NEWSY I WIDEO

Marek Szkolnikowski chciał pozwać innego dziennikarza. Wycofał się po medialnej burzy

Wystarczył jeden wpis, by w środowisku sportowych mediów zawrzało. Dawid Dobrasz z Meczyków ujawnił, że Marek Szkolnikowski postraszył go pozwem. Reakcje były natychmiastowe i na tyle mocne, że były szef TVP Sport już następnego dnia zdecydował się wycofać.

Spór, który wymknął się spod kontroli

8 grudnia wybuchła dyskusja, która szybko wyrosła ponad standardowe spory w mediach społecznościowych. Dziennikarz Meczyków, Dawid Dobrasz, poinformował, że otrzymał pozew od Marka Szkolnikowskiego. Były szef TVP Sport powołał się na artykuł 212 Kodeksu karnego z okresu stanu wojennego.

Tłem konfliktu była wymiana zdań z sierpnia podczas meczu Lecha z Genk. Dobrasz relacjonował, że został zaczepiony, a odpowiedział komentarzem dotyczącym kariery Szkolnikowskiego. Podkreślił, że podobne polemiki są codziennością mediów społecznościowych, również z udziałem samego Szkolnikowskiego. Kiedy jednak tym razem padły mocniejsze słowa, były dyrektor TVP Sport poczuł się urażony i wysłał prywatną wiadomość z groźbą pozwu.

Dobrasz przyznał, że w pierwszym odruchu rozważał usunięcie wpisu. Emocje meczowe bywają przecież intensywne. Kiedy jednak otrzymał kolejne żądanie, sprawa nabrała innego charakteru.

Szkolnikowski miał zażądać publicznego wpisu, w którym dziennikarz przyzna, że przesadził i… pochwali dawne czasy TVP Sport. To przeważyło szalę. Dobrasz ogłosił, że nie zamierza dać się zastraszyć i jest gotów na spotkanie w sądzie.

Reakcje środowiska pojawiły się błyskawicznie. Krzysztof Stanowski nazwał sprawę jednym z najdziwniejszych pozwów, jakie widział. Mateusz Borek apelował, aby niezależnie od sporu zachować rzetelność w ocenianiu ludzi futbolu. Paweł Wołosik kpił z całej sytuacji i zachęcał Dobrasza, by robił swoje.

Jednak się wycofał

Skala krytyki zaskoczyła chyba samego Szkolnikowskiego. Już we wtorek opublikował wpis, w którym poinformował o wycofaniu pozwu. Przyznał, że podjął zbyt emocjonalną decyzję.

– To była zła, zbyt emocjonalna decyzja. Dlatego wycofałem pozew z art. 212 kk. przeciw Dawidowi Dobraszowi. Przepraszam – jego i wszystkich, których to słusznie oburzyło. Jako osoba funkcjonująca w przestrzeni publicznej muszę brać takie słowa na klatę – oświadczył.

Źródło: X

Spontaniczne spotkanie piłkarzy Legii Warszawa. Postanowili sami przeanalizować ostatnią porażkę

Jak informuje „Fakt”, piłkarze Legii Warszawa postanowili spotkać się we własnym gronie. Wspólnie mieli analizować ostatnią ligową porażkę przeciwko Piastowi Gliwice.




Sytuacja w Legii Warszawa nie jest zbyt kolorowa. Od ponad miesiąca Legioniści nie mają trenera. Obecnie tymczasowo tę funkcję pełni Inaki Astiz. Wyniki notowane przez zespół pod dowództwem Hiszpana są jednak tragiczne. Łączny bilans Legii dowodzonej przez Astiza to 0 zwycięstw, 3 remisy i 4 porażki.

Forma Legii w ostatnich tygodniach jest tragiczna. Ostatnie zwycięstwo Legioniści zanotowali… 23 października. Poziom irytacji u kibiców już dawno sięgnął zenitu. Irytacja zaczyna się udzielać również piłkarzom. Jak donosi „Fakt”, piłkarze Legii postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i spotkali się we własnym gronie. Spotkanie miało być inicjatywą samych piłkarzy.

Podczas spotkania piłkarze Legii mieli wspólnie analizować ostatni mecz przeciwko Piastowi Gliwice i popełnione w nim błędy. Dyskusja miała być szczera i twarda. Spotkanie miało trwać kilka godzin. Zdaniem „Faktu”, piłkarze nie obarczają winą Inakiego Astiza.

– Niedzielne spotkanie ma być początkiem zmian, jakie piłkarze chcą wprowadzić w szatni. Choć sytuacja Legii Warszawa jest bardzo trudna, główni zainteresowani nie zamierzają składać broni i są gotowi zacząć od rozliczenia samych siebie, jeszcze zanim drużynę obejmie Marek Papszun – pisze „Fakt”.





źródło: Fakt

Ronald Araujo udał się na wakacje. Urugwajczyk wybrał się w duchową podróż

Ronald Araujo wybrał się do Izraela w duchową podróż, by odzyskać siły – informują hiszpańskie media. Wycieczka Urugwajczyka miała być zatwierdzona przez FC Barcelonę.




Ostatni okres nie jest najlepszy dla Ronalda Araujo. Jeszcze kilka sezonów temu sądzono, że Urugwajczyk będzie podporą obrony FC Barcelony na dekadę, jak nie więcej. Jednak ostatnie kilkanaście miesięcy nie były już dla niego aż tak udane. 26-latek przeplata słabą formę kontuzjami. Ostatnio popełnił absurdalnie nierozważny faul w meczu przeciwko Chelsea, za co wyleciał z boiska już w 1. połowie.

Od meczu z Chelsea Ronald Araujo nie pojawił się jeszcze na boisku. W ostatnich dniach w mediach społecznościowych można było przeczytać o jego problemach. Mówi się o rzekomych problemach psychologicznych. Na taki stan rzeczy mogła wpłynąć ogromna fala krytyki, jaka spadła na Urugwajczyka po meczu z Chelsea. Warto tu jednak nadmienić, że wiele krytycznych komentarzy było jak najbardziej adekwatnych. W wielu przypadkach forma tych komentarzy mogła jednak być nieco przesadzona.

We wtorek hiszpańskie media poinformowały o podróży, na jaką udał się Ronald Araujo. FC Barcelona miała wyrazić zgodę na duchową podróż 26-latka do Izraela. A wszystko to w celu odzyskania sił.




Remis dawał awans obu drużynom. Końcówka meczu wyglądała kuriozalnie [WIDEO]

Końcówka meczu Syria – Palestyna wyglądała iście kuriozalnie. A to dlatego, że remis dawał obu drużynom awans do kolejnej rundy.




Trwają rozgrywki FIFA Arab Cup. Bierze w nich udział w sumie 16 drużyn z krajów arabskich. Wiele zespołów, jak chociażby Tunezja czy Maroko, podchodzi do tych rozgrywek z dystansem, dając szansę gry zawodnikom, którzy w głównej mierze nie grają na co dzień w pierwszej reprezentacji.

W niedzielę doszło do niezwykle ciekawego meczu pomiędzy Syrią a Palestyną. Dla obu drużyn był to ostatni pojedynek w fazie grupowej. Już przed meczem wiele osób zauważyło, że remis dałby obu tym drużynom awans do fazy pucharowej. Koniec końców spotkanie faktycznie skończyło się remisem i wynikiem 0:0. W sumie obie drużyny oddały 4 celne strzały.




W mediach pojawiło się nagranie z końcówki omawianego meczu. Jak widać, obu drużynom ewidentnie nie zależało na tym, aby w końcówce meczu się poderwać i powalczyć o zwycięstwo.

22 stopnie na minusie o 16:30. Historyczny mecz w Lidze Mistrzów

We wtorek rozpocznie się ostatnia kolejka fazy ligowej Ligi Mistrzów. Zaczniemy od nietypowej godziny i bardzo nietypowych warunków. Mecz Kairatu Ałmaty z Olympiakosem przejdzie tym samym do historii.




Granie we wtorek rozpoczniemy bardzo wcześnie, bo już o 16:30. Wówczas Kairat podejmie w Astanie Olympiakos. Absolutni debiutanci w Lidze Mistrzów, zmierzą się tym samym z totalnym rozczarowaniem, w meczu o wszystko i to na obiekcie narodowym.

Syberiada

Spotkanie zapowiada się na zaciekłe oraz… historyczne. Nie tylko ze względu na godzinę, ale i warunki. Synoptycy zapowiadają, że o 20:30 czasu lokalnego, temperatura może sięgnąć nawet -22 stopnie Celsjusza.

Właściciel Astana Arena zapewnia jednak, że zawodnicy nie odczują niskich temperatur. Dach obiektu ma zostać zamknięty. Włączone ma zostać również ogrzewanie.




Na końcówce fazy ligowej Ligi Mistrzów Airat ma zaledwie jeden punkt na koncie (remis z Pafos). Olympiakos posiada zaledwie o jedno „oczko” więcej.

Polak prowadzi włoski klub w Serie A! Pierwszy raz od ponad 20 lat

Przemysław Małecki, asystent Kosty Runjaicia, poprowadził mecz Udinese w Serie A. Polak wszedł w rolę pierwszego trenera przez karę dla Niemca.




Przed startem sezonu 2024/25 Runjaić trafił do Udinese. Od początku w roli jego asystenta pracuje Przemysław Małecki. Wcześnie razem pracowali także w Legii Warszawa.

Historyczny moment

W ostatnim meczu Udinese z Parmą, Kosta Runjaić dostał czerwoną kartkę. Tym samym musiał opuścić kolejne spotkanie Serie A, tym razem z Genoą. W jego miejscu na ławce trenerskiej pojawił się zatem Małecki.

W grudniu ubiegłego roku, Małecki także zastąpił Runjaicia. Podczas meczu z Torino Niemiec zmagał się z chorobą. W trakcie rywalizacji pojawił się jednak na ławce.




Jest to zatem historyczny moment, w którym Polak prowadzi samodzielnie włoski klub w Serie A. Wcześniej taki przypadek mieliśmy w sezonie 1991/92, kiedy Zbigniew Boniek prowadził Bari.

Fot. Screen – Eleven Sports

Awantura w Rakowie Częstochowa! „Były rzucane jakieś rzeczy”

Atmosfera w Rakowie Częstochowa wydaje się być coraz bardziej napięta. Ostatnio miało dojść do małej awantury.




Od dłuższego czasu jest już wiadomo, że Marek Papszun chce zostać trenerem Legii. Przekazał to sam zainteresowany. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi. Legia jest cierpliwa i czeka na 51-letniego szkoleniowca. Z kolei Raków jest równie cierpliwy i – póki co – nie zamierza rozstawać się ze swoim trenerem. Wszystko wskazuje na to, że do transferu dojdzie najwcześniej podczas zimowej przerwy.

Marek Papszun jasno wyraził swoją chęć dołączenia do Legii Warszawa. 51-latek wraca do tego tematu niemal na każdej kolejnej konferencji prasowej. Całe to zamieszanie nie przeszkadza mu jednak w odnotowywaniu dobrych wyników z Rakowem Częstochowa. 4 ostatnie mecze zakończyły się wygraną Medalików.

W miniony weekend Raków mierzył się z GKS-em Katowice. Częstochowianie odnieśli zwycięstwo wynikiem 1:0. Po meczu miało jednak dojść do pewnej sprzeczki. Kamil Głębocki, dziennikarz zajmujący się sprawami wokół Rakowa, przekazał, że przed pomeczową konferencją miało być słychać pewne odgłosy złości, które dobiegały z pokoju członków sztabu trenerskiego. Dziennikarz relacjonuje, że miały być nawet rzucane przedmioty.

Powiem szczerze, że czekając na konferencję prasową po spotkaniu z GKS-em, dało się słyszeć okrzyki złości. Były rzucane jakieś rzeczy. Drzwi do sali konferencyjnej zostały zamknięte. Atmosfera jest bardzo napięta, a będzie jeszcze goręcej po oświadczeniu treneraprzekazał Kamil Głębocki.





źródło: Kanał Sportowy

Co za słowa Morishity o naszym kraju! „Kocham Warszawę, kocham Polskę”

Ryoya Morishita udzielił wywiadu, w którym bardzo pozytywnie wypowiedział się na temat naszego kraju. Japończyk nie ukrywa, że tęskni za Polską.




Morishita trafił do Polski zimą 2024 roku, wzmacniając szeregi Legii Warszawa. Najpierw na zasadzie wypożyczenia, a następnie na zasadzie transferu definitywnego. Latem tego roku zdecydował się na zmianę barw klubowych. Japończyk skorzystał z opcji przenosiny do angielskiego Blackburn Rovers. Klub ten występuje obecnie na poziomie Championship.

Nie tylko swoją grą, ale również swoją postawą i pozytywną osobowością Ryoya Morishita zyskał w Polsce wielu kibiców. Wśród tych byli nie tylko sympatycy Legii, ale również kibice innych klubów. Jak się okazuje, Japończyk odwzajemnia uczucia do Polski i Polaków. W wywiadzie na łamach „goal.pl” opowiedział o swoich wrażeniach dotyczących życia w Polsce. Jak się okazuje, Ryoya bardzo zżył się z naszym krajem. Przyznał, że raz w miesiącu stara się przylecieć do Warszawy.

– Kocham Legię, kocham Warszawę, kocham Polskę. W tych słowach nie ma żadnej ściemy. Mnie to wszystko u was po prostu zauroczyło. Nie będę oszukiwał, przed przyjazdem niewiele o Polsce wiedziałem, nie miałem z nią styczności. Natomiast już na miejscu… Świetne miasto, świetny klub, świetny kraj – skomentował Ryoya Morishita.

– Zacząłem się dokształcać, zwiedzać muzea. Czytałem o wojnie, byłem w Auschwitz. Warszawa też ma dużo takich ciekawych, historycznych miejsc. Naprawdę mocno się „wkręciłem” w Polskę. Zresztą, kolejnym dowodem na to jest fakt, że wciąż się uczę polskiego języka – przyznał Japończyk.

– Do dziś wspominam Wilanów, tam mieszkałem z żoną. O mój Boże! Wychodzisz sobie wieczorem, o 20 czy 21 i czujesz się bezpiecznie, wiesz, że nic ci się nie stanie. To było super! A do tego tak czysto… – ocenił Ryoya.

W tym sezonie Morishita regularnie grywa na poziomie Championship. Rozegrał on w sumie 14 meczów, strzelając w nich 1 bramkę i notując 2 asysty. Sytuacja w ligowej tabeli nie wygląda jednak zbyt kolorowo – Blackburn zajmuje obecnie dopiero 19. lokatę.





źródło: goal.pl

Grosicki nie przebierał w słowach. Kapitan Pogoni o kryzysie zespołu i nowej umowie

Pogoń Szczecin kończy rok w nastroju dalekim od świątecznego. Remis 2:2 z Radomiakiem tylko pogłębił frustrację, a kapitan zespołu nie ukrywa, że sytuacja staje się coraz trudniejsza.

Problemy na boisku i niepewność wokół kontraktu

Rok 2025 Pogoń zamknęła spotkaniem, które miało być okazją do odbicia, jednak zakończyło się kolejnym rozczarowaniem. Drużyna prowadziła 2:0, ale mimo to pozwoliła rywalowi wrócić do gry. Remis wywołał irytację kibiców, ale uderzył także w piłkarzy. Kamil Grosicki, który zagrał pełne 90 minut, od dawna traktowany jest jako głos szatni. Tym razem mówił otwarcie i chwilami bardzo ostro.

Skrzydłowy odniósł się do doniesień o jego przyszłości, ponieważ kilka dni wcześniej właściciel klubu zapewniał, że umowa zostanie przedłużona. Grosicki studzi jednak emocje. Wspomniał, że odbyła się tylko jedna rozmowa z zarządem, dlatego wciąż czeka na konkret. Podkreślił też, że sezon był wyjątkowo wyczerpujący. Zwrócił uwagę, że choć przeżył kilka dobrych momentów, to jesień okazała się słaba dla niego i całej drużyny.

– Była tylko jedna rozmowa z prezesami i czekam na feedback. Teraz chcę wyjechać, odpocząć od tego. Był to ciężki rok – powiedział po meczu.

Co nie gra w Pogoni?

Kapitan próbował również wskazać, co psuje grę zespołu. Jego zdaniem piłkarze nie są skupieni wyłącznie na futbolu, ponieważ w klubie dzieje się za dużo poza boiskiem. Taka atmosfera wpływa na wyniki. Dodał, że jego własna sytuacja także nie jest klarowna, ponieważ rozmowy sprzed dwóch tygodni wyglądały zupełnie inaczej.

Nie wykluczył, że to on może być elementem, który niektórym blokuje rozwój. Rozważał to głośno, choć podkreślił, że od zawsze wspierał wszystkich w szatni, dlatego oczekuje podobnego podejścia ze strony klubu.

Grosicki zaznaczył, że lata mijają, a kariera dobiega końca. Jako wychowanek Pogoni marzy o trofeum, które klub próbuje zdobyć od 77 lat. Zwrócił jednak uwagę, że nie może odpowiadać za każdy nieudany mecz. Potrzebuje drużyny, która będzie go wspierać, ponieważ wtedy jest w stanie dać jej więcej.

– Potrzebuję, żeby drużyna mnie niosła, a ja jej pomogę. W ostatnich meczach to nie szło.

Kapitan liczy na poprawę sytuacji, ponieważ w klubie pojawił się nowy zarząd, kilku nowych graczy oraz trener. Zauważył, że każdy taki proces wymaga czasu, dlatego drużyna powinna zachować czujność, bo tabela nie wygląda dobrze. Pogoń jest dopiero dziesiąta.

Strata do podium nie jest duża, ale Jagiellonia ma trzy zaległe mecze. Oznacza to, że różnica może szybko się powiększyć. Pogoń wróci do rywalizacji 30 stycznia 2026 roku meczem w Lublinie.

Źródło: Sport.pl, pogonsportnet.pl

Tak źle dawno nie było. Analityk wyliczył szanse Legii na spadek

Kryzys Legii Warszawa pogłębia się z tygodnia na tydzień, dlatego rosną obawy przed pierwszą od dekad degradacją. Najnowsze wyliczenia wskazują, że prawdopodobieństwo upadku stołecznego klubu jest już zaskakująco wysokie.

Katastrofalna seria i dramatyczne prognozy

Legia przegrała w sobotę z Piastem Gliwice 0:2. Bramki zdobyli Michał Chrapek oraz Jorge Felix, a porażka tylko uwypukliła problemy drużyny prowadzonej przez Inakiego Astiza. Hiszpan wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo, dlatego presja narasta z każdej strony.

Zespół spadł na 16. miejsce w tabeli. Za Legią są tylko Piast oraz Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Warszawianie zagrają wkrótce zaległy mecz z drużyną Daniela Myśliwca. Jeżeli przegrają, to zimę spędzą w strefie spadkowej.

Piotr Klimek, analityk specjalizujący się w wyliczeniach matematycznych w piłce nożnej, ocenił szanse Legii na degradację. Wynoszą około 10%, dlatego są najwyższe od trzech lat. Klimek przypomniał, że niewiele brakuje do rekordu.

– Jeszcze rekordu nie ma, bo trzy lata temu po remisie w Niecieczy był o 1pp więcej, ale Legia na wyciągnięcie ręki od rekordu – napisał.

W kontekście walki o utrzymanie sytuacja kilku innych klubów wygląda jeszcze poważniej. Termalica ma około 82% ryzyka spadku. Za nią w rankingach zagrożonych są Arka Gdynia z wynikiem 43%, Widzew Łódź z 42% oraz Motor Lublin, którego szanse na degradację wynoszą około 31%.

Źródło: Piotr Klimek (X)

Skandal i patologia po kolejnej wpadce Pogoni. Kibole grożą piłkarzom. „Wjeżdżamy na trening i was wszystkich rozp*******my”

Piłkarze Pogoni Szczecin usłyszeli skandaliczne słowa od kibiców po remisie z Radomiakiem (2-2). Padły groźby o wkroczenie do szatni.




„Portowcy” ostatnie zwycięstwo zaliczyli pod koniec listopada. Dość powiedzieć, że była to jedyna wygrana na przestrzeni ostatnich 6 meczów. Jakby tego było mało, to kilka dni temu odpadli z Pucharu Polski po porażce z Widzewem Łódź.

„Wjeżdżamy na trening”

W ostatniej kolejce Pogoń ponownie zawiodła i zremisowała 2-2 z Radomiakiem Radom. Po meczu drużyna podeszła pod trybuny, gdzie usłyszała masę gorzkich słów.

Kibice mieli pretensje o nieprofesjonalne podejście zawodników, mimo poważnego kryzysu. W ciągu ostatniego tygodnia pojawiły się zdjęcia, na których widać, jak Musa Juwara, Mor Ndiaye i Dimitrios Keramitsis, spędzając czas w nocnym klubie.




Jeden z kiboli, który przemawiał do piłkarzy, zdecydował się na groźby w ich kierunku. Padły skandaliczne słowa, skierowane do Kamila Grosickiego, jako kapitana.

– Kamil, powiem ci i chciałbym, żebyś to w szatni słowo w słowo im przetłumaczył. Jeszcze raz dowiemy się, że któryś z was był na baletach i obracał nasze dziewczyny, to wjeżdżamy na trening i was wszystkich roz****dalamy. Nieważne czy biały, czy czarny, czy obrońca, czy napastnik. Jesteście jedną drużyną i wszyscy dostajecie w****dol. Ode mnie tyle – powiedział, co spotkało się z aprobatą reszty kibiców na trybunach.

Fot. Screen – Twitter / @M__Popek

Świetna akcja marketingowa. Postacie z polskiego serialu pojawiły się na meczu I ligi [WIDEO]

Współpraca Pogoni Siedlce z twórcami polskiego serialu „The Office” okazała się świetnym ruchem marketingowym. W ramach wspólnych działań jedna z głównych postaci serialu pojawiła się na meczu I ligi.




Przed kilkoma dniami Pogoń Siedlce poinformowała o swoim nowym sponsorze. Została nim „Kropliczanka” – fikcyjna marka znana z polskiego serialu „The Office”. W ramach współpracy logo marki miało pojawić się na koszulkach Pogoni w meczu z Wieczystą Kraków. O całej akcji zrobiło się bardzo głośno w polskich mediach, dzięki czemu można uznać ten ruch za marketingowy strzał w dziesiątkę. Więcej o całej akcji pisaliśmy TUTAJ.

Kropliczanka sponsorem Pogoni Siedlce

Przez kolejne dni w mediach społecznościowych pojawiały się kolejne wpisy. Dotyczyły one oczywiście najbliższego meczu Pogoni z Wieczystą. Wszystkie posty zebrały wiele wyświetleń i cieszyły się dużą popularnością.

Przedmeczowe show

W sobotę doszło do punktu kulminacyjnego – meczu Pogoni Siedlce z Wieczystą Kraków. Już przed rozpoczęciem pojedynku mogliśmy zaobserwować ciekawe obrazki. Michał Holc, Prezes serialowej Kropliczanki, wniósł piłkę na boisko, a następnie przywitał się z piłkarzami obu drużyn.




Akcja w przerwie meczu

Nie zabrakło również aktywności w przerwie meczu. Na murawie pojawiła się serialowa postać, a także maskotka w kształcie kropli wody.

Ciekawostka

Co ciekawe, Kropliczanka pojawiła się również na ściance w sali konferencyjnej. Co jeszcze ciekawsze, nazwa „Kropliczanka” widniała tuż obok sponsora Pogoni – „Siedleckiej Kranówki”.

Były piłkarz Jagi uderza w Kuleszę. Padły mocne słowa

Ensara Arifovic wrócił pamięcią do sezonu spędzonego w Jagiellonii. Wspomnienia okazały się bolesne, ponieważ padły mocne słowa pod adresem Cezarego Kuleszy. Z drugiej strony nie zabrakło uznania dla Michała Probierza.

Kontrowersyjna przeszłość i zaskakująco mocne słowa

Ensar Arifović to postać dobrze znana tym, którzy śledzili Ekstraklasę z przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Przez niemal dziesięć lat występował na polskich boiskach. Notował gole w Polonii Warszawa, ŁKS-ie Łódź czy Jagiellonii Białystok, a na zapleczu elity grał dla Górnika Zabrze, Floty Świnoujście oraz Arki Gdynia. W krajowych ligach uzbierał 223 oficjalne mecze, choć jego wspomnienia z Białegostoku są zdecydowanie najmniej przyjemne.

W rozmowie z TVP Sport 45-latek wrócił do sezonu 2008/2009, kiedy miał okazję współpracować z Cezarym Kuleszą. Arifović stwierdził, że nie potrafi zrozumieć, jak Kulesza mógł zostać prezesem federacji. Dodał, że tamte doświadczenia były dla niego upokarzające, ponieważ nie grał mimo obowiązującego dwuletniego kontraktu. Twierdził również, że zamiast negocjacji pojawiła się presja. Wspominał, że po mieście krążyli ludzie z rzekomymi groźbami, aby rozwiązał umowę. Podsumował to krótko i bez ogródek.

– Większego wieśniaka od Kuleszy nie widziałem – ocenił bez wahania.

Zupełnie inaczej Bośniak ocenia Michała Probierza. Jego zdaniem już wtedy było widać, że szkoleniowiec potrafi pracować z zespołem oraz rozwijać piłkarzy. Arifović przyznał, że spodziewał się spektakularnej kariery Probierza. Podkreślił, że sądził, iż ten zajdzie nawet dalej niż prowadzenie reprezentacji Polski.

Dziś były napastnik mieszka w Sarajewie, gdzie prowadzi bar. Nie odciął się jednak od piłki, ponieważ pracuje jako agent. W jego grupie znajduje się między innymi Ajdin Hasić, który reprezentuje Cracovię.

Źródło: TVP Sport

Nie chcieli nas w swojej grupie. Gigant kręci nosem na Polskę

Mundial w 2026 roku wciąż pozostaje na horyzoncie, ale już teraz wiadomo, że ewentualna obecność Polski w grupie F wywołuje na Zachodzie wyraźny niepokój. Holendrzy, którzy mogą trafić na Biało-Czerwonych po raz kolejny, nie ukrywają, że woleliby uniknąć takiego scenariusza.

Holandia kręci nosem na Polskę

Awans reprezentacji Polski na mistrzostwa świata 2026 wciąż zależy od marcowych baraży. Zespół zmierzy się najpierw z Albanią, a w potencjalnym finale zagra z lepszym z pary Ukraina, Szwecja. Stawka jest ogromna, ponieważ ewentualny sukces oznaczałby udział w turnieju finałowym i trafienie do grupy F z Holandią, Japonią oraz Tunezją.

Właśnie wizja takiego układu wzbudziła w Holandii wyraźny dyskomfort. Stan Wagtman z portalu nu.nl, cytowany po losowaniu przez Przegląd Sportowy Onet, przyznał bez wahania, że Oranje wcale nie potrzebują kolejnego starcia z Polską. Jak twierdzi, ostatnie spotkania obu drużyn pozostawiły w jego kraju więcej pytań niż odpowiedzi.

Wagtman podkreślił, że Koeman był w Warszawie wyraźnie sfrustrowany, ponieważ jego kadra miała wtedy poważne problemy. Dodał, że selekcjoner nie będzie specjalnie zadowolony, jeśli Polska wywalczy przepustkę na mundial.

Nie chcieli takiej grupy

Warto zaznaczyć, że holenderski publicysta nie ukrywa również obaw dotyczących samej grupy. Jego zdaniem losowanie nie było dla Oranje korzystne. Japonia ma silny skład, dlatego to właśnie ten rywal jawi się jako największe zagrożenie. Tunezji Holendrzy nie lekceważą, ale liczą na kontrolę przebiegu meczu.

Problemem pozostaje natomiast drużyna z czwartego koszyka, która wyłoni się z baraży. Wagtman przyznał, że w Holandii liczono na dużo słabszą Nową Zelandię. Zespół Polski, Szwecji czy Ukrainy postrzegany jest jako znacznie trudniejsze wyzwanie, choć Albanię Holendrzy oceniają jako rywala w zasięgu.

Nie bez znaczenia pozostaje również ocena polskich zawodników. Największą uwagę od lat przyciąga Robert Lewandowski. Wagtman zwrócił uwagę, że choć nie strzelił on Holendrom gola, to asysta w Warszawie przypomniała kibicom, jak realnym pozostaje zagrożeniem. Holendrzy zastanawiali się nawet, czy jego wpływ na reprezentację nie bywa zbyt dominujący.

Wskazał też na Piotra Zielińskiego, który uchodzi za kluczowego partnera Lewandowskiego. Wspomniany został również Jakub Moder, dobrze znany w Rotterdamie z okresu w Feyenoordzie. Wagtman liczy na to, że do czasu mundialu piłkarz zdąży uporać się z problemami zdrowotnymi.

Turniej w USA, Meksyku i Kanadzie rozpocznie się dopiero 11 czerwca 2026 roku.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Legia zadecydowała ws. trenera! To on poprowadzi zespół do końca rundy

Legia Warszawa podjęła decyzję ws. trenera. Wybrano szkoleniowca, który poprowadzi zespół do końca rundy jesiennej.




Na starcie sezonu 2025/2026 trenerem Legii Warszawa był Edward Iordanescu. Rumun trafił do Polski latem, jednak nie wytrzymał w stolicy zbyt długo. Wraz z końcem października postanowił zakończyć pracę w Legii. Poprowadził Wojskowych w 24 meczach.

Włodarze Legii nie mieli przygotowanego następne Edwarda Iordanescu, mimo że o jego chęci odejścia mówiło się już od dłuższego czasu. Postanowiono więc powierzyć zespół Inakiemu Astizowi, dotychczasowemu asystentowi. Hiszpan został trenerem tymczasowym. Pod koniec listopada w mediach zaczęły pojawiać się doniesienia o tym, iż Legia upatrzyła nowego trenera w Marku Papszunie. Problematyczna okazała się jednak kwestia jego kontraktu z Rakowem, przez co Papszun nadal pracuje w Częstochowie, a Legię prowadzi dalej Astiz.

Czy Legii uda się sprowadzić Papszuna jeszcze w tej rundzie? Wszystko wskazuje na to, że nie. Nowe wieści przekazał dziś Tomasz Włodarczyk. Według jego informacji, piłkarze Legii mieli zostać powiadomieni, że do końca tego roku zespół będzie prowadził Inaki Astiz. Na Marka Papszuna będzie trzeba czekać do końca roku.

– Cały czas toczą się rozmowy. Wydaje się, że są one za półmetkiem. Teoretycznie wszystko może się zdarzyć, ale nie ma zbyt wielkich szans na odejście Marka Papszuna przed końcem rundy – usłyszał w Częstochowie Tomasz Włodarczyk.





źródło: Meczyki


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.