Przyjechał z rodziną ma mecz Legii. Został pobity za koszulkę innego klubu

49-letni mężczyzna został pobity w sklepie klubowym Legii Warszawa, donosi TVN 24. Powodem miała być koszulka Wisły Kraków.

Relacja świadka zdarzenia

Redakcja TVN 24 poinformowała o nieprzyjemnej sytuacji, do jakiej miało dojść ostatnio w klubowym sklepie Legii Warszawa. Z opublikowanej relacji dowiadujemy się, że do klubowego lokalu wszedł 49-latek w czerwonej koszulce innego klubu niż Legia. Poszkodowany wyjaśnił później dla TVN 24, że przyszedł wówczas w koszulce Wisły Kraków. To zauważyli sympatycy warszawskiego klubu, którzy skierowali do niego słowa: „w jakiej koszulce tu wszedłeś?!”. 49-latek miał odrzec, że przyszedł tylko po to, aby nabyć koszulkę Legii. Niestety, tak to się nie skończyło.

Kibice Legii mieli dopaść 49-latka przy kasie klubowego sklepu. Powalili go na ziemię, skopali, rozbili twarz aż do krwi. Zerwali z niego czerwoną koszulkę i zabronili kupować mu koszulkę Legii. Z relacji świadka zdarzenia wynika, że ani ochrona ani obsługa sklepu nie zareagowała. Po chwili w sklepie miało zjawić się 2 policjantów, jednak agresorzy zdążyli już wówczas zbiec.

– Mężczyzna odpowiedział że zaraz kupi koszulkę Legii, bo po to tu przyszedł. Poszedł do kasy z koszulką Legii, gdzie kilku kiboli dopadło go, powaliło na ziemię, skopało i rozbiło twarz prawdopodobnie kastetem. Zerwali z niego czerwoną koszulkę, zabronili mu kupić koszulkę Legii i wyszli. Mężczyzna został w sklepie cały zakrwawiony na twarzy, bez koszulki – relacjonował świadek cytowany przez TVN 24.

– Najbardziej nas zdziwiło to, że sytuacja eskalowała przez kilka minut, jak za tym mężczyzną w sklepie chodziła grupka kiboli i kazała mu zdejmować koszulkę. Ochrona mogła to zatrzymać, ale tego nie zrobiła i doszło do brutalnego ataku – dodał.

Relacja poszkodowanego

Poszkodowany wyjaśnił sprawę ze swojej perspektywy. Dowiadujemy się, że przyjechał on na stadion Legii wraz z rodziną, by obejrzeć mecz z AEK Larnaka. W drodze na sektor rodzinny miał zostać zaatakowany słownie przez kibiców Legii. Postanowił udać się do klubowego sklepu zakładając, że tam będzie bezpiecznie. Nadmienił, że jeden ze sprzedawców w sklepie zareagował na bijatykę.

– Mając na uwadze powagę zdarzenia, poinformowałem, że przyjechałem dziś kibicować Legii, a na co dzień kibicuję każdej drużynie. Biorąc pod uwagę nasilającą się agresję, wyrwałem się i podbiegłem do sklepu, w którym pomyślałem że będzie bezpiecznie. W sklepie udałem się w kierunku stoiska z koszulkami z myślą, że coś dla siebie kupię i założę przed wyjściem. Wówczas podbiegło do mnie dwóch pseudokibiców i rozpoczęła się szarpanina – wyjaśnił poszkodowany.

– Jeden z nich uderzył mnie w głowę od tyłu, co skutkowało utratą równowagi, po czym kontynuowali swój napad, bijąc mnie po głowie, jednocześnie zrywając koszulkę Wisły Kraków. Uciekli ze sklepu. Działo się to wszystko bardzo szybko – wyjaśnił.

źródło: TVN 24

Uszkodzony sektor gości przed meczem Znicza z Wisłą. Kibice protestują przeciwko Białej Gwieździe

Wisła Kraków jako niepokonany lider 1. Ligi przyjeżdża dziś do Pruszkowa, by zmierzyć się ze Zniczem. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem spotkanie obrosło w kontrowersje związane z kibicami i zniszczeniami na obiekcie gospodarzy.

Gospodarze protestują

We wtorkowy wieczór (o godz. 20:30 – przyp. red.) Wisła Kraków zmierzy się na wyjeździe ze Zniczem Pruszków. Spotkanie zapowiada się ciekawie, bo podopieczni Mariusza Jopa w obecnym sezonie idą jak burza i wciąż pozostają niepokonani. Jednak jeszcze przed pierwszym gwizdkiem uwagę przyciągają wydarzenia poza boiskiem.

Kibice Wisły po długiej przerwie ponownie mogą zorganizowaną grupą wspierać swoją drużynę na stadionach. Po interwencjach PZPN wiele klubów zrezygnowało z prób blokowania ich obecności, obawiając się dotkliwych kar. Dlatego sektor gości w Pruszkowie zostanie otwarty.

Decyzja władz Znicza wywołała jednak sprzeciw wśród miejscowych fanów. Najzagorzalsi sympatycy gospodarzy wydali oświadczenie, w którym zapowiedzieli bojkot meczu.

– Informujemy, iż podjęta przez Zarząd Klubu MKS Znicz Pruszków decyzja o wpuszczeniu kibiców gości jest dla nas nie do zaakceptowania z wiadomych względów w świecie kibicowskim. Oświadczamy, że tego dnia nie będzie prowadzony doping na stadionie, a sektor A pozostanie pusty – przekazali w mediach społecznościowych.

Na tym problemy się nie skończyły. W dniu meczu organizatorzy poinformowali o zniszczeniach na obiekcie.

– Uwijamy się od rana. Po nocnym incydencie sektor gości naprawiony i czeka na kibiców Wisły Kraków. Chcemy, by dzisiejszy mecz odbył się bez przeszkód – fair play – przekazał Znicz Pruszków na platformie X.

– Serio kibice robią pod górkę własnemu klubowi, który do tego jest w tak ciężkiej sytuacji sportowo? – komentował jeden z internautów.

W bardziej żartobliwym tonie odniósł się do sprawy prezes Wisły, Jarosław Królewski.

– Jak trzeba wyślemy spawaczy z Krakowa – napisał.

Źródło: Znicz Pruszków (X), Interia Sport

Arkadiusz Milik w Betisie? Rozmowy faktycznie były, ale jest jedno „ale”

Kariera Arkadiusza Milika jest naznaczona kontuzjami. Mimo to, Polak wciąż cieszy się sporym zainteresowaniem na rynku transferowym. W ostatnim czasie pytać miał o niego Betis, co potwierdził Piotr Koźmiński z goal.pl.




Milik, jak na ilość kontuzji, których doznał, może pochwalić się kapitalnym CV. Grał w Ajaxie, Napoli, Olympique Marsylii czy Juventusie. Niewielu polskich piłkarzy może mu pod tym względem dorównać.

Kolejna znana marka?

W poniedziałek pojawiły się informacje o zainteresowaniu kolejnego uznanego klubu. Tym razem chodziło o kierunek hiszpański, a konkretnie Real Betis. Zresztą pogłoski o takim ruchu, pojawiały się już jakiś czas temu.




Piotr Koźmiński z goal.pl postanowił przyjrzeć się sprawie bliżej. Z ustaleń dziennikarza wynika, że faktycznie Betis kontaktował się z Milikiem. I to nawet więcej niż raz, ale miało to miejsce już dłuższy czas temu.

– Arkadiusz Milik nie zamierza zmieniać klubu w tym okienku transferowym, teraz nie ma tematu odejścia do Betisu. Polak chce spokojnie wrócić do gry jesienią, złapać minuty w Juventusie i zmienić pracodawcę w okienku zimowym – ustalił Koźmiński.

Źródło: goal.pl / Piotr Koźmiński

Jan Urban zabrał głos ws. powrotu Kamila Grosickiego! „Jest bardzo dobrze odbierany”

Jan Urban zabrał głos w sprawie ewentualnego powrotu do reprezentacji Polski Kamila Grosickiego. Z jego wypowiedzi wynika, że ten temat nie jest zamknięty.




W trakcie zeszłorocznego EURO 2024 Kamil Grosicki ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. W trakcie czerwcowego zgrupowania rozegrał mecz pożegnalny. To wszystko wskazywało na jego ewidentny koniec w drużynie narodowej. Jednak niedługo po zwolnieniu Michała Probierza, Grosicki oznajmił, że chętnie wróciłby do reprezentacji, by je pomóc.

W temacie powrotu Kamila Grosickiego głos zabrał nowy selekcjoner reprezentacji Polski, Jan Urban. 63-latek nie zamyka drzwi dla skrzydłowego Pogoni Szczecin. Przekazał na antenie „Meczyków”, że będzie uważnie obserwował „Grosika”.

– Powiedziałem „Grosikowi”, że będę go obserwował tak jak innych zawodników. Jeśli będzie w naprawdę dobrej dyspozycji piłkarskiej, to nie mam żadnego problemu go powołać. Być może jest ktoś, kto powinien być przed nim, ale nie gra od dłuższego czasu. To też zmienia sytuację – skomentował Jan Urban.

– Rozmawiałem z zawodnikami i ludźmi z otoczenia reprezentacji i Grosik jest bardzo dobrze odbierany. A w tej reprezentacji, wydaje się, brakuje nieco charakteru – uzupełnił.





źródło: Meczyki

Marek Papszun skomentował aferę tortową. „Temat dla gów**rzy”

Marek Papszun został zapytany o ostatnie głośne akcje wokół Jonatana Brunesa. Szkoleniowiec Rakowa najpierw poprosił o przytoczenie słynnej historii z tortem, a następnie ją wyśmiał.

Przypomnijmy, że w ostatnich dniach gorąco zrobiło się wokół Brunesa. Norweg jest łączony z odejściem z Rakowa, co potwierdzać ma jego nieobecność w ostatnich trzech meczach. W mediach pojawiła się z kolei informacja o spięciu, którą spowodowały urodziny zawodnika.




Przed meczem z Maccabi Haifa w Częstochowie (0-1), piłkarze mieli wnieść do szatni tort dla swojego kolegi. To miało się nie spodobać Papszunowi. Miało dojść do spięcia, a sam Brunes zgłosił kontuzję i nie zagrał w tym meczu.

„Temat dla gówniarzy”

Papszun był ostatnio gościem w programie „Liga+Extra” na antenie „Canal+Sport”. Tam został zapytany o „aferę tortową”, jednak stwierdził, że nie ma o niczym pojęcia. Gdy skrócono mu to, co pisze się w mediach – wyśmiał sprawę.




I pan, jako poważny dziennikarz, sądzi, że to może być prawdziwe? Poważny dziennikarz nie porusza takich tematów, bo to jest bardziej dla już nie powiem jakich portali i gówniarzy, którzy jakimi rzeczami się zajmują. Poważni ludzie nie powinni o takich tematach rozmawiać, bo to jest żenująceprzyznał Papszun.

Powiedziałem, że nie mam konfliktu z tym piłkarzem. To nie jest konflikt piłkarz-trener. Tu nie ma takiego podłożadodał.

Źródło: Liga+Extra

Tymoteusz Puchacz mógł wrócić do Lecha Poznań, ale… odrzucił ofertę. „Wszystko zawierzam Bogu”

Tymoteusz Puchacz oficjalnie potwierdził, że miał możliwość powrotu do Lecha Poznań tego lata. Zdecydował się jednak kontynuować zagraniczną karierę.




Ostatnio Puchacz był wypożyczony do angielskiego Plymouth Argyle. Mimo regularnej gry, nie podbił klubu i obecnie pozostaje zawodnikiem Holstein Kiel. W Niemczech nie wiążą z nim jednak żadnych planów, wobec czego Polak musi szukać nowego zatrudnienia.

Mógł wrócić

Na razie nie wiadomo, gdzie Puchacz będzie kontynuować swoją karierę. W rozmowie z „Radiem ZET” przyznał natomiast, że miał możliwość powrotu do Lecha Poznań. „Kolejorz” złożył mu ofertę, ale ten zdecydował się ją ostatecznie odrzucić.




– Miałem przed sezonem ofertę z Lecha Poznań. Serce chciało, ale skupiam się na grze zagranicą. Czy żałuję? Nie wiem. Wszystko zawierzam Bogu. Tylko On wie, co jest mi pisane. Trenuję mocno i czekam na nowy klub. Nie wiem, gdzie zagram – podsumował.

Lech rzeczywiście szukał latem lewego obrońcy. Wzmocnieniem na tej stronie defensywy miał być Arkadiusz Reca, ale jego transfer także upadł. Na Bułgarską trafił finalnie Joao Moutinho z Jagiellonii Białystok.

Fot. Screen – YouTube | Źródło: Radio ZET

Właściciel Pogoni Szczecin reaguje na kolejną porażkę swojego klubu. „To nieakceptowalne”

Alex Haditaghi zareagował na niedzielną porażkę Pogoni Szczecin. Właściciel Portowców nie jest zadowolony ze startu sezonu swojej drużyny.




Pogoń Szczecin nie najlepiej weszła w nowy sezon PKO BP Ekstraklasy. Portowcy rozegrali do tej pory 5 spotkań, w których zdobyli zaledwie 4 punkty. Ogólny bilans Pogoni to 1 zwycięstwo, 1 remis i aż 3 porażki. To wszystko przekłada się na miejsce Pogoni w strefie spadkowej.

Atmosfera wśród społeczności Pogoni Szczecin zrobiła się nie najlepsza. Obecną sytuację klubu postanowił skomentować Alex Haditaghi. Właściciel Pogoni podsumował wejście w sezon Pogoni Szczecin.

– Cała organizacja Pogoni Szczecin – nasi zawodnicy, trener i jego sztab, a także zarząd – muszą wziąć pełną odpowiedzialność za dzisiejszy dzień i za cały dotychczasowy sezon. Prawda jest prosta: brakowało nam intensywności, pasji i jedności jako drużyna. To nieakceptowalne – rozpoczął Alex Haditaghi.

– Jesteśmy winni naszym kibicom, którzy żyją i oddychają dla tego klubu, szczere przeprosiny. Noszenie tego herbu to przywilej, a nie prawo. Szczecin zasługuje na drużynę, która walczy, drużynę z sercem, drużynę, która gra jako jedność – dodał właściciel Pogoni.

– To nie będzie zignorowane ani usprawiedliwione. Odpowiedź będzie widoczna na boisku – walką, ogniem, wynikami. I powiem jasno: nadchodzą zmiany, bo to, co pokazaliśmy do tej pory, nie jest wystarczająco dobre i nie będzie już tolerowane – podsumował.




Jakub Kiwior rozchwytywany! Może dołączyć do innego reprezentanta Polski

Wielce prawdopodobne, że Jakub Kiwior opuści Arsenal jeszcze tego lata. Ostatnie plotki wskazują na to, że polski defensor może opuścić Anglię.




Jakub Kiwior trafił do Arsenalu w styczniu 2023 roku. Przez cały okres gry dla Kanonierów był głównie zawodnikiem rotacyjnym. W ciągu 2,5 roku rozegrał dla tego klubu 68 spotkań, w których strzelił 3 bramki i zanotował 5 asyst. Głównie grał na środku defensywy, ale często zajmował również pozycję lewego obrońcy.

Od dłuższego czasu mówi się o potencjalnym odejściu 25-latka z Arsenalu. W tym kontekście przez ostatnie kilka, kilkanaście miesięcy wymieniono masę zainteresowanych klubów. Teraz do tego grono dołączyło FC Porto, o czym poinformował Tomasz Włodarczyk.




Zdaniem Tomasza Włodarczyka FC Porto już wcześniej złożyło ofertę wypożyczenia Jakuba Kiwiora za 7 milionów euro z opcją obowiązkowego wykupu na poziomie 20 milionów euro. Arsenal odrzucił tę propozycję. Mimo to Portugalczycy nie rezygnują z pozyskania Polaka. Włodarczyk informuje, że obie strony prowadzą rozmowy w sprawie transferu. Decydujący ma być jednak głos Mikela Artety. FC Porto ma być zdecydowane, by pozyskać Polaka. Jeśli by się to ziściło, to Kiwior mógłby stworzyć duet stoperów z Janem Bednarkiem.


źródło: Meczyki

Kolejny transparent izraelskich kibiców. Zaatakowali UEFĘ

Izraelscy kibice po raz kolejny wywiesili skandaliczny transparent. Tym razem uderzyli w UEFA.




W ostatnich dniach było niezwykle głośno o izraelskich kibicach z powodu transparentu wywieszonego przez sympatyków Maccabi Haifa w trakcie meczu z Rakowem Częstochowa. Widniał na nim napis: „Mordercy od 1939 roku”. Całą sprawę opisywaliśmy szerzej TUTAJ. Na to wydarzenie zareagowali polscy politycy.

Po kilku dniach izraelscy kibice ponownie dali o sobie znać. Tym razem mowa nie o Maccabi Haifa a Hapoelu Beer Szewa. W trakcie sobotniego meczu Pucharu Izraela wywiesili transparent z napisem: „Dwie rzeczy, które muszą zostać zniszczone: UEFA i Hamas”.




Roma nadal chce Jana Ziółkowskiego. Legia z prośbą do Włochów

Nicolo Schira informuje, że Jan Ziółkowski uzgodnił warunki kontraktu z Romą. Problemem pozostaje jednak porozumienie z Legią Warszawa, która nie przyjęła jeszcze propozycji włoskiego klubu.

6 milionów euro i spór o procent z przyszłej sprzedaży

Saga transferowa z udziałem Jana Ziółkowskiego wciąż trwa. 20-letni obrońca Legii Warszawa znalazł się na celowniku Romy, która od kilku tygodni sondowała możliwość sprowadzenia Polaka.

Jak przekazał włoski dziennikarz Nicolo Schira, zawodnik doszedł już do porozumienia z rzymskim klubem w sprawie indywidualnego kontraktu. Na drodze stoi jednak brak akceptacji ze strony Legii.

– Środkowy obrońca porozumiał się z Romą co do kontraktu, ale polski klub jeszcze nie dał zielonego światła – twierdzi Schira.

Według jego informacji Giallorossi są gotowi zapłacić za transfer 6 milionów euro plus bonusy. Kością niezgody ma być natomiast zapis dotyczący procentu od przyszłej sprzedaży zawodnika, którego warszawski klub chciałby sobie zagwarantować.

Kilka dni temu dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow, dementował pogłoski o finalizacji negocjacji.

– Chciałbym sprostować: wczoraj dostaliśmy ofertę z AS Roma, która dzisiaj została odrzucona. Więc to nie jest rzecz, która zbliża się do końca, a jeszcze na dobre się nie rozpoczęła – mówił działacz.

Ziółkowski, który ma na koncie 37 występów w pierwszym zespole Legii (w tym sześć w obecnym sezonie), uchodzi za jednego z najbardziej perspektywicznych obrońców w Ekstraklasie. Nic dziwnego, że stołeczny klub twardo negocjuje warunki ewentualnej transakcji.

Źródło: Nicolo Schira, Weszło

fot. Mateusz Kostrzewa Legia.com

Nicola Zalewski bohaterem kolejnego transferu? Inny klub z Serie A chce Polaka

Nicola Zalewski jest łączony z odejściem z Interu Mediolan. Polakiem ma się interesować inny klub z Serie A. Mateo Moretto podaje, że chodzi o Atalantę.




Zalewski od początku 2025 roku reprezentuje barwy Interu. Do Mediolanu trafił z AS Romu na wypożyczenie, a po zakończeniu sezonu został wykupiony. Polak kosztował około sześć milionów euro.

Kolejna zmiana?

Do tej pory Zalewski wystąpił w 17 meczach i możliwe, że więcej do swojego dorobku nie dołoży. Mateo Moretto podaje, że Polakiem interesuje się Atalanta Bergamo. Przedstawiciele klubu mieli się już kontaktować z 23-latkiem.




Inter na razie miał nie otrzymać oficjalnej oferty za swojego zawodnika. Ta ma jednak wpłynąć do Mediolanu w ciągu najbliższych dni. Nie wiadomo natomiast, jaka transakcja ma interesować Atalantę. Chodzić może zatem zarówno o wypożyczenie, jak i o transfer definitywny.

Lech Poznań szuka skrzydłowego. Chce powtórzyć manewr z Patrikiem Wålemarkiem

Problemy kadrowe w ofensywie zmuszają Lecha Poznań do wzmocnień. Według Sebastiana Staszewskiego klub rozważa sprowadzenie nowego skrzydłowego na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu, podobnie jak w przypadku Patrika Wålemarka.

Sprawdzony scenariusz transferowy

Lech Poznań w obecnym oknie transferowym intensywnie rozgląda się za nowym skrzydłowym. Drużyna prowadzona przez Nielsa Frederiksena boryka się z poważnymi brakami w ofensywie. Kontuzje wykluczyły bowiem Daniela Håkansa, Alego Gholizadeha oraz Patrika Wålemarka.

Jak poinformował Sebastian Staszewski w programie Okno Transferowe na antenie Meczyków, klub chce wykorzystać schemat, który przyniósł już wymierne efekty w przypadku Szweda.

– Z tego, co usłyszałem, Lech bardzo poważnie rozważa powtórzenie scenariusza z Wålemarkiem. Klub szuka skrzydłowego z niezłego klubu, z niezłym życiorysem, który z różnych powodów może mieć problemy z regularną grą w swojej drużynie. Lech chciałby wypożyczyć takiego zawodnika i wpisać kwotę odstępnego – powiedział dziennikarz.

Wålemark dołączył do Lecha w zeszłym roku z Feyenoordu Rotterdam, który wcześniej wypożyczał go do sc Heerenveen. Transfer do Ekstraklasy okazał się strzałem w dziesiątkę. W 23 spotkaniach skrzydłowy zdobył osiem bramek i zanotował cztery asysty, znacząco przyczyniając się do zdobycia mistrzostwa Polski. To przekonało władze „Kolejorza” do jego definitywnego wykupu za 1,8 mln euro.

Obecnie 23-latek nie może jednak pomóc drużynie. Po zabiegu operacyjnym wróci do gry dopiero w zimowym okresie przygotowawczym. Dlatego Lech chce jak najszybciej znaleźć tymczasowe wzmocnienie, które pozwoli drużynie utrzymać odpowiednią siłę rażenia w ofensywie.

Źródło: Sebastian Staszewski, meczyki.pl

Sławomir Peszko namawiał ekstraklasowicza na transfer do Wieczystej. „Kilka razy dzwonił”

Sławomir Peszko jest zaangażowany w budowanie siły Wieczystej Kraków. Korzystając ze swoich kontaktów, próbuje znaleźć wzmocnienia dla beniaminka 1. Ligi. Próbował namówić do transferu między innymi Jakuba Sypka z Zagłębia Lubin.




Wieczysta Kraków walczy w bieżącym sezonie o awans do Ekstraklasy. W dynamiczny rozwój klubu nieustannie zaangażowany jest Sławomir Peszko. 40-latek po zwolnieniu z roli trenera został wiceprezesem do spraw sportowych.

„Kilka razy dzwonił”

Na tej posadzie zdecydowanie przydają mu się kontakty, które wyrobił przez lata kariery. Wcześniej maczał zresztą palce przy kilku ciekawych transferach. Odegrał między innymi istotną rolę przy transferze Karola Fili, z którym grał dawniej w Lechii Gdańsk.

Nie zawsze udało mu się jednak pomyślnie przeprowadzić każdą transakcję. Jakub Sypka z Zagłębia Lubin przyznał, że Peszko namawiał go na transfer do Wieczystej. Miało to miejsce, gdy był wolnym zawodnikiem, jednak nic z tego nie wyszło.




– Kilka razy dzwonił do mnie Sławek Peszko, natomiast byliśmy dogadani z Zagłębiem. Jak rozmawialiśmy, miałem już ustawione testy medyczne. Wiadomo, że w piłce można pewne rzeczy odwołać, ale po rozmowach z menadżerami i dyrektorem Ulatowskim czułem, że Zagłębie bardzo mnie chce. To zadecydowało. Pieniądze to jedna sprawa, ale jest jeszcze Ekstraklasa, która bardziej działa na wyobraźnię. Wiadomo, że Wieczysta zaraz może tutaj awansować, jednak uznałem, że dla mojego rozwoju lepsze będzie Zagłębie – wyznał 24-latek w rozmowie z „Weszło”.

Źródło: Weszło.com | Fot. Wieczysta Kraków

Izraelskie media komentują skandal podczas meczu Maccabi z Rakowem. Odpowiedź na… prowokację?

Izraelskie media nie zamierzają przepraszać za zachowanie kibiców Maccabi Haifa podczas rewanżu z Rakowem. Wręcz przeciwnie. Tamtejsza prasa stara się tłumaczyć, o co chodziło z wywieszeniem skandalicznego transparentu.




Raków przegrał pierwszy mecz z Maccabi Haifa w III rundzie eliminacji Ligi Konferencji (0-1). W rewanżu na Węgrzech pokonali jednak rywali 2-0, dzięki czemu awansowali dalej. Sukces „Medalików” został jednak przyćmiony przez polityczny skandal.

Odpowiedź na… prowokację?

Na trybunach wywieszono transparent, oskarżający Polaków o Holocaust. Sprawa poniosła się szerokim echem. W tym momencie przeszła zresztą do postaci politycznego skandalu.




W izraelskich mediach nie widać jednak przeprosin za zachowanie kibiców. Wręcz przeciwnie. Dziennikarze starają się tłumaczyć skandaliczny transparent. Sugerują, że była to jedynie odpowiedź na propalestyńskie prowokacje kibiców Rakowa.

– Incydent dyplomatyczny? Kibice Maccabi odpowiedzili na propalestyński gest kibiców Rakowa, nawiązując do Holokaustu. W Polsce zareagowali gniewnie: tylko Niemcy są za to odpowiedzialni. To stanowiło śmiałą aluzję do roli narodu polskiego w Holokauście. Jak wiadomo, podczas II wojny światowej Polska była w rzeczywistości głównym ośrodkiem nazistowskiego przemysłu zagłady, a na jej terytorium działało sześć obozów założonych przez nazistów – pisze portal sports.walla.co.il.

– Kibice Maccabi wywołali poruszenie w Polsce. Napis „mordercy od 1939” to temat szczególnie drażliwy w kraju, co wywołało gniew Polaków. Podaliśmy kontrargument. Burza między Maccabi a Rakowem zaczęła się wcześniej, niż się spodziewaliście. Dwumecz miał być głównie oparty o sport, ale ostatecznie otoczyły go wydarzenia mniej związane z piłką nożną. To była reakcja kibiców Maccabi na baner, który pojawił się podczas meczu w Polsce – dodaje serwis sport5.co.il.

– Baner nawiązywał do roli ludności polskiej w Holokauście europejskich Żydów. Przesłanie to jest uważane za szczególnie drażliwe w Polsce, gdzie temat II wojny światowej jest otwartą raną historyczną. Na jej terenie działały wszystkie nazistowskie obozy zagłady, a także udokumentowane przypadki lokalnej kolaboracji. Ta sprawa szybko nie ucichnie – tłumaczy z kolei one.co.il.

Do skandalu odnieśli się już polscy politycy, na czele z prezydentem Karolem Nawrockim. Ambasada Izraela w Polsce również zdecydowanie potępiła zachowanie kibiców Maccabi.

Kolejni politycy odpowiadają na skandaliczne zachowanie kibiców Maccabi. Minister spraw zagranicznych: „Mam nadzieję”

Nie milkną echa obrzydliwego zachowania kibiców Maccabi Haifa podczas rewanżu z Rakowem. Radosław Sikorski zareagował na oświadczenie Ambasady Izraela w Polsce.




Raków awansował w miniony czwartek do IV, ostatniej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Niestety, sukces „Medalików” został przyćmiony przez haniebne zachowanie kibiców Maccabi Haifa.

Polityczny skandal

Na trybunach stadionu w Debreczynie wywieszono skandaliczny transparent. Bezpośrednio obwiniał on Polaków o wydarzenia z 1939 roku. Incydent odbił się gigantycznym echem i wywołał reakcję polityków. Ambasada Izraela w Polsce stanowczo potępiła takie zachowanie.

– Na takie słowa i czyny, żadnej ze stron, nie ma miejsca ani na stadionie ani nigdzie indziej. Nigdy! – napisano w komunikacie.




Do oświadczenia ustosunkował się minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski. Polityk pochwalił placówkę dyplomatyczną za reakcję. On sam został jednak zrugany przez internautów, za zbyt delikatny wpis.

– Dobrze, że Ambasada Izraela w Polsce zareagowała na skandaliczny transparent Maccabi Hajfa. Skądinąd mam nadzieję, że izraelska młodzież jest uczona, że w 1939 to hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę i zaczęły mordować jej obywateli wszystkich wyznań i narodowości – napisał Sikorski.

Wcześniej do skandalu odniosło się wiele więcej polityków. Swoje stanowisko i potępienie wobec zachowania kibiców Maccabi opublikował między innymi prezydent, Karol Nawrocki.

Fot. Screen / TVP Sport

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.