Kapitalny mecz Świderskiego przeciwko Chicago Fire. Dwa gole i asysta Polaka [WIDEO]

Karol Świderski zaliczył świetny występ w Major League Soccer, a Charlotte FC wygrało z Chicago Fire 4:3. Reprezentant Polski był kluczową postacią meczu, strzelając dwa gole i dokładając asystę.

 

Kapitalny mecz Świderskiego

Pierwsza bramka padła po szybkim rozegraniu z Pepem Bielem, a Świderski pewnie wykończył akcję.

W 25. minucie Chicago wyrównało dzięki Fabianowi Hebersowi, ale jeszcze przed przerwą Junior Urso i ponownie Świderski przywrócili prowadzenie gospodarzom.

Polak zdobył swoją drugą bramkę precyzyjnym strzałem głową, wygrywając pojedynek z obrońcami.

W drugiej połowie, przy golu Liela Abady na 4:1, Świderski zanotował asystę.

Mimo że Chicago strzeliło jeszcze dwa gole, zabrakło im czasu na wyrównanie.

 


Źródło: X

Pamiętacie jeszcze Bille Nielsena? Były piłkarz Lecha Poznań został aresztowany w Kopenhadze

Nickie Bille Nielsen, znany polskim kibicom z gry (i nie tylko) w Lechu Poznań, został aresztowany przez policję w Kopenhadze. Dziennikarze „BT” podają, że napastnik miał brać udział w rozboju. 




Duńczyk grał w Lechu w latach 2016-2018. W sumie w koszulce „Kolejorza” zanotował 43 występy, w których strzelił 8 goli i zaliczył 1 asystę. Bardziej ze swojej gry był jednak kojarzony z kontrowersyjnymi wypowiedziami oraz skandalami ze swoim udziałem.

Kolejny areszt

Nielsen krótko po transferze do Lecha stwierdził choćby, że nienawidzi Legii Warszawa. Była to dość nieudolna próba przypodobania się kibicom. Poza słynnym już cytatem: „Po przebudzeniu najpierw piję kawę, a później przypominam sobie, że nienawidzę Legii”, nie brakowało także deklaracji, że w Legii nigdy nie zagra, czy porównanie strzelenia gola „Wojskowym” do orgii.




Poza kwiecistym językiem Nielsena można kojarzyć także z akcji pozasportowych. Jeszcze przed transferem do Lecha miał nieciekawy życiorys, a po odejściu z Bułgarskiej… nic się nie zmieniło. Nawet teraz. Według dziennikarzy duńskiego „BT”, 36-latek został zatrzymany przez policję w Kopenhadze. Powodem miało być wzięcie udziału w rozboju. Piłkarz ma się nie przyznawać do winy.

Wojciech Szczęsny odsłonił kulisy transferu do FC Barcelony! „To gdzieś musiało być zapisane w gwiazdach”

Wojciech Szczęsny na łamach kanału „Foot Truck” udzielił pierwszego wywiadu po transferze do FC Barcelony. Polski bramkarz odsłonił kulisy ostatnich dni, kiedy przygotowywał się na podpisanie kontraktu.

Szczęsny piłkarzem FC Barcelony

Stało się. Po ponad tygodniu oczekiwania doczekaliśmy się oficjalnego potwierdzenia ze strony FC Barcelony. Nowym piłkarzem tego klubu został Wojciech Szczęsny. Polak podpisał kontrakt do końca tego sezonu.

Transfer Wojciecha Szczęsnego wywołał w naszym kraju masę pozytywnych emocji. Przez ostatnie dni kibice żyli tym tematem. Wszyscy czekali, aż Barca w końcu ogłosi zakontraktowanie Szczęsnego. W końcu doczekaliśmy się finalizacji rozmów. Wojtek do końca tego sezonu zastąpi w bramce FC Barcelony Marca Andre ter- Stegena. Przypomnijmy, że Niemiec doznał kontuzji, która wykluczy go z gry na wiele miesięcy.

Pierwszy wywiad

W ostatnich dniach Polscy kibice uważnie śledzi każdy ruch Wojciecha Szczęsnego. Nie musieli oni długo czekać na pierwszy wywiadu Wojtka już jako piłkarza Barcy. Pierwsza rozmowa z nowym bramkarzem FC Barcelony pojawiła się na kanale „Foot Truck”.

Kulisy

Tuż po tym, jak kontuzji nabawił się Marc Andre ter Stegen, wiele osób kontaktowało się z Wojciechem Szczęsny. Próbowali oni przekonać Wojtka do transferu. Jak przyznał sam zainteresowany, największy wpływ na jego decyzję miała jednak jego rodzina.

– Największy wpływ w jej podjęciu miała moja rodzina, bo nie ukrywam, że zakończyłem karierę wbrew jej namowom i nie chciałem podejmować drugiej tak ważnej decyzji w ciągu miesiąca ponownie przeciwko niej. Moja żona i syn byli bardzo pozytywnie nastawieni do tego transferu i namawiali mnie do niego. To oni mieli największy wpływ na to, że wróciłem – przyznał Wojciech Szczęsny na łamach kanału „Foot Truck”.




Magia FC Barcelony

Transfer jakiegokolwiek polskiego piłkarza do FC Barcelony to wielkie wydarzenie. Po pierwsze, Barca to – obok Realu – największy klub na świecie. Po drugie, nie mieliśmy wcześniej zbyt wielu rodaków w barwach Barcy. Szczęsny przyznał, że jest szczęśliwy z tego ruchu.

–  Jestem szczęśliwy, że tu jestem i nie mogę się doczekać, by założyć tę koszulkę – wyznał Szczęsny.

– Czy FC Barcelona ma swoją magię? Przekonamy się. Dowiedziałem się, jak bardzo intensywni potrafią być jej kibice w wiadomościach na Instagramie. Byłoby miło zagrać na tym stadionie. Występowałem na nim w barwach przeciwnych drużyn, ale poczuć tej atmosfery jako zawodnik Barcelony będzie czymś wyjątkowym – dodał.




Przeznaczenie

Powrót Wojciecha Szczęsnego jest efektem zbiegu wielu niespodziewanych zdarzeń. Zauważył to sam Wojtek. Polak zasugerował, jakoby miało to być swego rodzaju przeznaczenie.

– Potrzebuję trochę czasu, by zrozumieć to, co się przez ostatni tydzień wydarzyło. Cała ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła – włącznie z moją finalną decyzją. Jakbyście mnie zapytali dzień przed tym, jak Ter Stegen odniósł kontuzję, czy wrócę do piłki, to jestem przekonany, że odpowiedziałby, że nie ma takich warunków, które by to sprawiły. A tydzień później jesteśmy tutaj i cieszymy się katalońskim słońcem – powiedział Szczęsny.

– W życiu staram się nie wierzyć w przeznaczenie i myśleć, że coś jest nam zapisane w gwiazdach. Ale to, ile rzeczy musiało się zgrać, żeby doszło to do skutku… Gdyby kontuzja Ter Stegena zdarzyła się w momencie, kiedy okno transferowe było otwarte, to bym tu nie trafił. Gdyby zdarzyła się dwa tygodnie później, to też bym tu nie trafił, bo byłoby za późno i już bym się z sofy nie podniósł. To był ostatni dzwonek do tego, bym mógł przygotować się jeszcze do gry na wysokim poziomie. Wierzę, że to gdzieś musiało być zapisane w gwiazdach – skomentował nowy bramkarz FC Barcelony.

 


źródło: Foot Truck

fot. FC Barcelona

Wiadomo, gdzie zamieszka Szczęsny na czas gry w Barcelonie! Blisko Lewandowskiego

Oficjalnie Wojciech Szczęsny jest już piłkarzem FC Barcelony. Gdzie zamierza zamieszkać, na czas przygody w Blaugranie? Ponoć wybrał lokalizację blisko Roberta Lewandowskiego. 




Szczęsny po ogłoszeniu emerytury osiadł w Marbelli. Długo wolnym czasem się jednak nie nacieszył i został już piłkarzem FC Barcelony. Wznowienie kariery oznacza, że musi ponownie zmienić miejsce zamieszkania.

Rzut beretem do „Lewego”

Już parę dni temu ujawniono, że Szczęsny może szukać sobie domu w okolicy Castelldefels, gdzie na co dzień mieszka Robert Lewandowski. I faktycznie, tak też się stało. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował, że wybór bramkarza padł na Gavę, czyli rzut beretem od kapitana reprezentacji Polski.

– Wojtek, z tego co wiem, znalazł już dom w Gavie, czyli bardzo blisko Roberta Lewandowskiego, który mieszka w Castelldefels. Gava to jest dosłownie miejsce obok. Wiem, że wybiera już meble do nowego domu – zdradził Włodarczyk. 




– Szczęsny miał już możliwość poznać piłkarzy Barcelony, głównie tych kontuzjowanych. Witał się z chociażby z Ronaldem Araujo. Z tego co wiem, to środa i czwartek są dniami wolnymi dla zawodników Barcelony. Piątek jest dniem powrotu do treningów, także wtedy Polak będzie miał już możliwość przywitać się z całą drużyną – dodał dziennikarz. 

Ile Szczęsny zarobi w Barcelonie? „Będzie jednym z najgorzej zarabiających w zespole”

Wojciech Szczęsny jest już oficjalnie piłkarzem FC Barcelony. Na jakie zarobki będzie mógł liczyć w klubie z Katalonii? Tomasz Włodarczyk podzielił się swoimi informacjami. 




W środę stało się to, o czym mówiono w ostatnich tygodniach. FC Barcelona oficjalnie poinformowała, że Wojciech Szczęsny został jej nowym zawodnikiem. Polak wrócił z krótkiej emerytury, aby zastąpić kontuzjowanego Marca-Andre Ter Stegena. Niemiec nabawił się urazu w meczu z Villarrealem (5-1) i będzie pauzować do końca sezonu.

Najniższa pensja

Od kilku dni hiszpańskie i polskie media były zalewane nowymi informacjami odnośnie Szczęsnego. Część z nich dotyczyła zarobków, na jakie będzie mógł liczyć w klubie. Dziennikarze z Półwyspu Iberyjskiego sugerowali, że Polak zgodził się na pensję w wysokości około dwóch-trzech milionów euro. Tomasz Włodarczyk dodaje natomiast, że golkiper będzie jednym z najgorzej zarabiających zawodników.




– Wojciech Szczęsny prawdopodobnie będzie jednym z najgorzej zarabiających w pierwszym zespole, ale pieniądze nie miały tutaj większego znaczenia. Szczęsny zachował część wypłaty z Juventusu, a Barcelonie się nie odmawia – zaznaczył dziennikarz meczyki.pl.

Tak Lewandowski skomentował transfer Szczęsnego. „Z Wojtkiem nie rozmawiam”

Wielkimi krokami zbliża się prezentacja Wojciecha Szczęsnego jako piłkarza FC Barcelony. Tuż po meczu z Young Boys (5-0) o bramkarza zapytano Roberta Lewandowskiego. Polak udzielił żartobliwej wypowiedzi. 




FC Barcelona w drugiej kolejce Ligi Mistrzów przejechała się po Young Boys Berno. Blaugrana wygrała 5-0, a dwa gole zdobył Robert Lewandowski. Widowisko ze specjalnie dedykowanego miejsca oglądał Wojciech Szczęsny. Golkiper wkrótce powinien zostać ogłoszony nowym piłkarzem Dumy Katalonii.

„Nie rozmawiam z nim”

Saga ze Szczęsnym w Barcelonie trwa już od kilku dobrych dni. Wszystko zmierza jednak do szczęśliwego zakończenia i Polak powinien jeszcze w środę zostać oficjalnie zaprezentowany. W Blaugranie zajmie miejsce Marca-Andre Ter Stegena. Niemiec doznał poważnej kontuzji w meczu z Villarrealem (5-1) i będzie pauzować do końca sezonu.

Po meczu z Young Boys w Lidze Mistrzów, Robert Lewandowski został zapytany o transfer swojego przyjaciela. Kapitan reprezentacji Polski nie rozwijał jednak tematu. Wręcz przeciwnie. Błyskawicznie go uciął.

– Wojtek nie jest oficjalnie zaprezentowany, chyba że się coś zmieniło, nie będę się wypowiadać. Z Wojtkiem nie rozmawiam. Nie mam o czym – zażartował. 




FC Barcelona w bieżącym sezonie w Lidze Mistrzów odnotowała pierwszą wygraną. W pierwszej kolejce lepsze okazało się AS Monaco, które wygrało 2-1. 23 października, po przerwie reprezentacyjnej, Blaugrana zmierzy się z Bayernem Monachium.

Włosi reagują na powołania Michała Probierza. Zachwyty nad Maxim Oyedele

Dość sensacyjne powołania Michała Probierza na październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski wywołały masę komentarzy. Co ciekawe rozeszły się one nie tylko po naszym kraju. Uwagę zwrócili na nie także włoscy dziennikarze, którzy skupili się przede wszystkim na Maxim Oyedele z Legii Warszawa. 




19-latek kształcił się piłkarsko w drużynach młodzieżowych Manchesteru United, ale pod koniec letniego okna transferowego zdecydował się na przenosiny do Polski. Wybór padł na Legię Warszawa, w której powoli wchodzi do drużyny. Jak na razie rozegrał 23 minuty z Pogonią Szczecin (0-1) oraz 78 z z Górnikiem Zabrze (1-1). Mimo niewielkiej próbki, Michał Probierz zdecydował się na wysłanie powołania dla młodego zawodnika do dorosłej reprezentacji Polski.

Jeden z najciekawszych

Obecność nazwiska „Oyedele” na liście powołań błyskawicznie wywołała lawinę komentarzy. Największa część z nich była zdecydowanie zaskoczona. Podkreślano przede wszystkim, że 19-latek jak na razie nie pokazał zbyt wiele, a już na pewno nie tylko, żeby trafić do reprezentacji.

Dyskusja zaczyna jednak powoli wychodzić poza nasz kraj i nad piłkarzem Legii postanowili pochylić się Włosi. Portal „Tutto Mercato Web” jest pod wrażeniem umiejętności młodego pomocnika. Redakcja zaznacza natomiast, że Michał Probierz sporo ryzykuje. Oyedele co prawda prezentuje spory talent, ale ma niewielkie doświadczenie w dorosłej piłce.

– Dostał szansę, mając zaledwie 100 minut na boisku w Ekstraklasie. Z pewnością to obiecujący znak na przyszłość środka pola w reprezentacji Polski – czytamy. 




– Maxi Oyedele to wszechstronny pomocnik, charakteryzujący się siłą fizyczną i doskonałą umiejętnością czytania gry. Jego styl gry charakteryzuje się dużą dynamiką, łączy umiejętności defensywne i ofensywne. Jest znany ze swojej wizji gry, precyzyjnych przechwytów i dobrej kontroli nad piłką, co czyni go niezbędnym w fazach przejściowych. Potrafi także dokładnie podawać i wspierać działania ofensywne – wyliczają Włosi. 

Reprezentacja Polski pierwszy mecz podczas październikowego zgrupowania rozegra z Portugalią (12.10). Trzy dni później zagra z kolei rewanż z Chorwacją. Oba spotkania odbędą się w Warszawie.

Lewandowski doceniony przez Hiszpanów po meczu Ligi Mistrzów

Robert Lewandowski był jedną z głównych postaci wygranego 5:0 przez FC Barcelonę meczu Ligi Mistrzów przeciwko Young Boys Berno. Polski napastnik strzelił dwa gole. To nie umknęło uwadze hiszpańskich dziennikarzy, którzy wysoko ocenili jego występ.

 

Oceny hiszpańskiej prasy

Hiszpańska prasa skupiała się głównie na świetnych występach takich piłkarzy jak Raphinha i Pedri. Dziennikarze nie zapomnieli jednak o Lewandowskim.

 

„Sport” przyznał Lewandowskiemu notę 8/10, zwracając uwagę na jego skuteczność w polu karnym.

– Zmienił się po przybyciu Hansiego Flicka. Dwa kolejne gole, obecnie ma ich łącznie dziewięć. Oba z pola karnego, gdzie jest jednym z najlepszych egzekutorów — napisano.

„Marca” oceniła Polaka na 7,5/10. Źródło podkreśliło jego świetną formę pod bramką rywali.

– Lewandowski przeżywał słodkie chwile pod bramką Young Boys, świętując zdobycie dwóch bramek. Dzięki temu strzelił pierwsze gole w tym sezonie Ligi Mistrzów – czytamy.

„Mundo Deportivo” wystawiło Lewandowskiemu ocenę 3/6.

– Skończył mecz z dwoma golami, ale chciał więcej i to pokazał. Przy bramce na 1:0 zanotował jeden z najłatwiejszych finiszów w historii gry w Barcy.

Barcelona po imponującym zwycięstwie w Lidze Mistrzów przygotowuje się teraz do ligowych meczów z Deportivo Alaves i Sevillą. W trzeciej kolejce Champions League zmierzy się z Bayernem Monachium.

Źródło: Sport, Mundo Deportivo, Marca, meczyki.pl

Komiczna wpadka Eduardo Quaresmy w meczu Ligi Mistrzów. To trzeba zobaczyć [WIDEO]

Eduardo Quaresma ze Sportingu zaliczył jedną z bardziej niefortunnych sytuacji w tegorocznej Lidze Mistrzów. W 71. minucie meczu z PSV Eindhoven, gdy miał szansę na wyrównanie, potknął się i upadł w kluczowym momencie, co z pewnością zapewniło jego kolegom z szatni sporo śmiechu.

 

Mecz na remis

Spotkanie PSV Eindhoven ze Sportingiem w fazie grupowej Ligi Mistrzów dostarczyło wielu emocji. Holendrzy prowadzili od 15. minuty po golu Jerdy’ego Schoutena.

PSV kontrolowało sytuację przez większość meczu. Sporting walczył o wyrównanie, a najlepszą okazję miał w 71. minucie. Wówczas Quaresma niespodziewanie znalazł się sam na sam z bramkarzem PSV.

 

Środkowy obrońca świetnie przyjął piłkę i pędził w stronę bramki, ale tuż przed oddaniem strzału… potknął się o własne nogi i przewrócił.

Zanim zdążył się podnieść, bramkarz PSV przejął piłkę, a Quaresma mógł jedynie chwycić się za głowę.

Cała sytuacja wyglądała na tyle komicznie, że zapewne po meczu w szatni padło kilka żartów na ten temat.

Na szczęście dla Portugalczyków, wyrównanie przyszło w 83. minucie. Stało się to za sprawą gola Daniela Bragancy. To pozwoliło Sportingowi wywieźć z Eindhoven cenny punkt.

W kolejnej rundzie Ligi Mistrzów Sporting uda się na mecz wyjazdowy do Austrii. 22 października zmierzy się ze Sturmem Graz.

Z kolei PSV czeka trudne wyzwanie na Parc des Princes, gdzie zagra z Paris Saint-Germain.

Źródło: X, sport.pl

Lewandowski i Messi najlepsi w Lidze Mistrzów. W tym aspekcie Polak jest lepszy nawet od Cristiano Ronaldo

Robert Lewandowski wraz z Leo Messim są najlepszymi strzelcami w historii Ligi Mistrzów pod względem średniej zdobytych bramek na mecz. Pod tym kątem Polak jest lepszy nawet od Cristiano Ronaldo.




Za nami kolejny wieczór z Ligą Mistrzów. We wtorek show zapewniła kibicom FC Barcelona. Drużyna z Katalonii rozgromiła szwajcarskie Young Boys Berno aż 5:0. Dwie bramki w tym spotkaniu zdobył Robert Lewandowski. Dla Polaka było to 95. i 96. trafienie w historii jego występów w Lidze Mistrzów.

Robert Lewandowski jest trzecim najlepszym strzelcem w historii Ligi Mistrzów. Polak ma na swoim koncie 96 trafień. Lepsi od Polaka są tylko Leo Messi (129 goli) oraz Cristiano Ronaldo (140 goli).

Na zdobycie 96 bramek Lewandowski potrzebował 122 meczów. Tym samym daje to średnią 0,79 goli na mecz. Zaokrąglając taką samą średnią ma także Leo Messi. U Cristiano Ronaldo wynik ten wynosi „zaledwie” 0,77. Biorąc pod uwagę tylko zawodników, którzy zdobyli min. 50 bramek w Lidze Mistrzów, Leo Messi i Robert Lewandowskim w tym względzie są najlepsi w historii.




Piotr Stokowiec mógł objąć reprezentację Polski! „Zapracowałem sobie na taki status”

Przed kilkoma laty Piotr Stokowiec był rozpatrywany jako jeden z kandydatów do objęcia reprezentacji Polski. Po latach 52-latek wrócił do tego wątku.




Cofnijmy się do 2018 roku. Po niedanych Mistrzostwach Świata w Rosji reprezentację Polski opuszcza Adam Nawałka. Jego następcą został wybrany Jerzy Brzęczek. Decyzja Zbigniewa Bońka o powierzeniu reprezentacji stosunkowo niezbyt doświadczonemu trenerowi wywołała w naszym kraju niemałe poruszenie.

W 2018 roku Jerzy Brzęczek nie był najbardziej oczywistym kandydatem do objęcia reprezentacji Polski. Kandydatów było wówczas wielu. Jednym z nich był Piotr Stokowiec. Latem 2018 roku Stokowiec był trenerem Lechii Gdańsk.

Obecnie Stokowiec nie ma najlepszej opinii wśród piłkarskiej społeczności w naszym kraju. I nie ma co się temu dziwić, wszak ostatnie projekty, w których Stokowiec brał udział, nie kończyły się pozytywnie. Jednak kilka lat temu Stokowiec faktycznie uchodził za jednego z ciekawiej zapowiadających się trenerów w Polsce.

Stokowiec udzielił wywiadu na łamach „sport.tvp.pl”. 52-latek potwierdził, że w 2018 roku faktycznie był jednym z kandydatów na selekcjonera reprezentacji Polski. Stokowiec stwierdził, że jego kandydatura w 2018 roku nie wzięła się znikąd i na takie wyróżnienie sam sobie zapracował.

-Tak, ale do finalizacji nie doszło. Nie chcę zdradzać szczegółów, pewne rzeczy niech pozostaną w gabinetach. Uważam, że zapracowałem sobie na taki status. Osiągałem sukcesy w nieoczywistych klubach jak Lechia i Zagłębie. Dalej jestem młodym człowiekiem i trenerem. Postawiono na  Jurka Brzęczka, który awansował do mistrzostw Europy, ale na turniej nie pojechał. Potraktowano go bardzo niesprawiedliwie, więc może nie ma czego żałować – powiedział Piotr Stokowiec.





źródło: sport.tvp.pl

Koszulka Josue była najchętniej kupowana w sezonie 2023/24. Duża przewaga Legii nad Lechem

Legia Warszawa sprzedała w poprzednim sezonie najwięcej koszulek. Najchętniej kibice kupowali te z nazwiskiem ex-zawodnika „Wojskowych” – Josue. 




Obliczenia Grant Thornton Polska mówią jasno – Legia Warszawa może pochwalić się największymi przychodami za sezon 2023/24. Stołeczny klub zarobił 267 milionów złotych, co dało jej ogromną przewagę nad resztą ligi. Więcej o samych przychodach klubów Ekstraklasy pisaliśmy jednak TUTAJ.

Największa sprzedaż

W tamtym tekście wspomnieliśmy również, że na tak wysokie przychody Legii złożyło się kilka czynników. Wśród nich była także sprzedaż koszulek, których „Wojskowi” również sprzedawali najwięcej. Kibice najchętniej nabywali tę z nazwiskiem Josue. Portugalczyk wraz z końcem minionego sezonu rozstał się z klubem, ale przez kilka lat wyrobił sobie renomę lidera.

Jak pokazują wyliczenia, Legia sprzedała łącznie 23 353 koszulek. To daje jej ogromną przewagę nad Lechem Poznań. „Kolejorz” w sumie sprzedał 14 520 koszulek. Najchętniej kupowano tę z nazwiskiem Mikaela Ishaka. Niewiele mniej sprzedała Pogoń Szczecin, bo 13 198. Najwięcej z nazwiskiem Kamila Grosickiego.




„Topkę” zamyka Jagiellonia Białystok ze swoją koszulką z okazji mistrzostwa Polski (10 000) oraz Widzew Łódź (7561). W przypadku tych ostatnich, najchętniej kupowano spersonalizowane stroje.

Legia Warszawa odjechała reszcie ligi. „Wojskowi” zdecydowanym liderem w kwestii przychodów

Opublikowano przychody klubów Ekstraklasy za sezon 2023/24. Według obliczeń Grant Thornton Polska najwięcej zarobiła Legia Warszawa. „Wojskowi” zdecydowanie odjechali reszcie stawki. 




Poprzedni sezon nie należał do najbardziej udanych w historii Legii Warszawa. Stołeczny klub zakończył rozgrywki bez żadnego trofeum, a jedynym pozytywem sportowym było zakwalifikowanie się do eliminacji Ligi Konferencji Europy. W innej kwestii „Wojskowi” mogą jednak odtrąbić spory sukces.

Odjechali

Legia może się pochwalić największym uzyskanym przychodem spośród wszystkich klubów Ekstraklasy. Według najnowszych wyliczeń do kasy klubu wpłynęło łącznie 267 milionów złotych. Na wynik wpłynęły transfery, ale również sprzedaż koszulek, gdzie Legia również przoduje względem pozostałych klubów.

Drugim największym przychodem w lidze może pochwalić się Lech Poznań. „Kolejorz” osiągnął wynik 123 milionów złotych. Trzecie miejsce należy do Rakowa Częstochowa (114 mln), a TOP 5 zamykają kolejno: Pogoń Szczecin (90) i Śląsk Wrocław (68). Mistrz Polski ubiegłego sezonu, a więc Jagiellonia Białystok, zajął dopiero siódme miejsce z prawie 60 mln złotych. Wyżej znalazł się jeszcze Górnik Zabrze (62).

W sumie wszystkie kluby mogą się jednak poszczycić rekordową sumą przychodów. Łączna kwota osiągnęła aż 1,168 miliarda złotych. Sezon wcześniej wynik ten był niższy o 247 mln złotych.

Agent Ishak namówił Walemarka do transferu. „On naprawdę nie miał złego słowa do powiedzenia na temat Poznania”

Lech Poznań kontynuuje swoją zwycięską passę w Ekstraklasie. Lider odnotował szóste z rzędu zwycięstwo w lidze. Bohaterem niedzielnego spotkania z Koroną Kielce został nowy nabytek „Kolejorza” – Patrik Walemark, który strzelił hat-tricka, prowadząc drużynę do zwycięstwa 3:2. Szwedzki skrzydłowy podzielił się swoimi wrażeniami z pierwszych tygodni w Poznaniu w rozmowie z „TVP 3 Poznań”.

 

Błyskawiczna adaptacja w nowym klubie

Patrik Walemark dołączył do Lecha Poznań pod koniec sierpnia. Skrzydłowy przyszedł na roczne wypożyczenie z opcją wykupu z Feyenoordu. Szwed szybko zdobył zaufanie sztabu szkoleniowego.

 

W czterech ligowych spotkaniach pokazał swoją wartość. Niedzielny hat-trick przeciwko Koronie Kielce potwierdził, że Walemark może być kluczowym graczem Lecha w tym sezonie.

Szwed przyznał, że w adaptacji pomogli mu rodacy występujący w „Kolejorzu”. W rozmowie z „TVP 3 Poznań” Walemark podkreślił także znaczenie Mikaela Ishaka w podjęciu decyzji o transferze do Lecha.

– Pomagają mi dosłownie we wszystkim, ale nie trzymam się tylko z chłopakami ze Skandynawii. Nie mam oporów, by prosić o pomoc innych kolegów. Nikt mi jeszcze nie odmówił. Wszystko idzie jak należy. Znam się dość dobrze z Eliasem Anderssonem. Graliśmy przeciwko sobie w lidze szwedzkiej. Na razie z nim spędzam najwięcej czasu w klubie i poza nim. Wydaje mi się, że cała grupa tworzy fajną, przyjazną atmosferę w szatni – powiedział.

– Mikaela poznałem na zgrupowaniu reprezentacji chyba dwa lata temu. Odświeżyliśmy kontakt jeszcze na początku okna transferowego. Sporo rozmawialiśmy ogólnie o piłce, ale też o tym, jak on się czuje w Lechu. On naprawdę nie miał złego słowa do powiedzenia na temat Poznania. Jego opinia mi się udzieliła i także dzięki niemu jestem tutaj – dodał Szwed.

Patrik Walemark ma za sobą występy w szwedzkim Hacken oraz holenderskich Feyenoordzie i Heerenveen.

Źródło: TVP 3 Poznań

Dziwny przypadek Macieja Rybusa. Kolejny raz zmienił zdanie w sprawie swojej przyszłości

Ostatnio pojawiły się informacje, że Maciej Rybus w końcu znalazł nowy klub. Związał się z amatorskim Aminjewo. Jak się jednak okazuje, zawodnik wciąż myśli o powrocie na profesjonalny poziom. 




Rybus od dłuższego czasu prowadził poszukiwania nowego pracodawcy. Z tym było jednak ciężko, bo żaden rosyjski klub nie chciał podpisać z nim kontraktu. Finalnie zdecydował się na grę dla amatorskiego Aminjewo, ale bez formalności. 35-latek nie podpisał kontraktu, a całość była podyktowana znajomością Polaka z władzami drużyny.

Znowu zmienił zdanie

Piłkarz od dłuższego czasu zupełnie nie udziela się publicznie. W jego imieniu przemawia agent, Roman Oreszczuk. Wypowiedzi przedstawiciela są jednak bardzo zmienne. Niedawno przekonywał, że Rybus koniecznie chce grać w rosyjskiej ekstraklasie i odrzuca propozycje z drugiej ligi. Później wycofał się z tego stanowiska i stwierdził, że tam jego podopieczny także mógłby grać.

Teraz Oreszczuk ponownie zmienił front. Kolejna wypowiedź wskazuje na to, że Rybus nie dostał żadnej oferty gry w drugiej lidze rosyjskiej, ale nawet, gdyby taka się pojawiła – nie byłby nią zainteresowany.

– Latem pojawiały się oferty, ale one nie odpowiadały Maciejowi. Druga liga? Nie, nie było żadnej konkretnej propozycji. Ale on nawet nie brał pod uwagę gry na tym poziomie – powiedział w rozmowie z portalem sport-express.ru.




Rybus gra w Rosji niemal przez całą karierę od wyjazdu z Polski. W sumie uzbierał w tamtejszej ekstraklasie 220 występów. Do CV może sobie wpisać grę dla Tereka Grozny, Lokomotivu Moskwa czy ostatnio – Rubina Kazań.