RODRI 😭😭😭😭😭😭 took of picture of the tifo on Vini’s head pic.twitter.com/qW3bgMr0MD
— MR (@MarmoushRole) February 11, 2025
Miesiąc: luty 2025
Erling Haaland z pierwszym golem przeciwko Realowi Madryt! [WIDEO]
HAALAND GOAL !!! FIRST GOAL AGAINSG MADRID WE ARE WINNIG pic.twitter.com/fKg7MIYh7e
— ⚡️🇧🇼 (@Priceless_MCI) February 11, 2025
Robert Lewandowski wskazał, z kim grało mu się najlepiej. „Wiedziałem, gdzie zagra piłkę”
Robert Lewandowski może pochwalić się bardzo bogatą karierą. W swoim CV ma grę z wieloma wybitnymi piłkarzami. Zdradził, z kim grało mu się do tej pory najlepiej.
Lewandowski obecnie gra między innymi z Lamine Yamalem, Raphinhą czy Pedrim. Gros swojej kariery spędził jednak w Bundeslidze. W Borussii Dortmund miał okazję dzielić szatnię z Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, zaś w Bayernie z Arjenem Robbenem czy Franckiem Riberym.
„Czułem z nim specjalną więź”
Nawet sprzed telewizora widać było jednak, jak dobrze dogaduje się na boisku z Thomasem Muellerem. Lewandowski sam nie ukrywa, że to właśnie z legendą „Die Roten” grało mu się najlepiej.
– Myślę, że było wielu takich, z którymi dyskutowałem na temat futbolu, ale kimś, z kim poczułem na boisku specjalną więź do tego stopnia, że widziałem, gdzie zagra piłkę i dlaczego ją tam zagra, że szuka mnie, był Thomas Mueller. Samo to, że patrzył na mnie, sprawiało, że rosła moja gotowość. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, bo rozumiemy piłkę nożną – przyznał dla tygodnia „Piłka Nożna”.
Obecnie jednak coraz lepiej dogaduje się z kolegami z Barcelony. „Lewy” przyznaje, że z biegiem czasu bardziej rozumie, jak grać chociażby z Yamalem, Pedrim czy Raphinhą.
– Ale przyznam szczerze, że Lamine Yamal, mimo młodego wieku, zaczyna szybko się uczyć. Porównując go z pierwszym rokiem, kiedy zaczynał grać w Barcelonie, to dużo łatwiej mi się z nim gra, dużo lepiej go rozumiem. Widzę, że on też coraz lepiej rozumie piłkę. Dużo łatwiej jest mu jakąś kwestię taktyczną wytłumaczyć. Tymczasem zdarza się, że wielu młodych zawodników w Barcelonie myśli, że to ktoś na boisku czegoś nie zrobił tak, jak powinien w określonej sytuacji, podczas gdy tak naprawdę to oni wówczas zachowali się niewłaściwie. Górę bierze gorąca głowa, a nie wiedza taktyczna. Źle patrzą, źle coś widzą. Stąd rozmowy z nimi, ponieważ czasami trzeba ich po prostu jeszcze wyprowadzać z błędu – zaznaczył.
– Lamine zaś szybko łapie pewne rzeczy. To akurat trudno wytłumaczyć, ale zdarza się takie wewnętrzne połączenie między zawodnikami, którego nie widać, ale które istnieje. I zaczynam czuć podobne z Yamalem. Zresztą nie tylko z nim, bo i choćby z Pedrim. Każdy mecz powoduje, że lepiej rozumiem się także z Raphinhą – dodał.
– On bardzo mocno dogrywa piłkę. Tak mocno, że czasami brakuje czasu na reakcję. Więc tłumaczę: Rapha, lepiej lżej, ale w punkt, bo nawet jak zagrasz super piłkę, ale mocno, to napastnikowi ciężko ją skontrować, skontrolować, nawet dopasować kroki do uderzenia. I na szczęście widzę, że od początku tego sezonu, czyli mojego trzeciego w Barcelonie, zaczynamy rozumieć się coraz lepiej – zakończył.
Robert Lewandowski szczerze o grze reprezentacji. „Zawsze było mniej sytuacji”
Robert Lewandowski wielokrotnie powtarzał, że gra w klubie jest czymś zupełnie innym, niż gra w reprezentacji. W rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna” ponownie zaznaczył, czym się to różni. „Zawsze było mniej sytuacji” – mówił kapitan.
Już od wielu lat Lewandowski pełni funkcję kapitana reprezentacji Polski. W narodowych barwach wielokrotnie strzelał ważne gole. Niestety 2024 rok był trudno dla całej kadry, nie oszczędzając także 36-latka.
„Zawsze było mniej sytuacji”
Napastnik FC Barcelony nigdy nie ukrywał, że gra w reprezentacji to dla niego wyzwanie. W każdym swoim klubie grał zupełnie inaczej, niż w biało-czerwonych barwach. Podczas rozmowy z „Piłką Nożną” wskazał największe różnice.
– Dla mnie zawsze był wyzwaniem przyjazd z klubu na kadrę. W reprezentacji zawsze było mniej sytuacji, mniej okazji do zdobywania bramek – przyznał.
– Nauczyłem się jednak tego. Nigdy nie oczekiwałem, że ta rzeczywistość będzie identyczna. Staram się pomagać drużynie narodowej tak czy inaczej, ale niewątpliwie jest to segment, który można poprawić, by być w polu karnym rywala częściej, by stwarzać sytuację napastnikowi – dodał „Lewy”.
– Choć mówiąc uczciwie, to w drugim meczu ze Szkotami, w Warszawie, te okazje już były. Jeśli ja, jako napastnik, mam sytuacje, to jest już super. Nawet jeśli się nie trafi, to trudno. Wolę mecz, w którym nie wykorzystam klarownej sytuacji, niż taki, w którym nie mam żadnej sytuacji – podsumował.
Reprezentacja Polski w 2024 roku spadła z dywizji A Ligi Narodów. Już w marcu rozpocznie jednak zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Na start „Biało-Czerwoni” zagrają z Maltą i Litwą. Oba mecze odbędą się w Warszawie.
FC Barcelona obserwuje amerykański talent. Ma polskie korzenie!
Nastolatek z MLS trafił na radar FC Barcelony. Co ciekawe, ma on polskie korzenie.
Redakcja „Mundo Deportivo”, powołując się na amerykańskie źródła, poinformowała o młodym piłkarzu z MLS, który trafił na radar FC Barcelony. Tym zawodnikiem jest Julian Zakrzewski Hall. Póki co, na tym szczegółowe informacje w tej sprawie się kończą. „Mundo Deportivo” dodaje jednak, że 16-latkiem interesują się także inne kluby z Europy.
🚨🚨 EXCLUSIVE: Barcelona are closely following MLS gem Julian Hall, playing for New York Red Bulls.
He could become Lewandowski’s long-term replacement. pic.twitter.com/V7ELTwMizP
— Barça Universal (@BarcaUniversal) February 10, 2025
Julian Zakrzewski Hall urodził i wychował się w Stanach Zjednoczonych. Ma on jednak polskie korzenie. Jego matka jest Polką. 16-latek jest wychowankiem New York Red Bulls. Do tej pory występował w młodzieżowych reprezentacjach USA.
Według informacji z 🇺🇸 Julian Hall z New York Red Bulls jest łączony z FC Barceloną. To 16. letni napastnik. [@mundodeportivo]
— BarcaInfo (@_BarcaInfo) February 11, 2025
Julian uchodzi za jeden z największych talentów w USA. Przemawia za tym kilka faktów. Między innymi to, że zadebiutował w MLS, mając zaledwie 15 lat, 6 miesięcy i 7 dni. Pierwszą bramkę zdobył, gdy miał 16 lat, 2 miesiące i 27 dni. Do tej pory w MLS rozegrał 12 meczów, strzelił 2 bramki i zanotował 1 asystę. W marcu skończy dopiero 17 lat.
15 years old 👀
Julian Hall is the second youngest player in league history to make his MLS debut. #RBNY pic.twitter.com/8Pz4jIan6I
— Major League Soccer (@MLS) October 1, 2023
źródło: mundo deportivo
Alex Haditaghi chce przejąć inny klub z Ekstraklasy! Potwierdził zainteresowanie
Alex Haditaghi był łączony z przejęciem Pogoni Szczecin. Ostatecznie do transakcji nie doszło, co nie oznacza jednak, że Kanadyjczyk zamierza odejść z polskiego rynku. Biznesmen potwierdził, że jest zainteresowany Śląskiem Wrocław.
Saga związana ze sprzedażą Pogoni Szczecin trwa od kilku tygodni. Jakiś czas temu bardzo głośno było o Alexie Haditaghim. Kanadyjczyk miał być już niemal w pełni dogadany w sprawie przejęcia „Portowców”, ale ostatecznie temat upadł. Problemem okazało się zadłużenie klubu i brak porozumienia z wierzycielami.
„Mamy potencjał”
Fiasko negocjacji z Pogonią nie oznacza, że Kanadyjczyk wycofa się z polskiego rynku. W rozmowie z Bartłomiejem Czetowiczem, Haditaghi przyznał, że interesuje go przejęcie Śląska Wrocław.
– Moje zainteresowanie Śląskiem Wrocław wynika z wiary w siłę dobrego zarządzania i podejmowania strategicznych decyzji zarówno na boisku, jak i poza nim oraz w ogromny potencjał, jaki oferuje ten zespół i miasto. Dzięki naszej jasnej wizji i naszemu czystemu wsparciu finansowemu jestem pewien, że mamy potencjał do zbudowania zwycięskiego zespołu, z którego miasto i kibice mogą być dumni – stwierdził biznesmen.
– Chociaż nie nawiązaliśmy jeszcze bezpośredniego kontaktu z prezydentem miasta, urzędnikami i innymi zainteresowanymi stronami w sprawie naszych zamiarów, nasze podejście jest przejrzyste i koncentruje się na długoterminowych korzyściach społecznych i gospodarczych. Nie mogę się doczekać możliwości wniesienia wkładu w dziedzictwo Śląska Wrocław i odkrywania szerszych możliwości we Wrocławiu i poza nim – dodał.
Nie wyszło z Pogonią Szczecin, więc Alex Haditaghi idzie po Śląsk Wrocław 🇮🇹 Biznesmen chce kupić klub.
— Bartłomiej Czetowicz (@BCzetowicz) February 11, 2025
Kilka osób pytało mnie o ten wątek, więc postanowiłem go sprawdzić u źródła. Haditaghi potwierdza, że chce poznać finanse klubu i usiąść do rozmów z miastem.
🗣️ – Moje…
Udany debiut Mateusza Bogusza w Cruz Azul. 23-latek odpowiada na słowa Hajty
Mateusz Bogusz zanotował świetny debiut w barwach Cruz Azul, a kibice wybrali go piłkarzem meczu przeciwko CF Pachuca. Polski pomocnik, który w styczniu zamienił Los Angeles FC na klub z Meksyku, nie krył zadowolenia z pierwszego występu i odniósł się do krytycznych słów Tomasza Hajty.
Pierwsze wrażenia po transferze
Po niemal dwóch latach gry w MLS, Bogusz zdecydował się na transfer do Cruz Azul, co kosztowało meksykański klub niespełna 9 mln euro. Wybór 23-latka wywołał zaskoczenie, zwłaszcza że wcześniej mówiło się o jego powrocie do Europy. Interesował się nim m.in. Celtic. Piłkarz nie żałuje jednak swojej decyzji.
– Już na lotnisku czekał na mnie tłum dziennikarzy, wszędzie były kamery. Ale to zrozumiałe, bo futbolem żyją tu absolutnie wszyscy. To po prostu religia. Na razie wciąż mieszkam w hotelu, ale kiedy wychodzę na ulicę, wiele osób gratuluje, życzy powodzenia. Od razu widać, że moja rozpoznawalność jest tu większa niż w Los Angeles – powiedział w rozmowie z „Faktem”.
Bogusz odpowiada na słowa Hajty
Transfer do Meksyku nie wszystkim przypadł do gustu. Tomasz Hajto skrytykował wybór Bogusza, twierdząc, że w ten sposób pomocnik „wypisał się z gry w reprezentacji Polski”.
– Bogusz ląduje w Meksyku. To jest dla mnie kosmos. Ten kierunek to jest kosmos. Wypisał się kompletnie z gry w reprezentacji – stwierdził były reprezentant Polski.
Na te słowa Bogusz odpowiedział spokojnie, dając do zrozumienia, że opinia Hajty wynika z braku znajomości ligi meksykańskiej.
– Jego słowa usłyszałem dopiero po debiucie, ale nie zrobiły na mnie dużego wrażenia. Takie teorie zazwyczaj biorą się z… niewiedzy. Bo żeby mówić o lidze meksykańskiej, trzeba ją najpierw oglądać – skomentował piłkarz.
Hajto podkreślał również, że długie podróże między Polską a Meksykiem mogą negatywnie wpłynąć na formę zawodnika.
– Studiowaliśmy te podróże z Ameryki, Japonii. (…) Potrzebujesz 48 godzin więcej, żeby dojść do siebie. To jest za dużo dla organizmu. Nie jesteś w stanie tego regularnie znosić i być w dobrej formie. Nie wspominając o Meksyku, gdzie się leci, nie wiadomo ile – ocenił Hajto.
Bogusz nie zgodził się z tym argumentem i podkreślił, że loty z Mexico City do Warszawy nie są bardziej wymagające niż te z Los Angeles.
– Z Ciudad de Mexico, gdzie zamieszkałem, leci się do Warszawy tyle samo co z Los Angeles, korzystniejsza jest też strefa czasowa – zaznaczył.
– Poza tym gra w kadrze to dla mnie największy honor. Jeśli tylko selekcjoner Michał Probierz wyśle mi powołanie, to zrobię wszystko, aby stawić się w wysokiej formie. A do Polski mogę dotrzeć choćby statkiem – dodał z uśmiechem.
Udany debiut
Mimo medialnych kontrowersji wokół jego transferu, Bogusz udowodnił swoją wartość na boisku. W meczu przeciwko CF Pachuca został wybrany piłkarzem spotkania, a jego występ pochwalił trener Vicente Sánchez.
– Mateusz zagrał spektakularnie – ocenił szkoleniowiec Cruz Azul, cytowany przez ESPN.
Sam zawodnik również był zadowolony ze swojego debiutu, mimo że nie udało mu się zdobyć gola ani zanotować asysty.
– Mogę być z siebie zadowolony. Po moim zagraniu wywalczyliśmy rzut karny, którego niestety nie wykorzystał kolega, mogłem też zanotować asystę. To cieszy, bo liga jest tu bardzo jakościowa. Gra się twardo i szybko, zupełnie jak w Europie – podsumował.
Cruz Azul po sześciu kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli, mając 11 punktów i pięć oczek straty do liderującego Club América. Jeśli Bogusz utrzyma dobrą formę, jego nazwisko może pojawić się na liście powołań do reprezentacji Polski.
Źródło: Fakt, ESPN
Paweł Bochniewicz skomentował stan polskiego dziennikarstwa. „Strasznie dużo chłamu”
Paweł Bochniewicz podzielił się swoją opinią na temat pracy dziennikarzy sportowych w naszym kraju. Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem.
W grudniu ubiegłego roku Paweł Bochniewicz po raz drugi w swojej karierze zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. To oznacza, że nie zobaczymy go na boisku jeszcze przez kilka miesięcy. 29-latek postanowił jednak wykorzystać fakt, że jest kontuzjowany, by rozwijać swoje social media. Stworzył kanał na YouTube, gdzie regularnie wrzuca filmy, na których pokazuje swój proces powrotu do zdrowia.
W ostatnich dniach w Polsce wywołała się ogromna dyskusja na temat pracy dziennikarzy sportowych w naszym kraju. Szczególnie poruszona została kwestia dziennikarzy zajmujących się piłką nożną. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Paweł Bochniewicz. 29-latek zwrócił uwagę przede wszystkim na hipokryzję dziennikarzy.
– Fascynujące, że dziennikarze, którzy na co dzień krzyczą: „Nie mamy obrońców, ten się nie nadaje, polscy piłkarze są słabi”, rozpłakali się, gdy ktoś zrobił to samo w drugą stronę. Nagle wrzucanie wszystkich do jednego worka i ocenianie kariery w jednym zdaniu jest niefajne. No co wy nie powiecie? – skomentował Paweł Bochniewicz.
Fascynujące, że dziennikarze, którzy na co dzień krzyczą: „Nie mamy obrońców, ten się nie nadaje, polscy piłkarze są słabi”, rozpłakali się, gdy ktoś zrobił to samo w drugą stronę. Nagle wrzucanie wszystkich do jednego worka i ocenianie kariery w jednym zdaniu jest niefajne. No… https://t.co/arx4XVn5Sc
— Pawel Bochniewicz (@pbochniewicz5) February 5, 2025
W swoim ostatnim vlogu na YouTube Bochniewicz rozbudował swoją wypowiedź. 29-latek szerzej spojrzał na całą sprawę. Zwrócił także uwagę na pozytywne aspekty pracy dziennikarzy.
– Ja myślę, że bycie np. newsmanem, dobrym newsmanem, to też jest dobre dziennikarstwo. Żeby dojść do jakiejś informacji w bardzo szybki sposób, to naprawdę trzeba być bardzo dobrym dziennikarzem, mieć kontakty, powiązania i tak dalej – rozpoczął Bochniewicz.
– Myślę jednak, że w dobie właśnie tych newsów i tego, kto będzie pierwszy, jest po prostu strasznie dużo chłamu. Bo każdy chce być pierwszy, każdy chce być jak najszybszy i nikt nie ma czasu na to, żeby zweryfikować 2-3 razy jedną wiadomość. I po jednej wiadomości, którą dostają, często wypuszczają tę wiadomość, która później staje się farmazonem – ocenił 29-latek.
Bochniewicz wskazał jednak także aspekty, które go irytują. Wymienił chociażby fakt, że dziennikarze użalają się nad sobą wtedy, kiedy spadnie na nich ogromna fala krytyki.
– To co mnie bardzo, bardzo denerwowało wczoraj, to to całe użalanie się nad sobą tych dziennikarzy niektórych. „Jak on mógł tak powiedzieć?”. No tak, mógł tak powiedzieć. Tak, jak wy możecie powiedzieć o nas, tak my możemy powiedzieć o was. I nagle jest wielka burza. I wydaje mi się, że to są zrobione z igły widły – skomentował Paweł Bochniewicz.
Hit! Jose Mourinho nuci piosenkę o Sebastianie Szymańskim [WIDEO]
Jose Mourinho nucący piosenkę o Sebastianie Szymańskim to hit 🇵🇱 pic.twitter.com/kYMbSM8BWR
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) February 10, 2025
Wieczysta znowu zaszokuje? Na celowniku były piłkarz Legii Warszawa
Wieczysta Kraków zamierza dokonać kolejnego głośnego transferu. Portal meczyki.pl podaje, że klub prowadzi rozmowy z byłym graczem Legii Warszawa.
Wieczysta znana jest z przeprowadzania głośnych transferów, na które nie mogą pozwolić sobie innego drużyny z 2. Ligi. Klub należący do Wojciecha Kwietnia może pochwalić się kilkoma zawodnikami z przeszłością w Ekstraklasie i nie tylko. Krakowiacy wciąż nie powiedzieli ostatniego słowa.
Przeszłość w Legii
Nie tak dawno w kontekście Wieczystej mówiło się o Carlitosie. Hiszpan jednak nie trafi do Krakowa, ale możliwe, że zrobi to jego rodak i to inny, z którym kiedyś grał w Legii. Mowa konkretnie o Rafie Lopesie.
W przeszłości napastnik grał przy Łazienkowskiej, a także w stolicy Małopolski. Jednak w przeciwieństwie do Carlitosa, nie reprezentował on „Białej Gwiazdy”, a Cracovię. Obecnie 33-latek występuje natomiast w cypryjskim Anorthosisu Famagusta, dla którego strzelił 12 goli. Jest ponadto liderem strzelców całej ligi.
Według portalu meczyki.pl, Wieczysta próbuje skusić Lopesa na powrót do Polski. Trwać mają obecnie negocjacje między klubami.
Mateusz Borek widzi Kamila Grosickiego ponownie w reprezentacji. „Kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi”
Reprezentacja Polski niebawem wróci do gry. W marcu „Biało-Czerwoni” rozpoczną zmagania w eliminacjach mistrzostw świata. Mateusz Borek jest zdania, że do kadry powinien wrócić Kamil Grosicki.
2024 rok nie był najlepszy w wykonaniu reprezentacji Polski. Kadra Michała Probierza pozostawiła po sobie głównie negatywne emocje. W ciągu ostatnich pięciu meczów, „Biało-Czerwoni” ani razu nie wygrywali. Ba, zaledwie raz udało się im zremisować. Na domiar złego spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów.
Powrót weterana?
W marcu Michała Probierza czeka nowe rozdanie. Reprezentacja Polski rozpocznie grę w eliminacjach mistrzostw świata. Selekcjoner dał się poznać już z tego, że lubi powoływać nieoczywistych piłkarzy. Trudno zatem przewidzieć, kogo tym razem zobaczymy na zgrupowaniu.
Sporo mówiło się przede wszystkim o odmładzaniu kadry i o tym, że powoli powinniśmy wprowadzać nowych, obiecujących zawodników. Mateusz Borek jest jednak innego zdania. Dziennikarz uważa, że do reprezentacji powinien wrócić Kamil Grosicki.
– Na czym polega odmładzanie? Że bierzemy 34-letniego Tarasa Romanczuka i na Mistrzostwach Europy wystawiliśmy 34-letniego Salamona? To my tak odmładzamy. Rezygnujemy z gości, którzy zagrali na kilku turniejach, mają po 100 meczów w reprezentacji, a odmładzamy, że bierzemy dwóch, którzy nie mają praktycznie żadnego doświadczenia w reprezentacji, ale są dwa lata młodsi. Ja jako Polska chcę jechać na Mistrzostwa Świata. Jeśli dzisiaj Kamil Grosicki miałby mi pomóc w czterech meczach eliminacyjnych, to ja i tak Grosickiego biorę. Ja dzisiaj włączam Pogoń Szczecin dla Kamila Grosickiego – mówił w „Kanale Sportowym”.
– Nie dlatego, że się znamy prywatnie. Dlatego, bo mam przyjemność. Widzę inny dotyk piłki, że widzę kreatywność, widzę gościa, co ma ciąg na bramkę, widzę gościa, co kładzie na du*ę 20-latków i się nimi bawi. Jestem przekonany, że gdyby grał w Legii Warszawa albo Lechu Poznań, to grałby jeszcze lepiej. On cały czas jest lepszy od tych Fornalczyków i innych – uzupełnił.
Lewandowski doceniony za występ z Sevillą. Dobre noty od hiszpańskich mediów
Robert Lewandowski udowodnił, że wciąż jest kluczowym ogniwem ofensywy Barcelony. W niedzielnym starciu z Sevillą Polak zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Hiszpańskie media nie szczędziły pochwał pod adresem napastnika, podkreślając jego wpływ na wynik meczu.
Gol Lewego w starciu z Sevillą
Sezon dla Lewandowskiego rozpoczął się znakomicie. Pod okiem Hansiego Flicka, z którym współpracował już w Bayernie Monachium, Polak szybko stał się liderem ataku Blaugrany. Niestety, z biegiem czasu jego forma nieco osłabła. Mimo to niemiecki trener nie stracił zaufania do swojego podopiecznego, co w niedzielę przyniosło wymierne efekty.
Lewandowski od pierwszej minuty był obecny na murawie i już w siódmej minucie pokazał, dlaczego warto na niego stawiać. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Inigo Martinez głową zagrał piłkę w stronę Polaka, który instynktownym uderzeniem pokonał bramkarza Sevilli.
Radość kibiców Barcelony trwała zaledwie kilkanaście sekund – rywale błyskawicznie odpowiedzieli wyrównując na 1-1.
Mimo że do przerwy wynik pozostawał remisowy, w drugiej połowie Blaugrana pokazała swoją siłę. Barca strzeliła wówczas trzy kolejne bramki. Lewandowski nie miał już bezpośredniego udziału w tych trafieniach. Polak opuścił murawę w 71. minucie.
Hiszpańskie media jednogłośnie chwaliły występ Lewandowskiego. „Mundo Deportivo” podkreślało, że napastnik nie zmarnował żadnej okazji, a jego skuteczność i zaangażowanie były kluczowe dla zwycięstwa Barcelony.
„Sport” z kolei zwrócił uwagę na instynkt strzelecki Polaka, który po raz kolejny udowodnił, że potrafi być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. „Nie błyszczał zbytnio, ale zaznaczył swoją obecność”.
Źródło: Sport, Mundo Deportivo
Puchacz chwalony po meczu z Liverpoolem. „Był pełen energii, zaangażowania i determinacji”
Plymouth Argyle dokonał sensacji i wyeliminował Liverpool z Pucharu Anglii. W roli jednego z bohaterów tej spektakularnej wygranej wystąpił Tymoteusz Puchacz, który od momentu styczniowego transferu szybko stał się kluczowym zawodnikiem drużyny z Championship. Angielskie media szeroko komentowały występ reprezentanta Polski.
Niespodzianka w pucharze Anglii
Trener Plymouth, Miron Muslic, po zakończonym spotkaniu nie krył wzruszenia. Szkoleniowiec wyraził dumę z osiągnięcia swojego zespołu.
– Zazwyczaj jestem elokwentny, ale teraz trochę brak mi słów. Jestem cały w emocjach, ponieważ zdałem sobie, jak trudne było zadanie i przeciwnik. To największy moment w mojej dotychczasowej karierze trenerskiej, bez wątpienia, ponieważ to Puchar Anglii i Liverpool. To wielki dzień dla drużyny i dla Plymouth, wielki dzień dla “Zielonej Armii”. Zasłużyli na świętowanie – powiedział wyraźnie poruszony Muslic.
Jednym z najważniejszych elementów sukcesu był bez wątpienia Tymoteusz Puchacz. Brytyjskie media szeroko komentowały jego grę w tym spotkaniu.
– Tymoteusz Puchacz celebrował, jak gdyby strzelił gola, po ostrym wślizgu, którym odebrał piłkę Luisowi Diazowi, kiedy as Liverpoolu miał uderzać na bramkę – relacjonował dziennik „The Sun”.
Portal „Plymouth Live” ocenił występ Puchacza na 8 w skali dziesięciopunktowej, co było jedną z najwyższych ocen w drużynie.
– Reprezentant Polski okazał się znakomitym styczniowym nabytkiem dla The Pilgrims. Był pełen energii, zaangażowania i determinacji podczas całej pracy w obronie, którą wykonywał jako lewy wahadłowy, ale kiedy wychodził do przodu, miał też jakość w ataku – napisano w recenzji meczu.
Dzięki historycznemu zwycięstwu 1:0 nad Liverpoolem, Plymouth Argyle awansował do 1/8 finału Pucharu Anglii. To wydarzenie bez wątpienia zapisze się złotymi zgłoskami w historii klubu i da kibicom powody do dumy na długie lata.
🇬🇧 FA Cup – Tymoteusz Puchacz after his club Plymouth defeated Liverpool 1-0 in the FA Cup. Puchacz played full 90 on the massive upset. pic.twitter.com/TnBB641oIy
— Scouting Polska (@ScoutingPolska) February 9, 2025
Ich sytuacja w lidze jednak nadal pozostawia wiele do życzenia. Plymouth Argyle znajduje się w strefie spadkowej Championship i wciąż walczy o utrzymanie w tej lidze.
Źródło: The Sun, Plymouth Live, Weszło