Sławomir Peszko udzielił wywiadu dla „niezalezna.pl”. Były reprezentant Polski opowiedział w nim między innymi o swoich relacjach z Robertem Lewandowskim. Wrócił także do początków ich znajomości.
Zarówno 35-latek, jak i napastnik Bayernu trafili do Lecha Poznań przed rozpoczęciem sezonu 2008/09. Niemal od razu znaleźli wspólny język. Sławomir Peszko wrócił w wywiadzie do tamtego okresu.
Przeciwieństwa się przyciągają
Aktualnie piłkarzy łączy przyjaźń. Obaj często mówili, że darzą się wzajemną sympatią, a ich relacja cementowała się już za czasów gry w Lechu. Skrzydłowy zauważa, że mimo dobrego kontaktu sporo ich różniło.
– W tym samym czasie przyszliśmy do Lecha Poznań. Wiadomo, jak to nowi, trzymaliśmy razem. Chyba się polubiliśmy. Potem na wyjazdach i zgrupowaniach mieszkaliśmy w jednym pokoju. Wspólne występy cementowały znajomość. Z każdym tygodniem byliśmy sobie bliżsi – Mówił piłkarz Wieczystej dla „niezalezna.pl”.
– Ja jestem jak ogień, a „Lewy” jak woda. Robert koncentrował się na celu, jaki sobie wyznaczył, nie chciał popełnić błędu. A mnie jak usiadł diabeł na ramieniu i podszeptywał do ucha, to zdarzało mi się go posłuchać – Dodał.
„Było mnóstwo śmiechu”
Peszko wspomniał o treningach pod okiem Franciszka Smudy. Zdradził także, że Lewandowski nie miał z ówczesnym szkoleniowcem łatwego życia.
– Za Franka Smudy w Lechu trochę się działo. Na treningach podczas gierki trener zazwyczaj kazał grać Robertowi przeciwko twardemu jak skała Manuelowi Arboledzie. „Lewy” w ten sposób miał nabierać siły i mocy. A jak nie dawał rady w starciu fizycznym, to musiał szukać sposobu, żeby oszukać obrońcę sprytem. Jak chłopaki weszli w zwarcie, to koszulki na szwach pękały. Było z tego mnóstwo śmiechu – Opowiadał 35-latek.
Rozstanie nie było końcem znajomości
Częstotliwość spotkań Peszki z Lewandowskim znacząca zmniejszyła się w 2010 roku. Wówczas Lewandowski podpisał kontrakt z Borussią Dortmund. Kilka miesięcy później skrzydłowy także opuścił Lecha, jednak na rzecz FC Koeln. Mimo rozstania wciąż utrzymywali kontakt.
– Odwiedzaliśmy się w Niemczech, gadaliśmy przed meczami Koeln i Borussii. Razem z rodzinami spędzaliśmy wspólnie wakacje. Nasze Anie też szybko złapały ze sobą dobry kontakt – Przyznał Peszko.
– Gadamy cały czas. A jak nie może odebrać telefonu, to przysyła sms, że zaraz oddzwoni. I to robi. Miałem łzy w oczach i byłem strasznie dumny, kiedy obejrzałem filmik nagrany w szatni Bayernu po wygraniu Ligi Mistrzów. I słowa Roberta: – „Peszkin! Zobacz! Wreszcie się udało zdobyć to, na co tak długo czekaliśmy!” – Zakończył były reprezentant Polski.