Były dyrektor TVP Sport odchodzi z InPost i odpowiada na plotki. „Obrzydliwa manipulacja”

Marek Szkolnikowski ogłosił swoje odejście z InPost (o jego dołączeniu do firmy pisaliśmy TUTAJ). Były dyrektor TVP Sport będzie pełnił funkcję Head of International Sports Sponsorship w InPost do końca grudnia.

Odchodzi z InPost

Marek Szkolnikowski poinformował na LinkedIn o swoim odejściu z dotychczasowego miejsca pracy. Jak sam podkreśla, decyzja została podjęta w pełnym porozumieniu ze stroną pracodawcy. Powodem jest chęć skupienia się na innych projektach zawodowych, które obecnie pochłaniają większość jego czasu.

– Rafał Brzoska wymaga od swoich menedżerów 100% zaangażowania. Ze względu na moje plany zawodowe oraz inne projekty, postanowiliśmy rozstać się za porozumieniem stron i w zgodzie – napisał były dyrektor TVP Sport.

Szkolnikowski odniósł się również do krążących w mediach spekulacji dotyczących jego odejścia. Zdecydowanie zaprzeczył, jakoby miało ono związek z rzekomymi nieprawidłowościami w umowach pomiędzy TVP a Polsatem. Nazwał te doniesienia „obrzydliwą manipulacją” mającą na celu publiczne zdyskredytowanie jego osoby.

Podczas swojej pracy w InPost, Marek Szkolnikowski wraz z zespołem osiągnął kilka sukcesów w dziedzinie sponsoringu sportowego. Udało im się stworzyć strategię sponsoringową na najbliższe lata, która w 2024 roku ma pobić dotychczasowe rekordy ekwiwalentów reklamowych. W szczególności dotyczy to współpracy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej (PZPN) oraz całego Sport Teamu.

Efekty pracy zostały już docenione na arenie międzynarodowej. Projekty zespołu zdobyły nominacje do nagród, takich jak International Sports Convention oraz European Sponsorship Association.

W swoim oświadczeniu Szkolnikowski wyraził wdzięczność dla Rafała Brzoski za współpracę i możliwości rozwoju zawodowego.

– Jestem pewien, że jeszcze rozpakujemy razem jakąś fajną paczkę – podsumował.

Źródło: LinkedIn

Ważne informacje dla kibiców angielskiej piłki. Premier League od nowego sezonu zmienia stację

Rozgrywki angielskiej Premier League powracają na anteny Canal+ Sport. Nadawca ogłosił podpisanie trzyletniego kontraktu. Nowa umowa zapewnia polskim kibicom dostęp do wszystkich 380 spotkań w każdym sezonie od 2025/26 do 2027/28.

Historia zmagań o prawa transmisyjne

Do 2021 roku Canal+ był synonimem transmisji meczów Premier League w Polsce. Po tym, jak prawa zostały przejęte przez platformę streamingową Viaplay, kibice musieli zmienić swoje przyzwyczajenia.

Skandynawski nadawca miał pierwotnie transmitować te rozgrywki do końca sezonu 2027/28. Jednak Viaplay zapowiedziało, że wycofa się z polskiego rynku z końcem czerwca 2025 roku. Faworytem do przejęcia praw był Canal+, który wcześniej z sukcesem transmitował Premier League przez blisko 20 lat.

Jak się okazało, nadawca skutecznie powrócił do gry, co potwierdziła prezes i dyrektor generalna CANAL+ Polska, Edyta Sadowska.

– Jest mi niezmiernie miło poinformować, że nabyliśmy wyłączne prawa do transmisji wszystkich spotkań Premier League na terenie Polski w sezonach 2025/26, 2026/27 i 2027/28 – powiedziała.

Canal+ zapowiedział, że wszystkie mecze Premier League będą dostępne zarówno na tradycyjnych antenach telewizyjnych, jak i w aplikacji CANAL+.

W sezonie 2024/25 mecze Premier League będą jeszcze transmitowane przez Viaplay. Dwa spotkania z każdej kolejki będą jednak dostępne w Canal+ w ramach sublicencji. Viaplay nadal posiada prawa do transmisji niemieckiej Bundesligi i Formuły 1, jednak już od kolejnego sezonu te rozgrywki przejmie Eleven Sports.

Źródło: CANAL+ Sport

Nadzieja niemieckiej piłki z przekręconym licznikiem? „Odmłodziliśmy go o cztery lata”

Temat fałszowania wieku zawodników, szczególnie w przypadku afrykańskich piłkarzy, od dawna wzbudza kontrowersje w świecie futbolu. Ostatnio na świeczniku znalazł się Youssoufa Moukoko, którego wiek i tożsamość ponownie poddano w wątpliwość.

Youssoufa Moukoko przez lata uchodził za jeden z największych talentów niemieckiej piłki. W juniorskich drużynach Borussii Dortmund zdobywał niewiarygodną liczbę bramek. Jego przejście na poziom seniorski również zapowiadało się obiecująco, chociaż snajper miał problemy z przebiciem się do składu BVB.

W konsekwencji postanowił kontynuować karierę w OGC Nice na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu za kwotę wynoszącą od 15 do 18 milionów euro. Niestety, we Francji na razie nie spełnia pokładanych w nim nadziei i daleko mu do statusu gwiazdy ligi. Niedawno znów jest jednak o nim głośno.

Tym razem nie w kontekście wyników sportowych, a ponownie o wieku. Joseph Moukoko, w rozmowie z niemieckim „Bildem”, stwierdził, że napastnik urodził się nie w 2004 roku – jak wskazują oficjalne dokumenty, lecz 19 lipca 2000 roku.

– Zdobyłem dla niego fałszywy akt urodzenia w Yaoundé. Następnie poszedłem do ambasady, zdobyłem dla niego paszport i przywiozłem go do Niemiec jako mojego syna. […] W rzeczywistości urodził się 19 lipca 2000 roku. Odmłodziliśmy go o cztery lata – powiedział Joseph Moukoko.

Dodatkowo twierdzi, że nie jest biologicznym ojcem zawodnika. Jego wersję zdają się potwierdzać mieszkańcy Kamerunu, którzy wskazują, że prawdziwy ojciec gracza mieszka w willi oddalonej o dziesięć kilometrów od stolicy kraju.

Wiek Moukoko był już wielokrotnie kwestionowany w Niemczech. Tamtejszy związek piłkarski jednak nie stwierdził żadnych nieprawidłowości w swoim dochodzeniu.

Źródło: BILD

Goncalo Feio zwrócił się do żony Lucjana Brychczego. Poruszające słowa Portugalczyka

Legia Warszawa przegrała pierwszy mecz w Lidze Konferencji Europy. „Wojskowi” polegli na własnym boisku ze szwajcarskim Lugano (1-2). Po ostatnim gwizdku, Goncalo Feio zwrócił się niespodziewanie do żony zmarłego Lucjana Brychczego.




Legia przystępowała do meczu z Lugano z pozycji faworyta. Ekipa Goncalo Feio świetnie prezentowała się w tym sezonie LKE, wygrywając wszystkie mecze i nie tracąc przy tym żadnego gola. Niespodziewanie jednak przegrali 1-2.

„Wiem, że Pani nas ogląda”

Mimo porażki na trybunach popis dali kibice. Żyleta zadedykowała specjalną oprawę zmarłemu 2 grudnia Lucjanowi Brychczemu. Na cześć legendy grupa smyczkowa zagrała także „Always on my mind”, autorstwa Elvisa Presley’a. Spotkanie poprzedziła także minuta ciszy.

Na pomeczowej konferencji nie brakowało emocji. Mimo porażki, Goncalo Feio wierzy, że Brychczy może być dumny z gry Legii. W poruszających słowach Portugalczyk skierował słowa do żony zmarłej legendy.




– Pani Małgosiu Brychczy, wiemy, że Pani nas ogląda. Dzisiaj godnie reprezentowaliśmy Legię – z zaangażowaniem, walką. To było dzisiaj niewystarczające, ale nie można nam odmówić walki. Nie była to kwestia cech wolicjonalnych. Najtrudniej jest być dumnym po takim meczu, ale myślę, że powinniśmy być. Jesteśmy niezadowoleni z porażki, ale doceniam i jestem dumny z drogi, którą przeszliśmy. Pan Lucjan również może być z nas dumny – przyznał.

Niespodziewany kandydat na prezesa PZPN? Cezary Kulesza może mieć poważnego rywala

W przyszłym roku odbędą się wybory na nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dość niespodziewanie wyłonił się potencjalny kandydat na rywala dla Cezarego Kuleszy. Ma nim być Wojciech Cygan.




Niedawno w Jachrance odbyło się spotkanie Cezarego Kuleszy z przedstawicielami klubów z Ekstraklasy i 1. Ligi. Klubom zależy przede wszystkim na zmiany w przepisie o młodzieżowcu.

Niespodziewany kandydat

Zwolennikiem modyfikacji wspomnianego przepisu ma być Wojciech Cygan. Działacz jest obecnie przewodniczącym rady nadzorczej Rakowa Częstochowa, członkiem rady nadzorczej Ekstraklasy oraz wiceprezesem PZPNu. Dawniej, wraz z ówczesnym prezesem Korony Kielce, Łukaszem Jabłońskim, opowiedział się za zniesieniem obowiązujących reguł.

Na linii Cygan – Kulesza miało ostatnio zaiskrzyć. Prezes PZPN miał stwierdzić, że nie otrzymał w odpowiednim czasie zastrzeżeń i planów klubów. Dojść miało do tego dopiero w kwietniu. Nie zgadza się z tym jednak sam Cygan, który twierdzi, że stosowne pismo wpłynęło w lutym.

Obecnie sporo mówi się, że Cygan może niespodziewanie wyrosnąć na kandydata do stołka prezesa związku. Sam tego jednak nie potwierdził.




– Jan Mazurek na łamach Interia.pl nazwał działacza Rakowa człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej i naturze dyplomaty. Raczej nie ma co spodziewać się tego, że wprost skrytykuje Kuleszę. W kuluarach pojawiają się jednak sugestie, że to on może powalczyć z obecnym prezesem o jego stanowisko w przyszłym roku – czytamy na portalu transfery.info.

Manchester United tnie koszty. Ucierpią głównie pracownicy klubu

Władze Manchesteru United zdecydowały się na obniżenie wydatków. Ucierpią na tym przede wszystkim pracownicy administracyjni klubu.




Redakcja „The Telegraph” opublikowała artykuł na temat stanu finansów Manchesteru United. Wymienionych zostało kilka kluczowych liczb. 113,2 mln funtów – tyle wyniosła strata netto tylko w ubiegłym sezonie. Warto jednak zwrócić uwagę, że klub odnotował rekordowy obrót w ubiegłym sezonie, który wyniósł 661,8 mln funtów.

Nie najlepsza sytuacja finansowa klubu skłoniła włodarzy do redukcji wydatków. Zmiany najbardziej dotkną podstawowych pracowników klubu. Z ujawnionych przez „The Telegraph” informacji dowiadujemy się między innymi, że klub postanowił zrezygnować ze świątecznej premii w wysokości 100 funtów dla pracowników. W zamian za to mają oni otrzymać bon o wartości 40 funtów do sieci sklepów Marks and Spencer. Co więcej, zrezygnowano ze wspólnego świętowania Bożego Narodzenia.

Autorzy artykułu zwracają uwagę także na redukcję zatrudnienia. Ta miała miejsca ostatniego lata. Do tamtej pory w klubie pracowało ponad 1 100 pracowników. Latem zostało zwolnionych około 250 osób. Taki ruch miał zapewnić klubowy oszczędność na poziomie 35 milionów funtów.

Co jeszcze zmieniło się ostatnimi czasy w Manchesterze United? A no ceny biletów. Wzrosły one do wysokości 66 funtów. Zrezygnowano także z płacenia „wielomilionowej” pensji Sir Alexowi Fergusonowi. Legendarny szkoleniowiec inkasował taką sumę za pełnienie funkcji ambasadora klubu.





źródło: The Telegraph

Kontrowersja w hicie I Ligi. Sędzia cofnął poprawną decyzję? [WIDEO]

W dzisiejszym meczu I Ligi między Wisłą Kraków a Miedzią Legnica miała miejsce duża kontrowersja. Sędzia wycofał się z podyktowania rzutu karnego dla Białej Gwiazdy. To wywołało niemałe poruszenie w mediach.

Na czwartkowy wieczór zaplanowane zostało zaległe starcie Wisły Kraków z Miedzią Legnica. Pierwotnie spotkanie miało zostać rozegrane w 7. kolejce, jednak zostało ono przełożone z uwagi na grę Białej Gwiazdy w europejskich pucharach. Dzisiejszy pojedynek między tymi ekipami zapowiadał się naprawdę ciekawie. Wszak obie drużyny zajmowały przed tym meczem miejsca w TOP 7 I Ligi (Miedź 3., Wisła 7.).




Pod koniec pierwszej połowy omawianego meczu doszło do dużej kontrowersji. Podczas jednej z ofensywnych akcji Wisły Kraków piłkę ręką zagrał jeden z zawodników Miedzi. Pierwotnie sędzia bez zawahania wskazał na rzut karny. Wtem do akcji wkroczył VAR, który poprosił sędziego głównego do obejrzenia powtórki. Po wideoweryfikacji arbiter postanowił wycofać się ze swojej decyzji, tym samym anulował rzut karny dla Wisły.




Piłkarski pojedynek na FAME MMA? Walka byłych piłkarzy Legii i Lecha

Czy wkrótce będziemy świadkami „piłkarskiej” walki na freak fightowej gali? W jednym z ostatnich wywiadów Jakub Kosecki ujawnił nazwisko byłego piłkarza, z którym chętnie by się zmierzył.




Po zakończeniu piłkarskiej kariery Jakub Kosecki zdecydował się wejść w świat freak fightów. Pierwszą walkę stoczył w lutym 2024 roku. Jego rywalem był wówczas Łukasz „Tuszol” Tuszyński. Były piłkarz m.in. Legii przegrał ten pojedynek. W miniony weekend „Kosa” miał stoczyć swój drugi pojedynek. Niestety, z powodu kontuzji nie był w stanie zmierzyć się z Mateuszem „Trombą” Trąbką.ty

Ostatnio Kosecki pojawił się w jednym z programów na łamach „sport.pl”. 34-latek wymienił potencjalnego rywala, z którym chętnie by się zmierzył. Popularny „Kosa” wskazał na Sławomira Peszko. 39-latek w ostatnim czasie był jedną z twarzy organizacji Clout MMA.

Starcie Koseckiego z Peszko miałoby wiele smaczków. Z pewnością pojedynek ten przyciągnąłby uwagę wielu piłkarskich kibiców. Wszak są to byli piłkarze Legii i Lecha. W rozmowie ze „sport.pl” Kosecki rzucił pomysł, by ten pojedynek odbył się na stadionie w Poznaniu.




– Mój wzrost, moja waga, do tego słyszałem, że Sławek bardzo dobrze się bije. Bułgarska, stadion Lecha Poznań, zróbmy to tam – skomentował Jakub Kosecki.

źródło: sport.pl

Problemy Cezarego Kuleszy! Wrzące kulisy spotkania z przedstawicielami klubów

Spotkanie Polskiego Związku Piłki Nożnej z przedstawicielami klubów Ekstraklasy i 1. Ligi w Jachrance, które od lat służyło jako platforma do wymiany opinii i zacieśniania współpracy, w tym roku przebiegło w burzliwej atmosferze. Dyskusje zamiast konstruktywnej wymiany zdań przerodziły się w iskrzące spory, a to może być ostrzegawczym znakiem dla Cezarego Kuleszy.

Wrzące kulisy spotkania z przedstawicielami klubów

Tegoroczne wydarzenie, na którym zgromadzili się czołowi działacze piłkarscy, już na starcie wywołało napięcia. Według relacji Jana Mazurka z Interii Sport prezes PZPN, Cezary Kulesza w swoim otwierającym przemówieniu podkreślił znaczenie programu Double Pass.

Zapowiedział także szybkie ukończenie centrum VAR oraz zasugerował możliwe zmiany w przepisach dotyczących młodzieżowców. Jednak zamiast aprobaty, jego słowa spotkały się z ostrą krytyką.

Dariusz Mioduski z Legii Warszawa skomentował w mocnym tonie, że temat przepisu o młodzieżowcu powinien być zakończony rok wcześniej. Kluby Ekstraklasy od dawna apelują o zniesienie tego wymogu, uznając go za ograniczenie w budowaniu konkurencyjnych składów.

Frustracja tym, że w tej kwestii nie podjęto zdecydowanych działań, przelała się podczas spotkania. Dyskusje zaostrzyły się, gdy głos zabrali Zbigniew Jakubas (większościowy udziałowiec Motoru Lublin) oraz Tomasz Stamirowski, reprezentujący Widzew Łódź.

Jakubas zwrócił uwagę na brak postępów w budowie centrum VAR, co uznał za niedopuszczalne w kontekście budżetu, którym dysponuje PZPN.

Z kolei Stamirowski podkreślił trudności związane z brakiem odpowiedniej infrastruktury wokół jego klubu, co można było odczytać jako apel o dodatkowe wsparcie finansowe. Największe emocje wzbudziła jednak wypowiedź Zbigniewa Jakubasa, który w odpowiedzi na wystąpienie Cezarego Kuleszy zażartował:

– Czarek, nie rozumiem tonu twoich wypowiedzi. Może powinniśmy zmienić nazwę z PZPN na PZPR? – powiedział.

Te słowa wywołały spore oburzenie i zostały odebrane jako sygnał walki o zmiany w PZPN.

Źródło: Interia Sport

Totalna zmiana w sytuacji Jakuba Kiwiora! Kibice Arsenalu proszą, żeby go nie sprzedawać

Jakub Kiwior zanotował kolejny występ w barwach Arsenalu. W środę rozegrał 90 minut przeciwko AS Monaco (3-0) w Lidze Mistrzów. Kibice „Kanonierów” zmienili kompletnie zdanie na temat Polaka i wystosowali apel do Mikela Artety.




W ostatnim czasie najwięcej w kontekście Kiwiora mówiono o potencjalnym odejściu z Arsenalu. Sytuacja obrońcy zaczęła się jednak zmienić pod koniec listopada. Najpierw rozegrał 45 minut przeciwko West Hamowi (5-2).

W grudniu natomiast nie opuścił jeszcze żadnego spotkania „Kanonierów”. Co więcej, przeciwko Manchesterowi United (2-0), Fulham (1-1) i AS Monaco (3-0) rozegrał komplet minut.

Przełom?

O ile dwa poprzednie występy w Premier League niewiele zmieniły w kwestii sytuacji Kiwiora, o tyle dużo może zmienić się po spotkaniu z Monaco. Polak zaimponował swoim występem. Kibice byli zachwyceni jego spokojem oraz rozegraniem. Szum zrobiło między innymi jego świetne podanie do Gabriela Jesusa.

W mediach społecznościowych możemy obecnie zaobserwować kompletną zmianę nastawienia kibiców „Kanonierów”. Jeszcze niedawno wypychali oni Kiwiora z klubu. Teraz proszą właścicieli, aby pod żadnym pozorem go nie sprzedawać.




– Nie sprzedawajcie Kiwiora. To solidny obrońca i dobry zawodnik. Ma dobrą lewą nogę. Jego zasięg podań jest niesamowity. A co najważniejsze, zawsze jest dostępny. Dobry profesjonalista – pisze jeden z komentujących.

– Kiwior miał o wiele więcej dobrych meczów niż złych w koszulce Arsenalu. Pamiętam, że w zeszłym sezonie wykonał niesamowitą robotę jako lewy obrońca. Dostępność to najlepsza umiejętność, a on zawsze jest dostępny. Mój idealny zawodnik drużyny!! – zachwyca się drugi.

To tylko część pozytywnych komentarzy pod adresem Polaka. W mediach społecznościowych można znaleźć ich dużo więcej. Miejmy nadzieję, że dla Kiwiora, który rozegrał już swoje 51. spotkanie w barwach Arsenalu, będzie to swoisty przełom podczas dotychczasowego pobytu w Londynie.

Gennaro Gattuso zmienił się nie do poznania! Włoch zgolił swoją brodę w szczytnym celu

Gennaro Gattuso wygląda obecnie zupełnie inaczej. Włoch zdecydował się na zgolenie swojej charakterystycznej brody. Miało to związek z akcją charytatywną.




Gattuso na początku lipca przejął Hajduka Split. Chorwacki klub pod przewodnictwem Włocha miał ciężki start. Na „dzień dobry” odpadł z rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Szkoleniowiec zdołał jednak szybko znaleźć odpowiednią drogę i obecnie Hajduk jest wiceliderem w lidze, a także pozostaje w grze o Puchar Chorwacji.

Szczytny cel

Ostatnio o Włochu zrobiło się głośno, ale nie przez wyniki Hajduka. Gattuso zdecydował się na zgolenie swojej charakterystycznej brody. Przez lata była ona jego znakiem rozpoznawczym.

46-latek dokonał tego jednak nie bezinteresownie. Jak donoszą media, decyzja Włocha była podyktowana złożoną obietnicą. Gattuso przyrzekł jakiś czas temu, że jeśli jednak z organizacji charytatywnych zbierze 10 tysięcy euro, pozbędzie się zarostu.




Źródło Zdjęcia: Twitter/@MilanPosts

Lukas Podolski ściągnie do Górnika kolejnego mistrza świata z 2014 roku? Wymowny wpis Niemca

Christopher Kramer poszukuje nowego klubu. Były mistrz świata ma problemy ze znalezieniem sobie pracodawcy po odejściu z Borussii M’Gladbach. Lukas Podolski „puszcza oczko” do swojego byłego kolegi z kadry.




Kramer był jednym z bohaterów reprezentacji Niemiec podczas mundialu w Brazylii. Ostatnio zdecydował się na kolejny krok w swojej karierze. Po ośmiu latach spędzonych w Borussii M’Gladbach 33-latek odszedł z klubu i jak na razie wciąż pozostaje bezrobotny.

Do Górnika?

Decyzja z perspektywy czasu okazała się zatem kompletnie nietrafiona. Sam Kramer ma zresztą tego świadomość. W wywiadzie w podcaście „Copa TS” jasno przyznał, że nieco się przeliczył.

– Źle to oceniłem. Myślałem, że jeśli wejdę na otwarty rynek, wszyscy powiedzą: „Proszę, przyjdź do mnie”. Wcale tak nie było – wyznał.

– Muszę też powiedzieć, że to naprawdę coś ze mną zrobiło. Naprawdę zabolało mnie uczucie, że nie jestem już potrzebny jako zawodnik. Nienawidzę niczego bardziej niż poczucia, że nie jestem naprawdę pożądany – dodał mistrz świata.

– Zwróciłem się już proaktywnie do jednego lub dwóch klubów i powiedziałem: „Hej, nie masz ochoty? Nie potrzebuję więcej pieniędzy. Jestem po prostu gotowy na wszystko” – podkreślił.




Na słowa swojego byłego kolegi z kadry zareagował nie kto inny, jak Lukas Podolski. Złożył mu wręcz nieformalną propozycję dołączenia do Górnika Zabrze, oznaczając klub pod postem na Instagramie i dodając wymowne emotki. Jasno zasugerował więc, co ma na myśli.

Jerzy Brzęczek wspomina pracę w reprezentacji Polski. „Z perspektywy czasu jednak to ja miałem rację”

Przed kilkoma dniami Jerzy Brzęczek udzielił wywiadu na łamach „Super Expressu”. 53-latek wrócił wspomnieniami do pracy z reprezentacją Polski.




Jerzy Brzęczek pracował w reprezentacji Polski od lipca 2018 roku do stycznia 2021 roku. Kadencja tego selekcjonera nie jest jednoznaczna do oceny. Z jednej strony, Biało-Czerwoni pod wodzą Brzęczka notowali bardzo dobre wyniki. Z drugiej jednak styl gry polskiej drużyny pozostawiał wiele do życzenia. I to właśnie ten drugi aspekt przeważył o zwolnieniu Brzęczka przez ówczesnego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka.

Ostatnio Jerzy Brzęczek udzielił krótkiego wywiadu na łamach „Super Expressu”. Były selekcjoner został zapytany o porównania, jakie czasem pojawiają się w mediach, które wychwalają grę defensywną reprezentacji Brzęczka w porównaniu z obecną drużyną narodową. 53-latek stwierdził, że w tamtym okresie to on miał rację, jeśli chodzi o sposób prowadzenie kadry narodowej. Mimo to ma on świadomość błędów, jakie popełnił.




– W piłce nożnej jest zawsze tak, że docenia się po czasie pewne rzeczy. Miałem świadomość, jaką pracę wykonałem i jak to było różnie oceniane – rozpoczął Jerzy Brzęczek.

– Myślę, że z perspektywy czasu, jednak to ja miałem rację. Z decyzjami, z tym wszystkim, co się działo. Mając świadomość błędów, jakie popełniałem – ocenił były selekcjoner.

źródło: super express

Sensacyjny powrót Jerzego Brzęczka? Prowadził rozmowy z ekstraklasowiczem!

Jerzy Brzęczek może wkrótce wrócić do pracy w roli trenera. Były selekcjoner reprezentacji Polski miał prowadzić rozmowy z Radomiakiem Radom. O szczegółach poinformował Rafał Jonczyk.




3 października 2022 roku Brzęczek rozstał się z Wisłą Kraków. Od tamtej pory szkoleniowiec pozostaje bez pracy. Mimo wielokrotnego łączenia go z kilkoma klubami, nie zdecydował się na objęcie żadnego z nich.

Uratować sezon?

Wkrótce może się to jednak zmienić. Kibicowski profil Radomiaka Radom, „Pod Gołębnikiem” twierdzi, że kandydatem do przejęcia drużyny jest właśnie Brzęczek. Były selekcjoner miał już nawet odbyć rozmowy z klubem.




W Radomiu poszukiwany jest zastępstwo dla Bruno Baltazara. Pod wodzą Portugalczyka, drużyna z Mazowsza zakończyła rundę jesienną w Ekstraklasie dopiero na 16. miejscu w tabeli. W sumie Radomiak zdobył w bieżącym sezonie tylko 17 punktów.

Królewski wdał się w sprzeczkę z kibicem Wisły. „Panie od kebabów…”

Wisła Kraków regularnie korzysta z miejskiego stadionu przy ul. Reymonta w Krakowie. Jak się okazuje, koszt wynajmu tego obiektu jest dla klubu znaczącym obciążeniem finansowym, co ujawnił Jarosław Królewski. Po ujawnieniu kosztów doszło jednak do małej sprzeczki z innym kibicem.

Rekordowe koszty wynajmu stadionu w 2024 roku

W 2024 roku Wisła zapłaciła za wynajem stadionu 4,452 mln zł. Kwota ta obejmuje organizację 22 meczów, co oznacza, że za każdy z nich klub musiał wyłożyć aż 202 tys. zł.

Jest to zauważalny wzrost w porównaniu do poprzedniego roku, kiedy koszt pojedynczego spotkania wynosił nieco ponad 150 tys. zł.

W 2023 roku Wisła zapłaciła za użytkowanie stadionu 3,463 mln zł za 23 mecze. W ciągu ostatnich trzech lat klub wydał na wynajem stadionu ponad 10 mln zł. Jak podkreślił Jarosław Królewski, to nie jedyne wydatki związane z organizacją meczów.

Do kosztów należy doliczyć m.in. ochronę, zabezpieczenie medyczne czy przygotowanie infrastruktury. Jarosław Królewski nie ograniczył się jedynie do przedstawienia suchych liczb.

W mediach społecznościowych wywiązała się gorąca dyskusja pomiędzy właścicielem Wisły a jednym z kibiców. Internauta zapytał o szczegóły dotyczące kosztów dnia meczowego, w tym ochrony, mediów i zabezpieczenia medycznego.

Królewski początkowo ironicznie skwitował komentarz kibica, pisząc: „Panie od kebabów, to jest tylko infrastruktura. Czyli bez posypki.”

Gdy rozmówca nalegał na poważną odpowiedź, Królewski nie przebierał w słowach: „Jak Pan nie będzie idiotycznie komentował to nie będzie miał Pan idiotycznych odpowiedzi.”

Dodał również, że nie jest sekretarką użytkownika i zachęcił do samodzielnego poszukiwania danych. Kibic odpowiedział, że „nie zatrudniłby takiej sekretarki”, na co Królewski odparł z nutą ironii, że „Póki co, to w Simsach może pan pozatrudniać, ale trzeba marzyć.”

Na to wszystko kibic Daniel odpowiedział: „W Simsach też bym Pana nie zatrudnił Panie „nie spadniemy””.

Źródło: X