik – jeśli przegrasz, otrzymasz bonus 33 PLN!

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Zasady:

– Promocja obowiązuje wyłącznie w dniu 13 – 14.03.21 (SB-ND)
– Postaw min. 33 PLN, w przypadku przegranej otrzymasz bonus 33 PLN
– Na kuponie wyłącznie Serie A
– Promocja dla nowych i obecnych graczy

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Javier Mascherano odmówił gry dla Liverpoolu, by wymusić transfer do FC Barcelony. „Byłem zły”

Javier Maschrano w rozmowie z FourFourTwo zdradził szczegóły dołączenie do FC Barcelony. Argentyńczyk wyznał, że musiał wymusić transfer na zarządzie.

W zeszłym roku Javier Mascherano oficjalnie zakończył karierę piłkarską. Argentyńczyk lwią cześć swojej zawodowej przygody spędził w FC Barcelonie, w której grał w latach 2010-2018. Do Katalonii za 20 milionów euro trafił z Liverpoolu, a jeszcze wcześniej grał m.in. w WHU.

Szczegóły transferu Javiera Mascherano do FC Barcelony

W wywiadzie udzielonym dla FourFourTwo Argentyńczyk uchylił rąbka tajemnicy w kwestii transferu do FC Barcelony. Javier wyznał, że musiał wymusić na klubie transfer w postaci odmówienia gry w meczu z Manchesterem City.

– Dogadałem się z Liverpoolem, że jeśli klub otrzyma dobrą ofertę, będę mógł odejść. Po jakimś czasie pojawiła się taka propozycja, ale Liverpool nie zwrócił na nią uwagi – zdradził Mascherano.

– Z jednej strony fani Liverpoolu nie byli ze mnie zadowoleni, rozumiem przyczyny. Z drugiej strony ówczesny zarząd coś mi obiecał i nie dotrzymał słowa. Byłem zły. Tylko odmawiając gry z City, mogłem to pokazać. Powiedziałem klubowi, że chciałem odejść ze względów rodzinnych. Nie podobał mi się mój sposób działania, ale nie miałem innego wyjścia, inaczej Liverpool nie dotrzymałby słowa – dodał Argentyńczyk.

Javier mówi, że naprawdę podobała mu się gra w Liverpoolu, jednak zdecydowanie gorzej czuła się jego rodzina. Argentyńczyk wciąż kocha kibiców The Reds i cały czas kibicuje klubowi.

– Byłem naprawdę szczęśliwy w Liverpoolu, ale było ciężko dla mojej żony i córek.  Mimo że grałem regularnie, a kibice mnie kochali. Problem polegał na tym, że trenowałem przez 3 lub 4 godziny, a reszta czasu pozostawała na siedzenie w domu – mówi 36-latek.

– Tak, wciąż jestem kibicem Liverpoolu. Nikt nigdy nie traktował mnie tak dobrze, jak kibice Liverpoolu – nigdy. Przez te trzy i pół roku tam czułem się, jakbym był jednym z nich; jakbym był w domu – dodaje Javier.

źródło: FourFourTwo

Solskjaer nie krył rozczarowania po meczu z Milanem. Znalazł winnego utraty bramki w końcówce

Manchester United zremisował z AC Milanem w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Europy. Ole Gunnar Solskjaer był wściekły po spotkaniu, ponieważ gospodarze stracili bramkę w końcówce. Norweski szkoleniowiec obarczył winą 24-letniego bramkarza Czerwonych Diabłów, Deana Hendersona.

Zły Solskjaer

Angielski bramkarz skapitulował po rzucie rożnym w jednej z ostatnich akcji meczu. Do wrzutki z narożnika doszedł Simon Kjaer i pokonał Hendersona. Ole Gunnar Solskjaer po meczu nie krył rozczarowania.

– Jestem rozczarowany, że straciliśmy bramkę po jednym z ostatnich rzutów rożnych w spotkaniu. Przez to będziemy mieć teraz problemy. Oczywiście, że można było to wybronić – grzmiał Solskjaer.

Eksperci też obarczają go winą

Głos w tej sprawie zabrał również Paul Scholes, który także zauważa błąd Deana Hendersona. Anglik otrzymał szanse w bramce, po tym, jak David de Gea dostał urlop w związku z narodzinami dziecka. 46-latek zasugerował, że ostatnie tygodnie były kluczowe dla rywalizacji Hendersona z Hiszpanem.

– Pierwsza i najważniejsza sprawa, to niedopuszczenie do tego, aby piłka wpadła do siatki. Henderson powinien to obronić. Nie mam co do tego wątpliwości i myślę, że on również doskonale zdaje sobie z tego sprawę – mówił w BT Sport były pomocnik Manchesteru United.

– Dostał szansę, ale popełnił błąd. Miał okazję przez 3-4 tygodnie pokazać się tak, by wywrzeć presję na trenerze, by ten stawiał na niego częściej.

Źródło: DevilPage, WP Sportowe Fakty

Wiemy, jaki mecz Ligi Mistrzów pokaże TVP w przyszłym tygodniu. Kibice są zaskoczeni

TVP ogłosiło swój wybór co do meczu Ligi Mistrzów, jaki pokaże w nadchodzącą środę. Wybór telewizji jest dość niespodziewany, a kibice nieco zniesmaczeni.

TVP od wielu lat ma prawo do pokazywania jednego ze środowych meczów Ligi Mistrzów. Stacja nie ma z góry narzuconego meczu, jaki ma transmitować, a może sama dokonać wyboru.

W środę czekają nas dwa mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. Pierwszym z nich jest starcie Bayernu Monachium z Lazio Rzym, pierwsza potyczka między tymi zespołami zakończyła się triumfem Bawarczyków 4:1. W kolejnym starciu tego dnia zmierzą się Chelsea oraz Atletico, w pierwszym meczu minimalnie lepsi byli londyńczycy, którzy pokonali rywali 1:0.

Jaki mecz pokaże w środę TVP?

Patrząc na powyższe wyniki z pierwszych meczów, można jasno stwierdzić, że ciekawiej będzie na Stamford Bridge. TVP jednak postanowiło zrealizować dla swoich widzów transmisję z meczu Bayern-Lazio, gdzie kwestia awansu jest już raczej rozstrzygnięta. Wielu kibiców nie jest zadowolonych z tego rozwiązania.

https://twitter.com/Kamil7_Madrid/status/1370274620662808578

Z pewnością wpływ na taką decyzję ma obecność Roberta Lewandowskiego w zespole Bayernu. Zresztą to już nie pierwszy raz, gdy TVP postanawia transmitować mniej ciekawy mecz z udziałem Polaka, aniżeli interesujące spotkanie innych drużyn.

Ramos zdradził, kogo z dwójki Haaland-Mbappe chciałby w Realu Madryt

Erling Haaland i Kylian Mbappe są obecnie najgorętszymi nazwiskami na rynku transferowym. Obaj piłkarze znaleźli się między innymi na celowniku Realu Madryt. Sergio Ramos zdradził, którego z nich bardziej chciałby zobaczyć w barwach „Królewskich”.

Coraz częściej mówi się o zmianie warty w piłce nożnej. Następcami Leo Messiego i Cristiano Ronaldo mają zostać Haaland i Mbappe. Na razie obaj są bardzo młodzi, jednak już teraz prezentują niesamowity poziom.

„Jego sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana”

W Realu Madryt szykuje się kadrowa rewolucja. Florentino Perez chciałby przede wszystkim wzmocnić siłę ognia swojego klubu. W tym celu na Santiago Bernabeu miałby trafić ktoś ze wspomnianej dwójki.

Koszt sprowadzenia zarówno Mbappe, jak i Haalanda wiąże się jednak z gigantycznym wydatkiem. Sergio Ramos zdradził, którego piłkarza łatwiej byłoby do zespołu ściągnąć. Stoper odniósł się także do kwestii ekonomicznych.

– Ze względu na okoliczności myślę, że podpisanie kontraktu z Haalandem byłoby w tej chwili nieco łatwiejsze – uznaje kapitan mistrzów Hiszpanii.

– Tym, który przejmie pałeczkę po Messim, Ronaldo i Neymarze, jest jednak Mbappe. Uważam, że jego sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Może okazać się piłkarzem, z którym będzie dużo trudniej dojść do porozumienia – stwierdził.

– To, żeby Real Madryt wzmocniła „dziewiątka” w postaci Haalanda, nie jest złym pomysłem. Ma głód, aby strzelać gole i zdobywać trofea. Może nam dać coś, czego nie mamy – z jego szybkością, wzrostem i skutecznością. To zawodnik, który może wiele wnieść i ulepszyć obecny zespół Realu – uważa Ramos.

– Nie znaczy to, że Kylian Mbappe nie mógłby tego zrobić. Oczywiście, iż by mógł. Jednak w obecnej sytuacji o osiągnięcie porozumienia z Haalandem może być nieco łatwiej – podsumował.


TROLLNEWSY I MEMY