Nowe wieści w sprawie odejścia Quique Setiena z Barcelony? Messi miał podważyć autorytet trenera

Przygoda Quique Setiena w Barcelonie – lekko mówiąc – nie należała bo najbardziej owocnych. Poza brakiem satysfakcjonujących wyników do mediów co i rusz dochodziły informacje o rzekomych kłótniach w zespole. Teraz mamy kolejne doniesienia z Hiszpanii.

Media co jakiś czas wracają do krótkiej i niezbyt owocnej przygody Quique Setiena w FC Barcelonie. Tym razem jak podaje Adria Albets z SER Cataluyna, podczas prowadzenia Barcelony przez Setiena, Leo Messi miał m.in. prosić o większy szacunek do piłkarzy, którzy wygrali wszystko w porównaniu do niego. Szokujące, ale czy prawdziwe? Hiszpańskie media mają to do siebie, że koloryzują wiele historii. W tym przypadku ciężko uwierzyć, by Messi dopuścił się takich słów. Tym bardziej że Barca wówczas miała przed sobą decydujące starcia w Lidze Mistrzów.

Do całej tej sytuacji miało dojść w szatni po meczu z Celtą (2:2) w czerwcu tego roku. Zresztą już wtedy do sieci wleciało wideo, na którym widać, jak Messi miałby ignorować wskazówki asystenta Setiena.

Ostatnie informacje płynące z Hiszpanii dotyczą tego samego meczu. Jak już wspomnieliśmy, Messi miał prosić Setiena o większy szacunek dla piłkarzy. 62-latek miał wówczas odpowiedzieć – Jeśli nie podoba Ci się to co powiedziałem, to wiesz, gdzie są drzwi. Argentyńczyk miał na niego spojrzeć i się zaśmiać.

Jeśli całe te zdarzenie, by się potwierdziło, to Leo Messi z pewnością straciłby w oczach wielu kibiców. Prawdy nt. tej sytuacji zapewne nigdy nie poznamy, lecz doniesienie z Hiszpanii takie jak te, należy traktować z przymrużeniem oka.

Dobry występ Linettego! „Takiego Karola chcemy oglądać”

W meczu 6. kolejki Serie A Torino przegrało z Lazio Rzym 3:4. Mecz był naprawdę zacięty, a swoje momenty miał również Karol Linetty.

W 18. minucie Karol Linetty przechwycił piłkę tuż przed polem karnym Lazio. Ruszył z nią do przodu i przedryblował trzech rywali! Polak uderzył na bramkę, lecz jego strzał obronił Pepe Reina. Linetty wywalczył rzut rożny, po którym Torino zdobyło wyrównującego gola.

Takiego Karola Linettego chcemy oglądać, to jest prawdziwy żołnierz w zespole Torino – przyznali zgodnie komentatorzy Eleven Sports

 

Koniec końców Torino przegrało to spotkanie 3:4, lecz Karol Linetty zebrał dobre noty. Włoskie media zwróciły jednak uwagę na nierówny występ Polaka.

W pierwszej połowie był jednym z najlepszych zawodników na boisku. W drugiej jego jakość dramatycznie spadła – napisał portal Toro.it, oceniając Karola na szóstkę w dziesięciostopniowej skali

Wydawał się być nieco poza meczem, ale w rzeczywistości miał duży wpływ na grę Torino. Odzyskiwał sporą ilość piłek w środku pola – przyznali dziennikarze z Tuttomercatoweb

Po zdobyciu pierwszego gola przez Andreasa Pereirę dla Lazio, próbował odkupić swoje winy. Zastopował go jednak golkiper gości. To jedyna okazja, przy której został zauważony – napisali o nim na Toronews.net

Zmiany kadrowe w DC United! Męską drużynę poprowadzi kobieta?

DC United to drużyna, która na co dzień występuje w MLS. Według informacji Adama Kotleszki niedługo dowodzenie w zespole może objąć Jill Ellis.

DC United jest najbardziej utytułowaną drużyną w historii MLS. Zespół czterokrotnie wygrał Tarczę Kibiców (1997, 1999, 2006, 2007)  oraz rozgrywki MLS (1996,1997, 1999, 2004). Czarno-czerwoni w 1998 roku triumfowali w Lidze Mistrzów CONCACAF.

Według informacji Adama Kotleszki DC United chciałoby zatrudnić 54-letnią na stanowisku trenera Jill Ellis. Amerykanka prowadziła kadrę USA kobiet, z którą dwukrotnie zdobyła zdobywała Mistrzostwo Świata. Dlaczego Was o tym informujemy? Otóż, jeśli Jill Ellis podpisze umowę z DC United, zostanie pierwszą kobietą-trenerem w MLS!

Nagły zwrot akcji w sprawie Arkadiusza Milika! Zaskakująca możliwość

Telenowela związana z Arkadiuszem Milikiem trwa w najlepsze! 26-latek ostatnie tygodnie z pewnością spędzał w oczekiwaniu na zimowe okienko transferowe i możliwość odejścia z SSC Napoli. Pojawiła się jednak możliwość… przedłużenia umowy z Napoli.

Wiemy, jaka jest aktualnie sytuacja Arka Milika w swoim klubie. W letnim okienku transferowym nie udało mu się zmienić klubu, a jeszcze prędzej nie zdecydował się na przedłużenie umowy z obecnym klubem. Właśnie z tego powodu 26-letni napastnik nie znalazł się w kadrze zespołu na rozgrywki klubowe. Polak musi się przemęczyć jeszcze przez co najmniej dwa miesiące, gdyż w styczniu otworzy się okienko transferowe i będzie mógł zmienić klub.

Pierwsze tygodnie nowego sezonu były dla Polaka naprawdę ciężkie. Poza tym, że nie mógł on liczyć na grę w oficjalnych meczach, to nawet nie miał możliwości wspólnego trenowania z pierwszym zespołem Napoli. Dopiero Przed kilkoma dniami Gennaro Gattuso wyciągnął do Arka pomocną dłoń.

Wydawać by się mogło, że 26-latek doczeka do stycznia i wtedy po prostu zmieni klub. Przed kilkoma dniami dotarły jednak do nas nowe informacje, które mówią, że doszło do spotkania, w którym brał udział Milik z menedżerem, prezes Napoli, a także dyrektor sportowy. Jak podaje włoski Tuttosport, na spotkaniu miało dojść do rozmowy nt. przedłużenie umowy. Polak miał tej opcji nie wykluczać.

„Leo Messi zastraszał sędziego”. Były arbiter zabiera głos ws. akcji z meczu Barcelona – Dep. Alaves

Były hiszpański sędzia, Juan Andujar Oliver twierdzi, że Lionel Messi powinien wylecieć z boiska w meczu z Deportivo Alaves. Według Olivera Argentyńczyk zastraszał sędziego.

FC Barcelona zremisowała w sobotę z Deportivo Alaves. Katalończycy nie rozpoczęli najlepiej tego sezonu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1, jednak warto sprawdzić w jaki sposób wicemistrzowie Hiszpanii stracili bramkę po fatalnym błędzie Neto.

Kilka minut później sędzia Alejandro Hernandez Hernandez nie podyktował rzutu karnego dla Barcelony po faulu na de Jongu. Piłkarze Blaugrany byli niezadowoleni z tego faktu, a Leo Messi dobitnie pokazał wyraz swojej frustracji. Argentyńczyk kopnął piłkę w stronę arbitra. Było blisko tego, by atakujący Barcelony trafił w Hernandeza. Messi otrzymał za ten incydent żółtą kartkę, jednak Juan Andujar Oliver twierdzi, że kara powinna być zdecydowanie surowsza.

Powinien zostać wyrzucony z boiska, mimo że piłka nie trafiła sędziego. Takim zachowaniem chciał zastraszyć sędziego, a to zasługuje na bezpośrednią czerwoną kartkę.

Oto wideo z całego zdarzenia:

James Rodriguez będzie miał kolegę z Realu Madryt? „Everton zainteresowany…”

Według doniesień brytyjskich mediów, pomocnik Realu Madryt Isco może dołączyć do Evertonu w zimowym oknie transferowym. W grę wchodzi wypożyczenie z opcją wykupu.

Niedawno trener Królewskich, Zinedine Zidane miał zakomunikować hiszpańskiemu pomocnikowi, że jego dni w Madrycie są policzone. Były gracz Malagi nie łapie minut w Realu w związku z tym coraz częściej mówi się o jego przenosinach.

Według „Sunday Mirror” Isco może dołączyć do swojego byłego trenera i kolegi z drużyny, Carlo Ancelottiego i Jamesa Rodrigueza. Obaj panowie urzędują obecnie na Goodison Park.

Madrytczycy przedstawili podobno swój plan w jaki chcą pozbyć się 28-letniego pomocnika. Królewscy chcieliby zimą wypożyczyć Hiszpana do klubu, który pokryje całą pensję zawodnika do końca sezonu, by później go wykupił.

Początkowo mówiło się o transferze Isco do Juventusu czy Arsenalu. Teraz stan rzeczy się zmienił, bowiem w Evertonie Hiszpan spotkałby swoich byłych współpracowników z Santiago Bernabeu. Odpowiedź na pytanie, czy Isco trafi na Goodison Park poznamy zapewne w ciągu kilku tygodni.

Druga liga hiszpańska nie była jedyną opcją dla Bogusza. „Miałem oferty z…”

Mateusz Bogusz udzielił wywiadu portalowi „angielskieespresso.pl”. W rozmowie opowiedział o swoich przenosinach z Leeds United do drugiej ligi hiszpańskiej. Utalentowany Polak zdradził jednak, że w grze były także zespoły z innych lig.

Bogusz jest uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia. Pomocnik dotychczas rozwijał swoje umiejętności pod okiem Marcelo Bielsy w Leeds United, jednak przez brak minut uznano, że powinien zmienić otoczenie. Polak odszedł z Pawi na zasadzie rocznego wypożyczenia do beniaminka La Liga 2, UD Logrones.

19-latek zdradził w rozmowie, iż w grze o zawodnika było więcej drużyn. Wśród zainteresowanych ekip znalazły się również kluby z Ekstraklasy.

La Liga 2 stoi moim zdaniem na dobrym poziomie. Miałem też inne opcje, ale nie uważam, żeby był to dziwny kierunek. Miałem oferty z Serie B, Ligue 1, także z Championship. Zdecydowałem jednak, że Hiszpania będzie dla mnie odpowiednim miejscem. Miałem oferty z Legii Warszawa i Wisły Kraków. Była to dla mnie ostateczna opcja, gdyby nie wyszło z zagranicą. Nie chciałem wracać do Polski. Póki co czuję się na siłach, żeby tutaj zaistnieć – mówi Bogusz na łamach „angielskieespresso.pl”.

Utalentowany pomocnik odniósł się również do swojej sytuacji w Leeds. Polak twierdzi, że zaufał dyrektorowi sportowemu Pawi, który powiedział mu, że z Hiszpanii wróci silniejszy.

Nie wiem, czy to prawda, ale podobno trener Bielsa chciał, żebym został. Czekałem do ostatniego dnia okna transferowego, bo nie miałem od niego zgody na odejście. Zaufałem dyrektorowi sportowemu. Powiedział mi, że to dobry temat, że wierzy we mnie i wrócę silniejszy. On też się zna z właścicielem albo dyrektorem sportowym Logrones. Skoro zezwolił mi na odejście z klubu, a na początku nie chcieli na to się zgodzić, to znaczy, że nie puściłby mnie byle gdzie. Wierzę, że to będzie dobra decyzja – zakończył.

Mateusz Bogusz dołączył do Leeds United w styczniu 2019 roku. 19-latek jest wychowankiem Ruchu Chorzów.

Grosicki o sytuacji w kadrze: Trener Brzęczek wręcz nie ma prawa…

Wiemy, jaka jest sytuacja Kamila Grosickiego w WBA, a jaka jest pozycja Arka Milika w Napoli. O ile napastnik naszej reprezentacji nie został w ogóle zgłoszony przez swój klub do rozgrywek, o tyle „Grosik” ostatecznie znalazł się w 25-osobowej kadrze WBA do rozgrywek Premier League. Piłkarz West Bromu udzielił wywiadu serwisowi weszło.com, gdzie poruszył wiele ciekawych kwestii.

O miejsce w pierwszym składzie swojego klubu nie będzie Grosickiemu jednak łatwo, gdyż w ostatnich tygodniach miał problem, by załapać się, chociażby do meczowej 18-stki. Jeśli przez najbliższe dwa miesiące jego pozycja w klubie nie ulegnie poprawie, to zapewne w styczniu 32-latek zmieni klub. O ile nie spóźni się o kilka sekund jak w przypadku niedoszłego transferu do Nottingham.

– Dokumenty podpisałem na pięć minut przed końcem okienka i nie wiem, kto ten problem zrobił. Ale nie chcę nikogo za to winić. Tak musiało być. Podkreślę: od samego początku nie było tak, że ja bardzo chciałem odejść z West Bromwich Albion. […] Ja swoje dokumenty podpisałem może nie najwcześniej, ale na tyle wcześnie, by resztę papierów zdążyć wysłać. O problemie dowiedziałem się pięć minut po zamknięciu okienka – zdradza Kamil Grosicki w rozmowie z weszło.com.

Jak wiemy, w obecnym sezonie Kamil Grosicki nie mógł liczyć na regularną grę w swoim klubie. W Premier League nie zagrał przez choćby minutę, jedynym jego występem jest 55 minut w EFL Cup. Reprezentant Polski jest jednak pełen optymizmu i wierzy, że niedługo dostanie szansę.

– Wiem, że teraz dostanę swoją szansę i jestem przekonany: wykorzystam ją. Nieraz miałem ciężkie sytuacje w klubach i udowadniałem swoją wartość. Po prostu oby ta szansa przyszła jak najszybciej. Wierzę, że jestem potrzebny zespołowi. Wszyscy będą zadowoleni, że mimo takich zawirowań zostałem w klubie – wyznaje Kamil.

Jak już wspomnieliśmy, sytuacji zarówno Kamila, jak i Arka Milika nie jest zbyt kolorowa. O ile piłkarz WBA widzi światełko w tunelu, o tyle Arek nie ma co liczyć na grę w Napoli. O sytuacji w kadrze Grosicki mówi następująco:

– Jeśli czy ja, czy on nie będziemy grać, to trener Brzęczek wręcz nie ma prawa powoływać zawodników, którzy nie grają. I nieważne, ile zrobili dla kadry. Zawodnik, który nie gra w klubie, nie może myśleć o kadrze, bo reprezentacja to nie jest hobby. Tylko wielki zaszczyt.

Jak wiemy, w minionym okienku transferowym pojawił się temat możliwego przyjścia Grosickiego na Łazienkowską. 32-latek potwierdza wcześniejsze doniesienia.

– Były rozmowy. Miałem problem, bo w Championship trener Bilić dwukrotnie nie zabrał mnie na mecz. Wtedy zadzwonił trener Vuković i powiedział, że chciałby takiego zawodnika jak ja ściągnąć. Było więc wstępne zainteresowanie, również z mojej strony. […] A czy w styczniu byłbym zainteresowany… Kiedyś byłem w Legii, przez problemy osobiste mi nie wyszło, kto wie, co w przyszłości się wydarzy. Natomiast obecnie dla mnie najważniejsza jest walka o miejsce w składzie West Bromu.

Całą rozmowę z Kamilem Grosickim przeczytacie tutaj.

Kucharczyk o swojej przyszłości: „Chcę do Legii wrócić jedynie po to, żeby…”

Michał Kucharczyk – aktualny piłkarz Pogoni Szczecin – w rozmowie z Interią wypowiedział się nt. swojej przyszłości, a także wrócił do rozstania z Legią. – Nie chcę rozmawiać o tym człowieku! – w ten sposób opisał współpracę z Vukoviciem.

Od samego początku, gdy w lipcu 2019 roku Kucharczyk odchodził z Legii, decyzja zawodnika i klubu budziła wiele znaków zapytania. Po kilku tygodniach na jaw wyszła rzekoma kłótnia na linii Kucharczyk-Vuković. Więcej na ten temat powiedział sam Aleksandar Vuković w niedawno opublikowanym wywiadzie.

Wręcz na samym początku wywiadu piłkarz Pogoni otrzymał pytanie dot. Aleksandara Vukovicia. Odpowiedź mówi wiele.

– Od razu utnę ten temat. Nie chcę rozmawiać o tym człowieku! – powiedział w rozmowie z „Interia Sport”.

– Mógłbym powiedzieć kilka słów za dużo, a jest mi to do niczego niepotrzebne – dodał Michał.

Na pytanie dot. swojej przyszłości oraz o możliwym powrocie do Legii odpowiedział bez wahania.

– Chcę do Legii wrócić jedynie po to, żeby się normalnie pożegnać. Tak jak przystało na zawodnika, który spędził tam dziewięć lat i zostawił dla tego klubu tyle zdrowia. Ale też z uwagi na to, co udało nam się wspólnie osiągnąć – mówię o drużynie, nie tylko o sobie. Chciałbym, żeby to pożegnanie było godne, a nie tak… na odwal się. Odpowiadam szczerze, tak jak czuję – wyznał 29-latek.

O najpiękniejszym dniu w karierze piłkarskiej:

– Nie jestem w stanie tego stwierdzić tego tak od razu. Musiałbym się chyba dłużej zastanowić. Ale jeśli miałbym wybrać tak na szybko, to byłaby to bramka strzelona na 1-1 z Dundalk cztery lata temu. Ona dała nam wprawdzie tylko remis, ale to był zwycięski remis, bo gwarantował nam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów – stwierdził piłkarz Pogoni.

Mamy pierwszą ofiarę drugiej fali pandemii. W tym kraju w piłkę już nie pograją

Wczoraj poznaliśmy pierwszą piłkarską ofiarę drugiej fali pandemii. Jeden z europejskich związków podjął decyzję o zawieszeniu, a zarazem o zakończeniu krajowych rozgrywek. Który kraj będzie następny?

Islandzki związek piłki nożnej oficjalnie ogłosił przerwanie krajowych rozgrywek. Sezon ligowy nie zostanie dokończony, więc poznaliśmy już mistrza (Valur) oraz spadkowiczów (Fjölnir i Grótta) najwyższej klasy rozgrywkowej. Stawkę na przyszły sezon uzupełnią Keflavík i Leiknir.

Z tej decyzji nie jest zadowolony KR Reykjavik, który sądzi, że decyzja nie jest zgodna z prawem związkowym.

 

Ciekawą rozmowę na ten temat przeprowadził portal Sport.pl z Piotrem Giedykiem, pasjonatem islandzkiej piłki. Mówi on m.in. o tym, co dzieje się na Islandii nie tylko w świecie sportu.

– Sytuacja w Islandii miała się już dwa tygodnie temu coraz lepiej. W zeszłym tygodniu jednak nastąpił zwrot i znowu przybyło nowych infekcji. Od soboty obowiązują surowsze obostrzenia, które wymierzono również w uprawianie sportu. Całkowicie go zakazano – przekazał Piotr Giedyk.

– Większość postulowała, by kontynuować rozgrywki ligowe oraz Puchar Islandii. Napięty terminarz nie daje większych możliwości, gdyż oficjalnym terminem zakończenia sezonu piłkarskiego jest 1 grudnia. Od 2 grudnia przystępujemy do sezonu 2021. To jest oficjalny powód, natomiast również warunki atmosferyczne przyczyniłyby się prawdopodobnie do kolejnych sytuacji, gdzie odwoływane byłyby mecze.

Sezon został przerwany i zakończony w trakcie trwania rozgrywek, więc o końcowym miejscu w tabeli zadecydowała średnia punktów na mecz.

– Większość klubów chciała grać dalej. Nie chodzi nawet o pozycje ligowe, ale o chęć rywalizacji i – co jest chyba najważniejsze – straty finansowe z powodu braku meczów. O tabeli ligowej decyduje średnia punktów. To oznacza, że mistrzem został Valur – mówi Giedyk.

Islandia w kwestii koronawirusa woli dmuchać na zimne. Do tej pory zrobili łącznie ponad 370 000 testów, gdzie liczba mieszkańców wynosi 360 000, pod tym względem są w światowej czołówce. Do tej pory na Islandii z powodu wirusa zmarło 13 osób, gdzie dla porównania w Polsce co dzień umiera ponad 200.

Prezes Bayernu porównał legendę do Lewandowskiego. „Robert nie ma tego co Mueller”

Honorowy prezes Bayernu, Uli Hoeness na łamach niemieckich mediów porównał Roberta Lewandowskiego do Gerda Muellera. 68-latek wskazał słabość polskiego napastnika.

Robert Lewandowski strzelił 10 goli w pięciu meczach Bundesligi. Polak strzela bramkę w bieżącym sezonie ligi niemieckiej średnio co 37 minut. W związku z tym zaczęto dyskutować na temat możliwości pobicia rekordu Gerda Muellera, który dotychczas jako jedyny przebił barierę strzelenia 40 bramek w sezonie ligowym.

Głos w tej sprawie zabrał Uli Hoeness, prezes Bayernu Monachium. Niemiec uważa, że Lewandowski nie ma takiego instynktu jakim dysponował Mueller.

Lewandowski to świetny napastnik, być może rzeczywiście strzeli w jednym sezonie więcej goli niż Mueller. Ale on nie zdobywa bramek klatką, kolanem czy inną częścią ciała.

Lewandowski nie ma instynktu, jakim dysponował Gerd – przyznał 68-latek na łamach Muenchner Merkur.

Muellerowi było wszystko jedno, w jaki sposób pośle piłkę do bramki. A Robert trafia najczęściej nogą, kiedy dobrze przymierzy.

Robert Lewandowski dołączył do Bayernu Monachium w 2014 roku. Od tego czasu zagrał dla Bawarczyków 298 spotkań, w których zdobył 256 bramek.

Lech Poznań sprzedaje kolekcjonerskie bilety na Ligę Europy. „Cały dochód trafi na renowację mogił Powstańców”

Ze względu na sytuację epidemiologiczną w Polsce, mecze piłkarskie odbywają się bez udziału publiczności. Lech Poznań postanowił jednak wprowadzić sprzedaż wirtualnych biletów na spotkania Ligi Europy. Każdy zakup kolekcjonerskiej wejściówki przyczyni się do wsparcia zbiórki kibiców Kolejorza, którzy za te pieniądze odnowią mogiły Powstańców Wielkopolskich.

Chcemy dać naszym fanom możliwość poczucia się jako jeden z uczestników meczów europejskich pucharów. Oprócz specjalnej kolekcji, która od ponad tygodnia jest do nabycia w e-sklepie, klub przygotował bilety-cegiełki. Całkowity dochód z ich sprzedaży trafi do Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz, które fundusze te przeznaczy na odnowienie mogił Powstańców Wielkopolskich – informuje klub na oficjalnej stronie.

Każdy kibic sam zdecyduje ile chce zapłacić za kolekcjonerski bilet. Lech Poznań daje bowiem trzy cenowe opcje zakupu: 10, 30 lub 50 złotych. Sprzedaż wejściówek na rozegrane spotkanie z Benficą i czwartkowy mecz ze Standardem Liege wystartuje w przyszłym tygodniu. O sprzedaży biletów-cegiełek klub poinformuje w późniejszym czasie.

Barcelona na skraju bankructwa! „Na styczniowe wypłaty nie ma środków”

Jak mawia stare polskie przysłowie „nawarzyłeś piwa, to musisz je teraz wypić”. Niestety, nie sprawdza się ono w przypadku byłego już prezydenta Barcelony – Josepa Marii Bartomeu. Hiszpan zostawił FC Barcelonę z długami, po czym podał się do dymisji.

O problemach finansowych w Barcelonie mówi się już od wielu miesięcy. Nie ma się co dziwić, skoro do klubu sprowadza się piłkarzy za grube miliony (Dembele, Griezmann, Coutinho), a koniec końców okazują się oni niewypałami. Do tego dochodzą wielomilionowe kontrakty jak w przypadku Busquetsa, Alby, czy wcześniej Suareza, nie wspominając już o rekordowej umowie Leo Messiego. Pamiętamy również, jak Bartomeu oddał niemal za darmo Suareza, Rakiticia oraz Vidala. Ich łączna wartość rynkowa wynosi obecnie 38 milionów euro, a oddano ich za… 1.5 miliona. Przy takiej polityce transferowej po prostu nie da się nie wpaść w długi.

W ten sposób nad Barceloną wisi widmo potencjalnego bankructwa. Aby do tego nie dopuścić, klub musi dogadać się z piłkarzami w sprawie cięć pensji na łącznym poziomie około 190 milionów euro. W przeciwnym razie w styczniu Barca straci płynność finansową i nie będzie miała jak wypłacić zawodnikom pełnej pensji. Takie informacje docierają z hiszpańskich mediów.

Pensje są wypłacane zawodnikom dwa razy w roku – w lipcu i w styczniu. Tak więc Barca stoi pod ścianą i musi zrobić wszystko, by znaleźć fundusze do stycznia. Pierwsze rozmowy rozpoczęły się już wczoraj. Prawnicy zawodników spotkali się z przedstawicielami klubu, by omówić obniżkę wynagrodzeń o 30%. Taki ruch miałby pomóc w zaoszczędzeniu wymaganej kwoty. Najważniejszym kontraktem jest rzecz jasna ten Leo Messiego. Nie da się ukryć, że kontrakt Argentyńczyka kosztuje klub najwięcej.

Wcześniej informowaliśmy o tym, że Gerard Piqué, Marc ter Stegen, Clément Lenglet i Frenkie de Jong przedłużyli kontrakt z klubem, a tym samym zgodzili się na obniżenie pensji. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

 

Leo Messi może odejść latem z Barcelony. „El Confidencial” podaje dwa kluczowe czynniki

Według najnowszych doniesień El Confidencial, Messi może dołączyć do Manchesteru City. Główną rolę odgrywają dwa czynniki.

Saga transferowa związana z odejściem Lionela Messiego z Barcelony była hitem tego lata. Ostatecznie Argentyńczyk nie mógł wykorzystać klauzuli umożliwiającej przeniesienie się do innej drużyny za darmo. Wszystko przez to, że w umowie zapisana była data, do której Messi miał określić swoją decyzję. Atakujący nie zrobił tego ze względu na przesunięcie zakończenia rozgrywek na późniejszy termin przez wybuch pandemii koronawirusa.

El Confidencial twierdzi jednak, że Messi może opuścić Katalonię za darmo latem 2021 roku. Głównym zainteresowanym jest Manchester City, który musiałby spełniać jednak dwa czynniki. Leo Messi przyjaźni się z Sergio Aguero, któremu kończy się kontrakt na Etihad Stadium. Również Pep Guardiola nie jest pewny swojej przyszłości, bowiem jego umowa wygasa wraz z końcem bieżącego sezonu.

Gdyby wspomniane podmioty otrzymały ofertę przedłużenia kontraktu i z niej skorzystały, to automatycznie szanse na transfer Messiego do City by wzrosły.

Messi jest w stałym kontakcie ze swoim rodakiem, a kontrakt Aguero w Manchesterze również wygasa w 2021 roku. Podobno napastnik ma propozycje opuszczenia ekipy Premier League, ale wciąż jest szansa, że przedłuży umowę.

Istnieją również spekulacje na temat przyszłości Guardioli (ma ważny kontrakt do końca czerwca 2021 roku) na Etihad, chociaż wiadomo, że zarząd City jest przekonany, że Hiszpan przedłuży swój pobyt w Anglii, pomimo plotek łączących go z odejściem – piszą w El Confidencial.

Cezary Kucharski zabrał głos! „Nigdy nikogo nie szantażowałem”

Na bieżąco staramy się informować Was o wszelkich nowych szczegółach w sporze na linii Lewandowski-Kucharski. W rozmowie z Pulsem Biznesu głos postanowił zabrać były agent Lewandowskiego – Cezary Kucharski.

W ostatnich kilku dniach na jaw wyszła sprawa między Robertem Lewandowskim a Cezarym Kucharskim. Były agent Lewandowskiego miał szantażować piłkarza i domagać się od niego 20 milionów euro. Wczoraj światło dzienne ujrzał zapis rozmowy między piłkarzem a agentem piłkarskim.

Ostatnie dni dla byłego reprezentanta Polski były nadzwyczaj gorące. 48-latek został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji przed trzema dniami w swoim domu. Następnego dnia Prokuratura Regionalna w Warszawie postawiła mu zarzuty. Od tego czasu agent piłkarski milczał, jednak dziś został opublikowany z nim wywiad na stronie Puls Biznesu.

O kulisach zatrzymania:

– Nieco po 6 rano zapukali funkcjonariusze policji, było ich aż sześcioro. […] Funkcjonariusze byli profesjonalni i sympatyczni. W czasie tych kilku godzin nawet o piłce trochę pogadaliśmy. Mniej przyjemnie było w prokuraturze. Nie rozumiem, dlaczego zostałem zatrzymany. Po pierwsze – jestem niewinny, nigdy nikogo nie szantażowałem. Po drugie – za zarzuty, które mi postawiono, grozi grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do lat trzech. […] Gdybym został wezwany do prokuratury, oczywiście bym się stawił. Nie trzeba było robić tego teatru, najazdu na dom i biuro – wszystko w świetle kamer TVP. To, że taką sprawą zajęła się prokuratura regionalna, a nie rejonowa, też dużo mówi – wyznał Cezary Kucharski.

O rzekomym szantażu Roberta Lewandowskiego:

– Absurd! Nigdy nie szantażowałem Roberta Lewandowskiego. Sprawa ma szeroki kontekst, a przewijająca się kwota 20 mln EUR nie wzięła się z sufitu, tylko jest związana bezpośrednio z naszymi rozliczeniami i trwającymi lata negocjacjami – oświadczył 48-latek.

O nagraniu jego rozmowy z Robertem:

– Szkoda, że prokurator nie był łaskaw mi go puścić lub choćby pokazać transkrypcji. W komunikacie, prokurator mówi, że się do tego nie odniosłem. Jak mogłem się odnieść do czegoś, czego nie słyszałem, ani nie czytałem? Dodam również, że Lewy nie poinformował mnie o nagrywaniu rozmowy. Nie wiedziałem o tym – wyznał.

– Rozmowa trwała kilka godzin, prowadziła ją osoba, która nagrywała i miała określony cel, a to wyrwany z kontekstu fragment. Przez wiele miesięcy negocjowaliśmy warunki mojego wyjścia ze spółki, a kwoty, o których rozmawialiśmy, dotyczyły negocjowanego porozumienia, co wynika wprost z ujawnionych fragmentów nagrań – dodał.

Odpowiedź na pytanie brzmiące „Nie straszył pan Lewandowskiego? Nie naciskał?”:

– Nie. Prowadziliśmy zwyczajne negocjacje biznesowe. Proszę zauważyć, że zawiadomienie o rzekomym szantażu pojawiło się dopiero po tym, jak 11 wrześnie 2020 r. złożyłem pozew. Rozmowa odbyła się przecież ponad rok temu – we wrześniu 2019 r. Na logikę – skoro we wrześniu miałem szantażować, to dlaczego zaprosił mnie na kolejną rozmowę w styczniu? – zakończył.

Całą rozmowę przeczytacie tutaj.

fot. Sport.pl