NEWSY I WIDEO

Polska coraz bliżej baraży. Realna szansa na pierwszy koszyk

Reprezentacja Polski po październikowych meczach eliminacyjnych jest bardzo blisko zapewnienia sobie udziału w barażach o awans do mistrzostw świata. Choć bezpośredni awans wydaje się mało prawdopodobny, biało-czerwoni wciąż mogą powalczyć o mundial w 2026 roku.

Drugie miejsce w grupie coraz bliżej

Po rozegranych spotkaniach Polska umocniła się na pozycji wicelidera swojej grupy eliminacyjnej. Do pierwszej Holandii traci wprawdzie kilka punktów, ale przede wszystkim aż 13 goli różnicy, co praktycznie przekreśla szanse na zajęcie pierwszego miejsca. Aby odwrócić losy rywalizacji, Polacy musieliby nie tylko pokonać Holendrów, ale też liczyć na ich wpadkę z Litwą. Jest to oczywiście mało realny scenariusz.

Drugie miejsce oznacza jednak przepustkę do baraży, w których zagra szesnaście drużyn: dwanaście z drugich miejsc w grupach i cztery z Ligi Narodów. Uczestnicy baraży zostaną podzieleni na cztery koszyki. W półfinałach zmierzą się ze sobą reprezentacje z koszyków pierwszego i czwartego oraz drugiego i trzeciego. Od razu zostaną też wylosowane potencjalne pary finałowe. Zwycięzcy czterech finałów uzyskają awans na mistrzostwa świata.

Polska znajduje się obecnie w drugim koszyku, lecz ma realne szanse na awans do pierwszego. Strata do znajdującej się tam Walii wynosi zaledwie trzy punkty. Kluczowy dla tej rywalizacji będzie wynik meczu Wyspiarzy z Belgią.

Dlaczego pierwszy koszyk jest tak ważny

Zajęcie miejsca w pierwszym koszyku ma ogromne znaczenie. Daje nie tylko szansę na grę z teoretycznie słabszymi przeciwnikami, lecz także zapewnia prawo do rozgrywania zarówno półfinału, jak i ewentualnego finału baraży na własnym stadionie.

Na ten moment potencjalnymi rywalami Polski mogłyby być drużyny takie jak Rumunia, Słowacja, Słowenia czy Albania. Sytuacja wciąż jednak jest dynamiczna. Spadkiem do trzeciego koszyka zagrożeni są między innymi Czesi, którzy stracili punkty po porażce z Wyspami Owczymi.

Po niedzielnych meczach w pierwszym koszyku znajdują się Włochy, Turcja, Ukraina i Walia. W grze o mundial pozostają również Szkocja, Węgry, Szwecja, Macedonia Północna, Irlandia Północna i Andora. Faza grupowa eliminacji zakończy się w listopadzie, natomiast baraże zaplanowano na marzec.

Źródło: Football Meets Data

Burza w Barcelonie. Flick straci posadę przez konflikt z Yamalem?

W FC Barcelonie narasta napięcie. Hiszpańskie media donoszą, że Hansi Flick może odejść po sezonie, a powodem mają być jego napięte relacje z Lamine Yamalem. Sprawa sięgnęła najwyższych szczebli klubu i według Joana Fontesa zachwiała pozycją niemieckiego szkoleniowca.

Konflikt, który wyszedł poza szatnię

Po dwóch kolejnych porażkach Barcelona znalazła się w kryzysie nie tylko sportowym, lecz także wewnętrznym. Jak donosi Joan Fontes, źródłem zamieszania stała się sytuacja sprzed meczu z PSG. Lamine Yamal spóźnił się na jedną z sesji treningowych, a Flick konsekwentny w kwestiach dyscypliny, postanowił usunąć 18-latka z wyjściowego składu.

Decyzja trenera miała zostać odebrana z mieszanymi emocjami. Niemiec próbował tłumaczyć ją względami zdrowotnymi zawodnika, jednak jego stanowisko podważyli ludzie z otoczenia Joana Laporty. Według medialnych doniesień, Alejandro Echevarría bliski współpracownik prezydenta, miał zasugerować Deco, by przekonał Flicka do cofnięcia decyzji i przywrócenia Yamala do podstawowego składu.

Presja ze strony władz klubu przyniosła efekt. Młody piłkarz zagrał przeciwko PSG, lecz to tylko pogłębiło pęknięcie w zespole.

Utrata autorytetu i rozczarowanie w szatni

Zawodnicy Barcelony mieli odczytać działania władz jako wyraźne podważenie pozycji Flicka. W ich oczach trener stracił część autorytetu, który wcześniej budował konsekwencją i zasadami. Decyzja o występie Yamala została odebrana jako przykład nierównego traktowania.

Fontes podkreśla, że Flick rozczarowany całym zamieszaniem, miał opuścić klubowe rozmowy i udać się do ojczyzny, by „zebrać myśli” i odzyskać spokój.

Według hiszpańskich źródeł, napięcie wokół Flicka osiągnęło taki poziom, że szkoleniowiec rozważa odejście po zakończeniu sezonu. Część działaczy zaczęła już analizować potencjalne kandydatury jego następców. Na liście nazwisk, które pojawiły się w wewnętrznych rozmowach, są między innymi Sylvinho i Giovanni van Bronckhorst.

Źródło: Joan Fontes

Piotr Zieliński jasno o pracy Jana Urbana. „Wniósł dużo spokoju. Idziemy za nim w ogień”

Jan Urban zalicza świetny start w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Zgadzają się nie tylko wyniki, ale również relacje z piłkarzami. Piotr Zieliński jasno dał do zrozumienia, że szkoleniowiec przekonał do siebie kadrowiczów.




Michał Probierz zostawił po sobie zgliszcza reprezentacji. Urban obejmował kadrę w bardzo trudnym momencie. Na start zremisował jednak z Holandią, po czym zaliczył trzy wygrane – z Finlandią, Nową Zelandią oraz Litwą.

„Idziemy za nim w ogień”

Poza wynikami, znacząco poprawiła się też atmosfera. Widać, że Urban przekonał do siebie reprezentantów. Jasno powiedział o tym Piotr Zieliński po wygranej z Litwinami.

– Fajnie to wszystko wygląda, zazębia się. Wniósł dużo spokoju do naszej reprezentacji. Idziemy za nim w ogień, żeby wyniki były jak najlepsze – ocenił Zieliński.




W listopadzie reprezentacja Polski zakończy eliminacje. Czeka ją starcie z Holandią oraz Maltą. Najprawdopodobniej „Biało-Czerwoni” nie dadzą rady wskoczyć jednak na pierwsze miejsce w tabeli.

Do tego potrzebowaliby zwycięstwa w obu meczach. Musieliby także liczyć na potknięcie „Oranje” z Litwą. Zajęcie 2. miejsca oznacza z kolei udział w barażach o mundial.

Boniek wbił szpilkę Probierzowi po wygranej z Litwą. „Gdyby nie gatki o garniturach”

Zbigniew Boniek po wygranej reprezentacji Polski z Litwą opublikował wpis na Twitterze. Wbił przy okazji szpilkę w Michała Probierza.




Sytuacja „Biało-Czerwonych” w tabeli eliminacji mistrzostw świata zrobiła się bardzo komfortowa. Reprezentacja Polski zajmuje drugie miejsce za Holandią. Po wygranej z Litwą na koncie mamy 13 punktów, o 3 więcej niż Finlandia.

„Gdyby nie było…”

Jan Urban od objęcia sterów w kadrze wprowadził przede wszystkim spokój. Selekcjoner do tej pory rozegrał 4 mecze – 3 wygrał i jeden, najtrudniejszy, bo z Holandią, zremisował. Z „Oranje” zmierzymy się zresztą ponownie już w listopadzie.

Nawet zwycięstwo może jednak niewiele zmienić w kwestii naszej grupy. Holendrzy musieliby zaliczyć dodatkowo potknięcie z Litwą, abyśmy mogli ich przeskoczyć w tabeli.




Taki stan rzeczy zawdzięczamy przede wszystkim porażce w Helsinkach pod koniec kadencji Michała Probierza. Zwrócił na to uwagę Zbigniew Boniek. Wbił przy tym szpilkę byłemu selekcjonerowi.

– ….. i pomyśleć, ze w tej słabej grupie, gdyby nie było kończenia kariery Lewandowskiego, gdyby nie było gatki o garniturach, gdyby nie było ciągłego galimatiasu, mecz z Holandią byłby o awans do Mundialu – napisał na Twitterze.

Polscy dziennikarze dalej w formie. Urban został zapytany o tajemniczą kartkę. „Ale ciekawski jesteś”

Na konferencji prasowej Jana Urbana w Kownie, polski dziennikarze zwrócili uwagę na tajemniczą kartkę, którą wyjął selekcjonera. Szkoleniowiec szybko wyjaśnił zamieszanie.




W niedzielę reprezentacja Polski zmierzy się na wyjeździe z Litwą w ramach eliminacji mistrzostw świata. Jak zwykle, dzień przed spotkaniem, Jan Urban pojawił się na konferencji prasowej.

Tajemnicza kartka

Polscy dziennikarze, jak zwykle zresztą, nie zawiedli. Tym razem ogromną ciekawość zwróciła… kartka, którą analizował Urban.




– Zauważyłem, że w trakcie wypowiedzi Bartosza Kapustki analizował pan jakąś kartkę, którą ma pan jeszcze przed sobą z rozpisanym składem. To jest skład reprezentacji Litwy, czy nasz przygotowany na mecz? Może nam pan pokaże, o co chodzi? – dopytywał selekcjonera Dominik Wardzichowski.

Faktycznie selekcjoner potwierdził, że to skład reprezentacji Litwy, wskazując na flagę. Dodał po chwili z uśmiechem także, że posiada drugą kartkę.

– Flaga jest… flaga, to znaczy, że skład reprezentacji Litwy, tak – odparł.

– Ale jak ciekawski jesteś, to mam jeszcze tutaj inny nasz. Później, później… – dodał po chwili.

Fot. YouTube – Łączy nas Piłka/ Screen

Wielki talent z USA zagra dla Polski? „Mamy kozaka. Będziemy mieć przewagę”

Maciej Chorążyk, szef skautingu zagranicznego PZPN przekonuje, że w USA gra wielki talent z polskimi korzeniami. Istnieje spora szansa, że w przyszłości zagra w naszej reprezentacji.




Skauting PZPN aktywnie działa na rynkach zagranicznych. Federacja wciąż ma na celowniku wielu młodych zawodników, którzy w przyszłości mogliby zagrać w biało-czerwonych barwach.

„Mamy kozaka”

Maciej Chorążyk, czyli szef skautingu zagranicznego PZPN, przyznał w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”, że sporo dzieje się na rynku w USA. Na tamtejszych campach mają wyłaniać się kolejne talenty. Jednym z nich ma być Zachary Zalewski z rocznika 2009.




– W USA. Campy, które organizujemy w tym kraju, zaczynają działać. Mamy stamtąd jednego kozaka. Nazywa się Zachary Zalewski. Jeśli dobrze pamiętam, urodził się w Kanadzie, gra obecnie w Columbus Crew, w MLS Next. Fajny skrzydłowy, może też zagrać w środku. Na naszym campie w USA pozamiatał, został zaproszony do kadry rocznika 2009 i ma pewne w miejsce w składzie. Przyjechał na jedno zgrupowanie — zaliczył asystę w meczu z Niemcami. Później gol, następnie znów asysta – mówił Chorążyk.

– Wierzę, że wkrótce trafi do jakiegoś europejskiego klubu. Jak Zachary będzie w Europie, będzie miał bliżej na zgrupowania. Ale jest to ważne dla nas również z innego powodu: że jak Amerykanie wkroczą do gry o zawodnika, będziemy mieć przewagę terenu – dodał.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Iskry przed walką Gamrota z Oliveirą. „Teraz nadszedł czas Gamrota” [WIDEO]

Podczas ceremonii „face to face” przed galą UFC Fight Night w Rio de Janeiro Mateusz Gamrot i Charles Oliveira nie szczędzili sobie mocnych gestów. Atmosfera była napięta, ale Polak zachował zimną krew i wysłał do rywala jasny komunikat.

Napięcie przed main eventem w Rio

W niedzielę Mateusz Gamrot stanie przed jednym z najważniejszych wyzwań w karierze. Polak zawalczy w main evencie gali UFC Fight Night w Rio de Janeiro, a jego rywalem będzie były mistrz wagi lekkiej, Charles Oliveira.

Do spotkania zawodników doszło w piątek podczas oficjalnego „face to face”. Już sam moment wejścia na scenę zwiastował emocje. Gamrot podszedł bardzo blisko Brazylijczyka, a napięcie rosło z każdą sekundą. Obaj patrzyli sobie prosto w oczy, niemal stykając się głowami. Ochroniarze musieli ich na chwilę rozdzielić.

Po chwili atmosfera nieco się uspokoiła. Mateusz Gamrot pokazał klasę i szacunek wobec rywala, jednak nie ukrywał sportowej determinacji.

– Respekt, respekt, respekt. Jesteś najlepszy, jednym z najlepszych, jednak teraz nadszedł czas Gamrota. Czas Gamrota – powiedział Gamrot do Oliveiry na scenie.

Pojedynek Gamrota z Oliveirą to jedno z najciekawszych starć jesiennego kalendarza UFC. Konfrontacja ma rozpocząć się około godziny 3:00 w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego.

Źródło: X

Dani Ramírez blisko transferu do egzotycznej ligi. Hiszpan znalazł klub po kilku miesiącach bez gry

Były pomocnik Lecha Poznań i ŁKS-u Łódź jest o krok od podpisania kontraktu z nowym klubem. Dani Ramírez po kilku miesiącach bez gry ma przenieść się do Indii, gdzie zostanie zawodnikiem Punjab FC.

Z Ekstraklasy na egzotyczny kierunek

Dani Ramírez to dobrze znane nazwisko w polskiej piłce. Hiszpański pomocnik występował w barwach ŁKS-u Łódź i Lecha Poznań, z którym zdobył mistrzostwo Polski.

Po odejściu z Lecha roku Ramírez nie znalazł stabilnego miejsca. Na początku trafił do Zulte Waregem, później wrócił do ŁKS, a następnie wyjechał do Turcji. Od lipca 2025 roku pozostaje jednak bez klubu. Piłkarz mógł ponownie wrócić do ŁKS-u, ale to jednak nie wypaliło.

– Jeśli chodzi o Daniego Ramireza, rozmawialiśmy z jego agentem. Czy uznaliśmy jego zatrudnienie za dobre rozwiązanie? Nie, ponieważ nie był to profil zawodnika, którego w tym momencie potrzebujemy i nie pasował do reszty zespołu. Dodatkowo ostatni pełny mecz rozegrał sześć miesięcy temu, a wpływ na naszą decyzję miały również kwestie wieku – tłumaczył dyrektor sportowy ŁKS-u, Radosław Mozyrko.

Jak informuje portal sportstar.thehindu.com, Dani Ramírez ma zostać zawodnikiem Punjab FC. To klub występującego w indyjskiej ekstraklasie. Hiszpan przeszedł już testy medyczne i ma podpisać roczny kontrakt.

Transfer ma zostać ogłoszony w najbliższych dniach. Dla Ramíreza będzie to pierwsza przygoda poza Europą.

Źródło: sportstar.thehindu.com, transfery.info

Kacper Kozłowski trafi do giganta? Hitowy transfer wisi w powietrzu

Kacper Kozłowski przeżywa bardzo dobry okres w klubowej karierze. Wrócił także do reprezentacji Polski, w której zaliczył solidny występ. Tureckie media informują, że zainteresował się nim mocniejszy klub.




Po wyjeździe z Polski, Kacper Kozłowski nie znalazł sobie miejsca w Brighton. Anglicy zapłacili za niego 11 milionów euro, ale ten kompletnie nie spełnił oczekiwań. Na niewiele zdały się także próby odbudowy w Union Saint-Gilloise i VIttese. Dopiero transfer do tureckiego Gaziantep okazał się strzałem w „dziesiątkę”.

Turecki top?

W bieżących rozgrywkach Kozłowski zanotował osiem występów i strzelił dwa gole. Ponadto wrócił po dłuższej przerwie do reprezentacji Polski. Wczoraj miał okazję zagrać w pierwszym składzie w towarzyskim meczu z Nową Zelandią (1-0).




„Biało-Czerwoni” ogólnie nie pokazali się najlepiej. Sam Kozłowski także miał swoje lepsze i gorsze momenty, ale ostatecznie zanotował solidny występ.

Według tureckiego „A Spor”, 21-latkiem zaczęło się teraz interesować Galatasaray. Klub ze Stambułu poważnie ma rozważać sprowadzenie Kozłowskiego i to nawet podczas zimowego okna transferowego. Tam miałby zastąpić Gabriela Sarę.

Tymoteusz Puchacza ostro o użytkownikach Twittera: „To jest wielki ściek” [WIDEO]

Podczas jednej z ostatnich transmisji internetowych Tymoteusz Puchacz w mocnych słowach wypowiedział się na temat Twittera. 26-latkowi mocno nie podoba się to, co robią tam użytkownicy z piłkarskiej społeczności.




Niemal całe letnie okno transferowe Tymoteusz Puchacz spędził na poszukiwaniu nowego klubu. W tym kontekście 26-latka łączono z licznymi klubami z przeróżnych lig. Ostatecznie znalazł swoje nowe miejsce w Azerbejdżanie. Na początku września dopięto wypożyczenia Puchacza z niemieckiego Holstein Kiel do azerskiego Sabah FK.

Latem Tymoteusz Puchacz poza szukaniem klubu trenował jedynie indywidualnie. Dzięki temu miał dużo wolnego czasu. Wykorzystał to na rozwój swojego wizerunku w mediach społecznościowych. 26-latek pojawił się chociażby na kilku dużych kanałach YouTube. Latem wziął również udział w programie rozrywkowym „Sabotażysta”, którego odcinka pojawiają się obecnie na kanale „ReZigiusz”.

Nowe odcinki programu „Sabotażysta” są publikowane co 3 dni. Ostatni z nich pojawił się w środę. Z tej okazji Puchacz pojawił się na transmisji na żywo prowadzonej przez innego uczestnika tego programu, „Mokrego Suchara”. Obaj panowie wspólnie oglądali nowy odcinek show. W pewnym momencie został poruszony temat Twittera oraz tamtejszej społeczności piłkarskiej. Puchacz nie przebierał w słowach i mocno skrytykował to, co dzieje się na tejże platformie.

– Ja nie znam z Twittera nikogo. Bo to jest wielki ściek ten Twitter – stwierdził Puchacz.

– Twitter to jest wielki ściek. I użytkownicy właśnie tacy piłkarscy z Twittera, to są, ku**a (…). To jest tak samo jak z tym Kowalem. Właśnie o to mi chodzi, że oni tam siedzą i wyszydzają kogoś ciężką pracę i mnie to wk***a – podsumował.




Jan Urban rotuje składem. Tak mamy zagrać z Nową Zelandią

Towarzyski mecz z Nową Zelandią będzie dla Jana Urbana dobrą okazją do sprawdzenia nowych zawodników. Z przewidywań mediów wynika, że selekcjoner dokona poważnych rotacji w skłądzie.

W poniedziałek rozpoczęło się kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski. Podczas październikowej przerwy reprezentacyjnej Biało-Czerwoni rozegrają 2 mecze. W czwartkowy wieczór Polacy zagrają towarzysko z Nową Zelandią, a w niedzielę podejmę na wyjeździe Litwę w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata.




Czas na testy

Jan Urban ma za sobą dopiero 2 mecze w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Nie ma on jednak dużo czasu na testy. Przejął drużynę w krytycznym momencie, gdzie każdy mecz jest niemal na wagę złota. Wszak ważą się losy naszego być albo nie być na przyszłorocznym mundialu. W zasadzie jedyną dogodną okazją do przetestowania nowych rozwiązań oraz kolejnych zawodników jest towarzyskie starcie z Nową Zelandią.

Przewidywany skład

Wszystko wskazuje na to, że Jan Urban faktycznie wykorzysta mecz z Nową Zelandią na przetestowanie nowych graczy. Z przewidywanego składu przez redakcję „Meczyki” wynika, że w zasadzie jedynym podstawowym piłkarzem, który zagra w dzisiejszym sparingu, będzie Piotr Zieliński. Pozostali zawodnicy nie odgrywali ostatnio większej roli w drużynie narodowej. Do Zielińskiego można jedynie dodać jeszcze Przemysława Wiśniewskiego, który szturmem wszedł do reprezentacji w ubiegłym miesiącu.




Przewidywany skład wg „Meczyków”:

Bartłomiej Drągowski (Kamil Grabara) – Przemysław Frankowski, Jan Ziółkowski, Przemysław Wiśniewski, Tomasz Kędziora, Michał Skóraś – Piotr Zieliński, Kacper Kozłowski, Bartosz Kapustka – Karol Świderski, Krzysztof Piątek

Grosicki i Lewandowski odbyli „męsko-kumpelską” rozmowę. „Rozmawialiśmy po męsku, później po kumpelsku”

Nie do końca było jasne, jakie relacje mają między sobą Kamil Grosicki i Robert Lewandowski. Piłkarz Pogoni Szczecin wyjaśnił wszystkie wątpliwości. Jak sam przyznał, odbył z kapitanem rozmowę.




Na linii Grosicki-Lewandowski pojawiło się ostatnio sporo zgrzytów. Najpierw „Grosik” opublikował niejednoznaczny wpis w mediach społecznościowych po odebraniu „Lewemu” opaski kapitana. Następnie wątpliwości wzbudził przyjazd 37-latka na pożegnalny mecz Grosickiego, co było sygnowane jako niespodzianka.

Rozmowa

Wokół tej dwójki naturalnie było tyle niejasności, że kibice mogli słusznie zadawać sobie pytanie, jakie są ich relacje. Kamil Grosicki poruszył ten wątek w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”.




Omówiliśmy kilka kwestii. Z Robertem Lewandowski rozmawiałem nawet przed wrześniowym zgrupowaniemprzyznał Grosicki.

Męsko-kumpelska [rozmowa]. Najpierw rozmawialiśmy po męsku, później po kumpelskudodał.

Wytłumaczyliśmy to sobie i zamknęliśmy pewne sprawy jak faceci. Było dużo szumu wokół drużyny, niektóre sprawy żyły swoim życiem. Tak jak mój wpis „Dzieje się” na portalu X. Napisałem tak w momencie, gdy Robert tracił opaskę kapitańską. Miałem informację o takiej sytuacji, trochę na fantazji, w wakacyjnym humorze, chciałem się pochwalić „newsem”, a niefortunnie pięć minut wcześniej PZPN poinformował o tej decyzji oficjalnie. Nie zamierzałem uderzać w Roberta. Robert to zrozumiał, wie, jaki jestem, że czasem potrafię coś „podpalić”, zrobić zamieszanie. Nie miałem złych intencji zapewniał w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim.

Źródło: WP Sportowe Fakty – Mateusz Skwierawski.

Szczęsny odpowiedział Michniewiczowi. „Naprawdę bardzo to doceniam”

Wojciech Szczęsny spotkał się z Czesławem Michniewiczem podczas przedpremierowego pokazu filmu o swoim życiu. Były selekcjoner pochwalił się wspólnym zdjęciem w sieci, a bramkarz Barcelony błyskawicznie zareagował, dziękując mu za obecność i wsparcie.

Znane postaci na premierze dokumentu

Wojciech Szczęsny przyleciał do Polski, by promować film dokumentalny wyprodukowany przez Amazon. Produkcja opowiada o jego życiu i karierze, a przedpremierowy pokaz zgromadził wiele znanych postaci ze świata sportu i show-biznesu.

Wśród gości znalazł się między innymi Grzegorz Krychowiak, prywatnie przyjaciel bramkarza Barcelony. Na sali pojawił się także Czesław Michniewicz, z którym Szczęsny współpracował podczas mundialu w Katarze.

Były selekcjoner pochwalił się zdjęciem z wydarzenia na Instagramie. Na fotografii pozował z żoną oraz z Wojciechem i Mariną Szczęsnymi.

– Wspaniały wieczór w doskonałym towarzystwie – napisał Michniewicz.

Szczęsny szybko odpowiedział w komentarzach, doceniając jego gest.

– Jeszcze raz dziękuję za przybycie, Panie Trenerze. Naprawdę bardzo doceniam – przyznał bramkarz Barcelony.

Choć od mundialu w Katarze minęło już sporo czasu, obaj wciąż darzą się wzajemnym szacunkiem. To właśnie pod wodzą Michniewicza reprezentacja Polski awansowała w 2022 roku do 1/8 finału mistrzostw świata, a Szczęsny był jednym z bohaterów tamtego turnieju.

Źródło: Instagram, WP Sportowe Fakty

„Poczułem, że nie mam ojca”. Szczery dokument o Wojciechu Szczęsnym odsłonił bolesną historię rodzinną

Nowy film dokumentalny „Szczęsny”, który w piątek 10 października zadebiutuje na platformie Amazon Prime Video, pokazuje nie tylko sportową drogę jednego z najlepszych polskich bramkarzy, ale też jego trudne relacje rodzinne. Wojciech Szczęsny szczerze opowiedział tam o ojcu, strachu z dzieciństwa i rozmowie, po której uznał, że Maciej Szczęsny przestał dla niego istnieć.

Od podziwu do lęku

W filmie „Szczęsny” szczególnie mocno wybrzmiewa wątek relacji Wojciecha z jego ojcem, Maciejem Szczęsnym. Bramkarz Barcelony wspomina, że w dzieciństwie był wpatrzony w niego jak w bohatera, choć z drugiej strony po prostu się go bał.

Maciej Szczęsny opuścił rodzinę, gdy Wojciech miał zaledwie trzy miesiące. Ich matka, Alicja Szczęsna, samotnie wychowała dwóch synów. Jak przyznaje w dokumencie, ojciec rzadko angażował się w wychowanie chłopców. Sam Maciej Szczęsny wspomina w filmie, że w tamtym czasie kupował synom jedynie skarpetki.

Rozmowa, po której wszystko się zmieniło

Najbardziej poruszającym momentem filmu jest jednak opowieść Wojciecha Szczęsnego o rozmowie telefonicznej, która ostatecznie przekreśliła jego relację z ojcem.

— Napisałem mu, że bardzo potrzebuję z nim porozmawiać, bo poznałem miłość swojego życia. I tata od razu oddzwonił do mnie. Półtorej godziny opowiadał mi, ile potrzebuje pieniędzy na prawników, na nowy samochód. Na nowy aparat. Nie zapytał nawet, jak się czuję, ani co to za dziewczyna – wyznał Szczęsny.

Jak dodaje, tamta rozmowa była dla niego ogromnym ciosem.

— I czułem się po prostu oszukany, że to nie jest relacja. To był taki najgorszy moment. Pamiętam, że poszedłem do Mariny i płakałem wtedy. Poczułem, że nie mam ojca. To jest tata, ale to nie jest relacja ojca z synem. A ja mam wrażenie, że dzisiaj moja rodzina jest w komplecie. I kurczę, w tym komplecie nie ma miejsca dla Macieja Szczęsnego – zakończył.

Maciej Szczęsny przed kamerą przedstawił własną wersję tamtych wydarzeń.

— Wojtek do mnie zadzwonił 25 września 2013 roku, po 22-iej. Rozmawialiśmy może 35 minut. Zaprosił mnie… za dwie doby do Londynu. Miał tę podróż zorganizować od A do Z. I pod koniec tej rozmowy, w której rzeczywiście mówiłem o swoich ówczesnych olbrzymich problemach prawnych… „Muszę kończyć, wprowadziła się do mnie trzy dni temu nowa partnerka”. I przestał się nagle odzywać. Tyle! – opowiedział.

Premiera filmu odbędzie się w piątek, 10 października, na platformie Amazon Prime Video.

Źródło: sport.fakt.pl

Refleksja Kacpra Kozłowskiego o swojej karierze: „Wyobrażaliśmy sobie to inaczej”

Kacper Kozłowski wrócił do reprezentacji Polski i udzielił wywiadu na łamach „sport.pl”. 21-latek podzielił się refleksją na temat swojej kariery. – Największy wpływ na to, że moja kariera wyhamowała, miał transfer do Brighton – przyznał Kacper.

Jeszcze kilka lat temu Kacper Kozłowski uchodził za jeden z największych piłkarskich talentów w Polsce. W Ekstraklasie debiutował mając jeszcze 15 lat. Debiut w dorosłej reprezentacji Polski w wieku 17 lat. Jest on również drugim najmłodszym piłkarzem, który zagrał na Mistrzostwa Europy (17 lat, 8 miesięcy, 3 dni) – młodszy był tylko Lamine Yamal. W pewnym momencie jego kariera wylądowała na zakręcie, tym samym Kacper zginął z radarów reprezentacji Polski. Po raz ostatni zagrał w seniorskiej drużynie narodowej w październiku 2021 roku.




Klubowa kariera Kozłowskiego jest mocno wyboista. Ekstraklasę opuścił w 2022 roku, dołączając do Brighton. Następnie był wypożyczany do Royale Union Saint-Gilloise (Belgia) oraz Vitesse Arnhem (Holandia). Żadnego z tych klubów jednak nie podbił. Latem ubiegłego roku przeniósł się na stałe z Brighton do tureckiego Gaziantep FK.

Co poszło nie tak w karierze Kacpra Kozłowskiego? Na to pytanie odpowiedział sam zainteresowany na łamach „sport.pl”. Jak przyznał, transfer do Brighton był dla niego zbyt dużym przeskokiem.

– Nie będę ukrywał: i ja, i moi bliscy wyobrażaliśmy sobie to inaczej. Największy wpływ na to, że moja kariera wyhamowała, miał transfer do Brighton. Nie nazwę tego błędem, bo marzyłem o tym, by zagrać w najlepszej lidze na świecie, ale w tamtym czasie to był za duży przeskok. Zwłaszcza pod względem fizyczności. Nie byłem gotowy na to, żeby tam zostać i grać – ocenił Kacper Kozłowski.

– W momencie, w którym odchodziłem z Pogoni, powinienem celować w inne kraje, np. Holandię, które przygotowałyby mnie do transferu do Premier League – uzupełnił 21-latek.





źródło: sport.pl


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.