Legia chciała sprowadzić reprezentanta Polski! To byłby hit transferowy

Legia Warszawa myślała o wzmocnieniu składu Karolem Świderskim. Mariusz Piekarski potwierdził, że klub kontaktował się w sprawie transferu. Jednak zbyt wysokie koszty sprawiły, że stołeczny zespół musiał zrezygnować z tej opcji. Takie doniesienia przekazał Łukasz Olkowicz z „Przeglądu Sportowego Onet”.

Legia priorytetowo poszukuje napastnika

Warszawski klub intensywnie szuka nowego napastnika po nieudanych ruchach transferowych z lata. Zarówno Jean-Pierre Nsame, jak i Migouel Alfarela nie spełnili oczekiwań podczas rundy jesiennej.

W ostatnich tygodniach w mediach pojawiały się różne nazwiska potencjalnych wzmocnień. Karol Świderski wydawał się najciekawszym kandydatem.

Legia kontaktowała się z agentem Świderskiego, by dowiedzieć się, czy istnieje możliwość potencjalnego transferu do polskiej ligi.

Ustalenia Łukasza Olkowicza z Przeglądu Sportowego Onet potwierdził agent piłkarza, Mariusz Piekarski. „Tak, Legia kontaktowała się z nami” – stwierdził.

Świderski nosi się z zamiarem opuszczenia Charlotte FC, a media spekulowały o jego możliwym powrocie do Hellasu Verona. Piekarski jednak zdementował te doniesienia. Agent podkreślił, że zawodnik nadal analizuje swoje opcje.

Na ten moment nie ma możliwości na transfer Świderskiego do Legii

Według doniesień Przeglądu Sportowego Onet transfer Świderskiego do Legii Warszawa nie dojdzie do skutku z powodu wysokich kosztów. Charlotte FC oczekuje za piłkarza około 3 milionów euro.

Dodatkowo, zarobki Świderskiego w Major League Soccer wynoszą około 2,2 miliona dolarów rocznie, co znacząco przewyższa standardy finansowe w Ekstraklasie.

Karol Świderski w przeszłości grał w Jagiellonii Białystok, gdzie wystąpił w 128 meczach. Zdobył w tym czasie 25 bramek i zanotował 9 asyst.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

(fot. Janusz Partyka/ Legia.com)

Skandal w Hiszpanii. Ktoś ukradł koszulki Realu Madryt

Real Madryt w efektownym stylu awansował do 1/8 finału Pucharu Króla. Królewscy pokonali Deportivo Minera aż 5:0. Mecz w Kartagenie był prawdziwym świętem dla lokalnych kibiców, ale radość gospodarzy przyćmiła przykra niespodzianka związana z kradzieżą koszulek Realu.

Real bezproblemowo z awansem

Real Madryt bez większego wysiłku zapewnił sobie awans do 1/8 finału Pucharu Króla. Klub rozbił na wyjeździe czwartoligowe Deportivo Minera aż 5:0. Podopieczni Carlo Ancelottiego kontrolowali przebieg spotkania od pierwszych minut. Bramki w tym meczu zdobywali Fede Valverde, Eduardo Camavinga, Luka Modrić oraz dwukrotnie Arda Güler. Poniżej mogą państwo spojrzeć na skrót tego spotkania:

Jednak to nie sam mecz wywołał sporo zamieszania w mediach.

Wielka atrakcja dla lokalnych i nieprzyjemny incydent

Już sama wizyta Realu Madryt w Kartagenie była wielkim wydarzeniem dla lokalnej społeczności. Według hiszpańskich mediów, gospodarze już w przerwie meczu poprosili zawodników Realu o wymianę koszulek.

Co więcej, jeszcze przed meczem władze Deportivo Minera wystosowały list z prośbą o konkretne trykoty swoich idoli. Piłkarze czwartoligowego klubu wskazali, czyje stroje chcieliby otrzymać, a boisko miało jedynie uzupełnić „zamówienie” koszulkami, które zdobyli.

Nieprzyjemny incydent przyćmił jednak radość gospodarzy z historycznego meczu. Jak podała stacja Cadena Ser, po zakończeniu spotkania w szatni Deportivo Minera doszło do kradzieży. Pudełko zawierające „zamówione” koszulki Realu Madryt zostało otwarte, a kilka z nich zniknęło.

– Co najmniej czterech piłkarzy zostało bez trykotów Realu. Dostęp do szatni mieli tylko inni pracownicy Minery – informowali dziennikarze stacji.

Dla Realu Madryt zwycięstwo z Deportivo Minera było tylko jednym z przystanków w napiętym harmonogramie. Już w czwartek drużyna Carlo Ancelottiego zmierzy się z Mallorcą w półfinale Superpucharu Hiszpanii. Spotkanie zaplanowano na godzinę 20:00.

Źródło: Cadena SER

Elon Musk wykupi piłkarskiego giganta?! Ojciec miliardera potwierdza

Elon Musk może wkrótce wejść do świata sportu. Ojciec miliardera wprost potwierdził, że jego syn chciałby kupić Liverpool. Gdyby doszło do takiej transakcji, mówilibyśmy o gigantycznym hicie.




Elon Musk jest znany na całym świecie. Biznesmen w ostatnich latach założył takie marki jak Tesla, PayPal czy SpaceX, a relatywnie niedawno przejął także Twittera, którego przemianował na „X”.

Sensacyjna inwestycja?

Niespodziewanie w mediach pojawił się temat wejścia 53-latka do branży sportowej. Media spekulują, że Musk chciałby kupić Liverpool. Doniesienia te potwierdził jego ojciec – Errol Musk.




– Nie mogę tego skomentować, bo podniosą cenę. To, że wyraził chęć kupna, nie oznacza, że dojdzie do transakcji. Ale tak, chciałby kupić Liverpool, każdy by chciał, ja też. Jego babcia urodziła się w Liverpoolu, mamy tam krewnych, mieliśmy szczęście poznać członków grupy The Beatles, ponieważ dorastali z częścią naszej rodziny. Więc tak, jesteśmy związani z Liverpoolem – przyznał ojciec biznesmena w rozmowie z „Times Radio”.

Bolesna kara dla Jana Mazurka. Dziennikarz wyrzucony z redakcji

Władze „Interii” podjęły decyzję o zakończeniu współpracy z Janem Mazurkiem. Jest to pokłosie ostatniej afery z udziałem młodego dziennikarza.

Przed kilkoma dniami światło dzienne ujrzała niemała afera z udziałem Jana Mazurka. Kilka tygodni po opuszczeniu „Weszło” i dołączeniu do „Interii” Mazurek nadal logował się do panelu swojej byłej redakcji. Dziennikarz przeglądał informacje swoich byłych kolegów z „Weszło”. I tak kilkukrotnie podkradał tematy, które następnie publikował jako swoje już na koncie w redakcji „Interii”. Całą sprawę szerzej opisywaliśmy TUTAJ.




Mazurek odchodzi z Interii

Koniec Jana Mazurka w „Interii” wydawał się być praktycznie nieunikniony. I faktycznie tak też się stało. Kilka dni po wybuchu tejże afery redaktor naczelny „Interii”, Piotr Witwicki, poinformował o rozstaniu się z Janem Mazurkiem. Zakończenie współpracy z Mazurkiem uargumentowano nadużyciem zaufania wydawców, szefów oraz czytelników.

– Interia zakończyła współpracę z Janem Mazurkiem, który nadużył zaufania swoich wydawców, szefów a przede wszystkim czytelników – poinformował Piotr Witwicki, redaktor naczelny „Interii”.

Komentarz Mazurka

Niedługo później głos w tej sprawie zabrał sam Jan Mazurek. Z jego wpisu na Twitterze dowiadujemy się, iż przeprosił on już Szymona Janczyka, od którego podkradał informacje. Potwierdził swoje odejście z Interii. Na koniec dodał, że zrobi wszystko, aby się odbudować.




Maciej Rybus nadal bez klubu. Agent potwierdza: „Nic interesującego i poważnego”

Maciej Rybus wciąż nie może wrócić do gry w piłkę na profesjonalnym poziomie. O jego sytuacji szerzej opowiedział Roman Oreszczuk. Agent potwierdza, że nie ma dla zawodnika konkretnych ofert.




Ubiegłego lata Rybus rozstał się z Rubinem Kazań. Od tamtej pory nie może znaleźć sobie nowego klubu. Obecnie przygotowuje się fizycznie w FK 10. Jego celem było bycie gotowym na podjęcie profesjonalnego kontraktu w 2025 roku.

Nadal bez gry

Rybus zdecydował się na przygotowywanie w amatorskim zespole przez brak propozycji od klubów z rosyjskiej ekstraklasy. Jeszcze kilka miesięcy temu podkreślał, że od zimowego okna zależy jego dalsza kariera.




– Rozważę każdą ofertę, mam 35 lat, nie mam zbyt dużego wyboru. Moja kariera dobiega końca, ale chciałbym grać na wyższym poziomie. Najprawdopodobniej zakończę karierę zawodową tej zimy, jeśli nie znajdę klubu – mówił Rybus.

Jak to wygląda obecnie? Sytuację wyjaśnił Roman Oreszczuk. Agent zawodnika przyznaje, że jego podopieczny wciąż nie dostał ciekawej propozycji.

– W tej chwili nie ma nic interesującego i poważnego. Zobaczymy, co się wydarzy – przekazał działacz.

Boniek przejechał się po rządach Kuleszy. Mocne słowa byłego prezesa PZPN

Zbigniew Boniek w mocnych słowach skomentował dotychczasowe działania Cezarego Kuleszy w Polskim Związku Piłki Nożnej. Wiele wskazuje na to, że wygrana Kuleszy w nadchodzących wyborach nie będzie taka prosta do osiągnięcia.

Afery z udziałem PZPN-u

Cezary Kulesza objął stanowisko w 2021 roku. Choć ostatnie miesiące były relatywnie udane, nie można zapomnieć o kontrowersjach, które rzuciły cień na działalność federacji. Mowa tutaj m.in. o zatrudnieniu ochroniarza Dominika G., oskarżonego o związki z grupą przestępczą, skandalu z Mirosławem Stasiakiem w Kiszyniowie, czy nieudanym zatrudnieniu selekcjonera Fernando Santosa.

Nie można również zapominać o kwestiach takich, jak np. niewpuszczanie kibiców Wisły Kraków na mecze wyjazdowe czy niespełnione obietnice z przepisem młodzieżowca. Wszystkie te kwestie mogą wpłynąć na poziom poparcia dla Kuleszy w zbliżających się wyborach.

Ostre słowa Bońka

Były prezes Zbigniew Boniek, który odszedł ze stanowiska po dwóch kadencjach, pozostawał dotąd neutralny wobec działań swojego następcy. Ostatnio jednak zdecydował się na ostrą krytykę. Na kanale Prawda Futbolu nie szczędził gorzkich słów.

– Jak patrzę na te wybory, to bym zapytał: co wy żeście zrobili przez cztery lata? Oprócz tego, że macie budżet 60-70 mln większy dzięki spółkom skarbu państwa, bo poukładaliście się z politykami i dali wam pieniądze – stwierdził.

Boniek wytknął również współpracę PZPN z agencją reklamową Publicon. Były piłkarz Juventusu stwierdził, że firma nie posiada doświadczenia na poziomie wymagań związku.

Kluby zdecydują?

Zdaniem Bońka w nadchodzących wyborach kluczową rolę odegrają kluby ekstraklasy i pierwszej ligi, które odpowiadają za 60-70 proc. głosów.

– Jeżeli nie będą za obecnym prezesem, to Czarka nie ma, taka jest prawda. One stanowią prawie 40 głosów, do tego trzy-cztery wojewódzkie związki… – ocenił.

Były prezes federacji podkreślił także, że baronowie PZPN są podzieleni i ich wpływ na wyniki wyborów może być mniejszy niż w poprzednich latach.

Pominięty na gali

Na koniec Boniek odniósł się do grudniowej gali 105-lecia PZPN, gdzie według niego próbowano umniejszyć jego rolę w historii polskiej piłki nożnej.

– Oni żyją małymi tematami. Zapomnieli pokazać gola Bońka na gali 105-lecia, zapomnieli, że była drużyna Janusza Wójcika, która zdobyła srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie…. To wynikało z ich zawiści – podsumował.

Źródło: Prawda Futbolu, Sport.pl

Juergen Klopp w nowej roli. Przed Niemcem wiele podróżowania

Juergen Klopp po odejściu z trenowania Liverpoolu na końcu sezonu 2023/2024 powrócił do piłki nożnej w nowej roli. Niemiec objął stanowisko globalnego szefa piłki nożnej w koncernie Red Bull.

Nowe wyzwanie dla Kloppa

Klopp rozpoczął pracę w Red Bullu 6 stycznia 2025 roku. Jego zadaniem jest strategiczny nadzór nad wszystkimi operacjami piłkarskimi koncernu, co obejmuje kluby takie jak RB Lipsk, Red Bull Salzburg, New York Red Bulls, Red Bull Bragantino, Red Bull Brasil oraz japońską Omiya Ardija. Red Bull posiada także udziały w Leeds United i Paris FC, co dodatkowo rozszerza zakres obowiązków Kloppa.

W pierwszych tygodniach pracy Klopp ma odbyć podróż na dystansie aż 50 tysięcy kilometrów, by znaleźć młode talenty, które mogłyby zasilić drużyny Red Bulla. Jednym z kluczowych zadań Kloppa jest odbudowa dwóch flagowych drużyn koncernu – RB Lipsk oraz Red Bull Salzburg.

Lipsk w ostatnich latach zmagał się z brakiem stabilności. Dlatego teraz wymaga reorganizacji. Z kolei Salzburg pozostaje jednym z najlepszych klubów w Austrii, ale potrzebuje wzmocnień, by zachować konkurencyjność na europejskiej scenie. Przypomnijmy, że w Salzburgu występuje polski obrońca Kamil Piątkowski.

Będzie szukał młodych talentów

Koncern Red Bull stworzył globalne imperium piłkarskie, które wyróżnia się unikalnym podejściem do zarządzania klubami. Pod kierownictwem Kloppa koncern ma zyskać jeszcze większą renomę i zwiększyć swoją konkurencyjność na światowej scenie. Jednym z celów Niemca będzie szukanie młodych talentów.

– Cała idea opiera się na futbolu, a nie na pieniądzach. Podoba mi się to, szczerze mówiąc – powiedział Klopp.

Niemiecki szkoleniowiec chce zatem wprowadzić swoje doświadczenie i wizję do organizacji, która skupia się na pasji. Będzie to dla niego jednak kompletnie nieznane terytorium. Czas pokaże, jak były trener Liverpoolu i Borussii Dortmund spełni się w tej roli.

Co z przyszłością Cristiano Ronaldo? Chce go klub z… Mołdawii

Na facebookowym profilu mołdawskiego klubu Dacia Buiucani pojawił się żartobliwy wpis zachęcający Cristiano Ronaldo do dołączenia do ich drużyny. – Nie będzie musiał przyzwyczaić się do nowych barw, gdyż gramy w żółto-niebieskich barwach – czytamy.




Minęły 2 lata od dołączenia Cristiano Ronaldo do Al Nassr. Portugalczyk zasilił szeregi saudyjskiego klubu w styczniu 2023 roku. Wówczas podpisał kontrakt do końca czerwca 2025 roku. Zatem do końca jego obecnej umowy pozostało niespełna pół roku. To oznacza, że już teraz CR7 może podjąć rozmowy z nowymi klubami ws. ewentualnego wolnego transferu latem tego roku. Obecnie nie wiadomo, jaki będzie kolejny krok w karierze portugalskiej legendy.




Swoje zainteresowanie Cristiano Ronaldo publicznie wygłosił mołdawski klub Dacia Buiucani. Na facebookowym profilu tego klubu pojawił się żartobliwy wpis. Można w nim przeczytać o chęci zakontraktowania Portugalczyka. We wpisie uwzględniono szereg argumentów, dla których CR7 miałby dołączyć do mołdawskiego klubu.

„Cristiano Ronaldo nie przedłużył jeszcze kontraktu z Al Nassr i już tej zimy może rozważać nowe oferty!

My, w Dacia Buiucani uważamy, że najlepszym rozwiązaniem na kontynuowanie kariery piłkarskiej jest nasz klub, z wielu powodów.

Po pierwsze, nie będzie musiał przyzwyczaić się do nowych barw, gdyż gramy w żółto-niebieskich barwach; po drugie zapewniamy mu miejsce w administracji klubu jako międzynarodowy ambasador akademii lub trener grup dziecięcych (trzeba gdzieś zacząć karierę zanim zostanie się trenerem Manchesteru United czy Realu Madryt)!

Cristiano, czekamy na Ciebie u nas (nasz strój idealnie do Ciebie pasuje)!”

Dacia Buiucani występuje na co dzień w mołdawskiej ekstraklasie. Po rundzie jesiennej zajmuje siódmą, przedostatnią lokatę w ligowej tabeli. Tym samym wiosną zagra w grupie spadkowej. Klub ten charakteryzuje się niską średnią wieku. Dacia Buiucani dysponuje najmłodszą kadrą w całej lidze mołdawskiej.

Barcelona mści się na Sevilli za Daniego Olmo. Klub nakłada swój zakaz transferowy

Konflikt FC Barcelony i Sevilli coraz bardziej eskaluje. Po zamieszaniu z rejestracją Daniego Olmo, Blaugrana zamierza wprowadzić embargo na klub z Andaluzji.




Negatywne relacje na linii Barcelona – Sevilla nie są żadną tajemnicą. Już w poprzednim sezonie doszło do wyraźnej eskalacji konfliktu, gdy działacze z Andaluzji odmówili pojawienia się w loży honorowej podczas meczu obu drużyn.

Embargo

Sevilla poszła jednak jeszcze dalej. Władze klubu aktywnie uczestniczyły w zamieszaniu związanym z rejestracją Daniego Olmo. Wywierali naciski na La Ligę, aby uważnie przyjrzeli się sytuacji w Barcelonie, a konkretnie jej finansom.




Konflikt zaostrzył się na tyle, że po zablokowaniu rejestracji Olmo, Barcelona postanowiła odpowiedzieć. Katalończycy zablokują transfer Ansu Fatiego, o którego zabiegać miała Sevilla. Jak podaje „Sport”, nie zezwolą także żadnemu innemu piłkarzowi na transfer w tym kierunku.

Mimo to Barcelona jest wciąż chętna na pozbycie się niespełnionego talentu, ale do innego klubu. Wśród zainteresowanych ma być między innymi Girona.

Błyskawiczny transfer Lecha na start zimowego okna! Raków przebity

Lech Poznań już na początku stycznia dopina pierwszy zimowy transfer. Według Dawida Dobrasza z portalu meczyki.pl, nowym zawodnikiem „Kolejorza” ma zostać Islandczyk, Gisli Thordarson.




Niels Frederiksen rozpoczął czystki w Lechu. Duńczyk miał skreślić kilku piłkarzy, w tym między innymi Stjepana Loncara. Zarząd szybko znalazł już za niego następcę.

Raków przebity

Jak podaje portal meczyki.pl, we wtorek w Poznaniu na testach pojawi się Gisli Thordarson. 20-letni Islandczyk gra obecnie w Vikingurze Reykjavik. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to defensywny pomocnik już w środę dołączy do zgrupowania Lecha w Turcji.




O Thordarsona z „Kolejorzem” miał rywalizować Raków Częstochowa i Hammarby IF. Dawid Dobrasz podaje, że Lech wyda na ten transfer około 500-600 tysięcy euro.

– Thordarson to reprezentant Islandii U-19, U-20 oraz U-21. Jest uważany za duży talent w swoim kraju. Ma bardzo dobre warunki fizyczne (191 cm wzrostu) i technikę – czytamy na meczyki.pl.

Źródło: Meczyki.pl / Dawid Dobrasz.

Tymoteusz Puchacz rozmawia z angielskimi klubami. Zaskakujący transfer Polaka?

Tymoteusz Puchacz może niedługo kolejny raz zmienić klub i ligę. Według portalu meczyki.pl, z Polakiem rozmawia klub z Anglii. O szczegółach pisze Tomasz Włodarczyk.




Latem Puchacz trafił do Holstein Kiel. Z beniaminkiem Bundesligi związał się wówczas dwuletnim kontraktem. Ma jednak spore problemy w walce o skład, w związku z czym pojawiły się wątpliwości, czy dotrwa do końca umowy.

Kolejny transfer, kolejna liga?

Zarówno klub, jak i zawodnik, doszli do wniosku, że zimą trzeba rozstrzygnąć ich wspólną przyszłość. Wiele wskazuje na to, że podczas tegorocznego okna transferowego Puchacz faktycznie odejdzie z Holstein.

Portal meczyki.pl ustalił, że Polak rozmawia już nawet z potencjalnym kandydatem do transferu. Mowa konkretnie o trzech drużynach: Hull City, Derby County i Plymouth. Rozmowy mają być zaawansowane, ale nie wiadomo, o którą drużynę dokładnie chodzi.




Jeżeli te pogłoski się potwierdzą, to Puchacz zagra w angielskiej Championship. Będzie to tym samym piąta zagraniczna liga w CV wychowanka Lecha Poznań. Wcześniej miał okazję zagrać w: Bundeslidze (Union Berlin, Holstein), Super Lig (Trabzonspor), Super League 1 (Panathinaikos) oraz 2. Bundeslidze (Kaiserslautern).

Źródło: Meczyki.pl / Tomasz Włodarczyk.

Zaskakujące kulisy transferu Klicha. Mógł trafić do Cracovii

Według doniesień Interii Sport transfer Mateusza Klicha do Cracovii był bardzo bliski finalizacji. Na drodze stanęły jednak przepisy panujące w Major League Soccer. Łukasz Olkowicz z Przeglądu Sportowego dodaje jednak, że przeszkodą były także kwestie finansowe.

Hitowy transfer nie doszedł do skutku

Transfer Mateusza Klicha do Cracovii miał być jednym z najgorętszych wydarzeń zimowego okienka transferowego w polskiej Ekstraklasie. Po 13 latach gry w zagranicznych klubach wychowanek Tarnovii miał wrócić do klubu, w którym rozpoczęła się jego poważna kariera. Jednak zamiast wielkiego powrotu, 35-letni pomocnik postanowił kontynuować swoją przygodę w MLS, gdzie podpisał kontrakt z Atlantą United.

Mateusz Klich zadebiutował w Ekstraklasie jeszcze jako nastolatek, a dobre występy w barwach Cracovii otworzyły mu drzwi do reprezentacji Polski. Zagrał w niej jeszcze zanim ukończył 21 lat. Tuż po debiucie w biało-czerwonych barwach wyjechał za granicę, gdzie trafił do VfL Wolfsburg.

Choć w Bundeslidze nie zabłysnął, to później rozwinął skrzydła w holenderskiej Eredivisie. Bronił tam barw PEC Zwolle i Twente Enschede. Prawdziwy rozkwit kariery Klicha nastąpił w Leeds United. Po trudnym początku i krótkim powrocie do Holandii, pomocnik stał się kluczowym zawodnikiem drużyny. Pomógł Pawiom w awansie do Premier League. W angielskiej ekstraklasie rozegrał 82 spotkania, z kolei w reprezentacji Polski wystąpił 41 razy.

Po zakończeniu przygody z Leeds Klich przeniósł się do DC United. Podpisał wówczas dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia. W MLS rozegrał 63 mecze. Strzelił w tym czasie sześć bramek. Niedawno mógł jednak trafić do Cracovii.

Mógł trafić do Cracovii

Według doniesień Interii Sport pierwsze rozmowy między Klichem a Pasami rozpoczęły się już pół roku temu. Klub z Krakowa chciał sprowadzić pomocnika po zakończeniu sezonu w MLS. Zawodnik miał być ogromnym wzmocnieniem dla drużyny walczącej o podium Ekstraklasy.

Wspomniane źródło przekonuje, że na początku grudnia transfer wydawał się niemal pewny. Cracovia planowała już nawet organizację podróży dla Klicha do Polski. Jednak w ostatniej chwili do gry wkroczyła Atlanta United, która zaoferowała DC United wybór w pierwszej rundzie draftu oraz możliwość dodatkowej płatności w przypadku przedłużenia kontraktu na 2026 rok.

Na drodze stanęły przepisy i finanse

Zgodnie z zasadami obowiązującymi w MLS, jeśli nowy klub wyrówna ofertę obecnego zespołu zawodnika, piłkarz nie ma wyboru i musi przejść do nowej drużyny. To właśnie te regulacje sprawiły, że transfer do Cracovii nie doszedł do skutku.

Nieco inne światło na tę sprawę rzuca Łukasz Olkowicz. Dodatkowym czynnikiem miała być także różnica w oczekiwaniach finansowych. Dziennikarz Przeglądu Sportowego wyjaśnił, że Cracovia i Klich nie zdołali porozumieć się w tej kwestii.

– Prezes Dróżdż nie chce tworzyć kominów płacowych. Woli zaoszczędzić – powiedział Olkowicz na kanale Meczyki.pl.

Mateusz Klich pozostaje w MLS jako zawodnik Atlanty United. Według Interii Sport w krakowskim klubie na razie nie ma planów, by za rok ponownie starać się o sprowadzenie piłkarza.

Źródło: Interia Sport, Meczyki.pl

Luis Suarez z bohaterskim gestem. Włączył się w ratowanie mężczyzny

Luis Suárez w minioną sobotę udowodnił, że bohaterstwo nie ogranicza się do murawy. W urugwajskiej miejscowości Ciudad de la Costa piłkarz odegrał kluczową rolę w akcji ratunkowej mężczyzny, który groził popełnieniem samobójstwa. Dzięki zaangażowaniu Urugwajczyka i służb sprawa zakończyła się pomyślnie po trwających 20 godzin negocjacjach.

Kontrowersyjny zawodnik w nowym świetle

Luis Suárez przez lata wzbudzał liczne kontrowersje. Trzykrotne ugryzienie rywali przylgnęło do niego jako element jego boiskowego temperamentu. Jednak z wiekiem i doświadczeniem Suárez spokorniał. Świadczy o tym m.in. jego zachowanie sprzed kilku dni.

Do zdarzenia doszło w piątkowy wieczór, kiedy 49-letni mężczyzna wspiął się na sześciometrowe drzewo z liną zawiązaną wokół szyi. Groził, że odbierze sobie życie, jeśli nie pojawi się jego partnerka. Mężczyzna był objęty zakazem zbliżania się w związku z przemocą domową.

Na miejscu przez wiele godzin trwały negocjacje, w które włączyły się zarówno służby ratunkowe, jak i organizacje pozarządowe. Przypadkowo w okolicy spacerował Luis Suárez wraz z żoną. Widząc dramatyczną sytuację, postanowił zaangażować się w pomoc. W rozmowie z przedstawicielami mediów Andrea (reprezentująca organizację pozarządową) opowiedziała o wkładzie Suáreza.

– Suarez podszedł i wspólnie staraliśmy się w empatyczny sposób porozmawiać, aby nie przedłużać sytuacji. Dzięki wspólnym wysiłkom, około godziny 17:30 w sobotę, mężczyzna zgodził się zejść z drzewa – stwierdziła.

Mężczyzna po zejściu z drzewa został przekazany Specjalnej Jednostce ds. Przemocy Domowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tam zostanie poddany profesjonalnej ocenie i objęty niezbędną pomocą.

Źródło: X

Messi odpuścił spotkanie z prezydentem USA. Nie pojawił się na ceremonii wręczania wyjątkowego medalu

Lionel Messi zdobył kolejne indywidualne wyróżnienie. Argentyńczyk został uhonorowany Prezydenckim Medalem Wolności. To najwyższe cywilne odznaczenie w Stanach Zjednoczonych przyznawane za wybitne osiągnięcia w różnych dziedzinach życia. Messi jednak nie pojawił się na ceremonii. Inter Miami wydał oświadczenie wyjaśniające tę nieobecność.

Medal od Bidena

Prezydencki Medal Wolności przyznaje prezydent Stanów Zjednoczonych. Wyróżnienie wręcza osobom, które w szczególny sposób wpłynęły na rozwój kultury, nauki, sztuki, pokoju na świecie czy innych kluczowych dziedzin. W gronie wyróżnionych w przeszłości znaleźli się m.in. papież Jan Paweł II, Michael Jordan, Steven Hawking czy Walt Disney. Medal przyznaje się zarówno obywatelom USA, jak i cudzoziemcom.

W 2025 roku Prezydenckim Medalem Wolności odznaczono aż 19 osób. Wśród nich znaleźli się m.in.:

  • Bono – muzyk i działacz społeczny,
  • Hillary Clinton – była sekretarz stanu,
  • Michael J. Fox – aktor i działacz na rzecz walki z chorobą Parkinsona,
  • Earvin „Magic” Johnson – koszykarz i filantrop,
  • Jane Goodall – światowej sławy etolog i antropolog.

Do tego grona dołączył również Lionel Messi. Jego działalność charytatywna i wpływ na młodzież oraz społeczności na całym świecie przyniosły mu wspomniane wyróżnienie.

Pomimo tego wyróżnienia Messi nie pojawił się na ceremonii. To oczywiście wywołało spekulacje. Inter Miami wydał oficjalne oświadczenie, które rzuca światło na tę sytuację. W komunikacie podkreślono, jak wielkim zaszczytem dla Messiego było otrzymanie Prezydenckiego Medalu Wolności. Wyjaśniono również, dlaczego nie mógł uczestniczyć w uroczystości:

– Przed wydarzeniem Messi przekazał Białemu Domowi, że otrzymanie tego odznaczenia jest dla niego ogromnym zaszczytem. Jednak ze względu na konflikt w harmonogramie i wcześniejsze zobowiązania nie mógł uczestniczyć w uroczystości. Docenił ten gest i zaznaczył, że ma nadzieję na spotkanie w najbliższej przyszłości.

Messi został odznaczony nie tylko za swoje dokonania sportowe, ale również za działalność poza boiskiem. Kapitan Interu Miami od lat angażuje się w liczne inicjatywy dobroczynne. Fundacja Leo Messiego wspiera programy zdrowotne i edukacyjne dla dzieci na całym świecie. Jest także Ambasadorem Dobrej Woli UNICEF.

Źródło: Inter Miami, Interia Sport, X (Twitter)

Wojciech Kowalczyk wbija szpilkę Szczęsnemu po debiucie. „Świetny występ. A teraz…”

Wojciech Szczęsny wreszcie zadebiutował w FC Barcelonie. Mimo pierwszego rozegranego meczu, entuzjazmu wobec Polaka nie ma Wojciech Kowalczyk. Po zakończeniu meczu Blaugrany z Barbastro, posłał w kierunku bramkarza uszczypliwy komentarz.




Szczęsny latem zdecydował się na zakończenie kariery. Emerytura nie potrwała jednak zbyt długo. W obliczu kontuzji Marca-Andre Ter Stegena, do Polaka zgłosiła się FC Barcelona. Na początku października oficjalnie Szczęsny wrócił do grania i związał się kontraktem z Blaugraną.

„A teraz na ławkę”

Wydawało się, że „Szczena” błyskawicznie wskoczy do składu Barcelony. Ku zaskoczeniu chyba wszystkich, musiał się jednak pogodzić z rolą rezerwowego. Podstawowym golkiperem „Dumy Katalonii” był bowiem Inaki Pena.

Szczęsny na swój debiut musiał czekać aż do początku 2025 roku. 4 stycznia rozegrał swój pierwszy mecz od powrotu z emerytury – z UD Barbastro w Pucharze Króla (4-0).




Nie miał przy tym wielu okazji do popisania się swoimi umiejętnościami. Rywale oddali na jego bramkę zaledwie jeden celny strzał. Po ostatnim gwizdku, na Twitterze w stronę Szczęsnego, kąśliwy komentarz posłał Wojciech Kowalczyk.

– Świetny występ bramkarza Barcelony. A teraz na ławkę – napisał „Kowal”.