Niewiele wskazuje, żeby Edward Iordanescu miał na dłużej zakotwiczyć w Legii Warszawa. Tymczasem dość niespodziewany pomysł na zastępstwo rumuńskiego trenera, wysunął Mateusz Borek.
Ostatni dni w Legii są niezwykle gorące. Wydaje się, że przyszłość Edwarda Iordanescu jest już przesądzona. Oficjalnie Rumun jest jeszcze trenerem Legii, ale nie wiadomo, jak długo taki stan rzeczy się utrzyma.
Wielki powrót?
Na niekorzyść Legii działają także ciągłe doniesienia z mediów rumuńskich. Te wciąż przekonują, że na Iordanescu czeka posada selekcjonera ich reprezentacji. Biorąc to wszystko pod uwagę, Mateusz Borek stwierdził, że Legia powinna… zadzwonić do Goncalo Feio.
– nie wiem, czy nie rozważyłbym jeszcze jednego telefonu do Goncalo, który rozmawia z kilkoma klubami, ale z nikim jeszcze nie podpisał. Ta szatnia mu ufała, miała z nim chemię. On w tym klubie był 24 godziny na dobę. Ja wiem, że zaraz pojawią się na czacie komentarze „XD XD. Borek zwariował”. Czasami tylko trudne rozwiązania w takich trudnych sytuacjach mają prawo funkcjonować – stwierdził.
Do skandalicznej sytuacji doszło w Radomiu. Podczas meczu 15-latków, jeden z rodziców uderzył młodego piłkarza z drużyny przeciwnej. Skończyło się na interwencji policji.
W minioną niedzielę w Radomiu odbył się mecz Radomiaka z lokalnym Młodzikiem. Marek Wawrzynowski z „Przeglądu Sportowego Onet” przekazał, że po mniej więcej godzinie gry doszło do skandalicznej sytuacji.
Interwencja policji
Wszystko zaczęło się od faulu piłkarza Radomiaka. Impet uderzenia był na tyle silny, że zawodnik Młodzika miał wylecieć z boiska i ledwo ominąć słup, na którym była zamontowana siatka.
Widząc zajście, rodzice zawodnika ruszyli na murawę. Wywiązała się dyskusja, a ojciec piłkarza, według relacji świadków, uderzył głową 15-letniego gracza Radomiaka.
– Jak relacjonuje świadek zdarzenia, doszło do przepychanek. Ojciec piłkarza Młodzika uderzył głową 15-latka z Radomiaka. Chłopiec w ostatniej chwili się uchylił, więc cios nie był mocny, ale sędzia przerwał spotkanie. Zapytał trenera i zawodników Radomiaka, jaka jest ich decyzja, czy czują się bezpiecznie i chcą grać dalej, czy nie. Zdecydowali się zejść z boiska – pisze Wawrzynowski.
Na miejscu interweniowała policja. Sprawa została jednak szybko zamknięta. Według świadka, ojciec poszkodowanego piłkarza miał kajać się przed funkcjonariuszami.
– Ten rodzic, który uderzył chłopaka, płakał tam, tłumaczył chyba, że to przypadek, kajał się, policjanci rozmawiali z przełożonymi i odpuścili – czytamy relację jednego ze świadków.
Zawirowania w Legii Warszawa związane z osobą Edwarda Iordanescu trwają w najlepsze. Według doniesień „Legia.Net”, wtorkowe zajęcia pierwszej drużyny Legii zostały odwołane. Klub ustosunkował się do tych informacji.
Kolejne wieści w sprawie sytuacji Edwarda Iordanescu pojawiły się w poniedziałkowy poranek. Na łamach „Legia.Net” pojawił się artykuł, z którego dowiadujemy się, że zaplanowany na wtorek trening został odwołany, a piłkarze otrzymali czas wolny. Następnie zarządzono, że dla wybranych zawodników odbędzie się trening indywidualny. Dodatkowo czytamy, że Iordanescu miał poinformować piłkarzy o swojej gotowości do rezygnacji z pracy.
Reakcja klubu
Do powyższych doniesień portalu „Legia.Net” ustosunkował się rzecznik prasowy Legii Warszawa, który zaprzeczył przedstawionym informacjom. Rzekomo już wcześniej zaplanowano, że wtorek będzie dniem wolnym. Dodatkowo, Iordanescu nie miał nic mówić drużynie o swoim odejściu. Podkreślił również, że nie było żadnej dymisji.
Mateusz Święcicki ujawnił, jak Robert Lewandowski zareagował na wieść o swojej kontuzji. Pierwotnie 37-latek nie zdawał sobie sprawy z powagi swojego urazu.
Robert Lewandowski pojawił się na październikowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. W pierwszym meczu z Nową Zelandią 37-latek odpoczywał. Jednak zagrał już w eliminacyjnym starciu z Litwą, w którym zagrał pełne 90 minut. Po powrocie do Barcelony stwierdzono jednak uraz u polskiego piłkarza. Pierwsze doniesienia informowały, że Polaka czeka kilkutygodniowa przerwa.
Nikt nie zakładał kontuzji Roberta Lewandowskiego. Wszak rozegrał on pełne 90 minut w meczu z Litwą. Nie zakładał tego również sam Robert Lewandowski. Jak ujawnił Mateusz Święcicki na antenie „Meczyków”, sam zainteresowany nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
– Lewy był przekonany, że to kwestia dwóch dni i wróci do gry. Po badaniach była jednak reakcja na zasadzie: „O cholera. To jednak jest poważny kłopot”. Stan zdrowia w jego ocenie był zupełnie inny niż wykazały to badania – ujawnił Mateusz Święcicki.
– Lewy był przekonany, że to kwestia dwóch dni i wróci do gry. Po badaniach była jednak reakcja na zasadzie: „O cholera. To jednak jest poważny kłopot”. Stan zdrowia w jego ocenie był zupełnie inny niż wykazały to badania.… pic.twitter.com/b9NlPwh3zq
W tym sezonie Robert Lewandowski nie odgrywa już aż tak znaczącej roli w FC Barcelonie, jak to miało miejsce w poprzednich sezonach. Do tej pory Robert wystąpił w 9 meczach, w których strzelił 4 bramki.
W Warszawie wrze. Edward Iordanescu miał podać się do dymisji, ale władze klubu zarządziły kryzysowe spotkanie. Poniedziałkowy wieczór szykuje się bardzo emocjonująco.
Legia przegrała w niedzielę kolejny mecz w Ekstraklasie. Tym razem ulegli 1-3 Zagłębiu Lubin. Przed „Wojskowymi” intensywny tydzień, bo niebawem zmierzą się z Szachtarem Donieck, a następnie z Lechem Poznań.
Gorąca atmosfera
W tym trudnym momencie do dymisji miał podać się Edward Iordanescu. Taką informację podały przynajmniej TVP Sport i goal.pl. Z kolei Przegląd Sportowy dodał, że Michał Żewłakow i Fredi Bobić spotkali się z piłkarzami, którym przekazano, że mają wziąć odpowiedzialność za ostatnie wyniki.
Jeszcze w poniedziałek wspomniana dwójka, Marcin Herra i Dariusz Mioduski mają odbyć kryzysowe spotkanie. Tematem rozmów ma być przyszłość Iordanescu. Na ten moment nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy Rumun odejdzie, czy jednak zostanie trenerem przynajmniej do meczu z Szachtarem.
Według medialnych doniesień, Edward Iordanescu miał zgłosić władzom Legii swoją chęć zakończenia pracy w stołecznym klubie. Jaka czeka go przyszłość?
Przygoda Edwarda Iordanescu w Legii Warszawa od samego początku nie wygląda zbyt kolorowo. O ile jeszcze na początku udało mu się zrealizować cel, jakim był awans do fazy ligowej europejskich pucharów, o tyle ostatnie tygodnie w wykonaniu Legii są fatalne. Zespół prowadzony przez Rumuna przegrał 3 ostatnie mecze. Poza słabymi wynikami Iordanescu podpadł kibicom swoimi kilkoma nie przemyślanymi decyzjami, jak chociażby wystawienie rezerw na mecz Ligi Konferencji przeciwko Samsunsporowi.
Już od dłuższego czasu w mediach zaczęto spekulować, czy Legia nie powinna pożegnać się z Iordanescu. Doniesienia z ostatnich godzin sugerują, że wkrótce Rumun może zakończyć swoją pracę w Warszawie. Piotr Kamieniecki z „TVP Sport” pisze, że Iordanescu miał zadeklarować gotowość odejścia z klubu, podając się tym samym do dymisji. Co ciekawe, z Kamieniecki pisze, że Legia nie przystała na propozycję swojego szkoleniowca.
– Iordanescu był i jest gotów pożegnać się z pracą w Legii. Klub na razie nie przystał na ofertę szkoleniowca. W tej chwili Rumun ma normalnie pracować, choć nie jest wykluczone, że do czwartkowego meczu z Szachtarem w Lidze Konferencji coś się jeszcze zmieni – pisze Piotr Kamieniecki.
– My także słyszymy, że Iordanescu nie zamierza na siłę trzymać się roli trenera w stołecznym klubie. Rumun jest gotowy na odejście, choć przy Łazienkowskiej wciąż jest pewna wiara w szkoleniowca – dodał dziennikarz.
Nieco wcześniej podobną informację przekazał Piotr Koźmiński z „goal.pl”. To każe nam sugerować, że faktycznie coś może być na rzeczy. W swoim artykule Koźmiński pisze, że Iordanescu zgłosił gotowość rozwiązania kontraktu, argumentując to dobrem drużyny.
Dyrektor sportowy FC Barcelony wyjaśnił, dlaczego Wojciech Szczęsny pozostał w drużynie mistrzów Hiszpanii. Portugalczyk przyznał, że Polak zasłużył na nowy kontrakt nie tylko dobrą grą, lecz także postawą w szatni.
Szczęsny po kolejnym udanym meczu
Wojciech Szczęsny rozegrał kolejny bardzo dobry mecz w barwach FC Barcelony. Zespół mistrza Hiszpanii wygrał przed własną publicznością z Gironą 2:1 po golu Ronalda Araujo w 93. minucie.
– Zagraliśmy poniżej naszego poziomu. Ostatni mecz z Sevillą był tragiczny, dziś też zagraliśmy poniżej naszego poziomu – powiedział po spotkaniu były reprezentant Polski.
Deco zdradził kulisy decyzji
W ostatnich dniach na temat Wojciecha Szczęsnego wypowiedział się dyrektor sportowy FC Barcelony, Deco.
– Przedłużyliśmy kontrakt z Wojciechem Szczęsnym za to, co dał nam w poprzednim sezonie, oraz za jego wpływ na szatnię i codzienną dynamikę zespołu. Dlatego został na kolejny rok z opcją przedłużenia na kolejny sezon – przyznał działacz.
Portugalczyk odniósł się też do sytuacji bramkarzy w klubie i decyzji o wypożyczeniu Inakiego Peny.
– Mając czterech bramkarzy, jeden musiał odejść, by grać. Inaki Pena jest młody i mamy do niego duże zaufanie, podobnie jak do Andera Astralagi – dodał Deco.
Dyrektor sportowy Barcelony zdradził również kulisy pozyskania Joana Garcii, który stał się numerem jeden między słupkami po kontuzji Marca-André ter Stegena.
– W tym momencie mamy bramkarzy na światowym poziomie. Od urazu Ter Stegena zaczęliśmy obserwować młodych bramkarzy mogących być teraźniejszością lub przyszłością. Kontuzja Marca sprawiła, że musieliśmy przyspieszyć nasze działania. To uruchomiło alarm. Garcię obserwowaliśmy od dwóch lat. Nie lubię mówić o „okazjach rynkowych”, bardziej chodzi o to, że w odpowiednim momencie jego wola przyjścia do Barcelony była kluczowa. Przychodził przecież z klubu rywalizującego w tym samym mieście, więc decyzja wymagała wielkiej osobowości – podkreślił Deco, cytowany przez fcbarca.com.
Co dalej?
W tym sezonie Wojciech Szczęsny wystąpił w czterech meczach, w których wpuścił osiem bramek. Nadal czeka na pierwsze czyste konto. Łączny bilans Polaka w barwach Barcelony to 34 spotkania, 44 stracone gole i 14 meczów bez straty bramki.
We wtorek FC Barcelona zagra w Lidze Mistrzów z Olympiakosem. Początek spotkania o godz. 18:45. W niedzielę zespół Hansiego Flicka zmierzy się na wyjeździe z Realem Madryt (godz. 16:15).
Matty Cash znalazł się w centrum uwagi po zwycięstwie Aston Villi z Tottenhamem. Reprezentant Polski popisał się kapitalnym podaniem, które rozpoczęło akcję na wagę trzech punktów. Angielski serwis The Athletic poświęcił mu osobny artykuł, pełen pochwał i… anegdot z szatni.
Z autokaru prosto na czołówki mediów
Po meczu z Tottenhamem piłkarze Aston Villi wracali do Birmingham w świetnych nastrojach. Matty Cash długo nie wychodził z autokaru, co szybko zauważył John McGinn.
– Cashy, wciąż oglądasz swoje podanie? – zażartował kapitan zespołu.
To właśnie to zagranie Polaka rozpoczęło akcję bramkową, która dała Aston Villi zwycięstwo 2:1. Takich podań nie oglądamy często, zarówno w Premier League, jak i w europejskim futbolu.
Była 77. minuta meczu Tottenham – Aston Villa, a na tablicy wyników widniało 1:1. Cash posłał z własnej połowy dalekie, mocne i idealnie wymierzone podanie do Lucasa Digne’a. Francuz od razu zagrał do Emiliano Buendíi, który trafił do siatki. Ta akcja zapewniła ekipie z Birmingham komplet punktów.
– Przykucnął nisko, pochylając głowę nad piłką i przebijając ją. Jego technika przypominała raczej półwolej niż kopnięcie w górę – opisuje The Athletic.
Krytykowali go, a teraz chwalą
Angielski serwis zwraca uwagę, że Cash nie zawsze cieszył się uznaniem wśród kibiców. Wielu sympatyków Aston Villi uważało, że klub potrzebuje prawego obrońcy o większych umiejętnościach. Jednak włodarze drużyny mają inne zdanie, ponieważ od kilku lat nie sprowadzili zawodnika na jego pozycję.
Zadowolenia z formy reprezentanta Polski nie krył też menedżer Unai Emery.
– Cash gra teraz na równym poziomie przez 90 minut. Czasami, gdy grał kilka meczów z rzędu, miał problemy fizyczne i doznawał kontuzji. Teraz utrzymuje bardzo dobrą formę i przez pełne 90 minut gra na równym poziomie. To fantastyczne – stwierdził szkoleniowiec.
Dobre wieści dla reprezentanta Polski
Według The Athletic, wkrótce Matty Cash może przedłużyć kontrakt z Aston Villą. Obecna umowa obowiązuje do czerwca 2027 roku, ale klub ma być gotowy na nowe negocjacje.
Legia Warszawa doznała kolejnej porażki. Po meczu z Zagłębiem Lubin piłkarze podeszli do kibiców i usłyszeli od nich kilka gorzkich słów.
Kluby wróciły do gry po przerwie reprezentacyjnej. Pierwszym rywalem Legii Warszawa było Zagłębie Lubin. Spotkanie rozgrywane w Lubinie zakończyło się wygraną gospodarzy wynikiem 3:1. Po tej wygranej Zagłębie wyprzedziło Legię w tabeli Ekstraklasy.
Legia wpadła w ogromny dołek. Porażka z Zagłębiem była trzecią klęską z rzędu. Po 11 meczach w Ekstraklasie Legia ma na swoim koncie tylko 15 punktów. To daje jej 9. miejsce w ligowej tabeli.
Cierpliwość kibiców Legii powoli się wyczerpuje. Po niedzielnej porażce sympatycy stołecznego zespołu odśpiewali przed swoimi piłkarzami specjalną przyśpiewkę: „Co wy robicie, wy naszą Legię hańbicie”.
Legia Warszawa przegrała w Lubinie z Zagłębiem 1:3, a fatalny występ zanotował Kamil Piątkowski. Obrońca „Wojskowych” strzelił gola samobójczego, sprokurował rzut karny i obejrzał czerwoną kartkę jeszcze przed przerwą.
Katastrofalny mecz w Lubinie
Kamil Piątkowski nie będzie dobrze wspominał wyjazdowego spotkania z Zagłębiem Lubin. Legia przegrała 1:3, a 25-letni obrońca miał udział przy dwóch bramkach rywali i wyleciał z boiska po nieco ponad 40 minutach gry.
W 32. minucie Piątkowski próbował przeciąć podanie Marcela Reguły, lecz niefortunnie skierował piłkę do własnej siatki. Kilka minut później jego sytuacja jeszcze się pogorszyła.
W 43. minucie zablokował ręką strzał Jakuba Dziewiatowskiego, za co sędzia podyktował rzut karny i pokazał mu czerwoną kartkę. Jedenastkę pewnie wykorzystał Leonardo Rocha, a Zagłębie prowadziło do przerwy 2:0.
Dobry początek oraz szybki upadek
Piątkowski wrócił do Polski pod koniec sierpnia. Legia zapłaciła za niego 1,5 mln euro, pozyskując go z Salzburga. Początek miał udany, ponieważ dobrze zaprezentował się w meczach z Radomiakiem i Rakowem, zbierając pozytywne opinie.
28 września nabawił się jednak kontuzji w starciu z Pogonią Szczecin. Problemy zdrowotne wykluczyły go z meczów z Samsunsporem i Górnikiem. W trakcie przerwy reprezentacyjnej defensor doszedł do pełni sił, dlatego Edward Iordanescu ponownie postawił na niego w spotkaniu z Zagłębiem.
Legia bez punktów
Legioniści po błędach Piątkowskiego nie zdołali odrobić strat. Gospodarze dołożyli trzeciego gola po przerwie i pewnie wygrali 3:1. Dla Piątkowskiego był to najtrudniejszy mecz od momentu powrotu do Ekstraklasy.
Jeszcze kilka lat temu trenował z Cristiano Ronaldo w Juventusie. Dziś Cendrim Kameraj ma 25 lat i nie gra już w piłkę. Były zawodnik „Starej Damy” rozpoczął pracę na budowie, a jego nagranie z nowego miejsca pracy stało się hitem internetu.
Z Juventusu na budowę
Jeszcze kilka lat temu Cendrim Kameraj trenował u boku Cristiano Ronaldo w Juventusie. Mimo wysiłku jego kariera nie potoczyła się tak, jak oczekiwano. Jako 25-latek odwiesił buty na kołku i wylądował na budowie.
Kameraj był w przeszłości uznawany za duży talent europejskiego futbolu. O jego usługi walczyły reprezentacje Szwajcarii oraz Kosowa. Jego potencjał dostrzegli także europejscy giganci.
W połowie 2017 roku skrzydłowy przeniósł się do akademii Juventusu. Spędził tam dwa lata. Próbował wspinać się po szczeblach juniorskich, jednak nigdy nie przebił się na szczyt.
Krótkie wspomnienie z Cristiano Ronaldo
Największym osiągnięciem Kameraja były treningi z pierwszym zespołem Juventusu. Trenował wtedy między innymi z Cristiano Ronaldo. Na TikToku pochwalił się wspólnym zdjęciem z portugalską gwiazdą. Kariery na jego miarę jednak nie zrobił.
Na początku 2019 roku piłkarz zmienił klub. Trafił do Lugano, ale tam również nie spełnił oczekiwań. W następnych latach grał w SC Kriens, KF Dukagjini i Zug 94.
W 2024 roku postanowił więc zakończyć karierę piłkarską. Kilka dni temu Kameraj pochwalił się zmianą zawodu. Wszystko wskazuje na to, że były piłkarz Juventusu rozpoczął pracę w budownictwie.
Former Kosovo and Swiss youth international Cendrim Kameraj got viral after posting two pictures of himself from the past with Ronaldo at Juventus and now on the construction site.
Zbigniew Boniek na antenie „Meczyków” wrócił do kwestii zwolnienia Jerzego Brzęczka z seniorskiej reprezentacji Polski. Z jego wypowiedzi dowiadujemy się, że Brzęczek został zwolniony z powodów pozasportowych.
W 2018 roku z reprezentacją Polski pożegnał się Adam Nawałka. Jego następcą został Jerzy Brzęczek. Decyzja ta wywołała niemałe poruszenie w polskich mediach. Brzęczek w roli selekcjonera seniorskiej reprezentacji Polski spędził niespełna 3 lata, prowadząc w tym czasie Biało-Czerwonych w 24 meczach. Pomimo awansu na EURO 2020 Zbigniew Boniek zdecydował się zwolnić Brzęczka kilka miesięcy przed turniejem finałowym.
W tym roku Jerzy Brzęczek ponownie został zakontraktowany przez Polski Związek Piłki Nożnej. Tym razem został on selekcjonerem reprezentacji do lat 21. Początek pracy Brzęczka z drużyną młodzieżową jest znakomity. Wszystkie 4 dotychczasowe mecze kończyły się zwycięstwami Biało-Czerwonych. Na szczególnie uznanie zasługuje ostatnia wygrana nad Szwecją okazałym wynikiem aż 6:0.
Zwolnienie Jerzego Brzęczka z seniorskiej reprezentacji Polski w 2021 roku wywołało wiele kontrowersji. Przede wszystkim z uwagi na timing tej decyzji. Po ponad 4 latach do tego tematu wrócił Zbigniew Boniek w programie na antenie „Meczyków”. Były prezes PZPN przyznał, że decyzja o zwolnieniu Brzęczka nie wynikała z powodów sportowych.
– Lubię i szanuję Jurka Brzęczka. Kto wie, ten wie, dlaczego z niego zrezygnowałem. To nie były powody sportowe. Gdyby Jurek miał dzisiejsze doświadczenie, to w życiu bym nie szukał nowego selekcjonera. Dałem mu 100% poparcia w każdej chwili. Kiedy jednak go prosiłem o 4-5 rzeczy, które musi zmienić przy tej reprezentacji i nagle się okazuje, że nie można tego zmienić lub nie chce się tego zmienić, to trzeba mieć czasami odwagę [podjąć trudną decyzję]. Miałem odwagę zrobić go selekcjonerem i – niestety – miałem odwagę się z nim pożegnać. Uważam, że to było lepsze dla reprezentacji i polskiej piłki. Nikt nie wie jednak, co by było gdyby – skomentował Zbigniew Boniek.
– Może mógłbym zrobić wtedy konferencję i podać przyczyny decyzji. (…) Aspekt pozasportowy był decydujący. Jeśli Jurek powie mi kiedyś, że chce wiedzieć, dlaczego, to ja to powiem. Ale to musiałby on zdecydować – uzupełnił.
⚠️ @BoniekZibi: Lubię i szanuję Jurka Brzęczka. Kto wie, ten wie, dlaczego z niego zrezygnowałem. To nie były powody sportowe. Gdyby Jurek miał dzisiejsze doświadczenie, to w życiu bym nie szukał nowego selekcjonera. Dałem mu 100% poparcia w każdej chwili. Kiedy jednak go… pic.twitter.com/RKPWcX2oct
Włosi nie mogą się nachwalić Jana Ziółkowskiego. Polak dostał w hitowym starciu z Interem Mediolan ponad 30 minut gry. Zaprezentował się bardzo dobrze, mimo porażki Romy.
Ziółkowski pojawił się na murawie w 56. minucie. 20-latek przeniósł się do Romy pod koniec sierpnia i zaliczył wczoraj swój trzeci występ w Serie A. Mimo poważnego rywala – zdecydowanie nie pękł i wytrzymał presję.
„Chłopak ma charakter”
Włoskie media są pod wrażeniem gry Ziółkowskiego. Podkreślają, że udźwignął ciężar spotkania. W zdecydowanej większości otrzymał najwyższe noty w zespole.
– Toczył wiele pojedynków z Pio Esposito. Z większości z nich wychodząc zwycięsko. Pomimo braku doświadczenia zaprezentował się niespodziewanie dobrze – napisał „Eurosport”, przyznając Ziółkowskiemu „szóstkę”.
– Odważny. Wyglądał dobrze, nawet w starciach z takim oponentem jak Esposito. Ma osobowość, a zatrzymanie jednej z akcji Mchitarjana było kluczowe – dodała „La Gazzetta dello Sport”.
– Chłopak ma charakter, nie boi się pojedynków z oponentami. Robi dobre wrażenie, wydaje się, że była to dobra decyzja dyrektora sportowego Frederica Massary – czytamy natomiast w „Corriere della Sera”, gdzie Polak otrzymał 6,5.
Nie można wykluczyć, że Ziółkowski jeszcze w październiku dostanie kolejne szanse na wykazanie się. AS Roma do końca miesiąca zagra jeszcze z Viktorią Pilzno, Sassuolo i Parmą.
Po raz pierwszy w historii, w meczu Ekstraklasy ma zostać zastosowana technologia Ref Cam. Pozwoli ona śledzić kibicom boiskowe wydarzenia z perspektywy sędziego.
O Ref Cam już od dawna było bardzo głośno. Informowano już zresztą, że lada moment trafi ona na nasze boiska. Portal meczyki.pl poinformował, że po raz pierwszy zostanie użyta już w ten weekend.
Przełom
Tomasz Włodarczyk przekazał, że kibice, oglądający na antenie Canal+ mecz Korony z Górnikiem, jako pierwsi zobaczą nową technologię w akcji. Za jej wprowadzenie odpowiada firma LivePark. Podczas transmisji pokazany ma być dodatkowy widok – z perspektywy sędziego, czyli w tym przypadku Szymona Marciniaka.
– Ekstraklasa, a w zasadzie LivePark, czyli firma obsługująca transmisje w imieniu ligi i nadawcy, od dawna testowała tę technologię. Teraz liga otrzymała pozwolenie od FIFA, aby użyć tego narzędzia w oficjalnym spotkaniu – pisze Włodarczyk.
Ref Cam pojawiło się już we Włoszech przy okazji derbów Juventusu z Interem. Wówczas kibice bardzo ciepło przyjęli nową technologię.
Trener Pogoni Szczecin udzielił nowych informacji odnośnie dyspozycji Benjamina Mendy’ego. Póki co Francuz pracuje nad powrotem do formy.
Letnie okno transferowe w PKO BP Ekstraklasie było nad wyraz ciekawe. Do naszej ligi sprowadzono wielu ciekawych piłkarzy. Jednym z najgłośniejszych ruchów było sprowadzenia Benjamina Mendy’ego do Pogoni Szczecin. Mistrz świata z reprezentacją Francji podpisał we wrześniu kontrakt z Portowcami do końca tego sezonu.
Od podpisania kontraktu przez Benjamina Mendy’ego minął już ponad miesiąc. Mimo to Francuz wciąż nie zadebiutował w barwach Pogoni. Kiedy to nastąpi? Z ostatniej wypowiedzi Thomasa Thomasberga, trenera Portowców, wynika, że będzie na to jeszcze trzeba poczekać.
– Wiem, że jest dużo zainteresowania zawodnikami kontuzjowanymi. Tymi, których nie widać i którzy nie grają z jakichś powodów. Odpowiedź będzie raczej nudna. Nie wiem, kiedy będzie w stanie zagrać. Aby to zrobić, będzie musiał być w lepszej formie. Pracuje nad tym, ale na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy będzie gotowy – powiedział Thomas Thomasberg.