Za nami marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego podopieczni Paulo Sousy rozegrali 3 spotkania. Kto w tym okresie mógł przekonać do siebie portugalskiego szkoleniowca, a kto wręcz odwrotnie? Zebraliśmy dla listę piłkarzy, którzy mogą czuć się „wygranymi” ostatniego zgrupowania, oraz ustaliliśmy grono „przegranych”.
Zakończyło się zgrupowanie reprezentacji Polski, pierwsze pod wodzą Paulo Sousy. Biało-Czerwoni odnieśli zwycięstwo z Andorą (3:0), zanotowali remis z Węgrami (3:3) oraz doznali porażki z Anglią (1:2) na Wembley. Teraz wszyscy piłkarze wracają do swoich klubów, a selekcjoner naszej reprezentacji zaczyna analizę występów swoich podopiecznych. Przypomnijmy, że zakończone wczoraj zgrupowanie było ostatnim spotkaniem reprezentantów Polski przed obozem przygotowawczym przed EURO, który rozpocznie się pod koniec maju.
Najbliższe mecze reprezentacji Polski:
- 1 czerwca, 20:45 – Polska – Rosja (mecz towarzyski)
- 8 czerwca, 18:00 – Polska – Islandia (mecz towarzyski)
- 14 czerwca, 18:00 – Polska – Słowacja (EURO 2020(1))
- 19 czerwca, 21:00 – Hiszpania – Polska (EURO 2020(1))
- 23 czerwca, 21:00 -Szwecja – Polska (EURO 2020(1))
- 26, 27, 28, 29 czerwca – 1/8 finału EURO 2020(1)
Wygrani marcowego zgrupowania
Kamil Jóźwiak
Bez dwóch zdań największym wygranym marcowego zgrupowania reprezentacji Polski jest Kamil Jóźwiak. Skrzydłowy reprezentacji Polski zachwycił już w meczu z Holandią 18 listopada, kiedy selekcjonerem reprezentacji Polski był jeszcze Jerzy Brzęczek. Wówczas piłkarz Derby County zdobył jedyną bramkę dla Polski w przegranym spotkaniu 1:2.
Wychowanek Lecha potwierdził swoją dobrą dyspozycję również w zespole Paulo Sousy. Kamil szczególnie dobrze wyglądał w wyjazdowym meczu z Węgrami, gdzie w dwie minuty zdobył bramkę oraz zanotował asystę drugiego stopnia.
Swoją dobrą formę potwierdził także w meczu z Andorą, w którym w końcu zagrał pełne 90 minut. Na prawym skrzydle robił dużo pozytywnego zamieszania, które raz przyniosło nawet bramkę. W 55. minucie posłał wrzutkę w pole karne, którą wykorzystał Robert Lewandowski.
W starciu z Anglią Sousa postawił na dwóch mniej ofensywnych wahadłowych – Macieja Rybusa oraz Bartosza Bereszyńskiego. Jóźwiak ponownie wszedł z ławki, kiedy nasz zespół musiał odrabiać straty. Próbował, szarpał, dobrze pracował w defensywie. Aż szkoda, że nie wyszedł w pierwszym składzie, ale rozumiemy pomysł na ten mecz trenera Sousy.
Podczas zgrupowania Kamil Jóźwiak dał wiele drużynie nie tylko w ofensywie, ale również w defensywie, co jest zresztą wymagane na pozycji wahadłowego. Pomimo że nie rozegrał pełnych 270 minut, to znalazł się w czołówce najczęściej faulowanych piłkarzy (9) – do lidera stracił 3 faule. Razem z Bartkiem Bereszyńskim we wszystkich trzech meczach łącznie uzbierali po 4 udane odbiory piłek – najwięcej spośród wszystkich Polaków.
Kamil Glik
82-krotny reprezentant Polski u nowego trenera pierwotnie miał pójść w odstawkę, co pokazał wyjściowy skład Biało-Czerwonych na mecz z Węgrami. Linia obrony w pierwszym meczu pod wodzą Sousy była strasznie niepewna, a solidny do tej pory Jan Bednarek wydawał się bardzo niepewny w swoich poczynaniach. Zmiana przeprowadzona w 58. minucie, kiedy Glik zastąpił Helika na środku obrony, jasno pokazała, że trener Sousa przyznał się do winy. Poza bramką na 3:2 dla Węgrów obrona dowodzona przez Kamila Glika była dużo pewniejsza i nie popełniała większych błędów.
Piłkarz Benevento wprowadził na tyle dużo jakości w starciu z Węgrami, że selekcjoner naszej drużyny narodowej postawił również na niego w starciu z Andorą. Rywale nie sprawili nam zbyt wielu problemów w defensywie, więc siłą rzeczy Kamil Glik nie miał okazji niczego zawalić.
Glik ponownie wyszedł w pierwszym składzie w starciu z Anglią. Zastąpił Lewandowskiego w roli kapitana reprezentacji Polski. Wywiązał się ze swoich zadań wręcz idealnie. Zanotował masę wybić piłki, czy to głową, czy to nogą. Niestety, wiele tego typu piłek było niecelnych, lecz zadaniem stopera jest przede wszystkim bronienie dostępu do własnej bramki. Grał twardo i nieustępliwie. Popełnił głupi faul około metr przed polem karnym w drugiej połowie meczu, na nasze szczęście Anglicy nie wykorzystali okazji. W sumie aż czterokrotnie zatrzymywał rywali w nieprzepisowy sposób. Na szczęście skończyło się bez żółtej kartki.
Kacper Kozłowski
Najmłodszy debiutant w reprezentacji Polski od czasów Włodzimierza Lubańskiego. Wydawało się, że 17-letni piłkarz Pogoni Szczecin jedzie na zgrupowanie tylko po to, żeby zebrać doświadczenie z treningów. Raczej mało kto liczył na to, że Kacper otrzyma jakiekolwiek minuty od trenera Sousy.
Portugalski szkoleniowiec dał mu jednak około 20 minut w starciu z Andorą, kiedy zastąpił na boisku Piotra Zielińskiego. 17-letni pomocnik zaliczył udział przy bramce Karol Świderskiego. Kacper przeprowadził mniej więcej taką akcję, jakich wymaga się od Piotra Zielińskiego. Wziął piłkę, minął kilku rywali, podał do Piątka, a ten oddał piłkę lepiej ustawionemu Grosickiemu, który posłał dośrodkowanie na nogę Świderskiego.
– Mam nadzieję, że Kacper zdaje sobie sprawę z tego, że to od niego zależy, czy będą kolejne występy – skomentował Włodzimierz Lubański.
To był dobry, a przede wszystkim obiecujący występ Kozłowskiego w meczu z Andorą, który rozpalił nadzieje kibiców na tyle, że wielu z nich liczyło na wystawienie 17-latka do gry w meczu z Anglią. Na Wembley nie zagrał, ale 20 minut z Andorą jest dobrym prognostykiem na następne lata.
Lista największych przegranych znajduje się na kolejnej stronie, odnośnik znajdziecie niżej
Najwięksi „przegrani” marcowego zgrupowania
Robert Lewandowski
Mimo wszystko musimy znaleźć miejsce w tym zestawieniu dla kapitana naszej reprezentacji. I nie, nie chodzi tu tym razem o jakość sportową prezentowaną na boisku. Obecność najlepszego piłkarza świata w tym zestawieniu wiąże się oczywiście z pechową kontuzją, której nabawił się w meczu z Andorą.
Początkowo mówiło się, że piłkarza Bayernu i reprezentacji Polski będzie czekać przerwa wynosząca 5-10 dni. Niestety, lekarze z Monachium przekazali, że Robert będzie musiał odpoczywać przez najbliższe 4 tygodnie. Jednak wczoraj niemiecki „Kicker” poinformował, że być może Lewandowski wróci do gry już za 2 tygodnie! W Monachium trwa walka z czasem, by Polak mógł zagrać w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Najdziwniejsze kontuzje w piłce nożnej
Arkadiusz Milik
Na jesieni ubiegłego roku Arek Milik pozostawał bez gry w piłce klubowej, a mimo to był powoływany do reprezentacji przez Jerzego Brzęczka. W mediach się mówiło, że jeśli nie zmieni klubu i nie zacznie grać, to nie ma prawa wyjechać na EURO. Pojawiały się też takie osoby, mówiące o tym, że Milik bez gry wciąż jest lepszy od pozostałych (niepowoływanych) napastników. No i stało się. W styczniu 27-latek zasilił szeregi francuskiego Olympique Marsylia, w którym zaliczył całkiem dobry start. W końcu przyszło pierwsze zgrupowanie pod wodzą nowego selekcjonera. Poza standardowym tercetem Milik-Piątek-Lewandowski został również powołany Karol Świderski? I co w związku z tym? A no to, że w tych trzech meczach mimo wszystko więcej zrobił nawet Świderski, który zdobył bramkę z Andorą. Nie wspominając o Piątku, czy Lewandowskim, którzy w ostatnich dniach wyglądali całkiem przyzwoicie.
Arek zagrał we wszystkich trzech spotkań, w żadnym nie zachwycił. Z Węgrami zagrał w duecie z Lewandowskim – nie wypaliło. Przeciwko Andorze zagrał obok Piątka i Lewandowskiego – również nie potrafił odnaleźć się na boisku. Z Anglią zagrał całą drugą połowę, z czego 30 minut z Piątkiem, 15 minut sam. Poza zachowaniem przytomności umysłu, kiedy podawał do Modera, również nie zachwycił kibiców. Prawdopodobnie inaczej byśmy patrzyli na Arka, gdyby Biało-Czerwoni zdołaliby utrzymać remis 1:1 w środowym spotkaniu z Anglia, bowiem jego pomysł, żeby podać do Modera, zamiast uderzać, był naprawdę zaskakujący. Moglibyśmy po latach wspominać ten mecz tak samo, jak wspominamy pojedynek z 1973 roku. Mówilibyśmy wtedy, że Arek był kluczową postacią w osiągnięciu remisu na Wembley. A tak obraz marcowego zgrupowania w kontekście piłkarza Marsylii nie wygląda zbyt kolorowo.
Najprawdopodobniej Milik i tak pojedzie na EURO. Ba! Zapewne będzie odgrywał ważną rolę w zespole Sousy, jeśli nie w wyjściowym składzie, to po wejściu z ławki rezerwowych. Tak czy siak, od dłuższego czasu Milik nie zachwyca w kadrze. Na jesieni można to było tłumaczyć brakiem gry, teraz wymówki się po prostu skończyły.
Michał Helik
No i co my mamy z Panem zrobić, Panie Helik? Ciężko od razu skreślać piłkarza po dwóch średnio udanych meczach, tym bardziej, że było to dla niego pierwsze zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Polski w karierze.
Piłkarz angielskiego Barnsley otrzymał Paulo Sousy dość duży kredyt zaufania, którego swoimi dwoma występami Michał nie spłacił. Trener Sousa postawił na niego już w arcyważnym meczu z Węgrami, którzy są naszymi głównymi rywalami do zajęcia drugiego miejsca w grupie „I” w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022. Wychowanek Ruchu Chorzów wyszedł w pierwszym składzie, tworząc tercet środkowych obrońców z Bereszyńskim oraz Bednarkiem. Otrzymał głupią żółtą kartkę w 34. minucie gry, co zaważyło na zdjęciu go z boiska w drugiej połowie. Zastąpił go Kamil Glik, który wprowadził dużo spokoju w naszej defensywie. Nie popisał się przy pierwszej bramce dla Węgrów, kiedy wyszedł za wysoko i nie zdążył wrócić za kontratakującymi Węgrami, zresztą podobnie jak i Reca, Bereszyński, czy Bednarek. Ze wspomnianymi Bereszyńskim i Bednarkiem, z którymi tworzył tercet obronny, ewidentnie się nie dogadywał.
Selekcjoner Sousa postanowił dać odpocząć piłkarzowi Barnsley w meczu z Andorą. Przed meczem z Anglią Helik mówił: – Zagrać przeciwko Anglii na Wembley byłoby czymś wyjątkowym. Marzenie udało mu się spełnić, jednak okoliczności, w jakich tego dokonał, z pewnością nie były wymarzone. Przypomnijmy sobie, jak padła pierwsza bramka dla Anglików. Strata Zielińskiego, przejęcie Sterling, który wpada w pole karne i na koniec faul Helika, skutkujący jedenastką dla gospodarzy. Jasne, Zielińskie nie powinien w taki sposób tracić piłki. Jasne, do przerwania akcji powinno dojść znacznie szybciej. Mimo wszystko faul skutkujący rzutem karnym jest błędem i powinno się za to ganić. Była to niezwykle ciężka sytuacja, bo jeśli obrońca nie sfaulowałby rywala, to ten mógł wpakować piłkę do siatki. A tak Helik postanowił ostro zaatakować Sterlinga i liczyć na to, że sędzia nie podyktuje rzutu karnego.