Puchacz wytłumaczył się ze swojej cieszynki przeciwko Bayernowi. „Śruba mi się odkręciła” [WIDEO]

Tymoteusz Puchacz w ostatnim vlogu na kanale „Łączy nas Piłka” wrócił do sytuacji, która miała miejsce podczas wrześniowego meczu Bundesligi między jego zespołem, a Bayernem Monachium. Pomocnik asystował przy jedynym golu dla swojej drużyny, jednak jego zachowanie po tej bramce wzbudziło spore kontrowersje. Przyłożył palec do ucha w kierunku kibiców, jakby próbując ich uciszyć – mimo że było to jedynie honorowe trafienie na 1:5.

 

„Odklejka” Puchacza

Mecz zakończył się wysokim zwycięstwem Bayernu, który już w pierwszej połowie zdobył cztery bramki. Puchacz pojawił się na boisku na początku drugiej połowy, gdy jego drużyna przegrywała 0:4.

 

W 65. minucie Bawarczycy podwyższyli wynik na 5:0, a Kiel odpowiedziało honorowym golem w 82. minucie, przy którym Puchacz asystował. To właśnie wtedy doszło do pamiętnego gestu, który został szeroko skomentowany w mediach.

W najnowszym vlogu na kanale „Łączy nas Piłka” odniósł się do tej sytuacji, wyjaśniając, że nie miał zamiaru uciszać kibiców.

– Nie uciszałem, nie farmazoń, tylko przykładałem… a w sumie, po co ja się tłumaczę. Od*****em, przyjmuje to. Oficjalne oświadczenie jest takie, że zgadzam się z opinią publiczną, że było to bardzo memiczne i śmieszne, ale mi po udziale w bramkach trochę korba siada, śruba mi się odkręciła. Pokazałem to, a zapomniałem, że w pierwszej połowie strzelili nam pięć. Ale ja wszedłem w drugiej połowie i na 1:0 dałem – powiedział Tymoteusz Puchacz.

Podczas opisywania sytuacji Puchacz pomylił się w kwestii przebiegu meczu. Stwierdził, że jego drużyna po pierwszej połowie przegrywała 0:5, choć w rzeczywistości Bayern prowadził 4:0, a piątą bramkę zdobył 20 minut po wejściu Polaka na boisko.

Źródło: Łączy nas Piłka

Piotr Zieliński zdradził kulisy niedoszłego transferu do Liverpoolu. „Juergen Klopp zaprosił mnie do swojego domu”

Piotr Zieliński udzielił ostatnio obszernego wywiadu na łamach kanału „Foot Truck”. Jednym z poruszonych tematów był niedoszły transfer „Zielka” do Liverpoolu.




Po ośmiu latach spędzonych w SSC Napoli Piotr Zieliński postanowił zmienić klub. Od tego sezonu 30-latek jest zawodnikiem Interu Mediolan. Wcześniej reprezentował on barwy Empoli i Udinese. Przed wyjazdem do Włoch szkolił się w akademii Zagłębia Lubin.

Najdłuższy i najbardziej efektywny okres Piotr przeżył w SSC Napoli, w którym spędził 8 lat. Do tego klubu trafił w 2016 roku. W tamtym czasie miał on jeszcze kilka innych ciekawych propozycji. Dużo mówiło się o Liverpoolu.

W ostatnim wywiadzie z „Foot Truckiem” Piotr Zieliński potwierdził zainteresowanie Liverpoolu. Polak opowiedział o kulisach negocjacji. Z wywiadu dowiadujemy się m.in. tego, że Juergen Klopp zaprosił Zielińskiego do swojego domu. Liverpool zapewnił przelot prywatnym odrzutowcem. Klopp stwierdził, że Zieliński jest połączeniem Fabregasa i Gundogana.

– Juergen Klopp zaprosił mnie do swojego domu. Liverpool wysłał po mnie prywatny odrzutowiec. Byłem w szoku, bo to była dla mnie pierwsza taka podróż takim transportem. Kiedy wylądowaliśmy, pojechaliśmy busem do domu Juergena Kloppa. To był pałac, on tam miał wszystko. Rozmowa potoczyła się super – opowiedział Piotr Zieliński.

– Klopp powiedział, że jestem dla niego miksem Fabregasa i Guendogana. Nic nie rozumiałem, ale później mój menedżer, który mówił po niemiecku, wszystko mi przekazał – zdradził Polak.




Ostatecznie do transferu nie doszło. Liverpool dawał za Zielińskiego 18,5 miliona euro. Udinese chciało więcej. Polak stwierdził jednak, że nie do końca „czuł” ten transfer.

– On mnie bardzo chciał, Liverpool to samo. Proponowali 18,5 mln, ale Udinese chciało ciut więcej. Liverpool nie mógł jednak przekroczyć na mnie pewnej granicy, bo wtedy nie byłem jeszcze topowym graczem. Druga strona medalu jest jednak też taka, że ja też tego nie czułem – wyznał Zieliński.


źródło: foot truck, meczyki

Trzeci Polak w FC Barcelony? Piotr Zieliński potwierdza: „Był temat”

Piotr Zieliński latem oficjalnie trafił do Interu Mediolan. Gdy Polak rozstawał się z Napoli, był łakomym kąskiem na rynku transferowym. W rozmowie z „FootTruckiem” zdradził, że zainteresowanych klubów było sporo, a jednym z nich była FC Barcelona. 




Po ośmiu latach w Neapolu, Zieliński zdecydował się na zmianę barw. Wybór padł na obecnego mistrza Włoch, czyli Inter Mediolan. Opcji miał jednak zdecydowanie więcej i wykraczały one poza Półwysep Apeniński.

„Był temat Barcelony”

„Zielek” miał być między innymi kuszony przez kluby Premier League. W rozmowie z „FootTruckiem” przyznał, że Bruno Fernandes namawiał go do transferu do Manchesteru United, a w okolicy 2020 roku zgłaszać miał się Arsenal. Wtedy jednak Polak przedłużył kontrakt z Napoli.

– Bruno Fernandes swego czasu pisał, żebym przyszedł do Manchesteru United – wyznał Zieliński. 

– Zgłaszał się Arsenal. Gdybym wtedy nie podpisał z Napoli, to prawdopodobnie trafiłbym do „Kanonierów” – dodał. 

Jak się okazuje, możliwy był także transfer do FC Barcelony. Kluby rozmawiały ze sobą w kwestii transferu wymiennego. O szczegółach opowiedział sam Zieliński.




– Był temat Barcelony. Z tego, co do mnie doszło, to miała to być wymiana – ja miałbym iść do „Blaugrany”, a do Napoli młodzi piłkarze Barcy. De Laurentiis podobno jednak wolał mnie niż 2-3 zawodników z La Masii – zaznaczył. 

W Hiszpanii możliwość ściągnięcia Zielińskiego sondował także Atletico Madryt. Za takim transferem miał optować sam Diego Simeone.

– W Napoli grałem z Giovannim Simeone, który wspominał mi, że jego tata bardzo mnie ceni. Diego Simeone był na fecie mistrzowskiej w Neapolu. Poprosiłem go o zdjęcie i przy okazji porozmawialiśmy chwilę. Potwierdził mi, że bardzo podoba mu się moja gra i jestem dla niego super piłkarzem, ale zwrócił uwagę, żebym częściej uderzał i szukał więcej goli – zdradził „Zielek”. 

– Ten transfer mógł dojść do skutku. Nie ukrywam, że nie. Były już nawet negocjacje. Nie wiem, na jakiej pozycji bym tam grał, ale wiem, że bym sobie poradził. Pepe Reina powiedział mi: „Ty mnie nawet nie denerwuj. Musisz tam iść” – wspominał.

Cristiano Ronaldo hucznie przywitany w Polsce. Portugalczyk znalazł czas dla polskich kibiców [WIDEO]

Cristiano Ronaldo został serdecznie przywitany w Polsce. Na jego przybycie czekało mnóstwo polskich kibiców. Po przylocie do Polski Portugalczyk znalazł czas, by rozdać kilka autografów.




W poniedziałek reprezentacja Polski rozpoczęła październikowe zgrupowanie. Podczas niego Polacy rozegrają dwa mecze w Lidze Narodów. Pierwszy z nich już dziś. Rywalem naszych reprezentantów będzie Portugalia z Cristiano Ronaldo na czele.

Mecz Polska-Portugalia cieszy się w naszym kraju ogromnym zainteresowaniem. Na taki stan rzeczy z pewnością wpływa osoba Cristiano Ronaldo. Dla polskich kibiców jest to zapewne ostatnia okazja, by zobaczyć Portugalczyka grającego na boisku w naszym kraju. W kuluarach mówiło się, że bilet na to spotkanie chciało zakupić w granicach 400 tysięcy osób.

Reprezentacja Portugalii przyleciała do Polski w piątek późnym wieczorem. Na przybycie Portugalczyków czekało mnóstwo Polaków. Kibice głównie wypatrywali Cristiano Ronaldo. Niektórzy z nich czekali po kilka godzin. Koniec końców CR7 zjawił się w Warszawie. Na nagraniach opublikowanych w sieci słychać ogromną wrzawę.

Mimo późnej godziny Cristiano znalazł chwilę dla wyczekujących kibiców. Portugalczyk zdołał rozdać kilka autografów.




Wojciech Szczęsny wybrał najlepszego bramkarza na świecie. „Wojciech… nie, nie” [WIDEO]

Wojciech Szczęsny przeszedł przez serię krótkich pytań. Bramkarza Barcelony zapytany między innymi o to, kto jest obecnie jego zdaniem najlepszym golkiperem na świecie. Po chwili zastanowienia wskazał na swojego byłego kolegę z Romy. 




34-latek jest od jakiegoś czasu bohaterem hiszpańskich mediów. Mimo krótkiej emerytury Szczęsny zupełnie się nie zmienił. W jego wypowiedziach wciąż nie brakuje humoru.

Najlepszy bramkarz?

Krótką rozmowę z Polakiem przeprowadził ostatnio kataloński „Sport”. Dziennikarka zadała Szczęsnemu serię pytań. Wśród nich znalazła się kwestia najlepszego bramkarza na świecie. Zawodnik Barcelony wskazał na swojego byłego kolegę po chwili zastanowienia.

– Wojciech… Nie, nie mam jednego… Alisson! – odpowiedział. 

Szczęsny przyznał także, kto był niegdyś jego idolem. Wskazał na Gianluigiego Buffona, z którym też dzielił niegdyś szatnię. Co ciekawe z rywalizacji z obojgiem z nich wyszedł zwycięsko.

@diariosport

🔴𝐓𝐞𝐬𝐭 𝐫𝐚́𝐩𝐢𝐝𝐨 𝐒𝐏𝐎𝐑𝐓 𝐚…¡𝐒𝐳𝐜𝐳𝐞𝐬𝐧𝐲! Un balón de oro muy claro y una respuesta de 'crack’ al preguntarle por su mejor parada 🤪😉 #tiktokdeportes #deportesentintok #parati #fcbarcelona #barça #szczesny #poland #laliga #ucl

♬ sonido original – Diario Sport

Bójka na budowie Camp Nou. 20 osób zostało pobitych

Na budowie Spotify Camp Nou doszło do bójki z udziałem robotników. Według doniesień hiszpańskich mediów pobitych zostało 20 osób. Wszyscy zostali zwolnieni.




FC Barcelona rozegrała ostatni mecz na Camp Nou w maju 2023 roku. Od tamtego momentu na stadionie trwają prace związane z renowacją obiektu. Pierwotnie Barca miała wrócić na swój odświeżony stadion pod koniec 2024 roku. Data ta od samego początku zdawała się być mało prawdopodobna. Obecnie wydaje się, że główne prace renowacyjne na Camp Nou zakończą się wiosną 2025 roku. Oficjalny termin oddania obiektu do użytku nie jest jednak znany.

Na miejscu przebudowy Camp Nou doszło dziś do niemałej awantury. Poinformowała o tym hiszpańska dziennikarka Anna Punsi. Przekazała ona, iż dzisiejszego popołudnia doszło do bójki pomiędzy pracownikami. 20 osób zostało pobitych przy użyciu kija. 6 z tych osób doznało poważniejszych obrażeń. Kierownik budowy postanowił ich wszystkich zwolnić.




Awantura mogła mieć podłoże publiczne. Według dziennikarki doszło do starcia robotników z Rumunii i z Albanii. Byli to pracownicy firmy zewnętrznej.


źródło: barcainfo, fcbarca.com, Anna Punsi

Będzie wielki debiut w meczu z Portugalią! Taki skład ma wystawić Michał Probierz

Już w sobotni wieczór reprezentacja Polski rozegra trzeci mecz w ramach Ligi Narodów. Rywalem „Biało-Czerwonych” będzie Portugalia. Jaki skład zamierza wystawić Michał Probierz? Portal meczyki.pl podaje, kogo możemy spodziewać się w wyjściowej „jedenastce”.




Do tej pory w tegorocznej edycji Ligi Narodów rozegraliśmy dwa spotkania. Na start wygraliśmy w Glasgow ze Szkocją (3-2), a następnie na wyjeździe przegraliśmy z Chorwacją (0-1). Niedługo ponownie spotkamy się z „Ognistymi”, ale tym razem na Stadionie Narodowym. Ten mecz zaplanowany jest jednak na wtorek, a jeszcze w sobotę zagramy z Portugalią.

Będzie debiut?

Na piątkowej konferencji prasowej Michał Probierz potwierdził, że w bramce reprezentacji zobaczymy Łukasza Skorupskiego. Bramkarz Bolognii rywalizuje o miano pierwszego bramkarza z Marcinem Bułką. Tego drugiego zobaczymy jednak najpewniej w kolejnym spotkaniu.

Jak czytamy na portalu meczyki.pl, przed golkiperem ustawieni w trójce mają zostać: Sebastian Walukiewicz, Jan Bednarek i Paweł Dawidowicz. Na wahadłach zobaczymy natomiast Nicolę Zalewskiego i Przemysława Frankowskiego. Będzie to zatem wyglądać niemal identycznie, jak w ostatnim meczu z Chorwacją. „Niemal”, bo zamiast Frankowskiego w Osijeku od pierwszej minuty grał Jakub Kamiński.




Zdaniem „Meczyków”, Probierz szykuje niespodziankę. Szansę od pierwszej minuty ma dostać piłkarz Legii Warszawa, Maximilian Oyedele. 19-latek zostanie ustawiony najniższej z trójki środkowym pomocników. Przed nim selekcjoner ustawić ma Piotra Zielińskiego, a także Sebastiana Szymańskiego przy którym pojawia się znak zapytania. Piłkarz Fenerbahce miał problemy zdrowotne i niewykluczone, że zastąpi go Kacper Urbański.

Duet napastników w meczu z Portugalią ma prezentować się bez żadnych niespodzianek. Tworzyć go będą znajdujący się w dobrej dyspozycji: Robert Lewandowski i Karol Świderski.

Skład reprezentacji Polski na mecz z Portugalią wg. portalu meczyki.pl:

Skorupski – Walukiewicz, Bednarek, Dawidowicz – Frankowski, Oyedele, Zieliński, Szymański (Urbański), Zalewski – Świderski, Lewandowski

Czesław Michniewicz na wylocie z Maroka? Klub Polaka rozmawia z innym trenerem

Czesław Michniewicz może wkrótce zakończyć swoją krótką przygodę z FAR Rabat. Marokański klub już rozpoczął zaawansowane rozmowy z Sébastienem Desabre, co sugeruje, że dni Polaka na stanowisku trenera są policzone.

 

Udany początek i szybki spadek formy

Po zatrudnieniu Czesława Michniewicza FAR Rabat odnotował imponujący start. Klub z powodzeniem przeszedł eliminacje do Afrykańskiej Ligi Mistrzów i zdobył dwie efektowne wygrane w lidze marokańskiej.

Początkowe sukcesy wywołały optymizm wśród kibiców i zarządu klubu, który wydawał się zadowolony ze współpracy z polskim trenerem.

Niestety, po udanym początku FAR Rabat wpadł w kryzys. Drużyna nie wygrała żadnego z czterech ostatnich spotkań, co wywołało frustrację zarówno w klubie, jak i wśród kibiców.

 

Największym ciosem była porażka w krajowym pucharze Excellence Cup z Hassanią Agadir, która utrudniła szanse na awans z grupy w tych rozgrywkach. To wydarzenie stało się punktem zapalnym i mogło przyspieszyć decyzję o zmianie trenera.

Powtórka z Arabii Saudyjskiej?

Michniewicz ma za sobą trudny epizod w saudyjskim Abha Club. W tamtejszym klubie rozegrał dziewięć spotkań. Polak odniósł trzy zwycięstwa i sześć porażek, co doprowadziło do szybkiego zakończenia współpracy.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że podobny scenariusz powtórzy się w Maroku. Wszystko wskazuje na to, że 54-letni trener może rozstać się z FAR Rabat jeszcze przed nadchodzącym meczem w krajowym turnieju z Yacoub El Mansour. To spotkanie zaplanowano na 14 października.

Według doniesień KoraMaroc zarząd FAR Rabat prowadzi zaawansowane rozmowy z Sébastienem Desabre. Obecny selekcjoner Demokratycznej Republiki Konga uważany jest za odpowiednią osobę do poprowadzenia „Czarnej Armii” w przyszłości.

Jego doświadczenie na Czarnym Lądzie i sukcesy na różnych poziomach rozgrywek sprawiają, że Desabre jest poważnym kandydatem na następcę Michniewicza. 48-letni Francuz ma również spore doświadczenie trenerskie w Afryce, co działa na jego korzyść.

Źródło: KoraMaroc

Lukas Podolski ocenił reprezentację Polski. Wskazał, co jest jej największym problemem

Lukas Podolski miał wczoraj swój pożegnalny w Niemczech. Zawodnik Górnika Zabrze odbył przy okazji rozmowę z „TVP Sport”. Ocenił w nim między innymi obecną sytuację reprezentacji Polski. Wyznał, czego brakuje mu u „Biało-Czerwonych”. 




W miniony czwartek odbył się specjalny, pożegnalny mecz Lukasa Podolskiego w FC Koeln. Na boisku obecne były drużyny „Koziołków” i Górnika Zabrze, a „Poldi” zagrał w obu z nich. Na murawie nie brakowało gwiazd. Obserwować mogliśmy między innymi Manuela Neuera.

„Trochę mi brakuje”

Podolski nieuchronnie zbliża się do zakończenia swojej kariery. Przed laty był jednak ważną postacią reprezentacji Niemiec, w której kilkukrotnie miał okazję zagrać przeciwko reprezentacji Polski. Rywalizacja ta była dla niego szczególna, bo 39-latek zawsze czuł się w pewnej części Niemcem, ale i Polakiem.

– Mecze z Polską były czymś specjalnym, innym niż z pozostałymi rywalami. Ale tylko do wyjścia na murawę. Później już cel był jeden: zwycięstwo. Zawsze tak miałem, liczyła się tylko wygrana. Ale oczywiście, w trakcie zgrupowania, czy po meczu z Polską, było sporo wywiadów, sporo się o tym pisało. Rzeczywiście traktowałem starcia z Biało-Czerwonymi inaczej od innych. Cieszyłem się, że kilka razy doszło do bezpośredniej konfrontacji. Zostały miłe wspomnienia – powiedział na łamach „TVP Sport”.




Mistrz świata z 2014 roku pokusił się także o zdiagnozowanie problemów obecnej reprezentacji Polski. Z jego analizy wynika, że w kadrze brakuje obecnie przede wszystkim charakteru.

– Nie oglądałem wielu meczów, czasem zerknąłem jednym okiem, ale analizy taktycznej nie zrobię. Potencjał macie duży, tylko nie do końca jest wykorzystany. I tak to się kręci od kilku lat. Ostatni raz dobrze graliście w 2016 roku. Wtedy się czuło, że jesteście silni, że idziecie do przodu. Dziś tego charakteru trochę mi u was brakuje. U nas wszyscy mają jeden cel, każdy pracuje na to, by go osiągnąć. U was tak było osiem lat temu – ocenił Podolski. 




Reprezentacja Polski w sobotę zmierzy się z Portugalią w Lidze Narodów na Stadionie Narodowym. Trzy dni później „Biało-Czerwoni” na tym samym obiekcie podejmą Chorwację. W tegorocznej edycji LN drużyna Michała Probierza wygrała ze Szkocją (3-2) i przegrała na wyjeździe z „Ognistymi” (0-1).

Piłkarz Lecha robi furorę w Szwecji. „Wszystko minęło bardzo szybko”

Transfer Alexa Douglasa do Lecha Poznań wywołał początkowo negatywne reakcje kibiców, ale 23-letni Szwed szybko zaskoczył swoją formą. Stał się kluczową postacią zespołu walczącego o mistrzostwo Polski oraz zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Szwecji. Według skandynawskich mediów piłkarz Kolejorza „zrobił furorę”.

 

Niespodzianka transferowa

Kiedy Lech Poznań latem sprowadził Alexa Douglasa, wielu kibiców miało wątpliwości co do tego ruchu. Zawodnik, który grał głównie w szwedzkiej drugiej lidze i miał na koncie zaledwie 12 występów w rodzimej ekstraklasie raczej nie wzbudzał entuzjazmu.

Pomimo początkowych obaw, Alex Douglas szybko zadomowił się w pierwszym składzie Lecha Poznań.

 

Niels Frederiksen postawił na niego od początku swojej kadencji, a Szwed szybko odpłacił się świetnymi występami.

Jego regularność i solidna gra defensywna sprawiły, że stał się kluczową postacią zespołu, który walczy o mistrzostwo Polski.

Transfer Alexa Douglasa okazał się strzałem w dziesiątkę również z finansowego punktu widzenia. Po kilku miesiącach gry w Lechu, jego wartość rynkowa wzrosła trzykrotnie.

Portal Transfermarkt.com wycenił go na 1,5 miliona euro, podczas gdy przed przejściem do Poznania było to zaledwie pół miliona.

Równocześnie z sukcesami na polskich boiskach, Douglas zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Szwecji. C

hoć wcześniej nie miał epizodów w młodzieżowych kadrach, selekcjoner Jon Dahl Tomasson powołał go na wrześniowe mecze eliminacyjne.

– To wszystko jest jak bajka. […] Wszystko minęło bardzo szybko w przypadku 23-letniego Alexa Douglasa, który zrobił furorę, gdy Jon Dahl Tomasson zabrał swój skład na wrześniowe zgromadzenie. Jeszcze większym szokiem było to, że środkowy obrońca wystąpił wówczas zarówno w meczach z Azerbejdżanem, jak i Estonią – napisano w serwisie fotbolldirekt.se.

Źródło: fotbolldirekt.se, transfery.info

Szczere wyznanie Alvaro Moraty. Hiszpan mierzył się z depresją. „Nie mogłem nawet zawiązać butów”

Alvaro Morata udzielił ostatnio wywiadu na łamach hiszpańskiego radia „COPE”. Hiszpan opowiedział o demonach z przeszłości, kiedy mierzył się z depresją.




Alvaro Morata nigdy nie należał do ścisłego topu napastników na świecie. Mimo to przez całą karierę był w stanie utrzymywać się w najlepszych klubach w Europie. Do swojego CV zdołał zapisać takie marki jak Real Madryt, Atletico Madryt, Chelsea czy Juventus. Latem tego roku do tego grona dołączył AC Milan, z którym Hiszpan podpisał ostatnio 4-letni kontrakt.

W ostatnim czasie Alvaro Morata udzielił obszernego wywiadu na łamach radia „COPE”. W rozmowie poruszono wiele kwestii. Jedną z nich był temat zdrowia psychicznego. Hiszpański piłkarz przyznał, że w przeszłości mierzył się z depresją.

– Kiedy przechodzisz przez naprawdę trudne chwile, depresję, ataki paniki, nie ma znaczenia, jaką pracę wykonujesz lub w jakiej sytuacji się znajdujesz. Jest w tobie inna osoba, z którą musisz mierzyć się każdego dnia i każdej nocy – rozpoczął Alvaro Morata.

– Przeszedłem przez naprawdę trudny okres. Myślałem, że nie będę w stanie założyć butów i ponownie wejść na boisko. Ale dzięki wielu ludziom, Simeone, Koke, Miguela Ángela Gila (dyrektora generalnego Atleti) mojemu psychiatry, mojemu trenerowi… jesteśmy tym, co widać w telewizji i mediach społecznościowych, ale często nie jest to prawdziwe. Musisz prezentować wizerunek, ponieważ to twoja praca. Przeszedłem przez naprawdę trudny okres, załamałem się i przyszedł moment, w którym nie mogłem nawet zawiązać butów. A kiedy to robiłem, uciekałem do domu, bo gardło mi się zamykało i zaczynałem widzieć wszystko niewyraźnie – wyznał Hiszpan.




Jeden z trudniejszych epizodów w życiu Alavaro Moraty nastąpił przed tegorocznymi Mistrzostwami Europy. W swojej wypowiedzi Morata wyznał, że niewiele zabrakło, a nie zagrałby na EURO. Ostatecznie udało mu się wystąpić na turnieju. Jako kapitan odegrał bardzo ważną rolę w swoim zespole i poprowadził Hiszpanię do triumfu.

– Trzy miesiące przed Euro zastanawiałem się, czy będę w stanie rozegrać kolejny mecz. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale to było bardzo skomplikowane i delikatne. W takim momencie zdajesz sobie sprawę, że rzecz, którą kochasz najbardziej na świecie, jest jednocześnie rzeczą, której najbardziej nienawidzisz. I to jest trudne – opowiedział Morata.

 


źródło: Cadena COPE, Atletico Universe

W meczu Jagiellonia – Legia doszło do skandalu. Pseudokibic może trafić na 8 lat do więzienia

Przy okazji hitu Ekstraklasy i meczu Legii z Jagiellonią (1-1) doszło do złamania prawa. Policja ujęła pseudokibica, który ukradł kasetkę z pieniędzmi. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności. 




Legia Warszawa w poprzedniej kolejce Ekstraklasy pojechała do Białegostoku na mecz z mistrzem Polski. Jagiellonia wyszła na prowadzenie jako pierwsza, jednak za sprawą jej ex-zawodnika – Guala – „Wojskowi” zdołali doprowadzić do remisu. Takim wynikiem zresztą zakończyło się spotkanie i obie drużyny podzieliły się punktami.

8 lat więzienia

Kilka dni po meczu okazało się, że w jego trakcie doszło do popełnienia przestępstwa. „Radio Białystok” informuje, że jeden z pseudokibiców ukradł kasetkę z pieniędzmi pracowniczce z punktu gastronomicznego. W środku miała być kwota trzech tysięcy złotych.

– Mężczyzna wyszarpał ją jej z rąk. W środku było około 3 tysięcy złotych. Pustą skradzioną kasetkę znalazł pracownik ochrony w łazience sektora kibiców – przekazała podkom. Malwina Trochimczuk z białostockiej policji.




W zidentyfikowaniu i ujęciu sprawcy pomógł monitoring. Po przenalizowaniu materiału dotarto do mężczyzny, po czym dokonano jego zatrzymania. 34-letniemu przestępcy grozi nawet osiem lat pozbawienia wolności. O wymiarze kary w dalszej kolejności zdecyduje sąd.

– Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Zebrany materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie podejrzanemu zarzutu kradzieży szczególnie zuchwałej – podsumowała Trochimczuk. 

Szczęsny zabrał głos w sprawie palenia papierosów. „Nikogo nie powinno to obchodzić”

Wojciech Szczęsny spędzi przerwę reprezentacyjną na przygotowaniach do debiutu w FC Barcelonie. W Hiszpanii jego transfer do Blaugrany wciąż budzi spore emocje. Na łamach „Mundo Deportivo” zapytano go o kwestię palenia papierosów. 




Nie jest tajemnicą, że Szczęsny pali papierosy. Pierwszy raz głośno zrobiło się o tym jeszcze, gdy grał w Arsenalu. Za przyłapanie go zresztą pod prysznicem z „dymkiem”, miał go skreślić ówczesny trener, Arsene Wenger.

„Moje życie”

Lata mijają, ale temat wciąż kręci się wokół osoby Szczęsnego. Ostatnio odżył za sprawą podpisanego kontraktu z Barceloną. Na łamach „Mundo Deportivo” Polak zaznaczył, że to czy pali, czy nie, to jego osobista sprawa. Nikt nie powinien się w nie wtrącać.

– Palenie? Są aspekty mojego życia osobistego, których nie zmieniam, i nikogo nie powinno obchodzić, czy palę – cytuje Szczęsnego „Mundo Deportivo”.

– Jeśli ktoś myśli, że może zmienić moje życie osobiste, niech spróbuje jeszcze raz, nigdy się to nie udało! – zaznaczył. 

– Nie palę przy dzieciach, nie daję złego przykładu – zapewnił.




Piłkarz Wolfsburga odmówił podpisania koszulki z tęczą. Został zawieszony i przeprosił

Kevin Behrens rozpętał gigantyczną aferę w Niemczech. Piłkarz Wolfsburga podczas specjalnego eventu, odmówił podpisania koszulki z elementami tęczy. O jego zachowaniu piszą największe niemieckie media, a klub miał już podjąć decyzję w kwestii kary. 




Obecnie w Wolfsburgu występuje dwóch Polaków – Kamil Grabara i Jakub Kamiński. Obaj znaleźli się w podstawowym składzie na ostatni wygrany mecz z Bochum (3-1). Cenne zwycięstwo przyćmił jednak incydent, do którego doszło podczas wewnętrznego wydarzenia, zorganizowanego przez marketing klubu.

Wielka afera

„Bohaterem” wspomnianego incydentu był Kevin Behrens. 33-letni napastnik odmówił podpisania koszulki, bo zobaczył na niej tęczowe elementy, które są kojarzone z ruchem LGBT. „Bild” twierdzi, że zawodnik najpierw kilkukrotnie protestował przed złożeniem autografu, a następnie wypalił: „Nie podpiszę tej piep****** gejowskiej koszulki”.

Zachowanie Behrensa błyskawicznie obiegło niemieckie media oraz wywołały reakcję Wolfsburga. Napastnik został wezwany do dyrektora sportowego klubu, Sebastianem Schindzielorzem, przed którym miał złożyć wyjaśnienia. Z jego tłumaczeń wynika, że nie miał na celu obrazy osób homoseksualnych. Według „Bilda”, 33-latek został już zawieszony.




– Moje spontaniczne wypowiedzi były zupełnie niewłaściwe. Chciałbym za nie przeprosić. Sprawa została wewnętrznie omówiona i proszę o wyrozumiałość, że nie będę komentować jej szerzej – przekazał na łamach „Bild”.

Szczęsny z dużym szacunkiem o konkurencie do bramki Barcy. „Grał bardzo dobrze”

Wojciech Szczęsny ma zastąpić kontuzjowanego Marca-Andre ter Stegena, ale podkreśla, że jego priorytetem jest pomoc dla Inakiego Peni, który do tej pory bronił bramki „Blaugrany”. Choć Szczęsny liczy na swoje szanse, nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego, jeśli przysłuży się to drużynie.

 

Szczęsny o Peni

Wojciech Szczęsny niespodziewanie dołączył do zespołu „Blaugrany” w wyniku kontuzji Marca-Andre ter Stegena. Niemiecki bramkarz musiał wycofać się z gry na dłuższy czas, co zmusiło wicemistrzów Hiszpanii do poszukiwania zastępstwa. Wybór padł na Szczęsnego.

Według doniesień medialnych Polak ma zadebiutować w barwach Barcelony 20 października w meczu przeciwko Sevilli. Dotychczas w bramce hiszpańskiego zespołu stawał Inaki Pena, który zyskał zaufanie sztabu szkoleniowego podczas nieobecności Ter Stegena.

 

Choć Szczęsny jest gotowy do walki o miejsce w podstawowej jedenastce, to nie ukrywa, że jego pierwszym celem jest wsparcie młodszego kolegi.

W swoich wypowiedziach Szczęsny podkreśla, jak bardzo ceni umiejętności Peni, i zaznacza, że nie widzi problemu w pełnieniu roli rezerwowego.

– Inaki Pena grał bardzo dobrze. Dałem mu jasno do zrozumienia, że w tej chwili moim priorytetem jest pomoc dla niego, ponieważ sam nie jestem gotowy do gry. Byłem na wakacjach przez dwa miesiące i potrzebuję czasu, aby zagwarantować poziom godny tej koszulki. Dam z siebie sto procent i będę wszędzie, gdzie będą mnie potrzebować – powiedział Szczęsny.

– Jeśli powiedzieliby mi teraz, że będę na ławce przez cały sezon, ale pomogę Inakiemu i zdobędziemy tytuły, byłbym szczęśliwy. Oczywiście chcę grać, ale nie przyszedłem tutaj tylko po to, aby zająć pozycję Inakiego – dodał polski bramkarz.

Źródło: Mundo Deportivo, Sport.es, X