NEWSY I WIDEO

Ponitka dostał zaproszenie od Gortata. „Odnoszę wrażenie, że to jest próba ocieplenia wizerunku”

Marcin Gortat zaprosił Mateusza Ponitkę do udziału w charytatywnym meczu Gortat Team vs NATO Team. Kapitan reprezentacji Polski koszykarzy zabrał głos i rozwiał nadzieje na przełom w relacjach z byłym graczem NBA.

Zaproszenie z dużym echem

Występ polskich koszykarzy na EuroBaskecie wywołał sporo komentarzy, a wśród gratulujących znalazł się także Marcin Gortat. Były środkowy NBA nie tylko pogratulował drużynie prowadzonej przez Mateusza Ponitkę, lecz także zaprosił kapitana kadry na swój doroczny mecz charytatywny. Sympatycy odebrali to jako szansę na poprawę relacji między oboma zawodnikami.

Ponitka potwierdził, że otrzymał propozycję od Gortata również prywatnie. Przyznał, że odpowiedział w kulturalny sposób, lecz jednocześnie nie zamierza pojawić się na parkiecie podczas najbliższej edycji.

— Wiem, że mnie zaprosił. Wysłał mi również wiadomość. Podziękowałem mu za zaproszenie. Niestety nie jestem w stanie z niego skorzystać ze względu na to, że po pierwsze albo będę dogrywał swój sezon, albo będę się przygotowywał na kolejne okienko z reprezentacją Polski, które będzie pod koniec czerwca — powiedział Ponitka w podcaście Żurnalisty.

Krytyczny ton kapitana kadry

Choć sam gest został odebrany pozytywnie przez część kibiców, to reakcja Ponitki była jednoznaczna. Lider reprezentacji podkreślił, że w jego ocenie intencje Gortata nie są czysto sportowe.

— A druga rzecz: nagle Gortat zaprasza mnie łaskawie na swój mecz. Ja też wrażenie odnoszę, że to jest próba ocieplenia swojego wizerunku, a ja musiałem wziąć odpowiedzialność za swoje wybory w przeszłości i raczej nie powinienem się w to angażować — stwierdził kapitan kadry.

Kolejna edycja już zaplanowana

Tradycyjny mecz Gortat Team vs NATO Team odbywa się co roku i przyciąga sporą publiczność. Najbliższa edycja została zaplanowana na 13 czerwca 2026 roku w łódzkiej Atlas Arenie, a więc zaledwie kilka dni po zakończeniu kampanii w wielu ligach europejskich.

Źródło: Żurnalista

Twitterowa przepychanka z udziałem Odry Opole i Jarosława Królewskiego. Prezes Wisły chce to obrócić w coś dobrego

Po sobotnim meczu Wisły Kraków z Odrą Opole na boisku padł remis 2:2, a w internecie rozgorzała wymiana wpisów między klubami. Prezes Białej Gwiazdy Jarosław Królewski nie tylko odniósł się do sędziowskich decyzji, lecz także wykorzystał żartobliwą reakcję rywala do wsparcia szczytnej inicjatywy.

Kontrowersje po meczu

Spotkanie na stadionie Wisły dostarczyło kibicom sporo emocji. Goście z Opola prowadzili po golach Adriana Purzyckiego i Szymona Kobusińskiego, lecz gospodarze odpowiedzieli trafieniami Wiktora Biedrzyckiego oraz Macieja Kuziemki. Ostatecznie drużyny podzieliły się punktami, jednak dyskusja nie zakończyła się na murawie.

Jarosław Królewski tuż po ostatnim gwizdku opublikował wpis, w którym wprost skrytykował decyzje arbitra Łukasza Karskiego i zachowanie piłkarzy Odry.

— Pracy sędziego i leżakowania nie zamierzam szeroko komentować. Trzeba się przywyczaić, że mecze w tej lidze będą trwać 30 minut i być skupionym od początku. Choć oglądanie pracy sędziego było dziś niezmiernie irytujące, dodanie 1 minuty w 1 połowie to po prostu skandal — napisał prezes Wisły.

Kilka godzin później Królewski opublikował obszerniejsze stanowisko. Podkreślił, że doliczenie tylko jednej minuty do pierwszej połowy było decyzją niezrozumiałą. Cała sytuacja jego zdaniem wymaga reakcji ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Odpowiedź Odry i gest Królewskiego

Na te słowa Odra Opole odpowiedziała w mediach społecznościowych w przewrotny sposób. Klub zamieścił nagranie przedstawiające szczekającego psa, co szybko zdobyło popularność w internecie.

Prezes Wisły postanowił jednak obrócić całą sytuację w coś pozytywnego.

— W związku z tym, że filmik z Opola zyskuje dużą popularność, a zarząd klubu i media po wczorajszym pajacowaniu na boisku czują się wyśmienicie, a na popularności ich głupoty można zbudować coś dobrego, zachęcam ogromnie do wspierania schroniska dla psiaków w Opolu. Dużo dobrej pracy robią! Ja właśnie wpłaciłem 1906 PLN! Można też zostać wirtualnym opiekunem psiaków i kotów. Polecam — podkreślił Królewski.

Źródło: X

Kibice Jagiellonii krytykują Jóźwiaka i Siemieńca. „Trener nie trafił ze zmianami. Jóźwiak parodysta”

Kamil Jóźwiak wrócił do Ekstraklasy i ma za sobą pierwszy mecz w Jagiellonii Białystok. Kibice nie są jednak zachwyceni z jego występu. Słychać sporo głosów niezadowolenia.




Na finiszu okna transferowego, Jagiellonia ogłosiła jeszcze jeden transfer. Na Podlasie trafił Kamil Jóźwiak, który bardzo długo zwlekał z wyborem nowego klubu. Podpisał dwuletni kontrakt.

Kiepski początek

W związku z terminem zakontraktowania, Jóźwiak nie pomoże Jagiellonii w zasadniczej fazie Ligi Konferencji. Póki co zostaje mu zatem gra w Ekstraklasie. Adrian Siemieniec dał mu szansę już w sobotnim starciu z Piastem Gliwice.

27-latek pojawił się na murawie w 71. minucie. Jego wejście nie przełożyło dobrze na grę Jagiellonii. Dodatkowo w doliczonym czasie Piast doprowadził do wyrównania, a kibice skrytykowali Jóźwiaka.




– Trener chyba nie trafił ze zmianami. Lepiej by AZ, Kobayashi, Jóźwiak zostali na ławie, jeśli tak się mają prezentować. Trochę dużo nietrafionych zmian jak na jeden mecz – pisał jeden z kibiców na Twitterze.

– Jóźwiak to nie wiem, czy on byłby wzmocnieniem rezerw na ten moment. Chłop to człapiąca katastrofa – czytamy.

– Jóźwiak parodysta… remis jak porażka – dodano.

To oczywiście zbyt wcześnie, żeby wydawać jakiekolwiek wyroki. Jóźwiak kolejną szansę na grę będzie mieć już niebawem przeciwko Wiśle Płock. Jagiellonia z obecnym liderem Ekstraklasy zmierzy się 19 września.

Fot. Screen – YouTube | JagaTV

Jakub Kamiński zapisał się w historii Bundesligi! Gol Polaka okazał się rekordowy

Jakub Kamiński przeżywa bardzo udany początek sezonu. Polak strzelił wczoraj swojego drugiego gola w tym sezonie Bundesligi, w dodatku dając remis FC Koeln. Co ciekawe, zapisał się tym samym w historii, jako autor najpóźniejszej bramki w historii niemieckiej ekstraklasy.




FC Koeln zremisowało w sobotę 3-3 z Wolfsburgiem. Spotkanie było szalone, a szczególnie końcówka. Aż do doliczonego czasu „Wilki” prowadziły bowiem 2-1.

Zapisał się w historii

W 91. minucie Koeln doprowadziło jednak do remisu, natomiast w 99. ponownie na prowadzenie wyszedł Wolfsburg. Spotkanie potrwało jeszcze dłużej, a ostatni głos należał do Jakuba Kamińskiego.




Polak stał się bohaterem, doprowadzając do remisu dopiero w 104. minucie. Ustalił tym samym stan rywalizacji i… zapisał się w historii. Bramkarza „Kamyka” okazała się najpóźniej zdobytym golem w historii Bundesligi.

Fot. Screen – X | @ELEVENSPORTSPL

Hiszpanie wypytywali Urbana o powrót Szczęsnego do reprezentacji. Selekcjoner postawił sprawę jasno

Hiszpanie żyją potencjalnym powrotem Wojciecha Szczęsnego do reprezentacji Polski. Jan Urban w rozmowie z „Cadena SER” rozwiał jednak wszelkie wątpliwości na ten temat.




Wojciech Szczęsny zakończył reprezentacyjną karierę po Euro 2024. Podobnie postąpił w kwestii klubowej, ale wrócił z emerytury i trafił do FC Barcelony. Niewiele wskazuje jednak, aby miał wrócić także do gry w kadrze.

„Powiedział bardzo jasno”

Mimo to Hiszpanie wciąż żyją taką możliwością. Jan Urban, który gościł w „Cadena SER”, był wypytywany o Szczęsnego. Rozwiał jednak wszelkie wątpliwości, co do potencjalnego powrotu doświadczonego bramkarza.

– Powiedział bardzo jasno, że nie wraca do reprezentacji – podkreślił selekcjoner.




Urban zaznaczył również, że zupełnie nie dziwi go decyzja Szczęsnego w kwestii powrotu z emerytury klubowej. Barcelonie jego zdaniem się nie odmawia.

– Jeśli dzwoni Barca, to nie możesz odmówić. To była normalna decyzja, w ogóle mnie nie zaskoczyła – podsumował.

Jak na razie Szczęsny w bieżącym sezonie jeszcze nie zagrał. Póki co podstawowym bramkarzem Barcelony pozostaje Joan Garcia. W reprezentacji Polski natomiast, Urban stawiał w swoim pierwszym zgrupowaniu na Łukasza Skorupskiego.

Koniec burzliwego rozdziału w historii Widzewa. Głośne odejście z zarządu klubu

Maciej Szymański złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa Widzewa. Klub oficjalnie poinformował, że jego mandat w zarządzie wygaśnie 8 października. To symboliczne zakończenie okresu, który w ostatnich tygodniach obfitował w niepożądane skandale.

Rezygnacja po zamieszaniu wokół wesela

Wesele Macieja Szymańskiego w Grecji stało się punktem zapalnym wydarzeń, które mocno uderzyły w wizerunek Widzewa. Na uroczystości pojawił się między innymi Patryk Czubak, niedawny asystent Żeljko Sopicia, a od niedawna pierwszy trener zespołu.

Problem polegał na tym, że szkoleniowiec w trakcie przerwy w treningach poleciał świętować, podczas gdy jego piłkarze ćwiczyli indywidualnie, rozproszeni po całym świecie.

Gdy sprawa wyszła na jaw, klub komunikował się w sposób chaotyczny i niespójny. Ostatecznie Czubak został wezwany do powrotu, jednak w Łodzi nie czekała na niego cała drużyna, co dodatkowo spotęgowało krytykę. To właśnie od tego momentu presja medialna na władze Widzewa zaczęła systematycznie narastać.

Oficjalne stanowisko i osobiste słowa

Rezygnacja Szymańskiego została potwierdzona w oficjalnym komunikacie klubu. Sam działacz podkreślił, że decyzja była świadoma:

— Przychodziłem do klubu będącego w II lidze, a odchodzę z niego, gdy jest już czwarty sezon w Ekstraklasie. Był to dla mnie wspaniały czas, pełen doświadczeń i wyzwań, z którymi trzeba było mierzyć się każdego dnia. Podjęta przeze mnie decyzja jest świadoma, choć na pewno trudna z perspektywy drogi przebytej z klubem przez te lata — zaznaczył Szymański.

Działacz rozpoczął swoją pracę w Widzewie w 2019 roku jako dyrektor Akademii. Funkcję wiceprezesa pełnił od maja 2023 roku.

Źródło: Widzew Łódź, Weszło

Trener GKSu ostro o zachowaniu Tymoteusza Puchacza. „Zachował się mega nieprofesjonalnie”

Wydawało się, że Tymoteusz Puchacz na pewno trafi do GKSu Katowice. Transfer wysypał się jednak na ostatniej prostej, a on sam zdecydował się na przenosiny do Azerbejdżanu. Rafał Górak przejechał się po zachowaniu reprezentanta Polski.




Puchacz latem wrócił do Holstein Kiel z wypożyczenia do Plymouth. W Niemczech nie widzieli jednak dla niego miejsca. Dostał tym samym zgodę na szukanie nowego klubu na własną rękę.

Nieprofesjonalny

Bessa ciągnęła się za Puchaczem przez kilka tygodni. Dopiero w ostatnim czasie głośno zrobiło się o możliwym powrocie do Polski. Defensor miał być dogadany z GKSem Katowice i transfer wydawał się być na ostatniej prostej.

W ostatniej chwili 26-latek dostał jednak propozycję z Azerbejdżanu, na którą finalnie przystał. Tam podpisał kontrakt z Sabah FC.




Ostro za takie poprowadzenie tej sprawy zrugał Puchacza Rafał Górak. Trener GKSu przejechał się po zawodniku na antenie „Canal+ Sport”.

– Tymoteusz Puchacz zachował się mega nieprofesjonalnie. Może nie tyle żałuję, co wiem, że chciałem dać szansę i otworzyłem wszystko, żeby u nas był. Wewnętrznie zostało u mnie rozczarowanie – przyznał.

Hat-trick Piątka w Katarze. Polak bohaterem Al-Duhail [WIDEO]

Krzysztof Piątek doczekał się wielkiego przełamania w lidze katarskiej. Napastnik Al-Duhail skompletował hat-tricka, a jego drużyna pokonała Umm-Salal 4:2, odwracając losy meczu w drugiej połowie.

Przełamanie po trudnym początku

Latem Piątek przeniósł się do Kataru z tureckiego Basaksehiru. Lokalne Al-Duhail zapłaciło za niego 10 mln euro. Początek przygody Polaka w nowym klubie nie był jednak łatwy. W trzech pierwszych kolejkach nie udało mu się trafić do siatki. Kibice zaczęli się niecierpliwić, ale piątkowy wieczór rozwiał wszelkie wątpliwości co do formy napastnika.

Do przerwy gospodarze niespodziewanie przegrywali. Najpierw gola dla Umm-Salal zdobył Oussama Tannane, a później na listę strzelców wpisali się Luis Alberto i Cristo. Al-Duhail odpowiedziało tylko jednym trafieniem, więc schodziło do szatni z wynikiem 1:2.

Show polskiego napastnika

Po zmianie stron wszystko się zmieniło. W 61. minucie Marco Verratti zagrał precyzyjną piłkę do Piątka, a ten przyjął ją i mocnym uderzeniem doprowadził do wyrównania.

Cztery minuty później Polak wykorzystał rzut karny, kompletując dublet i wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Rywale nie zdążyli się otrząsnąć, a Al-Duhail zyskało pełną kontrolę nad spotkaniem.

W doliczonym czasie gry sędzia ponownie wskazał na jedenasty metr. Piątek nie pomylił się i tym razem, pieczętując zwycięstwo swojej drużyny oraz zdobywając hat-tricka.

Trzy punkty na wagę oddechu

Al-Duhail zwyciężyło 4:2, a Piątek stał się bohaterem całego wieczoru. Dzięki wygranej zespół awansował na ósme miejsce w tabeli ligi katarskiej i zyskał nieco spokoju po przeciętnym początku sezonu.

Źródło: X

Ukraińcy wściekli na Lechię Gdańsk. Żądają pieniędzy od polskiego klubu. „Ostrzegano nas, że ma złą reputację”

Szykują się kolejne kłopoty Lechii Gdańsk? Odszkodowania od polskiego klubu domaga się Ruch Lwów. Ukraińcy nagłaśniają nierozliczenie transferu.




Na oficjalnej stronie ukraińskiego Ruchu Lwów ukazał się wywiad z dyrektorem sportowym klubu, Wołodymyrem Łapickim. Właśnie na jego łamach zdradził szczegóły na temat konfliktu z Lechią Gdańsk.

Kłopoty?

Latem do polskiego klubu z Ruchu trafił Witalij Roman. Lechia dogadała się z Ukraińcami na 350 tysięcy euro opłaty za wypożyczenie oraz kolejne 350 tys. za wykup. Umowa między stronami została zawarta, ale transfer miał wejść w życie dopiero po wpłaceniu przez Lechię pierwszej transzy.




No i właśnie tu pojawia się zgrzyt. Termin wpłaty minął, a Lechia jej nie uregulowała. Ruch nadal nie otrzymał uzgodnionej kwoty.

– Gdyby płatność została dokonana, Ruch natychmiast przekazałby Lechii wszystkie niezbędne dokumenty do rejestracji zawodnika. Lechia jednak z tej możliwości nie skorzystała, w związku z czym kontrakt zawodnika z polskim klubem zostanie rozwiązany. Teraz, aby całkowicie rozwiązać umowę, Lechia musi zapłacić karę. Zgodnie z warunkami umowy transferowej, ostatecznym terminem płatności przez Lechię był 8 września – data zamknięcia okna transferowego w Polsce – podaje Ruch.

Według zapisów dokumentach, kara, jaką miałaby zapłacić Lechia, to 100 tysięcy euro. Ruch był przygotowany na taką ewentualność.




– Byliśmy na to przygotowani. Ostrzegano nas, że Lechia ma złą reputację i może nie wywiązać się z warunków kontraktu, dlatego zawarliśmy w nim klauzulę dotyczącą kar – mówi Łapicki, dyrektor klubu.

Piotr Potępa z portalu igol.pl poinformował, że Lechia nie zamierza wydawać w tej sprawie żadnego komunikatu. Gdańszczanie uważają, że postąpili zgodnie z zapisami umowy i nie złamali żadnych przepisów.

– Z tego co udało mi się dowiedzieć wynika, że w klubie nie planują wydawać oficjalnych komunikatów, bo uważają, że postąpili zgodnie z prawem wynikającym z umowy – poinformował.

Fot. Kacper Polaczyk

Skandal w Anglii. Właściciele klubu próbowali kupić stadion fałszywym kontem bankowym

Na najwyższym poziomie rozgrywkowym rugby w Anglii doszło do sytuacji bez precedensu. Dwaj właściciele Salford Red Devils, Isiosaia Kailahi i Curtiz Brown, próbowali nabyć stadion, posługując się fałszywymi dokumentami bankowymi.

Klub z wielką historią i wielkimi problemami

Salford Red Devils to jeden z najbardziej zasłużonych klubów w historii brytyjskiego rugby. Zespół sięgał po mistrzostwo kraju sześciokrotnie, lecz ostatni tytuł zdobył jeszcze w sezonie 1975/76. W ostatnich dekadach klub boryka się jednak z gigantycznymi problemami finansowymi, co przekłada się także na wyniki sportowe.

W bieżącej kampanii Super League drużyna zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Na jej koncie są zaledwie trzy zwycięstwa i aż 22 porażki.

Nowi właściciele i plan zakupu stadionu

Na początku 2025 roku Red Devils przejęli Isiosaia Kailahi i Curtiz Brown. Obaj mieli za zadanie uregulować długi i postawić klub na nogi. Zamiast poprawy sytuacji, kłopoty zaczęły się pogłębiać. Mimo to właściciele wyszli z inicjatywą zakupu nowego stadionu.

Podczas finalizacji umowy pojawił się jednak szokujący problem. Jak donosi The Sun, okazało się, że dokumenty przedstawione Radzie Miasta Salford były sfałszowane. Na bankowych wyciągach znajdowały się transakcje z przyszłości.

W obliczu zarzutów Curtiz Brown próbował bronić się, wydając oświadczenie.

– Każdy dokument, który dostarczyliśmy, był prawdziwy w momencie przekazania, w tym zestawienia finansowe. Jeśli przedstawiono fałszywy dokument, nic o tym nie wiemy i nie możemy ponosić odpowiedzialności za materiały dostarczone poza naszą kontrolą – przekazał Brown.

Transakcja anulowana i kolejne kłopoty

Rada Miasta Salford oraz bank Emirates NBD jednoznacznie stwierdziły, że dokumentacja była nieprawdziwa. W konsekwencji transakcję anulowano.

Na tym jednak problemy Kailahiego i Browna się nie kończą. Władze zażądały od właścicieli Red Devils ujawnienia pełnych informacji na temat konsorcjów, które reprezentują, oraz przekazania danych dotyczących wszystkich posiadanych kont bankowych.

Przyszłość zasłużonego klubu staje pod coraz większym znakiem zapytania.

Źródło: The Sun, Meczyki.pl

Miał trafić z Serie A do Rakowa. Odmówił w ostatniej chwili przez żonę

Latem blisko było, aby Raków Częstochowa ściągnął Rui Modesto z Udinese. Transfer jednak upadł, a szczegóły przekazał teraz Artur Płatek. W rozmowie z „TVP Sport” przyznał, że powodem fiaska negocjacji była żona zawodnika.




Modesto trafił do Udinese rok temu. Włosi zapłacili za niego dwa miliony euro. Bieżącego lata mógł ponownie zmienić klub. Tym razem z kolei interesował się nim Raków Częstochowa.

„Bała się wyjazdu”

Polski klub dogadał się z Udinese i wydawało się, że reprezentant Angoli na pewno trafi do Częstochowy. Na ostatniej prostej transfer się jednak wysypał. Artur Płatek dopiero teraz ujawnił, że zawodnik podjął tę decyzję wspólnie ze swoją małżonką.




– Ubolewam nad tym transferem, bo dałby nam duży balans i spokój z tej strony boiska. Rui odrzucił propozycje ze Serie B. Może nie na 100 procent, ale byłem przekonany, że do nas trafi – oznajmił w rozmowie z „TVP Sport”.

– Decyzja została podjęta przez niego i jego małżonkę. Ona jest w ciąży i bała się wyjazdu z Włoch. To było kluczowe – dodał.

– W piłce trzeba podejmować decyzję i on podjął taką, a nie inną. Będzie mu teraz ciężko grać w Udinese. My mamy dopiętą kadrę i jestem z niej zadowolony – podsumował.

Źródło: TVP Sport

Miał dołączyć do Górnika, wybrał Legię. Lukas Podolski grzmi: „Wybrał kasę i tyle”

Antonio Colak był o krok od podpisania kontraktu z Górnikiem Zabrze. W ostatnim momencie Chorwat zmienił zdanie i postanowił dołączyć do Legii Warszawa. Zachowanie swojego niedoszłego kolegi z drużyny skomentował Lukas Podolski.




Na samym finiszu letniego okna transferowego Antonio Colak postanowił wrócić do Polski. Przed kilkoma laty grał w barwach Lechii Gdańsk. Teraz Chorwat był bliski podpisania kontraktu z Górnikiem Zabrze. Pojawił się on nawet w siedzibie klubu, gdzie zdążył nagrać filmik powitalny na social media, co po czasie opublikował Górnik. W ostatnim momencie Colak jednak zmienił zdanie i postanowił podpisać kontrakt z Legią Warszawa. Ze stołecznym klubem podpisał kontrakt do 2027 roku.

Cała sytuacja związane z Antonio Colakiem wywołała spore poruszenie w mediach społecznościowych. Teraz po dłuższym już czasie od tego wydarzenia głos zabrał Lukas Podolski na łamach „goal.pl”. 40-latkowi mocno nie spodobało się zachowanie Chorwata.

– Co mogę powiedzieć. Wybrał kasę i tyle – rozpoczął Lukas Podolski.

– Powiem tak. Każdy zachowuje się jak uważa za stosowne. Jeśli ktoś się z kimś na coś umawia, podaje rękę, nagrywa filmiki, gdzie wskazuje ręką na herb… I to nie było wygenerowane przez sztuczną inteligencję, tylko autentyczne nagrania w klubie. No to… Gdybym był prezesem, to bym piłkarza z takim charakterem nie chciał. Nie chciałbym mieć nic wspólnego ani z nim, ani z jego agentem. Może więc dobrze, że tak to się skończyło – podsumował 40-latek.





źródło: goal.pl
fot. Górnik Zabrze

Ivan Toney o sile ligi saudyjskiej: „Jest na równi z Premier League”

Ivan Toney, napastnik saudyjskiej Al Ahli, został zapytany o siłę ligi Arabii Saudyjskiej. Jego zdaniem, Saudi Pro League jest na równi z angielską Premier League.

Dzięki ogromnym pieniądzom liga saudyjska w ostatnich latach mocno się rozwinęła. Przede wszystkim pod kątem sportowym. Na przestrzeni ostatnich kilku okienek transferowych do ligi saudyjskiej sprowadzono już nie kilka, a kilkadziesiąt znanych w Europie piłkarzy. Obecnie już niemal każdy klub z saudyjskiej ekstraklasy ma w swojej kadrze po kilku piłkarzy z przeszłością w europejskich ligach TOP 5. Topowe kluby jak Al Hilal, Al Nassr, Al Ahli czy Al Ittihad mają niemal całą wyjściową XI złożoną z zawodników, którzy brylowali w przeszłości na europejskich boiskach.




Obecnie ciężko jest określić siłę ligi saudyjskiej, gdyż tamtejsze kluby rzadko rywalizują z drużynami z Europy. Dodatkowo, wewnątrz ligi jest duża dysproporcja między poszczególnymi zespołami. W czerwcu tego roku Opta opracowała jednak ranking sił lig na świecie, uśredniając siłę wszystkich zespołów z danych rozgrywek. Pod tym względem liga saudyjska zajęła 29. miejsce. Wyżej były między innymi: PKO BP Ekstraklasa, MLS, liga norweska, liga ekwadorska, liga japońska, 2. Bundesliga czy Serie B.

O siłę ligi saudyjskiej został zapytany Ivan Toney. Napastnik Al Ahli wypowiedział się na ten temat bardzo pozytywnie. Zdaniem Anglika Saudi Pro League jest na poziomie Premier League. Dodatkowo twierdzi, że jego zespół w Premier League walczyłby o TOP 4.

– Dla mnie [Saudi Pro League – przyp. red.] jest na równi z Premier League. Gdyby [Al-Ahli – przyp. red.] grało w Premier League, dalibyśmy z siebie wszystko i bylibyśmy blisko czołowej czwórki. To liga o wysokiej jakości i ludzie nie powinni kręcić nosami. Widzieliśmy, jak Al-Hilal gra z Manchesterem City i ich pokonał – ocenił Ivan Toney.

– Poziom w Arabii Saudyjskiej jest wysoki. Można tu grać w piłkę nożną. Zawodnicy nie są tak znani jak w Premier League, ale jest wielu, którzy mogliby tam grać – uzupełnił Anglik.





źródło: The Guardian

Porządki Jana Urbana w reprezentacji także poza boiskiem. Poprosił o odsunięcie dwóch działaczy od drużyny

Jan Urban na dobre rozgościł się na stołku selekcjonera reprezentacji Polski. Portal „Weszło” ustalił, że szkoleniowiec robi porządki nie tylko w drużynie. Samodzielnie miał poprosić Cezarego Kuleszę o ograniczenie obecności dwóch działaczy wokół kadry.




Urban ma za sobą pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski. „Biało-Czerwoni” w jego debiucie zremisowali 1-1 z Holandią, a następnie wygrali 3-1 z Finlandią. Obroniły się również jego wybory w kwestii powołań. Na zgrupowanie zaprosił między innymi Pawła Wszołka, Kamila Grosickiego, Bartosza Kapustkę czy Przemysława Wiśniewskiego.

Zmiany także poza boiskiem

Nowy selekcjoner rozpoczął pracę od wyczyszczenia atmosfery, a następnie wprowadził własne porządki. Te miały nie tylko dotyczyć kształtu drużyny.

Portal „Weszło” ustalił, że jeszcze przed startem zgrupowania odbył rozmowę z Cezarym Kuleszą. W jej trakcie miał poprosić o ograniczenie obecności przy zespole narodowym dwóch działaczy. Chodzić ma o Radosława Michalskiego, członka zarządu PZPN i prezesa Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, oraz o Tomasza Kozłowskiego, dyrektora federacji ds. mediów i komunikacji.




Panowie Michalski i Kozłowski świetnie czują się w swoim towarzystwie i podczas zgrupowań tworzą nierozłączny duet. Ale ich styl spędzania czasu najwyraźniej nie przypadł do gustu piłkarzom, bo ci narzekali selekcjonerowi na ich obecnośćcytuje swojego informatora portal.

– Nie jest tajemnicą, że Michalski i Kozłowski mieli bardzo dobre relacje z poprzednim selekcjonerem, Michałem Probierzem. Panowie byli ze sobą blisko, często spędzając razem czas podczas zgrupowań reprezentacji. A także podpowiadając mu pewne rozwiązania – dodaje z kolei Wojciech Górski, autor artykułu.

„Weszło” poprosiło również o komentarz samego Kuleszę. Prezes PZPN nie zaprzeczył, że otrzymał prośbę o odsunięcie wspomnianej dwójki od kadry. Nie chciał jednak przytaczać szczegółów prywatnych rozmów.

– Pan powinien o to pana Urbana pytać, a nie mnie. Nie wiem, czy trener by sobie życzył, żebym mówił, to co jest w rozmowach między nami  cytuje Kuleszę portal „Weszło”.

Źródło: weszlo.com

Jan Urban pod wrażeniem Roberta Lewandowskiego. „To praca, którą jako trener doceniam”

Jan Urban pojawił się na antenie TVP Sport. Selekcjoner reprezentacji Polski w samych superlatywach wypowiedział się na temat Roberta Lewandowskiego.




Za nami pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Jana Urbana. We wrześniu Biało-Czerwoni rozegrali 2 mecze. Najpierw zremisowali 1:1 z faworyzowaną Holandią, a następnie łatwo uporali się z niżej notowaną Finlandią wynikiem 3:1. Następne mecze Polacy rozegrają w październiku.

Wrześniowe zgrupowanie dobiegło już końca. Swoja pierwsze spotkanie z piłkarzami reprezentacji Polski Jan Urban podsumował na antenie TVP Sport. Selekcjoner bardzo pozytywnie wypowiedział się na temat Roberta Lewandowskiego. Zwrócił uwagę, na niezwykle trudną pracę, jaką kapitan musiał wykonać w meczu z Holandią.

– Robert jest jednym z najlepszych, jak nie najlepszym z egzekutorów. Jest w bardzo dobrej dyspozycji fizycznej i psychicznej – stwierdził Jan Urban.

– Proszę zobaczyć jego zachowanie w meczu z Holandią. Jak nie wąchasz piłki, musisz wracać i pracować w defensywie – to nic przyjemnego dla napastnika. Ile on zablokował podań do de Jonga! To praca, którą jako trener doceniam. Nie masz piłki, ale fajną pracę wykonujesz w defensywie i to Robert zrobił – zauważył selekcjoner.




W meczu z Finlandią Robert Lewandowski zdobył bramkę po kapitalnym podaniu Piotra Zielińskiego. Jan Urban był pod wrażeniem akcji wykonanej przez tę dwójkę zawodników.

– Klasa światowa – wykończenie też. Taki spokój. Wydaje się nam, że nie patrzy na bramkarza, a on już wie gdzie ma uderzyć – skomentował Jan Urban.


źródło: TVP Sport


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.