Siwy bajerant sam zakończył swoją przygodę z reprezentacją Polski. Tęsknić nie będziemy [KOMENTARZ]

Co jak co, ale takiego zakończenia przygody Paulo Sousy z reprezentacją Polski chyba nikt się nie spodziewał. Co prawda formalnie Portugalczyk nadal jest związany kontraktem z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, jednak chyba nikt sobie nie wyobraża, że poprowadzi on polską drużynę narodową w marcowych barażach. Niewyjaśniona pozostaje kwestia przyszłości 51-letniego trenera, jednak w najbliższych dniach powinniśmy otrzymać oficjalną informację od władz PZPN.

Pamiętamy, w jakich okolicznościach Paulo Sousa przejmował reprezentację Polski. W styczniu tego roku Zbigniew Boniek, ówczesny prezes PZPN, niespodziewanie zdecydował się rozstać z Jerzym Brzęczkiem, na kilka miesięcy przed startem EURO 2020. Kilka dni później ogłoszono, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski zostanie Paulo Sousa.

Co wówczas wiedzieliśmy o Paulo Sousie? Jak spojrzeliśmy w jego CV, to mogliśmy zauważyć, że jest on typem trenera, który nie potrafi nigdzie zagrzać miejsca na nieco dłuższy okres. Jeśli chodzi o osiągnięcia, to Portugalczyk posiadał ich zdecydowanie więcej w karierze piłkarskiej, aniżeli trenerskiej.

Jako jeden z jego atutów wymieniano umiejętność komunikacji w kilku językach. Później się jednak okazało, że ta wiedza nie była zbytnio potrzebna, gdyż piłkarze, którzy nie mogli liczyć na regularne powoływania, wielokrotnie narzekali na brak kontaktu ze strony sztabu reprezentacji. We wcześniejszych miejscach pracy Sousa dał się także poznać jako trener elastyczny taktycznie, czego także doświadczyliśmy podczas jego okresu z reprezentacją Polski. Z drugiej strony mówiło się o jego ciężkim charakterze, zwłaszcza podczas rozmów z władzami poszczególnych klubów w kwestii m.in. transferów, czy też wypuszczania wrażliwych informacji do mediów.

Z ciekawego powodu zakończyła się także jego przygoda z QPR. W 2009 roku władze QPR postanowiły podziękować Sousie za współpracę, oskarżając go o wycieki z klubu. Z kolei okres pracy w Bordeaux całościowo można uznać za niewypał, w 42 meczach Portugalczyk osiągnął średnią zdobytych punktów na mecz wynoszącą 1,21. Do tego doszły machlojki przy przeprowadzaniu transferów ze względu na wpisany do kontraktu zapis dot. procentu od sprzedaży. Na koniec przykład końca pracy w Maccabi Tel Aviv, bliźniaczo podobny do końca pracy z reprezentacją Polski. 18 maja Sousa dementował plotki o odejściu, a 10 dni później ogłoszono jego odejście z klubu.

Przywitanie

Na starcie Paulo Sousa dał się poznać polskim kibicom jako inteligentny, wykształcony facet z wysokim poziomem kultury osobistej. W filmie powitalnym Portugalczyk przywitał się z Polakami, rozpoczynając przywitaniem w języku polskim. Dalej Portugalczyk mówił o ogromnej dumie płynącej z możliwości pracy z reprezentacją Polski. Wszystko wyglądało naprawdę ładnie, jednak wydaje się, że był to tylko i wyłącznie zabieg pr-owy, o czym świadczy jego chęć odejścia z reprezentacji Polski i sposób, w jaki tego dokonał. Paulo Sousa potraktował pracę w Polsce tylko i wyłącznie jako trampolinę do większych klubów.

Brak większych sukcesów

Na początku zaznaczę, że byłem zwolennikiem Paulo Sousy. Nie tylko dlatego, że podobał mi się jego pomysł na reprezentację Polski, ale też dlatego, że przez masę osób był często niesłusznie krytykowany. Jasne, nie da się usprawiedliwić zaledwie jednego zdobytego punktu na EURO 2020, czy też odpuszczenia listopadowego meczu z Węgrami. Jednak czasami nie dało się już słuchać opinii „ekspertów”, którzy narzekali choćby na wyjazdowy remis z Węgrami, który został ugrany na pierwszym zgrupowaniu pod wodzą Sousy. Mimo wszystko patrząc całościowo, byłem jak najbardziej za kontynuacją tego projektu. Od początku pracy Portugalczyka widziałem pomysł na tę drużynę, który natychmiast do mnie trafił. Szczególnie podobały mi się aspekty ofensywne, bo po dwóch latach posuchy za kadencji Jerzego Brzęczka, reprezentacja w końcu zaczęła grać odważnie, strzelając przy tym mnóstwo bramek. Jasne, do poprawy były mecze ze słabszymi rywalami oraz problem w postaci tracenia zbyt wielu bramek, jednak mecze z „większymi” rywalami napawały mnie optymizmem. Widziałem to nie tylko ja, ale także piłkarze, którzy wielokrotnie powtarzali, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ponadto nasi reprezentanci często mówili o dobrej atmosferze podczas zgrupowań, która miała być najlepsza od lat.

Oszukał wszystkich

Tak jak w styczniu nie spodziewaliśmy się zwolnienia Jerzego Brzęczka, tak podczas tegorocznych Świąt Bożego Narodzenia chyba nikt nie przewidziałby, że Paulo Sousa postanowi porzucić reprezentację Polski na niespełna 3 miesiące przed arcyważnymi barażami do Mistrzostw Świata. Ostatnie kilkanaście dni upłynęło pod znakiem plotek nt. przyszłości Paulo Sousy. Brazylijskie media pisały, że przedstawiciele Flamengo mieli spotkać się z selekcjonerem reprezentacji Polski w celu omówienia współpracy. Plotki są nieodłączną częścią futbolu, więc początkowo mało kto brał te doniesienia na poważnie. Tym bardziej że sam Sousa, a także jego agent, kilka dni później dementowali te doniesienia. Zresztą kilka dni wcześniej doszło do spotkania Portugalczyka z prezesem PZPN, Cezarym Kuleszą, na którym nie było tematu zakończenia współpracy. Paulo Sousa w wywiadach powtarzał, że plotki były i nadal są, jednak obecnie skupia się on na marcowych barażach, przypominając o ważnym kontrakcie z PZPN. Słowa 51-letniego trenera na nic się jednak zdały, bo 26 grudnia Cezary Kulesza przekazał, że został on poinformowany o chęci rozwiązania kontraktu z Paulo Sousą za porozumieniem stron. Prezes PZPN zdecydował się odrzucić tę propozycję, co osobiście uważam za odpowiednią decyzję. Jasne, że nie wyobrażam sobie, by przy takiej atmosferze Sousa mógł nadal pracować z polskimi piłkarzami. W najbliższych dniach władze PZPN zapewne podejmą konkretną decyzję ws. przyszłości wciąż obecnego selekcjonera reprezentacji Polski.

Paulo Sousa oszukał wszystkich. Siwy bajerant oszukał nie tylko polskich kibiców, ale także swojego pracodawcę oraz przede wszystkim piłkarzy. Do tego oszukał nie tylko polskich, ale także brazylijskich dziennikarzy. Przypomnę tylko, że jeszcze kilka dni temu w Brazylii podawano za pewnik informację o dołączeniu Sousy do Internacionalu Porto Alegre. Niedługo później okazało się, że Portugalczyk doszedł do porozumienia z Flamengo, które było dla niego pierwszą opcją. Całe zamieszanie trwa dopiero kilka dni, a w mediach już ukazały się komentarze naszych reprezentantów. Jeden z nich napisał „Czuję się jak frajer. Tyle razy ch*ja broniłem, wstawiałem się za nim, a na koniec taki strzał. Stracił wszystko w moich oczach”. Po takich słowach nie ma możliwości, by zespół ponownie zaufał portugalskiemu trenerowi.

Opinia

Mówi się, że jedyną pewną rzeczą w życiu jest zmiana. Nie inaczej jest w świecie futbolu, w którym zmiany odgrywają ogromną rolę. Jedni trenerzy przychodzą, a następnie są zastępowani kolejnymi. Kwestię sportową odstawmy na bok, bo przed Paulo Sousą został postawiony cel, w postaci awansu na Mundial w Katarze. Naszej reprezentacji udało się awansować do baraży, więc misja nadal nie została zakończona. Nie da się ukryć, że opcja pracy we Flamengo spadła Sousie z nieba. Jestem w stanie zrozumieć, że trener w pewnym momencie potrzebuje zmian, nowych wyzwań, a jeśli pojawia się oferta lepsza pod względem finansowym, to chce z niej skorzystać. Jasne, Flamengo to ogromna marka z dużą rzeszą kibiców, ale argument, że dużo klub zgłasza się po Sousę, nie usprawiedliwia jego zachowania. Chęć odejścia jak najbardziej rozumiem, bo Sousa w Polsce ani nie był jakoś bardzo szanowany, ani nie mógł liczyć na pewną posadę, bo było wielce prawdopodobne, że jego praca w PZPN zakończy się w marcu. Mimo wszystko Portugalczyk mógł to rozegrać zdecydowanie lepiej. Nie potrafię zrozumieć kłamstwa. Kiedy po pierwszych opublikowanych plotkach Paulo Sousa udzielał wywiadu, to mówił, że są to tylko i wyłącznie wymysły mediów, a on skupia się wyłącznie na pracy z reprezentacją Polski. Wszystko to okazało się kłamstwem, grą i przykładem hipokryzji. Minęło zaledwie kilka dni, by Portugalczyk wraz ze swoim agentem zwrócił się do PZPN z propozycją rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. Kiedy ta informacja ujrzała światło dzienne, obecny selekcjoner reprezentacji Polski nie odpisała na wiadomości żadnemu z polski dziennikarzy. Niewykluczone, że wkrótce Sousa pozostanie na lodzie. Wszystko zależy od decyzji Cezarego Kuleszy i jego współpracowników. Portugalczyk nie poprowadzi już reprezentacji Polski w żadnym meczu, to jest już niemal pewne, jednak wciąż on posiada ważny kontrakt z PZPN. Jeśli Kulesza będzie chciał zagrać na nosie 51-letniemu trenerowi, to może on doprowadzić do tego, że Flamengo zrezygnuje z jego usług. Bardzo możliwe, że PZPN zgłosi także sprawę do FIFA. Panie Sousa, dziękujemy za piękny spektakl kłamstwa i hipokryzji, bo dawno czegoś takiego nie widzieliśmy i miejmy nadzieję, że długo czegoś takiego nie doświadczymy.

Michał Budzich