Cristiano Ronaldo uronił kilka łez w przerwie dogrywki meczu Portugalia-Słowenia. Płacz Portugalczyka poprzedzony był niewykorzystanym rzutem karny.
Poniedziałkowy mecz Portugalii ze Słowenią od samego początku nie układał się po myśli Cristiano Ronaldo. Legendarny Portugalczyk irytował kibiców swoją wybitną nieskutecznością. 39-latek nie zdołał zamienić na gola żadnej z dogodnych sytuacji, które miał.
Najbliżej zdobycia bramki Ronaldo był w pierwszej części dogrywki. Wówczas 39-latek podszedł do rzutu karnego. Niestety, Jan Oblak wyczuł intencje Portugalczyka i zdołał wybronić jego strzał.
Kilka chwil po tym rzucie karnym nastąpiła krótka przerwa. Kamery zarejestrowały płacz Cristiano Ronaldo. Portugalczyk uronił kilka łez, które z pewnością były spowodowane niewykorzystanym rzutem karnym, który mógł dać Portugalii prowadzenie. A tak na tablicy z wynikiem wciąż widniał remis 0:0.
Kontrakt Macieja Rybusa z Rubinem Kazań dobiegł końca. Rosyjski klub wydał oświadczenie w sprawie polskiego zawodnika.
Wraz z 30 czerwca kontrakt Macieja Rybusa z Rubinem Kazań dobiegł końca. To oznacza, że od 1 lipca polski zawodnik jest wolnym zawodnikiem. Maciej ma wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Rubin wydał komunikat, w którym potwierdził odejście Polaka. Umowa nie została przedłużona.
Рыбус покидает «Рубин» 🔚
Защитник Мацей Рыбус покидает нашу команду в связи с истечением срока контракта ✅
Maciej Rybus trafił do Rosji zimą 2012 roku. Jego pierwszym klubem w tym kraju był Terek Grozny. W kolejnych latach grał także dla Lokomotiwu Moskwa, Spartaka Moskwa i ostatnio dla Rubina Kazań. W międzyczasie zaliczył roczny epizod w Olympique Lyon.
W Rubinie Rybus spędził zaledwie jeden sezon. W minionych rozgrywkach ligi rosyjskiej rozegrał zaledwie 7 meczów. Strzelił w nich jedną bramkę i zanotował 1 asystę.
Duńska federacja została ukarana przez UEFĘ. Wszystko przez środek transportu, jaki wybrano podczas Euro 2024 w Niemczech.
Reprezentacja Danii wyszła na mistrzostwach Europy z grupy, ale już w 1/8 finału trafiła na wymagającego przeciwnika. Na drodze Duńczyków stanęli Niemcy, czyli gospodarze całego turnieju. „Die Manschaft” wygrali mecz 2-0, a Skandynawowie musieli wrócić do domu.
Kara dla federacji
Jak się okazuje, duńska federacja otrzymała od UEFY karę. Wszystko przez środek transportu, jaki wybrała reprezentacja na mecz z Niemcami. Według „Ekstrabledet” z 16 drużyn, które wyszły z grupy, siedem zdecydowało się na podróżowanie pociągiem, zaś sześć – autobusem. Tylko Dania postawiła na samolot, co nie spodobało się z kolei UEFIE.
– Podróż pociągiem wymagałaby kilku przesiadek, a autobusem byłoby to ponad siedem godzin w mało komfortowych warunkach. Dlatego zdecydowaliśmy się na lotniczy czarter ze Stuttgartu do Dortmundu i uważamy, że ze sportowego punktu widzenia było to najlepsze rozwiązanie – wyjaśniał decyzję dyrektor duńskiej federacji Erik Broegger.
Organizacja ma nałożyć na duńską federację karę za niestosowanie się do zasad ograniczania emisji CO2. Wszystkie reprezentacje, które brały udział w Euro w Niemczech, były zobligowane do korzystania z transportu pociągowego lub autobusowego. Wysokość kary będzie zależna od wyliczeń specjalnego systemu, który oblicza emisję dwutlenku węgla i koszty z tym związane. Kwota zostanie odjęta od wynagrodzenia dla federacji za udział w mistrzostwach.
W najbliższą sobotę Lech Poznań zagra we Wronkach sparing przeciwko szkockiemu Dundee FC. Kilka dni przed Szkoci poinformowali swoich kibiców o tym, że wejściówka na mecz będzie kosztować dla nich 10 funtów. Zachowanie władz Lecha wywołało spore oburzenie wśród kibiców Kolejorza, którzy uważają, że klub chce wyciągnąć ze sparingu jak najwięcej pieniędzy.
Kolejorz po minionym sezonie wciąż nie przeprowadził żadnego transferu. Ekipa prowadzona przez Nielsa Frederiksena przygotowuje się do nowego sezonu we Wronkach i nie daje swoim kibicom wielu powodów do zadowolenia.
W ubiegły weekend Lech przegrał z Piastem Gliwice w pierwszym sparingu. W nadchodzących dniach ekipa prowadzona przez duńskiego szkoleniowca zagra z Banikiem Ostrawa, Dundee FC i FK Teplice. Z drugim z wymienionych zespołów zmierzą się 6 lipca.
Co ciekawe, Lech Poznań oczekuje od kibiców gości 10 funtów za wejściówkę na to spotkanie. Szkocki klub w oficjalnym komunikacie poinformował o tym swoich fanów.
– Kibiców, którzy zamierzają udać się w tym tygodniu do Polski informujemy, że nadal czekamy na link do biletów od Lecha Poznań na mecz rozgrywany w sobotę 6 lipca na Stadionie Akademii we Wronkach. Bilety będą sprzedawane online ze strony Lecha Poznań, a ich cena będzie wynosić 10 funtów. Gdy tylko otrzymamy link do biletu, udostępnimy go kibicom. Na nasz mecz rozgrywany w środę 3 lipca przeciwko FC Baník Ostrawa wstęp dla kibiców jest bezpłatny – napisano.
To oznacza, że Lech Poznań oczekuje około 50 złotych za bilet na mecz towarzyski. Wielu kibiców wyraziło swoje oburzenie w mediach społecznościowych. Fani zarzucają władzom Kolejorza brak powagi i głupotę. Wymaganie opłaty 10 funtów za bilet na mecz towarzyski drużyn z tego poziomu wydaje się większości ludziom bardzo kuriozalną praktyką.
Lech zdecydowanie przekroczył swoje własne, niedawno wytoczone, granice głupoty. Cóż, dobrze to już było i szybko nie będzie. https://t.co/XcZGJaRjy7
Lech Poznań ustosunkował się do pogłosek o płatnych wejściówkach dla szkockich kibiców. Oto treść komunikatu ze strony klubu.
„Szkoci przylatują w poniedziałek na zgrupowanie do Opalenicy i wcześniej porozumieli się z Kolejorzem w sprawie rozegrania meczu towarzyskiego. Klub z Wysp Brytyjskich od początku sygnalizował, że do Polski wybiera się zorganizowana grupa kibiców, których ma być około 400. To wymuszało podjęcie działań zmierzających do zorganizowania imprezy masowej, co oznaczało znacząco wyższe koszty organizacji. Stąd obie strony ustaliły, że szkoccy kibice zapłacą za wstęp na trybuny we Wronkach.
Ostatecznie jednak Dundee FC poinformowało, że szkoccy kibice będą podróżować do Polski indywidualnie, a będzie ich maksymalnie 150. To sprawia, że – podobnie jak w przypadku odwołanego ostatecznie sparingu z Lechią Gdańsk – będzie to impreza niemasowa i na trybuny zostanie wpuszczone tysiąc osób, a bilety będą darmowe. Obie strony pozostają w kontakcie organizacyjnym, żeby kibice obu drużyn mogli w przyjaznej atmosferze razem obejrzeć mecz.”
Tomasz Ćwiąkała na antenie Kanału Zero brutalnie ocenił Roberta Lewandowskiego w roli kapitana reprezentacji Polski. Dziennikarz nie szczędził gorzkich słów pod adresem napastnika FC Barcelony. Wrócił między innymi do niesławnej afery premiowej.
Reprezentacja Polski zakończyła swój udział w mistrzostwach Europy na poziomie fazy grupowej. „Biało-Czerwoni” wywalczyli zaledwie jeden punkt, dzięki remisowi w ostatniej kolejce z Francją (1-1). Wcześniej przegrali mecze z Holandią (1-2) oraz Austrią (1-3).
Słaby kapitan
Choć obecnie atmosfera wokół reprezentacji, nawet mimo odpadnięcia z Euro, jest dużo lepsza niż w ostatnich latach, to wciąż powracają do niech echa przeszłości. Chodzi konkretnie o niesławną aferę premiową przy okazji mundialu w Katarze. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od domniemanej obietnicy Mateusza Morawieckiego, ówczesnego szefa rządu, wypłacenia premii zawodnikom za wyjście z grupy na mistrzostwach.
Cel udało się osiągnąć, jednak kadrowicze mieli podzielić już między sobą wspomniane pieniądze. Wybuchła afera, a w drużynie miały pojawić się konflikty, co wynikało ze słów Łukasza Skorupskiego dla „Przeglądu Sportowego”. Później wypowiedź bramkarza zdementował Robert Lewandowski, wprost sugerując, że ten kłamał.
W marcu 2023 roku na konferencji prasowej Robert Lewandowski oficjalnie przeprosił kibiców za całe zamieszanie. Według wielu opinii sprawa powinna zostać jednak wyjaśniona dużo szybciej. Kapitan „Biało-Czerwonych” zebrał sporą burę za swoje podejście do sprawy. Teraz do tematu wrócił Tomasz Ćwiąkała, który w ostrych słowach podsumował Lewandowskiego, jako kapitana.
– Moim zdaniem Robert Lewandowski jest słabym kapitanem ze względu na swoje głośne wypowiedzi na temat funkcjonowania reprezentacji, na temat selekcjonerów i na temat afery premiowej. Wydaje mi się, że „Lewy” często w trakcie kariery miał zły timing, jeśli chodzi o poszczególne wypowiedzi. Nie zawsze były na miejscu, jeśli chodzi o to, co się działo – ocenił dziennikarz w Kanale Zero.
– Do tego sprawa afery premiowej, która moim zdaniem nie została załatwiona przez Roberta Lewandowskiego tak, jak powinna, czyli jakieś tam wywiady udzielane na gorąco Bartoszowi Węglarczykowi. To wszystko wyglądało mocno średnio, później rozdrapywanie tego wszystkiego, cały ten spór z Łukaszem Skorupskim. Wydaje mi się, że Robert Lewandowski pogubił się w tej całej sytuacji, a afera premiowa to w moim odczuciu był jeden z najważniejszych egzaminów dla kapitana reprezentacji Polski. Moim zdaniem Lewandowski tamten egzamin niestety oblał – podkreślał.
– Natomiast w żaden sposób nie będę deprecjonował umiejętności piłkarskich Lewandowskiego, bo to nie o to chodzi – zaznaczył.
Reprezentanci Polski wrócili już do kraju i obecnie część spędza wakacje z rodziną, a pozostali szykują się do startu nowego sezonu ligowego. Wkrótce czeka ich jednak kolejne zgrupowanie. Już we wrześniu „Biało-Czerwoni” spotkają się ponownie, aby rozegrać mecze w Lidze Narodów. Na początek będą to starcia ze Szkocją i Chorwacją.
Willy Sangol po meczu z Hiszpanią (1-4), miał zastrzeżenia do VARu. Selekcjoner Gruzji uważa, że gol Alvaro Moraty został niewłaściwie uznany za prawidłowy.
Mecz Hiszpanii z Gruzją w 1/8 finału Euro 2024 był kapitalny. Outsider jako pierwszy wyszedł na prowadzenie i wciąż stwarzał zagrożenie pod bramką „La Furia Roja”. Dominacja ekipy de la Fuente była jednak widoczna gołym okiem i gole były kwestią czasu. Te wpadły finalnie w liczbie czterech, a Hiszpanie przypieczętowali awans do ćwierćfinału.
Niewłaściwy gol?
Po ostatnim gwizdku z obozu gruzińskiego nie brakuje uwag do pracy sędziego, a konkretnie VARu. Willy Sagnol uważa, że pierwszy gol dla Hiszpanii, strzelony przez Alvaro Moratę, nie powinien zostać uznany. Selekcjoner zaznaczył na konferencji prasowej, że napastnik absorbował uwagę Giorgiego Mamardaszwiliego, stojąc na pozycji spalonej.
– Jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni, z tego co osiągnęliśmy na Euro 2024, ale w mojej opinii w tej sytuacji był spalony. To była bardzo podobna sytuacja do tej z meczu Holandii z Francją i wtedy gol nie został uznany. A nasza sytuacja była 10 bardziej ewidentna. VAR to świetny wynalazek, ale musimy nauczyć się z niego korzystać. Zbyt często te same sytuacje są oceniane zupełnie inaczej – stwierdził Francuz.
Piotr Zieliński oficjalnie nie jest już zawodnikiem Napoli. Kontrakt Polaka przestał obowiązywać wraz z końcem czerwca, a od nowego sezonu będzie on już piłkarzem Interu Mediolan. Pomocnik pożegnał się z Neapolem, w którym spędził osiem lat, poruszającym wpisem na Instagramie.
„Zielu” ma za sobą niezłe w swoim wykonaniu Euro 2024. Obecnie 30-latek szykuje się do startu nowego sezonu oraz debiutu w nowym klubie. Wraz z końcem czerwca przestał on bowiem być zawodnikiem Napoli, w którym spędził ostatnie osiem lat.
– Osiem wspólnych sezonów, dwa niezapomniane trofea, Scudetto po 33 latach. Na zawsze w historii naszego klubu. Cześć, Piotrze – napisało Napoli, zamieszczając krótkie wideo pożegnalne.
🔙 8 stagioni insieme
🏆 2 trofei indimenticabili
🇮🇹 Lo scudetto dopo 33 anni
♾️ Per sempre nella storia del nostro club. Ciao Piotr 👏
Zieliński nie pozostał dłużny swojemu byłemu klubowi. Na swoim profilu na Instagramie również zamieścił pożegnalne wideo oraz długi, wzruszający opis. Wpis chwyta za serce.
– Neapolu, mój drogi Neapolu… po ośmiu długich latach nasze drogi się rozeszły. Przyjęliście mnie, kiedy byłem chłopcem, a dziś odchodzę jako mężczyzna i ojciec. Neapol był moim domem i na zawsze będzie częścią mnie i mojej rodziny. Przeżyłem tu szczególne chwile, które zachowam i będę pielęgnował w swoim sercu – rozpoczął Zieliński.
– Neapolu, dałeś mi tak wielu przyjaciół, którzy na zawsze pozostaną częścią mojego życia. Dziękuję wyjątkowym kibicom za okazanie wielkiego serca. Sprawiliście, że zawsze czułem się jednym z was – kontynuował.
– Wspólnie zdobywaliśmy ważne trofea, w tym Scudetto po 33 latach. To była wielka przyjemność, świętować razem z wami. Zawsze będę wdzięczny, że mogłem nosić tę koszulkę – dodał.
– Dziękuję całej rodzinie Napoli, która pozwoliła mi na to wszystko, a także wszystkim, którzy mi w tym czasie towarzyszyli. Na zawsze będę z Wami. Wasz „Napolacco”, Zielu” – podkreślił na pożegnanie.
W sumie Zieliński spędził w Neapolu aż osiem lat, na przestrzeni których rozegrał łącznie 364 mecze. Strzelił w nich 51 goli i dołożył 46 asyst. Był nieodzownym elementem układanki Luciano Spallettiego w mistrzowskim sezonie 2022/23.
Według doniesień Fabrizio Romano, Kiernan Drewsbury-Hall trafi do Chelsea. Piłkarz, który miał trafić do Brighton & Hove Albion w ramach wymiany za Jakuba Modera podpisał z The Blues kontrakt do 2030 roku.
Jeszcze kilka dni temu media informowały o możliwym transferze Jakuba Modera. Według Tomasza Włodarczyka pomocnik Brighton miał trafić do Leicester City. Wszystko za sprawą sprowadzenia przez Mewy Kiernana Drewsbury-Halla.
Ostatecznie piłkarz Lisów zrezygnował z opcji transferu do Brighton i wybrał Chelsea. The Blues podpisali niedawno kontrakt z Enzo Marescą, który do niedawna pracował w Leicester. Szkoleniowiec doskonale zna Kiernana Drewsbury-Halla i chciał go sprowadzić do siebie.
Według doniesień Fabrizio Romano Leicester City i Chelsea doszły w niedzielę do porozumienia. Padło już słynne „here we go”. Włoski dziennikarz uważa, że Kiernan Drewsbury-Hall podpisze sześcioletni kontrakt (do 2030 roku). Piłkarz Lisów ma być już w drodze na testy medyczne, po których podpisze umowę z klubem ze Stamford Bridge.
Chelsea zapłaci Lisom około 30 mln funtów. Dla przypomnienia, Brighton & Hove Albion oferowało 25 mln funtów i Jakuba Modera.
Wiele wskazuje na to, że Paweł Dawidowicz może zmienić otoczenie w letnim oknie transferowym. Według doniesień włoskich mediów kolejny klub interesuje się reprezentantem Polski.
Były piłkarz Lechii Gdańsk w minionym sezonie reprezentował barwy Hellasu Verona. Gdy Polak był zdrowy, to zazwyczaj rozpoczynał spotkanie od pierwszej minuty. Wiele wskazuje jednak na to, że Dawidowicz może zmienić otoczenie w letnim oknie transferowym.
Według doniesień Tomasza Włodarczyka usługami Polaka interesowało się Lazio. Nowe informacje przekazały teraz włoskie media. Według L’Arena kolejnym chętnym na usługi polskiego stopera jest Venezia.
Przypomnijmy, że klub z miasta gondoli niedawno awansował do Serie A. Szkoleniowcem tego zespołu jest Eusebio Di Francesco, który w przeszłości współpracował z Dawidowiczem w Hellasie Verona. Teraz chciałby, aby Polak pomógł mu w walce o utrzymanie we włoskiej ekstraklasie.
Władze Lecha Poznań chcą wzmocnić obsadę bramki. Do klubu ma trafić zawodnik, który byłby trzecim bramkarzem w hierarchii.
W ostatnich latach Lech Poznań miał duże problemy z obsadą bramki. W ostatnim sezonie podstawowym bramkarzem był Bartosz Mrozek, który radził sobie relatywnie dobrze. Nieco gorzej było w poprzednich sezonach, kiedy bramki strzegli Filip Bednarek, czy przede wszystkim Artur Rudko. Ukrainiec zasłynął w Poznaniu z wielu baboli.
W nadchodzącym sezonie obsada bramki Kolejorza nie powinna ulec większej zmianie. W szatni Lecha może pojawić się nowy zawodnik, który zostałby trzecim bramkarzem w hierarchii. Mowa o Adrianie Lisie, o czym poinformował serwis „meczyki.pl”. 32-latek przez wiele lat występował w Warcie Poznań. Jednak wraz z końcem sezonu jego kontrakt z tym klubem wygasł.
Adrian Lis miałby nieco wzmocnić obsadę bramki Lecha Poznań. Pozycje Mrozka i Bednarka wydają się być niezagrożone. Jak podaje Dawid Dobrasz, Lis miałby być trzecim golkiperem w hierarchii. Mógłby także występować w rezerwach Lecha.
Przy okazji meczu Francja-Polska na EURO 2024 krótką pogawędkę ucięli sobie Kylian Mbappe i Marcin Bułka. Panowie żartowali sobie ze swoich nosów.
Dla reprezentacji Polski Mistrzostwa Europy w Niemczech dobiegły już końca. Po dwóch pierwszych przegranych meczach Polacy nie mieli już szans na wyjście z grupy. W ostatniej kolejce Biało-Czerwoni zdołali zremisować jednak z faworyzowaną Francja, co pozwoliło zostawić po sobie relatywnie dobre wrażenie.
Po meczu do mediów trafił fragment krótkiej rozmowy Kyliana Mbappe z Marcinem Bułką. Obaj żartowali sobie ze swoich nosów. Przypomnijmy, że Kylian doznał urazu nosa w pierwszej kolejce EURO przeciwko Austrii. To wykluczyło go z gry w kolejnym meczu z Holandią. Zdołał jednak wrócić na ostatni grupowy mecz przeciwko Polsce.
W zakulisowej rozmowie Bułka pyta Kyliana, czy jego nos nie jest złamany z przemieszczeniem. Francuz odpowiedział mu, że wszystko jest w porządku. Dodał, że jego nos jest i tak w lepszym stanie niż Marcina.
Bułka: Nie masz złamanego nosa z przemieszczeniem, nie?
Marcin Bułka i Kylian Mbappe mieli okazję poznać się już wcześniej. Wspólnie dzielili szatnię PSG. Kylian był piłkarzem tego klubu w latach 2017-2024. Z kolei Marcin trafił do PSG w 2019 roku i po serii wypożyczeń odszedł do OGC Nice w 2022 roku.
Mateusz Bogusz nie przestaje zaskakiwać za Oceanem. Polak zanotował hat-tricka w meczu LA Galaxy z Colorado Rapids (3-0). 22-latek coraz śmielej dobija się do kadry.
Bogusz imponuje formą w bieżącym sezonie MLS. Polak do kolejnej kolejki grania podchodził z dorobkiem 19 rozegranych meczów ligowych, w których strzelił 9 goli i zanotował 4 asysty.
Kolejny popis
Wspomniany dorobek jest już jednak nieaktualny. Po meczu z Colorado Rapids (3-0), Bogusz dopisał sobie kolejne trzy gole! Wynik otworzył już w 20. minucie z bliska pokonując bramkarza.
Drugie trafienie 22-latek zanotował w 58. minucie. Wówczas w polu karnym Colorado świetnie odnalazł się Bouanga, jednak jego strzał dobił się od obrońcy. Do piłki dopadł Bogusz, który ponownie pokonał bramkarza.
W 72. minucie po pięknej akcji Polak ponownie wpadł w pole karne Colorado. Ponownie nie zostawił również złudzeń i kapitalnie uderzył futbolówkę, która wleciała do siatki tuż pod poprzeczkę.
Tym samym, dzięki dopisanemu hat-trickowi, Mateusz Bogusz po dwudziestu rozegranych meczach w MLS w tym sezonie, ma już na koncie dwanaście goli. Jego Los Angeles FC prowadzi w tabeli Konferencji Zachodniej MLS z 40 punktami.
Nie brakowało kontrowersji w minionym meczu Niemców z Danią (2-0). W głównej roli, jak się okazało, wystąpił na murawie sędzia – Michael Oliver. Po ostatnim gwizdku Anglik został ostro zaatakowany za swoje decyzje.
Do drugiej połowy w meczu Niemcy – Dania utrzymywał się bezbramkowy remis. Po zamianie w stron na Signal Iduna Park pierwsi do glosu doszli Duńczycy, którzy wyszli na prowadzenie po golu Joachima Andersena. Trafienie zostało jednak nieuznane po analizie i stwierdzeniu, że podający piłkę Thomas Delaney był na spalonym. Dosłownie chwilę później Andersen niefortunnie zagrał piłkę ręką w polu karnym Duńczyków. Podyktowano rzut karny, który wykorzystał Kai Havertz.
RIDICULOUS that Denmark’s goal was disallowed because the player was offside by a big toe #GERDEN
— World Soccer Talk (@worldsoccertalk) June 29, 2024
Rozgoryczenie
W spotkaniu mieliśmy jeszcze kilka przerw i analiz. Praca Michaela Olivera nie podobała się Andersenowi, który po ostatnim gwizdku ostro skrytykował angielskiego arbitra.
– To jeden z najgorszych występów sędziego, jaki widziałem w karierze. Spalony to spalony, ale jak można było w takiej sytuacji dać karnego za rękę? To szalone – mówił.
– Dwa lata temu mieliśmy spotkanie z sędziami przed sezonem Premier League. Rozmawialiśmy o tym, że w takich sytuacjach nigdy nie może być podyktowany rzut karny. Niemiec był pół metra ode mnie i kopnął piłką w moją rękę. Znajdowałem się w naturalnej pozycji, więc nie powinno być mowy o karnym. To, że sędzia poszedł oglądać to na VAR, to kompletne bezmózgowie – dodał.
Andersen zwrócił również uwagę na nowinkę, zastosowaną podczas bieżącego Euro. Obecnie tylko kapitanowie zespołów mogą dyskutować z sędziami. Jeżeli opaskę ma bramkarz, to do rozmów z arbitrem jest wyznaczony konkretny zawodnik z pola. To także nie podoba się 28-latkowi.
– Śmieszna zasada. Nawet jeśli ktoś powie coś drobnego, to dostaje kartkę. Sędzia może popełniać takie błędy, jak tylko chce, a my nie możemy nic powiedzieć – podsumował Duńczyk.
Duże kontrowersje w mediach wywołał rzut karny przyznany Niemcom w meczu z Duńczykami. Gospodarze EURO 2024 otrzymali rzut karny za zagranie ręką jednego z rywali.
Niemcy i Duńczycy trafili na siebie w 1/8 finału EURO 2024. Po pierwszej połowie spotkania rozgrywanego w Dortmundzie mieliśmy remis 0:0. Na początku drugiej połowy pierwsi bramkę strzelili Duńczycy. Gol został jednak anulowany przez VAR po tym, jak jeden z Duńczyków znalazł się na minimalnym spalonym.
Dosłownie kilka chwil później na prowadzenie wyszli Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi wyszli na prowadzenie dzięki bramce Kaia Havertza z rzutu karnego. Jedenastka została podyktowana po interwencji systemu VAR. Sędziowie stwierdzili zagranie ręką u jednego z Duńczyków.
CO TAM SIĘ DZIEJE 🤯 𝗝𝗼𝗮𝗰𝗵𝗶𝗺 𝗔𝗻𝗱𝗲𝗿𝘀𝗲𝗻 najpierw zdobył bramkę (ostatecznie nieuznaną), a chwilę później dotknął piłki ręką w polu karnym. Co za pech.
Powyższa sytuacja wywołała ogromne kontrowersje. Zdania w kwestii tego, czy rzut karny został podyktowany prawidłowo są mocno podzielone. Zebraliśmy część komentarzy z Twittera.
Wkurza mnie w tym sporcie, że nie mam pojęcia kiedy karny za zagranie ręką się należy, a kiedy nie. Co chwila inne wytyczne, różne traktowanie podobnych sytuacji itp.
Sędzia powinien moim zdaniem tłumaczyć decyzję w takiej sytuacji.
będą teorie spiskowe, że pod gospodarzy, ale raczej obie decyzje sędziego prawidłowe.
— Marek Wawrzynowski (@M_Wawrzynowski) June 29, 2024
Jedna minuta.
– Joachim Andersen strzela gola, 1:0 dla Danii w 1/8 Euro 2024.
– VAR gola odwołuje.
– Joachim Andersen interweniuje w polu karnym, dotyka piłki ręką.
– VAR dyktuje rzut karny.
Szymon Marciniak ma za sobą udany mecz na Mistrzostwach Europy w Niemczech. Jeden z polskich ekspertów pozytywnie ocenił pracę Marciniaka. Jego zdaniem szanse polskiego sędziego na prowadzenie kolejnych ważnych meczów mocno wzrosły.
Podczas trwających Mistrzostw Europy Szymon Marciniak prowadził do tej pory dwa mecze. W fazie grupowej był rozjemcą starcia Belgia-Rumunia (2:0). W sobotni wieczór prowadził z kolei spotkanie 1/8 finału między Szwajcarią a Włochami (2:0).
Spotkanie Szwajcarów z Włochami obyło się bez większych kontrowersji. Polski sędzia nie miał zbyt wielu trudnych decyzji do podjęcia. Pozytywnie występ Marciniaka ocenił Marcin Borski w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”. Były arbiter ocenił, iż szanse Marciniaka na kolejne mecze podczas EURO 2024 znacząco wzrosły.
– Myślę, że na pewno wzrosły (szanse na dalszy udział w turnieju – przyp. red.). Skoro Marciniak był wyznaczony tylko na jeden mecz fazy grupowej i spotkanie 1/8 finału, to jest szykowany na kolejne spotkania – ocenił Marcin Borski.
– Jest wysokie prawdopodobieństwo, że dostanie jeszcze przynajmniej jeden mecz do sędziowania – podsumował.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.