NEWSY I WIDEO

Lech chce pobić rekord Ekstraklasy. To musi się stać, żeby wykupili Palmę

Luis Palma może zostać najdrożej wykupionym piłkarzem w historii Ekstraklasy. Lech Poznań zamierza uruchomić klauzulę Celticu, jednak aby sfinalizować operację wartą 4 mln euro, musi spełnić trzy kluczowe warunki.

Palma zachwyca, ale wyzwanie finansowe jest ogromne

25-letni skrzydłowy szybko stał się najjaśniejszym punktem Lecha. Sześć goli i sześć asyst to nie tylko liczby, ale też potwierdzenie, że reprezentant Hondurasu pasuje do stylu drużyny. Wypożyczenie z Celticu Glasgow wygasa latem, ale umowa zawiera opcję wykupu.

Kwota, o której informowały Goal.pl i Meczyki.pl, robi wrażenie – 4 mln euro. Jeśli Lech ją zapłaci, pobije transferowy rekord Ekstraklasy, należący obecnie do Legii Warszawa, która sprowadziła Miletę Rajovicia za około 3 mln euro.

Rekord klubu z Poznania również musiałby zostać poprawiony, ponieważ dotychczas najdroższym zakupem był Yannick Agnero (2,3 mln euro plus bonusy).

Władze Lecha nie mają jednak wątpliwości, że Palma zasługuje na inwestycję.

– Na dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że Palmę trzeba wykupić – czytamy na Meczyki.pl.

Klub widzi dwa możliwe scenariusze: pozostawienie skrzydłowego przy Bułgarskiej lub sprzedaż za duży zysk po świetnym sezonie.

Problemem pozostają finanse. Aby Lech mógł pozwolić sobie na transfer za 4 mln euro, musi wykonać trzy kroki:

  • Awans do fazy play-off Ligi Konferencji Europy i dotarcie w niej jak najdalej.
  • Zapewnienie sobie gry w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.
  • Sprzedaż jednego z wychowanków.

Źródło: Meczyki.pl, Goal.pl

Stadion Narodowy zostanie rozbudowany? Mateusz Borek grzmi! „Tragiczny pomysł”

Coraz więcej mówi się o ewentualnej rozbudowie Stadionu Narodowego. Przeciwko temu pomysłowi jest Mateusz Borek.




Stadion Narodowy w Warszawie został wybudowany z myślą o Mistrzostwach Europy, które były rozgrywane w naszym kraju w 2012 roku. Obiekt był budowany w latach 2008-2012. Pierwszy mecz na Stadionie Narodowym został rozegrany 29 lutego 2012 roku – Polska zmierzyła się towarzysko z reprezentacją Portugalii, spotkanie zakończyło się remisem 0:0. Obecnie poza meczami na obiekcie odbywają się różnorodne wydarzenia kulturalne, jak chociażby koncerty.

Obiekt w Warszawie ma jednak pewne ograniczenia. Jednym z nich jest pojemność. Na meczach może zasiąść niespełna 60 tysięcy kibiców. To nie pozwala chociażby na organizowanie finału Ligi Mistrzów. W związku z tym co jakiś czas pojawia się temat ewentualnej rozbudowany stadionu. Ostatnio głos zabrał chociażby Jakub Rutnicki. Z jego wypowiedzi wynikało, że Stadion Narodowy miałby zostać rozbudowany do pojemności 80 tysięcy. W efekcie miałyby się pojawić bieżnie.




Do powyższego pomysłu rozbudowy Stadionu Narodowego odniósł się Mateusz Borek. 52-latkowi mocno nie spodobała się ta idea. Borek zauważył, że pieniądze potrzebne na modernizację obiektu przewyższyłyby płynące z tego tytułu korzyści. Ponadto stwierdził, że nie chce na stadionie bieżni, jeśli dalej ma tam grać reprezentacja Polski.

Afimico Pululu znowu łączony z odejściem z Jagiellonii. Do gry wszedł egzotyczny gracz

Nadal nie wiadomo, jak długo Afimico Pululu będzie piłkarzem Jagiellonii Białystok. Piotr Koźmiński podaje, że napastnikiem interesuje się duży klub spoza Europy. Kusi go przy tym sporymi zarobkami.




Pululu w zeszłym sezonie był niezwykle ważnym zawodnikiem Adriana Siemieńca. Świetną formę prezentował przede wszystkim w Lidze Konferencji, której został zresztą królem strzelców.

Egzotyczny kierunek?

Nic dziwnego, że latem był kuszony przez bardzo wiele innych klubów. Jagiellonia wytrzymała jednak presję i nie zgodziła się na jego sprzedaż. Wraz z końcem sezonu 2025/26 kontrakt Pululu wygasa, co ponownie otwiera dyskusję o jego przyszłości.

„Duma Podlasia” miała zaproponować napastnikowi nowy kontrakt, ale nie ma na razie żadnego porozumienia. Piotr Koźmiński podaje, że nie będzie o to łatwo.




Według dziennikarza goal.com o Pululu zabiega egipskie Al Ahly. 12-krotny zdobywca afrykańskiej Ligi Mistrzów ma kusić zawodnika intratnym kontraktem. Od stycznia będzie mógł go zresztą negocjować bez udziału Jagiellonii.

FIFA ukarała PZPN za mecz z Holandią! Związek przekazał decyzję federacji

FIFA zdecydowała w sprawie kary dla reprezentacji Polski. „Biało-Czerwoni” mogą mówić o sporym szczęściu. Udało się uniknąć zamknięcia trybun.




Przy okazji meczu z Holandią, na Stadionie Narodowym pierwszy raz od dawna pojawił się zorganizowany doping. Przyszykowali go klubowi ultrasi. Nie zabrakło przy tym kontrowersji, które zaowocowały rzuceniem na murawę racy.

Kara nie tak dotkliwa, jak zapowiadano

Pewne było, że sprawie przyjrzy się FIFA. Obawiano się przy tym, że na spotkanie półfinałowe baraży o wyjazd na MŚ zamknięta zostanie część trybun Narodowego. Byłoby to dotkliwe, względem rywalizacji z Albanią.




FIFA w końcu zakończyła postępowanie, a jej decyzję przekazał Łukasz Wachowski. „Biało-Czerwoni” ominęli najgorszy scenariusz. Na PZPN nałożono jedynie karę finansową. Federacja będzie musiała zapłacić 183 tysiące złotych (40,5 tys. franków szwajcarskich).

Legia zapłaci za Papszuna? Mówi się o gigantycznej kwocie

Wciąż nie wiadomo, na jakich warunkach ma trafić do Legii Warszawa Marek Papszun. Przegląd Sportowy podał kwotę, jaką rzekomo oczekuje Raków Częstochowa.

Od dobrych kilku dni polskie media żyją tematem Marka Papszuna i jego ewentualnym transferem z Rakowa Częstochowa do Legii Warszawa. Medialne doniesienia każą nam sądzić, że szkoleniowiec jest mocno nastawiony na pracę w Warszawie. Póki co jednak nie wiadomo, kiedy Papszun miałby podpisać kontrakt z Legią. Nie wiadomo też, na jakie warunki dogadają się oba kluby.

Papszun ma wciąż ważny kontrakt z Rakowem, który obowiązuje do końca przyszłego sezonu. Zatem ciężko sobie wyobrażać, by klub od tak oddał swojego trenera w trakcie sezonu. Możliwe, że potrzebna będzie kwota odstępnego. Zdaniem Przeglądu Sportowego, Raków ma oczekiwać za Papszuna kwoty rzędu 1-1,5 mln euro!


Legia Warszawa chce pozyskać Marka Papszuna za darmo! „Włodarze Rakowa czują się rozgoryczeni”

Kamil Głębocki przekazał nowe wieści odnośnie sytuacji Marka Papszuna. Jak się okazuje, Legia chciałaby pozyskać trenera za darmo, na co nie chce zgodzić się Raków.

W ostatnich dniach światło dzienne ujrzała sprawa potencjalnego transferu z udziałem Marka Papszuna. Według medialnych doniesień, szkoleniowiec miałby odejść z Rakowa jeszcze w trakcie sezonu. Nowym miejscem pracy Papszuna miałaby być Legia Warszawa.

Omawiany wątek jest głównym tematem w polskich mediach ostatnich dni. Na światło dzienne co i rusz wychodzą nowe fakty. W poniedziałek swoje „trzy grosze” dorzucił Kamil Głębocki, który świetnie orientuje się a tematach związanych z Rakowem Częstochowa.

Według Kamila Głębockiego, Marek Papszun otrzymał pozwolenie na odejście z Rakowa po zakończeniu rundy jesiennej. Właściciel Rakowa, Michał Świerczewski, nie chce robić problemów Papszunowi, o ile Legia zapłaci odpowiednią kwotę. Z kolei Legia chciałaby, aby Raków oddał Papszuna za darmo. Obecnie stanęło na tym, że Legia chce zaoferować co najwyżej bonusy, które – jak twierdzi Głębocki – są trudne do zrealizowania. Takim podejściem Legii mają być rozgoryczeni włodarze Rakowa. Zdaniem Głębockiego, do porozumienia jest bardzo daleko.


Foto: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa

Ouma zaginął w Kenii. Nie wrócił do Polski i nie wiadomo, kiedy to zrobi

Timothy Ouma nie wrócił do Lecha po przerwie reprezentacyjnej. KKSLech.com informuje, że piłkarz ma w Kenii do załatwienia „swoje sprawy” i „nie ma gwarancji”, kiedy wróci do Polski.




Piłkarz tydzień temu zakończyli zgrupowania reprezentacyjne. Powinni już wrócić do swoich klubów, które w miniony weekend rozgrywały kolejne mecze ligowe.

Zaginiony w Kenii

W poprzedniej kolejce Lech rozbił 4-1 Radomiaka. Do kadry meczowej nie został wpisany Timothy Ouma, który jeszcze niedawno był podstawowym zawodnikiem „Kolejorza”. Portal KKSLech.com podał przyczyny absencji Kenijczyka.




Jak się okazało, nie wrócił on jeszcze ze swojego kraju. Na ten moment nie wiadomo nawet, kiedy się na to zdecyduje. Ouma ma mieć do załatwienia w Kenii „swoje sprawy”.

Niels Frederiksen ma odbyć z zawodnikiem prywatną rozmowę, po jego powrocie. Szkoleniowiec Lecha chciał ponoć postawić na Oumę w meczu z Radomiakiem od pierwszych minut.

Źródło: KKSLech.com | Fot. Screen – TikTok/mozzartsportke

Brzęczek wraca do tematu zwolnienia z kadry. „Na EURO wyszlibyśmy z grupy”

Jerzy Brzęczek wrócił myślami do przeszłości i odniósł się do decyzji o swoim zwolnieniu z reprezentacji Polski. W rozmowie z TVP Sport podkreślił, że z nim u sterów kadra osiągnęłaby lepszy rezultat na EURO.

Brzęczek pewny swoich racji

Brzęczek został odsunięty od pracy z kadrą na początku 2021 roku. W jego miejsce zatrudniono Paulo Sousę, który miał pięć meczów, aby przygotować drużynę do przełożonych mistrzostw Europy.

Portugalczyk uzyskał przyzwoity bilans przed turniejem, jednak na samym EURO sytuacja wyglądała znacznie gorzej. Polska zdobyła zaledwie punkt, przegrywając ze Słowacją i Szwecją oraz remisując z Hiszpanią.

Zdaniem Brzęczka taki scenariusz nie miałby miejsca, gdyby on został u sterów kadry.

– Szczerze, gdybyśmy pojechali na mistrzostwa Europy, myślę, że wyszlibyśmy z grupy. Ale to byłoby dla mnie za mało. I tak to by nie było doceniane. Zwróćcie uwagę, że selekcjoner Paulo Sousa zdobył jeden punkt i wrócił, jakbyśmy zdobyli mistrzostwo Europy. Była narracja, że wspaniale graliśmy. Wyobraźcie sobie sytuację, że ja wracam z jednym punktem – stwierdził.

Brzęczek porównał presję pracy selekcjonera do sytuacji Kazimierza Górskiego.

– Praca selekcjonera jest specyficzna. Historia to pokazuje. Najwybitniejszy polski trener, Kazimierz Górski, który zdobywał srebrny medal w Montrealu, został zwolniony i skrytykowany. To pokazuje, jakie są emocje, jak musisz być przygotowany i jak do tego podchodzić – podsumował.

Selekcjoner U21 zdaje sobie sprawę, że jego druga szansa może nigdy nie nadejść, ale wierzy w inny scenariusz. Podkreślił, że ma nadzieję ponownie objąć pierwszą reprezentację.

Na razie jednak doskonale się spisuje w roli selekcjonera młodzieżówki, gdzie w eliminacjach uzyskał komplet wygranych, pokonując m.in. Włochów (2:1), czy Szwedów (6:0).

Źródło: TVP Sport

Kibice Rakowa zwyzywali Marka Papszuna. „Sprzedałeś się warszawskiej kur**e”

Wizerunek Marka Papszuna, jako legendy Rakowa został mocno naruszony. Szkoleniowiec wciąż jest łączony z Legią Warszawa. Podczas ostatniego meczu „Medalików” kibice dali pokaz tego, co myślą o tej sytuacji.




Papszun ma zostać trenerem Legii Warszawa. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy stanie się to oficjalnie. W mediach przedstawiają się dwa scenariusze. Pierwszy zakłada zmianę barw lada moment, a drugi – po zakończeniu rundy jesiennej.

„Sprzedałeś się”

Cała sytuacja mocno odbija się na atmosferze wokół Rakowa. Kibice nie ukrywają, że są wściekli na Papszuna. Podczas sobotniego meczu z Piastem Gliwice zarzucili mu „sprzedani się”. Okrzyki z trybun były jednoznaczne.




– Sprzedałeś się warszawskiej ku**ie – cytuje kibiców Jarosław Kłak z „Na Wylot”.

Czesi się nie patyczkują. Soucek pozbawiony opaski kapitana po zlekceważeniu kibiców

Czeska Federacja Piłkarska opublikowała komunikat, w którym informuje o odebraniu opaski kapitańskiej Tomasowi Souckowi. To pokłosie zlekceważenia kibiców po wygranej z Gibraltarem (6-0).




Czesi zakończyli w poniedziałek eliminacje do mistrzostw świata. Mieli zapewnione już drugie miejsce, ale mimo to wygrali aż 6-0 z Gibraltarem. Po meczu w Ołomuńcu nie podeszli jednak do kibiców pod trybuny. Zachowanie piłkarzy było spowodowane krytyką, jaką kierowali w ich stronę kibice po porażkach m.in. z Wyspami Owczymi.

Mocna reakcja

Tamtejszy związek piłkarski postanowił wyciągnąć z tego zachowania surowe konsekwencje. Dotychczasowy kapitan kadry, Tomas Soucek, został pozbawiony opaski. Czeska federacja poinformowała o tym w specjalnym komunikacie.




Ponadto skierowano do kibiców przeprosiny, a także przekazano, że piłkarze nie otrzymają premii finansowych za mecz. Środki te zostaną przekazane na cele charytatywne.

Kibice mają pełne prawo wyrazić swój sprzeciw wobec niezadowalającej gry w ostatnich meczach. Reakcja zawodników powinna być wręcz przeciwna. Powinni byli podziękować aktywnym kibicom – napisano w komunikacie.

Fot. YouTube / Polsat Sport

Dziennikarz się nie hamował ws. Papszuna. „Czułbym się podle jako kibic Rakowa”

Marek Papszun jest już po słowie z Legią Warszawa, a rozmowy między klubami trwają. Piotr Koźmiński z Goal.pl uważa, że sympatycy Rakowa mają pełne prawo czuć się rozgoryczeni zachowaniem szkoleniowca.

Legenda Rakowa może odejść

Papszun zbudował w Częstochowie projekt, który odmienił klub. Pod jego wodzą Raków sięgnął po mistrzostwo Polski, dwa Puchary Polski i dwa Superpuchary. Dlatego wielu kibiców było przekonanych, że trener zostanie w klubie na dłużej. Zwłaszcza że w ostatnich latach stał się symbolem rozwoju Medalików.

Tymczasem coraz głośniej mówi się o jego możliwych przenosinach do Legii. Według informacji Meczyki.pl strony dogadały najważniejsze warunki, a Papszun czeka jedynie na porozumienie klubów. Legia chce sfinalizować przenosiny jak najszybciej, natomiast Raków oczekuje wysokiej rekompensaty.

Koźmiński rozumie reakcję kibiców

Dla sympatyków Rakowa ta sytuacja jest szczególnie trudna. Chodzi nie tylko o stratę trenera, ale także o moment, w którym miałaby ona nastąpić.

– Gdybym był kibicem Rakowa, czułbym się podle. Nie odbierajmy tego, co zrobił dla klubu. Wiemy, że Marek Papszun jest z Warszawy i Legia prędzej czy później była mu pisana. Natomiast czas z punktu widzenia kibica Rakowa jest bardzo słaby – mocny cios dla Medalików ze strony Legii – powiedział Piotr Koźmiński na kanale Meczyki.

Raków zajmuje obecnie czwartą pozycję w tabeli. Legia natomiast znajduje się na 11. lokacie. Potencjalnym następcą Papszuna w Medalikach miałby zostać trener Tomczyk z Polonii Bytom.

Źródło: Meczyki.pl

Nowa afera w PZPN. Dziennikarz ujawnił pilnie strzeżony dokument

Umowa pomiędzy PZPN a Publicon Sport była przez lata owiana tajemnicą. Teraz została jednak ujawniona w reportażu TVN24. Z dokumentów wynika, że federacja znalazła się w niezwykle niekorzystnym położeniu, a wewnątrz związku narasta wobec tego otwarty konflikt.

Umowa, której PZPN nie może wypowiedzieć

Współpraca PZPN z Publicon Sport trwa od sierpnia 2022 roku. Spółka zajmuje się obsługą umów sponsorskich reprezentacji i związku. Jej współwłaścicielem jest Radosław Tadajewski, biznesmen kojarzony z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Umowę podpisano na pięć lat, a szczegóły od początku były pilnie strzeżone. Ujawniono je dopiero w materiale Artura Warcholińskiego dla TVN24.

Treść dokumentu wywołała ogromne poruszenie. PZPN nie ma prawa wypowiedzieć tej umowy, co stawia federację w pozycji całkowitej zależności od pośrednika. Ponadto musi gwarantować Publiconowi co najmniej 4,4 mln zł rocznie z tytułu sprzedaży licencji i nowych produktów. Związek musi wypłacać te środki nawet wtedy, gdy realne wpływy będą o wiele mniejsze.

Kolejnym elementem, który wstrząsnął środowiskiem, jest zapis o prowizjach. Publicon otrzymuje je również od umów, przy których nie uczestniczył. Chodzi o sponsorów tak dużych jak Biedronka, Tarczyński, Fakro, Kompania Piwowarska, Maspex czy InPost.

Najbardziej kontrowersyjny jest jednak automatyczny zapis o przedłużeniu współpracy. Jeśli do 31 stycznia 2026 roku PZPN nie podejmie żadnych działań, umowa odnowi się na kolejnych pięć lat. Dopiero wówczas obowiązywałaby do 2032 roku.

Narastające napięcie i nerwowe reakcje

Informacje ujawnione przez TVN24 wywołały burzę wewnątrz federacji. Podczas posiedzeń zarządu większość jego członków była za zakończeniem współpracy, choć część działaczy opowiadała się za jej przedłużeniem.

Z relacji świadków (w weszlo.com – przyp. red.) wynika, że wyjątkowo nerwowo reagował Henryk Kula, były wiceprezes PZPN ds. organizacyjno-finansowych. To właśnie jego podpis znajduje się na umowie.

Sytuacja może przerodzić się więc w wewnętrzny konflikt na pełną skalę.

„Nikt w PZPN nie pyta już, czy dojdzie do starcia, tylko kto wyjdzie z niego w jednym kawałku” – czytamy.

Kolejne kroki

Sprawą zajmie się Komisja Rewizyjna kierowana przez Tomasza Salskiego. To ona ma ocenić charakter nieprawidłowości oraz przygotować rekomendacje. Deklarowane weto wobec przedłużenia umowy może zostać zgłoszone dopiero na styczniowym posiedzeniu zarządu PZPN.

Warto dodać, że Cezary Kulesza stracił część swoich dotychczasowych sojuszników. Mieczysław Golba i Maciej Mateńko nie dostali się do zarządu w wyniku decyzji Walnego Zgromadzenia. W związku tym prezes może mieć ograniczone pole manewru.

Źródło: TVN24, Sport.pl, Weszło

Kibice wściekli na Barcelonę po wizycie Boatenga. „To obrzydliwe. Niech spada”

Jerome Boateng pojawił się niedawno w środku treningowym FC Barcelony. Kibice Blaugrany byli tym oburzeni. Miało to związek z kontrowersyjną przeszłością piłkarza, skazanego zresztą za przemoc wobec byłej partnerki.




Boateng pojawił się wczoraj w Ciutat Esportiva. FC Barcelona opublikowała nagranie ze spotkania Niemca ze swoim byłym trenerem, Hansim Flickiem, a także Robertem Lewandowskim. Cała trójka zna się doskonale z Bayernu Monachium.

Ogromne oburzenie

Według medialnych informacji, Boateng miał otrzymać pozwolenie na trenowanie w ośrodku Barcelony. Długo to jednak nie potrwało, bo kibice rozpętali burzę. Masa z nich zwróciła uwagę na przeszłość niemieckiego piłkarza.

W lipcu 2024 roku Boateng został skazany za przemoc wobec swojej byłej partnerki. Sąd w Monachium nałożył na niego karę grzywny w zawieszeniu oraz na przekazanie 100 tysięcy euro na cele charytatywne.




Jeszcze wcześniej, bo w 2021 roku, polska modelka Kasia Leinhardt została znaleziona martwa zaledwie tydzień po zakończeniu związku z Boatengiem. Powodem śmierci kobiety było samobójstwo. Sprawa odbiła się gigantycznym echem, mimo iż wykluczono ewentualny udział piłkarza.

To obrzydliwe, że klub i cała branża piłkarska nadal traktują tego faceta tak, jakby nic się nie stało. Niech spada z naszego klubu

Ale wstyd

Ta… „Mes que un club grzmią komentarze pod wpisem Barcelony, gdzie nagrano wizytę Boatenga.

Przenosiny Papszuna wciąż niepewne. Spór z Rakowem o klauzulę

Marek Papszun porozumiał się z Legią Warszawa, ale jego przenosiny wcale nie są przesądzone. Raków Częstochowa oczekuje od stołecznego klubu pieniędzy, a interpretacja klauzuli w kontrakcie szkoleniowca stała się osią sporu.

Legia dogadana z trenerem, ale Raków stawia warunki

Według informacji serwisu Na Wylot Papszun uzgodnił wszystkie warunki z Legią. Pozostaje jednak kwestia kluczowa, czyli decyzja Michała Świerczewskiego. Kamil Głębocki przekazał, że Raków nie zamierza blokować odejścia trenera, ale liczy na uzyskanie określonej kwoty.

– Marek Papszun ostatecznie porozumiał się z Legią, ale „here we go” jeszcze nie ma. O tym czy do przenosin szkoleniowca dojdzie, zdecyduje tylko i wyłącznie Michał Świerczewski. Według moich informacji Raków nie będzie blokował odejścia Papszuna, ale Legia musi zapłacić oczekiwaną przez Raków kwotę. Jeśli do tego nie dojdzie, Marek Papszun pozostanie trenerem Rakowa – napisał Głębocki.

Klauzula w kontrakcie dzieli strony

Istota sporu dotyczy zapisu w umowie. Klauzula pozwala Papszunowi odejść jedynie do zagranicznego klubu albo reprezentacji. Tak twierdzi Raków. Sam szkoleniowiec uważa jednak, że przepis może obejmować również Legię Warszawa, co otworzyłoby mu drogę na Łazienkowską bez konieczności wykupu.

Jak podaje Szymon Janczyk z Weszło, sprawę analizują prawnicy. To oni mają ustalić ostateczną interpretację zapisu. Mimo trwającego sporu pozostałe elementy negocjacji zostały uzgodnione. W tym kwestie finansowe i czas objęcia zespołu.

Raków już szykuje następcę

Częstochowianie mają świadomość, że trener chce przejść do Legii. Klub rozpoczął więc poszukiwania nowego szkoleniowca. Według Przeglądu Sportowego głównym kandydatem jest Łukasz Tomczyk, obecnie pracujący w Polonii Bytom.

Źródło: NaWylot, Weszło, Przegląd Sportowy Onet, Legia.net

Szwedzki dziennikarz punktuje Polskę. „To jej atut, ale i problem”

Michael Wagner z „Aftonbladet” ocenił reprezentację Polski przed marcowymi barażami. Podkreślił, że nasz zespół wciąż jest uzależniony od formy Roberta Lewandowskiego, a wyniki z ostatnich miesięcy nie robią na nim wrażenia.

Krytyczne spojrzenie ze Szwecji

Losowanie w Zurychu przyniosło Polsce półfinał baraży z Albanią, a w razie zwycięstwa finał z Ukrainą lub Szwecją. W Skandynawii to zestawienie wywołało niemałą dyskusję. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Wagner otwarcie stwierdził, że wyniki Polaków nie budzą szacunku.

– Nie oglądałem meczów Polaków, znam tylko wyniki ich spotkań. Wiem, że przegrali z Finlandią. Nie jest to rezultat, który robi wrażenie. Finlandia jest nie tylko słabsza od Szwecji, ale to najgorsza ze wszystkich skandynawskich i nordyckich drużyn – powiedział.

Dziennikarz uważa, że problem kadry polega na strukturze wiekowej.

– Oczywiście znam Lewandowskiego i Zielińskiego, ale z tego, co się orientuję, część waszych zawodników znajduje się już po trzydziestce i szczyt ich karier jest za nimi. Teraz raczej idą w dół – ocenił.

Największą zaletą i jednocześnie największą słabością reprezentacji ma być, jego zdaniem, Robert Lewandowski.

– Macie dobrą obronę i dwóch, trzech piłkarzy, którzy mogą rozstrzygnąć mecz na wyjeździe, gdy szwedzki zespół będzie atakować. Ale nie jestem zachwycony ostatnimi wynikami – dodał.

Szwecja też ma swoje kłopoty

Wagner przyznał, że szwedzka kadra również weszła w baraże z ogromnymi problemami.

– To niesamowite szczęście, że dostaliśmy tę drugą szansę. Nasza drużyna ma za sobą najgorsze eliminacje od niepamiętnych czasów. Poniosła dwie porażki ze Szwajcarią i dwa razy przegrała z Kosowem, do tego doszły tylko dwa remisy ze Słowenią. I to z takimi zawodnikami, z Isakiem, Gyokeresem, Elangą. To nieprawdopodobne, że można grać aż tak źle, jak ostatnio – mówił.

Za kluczową przyczynę słabych wyników uznał pracę byłego selekcjonera.

– Głównym odpowiedzialnym za te wyniki był Jon Dahl Tomasson, który próbował grać systemem z ekstremalnie wysokim pressingiem 3-5-2. To okazało się katastrofą – podsumował.

W perspektywie baraży Wagner wskazuje jeden czynnik kluczowy dla Skandynawów.

– Bardziej obawiam się drugiego meczu z Polską lub Albanią. W tym spotkaniu presja będzie na naszym zespole, gdyż będzie grał u siebie – zakończył.

Polska i Szwecja mogą więc spotkać się w decydującym meczu o mundial. Obie strony wiedzą, że margines błędu jest minimalny. Wszystko rozstrzygnie się podczas marcowego zgrupowania.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.