Robert Lewandowski w sobotę ustanowił nowy rekord Bundesligi. Polak zdobył najwięcej (41) goli w jednym sezonie ligowym. Pech chciał, że na drodze do zapisania się w historii stanął jego rodak, Rafał Gikiewicz. Bramkarz nie zamierzał podarować napastnikowi Bayernu rekordu, za co… wylało się na niego mnóstwo niemiłych słów. O tym, jak się z tym czuł i co właściwie o tym sądzi opowiedział na kanale „Prawda Futbolu”.
Bayern rozbił Augsburg na zakończenie sezonu (5-2). Ostatniego gola w meczu strzelił właśnie Robert Lewandowski, który tym samym ustanowił nowy rekord strzelecki w jednym sezonie Bundesligi. 32-latek dokonał tego w ostatniej akcji meczu.
Świetny mecz, fala krytyki
Problemem nie było to, że rozgrywał on słaby mecz. Wręcz przeciwnie, Lewandowski miał kilka bardzo dobrych okazji do zdobycia gola jeszcze w pierwszej połowie. Świetnie dysponowany był jednak Rafał Gikiewicz, który bronił każdy strzał rodaka.
W trakcie spotkania na golkipera Augsburga wylało się bardzo wiele krytyki. Co gorsza, pochodziła ona przede wszystkim od polskich internautów. Nie szczędzili oni wyzwisk i wulgaryzmów pod adresem 33-latka. Niektóre ze wpisów Gikiewicz opublikował w mediach społecznościowych.
— Rafał Gikiewicz (@gikiewicz33) May 22, 2021
„Nie rozumiem tego polskiego szamba”
Bramkarz o całej sytuacji i odczuciach dotyczących zamieszania opowiedział w programie „Prawda Futbolu”. W rozmowie z Romanem Kołtoniem „Giki” nie gryzł się w język i ostro wypowiedział się na temat wyzywających go osób.
– Nie rozumiem tych negatywnych wiadomości, zawiści, nazwijmy to po imieniu, tego polskiego szamba. Bo to nie ma nic wspólnego z fair play, nie ma nic wspólnego ze sportem – stwierdził 33-latek.
– Jeśli ktoś uprawiał sport, to wychodzi na boisko i robi swoje. Ja już powiedziałem na początku tygodnia, że życzę Robertowi jak najlepiej, jest legendą, będzie nią i było mi bardzo miło grać przeciwko niemu – dodał.
– Co do tego szamba, to od tej chwili już mało mnie bawią te wszystkie komentarze i jechanie po mnie czy mojej rodzinie. Wyciągnę konsekwencje z każdej wiadomości, która obraża mnie i moich bliskich. Ja jestem otwartym gościem, można sobie pożartować, mam do siebie ogromny dystans, ale nie pozwolę, żeby ktoś, Janusz na kanapie, obrażał mnie i moją rodzinę. Nie jesteśmy anonimowi w Internecie i musimy sobie z tego zdawać sprawę. To jest lekkie przegięcie pały na Twitterze czy w innych mediach społecznościowych – podsumował bramkarz.