NEWSY I WIDEO

Lech Poznań odpowiada na tekst Wawrzynowskiego. Genialna reakcja klubu [WIDEO]

Lech Poznań odniósł się do głośnego tekstu Marka Wawrzynowskiego, który ukazał się na łamach „Przeglądu Sportowego”. Dziennikarz skrytykował w nim grę „Kolejorza” w pierwszym meczu 1/16 Ligi Konferencji Europy z Bodo/Glimt (0-0). 

Wczoraj wieczorem doszło do bardzo ważnego spotkania w ramach Ligi Konferencji. Lech Poznań grał z Bodo/Glimt na wyjeździe, a więc na bardzo trudnym terenie. Mistrzowie Polski wywalczyli cenny, bezbramkowy remis. Rewanż odbędzie się już na Bułgarskiej, zatem obecnie wszystko zależy od piłkarzy Johna van den Broma.

Wynik nie odpowiadał jednak każdemu. Mocno postawę Lecha skrytykował Marek Wawrzynowski. Na łamach „Przeglądu Sportowego” pojawił się jego komentarz do meczu z Bodo/Glimt, w którym wprost nazwał czwartkowe widowisko wstydem dla mistrza Polski. Więcej przeczytacie TUTAJ lub TUTAJ.

Odpowiedź

Cały artykuł wywołał masę kontrowersji. Odpowiedziało na niego wiele osób z branży, ale również piłkarze, jak Bartosz Salamon czy Grzegorz Krychowiak. Teraz aferę skomentował także sam Lech Poznań. Na twitterowym koncie klubu pojawił się wpis, bezpośrednio nawiązujący do tekstu Wawrzynowskiego.

Zidane przerwał ciszę! Francuz zapowiedział powrót do trenowania

Zinedine Zidane pozostaje bez pracy od ponad półtora roku. Po rezygnacji z prowadzenia Realu Madryt nie przejął żadnego innego klubu. Teraz ponownie odżywają plotki dotyczące następnego przystanku Francuza. 

Zidane jest gorącym nazwiskem na rynku trenerskim. Choć łączono go z wieloma klubami, to od rozstania z Realem Madryt nie pracował z żadnym innym klubem. Łącznie „Królewskich” prowadził dwukrotnie, wygrywając z nimi trzykrotnie Ligę Mistrzów czy dwa razy mistrzostwo Hiszpanii.

Znowu chętny!

„Zizou” był łączony przede wszystkim z przejęciem reprezentacji Francji. Po mistrzostwach świata w Katarze tamtejsza federacja przedłużyła jednak kontrakt Didiera Deschampsa i na razie nie zapowiada się na zmianę na stanowisku selekcjonerskim.

Wkrótce Zidane może jednak wrócić do trenowania. Sam zapowiedział, że jego „bezrobocie” nie potrwa już długo.

– Teraz mam sporo wolnego czasu, ale nie wiem, jak długo to potrwa. Wiem, że znowu chcę trenować jakąś drużynę – oznajmił podczas wydarzenia „Alpine F1”.

– Być może będę miał czas do czerwca, ale sprawy mogą potoczyć się bardzo szybko. Na pewno wznowienie pracy jako trener pozostaje moim pragnieniem – dodał.

Xavi zły na decyzje sędziów. „To niewiarygodne, że sprawdzili tę sytuację i nie było karnego”

Na konferencji prasowej po meczu z Manchesterem United Xavi wyraził wyraził swoje niezadowolenie z decyzji sędziów. Trener FC Barcelony był zły przede wszystkim na sytuację z zagraniem ręką w polu karnym rywali, kiedy – jego zdaniem – Blaugranie należał się rzut karny.

Niewątpliwym hitem 1/16 finału Ligi Europy jest dwumecz FC Barcelony z Manchesterem United. Za nami pierwszy mecz tej rywalizacji. W czwartek na Camp Nou nie wyłoniono zwycięzcy, mecz zakończył się remisem 2:2. Bramki dla FC Barcelony strzelili Marcos Alonso oraz Raphinha. Z kolei dla Manchesteru United gole zdobyli Marcus Rashford oraz Jules Kounde, który zanotował trafienie samobójcze.

Ręka Freda

Rywalizacja tych wielkich klubów dostarczyła kibicom masę emocji. Nie obyło się także bez kontrowersji sędziowskich. Najwięcej mówiło się o sytuacji z 85. minuty meczu. Wówczas piłkę ręką zagrał Fred. Sędzia nie zdecydował się jednak na podyktowanie rzutu karnego.

Atak na Albę

Kolejna kontrowersyjna sytuacja – z punktu widzenia FC Barcelony – dotyczyła ataku na Jordiego Albę. Obrońca FC Barcelony znajdował się w polu karnym Manchesteru United i został zaatakowany przez rywala. Zdaniem wielu, zagranie piłkarza angielskiego klubu powinno zostać uznane jako faul.

Komentarz Xaviego

Z pracy sędziów nie był zadowolony trener FC Barcelony, Xavi Hernandez. Na pomeczowej konferencji prasowej Hiszpan odpowiedział na pytanie dotyczące braku rzutu karnego po zagraniu ręką.

– To jest karny. Jak mam się czuć? To są oczywiste zagrania ręką. Nie dali nam rzutu karnego w Mediolanie w Lidze Mistrzów i nie dali go dzisiaj. Uważam, że to niewiarygodne, że sprawdzili tę sytuację i nie było karnego – skomentował Xavi.


źródło: fcbarca.com

Potężna krytyka w kierunku Piszczka. Były kadrowicz ostro o decyzji ws. pracy z kadrą

Marek Koźmiński w mocnych słowach wypowiedział się o sadze związanej z poszukiwaniem polskiego asystenta dla Fernando Santosa. Oberwało się między innymi Łukaszowi Piszczkowi, który na ostatniej prostej odmówił podjęcia współpracy. 

Fernando Santos, obejmując reprezentację Polski, otrzymał informację, że będzie pracować z polskim asystentem. Na takie stanowisko było dwóch konkretnych kandydatów w postaci Tomasza Kaczmarka i Łukasza Piszczka. Obaj odbyli rozmowy z Portugalczykiem i czekali na jego odpowiedź.

Dość szybko wykluczono Kaczmarka, zaś Santos miał być chętny na współpracę z Piszczkiem. Były reprezentant Polski na ostatniej prostej odrzucił jednak propozycję. Stwierdził, że woli skupić się na swojej obecnej pracy w Goczałkowicach.

Mocny przejazd

Całe to poszukiwanie asystentów przeciągnęło się znacząco w czasie. Niebawem minie równy miesiąc od zaprezentowania Santosa. Marek Koźmińsk uważa, że sprawa jest niepoważna. Za wszystko obarcza PZPN.

– Jest to niepoważne. Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to należy określić to brakiem profesjonalizmu. Nie potrafię inaczej tego nazwać. Kwestia wyboru asystenta jest kompletnie niedograna, a czas płynie i działa na naszą niekorzyść – grzmiał na tvpsport.pl.

Były kadrowicz wypowiedział się równie ostro o samym Piszczku. Wprost przyznał, co sądzi o jego postawie i zachowaniu w tej sytuacji.

– Albo chcesz być trenerem i chcesz pracować w tym zawodzie albo zachowujesz się jak dziecko w piaskownicy. Trochę w taki sposób odbieram jego zachowanie, bo można je porównać do dziecka, które bierze sobie zabawkę i bawi się nią kiedy ma na to ochotę. Łukasz dostał nawet jeszcze nie na starcie swojej przygody trenerskiej okazję życia. Pamiętajmy, że jeszcze nie jest trenerem, ponieważ wciąż czeka, żeby zaliczyć kurs. Jego decyzja jest dużą stratą dla obu stron. Świadczy ona o pewnej niedojrzałości zawodowej. Piszczek mówi, że ma czas i nie wiadomo co jeszcze, chociaż ma już prawie 40 lat. Szkoda, że nie zdecydował się na pracę z drużyną narodową, ale jego postawa jest bardzo niepoważna – stwierdził.

– Jeżeli nie będzie żadnego Polaka w roli chociażby dyrektora kadry albo asystenta w tej całej ekipie, wówczas ten projekt nie wypali – podsumował.

Bartosz Salamon przejechał się po Przeglądzie Sportowym. „Kompromitacja całej redakcji”

Lech Poznań bezbramkowo zremisował w wyjazdowym meczu z Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Po spotkaniu na stronie internetowej Przeglądu Sportowego pojawił się artykuł krytykujący grę Kolejorza. Marek Wawrzynowski dość mocno skomentował występ mistrzów Polski, na co zareagował Bartosz Salamon.

Lech krytykowany przez Przegląd Sportowy po meczu z Bodo/Glimt

Lech Poznań wykonał cel minimum i nie przegrał z Bodo/Glimt w wyjazdowym meczu 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Nie wszystkim jednak spodobała się defensywna postawa Kolejorza. Przegląd Sportowy przejechał się po występie mistrzów Polski.

– Lech Poznań zagrał mecz niegodny mistrza Polski. Żenada, kompromitacja. A wynik niezły – zatytułowano tekst po spotkaniu.

Artykuł wywołał sporo emocji wśród opinii publicznej. Oprócz reakcji dziennikarzy i kibiców Lecha Poznań na tekst zareagował Grzegorz Krychowiak (więcej TUTAJ) i Bartosz Salamon. Drugi z wymienionych stwierdził, że nadanie takiego tytułu to kompromitacja zasłużonej redakcji.

– Gdyby to był tekst reklamowany nazwiskiem autora, to bym zaakceptował, bo każdy ma prawo do własnej opinii, ale fakt, że Przegląd Sportowy pozwalana na wybranie takiego tytułu jest żenadą i kompromitacją całej redakcji, tak słynnej i zasłużonej firmy – napisał Bartosz Salamon na Twitterze.

Marek Wawrzynowski pod postem Bartosza Salamona dał znać piłkarzowi, że to jego tekst, co jest widoczne po wejściu w link.

– Tekstu nawet nie otworzyłem, przeczytałem tytuł i ochota przeszła, widzę tutaj tylko Przegląd Sportowy, dobrze Pan wie, o co mi chodzi – odpowiedział obrońca Lecha Poznań.

Mieszane oceny występu Lewandowskiego. „Stracił inspirację. Brakowało kontroli” [CZYTAJ]

Źródło: Twitter

Kamil Glik poinformował o udanym zabiegu. „Walczymy o jak najszybszy powrót do zdrówka”

 

Kamil Glik przeszedł operację w związku z problemami z kolanem. Obrońca reprezentacji Polski poinformował o udanym zabiegu za pomocą mediów społecznościowych.

Udany zabieg

Kamil Glik zmagał się z problemami zdrowotnymi. Obrońca reprezentacji Polski musiał przejść operację kolana. Piłkarz poinformował na swoim Instagramie o pomyślności zabiegu.

Mieszane oceny występu Lewandowskiego. „Stracił inspirację. Brakowało kontroli” [CZYTAJ]

– Zabieg udany, teraz walczymy o jak najszybszy powrót do zdrówka. Dziękuję Jackowi Jaroszewskiemu – napisał Kamil Glik.

Kamil Glik w bieżącym sezonie zanotował 14 występów w klubowej piłce. Polak ma na swoim koncie jedno trafienie. Jego umowa z Benevento obowiązuje do końca czerwca 2023 roku.

Źródło: Instagram/Twitter

Mieszane oceny występu Lewandowskiego. „Stracił inspirację. Brakowało kontroli”

Robert Lewandowski w meczu z Manchesterem United (2-2) nie zdobył żadnego gola. O skuteczności Polaka wypowiadają się hiszpańskie media. Ich zdaniem zatracił on „inspirację”. 

FC Barcelona zremisowała wczoraj pierwszy mecz 1/16 Ligi Europy z Manchesterem United (2-2). Głównym architektem wyniku był Raphinha, który strzelił bramkę i zanotował asystę. Robert Lewandowski, choć swojego gola na zdobył, zaliczył udział przy drugim trafieniu dla Blaugrany, myląc Davida de Geę swoim ruchem.

Spadek formy?

Hiszpańskie media podsumowały występ Lewandowskiego, nazywając go „wojowniczym”. Podkreślają jednak, że widać u niego pewien spadek formy. Polak nie zdobył żadnej bramki od trzech meczów z rzędu.

– Stracił inspirację w ataku. Brakowało mu kontroli w sytuacjach, w których zazwyczaj jej nie traci. David De Gea zatrzymał jego jedyny czysty strzał. Ale zawsze onieśmiela obrońców w okolicy, a jego zachowanie pomogło Raphinii zdobyć gola na 2:2 – oceniło „Mundo Deportivo”.

Podobnie występ 34-latka ocenił kataloński „Sport”. Ponownie podkreślono jednak pracę, jaką wykonał dla swojego zespołu.

– Przez cały czas był bacznie pilnowany. Swoją szansę miał już po 8. minutach. Później jego występ stał pod znakiem pracy, a nie kontaktów z piłką. Nie dotknął jej, ale zmylił De Geę na tyle, że Raphinha mógł strzelić gola – napisano.

FC Barcelona spotka się z Manchesterem United w rewanżu już 23 lutego. Spotkanie odbędzie się tym razem na Old Trafford o 21:00.

Krychowiak ostro o artykule Przeglądu Sportowego po meczu Lecha. „Jak można coś takiego napisać…”

Lech Poznań bezbramkowo zremisował w wyjazdowym meczu przeciwko Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Grzegorz Krychowiak wziął w obronę mistrzów Polski, po tym, jak dziennikarz Przeglądu Sportowego skrytykował ich grę.

Kontrowersyjny artykuł po meczu Lecha

Pierwsze spotkanie pomiędzy Lechem Poznań a Bodo/Glimt zakończyło się bezbramkowym remisem. Taki rezultat w wyjazdowym spotkaniu może napawać polskich kibiców optymizmem przed rewanżem w stolicy Wielkopolski.

Pracownik z wozu VAR nie przyznaje się do winy: „To nie była „eLka”, a gest rock and rolla” [CZYTAJ]

Po meczu na stronie internetowej Przeglądu Sportowego pojawił się tekst autorstwa Marka Wawrzynowskiego. Dziennikarz nie był zadowolony ze stylu prezentowanego przez Kolejorza. W tytule stwierdził, że poznaniacy zagrali mecz niegodny mistrzów Polski.

„Lech Poznań zagrał mecz niegodny mistrza Polski. Żenada, kompromitacja. A wynik niezły”

– Zawodnicy Johna van den Broma wyglądali przy nich jak drwale, kierowcy ciężarówek i pracownicy firm przeprowadzkowych, którzy po godzinach uprawiają amatorsko piłkę. Nie było w tym nic z holenderskiej myśli. (…) Norwegowie wymienili 646 podań, zaś Lech 347. To też pokazuje, że gospodarze mieli pełną kontrolę nad grą. W strzałach było 17:2, w celnych 3:0. ZERO! Tyle celnych strzałów oddali zawodnicy van den Broma. To kompromitacja – napisał dziennikarz.

Artykuł Marka Wawrzynowskiego wzbudził spore emocje wśród kibiców Lecha Poznań. Dziennikarzowi zwrócono uwagę, że Kolejorz jest jedną z dwóch drużyn, która nie straciła bramki na stadionie Bodo/Glimt (poza Lechem czyste konto z tego terenu wywiózł tylko Arsenal).

W obronie Lecha Poznań stanął również Grzegorz Krychowiak. Pomocnik reprezentacji Polski ironicznie skomentował artykuł opublikowany na stronie internetowej Przeglądu Sportowego.

– Hej Lech Poznań trzeba było przegrać 4:0 po pięknym meczu i heroicznej walce to byłby oklaski. Żenada i kompromitacja. Jak można coś takiego napisać po 0:0 polskiej drużyny w dwumeczu europejskich pucharów… – napisał na Twitterze Krychowiak.

Źródło: Twitter/Przegląd Sportowy

Pracownik z wozu VAR nie przyznaje się do winy: „To nie była „eLka”, a gest rock and rolla”

Miniona kolejka Ekstraklasy przyniosła nam jak zwykle wiele emocji, ale także kontrowersji i to nie sędziowskich. Jeden z pracowników wozu VAR tuż przed meczem Legii z Cracovią pokazał ręką znak, który wszyscy zidentyfikowali jako eLka. Ów oskarżony, Dariusz Jurczak, w rozmowie dla Weszlo.com uważa, że wykonał zupełnie inny gest.

Dariusz Jurczak – człowiek, który minionej niedzieli był na ustach wszystkich śledzących Najlepszą Ligę Świata. Niestety stało się to przez skandal, który sam wywołał. Podczas meczu Legia Warszawa – Cracovia, hitu minionej kolejki, Dariusz zasiadał na VARze, gdzie pomagał sędziom odpowiedzialnym za wideoweryfikację. Podczas prezentacji składu arbitrów, która obejmowała również wóz z powtórkami, pracownik techniczny firmy Live Park, która jest odpowiedziana za realizację spotkań, wykonał gest eLki.

https://twitter.com/tomilo88/status/1624810249264812036?s=20

W sieci zawrzało i nie ma się co dziwić. Mimo że Dariusz nie jest sędzią, to jednak współpracuje z nimi podczas meczu. Pracownik techniczny swoim zachowaniem podważył z lekka obiektywność całego wozu VAR. Krótko po tym zdarzeniu pojawiła się informacja, iż Dariusz nie będzie w przyszłości pomagać przy wideoweryfikacji.

Minęło kilka dni, zanim ktoś zapytał o zdanie samego zainteresowanego. Postanowił zrobić Jakub Białek z Weszlo.com. Dariusz Jurczak opowiedział dziennikarzowi, co tak naprawdę wydarzyło się w niedzielę w wozie VAR.

– Dlaczego odebrano mnie jako kibica Legii? Nie wiem, ja nie sympatyzuję z żadną drużyną Ekstraklasy. Wie o tym każdy, kto mnie zna, a pracuję przy piłce od połowy lat 90. Nie jestem kibicem żadnego klubu. Dzięki temu jestem obiektywny i sprawiedliwy – powiedział pracownik Live Park.

– Przed samym meczem mieliśmy spore problemy techniczne. Pojawił się nawet strach, że nie będziemy w stanie obsłużyć tego spotkania wozem VAR. Urządzenie po prostu odmówiło nam posłuszeństwa. Mieliśmy nerwówkę. Naprawiliśmy je dzięki pomocy kolegów ze wsparcia technicznego – zdradził.

– Kibice śpiewali, my ogarnęliśmy problemy techniczne. Sprawdzamy. Łączność działa. Serwery działają. Sędziowie w formie. Wszystko pójdzie dobrze. […] Właśnie wtedy chciałem dać znać, że wszystko jest dobrze i pokazałem ten gest. To nie była „eLka”, a gest rock and rolla. Dwa palce wyciągnięte do przodu, mały i wskazujący, do tego kciuk. Gest, który każdy doskonale zna. Dokładnie to chciałem pokazać. Wyszło mi coś innego, bo mam uszkodzony mały palec w lewej ręce. Swoją drogą uszkodził mi go monitor VAR, który jakiś czas temu spadł mi na rękę. No i co? Zamiast rzetelnego gestu rock and rolla wyszło mi coś takiego – dodał.

W rozmowie z Jakubem Białkiem Dariusz zdradził, że nie sympatyzuje z żadną z drużyn. Pracownik ekipy technicznej dodał również, że jego niby-eLka nie ma z nią nic wspólnego z tą prawdziwą.

– Nigdy nie wykonuję „eLki”, teraz też nie chciałem. Nie sympatyzuję z Legią. Myślałem o zupełnie innym geście. Zresztą jeden z moich kolegów sędziów często go wykonuje. Chociaż mieszkam na Gocławiu i po każdym meczu Legii mam pod domem śpiewy kibiców, nie ma to na mnie żadnego wpływu. Ludzie związani z piłką wiedzą w ogóle, że legijna „eLka” tak nie wygląda, więc skąd to skojarzenie? Ja sam nie miałem o tym pojęcia. Dowiedziałem się dopiero, gdy zadzwonił do mnie kolega, który jest kibicem Legii. – O co im chodzi? To nie jest żadna „eLka”, nie ten sposób, nie ta ręka. Druga sprawa jest taka, że żaden z kibiców Legii jakoś mnie nie poparł, niczego nie napisał. Czyli nikt, kto za ten symbol dałby się pokroić, nie dostrzegł w nim „eLki”. Wręcz przeciwnie: widziałem, że ktoś zamieścił prawidłowy znak „eLki”, pisząc „o, tak powinno się ją pokazywać” – przyznał Jurczak.

– Ja generalnie dużo gestykuluję podczas transmisji. Gdy urodził mi się wnuczek, wraz z Szymonem Marciniakiem i asystentem wykonaliśmy na wozie VAR kołyskę. Jak Szymon wrócił z medalem mistrzostw świata i robiliśmy pierwszy mecz, pokazałem na niego, gdy obserwowała nas kamera, bo uważam, że zrobił coś niebywałego, co już może nigdy się nie powtórzyć. Jak każdym, kierują mną pewne emocje – zdradził.

Podczas rozmowy dla Weszlo.com Dariusz opowiedział również o tym, czym zajmuje się podczas meczów.

Uruchamiam wóz. Łączę się, by mieć sygnał ze wszystkich kamer. Na meczu albo pracuję jako operator, albo zabezpieczam transmisję technicznie, będąc poza wozem. Zawsze jest nas dwóch. Co mecz się wymieniamy, żeby mieć czyste głowy. Kiedy dana sytuacja zwraca uwagę sędziego, moją rolą jest pomóc mu w obejrzeniu obrazka w jak najlepszej dla niego jakości. Jeśli nie widać tego na jednej kamerze, szukam drugiej. Odpowiadam za obrazek, który widzi, by mógł wyrobić sobie jak najlepszą opinię na temat zdarzenia. Natomiast nie mogę na nic wpłynąć. Z prostej przyczyny: to sędzia podejmuje decyzję – powiedział pracownik.

– Mój szef faktycznie mnie zawiesił. Po meczu przy Łazienkowskiej powinienem był jechać w poniedziałek do Grodziska Wielkopolskiego na spotkanie Warty z Miedzią. Zostałem odsunięty. Tego samego dnia dostałem też informację, że nie pojadę na najbliższą kolejkę. Nie rozmawiałem jeszcze z szefem. Jest w podróży w Stanach, skąd wróci na początku tygodnia. Mam nadzieję, że porozmawiamy – zdradził Jurczak.

To skłoniło Santosa do objęcia reprezentacji Polski? Jego przyjaciel zdradził zaskakujący powód

W styczniu Fernando Santos został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Przyjaciel portugalskiego szkoleniowca w rozmowie z Faktem zdradził, dlaczego 68-latek zdecydował się poprowadzić biało-czerwonych.

Z końcem ubiegłego roku kontrakt Czesława Michniewicza wygasł, a PZPN zdecydował się poszukać jego następcy zagranicą. Ku zaskoczeniu wszystkich wybór padł na Fernando Santosa. 68-latek jeszcze niedawno prowadził reprezentację Portugalii, z którą w 2016 roku sięgnął po mistrzostwo Europy.

Antonio Muchaxo, przyjaciel Fernando Santosa, w rozmowie z Faktem zdradził, co kierowało Portugalczykiem, że ten zdecydował się akurat na pracę w Polsce.

 – Dobrym powodem jest to, że u was jest… żubrówka. Ciekawa jest też historia. To stary kraj, jak Portugalia – powiedział Muchaxo.

– Poza tym człowiek potrzebuje zmiany. Pozostając w jednym miejscu, przestaje się rozwijać. Zwłaszcza w takiej branży jak futbol. Piłka nożna potrafi zjadać ludzi. Buduje ich, a potem niszczy. Myślę, że to dobry moment na zmianę otoczenia dla niego – dodał przyjaciel naszego selekcjonera.

Debiut Fernando Santosa na ławce trenerskiej biało-czerwonych zbliża się wielkimi krokami. Pierwsze spotkanie, które Polacy zagrają pod wodzą Portugalczyka odbędzie się 24 marca. Wtedy to nasza reprezentacja zmierzy się w Pradze z Czechami w ramach eliminacji do Euro 2024.

Tomasz Kaczmarek zabrał głos ws. pracy w reprezentacji Polski. „Na dziś nie jest to temat najbardziej aktualny”

 

Tomasz Kaczmarek wypowiedział się na temat pracy w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski. Były trener Lechii Gdańsk przyznał, że kwestia jego kandydatury do asystowania Fernando Santosowi nie jest zbyt aktualna.

Kaczmarek raczej nie zostanie asystentem Santosa

Fernando Santos wciąż nie wybrał swoich polskich asystentów do sztabu reprezentacji Polski. Jednym z kandydatów na to stanowisko był Tomasz Kaczmarek. Były trener Lechii Gdańsk na antenie „Meczyków” przyznał jednak, że nie jest to aktualny temat.

Norweski dziennikarz przed meczem Lecha z Bodo/Glimt. „Nie są przyzwyczajeni do drużyn, które stosują wysoki pressing” [CZYTAJ]

– Z tego, co się orientuję, to na dziś nie jest to temat najbardziej aktualny. Dostałem telefon od prezesa Kuleszy i w trybie pilnym zaprosił mnie na rozmowy. To było na początku, kiedy selekcjoner został zaprezentowany w Polsce. Byłem w Warszawie, rozmawiałem, ale na tym się skończyło – powiedział Tomasz Kaczmarek na antenie „Meczyków”.

Źródło: Meczyki.pl

fot. Kacper Polaczyk/Polczyk FOTO

Norweski dziennikarz przed meczem Lecha z Bodo/Glimt. „Nie są przyzwyczajeni do drużyn, które stosują wysoki pressing”

Lech Poznań zmierzy się z Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. W związku z tym Eirik Nesset Hjelvik udzielił wywiadu portalowi „sport.tvp.pl”, w którym wypowiedział się na temat szans mistrzów Polski z ekipą z Norwegii.

Czas na europejską wiosnę

W czwartek 16 lutego o godzinie 18:45 odbędzie się pierwsze spotkanie Lecha Poznań z Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Piłkarze i sztab Kolejorza w pierwszym meczu zagrają na wyjeździe, aby tydzień później zamknąć dwumecz przy ulicy Bułgarskiej.

Trzech piłkarzy Lecha Poznań na sto procent nie zagra w meczu z Bodø/Glimt. Trener zdradził nazwiska [CZYTAJ]

Choć bukmacherzy stawiają Bodo/Glimt w roli zdecydowanego faworyta, to większość ekspertów przewiduje wyrównane starcia. Eirik Nesset Hjelvik w rozmowie z TVP Sport opowiedział o szansach Lecha Poznań w dwumeczu z Norwegami.

– Bodo/Glimt nie jest przyzwyczajone do drużyn, które stosują wysoki pressing i utrzymują się przy piłce. Ale na Aspmyra Stadion zwykle trudno przejąć kontrolę komuś innemu niż gospodarzom. U siebie są zdecydowanymi faworytami. Ale trudniej jest to ocenić w perspektywie dwumeczu. Bodo/Glimt jest poza sezonem, co Lech może wykorzystać – powiedział norweski dziennikarz TV2.

– Kibice w Norwegii z szacunkiem podchodzą do Lecha. Wiedzą, że jest to klub z tradycjami. Liczą na otwarty mecz, w którym będzie dużo gry ofensywnej i padnie kilka goli – dodał.

Źródło: sport.tvp.pl

Trzech piłkarzy Lecha Poznań na sto procent nie zagra w meczu z Bodø/Glimt. Trener zdradził nazwiska

John van den Brom odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem z Bodø/Glimt w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Holenderski szkoleniowiec zdradził nazwiska piłkarzy, którzy nie zagrają w Norwegii.

Osłabiony Lech

Lech Poznań zmierzy się z Bodø/Glimt w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. John van den Brom podczas przedmeczowej konferencji prasowej wypowiedział się na temat stanu kadry mistrzów Polski. Holenderski szkoleniowiec wyjawił, że w spotkaniu z Norwegami na sto procent nie zagrają Joao Amaral, Barry Douglas i Lubomir Satka. Wymienieni piłkarze nie znaleźli się w kadrze na spotkanie (Douglas i Satka z powodu kontuzji – przyp. red.).

Fernando Santos intensywnie pracuje. Portugalczyk ma zaplanowane kilka wyjazdów [CZYTAJ]

Spotkanie Bodø/Glimt z Lechem Poznań odbędzie się w czwartek 16 lutego o godzinie 18:45. Rewanż, który odbędzie się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, zaplanowano na 23 lutego o 21:00.

Źródło: Lech Poznań

Fernando Santos intensywnie pracuje. Portugalczyk ma zaplanowane kilka wyjazdów

Fernando Santos ma napięty grafik. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl opisał, jakie plany na najbliższy czas ma selekcjoner reprezentacji Polski. Portugalczyk będzie między innymi dalej obserwować zawodników z Ekstraklasy. 

68-latek przyleciał do Polski w zeszłym tygodniu i od razu wziął się do pracy. Santos był już na kilku meczach Ekstraklasy, które oglądał z trybun. Spotkał się także z kapitanem kadry, Robertem Lewandowskim.

Tourne

Obecnie selekcjoner ponownie rezyduje w Warszawie. Nie zamierza jednak próżnować i już szykuje się do kolejnych wyjazdów. Według Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl w sobotę będzie obecny na trybunach podczas meczu Rakowa Częstochowa z Górnikie Zabrze. Następnie zacznie latać do innych krajów, aby przyjrzeć się występującym za granicom Polakom.

W planach ma być między innymi obejrzenie na żywo derbów Aten – PAOK – AEK. Na murawie prawdopodobnie zobaczymy Tomasza Kędziorę i Damiana Szymańskiego. W przyszłym tygodniu ma być natomiast obecny w Poznaniu na meczu rewanżowym Ligi Konferencji Europy – Lech – Bodo/Glimt.

Pracować będą również asystenci Portugalczyka. W weekend mają obejrzeć mecze w Niemczech oraz Włoszech, w których najprawdopodobniej pojawią się polscy piłkarze. Mowa o: Augsburg – Hoffenheim (Gikiewicz i Gumny), VfL Wolfsburg – RB Lipsk (Kamiński), a także Spezia – Juventus (Drągowski, Reca, Wiśniewski, Szczęsny).

Zawieszenie Frana Tudora zostało skrócone! Niespodziewana decyzja Komisji Ligi

Komisja Ligi podjęła niespodziewaną decyzję w sprawie Frana Tudora. Zawieszenie piłkarza Rakowa Częstochowa zostało skrócone. 

W pierwszej kolejce po przerwie zimowej Raków Częstochowa „tylko” zremisował mecz z Wartą Poznań (1-1). Wicemistrzowie Polski od 30. minuty grali jednak w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Frana Tudora. Piłkarz uderzył łokciem Miłosza Szczepańskiego, a po analizie VAR wyleciał z boiska. Później natomiast Komisja Ligi zawiesiła piłkarza na trzy spotkania, a także nałożyła na niego karę pieniężną.

Niespodzianka

Tudor nie miał okazji zagrać z Piastem Gliwice oraz Stalą Mielec. Wszystko wskazywało na to, że ominie go także mecz z Górnikiem Zabrze. Nieoczekiwanie Komisja Ligi postanowiła jednak… zawiesić karę obrońcy Rakowa. Oznacza to, że Tudor będzie do dyspozycji Marka Papszuna.

– Fran Tudor będzie pauzował nie trzy, a dwa mecze (jeden został zawieszony na 6 miesięcy). Średnio zrozumiała decyzja, tak delikatnie rzecz ujmując – napisał na Twitterze Mateusz Rokuszewski z „Canal +”.


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.