Reprezentacja Polski już niebawem wraca do gry. W czerwcu „Biało-Czerwoni” zagrają sporo, bo aż cztery spotkania. Kadra Czesława Michniewicza na najbliższe zgrupowanie nie jest jeszcze znana. Selekcjoner ma jednak szykować sporą niespodziankę.
Polacy zagrają dwukrotnie z Belgią oraz po jednym razie z Walią i Belgią. Z powodu natłoku meczów Michniewicz będzie zmuszony na dokonywanie rotacji. Nic więc dziwnego, że on i jego sztab obserwują bardzo dużą liczbę zawodników.
Będą niespodzianki
Sam zainteresowany potwierdza, że kadra będzie szeroka. W sumie możemy spodziewać się powołania nawet 35 piłkarzy.
– Teraz na pewno powołam 5 bramkarzy i około 30 zawodników z pola, czyli na każdą pozycję po trzech. Muszę brać pod uwagę, że jeszcze są do rozegrania ostatnie kolejki w niektórych ligach i mogą przytrafić się kontuzje. Dlatego z góry chcę się zaasekurować, bo później nie chcę już nikogo dowoływać. Tym bardziej, że rozważamy – jak będzie taka konieczność i okazja, gdyby Izrael nie wygrał z Łotwą, a nasza drużyna w kategorii U-21 wygrała swój pierwszy mecz i w drugim walczyłaby o awans do baraży – zwolnienie 4 powołanych młodych zawodników, którzy w takich okolicznościach będą potrzebni w Łodzi z Niemcami – wyznał selekcjoner w rozmowie z portalem „Sportowy24”.
Michniewicz potwierdził przy okazji, że chodzi o Nikolę Zalewskiego, Jakuba Kiwiora, Sebastiana Walukiewicza i Jakuba Kamińskiego. Mało tego, szkoleniowiec potwierdza, że przygląda się Hubertowi Adamczykowi, występującemu na poziomie 1. Ligi!
– To oczywiście nie jest przypadek, że czwórka wspomnianych młodzieżowców nie dostała powołań do kadry U-21, tylko moja świadoma decyzja. Natomiast Adamczyka rzeczywiście obserwujemy, ale ten pierwszoligowiec za chwilę może być też graczem ekstraklasowym. Arka prawdopodobnie będzie grała baraże, także spokojnie z tym powołaniem dla pierwszoligowca… Patrzymy na niego, patrzymy na wielu jeszcze innych młodych chłopaków, którzy też nie będą teraz powołani, ale pozostają w kręgu zainteresowań – oznajmił.