Julia Szeremeta krytykowana przez tajwańskie media. Poszło o mema, którego wrzuciła Polka

Julia Szeremeta w sobotni wieczór powalczy o złoto na Igrzyskach Olimpijskich. Polka, mimo uczestnictwa w zawodach, jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Niektóre jej wrzutki nie przeszły bez echa w naszym kraju. Odbiły się echem nawet w… Tajwanie. 




Szeremeta okazała się jedną z największych niespodzianek tegorocznych Igrzysk Olimpijskich. Nasza pięściarka dotarła do finału turnieju bokserskiego w wadze piórkowej. Młoda zawodniczka o złoto powalczy z Tajwanką, Lin Yu Ting.

Niesportowe zachowanie?

Mimo udziału w IO, Szeremeta pozostaje aktywna w swoich mediach społecznościowych. Regularnie dzieli się z kibicami zdjęciami z Paryża. W piątek jednak zamieściła na swojej relacji na Instagramie mem, który odbił się szerokim echem. Uderzał on bowiem bezpośrednio w jej najbliższą rywalkę. Obrazek sugerował, że 20-latka o złoto nie będzie walczyć z kobietą.

 

Szremeta mem

Post zamieszczony przez Szeremetę, dotarł również do Tajwanu. Tamtejsze media zwróciły uwagę na medialną aktywność Polki oraz zarzuciły jej niesportowe zachowanie. Portal news.ltn.com podkreśla, że atak na Lin Yu Ting był zupełnie bezpodstawny.

– Królowa boksu Lin Yu Ting została bez powodu wciągnięta w spór dotyczący korekty płci. Internauci odkryli, że Julia Szeremeta zamieściła mema, w którym stwierdziła, że jest ostatnią kobietą walczącą o złoty medal. Internauci byli wściekli. Obecnie wiadomość ta została usunięta – pisał portal.




– Część internautów zwróciła również uwagę na historię Ewy Kłobukowskiej. W historii Polski była zawodniczka, która sporo wycierpiała ze względu na zarzuty dotyczące płci. „Jak oni śmią tak mówić? Nie spodziewałem się, że zostaną tyranami”. Powody usunięcia postu przez Szeremetę nie są znane. Jest nadzieja, że Polka się zreflektowała – dodano. 

Lewandowski podjął decyzję odnośnie gry w kadrze. Probierz ujawnił szczegóły

Robert Lewandowski podjął decyzję odnośnie swojej przyszłości w reprezentacji Polski. Michał Probierz ujawnił szczegóły rozmowy, którą przeprowadził z kapitanem drużyny narodowej.




Jesteśmy świadkami zmiany pokoleniowej w reprezentacji Polski. Ostatnimi czasy grę w drużynie narodowej zakończyło wielu wybitnych piłkarzy. Przed rokiem w uroczysty sposób pożegnaliśmy Jakuba Błaszczykowskiego przy okazji meczu z Niemcami. Jesienią ubiegłego roku decyzję o zakończeniu kariery reprezentacyjnej ogłosił Grzegorz Krychowiak. Od dłuższego czasu do reprezentacji nie jest powoływany Kamil Glik. Obecnie ważą się losy przyszłości Wojciecha Szczęsnego, który najprawdopodobniej wkrótce zakończy karierę. A co z Robertem Lewandowskim?




Robert Lewandowski młodszy już nie będzie. Wkrótce kończy 36 lat. Mimo to nie zamierza on jeszcze kończyć gry w reprezentacji Polski. Szczegóły na łamach „Meczyków” ujawnił Michał Probierz. Selekcjoner zdradził, iż Robert Lewandowski zadeklarował, że chce dalej grać w drużynie narodowej.

– Robert Lewandowski zadeklarował, że chce grać dalej w kadrze. To jest dla mnie istotne – ujawnił Michał Probierz.

– Na początku EURO 2024 wypadł z powodu kontuzji, ale ważne jest dla mnie to, że bardzo mu zależało na tym, by zaistnieć na tym turnieju, a nie być na wycieczce. Wierzę, że jeszcze może dużo dać tej reprezentacji – uzupełnił.


fot. Kacper Polaczyk

źródło: Meczyki

Ewa Swoboda do francuskiego dziennikarza: „Nie drzyj się tak tu” [WIDEO]

Ewa Swoboda w swoim stylu odezwała się do francuskiego dziennikarza, który przeszkadzał jej w wywiadzie swoim głośnym zachowaniem. Polka próbowała uciszyć Francuza, co uwieczniły kamery.

 

Swoboda po biegu

Ewa Swoboda nie kryła rozczarowania po występie w sztafecie 4 x 100 metrów podczas igrzysk olimpijskich. Pomimo solidnej postawy polska drużyna zakończyła półfinał na piątej pozycji, co nie dało im awansu do finału. W jej skład wchodziły Ewa Swoboda, Magdalena Stefanowicz, Magdalena Niemczyk oraz Kryscina Cimanouska.

 

Tuż po biegu, gdy zawodniczki opuściły bieżnię, doszło do zabawnej sytuacji w strefie wywiadów. Ewa Swoboda, zirytowana hałaśliwym zachowaniem francuskiego dziennikarza, zwróciła mu uwagę w swoim stylu.

– Nie drzyj się tak tu. To wytnij, bo przeklęłam – powiedziała Polka przed kamerą.

Źródło: TVP Sport (X)

Perturbacje Wisły Kraków. Powrót do Polski opóźniony

Nieoczekiwane problemy dotknęły Wisłę Kraków przy okazji powrotu ze Słowacji do Polski. Awarii uległ samolot, przez co podróż polskiego zespołu mocno się wydłużyła.




W czwartek Wisła Kraków rywalizowała w kwalifikacjach do Ligi Konferencji. W trzeciej rundzie eliminacji Biała Gwiazda mierzy się ze słowackim Spartakiem Trnava. Pierwsze spotkanie rozgrywane w czwartek na Słowacji zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:1. Rewanż zostanie rozegrany w przyszłym tygodniu w Krakowie. Jeśli Wisła marzy o awansie do kolejnej rundy, musi odrobić straty z pierwszego meczu.

Po meczu piłkarze i sztab Wisły mieli wrócić do Polski. Polski klub napotkał jednak problemy natury logistycznej. Awarii uległ samolot, którym miała wrócić Wisła. Władze krakowskiego klubu postanowiły na szybko zmienić środek transportu i wrócić do Polski autobusem. To wydłużyło czas podroży z jednej do sześciu godzin.




W związku z grą na arenie międzynarodowej terminarz Wisły Kraków jest mocno napięty. W czwartek Wiślacy rywalizowali ze Spartakiem Trnava. Na poniedziałek zaplanowano mecz z Ruchem Chorzów. Z kolei w czwartek zostanie rozegrane rewanżowe starcie ze Spartakiem.


źródło: meczyki.pl

Bartosz Bereszyński na celowniku klubów z Serie A. Dwie ekipy chcą Polaka

Bartosz Bereszyński może tego lata zmienić klub. Według „La Gazzetty dello Sport” usługami 32-latka mają być zainteresowane dwa kluby. 




Poprzedni sezon Bereszyński spędził na wypożyczeniu w Empoli, w którym rozegrał 24 mecze na poziomie Serie A. Obecnie Polak powrócił do Sampdorii, w której występuje od 2017 roku, kiedy trafił do niej z Legii Warszawa. Nie wiadomo jednak, czy zostanie w klubie na dłużej.

Powrót do elity

Bereszyński chciałby dalej grać w Serie A, gdzie brakuje Sampdorii. To właśnie to ma być największy czynnik, który wpływa na chęć odejścia z klubu. Według „La Gazzetty dello Sport”, reprezentant Polski nie może narzekać na brak zainteresowania. Dwie ekipy z najwyższej klasy rozgrywkowej mają monitorować jego sytuację.




Pierwszym z nich ma być Cagliari, które szuka wzmocnień w defensywie. Bereszyński, który ma na koncie 207 meczów w Serie A, miałby być idealnym kandydatem do tej roli. Drugim klubem, wymienianym przez „LGdS” jest Empoli, w którym grał poprzedni sezon. Bereszyński sprawdzał się w drużynie, często wchodząc w buty lidera i stawał się ważną częścią zespołu.

Arkadiusz Milik nie narzeka na brak ofert. Kolejny klub chce Polaka. Zdecydowana reakcja

Wciąż nie wiadomo, gdzie w przyszłym sezonie zagra Arkadiusz Milik. Polak, mimo niepewnej przyszłości, zachowuje spokój i przegląda oferty. Według Nicolo Schiry napastnik odrzucił właśnie koleje propozycje transferowe. 




Juventus szykuje się do przeprowadzenia rewolucji kadrowej. Przejęcie drużyny przez Thiago Mottę od początku wiązało się ze sporymi zmianami. Jedną z ofiar nadchodzących przetasowań może paść Arkadiusz Milik, którego „Stara Dama” oddałaby tak samo, jak Wojciecha Szczęsnego.

Odrzucona propozycja

Nicolo Schira, znany włoski dziennikarz twierdzi, że w ostatnim czasie Milik odbył koleje spotkanie z władzami Juventusu. W rozmowie miał zaznaczyć, że nie interesuje go transfer definitywny. Odrzucił zresztą już kilka takich ofert.




Jak dodaje Schira, działacze „Starej Damy” chcieli wysłać Polaka na wypożyczenie do Genoi. Ten kierunek jednak również nie podobał się samemu zawodnikowi. Milik ma mieć konkretny cel – chciałby wciąż grać dla Juventusu i przydać się Thiago Mottcie w nadchodzącym sezonie.

Matthijs de Ligt staranował inny samochód i uciekł. Holendrem zajmuje się policja

Czarne chmury zebrały się nad Matthijsem de Ligtem. Nie chodzi tu wcale o jego przyszłość w Bayernie Monachium, która stanęła pod znakiem zapytania. Według „Bilda”, Holender miał spowodować kolizję i uciec z miejsca zdarzenia. 




Vincent Kompany podjął się misji odbudowania Bayernu Monachium. W minionym sezonie Bawarczycy nie wygrali żadnego trofeum. Belg obecnie kompletuje kadrę swojej drużyny. W jego koncepcji, według różnych źródeł, brakuje miejsca dla Matthijsa de Ligta. Z niepewnej sytuacji Holendra chciał skorzystać Manchester United, ale brakowało porozumienia z Bayernem.

Przestępca?

Teraz przyszłość de Ligta stanęła pod jeszcze większym znakiem zapytania. „Bild” twierdzi, że stopera obserwuje niemiecka policja, ze względu na trwające dochodzenie w jego sprawie. Piłkarz Bayernu miał najpierw spowodować kolizję, jadąc samochodem, a następnie zbiec z miejsca zdarzenia.




Do sytuacji miało dojść pod ośrodkiem treningowym Bayernu Monachium. De Ligt w środę rano miał staranować zaparkowany samochód. Świadek, który widział zajście, wezwał policję. Na miejscu przekazał funkcjonariuszom, co widział, wskazując przy tym pojazd, należący do zawodnika Bayernu – Audi Q8.

Obecnie nie ma żadnego komunikatu Bayernu w sprawie zajścia. Brakuje również oświadczenia samego zawodnika. Policja również nie chce na razie komentować sprawy.

Aleksandar Vuković wstawia się za Musiałem i Frankowskim. „To nie powinno przekreślać tych osób”

Nie milkną echa ostatniej afery z udziałem dwóch polskich sędziów piłkarskich. Wsparcia postanowił im udzielić trener Piasta Gliwice, Aleksandar Vuković.




Przed kilkoma dniami na jaw wyszła kontrowersyjna sytuacja z udziałem dwóch polskich sędziów piłkarskich. Mowa o Tomaszu Musiale i Bartoszu Frankowskim. Panowie zostali zatrzymani nocą przez służby. Wszystko za sprawą kradzieży znaku drogowego, będąc pod wpływem alkoholu. Panowie trafili na izbę wytrzeźwień. Kulisy sprawy ujawnili dziennikarze TVP Sport.

Na polskich sędziów wylała się ogromna fala krytyki. Decyzję o ukaraniu obu panów szybko podjął PZPN. Tomasz Musiał i Bartosz Frankowski otrzymali zakaz prowadzenia meczów na okres 90 dni.




Wsparcia sędziom postanowił udzielił Aleksandar Vuković. Trener Piasta Gliwice wstawił się za polskimi sędziami. Stwierdził, że jeden głupi błąd nie powinien ich definitywnie skreślać.

– Chciałbym ze swojej strony udzielić wsparcia dla dwóch ludzi, naszych sędziów, czyli dla pana Tomka Musiała i i Bartosza Frankowskiego. Popełnili duży błąd, ale chciałbym zaznaczyć, że nie powinno to przekreślać tych osób jako ludzi i jako sędziów piłkarskich – ocenił Aleksandar Vuković.

– Jeden błąd nie powinien ich skreślić. Kara tak, ale na pewno też możliwość do zrehabilitowania się – podsumował trener Piasta.

Poruszająca historia Aleksandry Kałuckiej i jej siostry bliźniaczki. Obie miały nigdy nie chodzić

Polki zdominowały wspinaczkę sportową na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. Aleksandra Mirosław zdobyła w konkurencji złoty medal, zaś ostatnie miejsce na podium zajęła Aleksandra Kałucka. Historia brązowej medalistki chwyta za serce. Spekulowano, że nigdy nie będzie chodzić…




Środowy dzień minął nam pod znakiem wspinaczki sportowej. Dwie Aleksandry – Mirosław i Kałucka, całkowicie zdominowały konkurencję i wywalczyły kolejno złoty i brązowy medal. Dla Polski były to tym samym medale numer 5 i 6 na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.

Miała nie chodzić

Obie panie zebrały masę gratulacji, natomiast przy okazji przybliżono historię Aleksandry Kałuckiej oraz jej siostry bliźniaczki, Natalii. Jak się okazuje, dziewczyny urodziły się już w siódmym miesiącu ciąży. Tuż po urodzeniu znalazły się na granicy śmierci, a diagnoza lekarzy była bezlitosna. Obie miały ani nie widzieć, ani nie chodzić już nigdy. Z taką przyszłością nie chciała się pogodzić mama bliźniaczek. Kobieta podjęła walkę o zdrowie swoich córek.

– Dzięki rehabilitacji wszystko poszło dobrze. Przez pierwsze trzy lata była ostra i bardzo żmudna. To był dni i noce ćwiczeń. Później, kiedy dziewczyny zaczęły same chodzić, było już łatwiej – opowiadała Sylwia Kałucka, na antenie TVP Sport. 




Obecnie zarówno Aleksandra, jak i Natalia realizują się w swojej pasji. Obie również nie widzą jednak na jedno oko. Nie przeszkodziło to jednak w zdobywaniu tytułów w wspinaczce sportowej. Brązowy medal, który zdobyła 23-latka na Igrzyskach Olimpijskich, jest tego pięknym i żywym dowodem.

@kosowickifinancelexgroup Cuda i wola walki 🇵🇱🏆 #zycie #olimpiada ♬ dźwięk oryginalny – Kosowicki-FinanseiRozwoj

Udinese zatrudniło Runjaicia na podstawie… jednego meczu? „To był przypadek. Zachwycili się”

Kosta Runjaić niebawem poprowadzi Udinese w swoim pierwszym sezonie jako szkoleniowiec włoskiego klubu. Jak się okazuje, działacze zainteresowali się nim za sprawę… jednego meczu. O szczegółach opowiedział Mariusz Piekarski. 




W kwietniu bieżącego roku, a więc zaledwie miesiąc przed końcem sezonu 2023/24, został zwolniony z Legii Warszawa. Niemiec nie był długo bezrobotny. Już latem otrzymał propozycję objęcia Udinese Calcio, którą bez zawahania przyjął. Obecnie szykuje się do startu rozgrywek Serie A.

Zatrudniony za… jeden mecz

Dość ciekawe okazują się kulisy zatrudnienia Runjaicia w Udinese. Według Mariusza Piekarskiego, działacze mieli zwrócić na byłego trenera Legii szczególną uwagę po jednym, konkretnym meczu. Tym miało być spotkanie w Lidze Konferencji Europy przeciwko Aston Villi, wygranej przez „Wojskowych” 3-2.

– To akurat był szczęśliwy przypadek dla Kosty, bo ludzie z Udinese byli akurat na meczu z Aston Villą i wtedy zachwycili się grą Legii. Można powiedzieć, że ten jeden mecz zdecydował o tym, że został im w głowie. No bo jednak mimo wszystko Aston Villa to czołowy zespół Premier League, a Legia naprawdę grała z nimi lepiej. Miała pomysł, grała lepiej, więc wydaje mi się, że od tego meczu jakby zaczęła się myśl o trenerze Runjaiciu w Udinese – powiedział Mariusz Piekarski na antenie Kanału Sportowego. 




W sumie Runjaić może się pochwalić zdobyciem z Legią Pucharu i Superpucharu Polski w ciągu dwóch lata. Z Udinese związał się kontraktem do 2025 roku. W pierwszej kolejce Serie A jego drużyna zagra z Bologną, która w minionym sezonie sensacyjnie wywalczyła sobie awans do Ligi Mistrzów.

Piłkarz dostał dosadną radę od Gattuso podczas konferencji prasowej. Bezkompromisowe podejście Włocha [WIDEO]

Dzień przed spotkaniem trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy między Rużemberokiem a Hajdukiem Split odbyła się konferencja prasowa z udziałem trenera chorwackiego zespołu, Gennaro Gattuso. Znany z bezkompromisowego podejścia włoski szkoleniowiec, zaskoczył wszystkich zgromadzonych swoimi słowami, które skierował do swojego zawodnika.

Dosadna rada od Gattuso

Podczas konferencji u boku Gattuso zasiadł piłkarz Hajduka, Filip Krovinović. W pewnym momencie Gattuso, w swoim charakterystycznym stylu, udzielił mu nietypowej rady.

– Filip, nie gadaj za dużo, no dalej, bardzo szybko i sp***dalaj! – powiedział Włoch.

Gennaro Gattuso objął funkcję trenera Hajduka Split na początku lipca. Od tego czasu poprowadził zespół do dwóch zwycięstw oraz jednego remisu.

Czwartkowy mecz Hajduka z Rużomberokiem zaplanowano na godzinę 18:30. Chorwaci są stawiani w roli faworyta tego dwumeczu.

Źródło: X

Aktywiści zaatakowali willę Messiego. Posiadłość kupiona za 11 mln euro została zdewastowana

Aktywiści „Futuro Vegetal” zdewastowali posiadłość Leo Messiego na Ibizie. Wandale zniszczyli ściany willi za pomocą farby w sprayu. O wszystkim poinformowali w mediach społecznościowych.

 

Atak na willę Messiego

W 2023 roku Leo Messi zdecydował się na przeprowadzkę do Ameryki Północnej. Argentyńczyk dołączył wówczas do Interu Miami. Wcześniej, jeszcze jako zawodnik FC Barcelony, zakupił willę na Ibizie za około 11 milionów euro.

To właśnie o tej posiadłości mowa w kontekście ataku aktywistów. Według zagranicznych mediów, atak na posiadłość Messiego był działaniem przemyślanym.

Aktywiści z „Futuro Vegetal” nie tylko zdewastowali fasadę budynku, ale także umieścili na nim plakat z kontrowersyjnym napisem: „Pomóż planecie, zjedz bogatych, zlikwiduj policję”.

 

W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na problem nierówności społecznych i kryzysu klimatycznego.

Działania aktywistów spotkały się z szerokim odzewem. Zwrócili oni uwagę na to, jak wielkie emisje dwutlenku węgla generuje najbogatsza część społeczeństwa.

W swoim wpisie na Instagramie podkreślili, że posiadłość Messiego jest symbolem nierówności, które przyczyniają się do zmian klimatycznych.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez FuturoVegetal🍒 (@futurovegetal)

Atak został również zauważony przez prezydenta Argentyny, Javiera Mileia, który wyraził swoje wsparcie dla piłkarza i zaapelował do hiszpańskich władz o zapewnienie bezpieczeństwa argentyńskim obywatelom.

Źródło: Instagram, Interia

Adrian Siemieniec ocenił grę Jagiellonii po porażce z Bodo/Glimt. „Mamy wizję”

Adrian Siemieniec zabrał głos po porażce Jagiellonii Białystok z Bodo/Glimt (0-1). Szkoleniowiec uważa, że zaważył brak doświadczenia jego piłkarzy. Podkreślił również, czego mu zabrakło w grze „Dumy Podlasia”.




Jagiellonia oddaliła się od awansu do Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu III rundy eliminacji lepsze okazało się Bodo/Glimt, które ograło mistrza Polski na jej stadionie 1-0. Norwegowie zdecydowanie zdominowali murawę, co sprawia, że odwrócenie losów w rewanżu na wyjeździe zapowiada się na bardzo trudne zadanie.

„Więcej odwagi”

Po meczu Adrian Siemieniec spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Szkoleniowiec Jagiellonii podkreślał, jak ważne jest doświadczenie, które zebrali jego zawodnicy. To jednak nie znaczy, że nie miał żadnych uwag do ich gry. W jego opinii przede wszystkim zabrakło odwagi.

– Taki mecz zastąpił parę lat pracy jako trenera. Spotkaliśmy się z zespołem o zupełnie innej kulturze, innym doświadczeniu. Chciałbym widzieć więcej odwagi w naszej grze. Mamy jasno określoną wizję. Jako trener jestem jej bardzo wierny i chciałbym z nią być na dobre i złe. Jeśli mamy przegrywać, to tylko w swoim stylu, z odwagą, pasją. Zdaję sobie sprawę, że skala trudności była duża. Wiem, że stać nas na to, aby było więcej dobrych momentów – oceniał Siemieniec. 




– Musieliśmy wykonać wiele pracy bez niej [piłki – przy. red.]. W meczach Ekstraklasy nie jesteśmy do tego zmuszani. Mieliśmy plan, aby utrzymywać się przy piłce, Norwegowie też i wyszło im to lepiej. Zabrakło nam dłuższego posiadania, to odbierało też nieco pewności siebie. Dla nas to ogromne doświadczenie. Nasza drużyna wchodzi w europejską piłkę i widzimy, jakie czekają nas wymagania. Z meczu na mecz pod tym względem będzie łatwiej. Potrzebujemy na to czasu – podsumował. 

Rewanżowe spotkanie III rundy el. LM odbędzie się w następny wtorek. Zwycięzca tej pary zagra w IV rundzie z Crveną Zvezdą. Przegranego czeka natomiast rywalizacja o awans do Ligi Europy ze zwycięzcą dwumeczu Ajax – Panathinaikos.

Kurek show po meczu z USA. Przerwał wywiad Łomacza: „Ma wielke jaja!” [WIDEO]

Grzegorz Łomacz w meczu ze Stanami Zjednoczonymi wyrósł na niespodziewanego bohatera reprezentacji Polski. Siatkarz szybko zebrał masę pochwał w mediach społecznościowych od kibiców i dziennikarzy. Słowa uznania skierował do niego także Bartosz Kurek, który… przerwał jego wywiad.




Reprezentacja Polski w dramatycznych okolicznościach awansowała do finału Igrzysk Olimpijskich, gdzie zmierzy się z Francją. W półfinale „Biało-Czerwoni” mierzyli się z USA, z którymi dość łatwo wygrali pierwszego seta. Amerykanie postawili jednak później bardzo trudne warunki i wyszli na prowadzenie 2-1. W czwartym secie wydawało się, że Polacy nie odrobią strat, jednak udało się i doprowadzili do tie-breaka, a następnie wygrać całe spotkanie.

„Ma wielkie jaja”

Duży wkład w zwycięstwo Polaków włożył Grzegorz Łomacz. 35-latek w trakcie Igrzysk grał niewiele, ale w obliczu kontuzji Marcina Janusza, musiał pojawić się w czwartym secie na parkiecie. Zmiana okazała się fenomenalna, a sam Łomacz grał kapitalnie, prowadząc „Biało-Czerwonych” w ich najtrudniejszym momencie meczu.

Po wygranej nasz bohater stanął przed kamerami Telewizji Polskiej, aby udzielić wywiadu. Niespodziewanie do rozmowy wtrącił się Bartosz Kurek, który zaczął komplementować kolegę z drużyny.




– Co on tu opowiada k***a? Wszedł, wygrał mecz, ma wielkie jaja. Czekał na tę szansę bardzo, bardzo długo i zrobił, co do niego należało. Szacun – rzucił Kurek. 

– Bartek, jeszcze jeden mecz – odparł wyraźnie zakłopotany słowami kolegi Łomacz. 

Polscy siatkarze w finale Igrzysk Olimpijskich zagrają z Francją. Spotkanie o złoty medal zaplanowano na sobotę, na godzinę 13:00.

Śląsk Wrocław dementuje plotki o zarobkach Klimali. Dyrektor klubu wyjaśnił sytuację

Dyrektor sportowy zdementował doniesienia portalu Sport.pl o rzekomych zarobkach Patryka Klimali. David Balda przyznał również, że plotka o premiach za gole w trzeciej lidze jest nieprawdziwa.

 

Nieudany etap w karierze Klimali

Patryk Klimala dołączył do Śląska Wrocław w styczniu z izraelskiego Hapoelu Beer Szewa. Mimo sporych oczekiwań, jego start w nowym klubie nie był zbyt udany. Zaledwie po kilku miesiącach Jacek Magiera odsunął Klimalę od głównego składu. Wykluczył go także z udziału w przedsezonowym obozie treningowym.

Odesłany do rezerw

Obecnie Klimala występuje w rezerwach Śląska, gdzie w ostatnim meczu z Górnikiem Polkowice zdobył hat-tricka. Media zaczęły jednak spekulować, że jego dalsze występy w trzeciej lidze mogą być kosztowne dla klubu.

 

Piotr Potępa ze Sport.pl zasugerował, że Śląsk musi wypłacać napastnikowi premie za bramki zdobywane również w niższej lidze. Dodatkowo podano, że Klimala ma zarabiać około 160 tysięcy złotych miesięcznie.

Reakcja dyrektora na medialne doniesienia

Na medialne spekulacje szybko zareagował dyrektor sportowy Śląska Wrocław. David Balda stwierdził, że informacje o rzekomych premiach dla Klimali za gole w trzeciej lidze są nieprawdziwe.

Zaznaczył, że w kontrakcie napastnika nie ma zapisu o bonusach za bramki w niższych ligach, a kwota jego wynagrodzenia jest niższa niż podawane 160 tysięcy złotych. Podkreślił także, że klub musi skupić się na ważnym meczu, a rozpowszechniane nieprawdziwe informacje mogą odciągać uwagę od spraw sportowych.

Patryk Klimala, przed dołączeniem do Śląska, grał w szkockim Celtiku oraz amerykańskim New York Red Bulls.

Źródło: X