Polska spadła w rankingu FIFA. Nie zgadniecie, kto nas wyprzedził

FIFA opublikowała najnowszą aktualizację swojego rankingu. Reprezentacja Polski zanotowała kolejny spadek. Wyprzedził ją… Egipt.




Podczas październikowego zgrupowania reprezentacja Polski nie wygrała żadnego z dwóch spotkań w Lidze Narodów. Najpierw przegrała z Portugalią (1-3), a następnie zremisowała z Chorwacją (3-3). Tym samym „Biało-Czerwoni” dopisali sobie zaledwie jeden punkt w tabeli.

Spadek w rankingu

Brak zwycięstw przełożył się także na spadek w najnowszej aktualizacji rankingu FIFA. Reprezentacja Polski podczas październikowego zgrupowania zajmowała 30 miejsce. Teraz spadła o pięterko niżej, na 31. lokatę. Co ciekawe, „Biało-Czerwoni” zostali wyprzedzeni przez… Egipt, który dwukrotnie ograł Mauretanię.




Z interesujących nas zmian doszło do przetasowań wśród naszych rywali z Ligi Narodów. Portugalia awansowała na 7. miejsce kosztem Holandii, zaś Szkocja przeskoczyła Słowenię i osiadła na 51. Chorwacja nie zmieniła swojego miejsca i wciąż znajduje się na pozycji 12.

Czołowa piątka pozostała natomiast bez zmian. Ranking wciąż otwierają Argentyńczycy, tuż za nimi znajduje się Francja, a podium zamyka Hiszpania. Topkę uzupełniają kolejno: Anglia i Brazylia.

Guardiola krytyczny wobec swoich decyzji. „To jest jego jedynym problemem”

Pep Guardiola otwarcie przyznał, że jeden z jego zawodników mógł być niezadowolony z liczby minut spędzonych na boisku. Hiszpan dokonał tego rodzaju refleksji po zwycięstwie swojego zespołu nad Spartą Praga 5:0.

Świetny mecz Obywateli

Manchester City kontynuuje swoją doskonałą formę mimo braków kadrowych. Po pewnym zwycięstwie 4:0 nad Slovanem Bratysława, drużyna Guardioli ponownie zdominowała rywala, tym razem pokonując Spartę Praga 5:0. W 88. minucie wynik meczu ustalił Matheus Nunes.

Portugalczyk był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Po meczu Pep Guardiola nie szczędził pochwał dla 26-letniego pomocnika. Według trenera zasługuje on na więcej czasu na boisku. W kontekście tej sytuacji Guardiola dokonał samokrytyki, obwiniając samego siebie za brak minut dla Portugalczyka.

– Był naprawdę dobry. Kiedy strzelił gola, widać było, jak szczęśliwi są jego koledzy. Prezentuje wyjątkową jakość. Kiedy biegnie z piłką 30-40 metrów, nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Potrzebujemy go, a może pełnić wiele ról. […] Jego jedynym problemem jest to, że jego menedżer być może nie daje mu minut, na które zasługuje. W obecnych okolicznościach, kiedy mamy do dyspozycji 15 graczy z pola, ważne jest jednak, aby mieć go w swoich szeregach – powiedział były trener Bayernu Monachium.

Przed Manchesterem City intensywny okres, w którym zagrają m.in. z Southampton, Tottenhamem, Bournemouth, Sportingiem i Brighton. Z tak napiętym harmonogramem Guardiola będzie zmuszony rotować składem, co może otworzyć Portugalczykowi drogę do większej liczby minut na boisku.

Źródło: Manchester City

Hiszpania zachwycona występem Lewandowskiego z Bayernem. „Wykonał świetną robotę”

FC Barcelona w 3. kolejce Ligi Mistrzów przejechała się po Bayernie Monachium (4-1). Jedną z bramek dla Blaugrany strzelił Robert Lewandowski. Hiszpańska prasa docenia wkład Polaka.




Bezsprzecznym bohaterem Barcelony w rywalizacji z Bayernem był Raphinha. Brazylijczyk ustrzelił hat-tricka i został wybrany najlepszym piłkarzem na boisku.

Superlatywy

Gola na 2-1 dla Barcelony strzelił jeszcze w pierwszej połowie Robert Lewandowski. Hiszpańskie media doceniają wkład Polaka w zwycięstwo. Zauważają, że poza wykorzystaniem sytuacji bramkowej, wykonał nieocenioną pracę na murawie.

– Lewandowski zrobił to, o co go poproszono. Zdobył bramkę, gdy nadarzyła się na to okazja. Wykonywał także świetną robotę w grze tyłem do bramki rywala – pisze „Sport” który przyznał Lewandowskiemu „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali.

– Dla reprezentanta Polski było to wyjątkowe spotkanie. Wszedł w nie, będąc w bardzo dobrej dyspozycji i ją podtrzymał. Strzelił gola i ciężko pracował w obronie – dodaje „Marca”.

– Jego trafienie na 2:1 było bardzo ważne. Nie pozostawiło wątpliwości, że będzie to wieczór Barcelony. Miał też udział przy pierwszej bramce, otwierając przestrzeń dla Raphinhi. Zdobył 15. bramkę w sezonie – podkreśla „Mundo Deportivo”.




Blaugrana w najbliższym czasie nie może zwolnić tempa. Już w weekend zmierzy się w El Clasico z Realem Madryt, a kilka dni później czeka ich derbowe spotkanie z Espanyolem.

Mistrz UFC wściekły na termin El Clasico. „Pójdziemy po Tebasa”

Mistrz UFC w wadzie piórkowej, Ilia Topuria, w żartach zaatakował na ostatniej konferencji prasowej Javiera Tebasa. Gruzin wściekł się na szefa La Liga za to, że najbliższe El Clasico zostało zaplanowane na tę samą godzinę, co jego najbliższa walka w UFC. Wszystko miało oczywiście charakter żartobliwy.




Przed nami pierwsze El Clasico w sezonie 2024/2025. Już w tę sobotę Real Madryt podejmie na własnym stadionie FC Barcelonę. Spotkanie zostało zaplanowane na godzinę 21:00 czasu polskiego. Kibice na całym świecie ostrzą sobie zęby przed tym pojedynkiem. Tym bardziej po tym, co wydarzyło się w tym tygodniu w meczach Realu i Barcelony w Lidze Mistrzów.




Mecze Realu Madryt i FC Barcelony śledzi cały świat. W tym także inni sportowcy. Wśród nich jest m.in. Ilia Topuria. Gruzin jest mistrzem UFC w kategorii piórkowej. Pas mistrzowski zdobył w lutym tego roku. W najbliższy weekend po raz pierwszy będzie bronił tytułu w starciu z Maxem Hollowayem.

Ilia Topuria stoczy wspomniany pojedynek podczas gali UFC 308 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ma ona rozpocząć się o godzinie 20:00 czasu polskiego. Gruzin zapewne pojawi się w octagonie kilka godzin później, gdyż zawalczy on w walce wieczoru.

W związku ze swoją własną walką Ilia Topuria nie będzie w stanie obejrzeć El Clasico na żywo. Gruzin poruszył ten temat na konferencji prasowej. Zapytany o ten temat odpowiedział, że będzie musiał przyłożyć osobie, która jest odpowiedzialna za dobór terminu El Clasico. Jeden z dziennikarzy podpowiedział mu, że jest to Javier Tebas, czyli prezes La Liga. Topuria żartobliwie odpowiedział, że w takim razie „pójdzie” po niego w następnej kolejności.

Wielki powrót Mario Balotellego! Włoch o krok przed zaskakującym ruchem

Dość niespodziewanie pojawiły się informacje o możliwym powrocie Mario Balotelliego do Serie A. Według Nicolo Schiry, Włoch ma być bliski transferu do Genoi.




34-latek należy do grona najbardziej zmarnowanych talentów ostatnich lat. Od gry w klubach pokroju Interu Mediolan, Manchesteru City, Liverpoolu czy Milanu, trafiał do coraz słabszych drużyn. Ostatnio Adaną Demirsporem, ale obecnie pozostaje bezrobotny.

Powrót do domu

Jak się jednak okazuje, może się to niebawem zmienić. Sam Balotelli przyznał niedawno publicznie, że marzy mu się powrót do ligi włoskiej. Nicolo Schira natomiast poinformował, że szybko znalazł się na niego chętny.




Mowa konkretnie o Genoi, której 34-latek miał dać zielone światło na finalizację rozmów już dwa tygodnie temu. W podpisaniu kontraktu przeszkodził jednak wtedy Andres Blazquez, czyli dyrektor generalny klubu. Obecnie sprawa ma się mieć zgoła inaczej i Balotelli jest bliski podpisania umowy do końca bieżącego sezonu.

Co ciekawe, napastnik ma zarabiać w Genoi 250 tysięcy euro. Niewykluczone, że do wypłaty dojdą jeszcze jakieś premie za występy czy gole.

Wojciech Szczęsny opuści El Clasico. Co z debiutem Polaka? Padła data

Sytuacja Wojciecha Szczęsnego w FC Barcelonie nieco się skomplikowała. Polski bramkarz nie zadebiutował w meczu Sevillą, wbrew temu, co pisały media. Kiedy możemy spodziewać się więc 34-latka w pierwszym składzie Blaugrany? Odpowiedź na to pytanie na łamach „WP Sportowe Fakty” przekazał dziennikarz, Arnau Blanch.




Według medialnych doniesień sprzed kilkunastu dni, Wojciech Szczęsny miał zadebiutować w Barcelonie meczem z Sevillą. Termin wydawał się idealny, bo w środę Duma Katalonii gra z Bayernem Monachium, a w weekend czeka ją hitowe starcie z Realem Madryt.

Debiut po Klasyku?

Hansi Flick postanowił jednak pójść pod prąd i dał kredyt zaufania Inakiemu Penii. To właśnie wychowanek Barcelony zagrał przeciwko Sevilli, co Niemiec jasno zakomunikował. Ponad to ma zagrać także przeciwko Bayernowi Monachium. Wiele wskazuje na to, że jeżeli nie popełni żadnego rażącego błędu, to nie odda miejsca w bramce także na El Clasico.




Nie oznacza to jednak, że Szczęsny w ogóle nie zadebiutuje. Według Arnau Blancha, hiszpańskiego dziennikarza, Polak może otrzymać swoją szansę w prestiżowym meczu. Mowa konkretnie o derbach z Espanyolem.

– Flick zdecydował, że z Sevillą i Bayernem będzie grał Pena, bo ma za sobą więcej treningów z zespołem, pewną ciągłość. Jest w tym logika. Myślę, że Szczęsny nie zadebiutuje wcześniej niż po najbliższym El Clasico – ocenia Blanch.

– Przyjście Szczęsnego jest tu dobrze postrzegane. Zobaczymy, jak będzie się spisywał na boisku. Natomiast poza boiskiem, np. w udzielanych przez niego ostatnio wywiadach, wydawał się być otwarty, szczery. Został dobrze odebrany – dodał dla „WP Sportowe Fakty”.

Ogromny flop Legii Warszawa. Miał podbić ligę, a został skreślony przez Goncalo Feio

Jean-Pierre Nsame miał być poważnym wzmocnieniem ataku Legii Warszawa. Jak na razie jednak transfer okazał się tylko rozczarowaniem. Zdaje się, że Goncalo Feio całkowicie skreślił 31-latka.




Latem Legia dokonała kilku, jak się wydawało, solidnych transferów. Murawa szybko je jednak zweryfikowała. Choć „Wojskowi” awansowali do fazy ligowej Ligi Konferencji, to bardzo słabo radzą sobie w Ekstraklasie. W tabeli po 12 kolejkach zajmują dopiero 5. miejsce i tracą 8 punktów do liderującego Lecha Poznań.

Flop

Sytuacji nie poprawia ograniczona kadra, z jakiej może korzystać Goncalo Feio. Wśród letnich transferów nie brakowało mocnych nazwisk, które miały papiery na szybkie wejście do składu Legii. Takim zawodnikiem był między innymi ściągnięty z Como Jean-Pierre Nsame.




Kameruńczyk w przeszłości strzelił ponad 100 goli w lidze szwajcarskiej, ale odbił się od Włoch. Mimo to wydawało się, że „Wojskowi” dokonali solidnego wzmocnienia. Wychodzi jednak na to, że na Łazienkowskiej 31-latek długo nie pogra. Goncalo Feio otwarcie przyznał, że nie jest zadowolony z napastnika.

– Jestem sprawiedliwym trenerem i nie toleruję kogoś, kto biega 8-9km na mecz. To tyle o nim – mówił Portugalczyk po meczu z Górnikiem Zabrze, jeszcze we wrześniu.

Nsame od tamtej pory zagrał tylko raz – 29 minut przeciwko Betisowi w Lidze Konferencji. Kolejny mecz, z Jagiellonią (1-1) przesiedział na ławce, a w jeszcze kolejnym, z Lechią Gdańsk (2-0), nie znalazł się nawet w kadrze.

Co dalej z Kameruńczykiem? Trudno sobie wyobrazić, żeby Goncalo Feio się do niego przekonał. Wymowne są również słowa Pawła Gołaszewskiego, które wypowiedział na antenie „Meczyków”.

– Nie wiem, co się z nim dzieje, trenuje – oznajmił

Niemiecka policja grozi Podolskiemu. Chodzi o zdarzenia z pożegnalnego meczu

10 października na RheinEnergieStadion w Kolonii odbyło się pożegnanie Lukasa Podolskiego. Mistrz świata z 2014 roku podziękował kibicom i klubowi za swoje piłkarskie początki. Wydarzenie to miało jednak nieoczekiwany finał. Jak się okazuje, Podolskiego mogą czekać konsekwencje prawne związane z użyciem pirotechniki podczas meczu.

Spotkają go konsekwencje?

Podolski zorganizował wielki mecz pożegnalny na stadionie FC Koeln. W czasie spotkania 39-latek zagrał jedną połowę w barwach Górnika, a drugą w koszulce FC Koeln.

Mecz stał się nie tylko okazją do podziękowań, ale i wielkiego show dla fanów. Po godzinie gry Podolski skierował się w stronę trybuny największych fanatyków FC Koeln.

W pewnym momencie wszedł na tzw. „gniazdo” i przyjął od jednego z kibiców zapaloną racę. To właśnie ten moment przykuł uwagę niemieckich służb.

Używanie pirotechniki na stadionach w Niemczech jest surowo zabronione. Według rzecznika służb, który rozmawiał z agencją DPA, Podolski dopuścił się wykroczenia administracyjnego.

– Napisaliśmy raport z tego zdarzenia i wykroczenia administracyjnego, do którego doszło. Dokumenty przekazaliśmy ratuszowi – poinformował rzecznik policji.

Podolskiemu grozi teraz kara grzywny za używanie pirotechniki na stadionie. Chociaż niemieckie prawo przewiduje, że samo użycie pirotechniki nie jest przestępstwem, o ile nie zagraża bezpieczeństwu innych osób, nie oznacza to, że były reprezentant Niemiec uniknie kary.

Niemieckie przepisy jasno określają, że pirotechnika na stadionach, nawet jeśli nie powoduje bezpośredniego zagrożenia – jest zabroniona. W związku z tym Podolski może spodziewać się kary finansowej.

Źródło: TVP Sport, DPA

Mógł zostać najmłodszym strzelcem gola w historii Ligi Mistrzów. Radość przerwał VAR [WIDEO]

Francesco Camarda już cieszył się ze zdobycia premierowej bramki w Lidze Mistrzów. Niestety, po chwili jego radość przerwał VAR, który anulował bramkę 16-latka.




W tym tygodniu dla kibiców przygotowano mecze 3. kolejki Ligi Mistrzów. Jednym z dwóch meczów otwierających trzecią serię gier było starcie AC Milan z Club Brugge. Zgodnie z oczekiwaniami spotkanie zakończyło się wygraną Rossoneri 3:1.

W końcówce meczu na boisku w barwach AC Milan pojawił się Francesco Camarda. 16-latek został tym samym najmłodszym włoskim piłkarzem, który zagrał w Lidze Mistrzów. Jednocześnie został także najmłodszym debiutantem w barwach AC MIlan w tych rozgrywkach. Ogółem tylko 6 młodszych od Camardy zawodników debiutowało w Lidze Mistrzów.

W 87. minucie gry Camarda zdołał nawet wpakować piłkę do bramki rywala. Na San Siro zapanowała euforia. Z radości 16-latek ściągnął nawet koszulkę i pobiegł cieszyć się wraz ze swoimi kolegami. Cieszyli się także kibice. Niestety, po kilku chwilach radość została przerwana przez sędziego. VAR anulował bramkę ze względu na spalonego.

Gdyby nie VAR, to Francesco Camarda stałby się najmłodszy strzelcem gola w historii Ligi Mistrzów (16 lat, 226 dni). A tak rekord ten wciąż pozostaje w rękach Ansu Fatiego. Hiszpan dokonał tego mając 17 lat i 39 dni.




Kolejny polski bramkarz w Arsenalu? „Kanonierzy” zainteresowani 19-latkiem!

Wśród angielskich klubów spore zainteresowanie zwrócił Oliwier Zych. O bramkarza mają zabiegać dwa kluby z Wielkiej Brytanii. Dziennikarz „The Telegraph” przekazał, które.




Zych ostatni sezon spędził w Puszczy Niepołomice, do której został wypożyczony z Aston Villi. 30 czerwca bieżącego roku wrócił do Anglii, gdzie zaliczył dwa mecze w EFL Cup. Trudno będzie mu wygryźć ze składu Emiliano Martineza, na którego konsekwentnie stawia Unai Emery.

Spore zainteresowanie

Niewykluczone, że w poszukiwaniu regularnej gry, Zych zdecyduje się na transfer. Bramkarz na brak zainteresowania nie może narzekać. Mike McGrath z „The Telegraph” twierdzi, że Polakiem interesują się dwie inne ekipy z Premier League. Mowa o Arsenalu i Brighton.

Zych podpisał kontrakt z Aston Villą w 2020 roku. Wygaśnie on natomiast wraz z końcem trwającego sezonu, co oznacza, że za kilka miesięcy będzie mógł zmienić klub na zasadzie wolnego transferu. Niewykluczone, że na to właśnie liczą zainteresowane drużyny.

Vitor Roque zdecydowanie o powrocie do FC Barcelony. „Jestem szczęśliwy. Chcę grać tutaj”

Vitor Roque nie pozostawia wątpliwości w kwestii swoich relacji z FC Barceloną. 19-latek bardzo negatywnie odniósł się do swojego krótkiego pobytu w Katalonii.

W styczniu bieżącego roku FC Barcelona przyspieszyła transfer Vitora Roque z Paranaense. Brazylijczyk miał być konkurencją dla Roberta Lewandowskiego, jednak plan kompletnie nie wypalił. Kapitan reprezentacji Polski, nawet będąc w kiepskiej formie, nie oddał miejsca w składzie.

Spalone mosty

Finalnie skończyło się na tym, że wraz z odejściem Xaviego, Barcelona uzgodniła wypożyczenie Roque do Betisu. 19-latek zdołał na razie rozegrać dla nowego klubu osiem meczów, w których strzelił dwie bramki. Sam nie ukrywa, że zmiana otoczenia dobrze mu zrobiła.

– W Barcelonie spędziłem sześć lub siedem miesięcy, kiedy w ogóle się nie uśmiechałem. Przeżyłem trudne chwile, ale to już koniec. W Betisie jestem bardzo szczęśliwy – przekazał mocno na łamach „Mundo Deportivo”.

– Moja przyszłość? Prawda jest taka, że to nie zależy tylko ode mnie. Chcę grać tutaj, w Betisie, bardzo mi się tu podoba. Rozmawiałem już o tym z rodziną i bliskimi. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość – zaznaczył.

Z wypowiedzi Roque wynika, że nie planuje powrotu do FC Barcelony po zakończeniu wypożyczenia. Betis zapewnił sobie prawo do wykupu Brazylijczyka. Andaluzyjczycy musieliby zapłacić wówczas Blaugranie 25 milionów euro.

Młody Polak z profesjonalnym kontraktem w Liverpoolu. Nagrodzony za postawę w juniorach

Kornel Miściur to bramkarz o polsko-angielskich korzeniach. 17-letni golkiper, który urodził się w Scarborough, zdobył uznanie za swoją grę w juniorskich zespołach i oficjalnie związał się z Liverpoolem profesjonalnym kontraktem.

Nagrodzony za dobre występy

Zanim Miściur trafił do Liverpoolu, jego umiejętności wzbudziły zainteresowanie kilku czołowych angielskich klubów. O Bramkarza zabiegały Chelsea, Brighton & Hove Albion oraz Manchester City.

Jego renoma rosła dzięki świetnym występom w akademii Hull City, gdzie szybko zwrócił na siebie uwagę skautów. Ostatecznie jednak to Liverpool wygrał rywalizację o podpis obiecującego bramkarza.

Po przejściu do Liverpoolu Miściur błyskawicznie stał się ważną postacią drużyny do lat 21. W obecnym sezonie zadebiutował także w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. Tam jego występ przeciwko AC Milan został oceniony jako „niesamowity” przez klubowe media.

Te udane występy przyczyniły się także do tego, że 17-latek otrzymał możliwość trenowania z pierwszą drużyną Liverpoolu, gdzie miał okazję podpatrywać swojego idola, Alissona Beckera.

Kornel Miściur urodził się w Anglii, jednak posiada zarówno polskie, jak i angielskie obywatelstwo. To daje mu możliwość wyboru reprezentacji. Jak dotąd nie zadebiutował w żadnej z kadr narodowych.

Źródło: Liverpool

Gwardia Koszalin znów na językach. Kibole chcą zwolnienia trenera, bo był policjantem

Grupa kibiców Gwardii Koszalin poinformowała o rozpoczęciu bojkotu meczów swojego klubu. Dlaczego? Wszystko przez zatrudnienie w akademii byłego policjanta.

Chcą zwolnienia trenera

Gwardia Koszalin od kilku lat zmaga się z trudnościami. Klub gra na poziomie IV ligi w grupie zachodniopomorskiej.

Drużyna do niedawna cieszyła się lojalnym wsparciem grupy fanów, która regularnie stawiała się na stadionie. Sytuacja zmieniła się jednak po decyzji o zatrudnieniu trenera grupy młodzieżowej, która wywołała zdecydowaną reakcję najbardziej zagorzałych fanów.

Powodem bojkotu jest zatrudnienie Pawła Śleziaka, który w przeszłości pracował w policji. Kibice domagają się natychmiastowego zwolnienia Pawła Śleziaka ze stanowiska trenera w akademii piłkarskiej. Do czasu spełnienia tego postulatu bojkotować będą zarówno mecze domowe, jak i wyjazdowe Gwardii Koszalin.

– Był w pionie kryminalnym, a w dodatku inwigilował nasze środowisko. Sporo osób miało przez niego problemy. Zarząd był głuchy na nasze apele w tej sprawie i nic z tym nie zrobił. Dlatego jesteśmy zmuszeni podjąć radykalne kroki. Nie możemy sobie pozwolić na szykany ze strony kibicowskiej Polski, bo sami trzymamy się pewnych ustalonych reguł i zasad – czytamy na profilu Koszalińska Gwardia.

– Żądamy natychmiastowego zwolnienie tego pana ze stanowiska trenera grup młodzieżowych. Dlatego do odwołania rozpoczynamy bojkot, który będzie polegał na tym, że na meczach u siebie i na wyjazdach nas nie będzie, a sektor będzie świecił pustkami. Jakiekolwiek formy prowadzenia dopingu czy wieszania flag nie będą miały miejsca. Może jak nas zabraknie, to docenicie – dodali kibice.

Najbliższy mecz Gwardii Koszalin przeciwko rezerwom Kotwicy Kołobrzeg, będzie pierwszym testem dla bojkotu. Czas pokaże, ilu kibiców pojawi się przy ul. Fałata w Koszalinie, a czy sektor ultrasów rzeczywiście pozostanie pusty.

Źródło: Koszalińska Gwardia

Fernando Santos zmienił swój sposób pracy. „Przebywa w Baku, przychodzi do biura”

Fernando Santos po krótkiej przygodzie za sterami Besiktasu zdecydował się na powrót do piłki reprezentacyjnej. Od kilku miesięcy prowadzi kadrę Azerbejdżanu. Wyniki sportowe nie są jednak po stronie Portugalczyka. Jak jest natomiast oceniany?




Kadencja Fernando Santosa za sterami reprezentacji Polski okazała się kompletną klapą. Portugalczyk kojarzony jest obecnie wyłącznie z porażkami i tragiczną organizacją gry. Do tego miały dojść jeszcze kiepskie relacje z zawodnikami i… problemy z higieną.

Zmiana nawyków

Po zwolnieniu z reprezentacji Polski, Santos dość szybko znalazł nową posadę. Zatrudniono go w Besiktasie, ale długo miejsca tam nie zagrzał. Z Turcją pożegnał się już po trzech miesiącach.

W czerwcu wrócił do pracy selekcjonera i przejął reprezentację Azerbejdżanu. Wyniki za sterami tej kadry są jednak również bardzo słabe. Jak na razie w czterech meczach Portugalczyk zaliczył same porażki. Azerowie przegrywali dwukrotnie ze Słowacją (0-2 i 1-3) oraz po razie ze Szwecją (1-3) i Estonią (1-3).

„TVP Sport” postanowiło dowiedzieć się, jak dotychczasowa praca Santosa jest oceniana w samym Azerbejdżanie. W tym celu odezwali się do dziennikarza „CBC Sport”, Suleymana Veliyeva.




Niektórzy uważali, że tak doświadczony i uznany specjalista może podnieść drużynę narodową na inny poziom, podczas gdy inni sądzili, że starszy Santos nie ma silnej motywacji, aby osiągnąć coś w nowym kraju i z niezbyt silną drużyną przyznał.

Z jednej strony nasza drużyna zaczęła atakować, grać odważniej, ale z drugiej zaczęła grać gorzej w obronie. Jakość atakujących zawodników nie pozwala nam zrealizować nawet połowy stworzonych sytuacji i w efekcie ponosimy porażki. Jeszcze nie do końca zna nasz futbol i naszych zawodników, a to ważne. Santos obiecuje, że za rok nasza drużyna będzie na innym poziomie, ale teraz nikt nie traktuje jego obietnic poważniedodał Valiyev.

Co ciekawe, z informacji dziennikarza wynika, że Santos nieco zmienił swój sposób pracy. Gdy był selekcjonerem reprezentacji Polski, w naszym kraju przebywał głównie podczas zgrupowań. Teraz ma jednak mieszkać w Azerbejdżanie, a nawet przychodzić do biura tamtejszej federacji.

W przeciwieństwie do poprzednich zagranicznych trenerów naszej reprezentacji, przebywa w Baku i – jak słyszałem w federacji – codziennie przychodzi do biurazdradził Valiyev.

Niepokojące kulisy meczu Polska-Chorwacja. Policja zatrzymała uzbrojonego obcokrajowca

Stołeczna Policja poinformowała o zatrzymaniu uzbrojonego obywatela Grecji. Jak się dowiadujemy z opublikowanych informacji, Grek chciał dołączyć się do grupki kibiców z Chorwacji.




W ubiegły wtorek reprezentacja Polski mierzyła się z Chorwacją na Stadionie Narodowym. Spotkanie rozgrywane w ramach Ligi Narodów przyniosło kibicom masę emocji. Ostatecznie obie drużyny podzieliły się puntami. Mecz zakończył się remisem 3:3.

Niemal tydzień po tym meczu dowiedzieliśmy się o niepokojących kulisach całego wydarzenia. Stołeczna Policja poinformowała o zatrzymaniu podejrzanego mężczyzny. Okazał się nim być obywatel Grecji. Posiadał przy sobie broń palną oraz ostre narzędzie. Dodatkowo posługiwał się on fałszywym dowodem osobistym. Policja zatrzymała także obywatela Gruzji, który posiadał przy sobie cudze prawo jazdy. Obaj zostali zatrzymani i trafili do aresztu. Obywatel Grecji najbliższe 3 miesiące spędzi w tymczasowym areszcie.

Do zatrzymań doszło we wtorkowe popołudnie jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Funkcjonariusze zobaczyli dwóch podejrzanych mężczyzn, próbujących wmieszać się w grupkę chorwackich kibiców, stojących na ulicy. Na widok policji jeden z nich próbował ucieczki, a drugi udawał, że nie widzi funkcjonariuszy. Grekowi grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. W przypadku Gruzina są to 2 lata.





źródło: KSP Policja
fot. KSP Policja