Saga z Robertem Lewandowskim w Barcelonie trwa od dobrych kilku tygodni. W dalszym ciągu brakuje oficjalnego potwierdzenia którejkolwiek ze stron. Mateusz Borek w programie „Moc Futbolu” zdradził jednak, że coś faktycznie jest na rzeczy.
Media już od dawna niemal dzień w dzień informują o negocjacjach Roberta Lewandowskiego z działaczami FC Barcelony. Zwolennikiem transferu Polaka do Katalonii ma być Pini Zahavi. Agent pozostaje ponoć w ciągłym kontakcie z Joanem Laportą.
Z kolei według hiszpańskich i angielskich mediów temat Lewandowskiego nieco traci na sile. Zasługa w tym zainteresowania Barcelony innym napastnikiem. Blaugrana ma bowiem być chętna na wykupienie Gabriela Jesusa z Manchesteru City. Więcej o tym piszemy TUTAJ.
Ćwierkają wróble
Ponownie do sprawy wrócił jednak Mateusz Borek. Dziennikarz w programie „Moc Futbolu” na antenie „Kanału Sportowego” zdradził, że transfer jest coraz bliżej finalizacji. Wszystko dzięki pożyczce, jaką ma niebawem otrzymać Blaugrana.
– Gdzieś tam zaczynają ćwierkać wróble, że jest blisko, coraz bliżej. Barcelona ma otrzymać jakąś „arabską pożyczkę” na 10 lat – mówił Borek.
– Powolutku nad kibicami Bundesliga zaczynają zbierać się czarne chmury. Jestem troszkę zszokowany. (…) „Kicker” pisze o 40 mln euro, które będą potrzebne do zatrudnienia Lewandowskiego Barcelonie. Ja nie uważam, że 40 mln wystarczy. Myślę, że to będzie kwota między 50 a 60 mln – dodał.