Bójka na budowie Camp Nou. 20 osób zostało pobitych

Na budowie Spotify Camp Nou doszło do bójki z udziałem robotników. Według doniesień hiszpańskich mediów pobitych zostało 20 osób. Wszyscy zostali zwolnieni.




FC Barcelona rozegrała ostatni mecz na Camp Nou w maju 2023 roku. Od tamtego momentu na stadionie trwają prace związane z renowacją obiektu. Pierwotnie Barca miała wrócić na swój odświeżony stadion pod koniec 2024 roku. Data ta od samego początku zdawała się być mało prawdopodobna. Obecnie wydaje się, że główne prace renowacyjne na Camp Nou zakończą się wiosną 2025 roku. Oficjalny termin oddania obiektu do użytku nie jest jednak znany.

Na miejscu przebudowy Camp Nou doszło dziś do niemałej awantury. Poinformowała o tym hiszpańska dziennikarka Anna Punsi. Przekazała ona, iż dzisiejszego popołudnia doszło do bójki pomiędzy pracownikami. 20 osób zostało pobitych przy użyciu kija. 6 z tych osób doznało poważniejszych obrażeń. Kierownik budowy postanowił ich wszystkich zwolnić.




Awantura mogła mieć podłoże publiczne. Według dziennikarki doszło do starcia robotników z Rumunii i z Albanii. Byli to pracownicy firmy zewnętrznej.


źródło: barcainfo, fcbarca.com, Anna Punsi

Będzie wielki debiut w meczu z Portugalią! Taki skład ma wystawić Michał Probierz

Już w sobotni wieczór reprezentacja Polski rozegra trzeci mecz w ramach Ligi Narodów. Rywalem „Biało-Czerwonych” będzie Portugalia. Jaki skład zamierza wystawić Michał Probierz? Portal meczyki.pl podaje, kogo możemy spodziewać się w wyjściowej „jedenastce”.




Do tej pory w tegorocznej edycji Ligi Narodów rozegraliśmy dwa spotkania. Na start wygraliśmy w Glasgow ze Szkocją (3-2), a następnie na wyjeździe przegraliśmy z Chorwacją (0-1). Niedługo ponownie spotkamy się z „Ognistymi”, ale tym razem na Stadionie Narodowym. Ten mecz zaplanowany jest jednak na wtorek, a jeszcze w sobotę zagramy z Portugalią.

Będzie debiut?

Na piątkowej konferencji prasowej Michał Probierz potwierdził, że w bramce reprezentacji zobaczymy Łukasza Skorupskiego. Bramkarz Bolognii rywalizuje o miano pierwszego bramkarza z Marcinem Bułką. Tego drugiego zobaczymy jednak najpewniej w kolejnym spotkaniu.

Jak czytamy na portalu meczyki.pl, przed golkiperem ustawieni w trójce mają zostać: Sebastian Walukiewicz, Jan Bednarek i Paweł Dawidowicz. Na wahadłach zobaczymy natomiast Nicolę Zalewskiego i Przemysława Frankowskiego. Będzie to zatem wyglądać niemal identycznie, jak w ostatnim meczu z Chorwacją. „Niemal”, bo zamiast Frankowskiego w Osijeku od pierwszej minuty grał Jakub Kamiński.




Zdaniem „Meczyków”, Probierz szykuje niespodziankę. Szansę od pierwszej minuty ma dostać piłkarz Legii Warszawa, Maximilian Oyedele. 19-latek zostanie ustawiony najniższej z trójki środkowym pomocników. Przed nim selekcjoner ustawić ma Piotra Zielińskiego, a także Sebastiana Szymańskiego przy którym pojawia się znak zapytania. Piłkarz Fenerbahce miał problemy zdrowotne i niewykluczone, że zastąpi go Kacper Urbański.

Duet napastników w meczu z Portugalią ma prezentować się bez żadnych niespodzianek. Tworzyć go będą znajdujący się w dobrej dyspozycji: Robert Lewandowski i Karol Świderski.

Skład reprezentacji Polski na mecz z Portugalią wg. portalu meczyki.pl:

Skorupski – Walukiewicz, Bednarek, Dawidowicz – Frankowski, Oyedele, Zieliński, Szymański (Urbański), Zalewski – Świderski, Lewandowski

Czesław Michniewicz na wylocie z Maroka? Klub Polaka rozmawia z innym trenerem

Czesław Michniewicz może wkrótce zakończyć swoją krótką przygodę z FAR Rabat. Marokański klub już rozpoczął zaawansowane rozmowy z Sébastienem Desabre, co sugeruje, że dni Polaka na stanowisku trenera są policzone.

 

Udany początek i szybki spadek formy

Po zatrudnieniu Czesława Michniewicza FAR Rabat odnotował imponujący start. Klub z powodzeniem przeszedł eliminacje do Afrykańskiej Ligi Mistrzów i zdobył dwie efektowne wygrane w lidze marokańskiej.

Początkowe sukcesy wywołały optymizm wśród kibiców i zarządu klubu, który wydawał się zadowolony ze współpracy z polskim trenerem.

Niestety, po udanym początku FAR Rabat wpadł w kryzys. Drużyna nie wygrała żadnego z czterech ostatnich spotkań, co wywołało frustrację zarówno w klubie, jak i wśród kibiców.

 

Największym ciosem była porażka w krajowym pucharze Excellence Cup z Hassanią Agadir, która utrudniła szanse na awans z grupy w tych rozgrywkach. To wydarzenie stało się punktem zapalnym i mogło przyspieszyć decyzję o zmianie trenera.

Powtórka z Arabii Saudyjskiej?

Michniewicz ma za sobą trudny epizod w saudyjskim Abha Club. W tamtejszym klubie rozegrał dziewięć spotkań. Polak odniósł trzy zwycięstwa i sześć porażek, co doprowadziło do szybkiego zakończenia współpracy.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że podobny scenariusz powtórzy się w Maroku. Wszystko wskazuje na to, że 54-letni trener może rozstać się z FAR Rabat jeszcze przed nadchodzącym meczem w krajowym turnieju z Yacoub El Mansour. To spotkanie zaplanowano na 14 października.

Według doniesień KoraMaroc zarząd FAR Rabat prowadzi zaawansowane rozmowy z Sébastienem Desabre. Obecny selekcjoner Demokratycznej Republiki Konga uważany jest za odpowiednią osobę do poprowadzenia „Czarnej Armii” w przyszłości.

Jego doświadczenie na Czarnym Lądzie i sukcesy na różnych poziomach rozgrywek sprawiają, że Desabre jest poważnym kandydatem na następcę Michniewicza. 48-letni Francuz ma również spore doświadczenie trenerskie w Afryce, co działa na jego korzyść.

Źródło: KoraMaroc

Lukas Podolski ocenił reprezentację Polski. Wskazał, co jest jej największym problemem

Lukas Podolski miał wczoraj swój pożegnalny w Niemczech. Zawodnik Górnika Zabrze odbył przy okazji rozmowę z „TVP Sport”. Ocenił w nim między innymi obecną sytuację reprezentacji Polski. Wyznał, czego brakuje mu u „Biało-Czerwonych”. 




W miniony czwartek odbył się specjalny, pożegnalny mecz Lukasa Podolskiego w FC Koeln. Na boisku obecne były drużyny „Koziołków” i Górnika Zabrze, a „Poldi” zagrał w obu z nich. Na murawie nie brakowało gwiazd. Obserwować mogliśmy między innymi Manuela Neuera.

„Trochę mi brakuje”

Podolski nieuchronnie zbliża się do zakończenia swojej kariery. Przed laty był jednak ważną postacią reprezentacji Niemiec, w której kilkukrotnie miał okazję zagrać przeciwko reprezentacji Polski. Rywalizacja ta była dla niego szczególna, bo 39-latek zawsze czuł się w pewnej części Niemcem, ale i Polakiem.

– Mecze z Polską były czymś specjalnym, innym niż z pozostałymi rywalami. Ale tylko do wyjścia na murawę. Później już cel był jeden: zwycięstwo. Zawsze tak miałem, liczyła się tylko wygrana. Ale oczywiście, w trakcie zgrupowania, czy po meczu z Polską, było sporo wywiadów, sporo się o tym pisało. Rzeczywiście traktowałem starcia z Biało-Czerwonymi inaczej od innych. Cieszyłem się, że kilka razy doszło do bezpośredniej konfrontacji. Zostały miłe wspomnienia – powiedział na łamach „TVP Sport”.




Mistrz świata z 2014 roku pokusił się także o zdiagnozowanie problemów obecnej reprezentacji Polski. Z jego analizy wynika, że w kadrze brakuje obecnie przede wszystkim charakteru.

– Nie oglądałem wielu meczów, czasem zerknąłem jednym okiem, ale analizy taktycznej nie zrobię. Potencjał macie duży, tylko nie do końca jest wykorzystany. I tak to się kręci od kilku lat. Ostatni raz dobrze graliście w 2016 roku. Wtedy się czuło, że jesteście silni, że idziecie do przodu. Dziś tego charakteru trochę mi u was brakuje. U nas wszyscy mają jeden cel, każdy pracuje na to, by go osiągnąć. U was tak było osiem lat temu – ocenił Podolski. 




Reprezentacja Polski w sobotę zmierzy się z Portugalią w Lidze Narodów na Stadionie Narodowym. Trzy dni później „Biało-Czerwoni” na tym samym obiekcie podejmą Chorwację. W tegorocznej edycji LN drużyna Michała Probierza wygrała ze Szkocją (3-2) i przegrała na wyjeździe z „Ognistymi” (0-1).

Piłkarz Lecha robi furorę w Szwecji. „Wszystko minęło bardzo szybko”

Transfer Alexa Douglasa do Lecha Poznań wywołał początkowo negatywne reakcje kibiców, ale 23-letni Szwed szybko zaskoczył swoją formą. Stał się kluczową postacią zespołu walczącego o mistrzostwo Polski oraz zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Szwecji. Według skandynawskich mediów piłkarz Kolejorza „zrobił furorę”.

 

Niespodzianka transferowa

Kiedy Lech Poznań latem sprowadził Alexa Douglasa, wielu kibiców miało wątpliwości co do tego ruchu. Zawodnik, który grał głównie w szwedzkiej drugiej lidze i miał na koncie zaledwie 12 występów w rodzimej ekstraklasie raczej nie wzbudzał entuzjazmu.

Pomimo początkowych obaw, Alex Douglas szybko zadomowił się w pierwszym składzie Lecha Poznań.

 

Niels Frederiksen postawił na niego od początku swojej kadencji, a Szwed szybko odpłacił się świetnymi występami.

Jego regularność i solidna gra defensywna sprawiły, że stał się kluczową postacią zespołu, który walczy o mistrzostwo Polski.

Transfer Alexa Douglasa okazał się strzałem w dziesiątkę również z finansowego punktu widzenia. Po kilku miesiącach gry w Lechu, jego wartość rynkowa wzrosła trzykrotnie.

Portal Transfermarkt.com wycenił go na 1,5 miliona euro, podczas gdy przed przejściem do Poznania było to zaledwie pół miliona.

Równocześnie z sukcesami na polskich boiskach, Douglas zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Szwecji. C

hoć wcześniej nie miał epizodów w młodzieżowych kadrach, selekcjoner Jon Dahl Tomasson powołał go na wrześniowe mecze eliminacyjne.

– To wszystko jest jak bajka. […] Wszystko minęło bardzo szybko w przypadku 23-letniego Alexa Douglasa, który zrobił furorę, gdy Jon Dahl Tomasson zabrał swój skład na wrześniowe zgromadzenie. Jeszcze większym szokiem było to, że środkowy obrońca wystąpił wówczas zarówno w meczach z Azerbejdżanem, jak i Estonią – napisano w serwisie fotbolldirekt.se.

Źródło: fotbolldirekt.se, transfery.info

Szczere wyznanie Alvaro Moraty. Hiszpan mierzył się z depresją. „Nie mogłem nawet zawiązać butów”

Alvaro Morata udzielił ostatnio wywiadu na łamach hiszpańskiego radia „COPE”. Hiszpan opowiedział o demonach z przeszłości, kiedy mierzył się z depresją.




Alvaro Morata nigdy nie należał do ścisłego topu napastników na świecie. Mimo to przez całą karierę był w stanie utrzymywać się w najlepszych klubach w Europie. Do swojego CV zdołał zapisać takie marki jak Real Madryt, Atletico Madryt, Chelsea czy Juventus. Latem tego roku do tego grona dołączył AC Milan, z którym Hiszpan podpisał ostatnio 4-letni kontrakt.

W ostatnim czasie Alvaro Morata udzielił obszernego wywiadu na łamach radia „COPE”. W rozmowie poruszono wiele kwestii. Jedną z nich był temat zdrowia psychicznego. Hiszpański piłkarz przyznał, że w przeszłości mierzył się z depresją.

– Kiedy przechodzisz przez naprawdę trudne chwile, depresję, ataki paniki, nie ma znaczenia, jaką pracę wykonujesz lub w jakiej sytuacji się znajdujesz. Jest w tobie inna osoba, z którą musisz mierzyć się każdego dnia i każdej nocy – rozpoczął Alvaro Morata.

– Przeszedłem przez naprawdę trudny okres. Myślałem, że nie będę w stanie założyć butów i ponownie wejść na boisko. Ale dzięki wielu ludziom, Simeone, Koke, Miguela Ángela Gila (dyrektora generalnego Atleti) mojemu psychiatry, mojemu trenerowi… jesteśmy tym, co widać w telewizji i mediach społecznościowych, ale często nie jest to prawdziwe. Musisz prezentować wizerunek, ponieważ to twoja praca. Przeszedłem przez naprawdę trudny okres, załamałem się i przyszedł moment, w którym nie mogłem nawet zawiązać butów. A kiedy to robiłem, uciekałem do domu, bo gardło mi się zamykało i zaczynałem widzieć wszystko niewyraźnie – wyznał Hiszpan.




Jeden z trudniejszych epizodów w życiu Alavaro Moraty nastąpił przed tegorocznymi Mistrzostwami Europy. W swojej wypowiedzi Morata wyznał, że niewiele zabrakło, a nie zagrałby na EURO. Ostatecznie udało mu się wystąpić na turnieju. Jako kapitan odegrał bardzo ważną rolę w swoim zespole i poprowadził Hiszpanię do triumfu.

– Trzy miesiące przed Euro zastanawiałem się, czy będę w stanie rozegrać kolejny mecz. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale to było bardzo skomplikowane i delikatne. W takim momencie zdajesz sobie sprawę, że rzecz, którą kochasz najbardziej na świecie, jest jednocześnie rzeczą, której najbardziej nienawidzisz. I to jest trudne – opowiedział Morata.

 


źródło: Cadena COPE, Atletico Universe

W meczu Jagiellonia – Legia doszło do skandalu. Pseudokibic może trafić na 8 lat do więzienia

Przy okazji hitu Ekstraklasy i meczu Legii z Jagiellonią (1-1) doszło do złamania prawa. Policja ujęła pseudokibica, który ukradł kasetkę z pieniędzmi. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. 




Legia Warszawa w poprzedniej kolejce Ekstraklasy pojechała do Białegostoku na mecz z mistrzem Polski. Jagiellonia wyszła na prowadzenie jako pierwsza, jednak za sprawą jej ex-zawodnika – Guala – „Wojskowi” zdołali doprowadzić do remisu. Takim wynikiem zresztą zakończyło się spotkanie i obie drużyny podzieliły się punktami.

8 lat więzienia

Kilka dni po meczu okazało się, że w jego trakcie doszło do popełnienia przestępstwa. „Radio Białystok” informuje, że jeden z pseudokibiców ukradł kasetkę z pieniędzmi pracowniczce z punktu gastronomicznego. W środku miała być kwota trzech tysięcy złotych.

– Mężczyzna wyszarpał ją jej z rąk. W środku było około 3 tysięcy złotych. Pustą skradzioną kasetkę znalazł pracownik ochrony w łazience sektora kibiców – przekazała podkom. Malwina Trochimczuk z białostockiej policji.




W zidentyfikowaniu i ujęciu sprawcy pomógł monitoring. Po przenalizowaniu materiału dotarto do mężczyzny, po czym dokonano jego zatrzymania. 34-letniemu przestępcy grozi nawet osiem lat pozbawienia wolności. O wymiarze kary w dalszej kolejności zdecyduje sąd.

– Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie podejrzanemu zarzutu kradzieży szczególnie zuchwałej – podsumowała Trochimczuk. 

Szczęsny zabrał głos w sprawie palenia papierosów. „Nikogo nie powinno to obchodzić”

Wojciech Szczęsny spędzi przerwę reprezentacyjną na przygotowaniach do debiutu w FC Barcelonie. W Hiszpanii jego transfer do Blaugrany wciąż budzi spore emocje. Na łamach „Mundo Deportivo” zapytano go o kwestię palenia papierosów. 




Nie jest tajemnicą, że Szczęsny pali papierosy. Pierwszy raz głośno zrobiło się o tym jeszcze, gdy grał w Arsenalu. Za przyłapanie go zresztą pod prysznicem z „dymkiem”, miał go skreślić ówczesny trener, Arsene Wenger.

„Moje życie”

Lata mijają, ale temat wciąż kręci się wokół osoby Szczęsnego. Ostatnio odżył za sprawą podpisanego kontraktu z Barceloną. Na łamach „Mundo Deportivo” Polak zaznaczył, że to czy pali, czy nie, to jego osobista sprawa. Nikt nie powinien się w nie wtrącać.

– Palenie? Są aspekty mojego życia osobistego, których nie zmieniam, i nikogo nie powinno obchodzić, czy palę – cytuje Szczęsnego „Mundo Deportivo”.

– Jeśli ktoś myśli, że może zmienić moje życie osobiste, niech spróbuje jeszcze raz, nigdy się to nie udało! – zaznaczył. 

– Nie palę przy dzieciach, nie daję złego przykładu – zapewnił.




Piłkarz Wolfsburga odmówił podpisania koszulki z tęczą. Został zawieszony i przeprosił

Kevin Behrens rozpętał gigantyczną aferę w Niemczech. Piłkarz Wolfsburga podczas specjalnego eventu, odmówił podpisania koszulki z elementami tęczy. O jego zachowaniu piszą największe niemieckie media, a klub miał już podjąć decyzję w kwestii kary. 




Obecnie w Wolfsburgu występuje dwóch Polaków – Kamil Grabara i Jakub Kamiński. Obaj znaleźli się w podstawowym składzie na ostatni wygrany mecz z Bochum (3-1). Cenne zwycięstwo przyćmił jednak incydent, do którego doszło podczas wewnętrznego wydarzenia, zorganizowanego przez marketing klubu.

Wielka afera

„Bohaterem” wspomnianego incydentu był Kevin Behrens. 33-letni napastnik odmówił podpisania koszulki, bo zobaczył na niej tęczowe elementy, które są kojarzone z ruchem LGBT. „Bild” twierdzi, że zawodnik najpierw kilkukrotnie protestował przed złożeniem autografu, a następnie wypalił: „Nie podpiszę tej piep****** gejowskiej koszulki”.

Zachowanie Behrensa błyskawicznie obiegło niemieckie media oraz wywołały reakcję Wolfsburga. Napastnik został wezwany do dyrektora sportowego klubu, Sebastianem Schindzielorzem, przed którym miał złożyć wyjaśnienia. Z jego tłumaczeń wynika, że nie miał na celu obrazy osób homoseksualnych. Według „Bilda”, 33-latek został już zawieszony.




– Moje spontaniczne wypowiedzi były zupełnie niewłaściwe. Chciałbym za nie przeprosić. Sprawa została wewnętrznie omówiona i proszę o wyrozumiałość, że nie będę komentować jej szerzej – przekazał na łamach „Bild”.

Szczęsny z dużym szacunkiem o konkurencie do bramki Barcy. „Grał bardzo dobrze”

Wojciech Szczęsny ma zastąpić kontuzjowanego Marca-Andre ter Stegena, ale podkreśla, że jego priorytetem jest pomoc dla Inakiego Peni, który do tej pory bronił bramki „Blaugrany”. Choć Szczęsny liczy na swoje szanse, nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego, jeśli przysłuży się to drużynie.

 

Szczęsny o Peni

Wojciech Szczęsny niespodziewanie dołączył do zespołu „Blaugrany” w wyniku kontuzji Marca-Andre ter Stegena. Niemiecki bramkarz musiał wycofać się z gry na dłuższy czas, co zmusiło wicemistrzów Hiszpanii do poszukiwania zastępstwa. Wybór padł na Szczęsnego.

Według doniesień medialnych Polak ma zadebiutować w barwach Barcelony 20 października w meczu przeciwko Sevilli. Dotychczas w bramce hiszpańskiego zespołu stawał Inaki Pena, który zyskał zaufanie sztabu szkoleniowego podczas nieobecności Ter Stegena.

 

Choć Szczęsny jest gotowy do walki o miejsce w podstawowej jedenastce, to nie ukrywa, że jego pierwszym celem jest wsparcie młodszego kolegi.

W swoich wypowiedziach Szczęsny podkreśla, jak bardzo ceni umiejętności Peni, i zaznacza, że nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego.

– Inaki Pena grał bardzo dobrze. Dałem mu jasno do zrozumienia, że w tej chwili moim priorytetem jest pomoc dla niego, ponieważ sam nie jestem gotowy do gry. Byłem na wakacjach przez dwa miesiące i potrzebuję czasu, aby zagwarantować poziom godny tej koszulki. Dam z siebie sto procent i będę wszędzie, gdzie będą mnie potrzebować – powiedział Szczęsny.

– Jeśli powiedzieliby mi teraz, że będę na ławce przez cały sezon, ale pomogę Inakiemu i zdobędziemy tytuły, byłbym szczęśliwy. Oczywiście chcę grać, ale nie przyszedłem tutaj tylko po to, aby zająć pozycję Inakiego – dodał polski bramkarz.

Źródło: Mundo Deportivo, Sport.es, X

Wyjątkowa zmiana w ostatnim meczu Podolskiego w Kolonii? Syn powołany do kadry Górnika

Czwartkowy mecz Górnika Zabrze z 1. FC Köln będzie szczególnym wydarzeniem w karierze Lukasa Podolskiego. Dla 39-letniego piłkarza to nie tylko pożegnanie z niemieckim klubem. To również szansa na wystąpienie w jednym meczu ze swoim synem Louisem, który został powołany do kadry Górnika na to spotkanie.

 

Wyjątkowy mecz z Kolonią

Lukas Podolski wrócił do Górnika Zabrze latem 2021 roku i od razu stał się kluczową postacią w klubie. Mimo swojego zaawansowanego jak na piłkarza wieku 39-letni zawodnik wciąż imponuje formą na boisku.

Od momentu powrotu, zdobył 22 bramki i zaliczył 19 asyst w 99 występach. Jego rola w Górniku wykracza jednak poza same mecze. Podolski aktywnie angażuje się w działalność klubu, pomaga w organizacji transferów i współpracy ze sponsorami.

 

Nie tylko Lukas podbija serca kibiców Górnika. Jego syn, Louis, także zaczął robić wrażenie, szczególnie w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów U-17. W meczu przeciwko Arce Gdynia, młody Podolski zdobył hat-tricka, co zwróciło na niego uwagę mediów sportowych.

Zapytany przez „Dziennik Zachodni” o przyszłość Louisa, Lukas Podolski odniósł się do kwestii możliwego rozwoju kariery swojego syna w Górniku.

– Może kiedyś będzie miał koszulkę albo mnie zmieni na boisku? Ale to jego życie, na razie ma szesnaście lat. Jest normalny, nie wykorzystuje, że jest Podolskim. On wszędzie był ze mną, wie, jak to jest, musi sobie radzić z różnymi sprawami. A czy będzie piłkarzem, sam zdecyduje. Przecież jak powie, że nie chce już grać, tylko idzie coś ciekawego studiować, to co się stanie? Przestanie być moim synem?! – mówił Lukas Podolski.

Jak się okazuje, marzenie o wspólnym występie ojca i syna na boisku może spełnić się już podczas pożegnalnego meczu Lukasa Podolskiego z 1. FC Köln. Louis został powołany do kadry Górnika na ten mecz, co otwiera możliwość do zmiany ojca z synem na boisku.

Źródło: Górnik Zabrze, Dziennik Zachodni

Tragiczna śmierć greckiego piłkarza. Jeszcze 3 dni temu zagrał w meczu ligi greckiej

W środowy wieczór media obiegła niezwykle smutna informacja. W wieku 31 lat zmarł George Baldock. Jeszcze 3 dni temu wystąpił on w meczu ligi greckiej przeciwko Olympiacosowi.




George Baldock urodził się w Anglii. Ze względu na swoje rodzinne korzenie postanowił jednak reprezentować Grecję. Dla tego kraju rozegrał 12 meczów w drużynie narodowej. Latem tego roku opuścił Anglię – w której występował przez całą klubową karierę – i przeniósł się do Grecji, podpisując umowę z Panathinaikosem.

Niestety, w wieku zaledwie 31 lat George Baldock zmarł. Jak informują greckie media, został on znaleziony w basenie w jego własnym domu.

Według doniesień partnerka Baldocka nie mogła się z nim skontaktować przez kilka godzin. W związku z tym skontaktowała się ona z właścicielem willi, w której mieszkał 31-latek. Po przeszukaniu posesji Baldock został znaleziony we wspomnianym basenie, po czym wezwano służby.




W barwach Panathinaikosu Baldock rozegrał 4 mecze. Po raz ostatni wystąpił w niedzielnym meczu przeciwko Olympiacosowi.


źródło: daily mail, sport24

Świderski ocenił postawę Casha w kwestii języka polskiego. „Minęły cztery lata. Mógłby mówić więcej”

Kwestia nauki języka polskiego przez Matty’ego Casha wciąż budzi w kibicach sporo emocji. Ostatnio znowu zrobiło się głośno w tym temacie po rozmowie z Mateuszem Borkiem w Kanale Sportowym. Teraz w tym samym medium wypowiedział się Karol Świderski. 




Matty Cash do tej pory nie przekonał do siebie Michała Probierza. Obecny selekcjoner sukcesywnie pomija 27-latka w powołaniach do reprezentacji Polski. Do tej pory dał mu szansę zaledwie dwa razy. Cash zagrał najpierw w debiucie szkoleniowca z Wyspami Owczymi (59 minut) oraz w półfinale baraży Euro 2024 z Estonią (11 minut).

„Czy mógłby coś więcej?”

Powodów, dla których Cash nie znajduje się w orbicie zainteresowań Probierza może być wiele. Jednym z nich może być bariera językowa. Obrońca przy okazji swojego debiutu wielokrotnie mówił, że chce nauczyć się mówić po polsku. Minęły już jednak trzy lata i do tej pory jego znajomość języka ogranicza się do zaledwie kilku zwrotów.

Niedawno w Kanale Sportowym, w rozmowie z Mateuszem Borkiem twierdził, że na naukę nie pozwala mu brak czasu. Wypowiedź 27-latka odbiła się szerokim echem i byłą często komentowana w środowisku. Do kwestii języka Casha odniósł się nawet Karol Świderski, również na łamach Kanału Sportowego.

– Ciężki temat, większość reprezentantów mówi po angielsku, więc z tym raczej nie ma problemu. Czy Matty mógłby coś więcej zrobić w tym kierunku? Myślę, że tak. Ja go bardzo lubię, ale minęły cztery lata od spekulacji na temat jego gry w kadrze. Mógłby mówić więcej, ale myślę jednak, że nikt nie widzi w tym problemu, każdy się może dogadać – ocenił.




Do tej pory Cash zanotował tylko 15 meczów w reprezentacji Polski. Strzelił w nich jednego gola. Trudno powiedzieć, kiedy będzie mieć okazję do poprawienia swojego bilansu.

Barcelona wisi kasę polskim klubom. W sumie blisko milion euro

FC Barcelona wciąż nie opłaciła w pełni transferu Roberta Lewandowskiego. Wkrótce Katalończycy będą musieli wypełnić uregulować swoje zobowiązania. Na pieniądze czekają polskie kluby.

Latem 2022 roku ziścił się hitowy transfer z udziałem Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik zamienił Bayern Monachium na FC Barcelonę. Katalończycy musieli zapłacić za transfer 45 milionów euro, a do tego Bawarczycy uwzględnili w umowie różne bonusy.

Kasa do podziału

Wspomniana suma nie należy się jednak w pełni Bayernowi Monachium. Część z tych 45 milionów euro należy się poprzednim klubom, w których występował Lewy. Wynika to z tzw. Solidarity Payment. Na mocy przepisu część z kwoty transferu trafia do klubów, w których wychowywał się dany piłkarz. Premia za wyszkolenie zawodnika trafia do klubów, w których grał on między 12. a 23. rokiem życia. Łączna kwota do podziału między te kluby wynosi 5% od łącznej sumy transferu. Za każdy rok gry między 12. a 15. rokiem życia klub otrzymuje po 5% od łącznej sumy „Solidarity Contribution” do podziału. Z kolei za grę między 16. a 23. rokiem życia za każdy rok klubowi przysługuje po 10% od całkowitej sumy do podziału.

Według wspomnianych wyżej przepisów do podziału między 6 klubów (w tym 5 polskich) trafiło 2,25 milionów euro. Na największą sumę mogła liczyć Varsovia, bo było to ponad pół miliona euro. Wyliczenia przedstawiliśmy TUTAJ.

Zaległości FC Barcelony

Jak się jednak okazuje, Barcelony wciąż nie uregulowała wszystkich płatności. Szczegóły opublikował hiszpański „Sport”. Według przekazanych informacji Barca wciąż musi zapłacić ponad 22 miliony euro za transfer Roberta Lewandowskiego. Aż 21 milionów euro należy się Bayernowi Monachium. 156 tysięcy euro ma dostać także Borussia Dortmund.

Należności dla polskich klubów

Co z polskimi klubami? One również czekają na przelewy od FC Barcelony. Najwięcej, bo aż 338 tysięcy euro, należy się Varsovii. 238 tysięcy ma otrzymać Lech Poznań. Znicz może liczyć na przypływ 226 tysięcy euro. W przypadku Legii jest to równo 100 tysięcy. Najmniej, bo 66 tysięcy, ma dostać jeszcze Delta Warszawa.

  • Varsovia – 338 tysięcy euro
  • Lech Poznań – 238 tysięcy euro
  • Znicz Pruszków – 226 tysięcy euro
  • Legia Warszawa – 100 tysięcy euro
  • Delta Warszawa – 66 tysięcy euro


źródło: sport, fcbarca.com

Yamal nie może się nachwalić Lewandowskiego. Życzy Polakowi prestiżowej nagrody

Robert Lewandowski znajduje się w znakomitej dyspozycji. O Polaku w ciepłych słowach wypowiedział się ostatnio Lamine Yamal. Młody gwiazdor życzy napastnikowi trofeum dla najlepszego strzelca sezonu. 




FC Barcelona znakomicie weszła w sezon 2024/25 i dość niespodziewanie zajmuje 1. miejsce w tabeli La Liga z dorobkiem 24 punktów. Duża w tym zasługa renesansu formy Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski ma już na koncie 10 goli i 2 asysty w 9 występach ligowych. Dołożył także dwa gole w dwóch meczach Ligi Mistrzów.

„Strzela wszystko”

Hansi Flick może być zadowolony z polskiego napastnika, ale nie tylko. Cały zespół Barcelony gra znakomicie, a dodatkowo widać, że w szatni nie ma złej atmosfery. Dowodem na to mogą być ostatnie słowa Lamine Yamala pod adresem Roberta Lewandowskiego w rozmowie z „Radio Nacional”.

– Strzela wszystko, co mu podasz. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Mam nadzieję, że zdobędzie Trofeo Pichichi [król strzelców La Liga – przyp. red.] – mówił młody gwiazdor. 




Słowa Yamala to też poniekąd odpowiedź na ostatnią wypowiedź Lewandowskiego. Polak nie mógł nachwalić się młodszego kolegi, wieszcząc mu długą i owocną karierę.

– Bez wątpienia ma potencjał, by być najlepszym piłkarzem na świecie w przyszłości. Ma 17 lat i bardzo długą karierę przed sobą – powiedział niedawno 36-latek.