PZPN nic nie wiedział o spotkaniu premiera Morawieckiego z reprezentacją Polski. Spotkanie zaaranżował selekcjoner

Nie milkną echa „afery premiowej”. Na jaw wychodzą kolejne niewygodne fakty w tej sprawie. Kolejne szczegóły przekazał Łukasz Wachowski, Sekretarz Generalny PZPN.

Przez ostatni tydzień Polska żyje tematem „afery premiowej”. Po odpadnięciu reprezentacji Polski z mundialu w Katarze polscy dziennikarze poinformowali o tym, iż premier naszego kraju, Mateusz Morawiecki, obiecał premię dla polskich piłkarzy. Wysokość nagrody za osiągnięcie celu, jakim było wyjście z grupy na MŚ, oscylowała w granicach 30-50 milionów złotych. Pod naciskiem fali negatywnych komentarzy ze strony kibiców i dziennikarzy nie doszło do przekazania premii.

Tłumaczenia

W ostatnich dniach przedstawiciele reprezentacji Polski próbowali się tłumaczyć z całego zamieszenia. Swoje stanowisko przedstawili Czesław Michniewicz, Robert Lewandowski oraz Grzegorz Krychowiak. Wersja każdego z panów delikatnie się różniła. Próby tłumaczeń nie trafiły do kibiców. Mimo że do przekazania pieniędzy ostatecznie nie doszło, to cała sprawa pozostawia ogromny niesmak.

PZPN nic nie wiedział

Nowe fakty odnośnie całej sprawy przekazał Łukasz Wachowski. W niedzielny wieczór na antenie „Canal+” Sekretarz Generalny PZPN przedstawił swoją wersję wydarzeń. Jak się okazuje, do spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z reprezentacją Polski doszło za sprawą Czesława Michniewicza i jego sztabu. Władze PZPN nie miały o tym żadnego pojęcia.

– Mocno jestem zdziwiony, że ta sprawa nabrzmiała do takich rozmiarów. Wydaje mi się, że zawodnicy nie do końca byli świadomi tego, jak to się dalej potoczy – skomentował Łukasz Wachowski.

– Nie, nie wiedzieliśmy o tym, że premier przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji. Nie było to awizowane przez biuro PZPN – ani przez biuro prezesa, ani przez biuro sekretarza. Zostało to ustalone na poziomie sztabu reprezentacji, myślę, że przez selekcjonera i może jego najbliższego otoczenia – zdradził Sekretarz Generalny PZPN.

– Budzi to nasze wątpliwości i zdziwienie. Nie do końca rozumiemy, dlaczego tak się to potoczyło, że nie byliśmy w 100% zaangażowani w to spotkanie. Tak powinno być. Obecność albo informacja przekazana prezesowi na pewno nie zaszkodziłaby – dodał.

Michał Budzich