Inwestor z USA blisko Warty Poznań. Duże zmiany na zapleczu Ekstraklasy

Już wkrótce spore zmianą mają przydarzyć się w Warcie Poznań. Według portalu meczyki.pl, inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych mają wkrótce wejść w struktury wielkopolskiego klubu.




W poprzednim sezonie Warta Poznań spadła z Ekstraklasy. Obecnie gra w 1. Lidze i nie zapowiada się, aby prędko wróciła do elity. „Zieloni” zajmują dopiero 13. miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie 20 punktów. Od strefy spadkowej dzielą ich raptem 3 „oczka”.

Nowy inwestor?

Nie od dziś wiadomo, że Warta mierzy się przy tym ze sporymi problemami finansowymi. Być może wkrótce jednak uda się im zaradzić. Portal meczyki.pl podaje, że w klubie pojawi się niebawem inwestor ze Stanów Zjednoczonych.




Rozmowy miały już trwać od długiego czasu i obecnie zdają się być blisko finalizacji. Działacze z USA mają mieć jednak w klubie mniejszościowe udziały. Szczegóły mamy poznać w najbliższej przyszłości.

Lech Poznań polował na napastnika z Norwegii. Rząsa zdradził kulisy

Lech Poznań zimą szukał napastnika, a celem był Aune Heggebø z Brann. Tomasz Rząsa w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” przyznał, że negocjacje się nie udały. Dlatego lider PKO Ekstraklasy planuje wrócić po snajpera latem.

Heggebø poza zasięgiem Lecha

Zima w Lechu Poznań upłynęła na poszukiwaniach napastnika. W efekcie do zespołu dołączył Mario González, ale tylko na wypożyczenie. Jednak to nie był pierwszy wybór „Kolejorza”. Tomasz Rząsa ujawnił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” zdradził swój główny cel transferowy, czyli Aune Heggebø z Brann.

– Mogę potwierdzić, że tak. To młody, perspektywiczny piłkarz o dużym potencjale do rozwoju, ale nie udało nam się dojść do porozumienia – mówi.

Według 51-latka Lech złożył dobrą ofertę, jednak negocjacje z Norwegami się nie powiodły, ponieważ Brann ostatecznie zatrzymało swojego strzelca. Rząsa jest jednak zadowolony z transferów.

– Zrealizowaliśmy nasze założenia. Chcieliśmy pozyskać jakościowych piłkarzy, dzięki temu wzmocnić rywalizację na poszczególnych pozycjach i mam nadzieję, że nam się to udało. Rasmus Carstensen już to zrobił na bokach obrony, Gisli Thordarson w środku pomocy, liczymy też na Mario Gonzaleza w ataku – przyznał.

Latem Lech znów ruszy po napastnika

– Generalnie zima to nie jest dobry moment na ściąganie napastnika na stałe, bo większość lig jest w trakcie sezonu i kluby nie chcą pozbywać się graczy, którzy gwarantują im jakość. Dlatego tutaj niektóre tematy powinny wrócić latem, wtedy będzie większa szansa na sprowadzenie zawodników, którym się przyglądamy – podsumował.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Cezary Miszta o kulisach odejścia z Legii: „Nie byłem szanowany”

Cezary Miszta w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” opowiedział o kulisach swojego rozstania z Legią Warszawa. Według byłego bramkarza Wojskowych nikt w klubie nie stanął w jego obronie.

Brak wsparcia w klubie

Były golkiper Legii liczył na wsparcie sztabu szkoleniowego lub zarządu, ale – jak mówi – nikt nie stanął w jego obronie.

– Był bramkarz i nie ma bramkarza. Przyznaję, że oczekiwałem reakcji ze strony różnych osób w klubie, członków sztabu. Że ktoś ze sztabu czy 'góry’ wstawi się za mną. Pójdzie do trenera i powie, nie wiem: 'Jak nie chcesz grać Misztą, to nie graj, ale chociaż szanuj go jako człowieka. Jest w Legii tyle lat i nigdy nie zawiódł’. A ja szanowany przez niego nie byłem – stwierdził Miszta.

Konflikt przez urlop?

Według Miszty jednym z powodów jego degradacji w zespole mogła być decyzja o krótkim urlopie po zgrupowaniu reprezentacji. Na pięciodniowy odpoczynek odesłał go jednak dyrektor sportowy klubu, Jacek Zieliński. Trener Runjaic miał odebrać to jako brak profesjonalizmu.

– Potrzebowałem odetchnąć. Po takim sezonie pod presją uważałem, że trochę wolnego dobrze mi zrobi, mimo wszystko. Tylko nie wiedziałem, że ten mój pięciodniowy odpoczynek będzie miał takie konsekwencje – podsumował.

Z podstawowego golkipera na margines zespołu

Cezary Miszta jeszcze kilka lat temu uchodził za jednego z najbardziej obiecujących bramkarzy w Polsce. W barwach Legii Warszawa rozegrał trudne, ale jednocześnie cenne dla swojego rozwoju miesiące.

Jednak za kadencji Kosty Runjaica jego sytuacja zmieniła się diametralnie – z podstawowego golkipera stopniowo spadał w hierarchii trenera. Ostatecznie latem ubiegłego roku przeniósł się do portugalskiego Rio Ave, najpierw na zasadzie wypożyczenia, a następnie za milion euro na stałe.

W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” Miszta po raz pierwszy otwarcie opowiedział o tym, jak wyglądały jego ostatnie chwile w Legii. Jak przyznał, nie spodziewał się aż tak radykalnego traktowania ze strony szkoleniowca.

– Miałem za sobą najlepsze półrocze w karierze. Wymagające, bo broniliśmy się przed spadkiem. Grałem w najlepszym polskim klubie w najtrudniejszym momencie w jego historii. I ja to ciśnienie wytrzymałem. Z pierwszego bramkarza stałem się rezerwowym. Dalej trójką, a na koniec czwórką. Najpierw odsunięto mnie od zespołu, a pierwszy trener, pan Runjaic, nie podawał mi ręki i zabronił wchodzić do szatni – powiedział były bramkarz Legii.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Gerard Pique chce rewolucji w piłce nożnej! Brak punktów za remisy

Gerard Pique przedstawił swój pomysł na uatrakcyjnienie meczów. Hiszpan ma interesujący plan, który wzbudza jednak spore kontrowersje.




Przez lata Pique grał w FC Barcelonie i reprezentacji Hiszpanii. W rozgrywkach La Ligi wielokrotnie rywalizował z Ikerem Casillasem, który bronił bramki Realu Madryt. Panowie często widywali się jednak na zgrupowaniach kadry, wobec czego mieli dobre relacje. Ostatnio spotkali się ponownie, ale w podcaście, prowadzonym przez byłego bramkarza.

Rewolucja

Podczas rozmowy Pique podzielił się swoim pomysłem na uatrakcyjnienie meczów piłkarskich. Plan Hiszpana zakłada, że jeśli spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, to żadna z drużyn nie otrzyma punktu. Obecne zasady zakładają, że niezależnie od ilości bramek w przypadku remisu, każdy zespół otrzymuje jedno „oczko”.

– Idziesz na stadion i wydajesz jednorazowo 100, 200 czy 300 euro, a mecz kończy się wynikiem 0:0. Tak nie powinno być. Coś musi się zmienić. Propozycja do rozważenia byłaby taka, że jeżeli mecz zakończy się wynikiem 0:0, to drużyny nie zdobędą punktu. Wtedy gra automatycznie otworzy się po 70. minucie – stwierdził Pique.




Pomysł Hiszpana spotkał się z mieszanym odbiorem. Część opinii podziela zdanie Pique i uważa, że mogłoby to uatrakcyjnić szczególnie końcówki meczów. Druga strona uważa z kolei, że gole to nie jedyna atrakcyjna część meczu.

Neymar z kolejnym sensacyjnym powrotem? Barcelona ma być jego priorytetem

Neymar ledwo co wrócił do Santosu, a w mediach już pojawiają się informacje o jego potencjalnym innym powrocie. Brazylijczyk ma być zainteresowany ponownym związaniem się z FC Barceloną.

31 stycznia Neymar oficjalnie został piłkarzem Santosu. Po powrocie do Brazylii zdecydowanie odżył. Rozegrał już 6 meczów, w których strzelił 2 gole i zanotował 3 asysty.

Wielki powrót?

Okazuje się, że Brazylijczyk ma być zainteresowany innym, jeszcze głośniejszym powrotem. David Ornstein poinformował, że dla zawodnika obecnie najważniejsze ma być związanie się ponownie z FC Barceloną.

– Obecne sygnały wyglądają obiecująco. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądać w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Dla Brazylijczyka priorytetem jest powrót do Barçy. Jest to jego marzenie i trwają już rozmowy na ten temat między zarządem i jego środowiskiem. Największą motywacją Neymara będą Mistrzostwa Świata w 2026 roku, a gra w Blaugranie to jak powrót z bajki w szczególności na nowym Spotify Camp Nou. Wiele musiałoby się wydarzyć, ale jest to możliwa i kusząca perspektywa takiego ruchu – czytamy.

Łukasz Piszczek zdejmuje buty z kołka. Zagra w polskim klubie

Łukasz Piszczek wraca do gry w piłkę. Według doniesień „Faktu” były reprezentant Polski ponownie zagra w LKS Goczałkowice-Zdrój.

Wraz z końcem sezonu 2020/2021 Łukasz Piszczek zakończył grę dla Borussii Dortmund. Wówczas postanowił wrócić w rodzinne strony i zasilił szeregi 3-ligowego LKS Goczałkowice-Zdrój. Były reprezentant Polski łączył tam nawet funkcję piłkarza oraz asystenta trenera.

Latem 2024 roku Piszczek skończył grę dla LKS Goczałkowice-Zdrój. A to dlatego, że zgłosił się do niego Nuri Sahin. Turek został trenerem Borussii Dortmund i chciał mieć Piszczka w swoim sztabie trenerskim. W styczniu doszło do zmiany trenera w BVB. Łukasz pozostał wierny Sahinowi i opuścił BVB wraz z nim.




Od nieco ponad miesiąca Łukasz Piszczek pozostaje bezrobotny. Wiemy już jednak, jaki będzie jego kolejny krok. Sebastian Staszewski z „Faktu” poinformował, że Piszczek ponownie zasili szeregi LKS Goczałkowice-Zdrój. – Łukasz wciąż jest tym samym normalnym chłopakiem, który przychodzi na treningi i daje z siebie wszystko – przekazał jeden z piłkarzy LKS-u.





źródło: Fakt

Szymon Marciniak robi sobie przerwę. „Trochę zmęczyła mnie sytuacja”

Szymon Marciniak wytłumaczył się w mediach z decyzji podjętych przez sędziów w trakcie wczorajszego meczu Pucharu Polski. Na łamach „TVP Sport” nasz najlepszy arbiter przyznał, że robi sobie teraz krótką przerwę.




Wczorajszego wieczoru odbył się jeden z ćwierćfinałów Pucharu Polski. Legia Warszawa podejmowała u siebie Jagiellonię Białystok. Po końcowy triumf sięgnęli gospodarze, którzy wygrali 3:1. Dwa gole dla Legii zdobył Morishita, a jedno trafienie dołożył Ziółkowski. Jedyną bramkę dla Jagi strzelił Jarosław Kubicki.

W polskich mediach wciąż nie milkną echa wczorajszego meczu. Wszystko za sprawą kontrowersyjnych decyzji, które podjęli sędziowie wraz z pomocą VAR. Najbardziej oberwało się Piotrowi Lasykowi, sędziemu głównemu. Wiele krytycznych słów spadło także na sędziego VAR, Szymona Marciniaka. Więcej o kontrowersyjnych sytuacjach z meczu Legia-Jagiellonia przeczytacie TUTAJ.

Dziś Szymon Marciniak próbował wytłumaczyć decyzje podjęte przez sędziów we wczorajszym meczu. W wywiadzie na łamach „TVP Sport” przekazał jednak inną ważną wiadomość. Jak możemy przeczytać, 44-latek robi sobie przerwę od sędziowania. Nie wiadomo, ile ona potrwa. Nie powinna jednak być zbyt długa.

– Trochę zmęczyła mnie sytuacja spowodowana wydarzeniami z meczu Legia – Jagiellonia. Uznałem, że to dobry moment, żeby trochę odpocząć – oznajmił Szymon Marciniak.





źródło: tvp sport

Vuković wściekły po odpadnięciu z Pucharu Polski. „Niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady”

Aleksandar Vuković przejechał się po Pucharze Polski. Szkoleniowiec Piasta Gliwice nie krył złości po odpadnięciu swojej drużyny z rozgrywek na etapie ćwierćfinału.




Piast w minioną środę walczył o awans do półfinału Pucharu Polski. Rywalem gliwiczan była Pogoń Szczecin, która wyszła z rywalizacji zwycięsko. „Portowcom” wygraną zapewnił w dogrywce duet Koulouris – Grosicki.

„Dla mnie to absurd”

Co ciekawe, dla Piasta był to czwarty mecz w tegorocznej edycji Pucharu Polski i jednocześnie czwarty, w którym grali dogrywkę. Podobne scenariusze towarzyszyły wcześniejszym meczom z Hutnikiem, Arką i Śląskiem. Wcześniej górą byli jednak podopieczni Vukovicia, ale tym razem zabrakło im szczęścia.

Serb nie ukrywa, że nie jest fanem takiego rozwiązania. Jego zdaniem zasady, które obowiązują w Pucharze Polski są absurdalne.




– Nie mam pretensji do obrony, bo przez długi czas udawało się powstrzymywać Pogoń. Zresztą trzeba również pamiętać, że Puchar Polski jest bardzo niesprawiedliwy, jeśli chodzi o zasady. Mówię to, bo gramy czwartą dogrywkę. Dla mnie jest to absurd. Nie dość, że losujemy mecz na wyjeździe, to gramy jeszcze dogrywkę. Może ktoś pomyśli? – mówił Vuković.

Poza Pogonią w półfinale Pucharu Polski zobaczymy na ten moment Ruch Chorzów i Legię Warszawa. Ostatniego półfinalistę poznamy już dziś. Będzie to ktoś z pary – Polonia – Puszcza Niepołomice.

Szymon Marciniak wyjaśnia kontrowersje z meczu Legia – Jagiellonia. Brakowało klarownych powtórek

Szymon Marciniak, który wspierał Piotra Lasyka w roli VAR podczas ćwierćfinału Pucharu Polski, odniósł się do kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Legii Warszawa. W rozmowie na kanale Meczyki.pl podkreślił, że Jagiellonii Białystok nie należał się rzut karny w żadnej z dwóch analizowanych sytuacji.

Brak klarownych powtórek

Marciniak przyznał, że jeszcze przed pierwszymi analizami zdawał sobie sprawę, że sytuacje w polu karnym Legii wzbudzą kontrowersje. W rozmowie z Meczykami wyjaśnił, dlaczego sędziowie nie mieli klarownych powtórek, które pozwoliłyby jednoznacznie ocenić potencjalne zagranie ręką.

– Już wczoraj poczuliśmy się wywołani do tablicy i bardzo szybko wyszliśmy z szatni, aby dołączyć do rozmowy, bo do nas nikt nie przyszedł. Wtedy pokazalibyśmy materiał, którym dysponowaliśmy i wytłumaczylibyśmy to, jak oceniliśmy sytuacje – powiedział Marciniak.

– Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. To sytuacja zakłamana i zmanipulowana, bo to ujęcie to totalna manipulacja obrazem – podkreślił sędzia w rozmowie z Meczykami.

Analiza kontaktu Wszołka z rywalem

Drugą sytuacją budzącą wątpliwości był rzekomy faul Pawła Wszołka. Zdaniem Marciniaka decyzja o niepodyktowaniu rzutu karnego była właściwa, a analiza sytuacji z Oskarem Pietuszewskim potwierdziła brak przewinienia.

– Sędziujemy na większych stadionach niż Łazienkowska, gdzie jest po 80-90 tysięcy ludzi. Trzeba to wyrzucić z głowy i tego się już nauczyliśmy. Wczoraj był ćwierćfinał Pucharu Polski, to jeden mecz. Dla nas kluczowy był timing. Najistotniejsze jest to, że Paweł Wszołek położył nogę pierwszy, a gracz Jagiellonii poszedł w lewo. Obaj mieliśmy na to takie samo spojrzenie. Chcieliśmy, aby ta decyzja była jak najdokładniejsza i jak najbardziej przemyślana. Pewnie lepiej byłoby podyktować rzut wolny za faul na Vinagre, bo tam było trącenie kolanem w kolano – dodał Marciniak.

Marciniak podkreślił również, że sędziowie nie mogą podejmować decyzji na podstawie przypuszczeń.

– Tutaj się domyślamy, ktoś chce mnie przekonać, że piłka prawdopodobnie dotknęła ręki… Jeśli chcecie mnie przekonać, że to jest dowód, to ja się poddaję. Ja takiego dowodu nie miałem i nie mogłem wrzucić kolegi na minę, pokazując mu coś, czego nie jestem w stanie udowodnić. Ale żeby była jasność – jeśli piłka po tej głowie trafiłaby w rękę, to jest stuprocentowy karny przy tak nienaturalnie ułożonej ręce. Problemem jest tylko to, aby to udowodnić – podkreślił sędzia.

Marciniak zaznaczył także, że sędziowie dokładnie przeanalizowali obie sytuacje i nie znaleźli podstaw do podyktowania rzutu karnego dla Jagiellonii.

Źródło: Meczyki.pl

Kontrowersje w półfinale Pucharu Polski. Jagiellonii należały się dwa karne? [WIDEO]

Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 3:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Mecz nie obył się jednak bez kontrowersji. Według ekspertów TVP Sport, aktualnym mistrzom Polski należały się dwa rzuty karne.

Dyskusyjne decyzje sędziowskie

Spotkanie w Warszawie rozpoczęło się od trafienia Jagiellonii Białystok. Ostatecznie Legia odwróciła losy spotkania i pokonała białostoczan 3:1. W trakcie spotkania Jaga kreowała sobie wiele sytuacji, ale nie trafiała do siatki.

Jej starania w polu karnym przyniosły nawet dwie sporne sytuacje, które mogły zakończyć się podyktowaniem jedenastki. Tak się jednak nie stało. Po spotkaniu w studiu TVP Sport eksperci stwierdzili, że wspomniane sytuacje powinny zakończyć się wskazaniem na wapno.

– Na jednej powtórce ewidentnie widać, że piłka zmienia tor lotu i wylatuje za bramkę. Szkurin powiększył obrys ciała. To analogiczna sytuacja do wczorajszego meczu Ruchu Chorzów z Koroną Kielce, w którym sędzia podyktował rzut karny – komentował Marcin Feddek.

W następnym spotkaniu Jagiellonia Białystok zmierzy się z GKS-em Katowice u siebie. Ligowe starcie zaplanowano na niedzielę 2 marca o godzinie 17:30. Z kolei Legia Warszawa zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław tego samego dnia, ale o 14:45.

Źródło: TVP Sport