NEWSY I WIDEO

Świetne informacje dla Ekstraklasy! Zbliżamy się do dwóch klubów w el. Ligi Mistrzów

Polski futbol klubowy zbliża się do sporego przeskoku w rankingu UEFA. Dzięki dobrym wynikom w ostatnich latach, nasza liga ma szansę uzyskać dodatkowe miejsce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów na sezon 2026/27.

Będą dwa kluby w eliminacjach do Ligi Mistrzów?

Ostatnie sukcesy polskich drużyn w europejskich rozgrywkach mają zauważalny wpływ na pozycję Ekstraklasy w rankingu UEFA.

Ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy wywalczony przez Lecha Poznań oraz dobre wyniki Legii Warszawa i Jagiellonii Białystok przyczyniają się do tego, że polska liga zdobywa kolejne punkty i zbliża się do 15. pozycji.

Jeśli Ekstraklasa utrzyma obecne tempo zdobywania punktów, za dwa sezony polska liga może zyskać dodatkowe miejsce w eliminacjach do Ligi Mistrzów.

Obecnie liga ma jedno miejsce w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Zajęcie 15. pozycji w rankingu UEFA może oznaczać, że w sezonie 2026/27 Polska wystawi do tych rozgrywek aż dwie drużyny.

Walka o awans na 15. miejsce toczy się przede wszystkim z ligami szkocką i duńską. Według wyliczeń Piotra Klimka, Polska ma ponad 60% szans na zakończenie bieżącego sezonu w pierwszej piętnastce Europy.

Aby osiągnąć ten wynik, polskie kluby muszą jednak utrzymać wysoką formę i liczyć na potknięcia bezpośrednich rywali.

Źródło: Piotr Klimek (X)

Były piłkarz poszukiwany. Zagrał w ponad 100 meczach w Ekstraklasie

„Fakt” przekazał niepokojące informacje dotyczące Adama Banasia. Były piłkarz wielu ekstraklasowych klubów zaginął. Policja prowadzi obecnie jego poszukiwania.




Banaś w przeszłości grał między innymi w Piaście Gliwice, Górniku Zabrze czy Zagłębiu Lubin. W sumie na poziomie Ekstraklasy uzbierał 121 występów. Swoich sił próbował także zagranicą. W 2014 roku wyjechał do Azerbejdżanu, ale już rok później zakończył karierę.

„Pożyczał i uciekał”

Po karierze 41-latek nie pozostał przy piłce, wobec czego słuch o nim zaginął. Aż do teraz. „Fakt” podaje, że Banaś zaginął i jest poszukiwany przez policję. Były piłkarz miał pożyczyć sporą sumę pieniędzy od różnych osób. Obecnie nie ma z nim żadnego kontaktu.




– Już nigdy więcej nie pożyczę nikomu pieniędzy. Nawet jego żona nie wie, gdzie on jest, ani na co mu były potrzebne te pieniądze. Po zakończeniu kariery piłkarskiej próbował zostać deweloperem, ale mu nie wyszło. Później wielokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania. Pożyczał i uciekał – przyznała Claudia Stachowiak, która pożyczyła 41-latkowi 3 tysiące funtów.

– Pożyczyłem mu 20 tysięcy złotych. Mówił, że coś buduje i potrzebuje dokapitalizowania inwestycji. Spisaliśmy umowę, wręczyłem mu pieniądze i tyle. Wielokrotnie pisałem, dzwoniłem, rozmawiałem z nim. Obiecywał, że odda. Minęło już pięć lat i nie oddał – dodał z kolei Marcin Wąsiak, były prezes Ruchu Radzionków.

– Prowadzimy tę sprawę. Z całą pewnością prędzej czy później każdy podejrzany trafia w nasze ręce i zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Nie przypominam sobie, by ktoś ścigany przez gliwicką jednostkę uniknął sprawiedliwości – oznajmił Marek Słomski z gliwickiej policji.

Kotwica Kołobrzeg pozywa dziennikarza! Klub chce ogromnej sumy „zadośćuczynienia”

Władze Kotwicy Kołobrzeg nie przestają zaskakiwać polskiej społeczności piłkarskiej. Tym razem zdecydowano się na pozwanie dziennikarza za publikowanie nieprzychylnych klubowi informacji.

Przed kilkoma dniami na światło dzienne wyszła kolejna afera związana z Kotwicą Kołobrzeg. Norbert Skórzewski, dobrze znający realia kołobrzeskiej piłki, ujawnił zaległości Kotwicy w wypłatach wynagrodzeń piłkarzom. Napisał on też między innymi o tym, iż prezes klubu nie zrealizował swojej obietnicy o tym, by porozmawiać indywidualnie z każdym piłkarzem. O wszystkim Skórzewski pisał TUTAJ.




Opublikowane informacje najwyraźniej nie spodobały się władzom Kotwicy Kołobrzeg. Klub postanowił pozwać Skórzewskiego. Dziennikarz postanowił upublicznić pismo, jakie ostatnio otrzymał.

Skórzewski otrzymał od Kotwicy „Wezwanie do zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o klubie oraz do zapłaty zadośćuczynienia”. Klub wezwał dziennikarza do usunięcia wpisów uderzających w dobro klubu, zaprzestania działań oraz przeproszenia prezesa Adama Dzika. Co więcej, Kotwica zażądała zapłaty 100 tysięcy złotych. Oczywiście kwota ta miałaby zostać wpłacona na konto klubu z dopiskiem: „Darowizna na cele statutowe z przeznaczeniem na akademię piłkarską klubu”.





źródło: Norbert Skórzewski

Kibice Legii ostro jadą z Łukaszenką. Na trybunach pojawiły się kreatywne przyśpiewki [WIDEO]

Mecz z Dinamem Mińsk był dla kibiców Legii znakomitą okazją do wykazania się kreatywnością. Sympatycy polskiego klubu już na samym początku meczu zaprezentowali liczne przyśpiewki. Wiele z nich dotyczyło Aleksandra Łukaszenki.




Już po losowaniu rywali Legii w Lidze Konferencji było wiadomo, że mecz z Dinamem Mińsk przyniesie nam masę emocji. Szczególnie tych z udziałem kibiców. I tak też się stało. Już na samym początku dzisiejszego meczu kibice Legii odśpiewali liczne przyśpiewki. Nawiązywały one do obecnej sytuacji politycznej. Mocno oberwało się prezydentowi Białorusi.

Większość przyśpiewek kibiców Legii nie nadaje się do cytowania. Załączamy jednak poniżej materiały wideo opublikowane w mediach społecznościowych. Co jednak ciekawe, kibice Dinama sami wywiesili obraźliwe transparenty w kierunku Łukaszenki. Co więcej, można było z ich strony usłyszeć brawa po przyśpiewkach odśpiewanych przez kibiców z Polski.




Żałosny żart Łukasza Gikiewicza. Paweł Wszołek odpowiada. „Nie masz szacunku”

Paweł Wszołek w mocnych słowach odpowiedział na nieprzyjemny żart Łukasza Gikiewicza wobec Patryka Kuna. „Nie masz szacunku do osób większych sportowo i ludzko od Ciebie”.

Podczas ostatniego programu „Liga Minus” na antenie „Weszło TV” niesmacznym żartem zarzucił obecny w studio Łukasz Gikiewicz. Były piłkarz wielu egzotycznych klubów zażartował z Patryka Kuna. Żart, a w zasadzie jego próba, pozostawił ogromny niesmak.




– Dzisiaj nawet przed meczem widziałem takie zdjęcie, że byli na Legia Ladies i tam dzieci do niego (Patryka Kuna – przyp. red.) podchodziły. I wyglądał właśnie jak to dziecko – zażartował Łukasz Gikiewicz.

Swojego kolegę z drużyny wziął Paweł Wszołek. 32-latek wstawił się za młodszym kolegą, publikując relację na Instagramie. Wszołek wytknął Gikiewiczowi brak kultury.




– Tyle świata zwiedziłeś, tyle obcych kultur poznałeś, tylko tej osobistej nie zdobyłeś – odpowiedział Paweł Wszołek.

– Łukasz, Nie masz szacunku do osób większych sportowo i ludzko od Ciebie – podsumował piłkarz Legii.

Hansi Flick nie wiedział o wyniku Roberta Lewandowskiego w Lidze Mistrzów. „Być może bym go nie zmienił”

Hansi Flick nie wiedział o tym, iż Robert Lewandowski zbliża się do bariery 100 goli w Lidze Mistrzów. Szkoleniowiec FC Barcelony przyznał to na konferencji prasowej po meczu z Crveną Zvezdą Belgrad.




W środę FC Barcelona zaprezentowała kibicom niezłe show. Podopieczni Hansiego Flicka – pomimo problemów w pierwszej połowie – wysoko pokonali Crvenę Zvezdę Belgrad 5:2. Bramki dla Dumy Katalonii zdobyli Inigo Martinez, Raphinha, Fermin Lopez oraz Robert Lewandowski. Z czego Polak zanotował 2 trafienia.

Po wczorajszym meczu Robert Lewandowski niezwykle zbliżył się do bariery 100 goli w rozgrywkach. Dzięki zdobytym dwóm bramkom przeciwko Crvenej Zvezdzie Belgrad Polak ma na swoim koncie już 99 trafień! Polak mógł jeszcze wczoraj powalczyć o dobicie do tej okrągłej liczby. Plany Roberta oraz kibiców pokrzyżował jednak Hansi Flick, który postanowił zmienić polskiego snajpera w 78. minucie gry.

Na pomeczowej konferencji prasowej Hansi Flick wyjaśnił swoją decyzję. Niemiec zaskoczył kibiców, przyznając, że nie wiedział o wyniku Roberta. Stwierdził, że gdyby o tym wiedział wcześniej, to być może by go nie zmienił. Dodał jednak, że trzeba myśleć o przyszłości. Taka decyzja z pewnością pomogła zachować nieco sił Polakowi.

– Nie wiedziałem, że Robert Lewandowski jest tuż od 100 bramek w Lidze Mistrzów. Gdybym wiedział wcześniej to być może bym go nie zmienił. Dziś zagrał bardzo dobrze, ale musimy myśleć też o kolejnych meczach – powiedział Hansi FLick.




Lukas Podolski i Sławomir Peszko zagrają na turnieju Spodek Super Cup 2025! Widowisko w Katowicach

Na początku przyszłego roku odbędzie się druga edycja Spodek Super Cup w Katowicach. W turnieju udział weźmie osiem drużyn. Pojawią się na nim gwiazdy w postaci Lukasa Podolskiego czy Sławomira Peszko.




W 1998 roku odbył się turniej piłkarski w legendarnym, katowickim Spodku. Impreza zakończyła się jednak zadymą kibicowską. Po 26 latach przerwy za sprawą inicjatywy Grzegorz Górskiego, turniej w legendarnej hali ponownie się odbył. Już 11 stycznia czeka nas kolejna edycja.

Podolski vs Peszko

Na turnieju zobaczymy między innymi drużynę Górnika Zabrze, która pojawiła się na nim także na początku bieżącego roku. Wówczas udziału w imprezie nie wziął jednak Lukas Podolski. Teraz ma być inaczej.

– Staram się, żeby zagrać w turnieju w Spodku. Oczywiście nie patrzę daleko w przyszłość, życie jest z dnia na dzień, dużo się może wydarzyć, dlatego nie patrzę, co będzie za miesiąc, za dwa. W Niemczech były kiedyś Hallen-Masters, w których grały Bayern Monachium, Borussia Dortmund, FC Koeln i byli w nich zawodnicy nie z drugich zespołów, ale podstawowi, nawet ci, którzy grali w reprezentacji Niemiec. Szkoda, że już tego nie ma, bo ja kocham grać w hali, pięciu na pięciu, czterech na czterech. Dużo się dzieje, fajna atmosfera. Cieszę się, że taka edycja była znowu w Polsce, tutaj w Katowicach i myślę, że to jest fajne wydarzenie. Jest taki plan, żeby to nie było co dwa lata, tylko corocznie, bo to jest coś pięknego. Jest wtedy przerwa, nie ma piłki, ludzie się nudzą i myślę, że taki turniej, to jest coś pięknego, fajnego. Dobrze byłoby, żeby najwięcej drużyn brało w tym udział, nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce, bo to dla mnie coś fajnego – przyznał „Poldi”.

– Sam zaczynałem na ulicy, grało się wtedy trzech na trzech, czterech na czterech. Przypominam sobie czasy w Niemczech 25 lat temu, to było piękne wydarzenie, teraz grają tylko niestety oldboje, bo każdy gdzieś tam się boi o kontuzje, nie wiem dlaczego. Ja nie będę odstawiał nogi, bo nigdy tego nie robię, zawsze gram o wygraną. Cieszę się na to wydarzenie, fajnie, że będę kibice. Mogą też przyjść rodziny z dziećmi, nie tylko fani. Może będzie brzydka pogoda, to mogą wejść do Spodka, będzie fajna zabawa. Nie było rok temu, ale myślę, że teraz będę i cieszę się na ten dzień – dodał piłkarz Górnika.




Poza Górnikiem w wydarzeniu wezmą udział: GKS Katowice, słowacki Spartak Trnawa, czeski Banik Ostrawa, JKS Jarosław, Wisłokę Dębica, ROW Rybnik. Zobaczymy również Drużynę Gwiazd bukmachera Superbet.

Bilety na wydarzenie są już dostępne. Możecie je kupić tutaj: spodeksupercup.pl.

Hansi Flick wprowadził surowe zasady w FC Barcelonie. Pedri porównał je z metodami Xaviego

Pedri ujawnił, jakie zasady wprowadził Hansi Flick do szatni FC Barcelony. Niemiec surowo karze zawodników za spóźnienia na treningi. Porównano go z metodami Xaviego.




Hansi Flick znakomicie wprowadził się do FC Barcelony. Niemiecki szkoleniowiec notuje kapitalne wyniki i, jak na razie, jego Blaugrana przegrała tylko dwa mecze na szesnaście rozegranych.

Nie ma spóźniania

Jak się okazuje, poza dobrymi wynikami, Flick wprowadził do Barcelony także swoje zasady. Jak zdradził Pedri, trener nie akceptuje spóźnialstwa. Jak relacjonuje pomocnik – jeśli nie przyjdziesz na trening o ustalonej porze – nie grasz.

– Jeśli spóźnisz się u Hansiego Flicka, to po prostu nie grasz w następnym meczu. Zawsze przychodzę 10 minut wcześniej, aby przestrzegać punktualności. Raz już była taka sytuacja z Kounde, gdzie nie zagrał w meczu z Alaves, ponieważ spóźnił się – wyjawił Pedri.

W rozmowie z „Cuatro” Pedri porównał metody Flicka z metodami Xaviego. Z jego relacji wynika, że Hiszpan też miał swój sposób na kontrolowanie spóźnień. Były to kary finansowe.




– U Xaviego była kara finansowa. Za pierwsze spóźnienie się było 5 tysięcy euro, za następne 10 tysięcy i za jego kadencji raz zaspałem. Było to po meczu Ligi Mistrzów. Wróciliśmy o 4 nad ranem i mój budzik nie zadzwonił – opowiadał.

– Gdy wstałem, miałem dużo połączeń od Ferrana Torresa i Carlosa Navala. To była sesja regeneracyjna, która zaczęła się o 12:00 i ostatecznie spóźniłem się pięć minut. Oczywiście, zapłaciłem karę – podsumował.

FC Barcelona ma obecnie aż dziewięć punktów przewagi, nad drugim w tabeli La Ligi, Realem Madryt. Na cztery dotychczasowe mecze w Lidze Mistrzów Blaugrana wygrała trzy. Przegrała tylko z AS Monaco w pierwszej kolejce.

Tak wyglądał Pau Cubarsi po meczu z Crveną Zvezdą. Hiszpanowi założono dziesięć szwów

Pau Cubarsi opuścił murawę podczas meczu z Crveną Zvezdą w Lidze Mistrzów (5-2) w 67. minucie. Stoper Barcelony doznał rozcięcia policzka. Jak się okazało, Hiszpanowi trzeba było założyć dziesięć szwów i nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać w kolejnym spotkaniu.




W obliczu plagi kontuzji w FC Barcelonie, Hansi Flick od początku swojej pracy w Blaugranie stawia na duet stoperów w postaci Pau Cubarsi i Inigo Martinez. Obaj doskonale się uzupełniają i zachwycają swoją grą. Kibice nie rozpaczają tym samym po Ronaldzie Araujo i Andreasie Christensenie.

Dziesięć szwów

Flick najprawdopodobniej będzie musiał jednak dokonać zmiany w swoim podstawowym duecie. Nie wiadomo, czy Pau Cubarsi będzie w stanie zagrać przeciwko Realowi Sociedad. Wszystko przez starcie z rywalem podczas ostatniego spotkania z Crveną Zvezdą (5-2) w Lidze Mistrzów.




Po jednym z pojedynków Hiszpan padł na murawę i nie podnosił się przez kilka minut. Szybko udzielono mu pomocy medycznej, a w miejsce 17-latka wszedł Sergio Dominguez. Jak się okazało, Cubarsiemu trzeba było założyć dziesięć szwów przez rozcięcie policzka.

To, czy Cubarsi będzie dostępny na niedzielny mecz, okaże się w najbliższych godzinach. Według hiszpańskich mediów, Hansi Flick nie chciałby jednak ryzykować rozejścia się szwów i ponownego otwarcia rany.

„Zacząłem krzyczeć w centrum handlowym”. Niesamowita reakcja Oyedele

Maximilian Oyedele podzielił się z mediami okolicznościami, w jakich dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Zdradził, jak zareagował na odzew ze strony Michała Probierza.




20-latek podpisał w tym sezonie trzyletni kontrakt z Legią Warszawa. Choć rozegrał w niej dopiero sześć meczów, to wszedł przebojem do pierwszej drużyny. Zdążył już zagrać na poziomie Ligi Konferencji, a nawet zadebiutował w reprezentacji Polski. Na listopadowe zgrupowanie jednak nie pojedzie, bo nabawił się drobnej kontuzji.

„Zacząłem krzyczeć”

Oyedele niebawem przejdzie zabieg, po którym czeka go kilka tygodni rekonwalescencji. Mając trochę wolnego czasu, pomocnik udzielił wywiadu portalowi „Sport Bible”. Opisał w nim swoje wrażenia z pobytu w Legii.

– Pamiętam, jak patrzyłem na kibiców i myślałem: „O mój Boże! Nie mogę się doczekać, żeby zagrać przed tymi ludźmi”. To wszystko, o czym myślałem. Wybuchały race, kibice byli tak głośni. Szczerze mówiąc, to nigdy czegoś takiego nie widziałem. Kibice tutaj są niesamowici – stwierdził Oyedele.

20-latek zdradził także, w jakich okolicznościach dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Jak się okazało, był wtedy w centrum handlowym. Po zobaczeniu listy na Instagramie, nie zamierzał kryć swojej radości.




– Byłem w centrum handlowym i kupowałem coś nieistotnego. Otworzyłem Instagrama i pierwsze, co mi się wyświetliło, to lista reprezentacji Polski. Zobaczyłem swoje nazwisko i zacząłem krzyczeć. Wszyscy musieli się zastanawiać: „Dlaczego ten facet krzyczy?”. Zacząłem dzwonić do wszystkich, ale nikt nie odbierał. Ani moi rodzice, ani mój agent nie odebrali. A potem zadzwoniłem do znajomych. Kobbiego i Hannibala [Mainoo i Mejbriego – przyp. red.]. Obaj powiedzieli: „Nie ma mowy!” – wyznał.

Feio o napiętym terminarzu. „Nie dopuszczamy do siebie takich myśli”

Legia Warszawa w czwartek zmierzy się z Dynamem Mińsk w swoim trzecim meczu fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA. Trener „Wojskowych” w rozmowie z Polsatem Sport zapewnił, że mimo intensywnego kalendarza jego zespół pozostaje w pełnej gotowości.

Feio przed meczem z Dynamem Mińsk

Legia Warszawa w imponującym stylu rozpoczęła tegoroczne rozgrywki w Lidze Konferencji UEFA. W pierwszym meczu pokonała Real Betis 1:0, a następnie wygrała 3:0 na wyjeździe z TSC Backa Topola.

Dynamo Mińsk znajduje się w zdecydowanie gorszej sytuacji. Białorusini przegrali oba dotychczasowe spotkania grupowe i pozostają bez punktów. Choć na arenie krajowej są znani z solidnej defensywy, co potwierdzają liczne czyste konta w lidze, w europejskich pucharach nie udało im się przełożyć tego na zwycięstwa. Goncalo Feio podkreślił jednak, że jego drużyna nie zamierza lekceważyć przeciwnika.

– To jest rywal dobrze zorganizowany. W lidze zanotowali aż 17 czystych kont, co dużo mówi o ich grze obronnej. W europejskich pucharach co prawda przegrali oba spotkania, ale za każdym razem były to bliskie wyniki – powiedział w rozmowie z Pawłem Ślęzakiem z Polsatu Sport.

– To jest rywal dobrze zorganizowany. W lidze zanotowali aż 17 czystych kont, co dużo mówi o ich grze obronnej. W europejskich pucharach co prawda przegrali oba spotkania, ale za każdym razem były to bliskie wyniki – dodał Portugalczyk.

W obliczu napiętego terminarza mecze Legii odbywają się co trzy dni. To z kolei stanowi spore obciążenie dla zawodników. Paweł Ślęzak z Polsatu Sport zapytał trenera Feio o wpływ intensywności spotkań na kondycję jego drużyny. Portugalczyk zdecydowanie wykluczył możliwość wpływu zmęczenia na grę.

– Analizujemy parametry, natomiast nie ma mowy o zmęczeniu, nie dopuszczamy do siebie takich myśli. Przed nami dwa mecze, po których zakończymy maraton spotkań i będzie nieco oddechu podczas przerwy reprezentacyjnej. Mamy wszelkie narzędzia do regeneracji i profesjonalny sztab, więc nie chcemy wymówek – podsumował Feio.

Źródło: Polsat Sport

Podolski właścicielem Górnika? „Jestem otwarty na różne możliwości”

Lukas Podolski udzielił wywiadu portalowi goal.pl. Według byłego reprezentanta Niemiec istnieje możliwość, że zostanie on właścicielem Górnika Zabrze.

Kibic, piłkarz… a potem właściciel?

Lukas Podolski już wiele lat temu opowiadał w mediach, że jego marzeniem jest gra dla Górnika Zabrze. Były reprezentant Niemiec spełnił swoją obietnicę i od kilku sezonów reprezentuje barwy klubu ze Śląska.

Teraz wiele mówi się o tym, że może dojść do zmian właścicielskich w Górniku. Naturalną koleją rzeczy jest to, że pojawiły się spekulacje na temat potencjalnych udziałów Podolskiego w klub.

W rozmowie z portalem goal.pl, Podolski nie wykluczył takiej możliwości. Według byłego reprezentanta Niemiec wszystko może się wydarzyć.

– Tak daleko jeszcze nie myślałem. Zawsze jest opcja, nie mówię „nie”. Może jak skończę latem grać piłkę i się jakiś temat pojawi albo zacznę się nudzić w domu i nie będę miał nic do zrobienia to, czemu nie. Zawsze jestem otwarty na różne możliwości. Myślę, że przez te cztery lata, które tu jestem, to już jestem takim pół inwestorem. Dużo rzeczy były i są załatwione. Nie robię tego dla marketingu, ale z serca. Dla regionu, klubu, ludzi, kibiców – chcę pomóc – powiedział „Poldi”.

– Trzeba mieć przygotowany plan B, jak tego inwestora nie będzie. Na koniec, jeśli ktoś mnie zapyta albo zdecyduję, że chcę w to wchodzić, żeby pomóc klubowi, bo jest w trudnej sytuacji, to jestem do dyspozycji – dodał.

Umowa Podolskiego z Górnikiem Zabrze wygasa wraz z końcem bieżącego sezonu. 39-latek strzelił w tym sezonie dwie bramki w trzynastu meczach.

Źródło: goal.pl

Legia idzie na wojnę z Komisją Ligi. Klub wskazał dowody na niewinność Goncalo Feio [WIDEO]

Legia Warszawa odwołała się od żółtych kartek Goncalo Feio i Bartosza Kapustki. Komisja Ligi nie zgodziła się jednak z zażaleniami klubu i odrzucili wniosek. „Wojskowi” opublikowali w tym temacie oświadczenie.




Legia Warszawa wygrała hitowe starcie z Widzewem Łódź (2-1). Przypłacili je jednak żółtymi kartkami dla trenera, Goncalo Feio i kluczowego piłkarza – Bartosza Kapustki. Portugalczyk będzie musiał tym samym opuścić swoją drużynę w najbliższym meczu z Lechem Poznań.

Niesprawiedliwa decyzja?

„Wojskowi” zdążyli się już odwołać od wspomnianych kar, jednak Komisja Ligi okazała się nieubłagana. Kartki zostały zatem podtrzymane, ale Legia nie chce tak zostawić tej sprawy. Opublikowali specjalne oświadczenie, do którego dołączono nagranie, sugerujące, że Feio został ukarany niesłusznie.




– Legia Warszawa nie zgadza się z dzisiejszym werdyktem Komisji Ligi, dotyczącym podtrzymania żółtych kartek dla trenera Goncalo Feio i Bartosza Kapustki, którymi zostali ukarani podczas meczu z Widzewem Łódź – napisano na Twitterze.

– Klub przedstawił Komisji Ligi jednoznaczne materiały świadczące o tym, że obie żółte kartki zostały pokazane niesłusznie. Uważamy, że podjęta decyzja jest niesprawiedliwa z perspektywy klubu, szkoleniowca oraz zawodnika, szczególnie w kontekście jednoczesnego anulowania kary dla piłkarza Lecha Poznań Michała Gurgula – dodano.

Superpuchar Polski w… Miami?! Pojawiły się kulisy szalonego pomysłu PZPN

Nadal nie rozegrano Superpucharu Polski. Wisła Kraków i Jagiellonia Białystok nadal czekają na wyznaczenie nowego terminu. Portal meczyki.pl podaje natomiast nowe informacje odnośnie pomysłu, zorganizowania spotkania w… Miami.




W środę, dość niespodziewanie, Roman Kołtoń poinformował, że był pomysł zorganizowania Superpucharu Polski w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz zaznaczył co prawda, że temat upadł, ale sama taka idea wywołała spore zamieszanie.

Nowa data

Do sprawy odniósł się także portal meczyki.pl. Redakcja zaznacza, że faktycznie temat nie jest już aktualny, a same jego negocjacje nie były szczególnie zaawansowane. Zabraknąć miało ponoć rozmów o kwestiach finansowych.




– Co dalej z Superpucharem? Tutaj znów wypada powołać się na Kołtonia. Na ten moment najbardziej aktualnym terminem pozostaje 7 grudnia 2024. Jednocześnie jest to data problematyczna – czytamy.

– Według aktualnego harmonogramu Wisła Kraków ma wtedy zmierzyć się z Polonią Warszawa, zaś Jagiellonia 8 grudnia powinna zagrać z Puszczą Niepołomice. Oba spotkania należałoby więc przełożyć – napisały „Meczyki”.

Michał Probierz obrażony na Matty’ego Casha? „To jest wymysł”

Michał Probierz po raz kolejny został zapytany o sytuację Matty’ego Casha w reprezentacji Polski. Selekcjoner nie odpowiedział wprost na zadawane mu pytania. Próbował jednak zdementować plotki, jakoby między nim a piłkarzem Aston VIlli była zła krew.

We wtorek ogłoszono powołania na listopadowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Wśród powołanych ponownie zabrakło Matty’ego Casha. W ostatnich dniach 27-latek nabawił się kolejnego urazu. To mogło być głównym powodem, by go nie powoływać. Choć jak dobrze wiemy, Probierz nie powoływał Casha nawet wtedy, gdy ten był zdrowy.

Po raz ostatni Matty Cash pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski w marcu tego roku. Rozegrał wówczas 11 minut w meczu przeciwko Estonii, po czym musiał opuścić boisko z powodu – a jakże – kontuzji. Od tamtej pory jest notorycznie pomijany przez Probierza.




Od dłuższego czasu kibice i dziennikarze zastanawiają się – dlaczego Michał Probierz nie powołuje Matty’ego Casha? W naszej piłkarskiej społeczności pojawiła się teoria, jakoby selekcjoner był pokłócony z Cashem. Według insynuacji powodem nie najlepszych relacji między panami miał być fakt nieznajomości języka polskiego u Matty’ego Casha, co ma nie podobać się Probierzowi.

Co jakiś czas Michał Probierz jest wypytywany przez dziennikarzy o sytuację Matty’ego Casha. Selekcjoner zawsze próbuje wymigać się od bezpośredniej odpowiedzi. Tym razem Probierza przepytał Tomasz Włodarczyk z „Meczyków”. Probierz został zapytany między innymi o to, czy między nim a Cashem faktycznie jest zła krew, czy jest to tylko i wyłącznie wymysł.




– To jest wymysł. Trzeba pamiętać, że każdy trener i selekcjoner ma prawo do swoich wyborów. I zawsze tak będzie, że ktoś będzie niezadowolony – skomentował Michał Probierz.

– Bardzo dużo (osób – przyp. red.) zarzuca nam, że go nie powołujemy. Po pierwsze, ostatnie powołania, które były wysłane, były przed meczem, który w ogóle zagrał. Po drugie, teraz też wypadł. I tak krytyka jest trochę tak czasami… Warto spojrzeć na to trochę głębiej, jak to wygląda – dodał.

– Z Mattym jest sztab w kontakcie. Tutaj akurat nie widzę żadnych problemów. Bo też nie da się, żebym ja z 60 zawodnikami ciągle rozmawiał. Dlatego mamy podzielone role – podsumował selekcjoner.

TROLLNEWSY I MEMY