Argentyna wylewa morze łez. Cały kraj żegna i dziękuje Leo Messiemu

Leo Messi 5 września ustrzelił dublet w meczu z Wenezuelą, natomiast cała Argentyna… pogrążyła się w smutku. Wszystko dlatego, że piłkarz Interu Miami może więcej nie zagrać w swojej ojczyźnie.




Argentyna wygrała kolejny mecz w eliminacjach mistrzostw świata i ma już pewny awans na mundial. W spotkaniu z Wenezuelą (3-0), to jednak nie sam wynik był najważniejszy.

Morze łez

Wszystko dlatego, że prawdopodobnie ostatni mecz na ojczystej ziemi rozegrał Leo Messi. Choć zanotował dublet, to kibice po końcowym gwizdku zrozumieli, że pewna era dobiega końca. Wstali z miejsc, zaczęli bić mu brawo oraz skandować nazwisko.




Z kolei media rozpisują się o wszystkich zasługach Messiego dla drużyny narodowej. Ponadto podkreślają, że całą karierę pozostał skromnym człowiekiem.

– Prostota Messiego, potwór, który nie zawracał sobie głowy, nawet będąc na szczycie – napisano w tytule artykułu na portalu tycsports.com.

– Brawa na koniec, od wszystkich, wystarczyły, by nas uciszyć i zmusić do słuchania. To ludzie docenili Leo za wszystko, co dał kadrze – dodano.

– Messi nie dał nam gwarancji, że wystąpi na mundialu. Teraz to my musimy do niego dotrzeć i go przekonać. Stoi na czele zespołu o wielkiej historii. Zespołu, który zawsze miło się ogląda – spuentowała redakcja.

Emocje udzieliły się nie tylko kibicom. Także koledzy Messiego z reprezentacji odczuli ogrom sytuacji.

– To był wieczór pełen emocji, którego nie zapomnimy. Pozostanie z nami na zawsze, bo tak wiele znaczy dla nas Leo. Nie chodzi mi tylko o niego jako o zawodnika, ale o jego przywództwo, codzienne lekcje i o to, jakim jest człowiekiem – przyznał po meczu Lautaro Martinez.

– Dla nas to zaszczyt grać z Leo. Myślałem o strzale, ale zobaczyłem, że Leo nadchodzi, więc posłałem do niego piłkę, a on trafił – wtórował mu Julian Alvarez.

Wisła Kraków liderem w Europie? Jarosław Królewski ma ambitne plany

Jarosław Królewski ma bardzo duże ambicje, co do przyszłości Wisły Kraków. Właściciel „Białej Gwiazdy” chciałby, żeby jego klub był liderem w Europie Środkowo-Wschodniej.




Wisła Kraków rozpoczęła bieżący sezon z przytupem. Na starcie wygrała kolejne sześć meczów z rzędu. Dopiero w ostatniej kolejce przyszła porażka, ale nadal „Biała Gwiazda” zajmuje 1. miejsce w 1. Lidze, wyprzedzając Wieczystą czterema punktami.

Ambicja

Nadrzędnym celem Wisły jest oczywiście powrót do Ekstraklasy. Jasno nakreślał to zresztą Jarosław Królewski. Jego ambicje jednak są znacznie większe.




– Patrząc na wyniki naszych drużyn, bardzo trudno byłoby obstawić zakład, w ramach którego Wisła Kraków będzie co roku grała w europejskich pucharach albo nawet wygrywała mistrzostwo Polski. A to ma ogromne wpływy na finanse – podkreślał dla „Przeglądu Sportowego Onet”.

– Moim marzeniem jest, żeby Wisła Kraków oprócz sportu, dnia meczowego sprzedaży gadżetów, praw TV i tak dalej, miała też taką „drugą nogę” w postaci największego ośrodka badawczo-technologicznego w tej części świata, a więc w Europie Środkowo-Wschodniej. Miejsce, gdzie byśmy badali przeróżne rzeczy, od prewencji urazów do doświadczeń związanych z bazą kibiców. To mogłoby sprawić, że wyszlibyśmy poza pewien lokalizm – zaznaczył.

– Musimy mieć świadomość, że my nigdy nie będziemy w stanie przeprowadzić ekspansji jak np. Liverpool. Z wielu względów, choćby barierę językową. Za to możemy dostarczać produkt na przecięciu sportu i technologii i dostarczać go globalnie. Z różnych programów chcielibyśmy realizować od 2 do 4 mln dol. przychodów rocznie, a to sprawiłoby, że nie będziemy mieli problemów finansowych niezależnie od wyników sportowych – dodał.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Krajobraz po remisie z Holandią. Polska nieznacznie zwiększyła swoje szanse na awans

Remis z Holandią nieznacznie zwiększył szanse reprezentacji Polski na awans do Mistrzostw Świata 2026. Mimo to najbardziej prawdopodobny scenariusz, to gra Polski w barażach.




Za nami debiut Jana Urbana w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Pierwsze spotkanie podczas wrześniowego zgrupowania zakończyło się remisem 1:1 z faworyzowaną Holandią. Jednego gola dla Biało-Czerwonych zdobył Matty Cash. Dla Oranje bramkę strzelił Denzel Dumfries.

Po wczorajszych meczach sytuacja w grupie wygląda następująco. Holandia, Polska i Finlandia mają na swoim koncie po 7 punktów – z tym, że Oranje ma rozegrany o 1 mecz mniej. Na dwóch ostatnich miejscach są Litwa (3 punkty) i Malta (2 punkty).

Jeszcze przed startem rywalizacji jednoznacznym faworytem do wygrania grupy i awansu na Mistrzostwa Świata była Holandia. Po pierwszych meczach nic w tej kwestii się nie zmieniło. Serwis „Football Meets Data” daje Oranje aż 97% szans na wygranie grupy. Polacy mają na to w zaokrągleniu 3% szans. Remis polepszył sytuację Polaków o 1%. Biało-Czerwoni są jednak faworytem do zajęcia 2. miejsca w grupie, które zapewnia grę w barażach (71%) – wczorajszy remis dał dodatkowe 9 punktów procentowych. Finlandia ma na to 26%, a Holandia skromne 3%. Prognozuje się, że kolejne miejsca zajmą kolejno: Finlandia, Litwa i Malta.




Swoje wyliczenia przedstawił również AbsurDB. Według jego danych, na zajęcie 1. miejsca w grupie Holandia ma 94,3% szans, a Polska 5,4%. Jeśli chodzi o baraże, to faworytem w tej grupie są Polacy (74%)

Te kluby chciały płacić Lewandowskiemu 100 milionów euro! Ujawniono, kto kusił Polaka

Pini Zahavi niedawno potwierdził, że Robert Lewandowski dostał oferty z Arabii Saudyjskiej. Nie było jednak wiadome, które kluby chciały ściągnąć Polaka. Konto 365scoresarabic rozwiało tę tajemnicę.




Latem sporo mówiło się o przyszłości Roberta Lewandowskiego. 37-latek został finalnie w Barcelonie, gdzie rozpoczął już sezon 2025/26.

Kuszony wielkimi pieniędzmi

O Polaka zabiegać miały kluby z Arabii Saudyjskiej, co potwierdził Pini Zahavi. Agent Lewandowskiego nie zdradził jednak, o które drużyny chodziło. Zrobiło to z kolei konto 365scoresarabic.




Tym samym dowiedzieliśmy się, że o przeprowadzenie takiego transferu starały się saudyjskie tuzy – Al-Hilal i Al-Nassr. Obie ekipy miały proponować Lewandowskiego zarobki na poziomie 100 milionów euro plus bonusy.

„Lewy” oczywiście nie był zainteresowany takim ruchem. Wolał zostać w Barcelonie, gdzie ma ważny kontrakt do 2026 roku oraz opcję jego przedłużenia o rok, bez dodatkowych warunków.

Holendrzy piszą o aferze w reprezentacji Polski. Skupili się na Robercie Lewandowskim

Reprezentacja Polski w czwartek zmierzy się z Holandią w eliminacjach mistrzostw świata. „Biało-Czerwoni” są skazywani na porażkę i nawet punkt będzie sporą sensacją. Tymczasem holenderskie media piszą o aferze, która niedawno nawiedziła naszą kadrę.




Dodatkowe smaczku spotkaniu dodaje fakt, że będzie to debiut Jana Urbana w roli selekcjonera. Do drużyny narodowej wraca także Robert Lewandowski, który odmówił gry w reprezentacji pod koniec kadencji Michała Probierza.

Naznaczeni aferą

To właśnie na tym ostatnim elemencie skupiają się holenderskie media przed meczem w Rotterdamie. Portal „NOS” podkreśla, że mimo zmiany selekcjonera, sprawa na pewno jeszcze nie została rozwiązana.




– Ostatni czerwiec był dla Polaków prawdziwym stanem alarmowym. Robert Lewandowski zrezygnował z gry w kadrze narodowej tak długo, jak selekcjonerem będzie Michał Probierz. Ich spór toczył się o opaskę kapitana, która została odebrana Lewandowskiemu, po tym jak ten poprosił o wolne od gry w reprezentacji po długim sezonie. Probierz na nowego kapitana wyznaczył Piotra Zielińskiego, po czym doszło to jeszcze większej eskalacji konfliktu – piszą Holendrzy.

– Polski Związek Piłki Nożnej stanął po stronie Lewandowskiego i przyjął dymisję Probierza. Polska z Holandią zagra po raz pierwszy pod wodzą nowego selekcjonera Jana Urbana, a Lewandowski powrócił. Jednak pełni spokoju nie ma tam od dawna. Nie da się nie zauważyć, że tamten konflikt nadal rzutuje na przygotowania Polaków do meczu z Holandią – dodaje portal.

Burza w Widzewie. Trener poleciał na wesele, a kibice się wściekli

Widzew Łódź przeżywa trudne chwile. Po serii trzech porażek z rzędu kibiców dodatkowo rozwścieczyła decyzja o pięciu dniach wolnego dla piłkarzy i wyjeździe trenera Patryka Czubaka na wesele do Grecji. Sprawa odbiła się szerokim echem, a głos zabrały władze klubu.

Kryzys sportowy i rosnące napięcie

Widzew Łódź wszedł w sezon z wysokimi oczekiwaniami. Po przejęciu klubu przez Roberta Dobrzyckiego zespół wydał ponad pięć milionów euro na transfery, w tym 1,5 mln na Mariusza Fornalczyka. Kibice liczyli na skok jakościowy, ale rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna. Po sześciu kolejkach drużyna miała na koncie tylko siedem punktów, a cierpliwość władz się wyczerpała. Zeljko Sopić stracił posadę, a jego miejsce zajął Patryk Czubak.

Nowy trener nie odmienił jednak oblicza zespołu. Porażka 1:2 z Lechem Poznań była trzecią z rzędu i dodatkowo pogłębiła frustrację fanów. W tym momencie Widzew balansuje tuż nad strefą spadkową, zajmując trzynaste miejsce w tabeli Ekstraklasy.

Sparing odwołany, a trener w Grecji

Podczas wrześniowej przerwy reprezentacyjnej Widzew miał rozegrać sparing z Polonią Warszawa. Ostatecznie do spotkania nie doszło, ponieważ jak informował serwis dumastolicy.pl łódzki klub sam zrezygnował z meczu. Polonia w zamian zagrała ze Zniczem Pruszków.

Szybko wyszło na jaw, że piłkarze Widzewa dostali pięć dni wolnego. Powód? Wyjazd trenera Czubaka do Grecji na ślub Macieja Szymańskiego, wiceprezesa Widzewa.

– Kibice wściekli, większość uważa, że to nie czas na balowanie, tylko na trenowanie – komentował portal lodz.wyborcza.pl.

Rzecznik klubu Jakub Dyktyński próbował tonować nastroje:

– Tak, trener Patryk Czubak wyjechał na dawno zaplanowany ślub. Nie miało to wpływu na planowanie trwającego mikrocyklu treningowego, który odbywa się zgodnie z planem, na podstawie rekomendacji Działu Przygotowania Motorycznego i Medycyny – napisał.

Głos kibiców i reakcja władz

Fani Widzewa nie kryli oburzenia w mediach społecznościowych. Do sytuacji odniósł się w końcu Michał Rydz, prezes Widzewa.

– Dziś w Łodzi spotkam się ze szkoleniowcem, by omówić plan przygotowań do meczu z Arką oraz plan na zwycięstwo w tym spotkaniu. Poprosiłem trenera o pilny powrót do Klubu. Wszyscy w Widzewie powinni teraz skupić się na pracy i stabilizacji. Dziękuję również Właścicielowi – dzięki Jego możliwościom powrót Trenera jest możliwy już dzisiaj. Następnie, dziś w godzinach popołudniowych, odniesiemy się do całej sytuacji szerzej. Zanim to jednak nastąpi, chcę odbyć rozmowę indywidualną ze szkoleniowcem oraz Dyrektorem Sportowym – ogłosił Rydz.

14 września o godz. 17:30 Widzew zagra w Łodzi z Arką Gdynia.

Źródło: X

Iga Świątek wyprowadzona z równowagi. Wystarczyło jedno proste pytanie [WIDEO]

Po porażce w US Open Iga Świątek zdecydowanie nie była w najlepszym humorze. Dodatkowo, polską tenisistkę rozdrażniło pytanie zadane przez jednego z dziennikarzy.




Minionej nocy Iga Świątek zakończyła swój udział w tegorocznym US Open. Polska tenisistka odpadła na etapie 1/4 finału. Polkę pokonała Amanda Anisimowa wynikiem 2:0 (6:4, 6:3).

Po wspomnianym meczu odbyła się klasyczna konferencja prasowa. Pojawiła się na niej oczywiście Iga Świątek. Polka nie wydawała się jednak być w najlepszym humorze. Weszła również w polemikę z jednym z dziennikarzy, który rozdrażnił ją pytając, jak bardzo jest zmęczona i czy potrzebuje odpocząć psychicznie.

– Ogólnie rzecz biorąc, ostatnio było dużo tenisa: Wimbledon, podprowadzające turnieje w Ameryce, a teraz to. Jak bardzo jesteś teraz zmęczona? – zapytał dziennikarz.

– Cóż, nie wiem. To nie tak, że moje mecze tutaj były wyczerpujące – odpowiedziała Iga Świątek.

– Czujesz, że potrzebujesz odpocząć psychicznie? Nie mówię o samej porażce.

– Skąd taki pomysł?

– Po prostu się zastanawiam. Dużo się dzieje bez przerwy. Czy czekasz na to, żeby odpocząć?

– Musiałbyś porozmawiać z ludźmi odpowiedzialnymi za kalendarz. A ty potrzebujesz odpocząć psychicznie?

– Słucham?

– Wyglądasz, jakbyś potrzebował odpocząć psychicznie.

– Tak, potrzebuję.

– No to co tutaj robisz?

– Muszę dotrwać do końca tunieju.

– Powodzenia – zakończyła rozmowę Iga Świątek.




Yannick Agnero będzie rewelacją ligi? „Jego największy atut to szybkość”

Lech Poznań sprowadził do swojej drużyny nowego napastnika, Yannicka Agnero. Transfer Iworyjczyka wzbudził duże zainteresowanie, a szwedzki dziennikarz Ola Gustavsson nie szczędził mu komplementów w rozmowie z Goal.pl.

Z małego klubu do Lecha

Agnero trafił do Poznania z Halmstadu, jednego z najsłabszych zespołów szwedzkiej ekstraklasy. Choć drużyna nie należała do ligowej czołówki, młody napastnik potrafił się wyróżniać i szybko zwrócił na siebie uwagę silniejszych klubów. Jak podkreślił Gustavsson, Halmstad nie chciał jednak sprzedawać swojego zawodnika do krajowych rywali. Na tej sytuacji skorzystał Lech.

– Może i grał dla jednego z najmniejszych klubów w szwedzkiej ekstraklasie, ale jak na Szwecję to piłkarz topowej klasy. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Największe szwedzkie kluby wykazywały nim zainteresowanie, ale Halmstad wolało go sprzedać za granicę – powiedział Gustavsson.

Atuty i elementy do poprawy

Nowy nabytek „Kolejorza” imponuje przede wszystkim szybkością i dynamiką. Potrafi rozpędzić się zarówno na krótkim, jak i długim dystansie, a do tego dysponuje dużą siłą fizyczną. Jednak, jak sam podkreśla, wciąż ma nad czym pracować.

– Jego największy atut to szybkość. Zarówno na krótkim, jak i długim dystansie. To piłkarz niezwykle dynamiczny, bardzo silny. Natomiast co do tego, co musi poprawić, to wielokrotnie sam podkreślał, że niektóre zachowania na boisku. Wie, iż musi się lepiej poruszać w niektórych momentach gry, zachowywać lepiej w pojedynkach jeden na jeden z rywalem. Że aby stać się jeszcze lepszym piłkarzem, musi dołożyć kilka innych elementów, a nie tylko bazować na szybkości. Na pewno jest też sporo do poprawy, jeśli chodzi o skuteczność w polu karnym – ocenił Gustavsson.

Dobry interes Lecha

Szwedzki dziennikarz nie zdecydował się na porównania Agnero do Mikaela Ishaka, lidera ataku Lecha Poznań, ale nie ukrywa, że nowy zawodnik to piłkarz o dużym potencjale.

– W tym momencie porównywanie ich byłoby nie fair. Ishak to Ishak, wszyscy znamy jego jakość i doświadczenie. Ale jeszcze raz, nie mam żadnych wątpliwości, że Agnero ma wielką jakość – stwierdził.

Co więcej, zdaniem eksperta, Lech dokonał bardzo korzystnego transferu także pod względem finansowym.

– To dobry deal dla Lecha. Osobiście myślałem, że Halmstad „krzyknie” więcej, jakieś 3,5-4 mln euro. W związku z tym uważam, że polski klub zrobił bardzo dobry interes – podkreślił Gustavsson.

Źródło: Goal.pl

Ponitka skomentował wizytę Lewandowskiego i spółki na meczu z Francją. Klasa kapitana koszykarzy [WIDEO]

Reprezentanci Polski w piłce nożnej, byli obecnie na meczu koszykarskiej kadry. Wizytę Lewandowskiego i spółki skomentowali Mateusz Ponitka i Kamil Łączyński.




„Biało-Czerwoni” przygotowują się w Katowicach do meczów z Holandią i Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata. W tym samym mieście, we wtorek, swój mecz rozgrywała reprezentacja koszykarzy.

„Fajnie, cieszę się”

Spotkanie z Francją z trybun oglądali właśnie piłkarze, z Robertem Lewandowskim na czele. Ich obecność ucieszyła kapitana koszykarzy, Mateusz Ponitkę.




– Chwilę porozmawialiśmy, oni też mają przed sobą duże wyzwania. Fajnie, cieszę się, że zainteresowali się też naszą koszykówką. Wiele, wiele lat chyba ich nie było na naszym meczu, ale fajnie, że teraz przyszli. Dziękujemy im za to wsparcie, my też wspieramy ich i mam nadzieję, że będzie im się dobrze wiodło – cytuje Ponitkę sport.pl.

– To zawsze jest miłe, kiedy kadry narodowe się wspierają, wiadomo, że kibicujemy sobie nawzajem. Jesteśmy sportowcami, wiemy, z czym oni się zmagają, oni wiedzą, z czym my się zmagamy. Cieszymy się, że byli piłkarze, przyjechał też wicemistrz olimpijski w siatkówce Tomasz Fornal, doceniamy to, że na trybunach siedzi też wielu innych celebrytów i influencerów – dodał z kolei Kamil Łączyński.

– I o to chodzi, żeby koszykówka była bardziej popularna. Jak będą przychodziły wielkie gwiazdy na mecz, to i zwykły kibic przyjdzie, po to może, żeby Tomka Fornala czy Roberta Lewandowskiego zobaczyć z bliska, a przy okazji dopingować koszykarzy – podsumował.

Fot. Screen Twitter / @cegieu

Ibrahimović został zapytany o to, czy Lewandowski jest lepszy od niego. Zareagował w swoim stylu [WIDEO]

Zlatan Ibrahimović przez lata cieszył kibiców swoją grą na boisku, ale nie tylko. Szwed jest znany z bycia bezkompromisowym i nie gryzienia się w język. Na kanale Ligi Mistrzów pojawiło się nagranie, gdzie znalazł się temat Roberta Lewandowskiego.




Podczas ceremonii losowania Ligi Mistrzów, pojawiło się kilku gości specjalnych. Jednym z nich był Zlatan Ibrahimović. Poza udziałem w wydarzeniu, Szwed wziął udział w zabawie, z którego powstało nagranie.

Najlepszy?

Prowadzący materiał wymieniał nazwiska piłkarzy, a Ibrahimović miał się odezwać, gdy uzna, że któryś z nich był lepszy od niego. W sumie przywołano: Sergio Aguero, Edinsona Cavaniego, Wayne’a Rooneya, Didiera Drogbę, Roberta Lewandowskiego, Luisa Suareza, Karima Benzemę, Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego.




43-latek… nie odezwał się ani razu. Pasuje to zresztą do jego wizerunku. Jeszcze podczas kariery słynął z barwnych wypowiedzi i kontrowersyjnych zachowań. Po karierze nie zamierza tego zmieniać.

Lewandowski z nowym podejściem do gry w Barcelonie. Hiszpańskie media reagują

Robert Lewandowski zapowiedział, że w tym sezonie jego rola w Barcelonie będzie wyglądać inaczej. Polak stawia na jakość, a nie ilość minut, co może całkowicie odmienić jego obecność w hiszpańskiej La Lidze.

Nowa filozofia kapitana reprezentacji Polski

Trzy kolejki La Ligi za nami, a Robert Lewandowski spędził na boisku zaledwie 28 minut. To zaskakująca statystyka, jednak nie można jej interpretować jednoznacznie, ponieważ tuż przed startem rozgrywek napastnik doznał drobnego urazu. Choć uraz nie był poważny, wpłynął na początkowe decyzje sztabu szkoleniowego.

Lewandowski przyznał otwarcie, że obecny sezon będzie różnił się od poprzednich. Polak nie ukrywa, że rotacje w składzie są nieuniknione, a jego priorytetem pozostaje dyspozycja w najważniejszych momentach.

– Ja już inaczej podchodzę do całej sytuacji – wolę stawiać na jakość niż na ilość. Zdaję sobie sprawę, że intensywność jest u nas bardzo wysoka, więc każdy piłkarz będzie potrzebował odpoczynku. Trudno mi to dziś ocenić, bo miałem najdłuższe wakacje w karierze i najdłuższy okres przygotowawczy. Mamy jednak taki skład, że rotacje są możliwe, a w kluczowych momentach trzeba być w najwyższej formie – podkreślił kapitan reprezentacji Polski.

Hiszpania analizuje słowa „Lewego”

Kataloński dziennik „Sport” szybko podchwycił wypowiedzi napastnika. Zdaniem tamtejszych mediów Polak w tym sezonie rozegra mniej minut niż w poprzednich kampaniach, a takie podejście może korzystnie wpłynąć na jego jakość gry.

Dídac Peyret, publicysta „Sportu”, zauważył, że przeciążenie ubiegłym sezonem sprawiło, iż Lewandowski doznał urazu pod koniec okresu przygotowawczego. Dlatego teraz większy nacisk zostanie położony na odpowiednie zarządzanie obciążeniami.

Nie jest jasne, czy Polak pozostanie niekwestionowaną „dziewiątką” Barcelony w planach Hansiego Flicka. Odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w kolejnych tygodniach. Konkurencja jest bowiem spora: Ferran Torres czy Marcus Rashford mogą częściej otrzymywać swoje szanse.

– Jego priorytetem w tym sezonie nie jest osiąganie świetnych wyników indywidualnych, ale pomoc drużynie w decydujących meczach – podkreśla „Sport”.

Czas na reprezentację

Lewandowski wraca także do obowiązków reprezentacyjnych. Już 4 września „Biało-Czerwoni” zagrają z Holandią w Rotterdamie w pierwszym spotkaniu pod wodzą Jana Urbana. Kilka dni później czeka ich starcie z Finlandią, które może przesądzić o awansie Polski na mistrzostwa świata w 2026 roku w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku.

Źródło: Sport.es, Łączy nas Piłka

Marek Koźmiński ostro o powrocie Kamila Grosickiego. „Dla mnie to kuriozum”

Powrót Kamila Grosickiego do reprezentacji Polski wywołał mieszane odczucia wśród polskich kibiców. Powrót 37-latka nie spodobał się również Markowi Koźmińskiemu, który uważa, że jest to kuriozum.

W trakcie EURO 2024 Kamil Grosicki ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery. W czerwcu tego roku odbył się „mecz pożegnalny”. Grosicki rozegrał swój „ostatni mecz” przeciwko Mołdawii w meczu towarzyskim. Niedługo później z reprezentacją pożegnał się Michał Probierz, po czym Kamil Grosicki oznajmił, że jeśli pojawi się taka potrzeba, to może pomóc nowemu selekcjonerowi.




Następcą Michała Probierza został Jan Urban. Nowy selekcjoner zdecydował się powołać Kamila Grosickiego. Decyzja 37-latka o powrocie do reprezentacji wywołała mieszane odczucia. Wiele osób było bardzo zniesmaczonych takim obrotem spraw. Jedną z tych osób jest Marek Koźmiński, który stwierdził, że cała ta sytuacja to kuriozum.

– Dla mnie to kuriozum – rozpoczął Marek Koźmiński.

– Nie rozumiem tej decyzji. Zakładam, że w czerwcu tego roku Kamil chciał się pożegnać z drużyną narodową sam z siebie i nikt na siłę go do tego nie zmuszał, robił to chyba świadomie, prawda? Trzy miesiące temu oklaskiwał go cały stadion, a we wrześniu ponownie przyjeżdża na zgrupowanie. Wygląda to kosmicznie głupio. Mamy go teraz przywitać, a później znowu pożegnać? – skomentował Marek Koźmiński.

– Tak, Kamil na pewno przyda się drużynie jako „joker”. Natomiast sama historia… Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem – podsumował.





źródło: WP Sportowe Fakty

Jan Urban chciał powołać Hiszpana z polskimi korzeniami. Wybrał jednak grę dla Hiszpanii

Jan Urban skontaktował się z Yarkiem Gasiorowskim w celu powołania go do reprezentacji Polski. 20-latek zdecydował się na grę dla Hiszpanii.




Yarek Gasiorowski urodził i wychował się w Hiszpanii. Ma on jednak polskie korzenie – jego ojciec jest Polakiem, który w przeszłości wyjechał do Hiszpanii, gdzie poznał swoją żonę. Yarek jest wychowankiem Valencii. W seniorskiej drużynie „Nietoperzy” rozegrał 35 spotkań. Latem tego roku zdecydował się jednak na zmianę klubu, dołączając do PSV Eindhoven.

Od dawna Yarek Gasiorowski uchodzi za duży talent. Jego umiejętności nie umknęły uwadze hiszpańskiej federacji, dla której regularnie grał w różnych kategoriach młodzieżowych. W LaLiga debiutował w wieku 18 lat i szybko zrobiło się o nim głośno. W szczytowym momencie „Transfermarkt” wyceniał go na 15 milionów euro. Ostatnie miesiące były jednak w jego wykonaniu nieco gorsze, co przełożyło się na spadek wartości do 7,5 miliona euro.

Od dłuższego czasu mówiło się o ewentualnej grze Yarka Gasiorowskiego dla reprezentacji Polski. Sam zawodnik jednak regularnie grał dla hiszpańskich młodzieżówek. Otoczenie piłkarza prowadziło jednak narrację, że chce on grać dla Hiszpanii.




Nowe informacje ws. sytuacji Yarka Gasiorowskiego przekazał „Przegląd Sportowy”. Jak się okazuje, z zawodnikiem osobiście skontaktował się Jan Urban. Selekcjoner miał jednak usłyszeć, że Yarek chce tylko i wyłącznie grać dla Hiszpanii. Ostatnio został powołany do reprezentacji Hiszpanii u-21.


źródło: Przegląd Sportowy

Grimsby Town ukarane po sensacyjnym wyeliminowaniu Manchesteru United. Zawodnik zarejestrowany… minutę po czasie

Kilka dni temu czwartoligowe Grimsby Town, sensacyjnie wyeliminowało Manchester United z Pucharu Ligi Angielskiej. Teraz klub został ukarany za występ nieuprawnionego zawodnika.




„Czerwone Diabły” w ubiegłym tygodniu zaliczyły gigantyczną wpadkę. Już po pierwszym meczu odpadli z Pucharu Ligi Angielskiej. W dodatku wyeliminował ich klub z czwartej ligi.

O włos

Niewiele brakowało, a wszystko mogło się potoczyć całkowicie inaczej. Jak się okazało, w 73. minucie na murawie pojawił się zawodnik… nieuprawniony do występu. Clarke Oduor, bo o nim mowa, wziął później także udział w serii rzutów karnych, przy czym nie wykorzystał swojej „jedenastki”.




W przyszłości wielokrotnie widzieliśmy, jak takie sytuacje kończyły się walkowerem dla rywali. Tym razem EFL była jednak łaskawa dla Grimsby. Czwartoligowiec został „jedynie” obarczony grzywną 20 tysięcy funtów.

Kara została zwieszona do końca bieżącego sezonu, ale cała sytuacja jest wyjątkowo absurdalna. Oduor został bowiem zarejestrowany… minutę po upłynięciu terminu.

Pogoń Szczecin chce sprowadzić norweskiego obrońcę. Prawie zagrał w LKE

Norweskie media informują, że Pogoń Szczecin złożyła ofertę w wysokości ponad 250 tysięcy euro za Daniela Eida z Fredrikstad. Transfer prawego obrońcy wydaje się realny, a klub z Pomorza Zachodniego kontynuuje intensywne letnie wzmocnienia.

Kolejne ruchy Pogoni

Portowcy dokonali już ośmiu transferów w obecnym okienku, ale działacze nie zamierzają na tym poprzestawać. Okno transferowe w Polsce pozostaje otwarte do 8 września, dlatego zarząd Pogoni ma jeszcze kilka dni na finalizację kolejnych wzmocnień.

Choć właściciel klubu Alex Haditaghii zapowiadał wcześniej, że priorytetem będzie defensywny pomocnik. Równolegle szczecinianie chcą wzmocnić prawą flankę obrony.

Oferta za Eida

Według informacji TV2.no, Pogoń złożyła Fredrikstad propozycję transferu Eida opiewającą na nieco ponad 250 tysięcy euro. Norweski klub otrzymał ofertę, a przeprowadzka 26-latka do Szczecina jest bardzo prawdopodobna.

Eid ma za sobą udany sezon. W systemie rozgrywek wiosna–jesień rozegrał 26 spotkań, w których zdobył gola i zanotował trzy asysty. Dodatkowo zebrał doświadczenie w eliminacjach europejskich pucharów, mierząc się w barwach Fredrikstad z Crystal Palace. Norwegowie odpadli z walki o Ligę Konferencji po zaciętym dwumeczu z angielskim rywalem.

Źródło: TV2.no, transfery.info

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.