NEWSY I WIDEO

Co dalej z Milikiem? Borek chłodno o decyzji polskiego napastnika

Arkadiusz Milik od wielu miesięcy nie pojawił się na boisku w oficjalnym meczu. Doświadczony napastnik postanowił zostać w Juventusie, mimo że jego szanse na grę są znikome. Decyzję 31-latka skomentował w Kanale Sportowym Mateusz Borek.

Długa przerwa i niepewna przyszłość

Jeszcze przed Euro 2024 Milik doznał poważnej kontuzji, która wykluczyła go z gry na wiele miesięcy. Od tamtej pory jego licznik występów zatrzymał się, a kibice wciąż czekają na jego powrót. Piłkarz trenuje w ośrodkach Juventusu, jednak wciąż indywidualnie, choć stan zdrowia uległ już poprawie.

Latem nie brakowało plotek o możliwym transferze. Najwięcej mówiło się o kierunku tureckim, gdzie kilka klubów było poważnie zainteresowanych sprowadzeniem Polaka. Ostatecznie Milik postanowił pozostać w Turynie, a temat zmiany barw może powrócić dopiero zimą.

Krytyczne słowa Mateusza Borka

Decyzja napastnika nie spotkała się z pełnym zrozumieniem. Swoją opinią podzielił się Mateusz Borek, który nie ukrywał rozczarowania.

— Zastanawiam się nad tą karierą. O co tu jeszcze chodzi? Umówmy się co do jednej rzeczy. Nie było polskiego piłkarza nigdy, Lewandowski jest osobną historią, który miałby takie kluby w CV. Leverkusen, Ajax, Marsylia. Może go jeszcze brat przekona na koniec do powrotu Górnika Zabrze — powiedział dziennikarz w Kanale Sportowym.

Powrót Arkadiusza Milika do Górnika Zabrze regularnie wraca w medialnych spekulacjach. Łukasz Milik, dyrektor sportowy klubu z Roosevelta, otwarcie mówi, że marzy o takim transferze i chętnie widziałby brata w barwach Górnika. Sam napastnik na razie skupia się jednak na powrocie do pełnej sprawności i walczy o rozegranie pierwszego meczu od wielu miesięcy.

Źródło: Kanał Sportowy

Pogoń Szczecin celuje wysoko. Wielkie nazwisko faworytem do objęcia drużyny

Po zwolnieniu Roberta Kolendowicza właściciel Pogoni Szczecin szuka nowego szkoleniowca. Według informacji portalu Meczyki.pl głównym kandydatem jest Philippe Clement, były trener Rangers FC, Club Brugge i AS Monaco.

Zmiany po porażce z Koroną

Sobotnia przegrana z Koroną Kielce 0:1 była dla władz Pogoni kroplą, która przelała czarę goryczy. Drużyna spadła na dziewiąte miejsce w tabeli Ekstraklasy, a właściciel klubu Alex Haditaghi zdecydował się na dymisję Roberta Kolendowicza. Jego bilans to trzy zwycięstwa, jeden remis i cztery porażki, co dało zaledwie 10 punktów na 24 możliwe.

Tymczasowo stery w klubie przejął dotychczasowy asystent Kolendowicza, Tomasz Grzegorczyk. To on poprowadzi zespół w niedzielnym spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk. Jednak taki stan rzeczy może nie potrwać zbyt długo.

Imponujące CV Belga

Według Meczyków najpoważniejszym kandydatem na stałego trenera jest 51-letni Philippe Clement. Belg do lutego 2025 roku prowadził Rangers FC, z którymi w 86 spotkaniach notował średnią 2,09 punktu na mecz. Wcześniej z sukcesami pracował w Club Brugge (127 meczów, 1,96 pkt) oraz w AS Monaco (73 mecze, 1,73 pkt).

Z belgijskim gigantem sięgał po trzy mistrzostwa kraju, dwa Superpuchary i jeden puchar, budując markę jednego z najlepszych trenerów w swojej ojczyźnie.

Negocjacje w toku

Nazwisko Clementa już elektryzuje kibiców Pogoni, ale rozmowy jeszcze trwają.

— 51-latek nie doszedł jeszcze do porozumienia z Pogonią. Negocjacje w sprawie ewentualnej współpracy wciąż trwają i nie wiadomo, czy zakończą się sukcesem. Belg jest natomiast człowiekiem, którego u sterów widziałby Alex Haditaghi — podają Meczyki.pl.

Jeśli transfer szkoleniowy dojdzie do skutku, będzie to jeden z największych trenerskich hitów w historii Ekstraklasy.

Źródło: Meczyki.pl

Dawid Szwarga wezwany na dywanik! Władze Arki niezadowolone z wypowiedzi trenera

Dawid Szwarga miał trafić „na dywanik”. Szkoleniowiec Arki Gdynia dostał ponoć reprymendę za słowa po meczu z Widzewem Łódź.




Arka w ostatniej kolejce Ekstraklasy mierzyła się z Widzewem. Beniaminek przegrał 0-2.

Na dywaniku

Po spotkaniu Dawid Szwarga sporo czasu poświęcił na różnice między oboma zespołami. Trener uderzył tym samym w swoich pracodawców. Arka nie wydała latem ani grosza na transfery, podczas gdy Widzew w sumie przeznaczył na nowych zawodników siedem milionów euro.

– Trzeba pamiętać, że Widzew Łódź przeprowadził transfery za sześć milionów euro, a naszym najdroższym „transferem” była sauna – rzucił Szwarga.




Portal trojmiasto.pl podaje, że wypowiedź trenera nie spodobała się władzom Arki. Została odebrana negatywnie, wobec czego oczekiwano wyjaśnień. Szwarga miał zostać wezwany na rozmowy, gdzie otrzymał upomnienie.

Nie ma jednak tematu zwolnienia 34-latka. Wspomniany portal dodaje, że szkoleniowiec może czuć się obecnie bezpiecznie.

Źródło: trojmiasto.pl | Fot. Screen – YouTube / Arka Gdynia SA

Piotr Zieliński w patowej sytuacji. Nie ma szans ani na grę, ani na transfer

Piotr Zieliński znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Po odejściu z Napoli na rzecz Interu Mediolan, Polak stał się zaledwie zmiennikiem. W dodatku, według dziennikarza Daniele Mariego, jest bardzo nisko w hierarchii.




Zieliński latem 2024 roku zdecydował się na odejście z Neapolu, którego barw bronił przez wiele lat. W drużynie mistrzów Włoch był podstawowym zawodnikiem i wydawało się, że transfer do Interu nie powinien tego zmienić.

Szósty w hierarchii

Niestety, konkurencja w Mediolanie okazała się za duża. Zieliński obecnie jest ledwie rezerwowym. Polak nie ma obecnie szans na grę od pierwszych minut i wchodzi jedynie z ławki.

Jego sytuacji najpewniej nie poprawi nawet asysta, zdobywa w szalonym meczu z Juventusem (3-4). Występ Zielińskiego poza tym jednym plusem był ogółem bezbarwny. Daniele Mari z fcinter1908.it uważa, że Polak jest nisko w hierarchii Christiana Chivu.




– Zieliński obecnie jest szóstym pomocnikiem w hierarchii. Tylko Andy Diouf jest za nim. Ale warto pamiętać, że Zieliński jest światowej klasy zawodnikiem i szybko może zmienić swą pozycję w hierarchii, jeśli pozostanie w dobrej dyspozycji – ocenił Mari w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Inter nie miałby nic przeciwko sprzedaniu Zielińskiego. W minionym sezonie i tak opuścił sporo meczów przez kontuzję łydki, a drużyna dysponuje bardzo szeroką kadrą. Problemem jest jednak wysoka pensja zawodnika.




– To zawodnik o wysokich zarobkach w Interze. To trudna sytuacja dla klubu, któremu trudno będzie go sprzedać. Wielkie kluby bardziej zwracają uwagę na młodych zawodników. Myślę, że tylko oferta z Arabii Saudyjskiej mogłaby zmienić przyszłość Piotra. Choć Inter był otwarty na oferty z innych klubów – dodał Mari.

Pogoń strzela sobie w kolano nowym transferem? Brutalna opinia o Mendym

Nazwisko Benjamina Mendy’ego robi ogromne wrażenie, ale jego ostatnie lata na boisku dalekie są od dawnej świetności. Według eksperta od ligi szwajcarskiej Pogoń Szczecin może mieć więcej problemów niż pożytku z mistrza świata z 2018 roku.

Od wielkich pieniędzy do sportowego zastoju

W 2017 roku Manchester City zapłacił za Mendy’ego aż 57 milionów euro. Kilka miesięcy później obrońca świętował mistrzostwo świata z reprezentacją Francji. Wydawało się, że przed nim dekada gry na najwyższym poziomie. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej brutalna.

Z powodu procesów sądowych związanych z oskarżeniami o przestępstwa seksualne, z których został później uniewinniony, Mendy praktycznie zniknął z piłkarskiej mapy. W ciągu czterech sezonów rozegrał zaledwie 24 mecze.

Krótki epizod w Szwajcarii

Dopiero w lutym 2024 roku 31-letni defensor znalazł nowy klub. Trafił do FC Zürich, w którym zdążył wystąpić siedem razy w lidze i raz w Pucharze Szwajcarii. W debiucie zanotował asystę, ale już w kwietniu wypadł z gry przez kontuzję mięśniową.

Opinie na jego temat były jednoznaczne. Profil „Szwajcarska piłka” na portalu X podsumował go ostro:

— Haha, Benjamin Mendy w Pogoni Szczecin. Trzymajcie się tam w Szczecinie, będziecie grać jednego mniej, a przeciwnicy jednego więcej. Na szczęście w FC Zürich szybko się z nim pożegnano po 8 meczach, ale kilka goli zdążył zawalić.

Sam trener klubu po współpracy z Fracnuzem również nie krył niezadowolenia. Według Ricardo Moniza Mendy nie spełnił oczekiwań, a jego forma nie była na poziomie ligi szwajcarskiej.

Kontrakt Mendy’ego z FC Zürich miał obowiązywać aż do czerwca 2026 roku, ale został rozwiązany po zaledwie kilku miesiącach. Teraz francuski obrońca spróbuje odbudować się w Pogoni Szczecin.

Źródło: X, Weszło

Tyle GKS Katowice zaoferował Puchaczowi. O transferze do Baku zdecydowały pieniądze

Tymoteusz Puchacz był o krok od powrotu do Ekstraklasy, jednak w ostatniej chwili zmienił kierunek i trafił do azerskiego Sabah FK. Jak ustalił portal Sportowy-poznan.pl, decydujące okazały się warunki finansowe.

Zwrot w transferze

Latem 26-letni obrońca znalazł się w trudnym położeniu. W Holstein Kiel zabrakło dla niego miejsca, dlatego przygotowania do sezonu musiał prowadzić indywidualnie. Liczył na ciekawą propozycję z zagranicy, lecz oferty były nieliczne i mało atrakcyjne.

W końcówce letniego okna transferowego coraz realniejszy stawał się jego powrót do Polski. Wszystko wskazywało na to, że podpisze kontrakt z GKS-em Katowice. Strony porozumiały się co do szczegółów indywidualnej współpracy, gdy niespodziewanie na horyzoncie pojawił się Sabah FK. Klub z Baku szybko przedstawił lepsze warunki i przejął transfer.

Różnica w pensji zrobiła swoje

Jak poinformował serwis Sportowy-poznan.pl, katowiczanie oferowali Puchaczowi około 85 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Działacze z Azerbejdżanu przebili tę propozycję, a to wystarczyło, by zawodnik zdecydował się na bardziej egzotyczny kierunek.

Debiut w nowych barwach

Puchacz dołączył do Sabahu na zasadzie rocznego wypożyczenia z Holstein Kiel. W swoim pierwszym meczu wystąpił od pierwszej minuty. Premierowe spotkanie w nowych barwach zakończyło się bezbramkowym remisem.

Źródło: Sportowy Poznań

Trener Nicoli Zalewskiego stanowczo o jego występie. „Jestem zadowolony, ale wciąż mogą się poprawić”

Nicola Zalewski rozegrał genialny mecz w barwach Atalanty. Polak strzelił gola i zanotował asystę przeciwko Lecce. Mimo to, Ivan Jurić podkreśla, że jego gracze wciąż mają mad czym pracować.




Zalewski latem opuścił Inter Mediolan i trafił do Atalanty. Szybko wskoczył do składu ekipy z Bergamo. Przeciwko Lecce (3-0) rozegrał świetny mecz, asystując przy bramce Giorgio Scalviniego oraz samemu strzelając gola.

„Mogą się poprawić”

Ivan Jurić, szkoleniowiec Atalanty, docenił błyskotliwy występ Polaka. Podkreślił również dobrą grę Charlesa De Ketelaere. Zaznaczył jednak, że obaj wciąż mogą grać jeszcze lepiej i nie jest to pełnia ich możliwości.




– Rozegrali świetny mecz, podobnie jak pozostali. Jednak obaj wciąż mają wiele do zaoferowania. Charles szczególnie zaimponował mi swoją defensywną postawą przy stanie 3:0, co świadczy o dobrym stanie psychicznym. Zalewski był zdecydowany, asystując i strzelając gole. Jestem zadowolony, ale wiem, że wciąż mogą się poprawić – przyznał Jurić.

Fot. Eleven Sports – Screen

Robert Lewandowski po meczu z Valencią został… zostawiony na parkingu. Autokar odjechał bez Polaka [WIDEO]

Komiczne sceny miały miejsce po wczorajszym meczu FC Barcelony z Valencią (6-0). Robert Lewandowski i Fermin Lopez… zostali zostawieni na parkingu, gdy reszta drużyny odjechała autokarem.




Blaugrana dała popis niedzielnego wieczoru. Barcelona rozbiła Valencią 6-0, a dublet w spotkaniu ustrzelił Robert Lewandowski. Polak pojawił się na murawie w 68. minucie i już po 20 minutach cieszył się z drugiego trafienia.

Sami na parkingu

Ze względu na przedłużające się na Camp Nou prace, spotkanie rozgrywane było na Estadi Johan Cruyff. Według „Marki”, piłkarze po meczu nie mieli czasu na wzięcie prysznicy. Zabrali jedynie swoje rzeczy i podążyli do autokaru.

Kierowca nie sprawdził najwidoczniej, czy na pokładzie znaleźli się wszyscy. Odjechał, zostawiając na parkingu Fermina Lopeza i Roberta Lewandowskiego. Obaj nie kryli zdziwienia, gdy zobaczyli, że pojazdu już nie ma.




„Marca” udostępniła nagranie, na którym widać, że Polak szybko złapał za telefon. Najprawdopodobniej skontaktował się z kimś z drużyny, po czym autokar wrócił na parking.

Fot. Screen – Marca

Ponitka dostał zaproszenie od Gortata. „Odnoszę wrażenie, że to jest próba ocieplenia wizerunku”

Marcin Gortat zaprosił Mateusza Ponitkę do udziału w charytatywnym meczu Gortat Team vs NATO Team. Kapitan reprezentacji Polski koszykarzy zabrał głos i rozwiał nadzieje na przełom w relacjach z byłym graczem NBA.

Zaproszenie z dużym echem

Występ polskich koszykarzy na EuroBaskecie wywołał sporo komentarzy, a wśród gratulujących znalazł się także Marcin Gortat. Były środkowy NBA nie tylko pogratulował drużynie prowadzonej przez Mateusza Ponitkę, lecz także zaprosił kapitana kadry na swój doroczny mecz charytatywny. Sympatycy odebrali to jako szansę na poprawę relacji między oboma zawodnikami.

Ponitka potwierdził, że otrzymał propozycję od Gortata również prywatnie. Przyznał, że odpowiedział w kulturalny sposób, lecz jednocześnie nie zamierza pojawić się na parkiecie podczas najbliższej edycji.

— Wiem, że mnie zaprosił. Wysłał mi również wiadomość. Podziękowałem mu za zaproszenie. Niestety nie jestem w stanie z niego skorzystać ze względu na to, że po pierwsze albo będę dogrywał swój sezon, albo będę się przygotowywał na kolejne okienko z reprezentacją Polski, które będzie pod koniec czerwca — powiedział Ponitka w podcaście Żurnalisty.

Krytyczny ton kapitana kadry

Choć sam gest został odebrany pozytywnie przez część kibiców, to reakcja Ponitki była jednoznaczna. Lider reprezentacji podkreślił, że w jego ocenie intencje Gortata nie są czysto sportowe.

— A druga rzecz: nagle Gortat zaprasza mnie łaskawie na swój mecz. Ja też wrażenie odnoszę, że to jest próba ocieplenia swojego wizerunku, a ja musiałem wziąć odpowiedzialność za swoje wybory w przeszłości i raczej nie powinienem się w to angażować — stwierdził kapitan kadry.

Kolejna edycja już zaplanowana

Tradycyjny mecz Gortat Team vs NATO Team odbywa się co roku i przyciąga sporą publiczność. Najbliższa edycja została zaplanowana na 13 czerwca 2026 roku w łódzkiej Atlas Arenie, a więc zaledwie kilka dni po zakończeniu kampanii w wielu ligach europejskich.

Źródło: Żurnalista

Twitterowa przepychanka z udziałem Odry Opole i Jarosława Królewskiego. Prezes Wisły chce to obrócić w coś dobrego

Po sobotnim meczu Wisły Kraków z Odrą Opole na boisku padł remis 2:2, a w internecie rozgorzała wymiana wpisów między klubami. Prezes Białej Gwiazdy Jarosław Królewski nie tylko odniósł się do sędziowskich decyzji, lecz także wykorzystał żartobliwą reakcję rywala do wsparcia szczytnej inicjatywy.

Kontrowersje po meczu

Spotkanie na stadionie Wisły dostarczyło kibicom sporo emocji. Goście z Opola prowadzili po golach Adriana Purzyckiego i Szymona Kobusińskiego, lecz gospodarze odpowiedzieli trafieniami Wiktora Biedrzyckiego oraz Macieja Kuziemki. Ostatecznie drużyny podzieliły się punktami, jednak dyskusja nie zakończyła się na murawie.

Jarosław Królewski tuż po ostatnim gwizdku opublikował wpis, w którym wprost skrytykował decyzje arbitra Łukasza Karskiego i zachowanie piłkarzy Odry.

— Pracy sędziego i leżakowania nie zamierzam szeroko komentować. Trzeba się przywyczaić, że mecze w tej lidze będą trwać 30 minut i być skupionym od początku. Choć oglądanie pracy sędziego było dziś niezmiernie irytujące, dodanie 1 minuty w 1 połowie to po prostu skandal — napisał prezes Wisły.

Kilka godzin później Królewski opublikował obszerniejsze stanowisko. Podkreślił, że doliczenie tylko jednej minuty do pierwszej połowy było decyzją niezrozumiałą. Cała sytuacja jego zdaniem wymaga reakcji ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Odpowiedź Odry i gest Królewskiego

Na te słowa Odra Opole odpowiedziała w mediach społecznościowych w przewrotny sposób. Klub zamieścił nagranie przedstawiające szczekającego psa, co szybko zdobyło popularność w internecie.

Prezes Wisły postanowił jednak obrócić całą sytuację w coś pozytywnego.

— W związku z tym, że filmik z Opola zyskuje dużą popularność, a zarząd klubu i media po wczorajszym pajacowaniu na boisku czują się wyśmienicie, a na popularności ich głupoty można zbudować coś dobrego, zachęcam ogromnie do wspierania schroniska dla psiaków w Opolu. Dużo dobrej pracy robią! Ja właśnie wpłaciłem 1906 PLN! Można też zostać wirtualnym opiekunem psiaków i kotów. Polecam — podkreślił Królewski.

Źródło: X

Kibice Jagiellonii krytykują Jóźwiaka i Siemieńca. „Trener nie trafił ze zmianami. Jóźwiak parodysta”

Kamil Jóźwiak wrócił do Ekstraklasy i ma za sobą pierwszy mecz w Jagiellonii Białystok. Kibice nie są jednak zachwyceni z jego występu. Słychać sporo głosów niezadowolenia.




Na finiszu okna transferowego, Jagiellonia ogłosiła jeszcze jeden transfer. Na Podlasie trafił Kamil Jóźwiak, który bardzo długo zwlekał z wyborem nowego klubu. Podpisał dwuletni kontrakt.

Kiepski początek

W związku z terminem zakontraktowania, Jóźwiak nie pomoże Jagiellonii w zasadniczej fazie Ligi Konferencji. Póki co zostaje mu zatem gra w Ekstraklasie. Adrian Siemieniec dał mu szansę już w sobotnim starciu z Piastem Gliwice.

27-latek pojawił się na murawie w 71. minucie. Jego wejście nie przełożyło dobrze na grę Jagiellonii. Dodatkowo w doliczonym czasie Piast doprowadził do wyrównania, a kibice skrytykowali Jóźwiaka.




– Trener chyba nie trafił ze zmianami. Lepiej by AZ, Kobayashi, Jóźwiak zostali na ławie, jeśli tak się mają prezentować. Trochę dużo nietrafionych zmian jak na jeden mecz – pisał jeden z kibiców na Twitterze.

– Jóźwiak to nie wiem, czy on byłby wzmocnieniem rezerw na ten moment. Chłop to człapiąca katastrofa – czytamy.

– Jóźwiak parodysta… remis jak porażka – dodano.

To oczywiście zbyt wcześnie, żeby wydawać jakiekolwiek wyroki. Jóźwiak kolejną szansę na grę będzie mieć już niebawem przeciwko Wiśle Płock. Jagiellonia z obecnym liderem Ekstraklasy zmierzy się 19 września.

Fot. Screen – YouTube | JagaTV

Jakub Kamiński zapisał się w historii Bundesligi! Gol Polaka okazał się rekordowy

Jakub Kamiński przeżywa bardzo udany początek sezonu. Polak strzelił wczoraj swojego drugiego gola w tym sezonie Bundesligi, w dodatku dając remis FC Koeln. Co ciekawe, zapisał się tym samym w historii, jako autor najpóźniejszej bramki w historii niemieckiej ekstraklasy.




FC Koeln zremisowało w sobotę 3-3 z Wolfsburgiem. Spotkanie było szalone, a szczególnie końcówka. Aż do doliczonego czasu „Wilki” prowadziły bowiem 2-1.

Zapisał się w historii

W 91. minucie Koeln doprowadziło jednak do remisu, natomiast w 99. ponownie na prowadzenie wyszedł Wolfsburg. Spotkanie potrwało jeszcze dłużej, a ostatni głos należał do Jakuba Kamińskiego.




Polak stał się bohaterem, doprowadzając do remisu dopiero w 104. minucie. Ustalił tym samym stan rywalizacji i… zapisał się w historii. Bramkarza „Kamyka” okazała się najpóźniej zdobytym golem w historii Bundesligi.

Fot. Screen – X | @ELEVENSPORTSPL

Hiszpanie wypytywali Urbana o powrót Szczęsnego do reprezentacji. Selekcjoner postawił sprawę jasno

Hiszpanie żyją potencjalnym powrotem Wojciecha Szczęsnego do reprezentacji Polski. Jan Urban w rozmowie z „Cadena SER” rozwiał jednak wszelkie wątpliwości na ten temat.




Wojciech Szczęsny zakończył reprezentacyjną karierę po Euro 2024. Podobnie postąpił w kwestii klubowej, ale wrócił z emerytury i trafił do FC Barcelony. Niewiele wskazuje jednak, aby miał wrócić także do gry w kadrze.

„Powiedział bardzo jasno”

Mimo to Hiszpanie wciąż żyją taką możliwością. Jan Urban, który gościł w „Cadena SER”, był wypytywany o Szczęsnego. Rozwiał jednak wszelkie wątpliwości, co do potencjalnego powrotu doświadczonego bramkarza.

– Powiedział bardzo jasno, że nie wraca do reprezentacji – podkreślił selekcjoner.




Urban zaznaczył również, że zupełnie nie dziwi go decyzja Szczęsnego w kwestii powrotu z emerytury klubowej. Barcelonie jego zdaniem się nie odmawia.

– Jeśli dzwoni Barca, to nie możesz odmówić. To była normalna decyzja, w ogóle mnie nie zaskoczyła – podsumował.

Jak na razie Szczęsny w bieżącym sezonie jeszcze nie zagrał. Póki co podstawowym bramkarzem Barcelony pozostaje Joan Garcia. W reprezentacji Polski natomiast, Urban stawiał w swoim pierwszym zgrupowaniu na Łukasza Skorupskiego.

Koniec burzliwego rozdziału w historii Widzewa. Głośne odejście z zarządu klubu

Maciej Szymański złożył rezygnację z funkcji wiceprezesa Widzewa. Klub oficjalnie poinformował, że jego mandat w zarządzie wygaśnie 8 października. To symboliczne zakończenie okresu, który w ostatnich tygodniach obfitował w niepożądane skandale.

Rezygnacja po zamieszaniu wokół wesela

Wesele Macieja Szymańskiego w Grecji stało się punktem zapalnym wydarzeń, które mocno uderzyły w wizerunek Widzewa. Na uroczystości pojawił się między innymi Patryk Czubak, niedawny asystent Żeljko Sopicia, a od niedawna pierwszy trener zespołu.

Problem polegał na tym, że szkoleniowiec w trakcie przerwy w treningach poleciał świętować, podczas gdy jego piłkarze ćwiczyli indywidualnie, rozproszeni po całym świecie.

Gdy sprawa wyszła na jaw, klub komunikował się w sposób chaotyczny i niespójny. Ostatecznie Czubak został wezwany do powrotu, jednak w Łodzi nie czekała na niego cała drużyna, co dodatkowo spotęgowało krytykę. To właśnie od tego momentu presja medialna na władze Widzewa zaczęła systematycznie narastać.

Oficjalne stanowisko i osobiste słowa

Rezygnacja Szymańskiego została potwierdzona w oficjalnym komunikacie klubu. Sam działacz podkreślił, że decyzja była świadoma:

— Przychodziłem do klubu będącego w II lidze, a odchodzę z niego, gdy jest już czwarty sezon w Ekstraklasie. Był to dla mnie wspaniały czas, pełen doświadczeń i wyzwań, z którymi trzeba było mierzyć się każdego dnia. Podjęta przeze mnie decyzja jest świadoma, choć na pewno trudna z perspektywy drogi przebytej z klubem przez te lata — zaznaczył Szymański.

Działacz rozpoczął swoją pracę w Widzewie w 2019 roku jako dyrektor Akademii. Funkcję wiceprezesa pełnił od maja 2023 roku.

Źródło: Widzew Łódź, Weszło

Trener GKSu ostro o zachowaniu Tymoteusza Puchacza. „Zachował się mega nieprofesjonalnie”

Wydawało się, że Tymoteusz Puchacz na pewno trafi do GKSu Katowice. Transfer wysypał się jednak na ostatniej prostej, a on sam zdecydował się na przenosiny do Azerbejdżanu. Rafał Górak przejechał się po zachowaniu reprezentanta Polski.




Puchacz latem wrócił do Holstein Kiel z wypożyczenia do Plymouth. W Niemczech nie widzieli jednak dla niego miejsca. Dostał tym samym zgodę na szukanie nowego klubu na własną rękę.

Nieprofesjonalny

Bessa ciągnęła się za Puchaczem przez kilka tygodni. Dopiero w ostatnim czasie głośno zrobiło się o możliwym powrocie do Polski. Defensor miał być dogadany z GKSem Katowice i transfer wydawał się być na ostatniej prostej.

W ostatniej chwili 26-latek dostał jednak propozycję z Azerbejdżanu, na którą finalnie przystał. Tam podpisał kontrakt z Sabah FC.




Ostro za takie poprowadzenie tej sprawy zrugał Puchacza Rafał Górak. Trener GKSu przejechał się po zawodniku na antenie „Canal+ Sport”.

– Tymoteusz Puchacz zachował się mega nieprofesjonalnie. Może nie tyle żałuję, co wiem, że chciałem dać szansę i otworzyłem wszystko, żeby u nas był. Wewnętrznie zostało u mnie rozczarowanie – przyznał.


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.