Bogusław Leśnodorski w rozmowie z Paweł Paczulem wytoczył poważne oskarżenia przeciwko Dariuszowi Mioduskiemu. Głównie zarzuca mu działanie na niekorzyść Legii. Obecny właściciel miał popierać nakładane kary.
Ostatnio bardzo głośno jest o Legii Warszawa, ale niekoniecznie ze względu na wyniki. Więcej mówi się o sprawach poza sportowych. Kilka tygodni temu doszło do awantury w Alkmaar po meczu z AZ, a ostatnio przy okazji meczu z Aston Villą, kibice „Wojskowych” starli się z policją z Birmingham.
Kpiny i szydera
Bogusław Leśnodorski w rozmowie z Pawłem Paczulem wrócił do sytuacji z Holandii. Zakpił on w niej z Dariusza Mioduskiego, który uczestniczył w przepychankach z policją. Został przy tym poszturchiwany przez służby.
– Prezes klubu nie powinien specjalnie kozakować, bo cena, którą zapłaci za to klub, jest za wysoka. Można wyjść na ulicę, dostać z liścia, kopa w tyłek i się popłakać – to nie jest wielkie bohaterstwo. Było dużo zachwytu nad tym, ale nie wiem, czym tam się zachwycać – powiedział na antenie „Weszło” Leśnodorski.
– Może jest w naszej kulturze coś takiego, że jak wyjdziesz i ktoś ci przyłoży z plaskacza, to jesteś bohaterem. Nie czuję tego. W ogóle tego nie rozumiem. A tego płaczu – to już zupełnie. Jeśli idziesz się bić, to musisz się liczyć, że możesz dostać. Później nie płaczesz – dodał.
– Jak jesteś szefem klubu, to jego dobro, a nie własne emocje i ambicje są na pierwszym miejscu. Jeśli wiesz, że klub zapłaci za to cenę, a ty chwilę się pogrzejesz w reflektorach sławy, że dostałeś kopa w tyłek, to jest to wątpliwe – podsumował były prezes Legii.
Działanie na niekorzyść?
Dalej w rozmowie Leśnodorski wytoczył poważne oskarżenia w stronę swojego dawnego wspólnika. Kiedy on sam pracował w Legii (2012-2017), „Wojskowi” regularnie grali w Europie. Wówczas także dochodziło do różnych sytuacji, które odbijały się na klubie. Leśnodorski twierdzi, że w tamtych czasach Mioduski działał na niekorzyść stołecznej drużyny.
– Lobbował za tym, żeby nakładano na nas kary i to dość wysokie. Albo żeby ich nie anulowano – mówiąc wprost. Dzwonił do różnych dość wysoko postawionych działaczy, nawet reprezentujących Polskę w strukturach międzynarodowych. Prosił, żeby nie pomagać klubowi w tamtej sytuacji. Nie stawiam tez, mówię o pewnym zdarzeniu, o którym wiele osób wie. To było wiele lat temu, nie ma co z tego robić tajemnicy – oznajmił.
– Może teraz wydawało mu się, że jeżeli prasa pisze, że jest wysoko postawionym działaczem UEFA czy zrobił sobie ileś zdjęć z byłymi piłkarzami i ludźmi ze struktur, to ta organizacja będzie słuchać, co ma do powiedzenia. Tak nie jest. To jest jednak sport. Jeśli regularnie grasz w Lidze Mistrzów, jesteś rozpoznawalny w Europie, to jesteś traktowany poważnie. Jeśli raz na kilka raz grasz w Lidze Konferencji i od razu jest z tego afera i zamieszanie, to nie traktują cię poważnie – przyznał.