NEWSY I WIDEO

Erik ten Hag trenerem Manchesteru United. „Jestem zdeterminowany, aby rozwinąć zespół i dostarczyć sukcesów”

Manchester United poinformował, że Erik ten Hag zostanie nowym szkoleniowcem drużyny wraz z początkiem sezonu 2022/23. Holenderski trener udzielił wywiadu klubowej telewizji. – Jestem niesamowicie podekscytowany wyzwaniem, które jest przed nami – powiedział.

Zdeterminowany

Erik ten Hag opuści Ajax po ponad czterech latach pracy. Holender zwiąże się z Manchesterem United od sezonu 2022/23 do czerwca 2025 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok.

– To wielki zaszczyt, że zostałem wybrany nowym menadżerem Manchesteru United. Jestem niesamowicie podekscytowany wyzwaniem, które jest przed nami. Znam historię tego wielkiego klubu i pasję kibiców. Jestem zdeterminowany, aby rozwinąć zespół i dostarczyć sukcesów, na które klub zasługuje – powiedział 52-latek.

– Trudno będzie odejść z Ajaxu po tych wszystkich niesamowitych latach. Mogę zapewnić naszych kibiców, że zanim przejdę do Manchesteru United, to będę w pełni zaangażowany i skoncentrowany, aby doprowadzić ten sezon do szczęśliwego końca – dodał Erik ten Hag, który wciąż walczy o mistrzostwo Holandii.

Źródło: Devilpage.pl

Michniewicz przetestuje młodego bramkarza? Amerykański dziennikarz donosi o powołaniu dla Sloniny

Według amerykańskiego dziennikarza Czesław Michniewicz powoła Gabriela Sloninę na czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski.

Podchody Amerykanów

17-letni bramkarz Chicago Fire to objawienie bieżącego sezonu Major League Soccer. Gabriel Slonina szybko został wyróżniony przez selekcjonera Stanów Zjednoczonych. Trener dorosłej kadry USA powołał 17-latka z polskimi korzeniami na grudniowe zgrupowanie. Bramkarz ostatecznie nie zadebiutował.

„Selekcjoner powoła Sloninę na mecze Ligi Narodów”

Czesław Michniewicz niedawno udał się w podróż do Stanów Zjednoczonych, aby zobaczyć się z polskimi zawodnikami. Selekcjoner przy okazji spotkał się z Gabrielem Sloniną. Szkoleniowiec Biało-Czerwonych wręczył 17-latkowi koszulkę reprezentacji Polski.

Onet poinformował, iż Czesław Michniewicz może powołać Gabriela Sloninę na czerwcowe zgrupowanie kadry. Doniesienia portalu potwierdził Tom Bogert. Amerykański dziennikarz dodał jednak, że nie wie, czy golkiper przyjmie to powołanie.

Źródło: Tom Bogert

FIFA zawiesiła płatność za organizację mundialu w Rosji. Ogromna kwota

FIFA zawiesiła płatność za organizację mundialu w Rosji. Maksym Mitrofanow ma nadzieję, że zawieszona transakcja opiewająca na 100 mln dolarów nie będzie ostatecznie anulowana.

Liczne sankcje

Władze międzynarodowego sportu sankcjonują Rosję w związku z napaścią na Ukrainę. Reprezentacja Sbornej nie mogła zagrać meczu barażowego z Polską o udział w mundialu w Katarze. Teraz FIFA zawiesiła należne Rosji 100 mln dolarów. To płatność za organizację mistrzostw świata w 2018 roku.

Problemy z finansowaniem szkoleń dla młodzieży

Dyrektor ds. rozwoju rosyjskiej federacji w rozmowie z telewizją RT przyznał, że wstrzymanie płatności jest sporym problemem dla finansowania szkolenia młodzieży. Maksym Mitrofanow ma nadzieję, że zawieszona transakcja nie będzie ostatecznie anulowana.

– Środki z FIFA można byłoby przeznaczyć na system szkolenia młodzieży. Otrzymano już 30 procent tej kwoty. Teraz FIFA zawiesiła środki, ale ich nie anulowała. W związku z tym mamy nadzieję, że na podstawie stanowiska FIFA, pieniądze ostatecznie nie zostaną anulowane – powiedział Mitrofanow.

– Szukamy teraz innych źródeł finansowania, aby wiedzieć, w jaki sposób sfinansujemy system szkolenia młodzieży po 2025 roku. Naszym zadaniem jest wypracowanie w ciągu pięciu lat skutecznego systemu dla młodzieżowej piłki nożnej w Rosji – dodał.

Mecze podczas mundialu w 2018 roku rozgrywano na 12 stadionach. Mistrzostwa świata w Rosji zwyciężyła Francja, pokonując w finale Chorwację 4:2.

Źródło: Sport.pl

Flamengo nie zwolni Paulo Sousy. Wiceprezydent klubu zapewnia o poparciu dla Portugalczyka

Brazylijskie media spekulowały niedawno nad przyszłością Paulo Sousy. Portugalczyk miał zostać niebawem zwolniony z Flamengo po znaczących porażkach. Wiceprezydent klubu oznajmił jednak, że 51-latek może być spokojny o swoją posadę. 

Były selekcjoner reprezentacji Polski przegrał jakiś czas temu finał mistrzostw stanowych z Fluminense. Do tego doszła również porażka w meczu o Superpuchar Brazylii z Atletico Mineiro. Jakby tego było mało, to niezadowoleni ze współpracy ze szkoleniowcem mieli być zawodnicy Flamengo.

Można spać spokojnie

W brazylijskich mediach pojawiło się zatem wiele spekulacji odnośnie przyszłości Portugalczyka. Zarząd klubu miał już nawet szukać sobie nowego trenera i szykować się do zwolnienia Sousy. Wiceprezydent Flamengo oznajmił jednak, że na razie 51-latek może być spokojny o swoją posadę i ma poparcie władz.

– Początek sezonu nie ułożył się po naszej myśli, jednak protesty kibiców poszły o krok za daleko. Liczy się to, że Paulo Sousa ma teraz pełne poparcie zarządu – oznajmił Marcos Braz na antenie „SporTV”.

– Rozumiemy, że nowy trener potrzebuje czasu, by wdrożyć swoje metody. W piłce nożnej rezultatów oczekuje się natychmiast. Nie oznacza to, że nie dążymy do osiągnięcia celów, które wyznaczył prezydent Landim – dodał wiceprezydent Flamengo.

Sousa ma podpisany kontrakt z brazylijskim klubem do końca przyszłego roku. Wydaje się więc, że na razie może być spokojny o swoją posadę.

Chirurg ocenił szanse Modera na wyjazd na mundial. „Teoretycznie to możliwe”

Jakub Moder do niedawna był pewniakiem Czesława Michniewicza w kwestii wyjazdu na mistrzostwa świata. Niestety 22-latek doznał poważnej kontuzji i obecnie jego gra na mundialu stoi pod wielkim znakiem zapytania. Doktor Robert Śmigielski na łamach „WP Sportowe Fakty” przyznaje jednak, że nie jest to niemożliwe. 

Moder był jednym z liderów kadry podczas meczu finałowego ze Szwecją (2-0). Pomocnik w meczu Brighton z Norwich 2 kwietnia zerwał jednak więzadła krzyżowe, co wykluczyło go z gry na najbliższe kilka miesięcy. Biorąc pod uwagę, że mistrzostwa świata w Katarze rozpoczynają się na przełomie listopada i grudnia, nie wiadomo, czy uda mu się wrócić do pełni sprawności.

Jest nadzieja

Ciężko określić, ile dokładnie trwa przerwa po zerwaniu więzadeł. Lekarze w większości przyznają, że każdy taki przypadek jest indywidualny. Uśredniając powrót do treningów trwa jednak mniej więcej sześć miesięcy.

– Do każdego pacjenta przy takiego rodzaju urazie należy podejść indywidualnie. U jednego to może trwać cztery, a u drugiego dziewięć miesięcy. Biorąc uśrednioną miarę, można powiedzieć, że po 6 miesiącach można wracać do treningów – przyznał dr Robert Śmigielski dla „WP Sportowe Fakty.

Doktor nie wyklucza, że Moder zdąży się wykurować na mundial. Istnieją różne metody, które mogą przyspieszyć proces rehabilitacji. Wiele jednak zależy od genetyki oraz organizmu kontuzjowanego zawodnika.

– Każdy przypadek jednak jest inny i należy go bardzo uważnie monitorować, szczególnie, gdy mówimy o wyczynowych sportowcach. Teoretycznie jest to możliwe, że pojedzie – wyznał.

– Jest kilka metod, żeby to zrobić, bo poprawa krążenia przyspiesza gojenie. Jednak to wszystko może przyspieszyć gojenie o 20-30 procent, a reszta już zależy od genetyki i jego organizmu – dodał chirurg.

PZPN opublikował ceny biletów na mecze Ligi Narodów. Spory wydatek dla kibiców

Polski Związek Piłki Nożnej ogłosił ceny biletów na nadchodzące mecze Ligi Narodów z udziałem reprezentacji. Kibice, chcący obejrzeć czerwcowe spotkania kadry, będą musieli przygotować portfele. Koszty są całkiem spore. 

W czerwcu „Biało-Czerwoni” zagrają dwa domowe mecze. 1 czerwca we Wrocławiu zmierzymy się z Walią, zaś 14 w Warszawie z Belgią.

Bilety udostępnione

PZPN ogłosił już, ile kosztować będą bilety na te mecze. Wejściówki na jedno i drugie spotkanie będą kosztować tyle samo. Najwięcej trzeba zapłacić za miejsca wzdłuż boiska. Kosztują one 240 złotych.

Bilety II kategorii, czyli miejsca za bramkami, lub na łukach górnej trybuny, kosztują 180 zł. Niżej znajdują się siedzenia III kategorii, które wyceniono na 120 zł.

W ofercie znajdują się również bilety rodzinne. Jedna taka wejściówka kosztuje 160 zł, a wejść może na nią opiekun oraz dziecko do 12. roku życia. Oprócz tego PZPN przygotował także bilety dla opiekunów kibiców niepełnosprawnych. W takim wariancie kosztują one 90 zł.

Rozpoczęcie sprzedaży biletów na mecz z Walią zaplanowano na 12 maja. Niemal dwa tygodnie później (25 maja) wystartuje sprzedaż wejściówek na spotkanie z Belgią.

Polska-Walia:

Polska-Belgia

Kosta Runjaić wściekły po porażce z Rakowem. Niemiec odepchnął operatora kamery [WIDEO]

Pogoń Szczecin przegrała wczoraj bardzo ważny mecz w kontekście walki o mistrzostwo Polski. „Portowcy” ulegli na własnym stadionie Rakowowi Częstochowa (1-2). Tym samym szanse na zdobycie pucharu zostały drastycznie zmniejszone. Kibice nie kryli swojego niezadowolenia po ostatnim gwizdku. Po zawodnikach oraz samym Koście Runjaiciu również było widać nerwy z powodu utracenia takiej okazji. 

Spotkanie świetnie zaczęło się dla Pogoni. Kamil Grosicki popędził skrzydłem i w 25. minucie wyprowadził „Portowców” za prowadzenie. Po przerwie role się jednak odwróciły. Marek Papszun przeprowadził odpowiednie korekty i dzięki golom Gutkovskisa oraz Iviego Lopeza Raków ostatecznie wygrał mecz w Szczecinie. Tym samym usadowił się na fotelu lidera Ekstraklasy (taka sama liczba punktów, jak Lech, ale lepszy bilans bezpośredni).

Niezadowolenie

Dla Pogoni była to druga porażka z rzędu na własnym stadionie. 8 kwietnia szczecinianie ulegli Wiśle Płock (1-2) i mocno utrudnili sobie walkę o mistrzostwo Polski. Wczoraj natomiast niemal całkowicie zaprzepaścili swoje szanse na wygranie wyścigu z Lechem i Rakowem.

Kibice nie ukrywali swojej wściekłości na końcowy wynik. Po ostatnim gwizdku udzielili drużynie Kosty Runjaicia „mowę motywacyjną”. Sami piłkarze wraz ze szkoleniowcem również byli bardzo niezadowoleni. Widać to było na telewizyjnej transmisji.

Obecnie w tabeli Ekstraklasy przewodzi Raków Częstochowa, mający 59 punktów. Tyle samo „oczek” ma Lech Poznań, jednak „Kolejorz” ma gorszy bilans spotkań bezpośrednich z drużyną Marka Papszuna. Podium zamyka Pogoń z dorobkiem 56 punktów.

Odpalił turbo, powalił rywala i posłał rakietę. Grosicki otwiera wynik w meczu z Rakowem [WIDEO]

Kamil Grosicki z kolejnym golem w tym sezonie Ekstraklasy. 33-latek otworzył wynik w iście ważnym starciu z Rakowem Częstochowa! Skrzydłowy popisał się piękną akcją, zwodem i kapitalnym wykończeniem pod poprzeczkę. 

Piotr Zieliński może odejść z SSC Napoli. Włosi czekają na odpowiednią ofertę

Niewykluczone, że w najbliższym oknie transferowym klub zmieni Piotr Zieliński. Jak donosi neapolitański dziennik „Il Mattino”, SSC Napoli rozważa sprzedaż polskiego piłkarza.

Pierwszym klubem Piotra Zielińskiego we Włoszech było Udinese Calcio. W 2011 roku włoski klub zapłacił za Zielińskiego Zagłębiu Lubin 100 tysięcy euro. Po 5 latach gry dla Udinese (i w międzyczasie wypożyczeniu do Empoli) Zieliński zmienił klub. W 2016 roku za 16 milionów euro przeniósł się do SSC Napoli.

W sierpniu 2022 roku minie 6 lat, odkąd Zieliński jest piłkarzem SSC Napoli. Przez dotychczasowe sześć sezonów 27-latek zagrał w 277 oficjalnych meczach dla Napoli. Strzelił w nich łącznie 39 bramek i zanotował 33 asysty.

Słaba forma Zielińskiego

Ostatnie tygodnie nie były najlepsze w wykonaniu Zielińskiego. Polak coraz częściej jest zmieniany przez trenera, a także co jakiś czas rozpoczyna mecz na ławce rezerwowych. We włoskich mediach coraz więcej pojawia się także negatywnych recenzji w sprawie jego występów.

Możliwa sprzedaż Zielińskiego

Dziennik „Il Mattino” przekazał, że SSC Napoli jest w stanie sprzedać Piotra Zielińskiego, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się mało prawdopodobne. Władze klubu czekają jedynie na odpowiednią ofertę. Chęć sprzedaży Zielińskiego potwierdził także Gianluca Di Marzio.


źródło: sport.pl

Od rozgromienia Realu do porażki z Cadiz. Jak doszło do kryzysu w FC Barcelonie?

Pierwsze miesiące pracy Xaviego w roli trenera FC Barcelony napawały ogromnym optymizmem. Niestety, w końcu musiał nadejść gorszy okres, który można już śmiało nazwać mianem kryzysu. Jak to się stało, że najpierw Xavi zdołał rozgromić Real Madryt 4:0, by następnie doznać kilku kompromitujących wpadek? W niniejszym tekście postaramy się przedstawić genezę kryzysu FC Barcelony.

Xavi Hernandez z przytupem zakończył swoją przygodę w FC Barcelonie w roli piłkarza. W sezonie 2014/2015 z Blaugraną sięgnął po zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Mając 35 lat na karku, postanowił odejść do katarskiego Al-Sadd, gdzie spędził ostatnie lata swojej piłkarskiej kariery. W 2019 roku definitywnie pożegnał się z graniem w piłkę. Od razu po zakończeniu zawodniczej kariery, podjął się pracy w roli trenera. Jego pierwszym klubem w nowej roli był właśnie Al-Sadd. W katarskim klubie jako trener pracował przez nieco ponad 2 lata. Na jesieni 2021 roku z propozycją powrotu na Camp Nou pojawił się prezydent FC Barcelony, Joan Laporta.

Kłopoty FC Barcelony

Przełom 2020 i 2021 roku nie zwiastował niczego dobrego dla kibiców FC Barcelony. Na światło dzienne zaczęły wychodzić kolejne problemy finansowe klubu. Pod naciskiem niezadowolonych kibiców w październiku 2020 roku Josep Maria Bartomeu, ówczesny prezydent klubu, podał się do dymisji. W marcu 2021 roku nowym-starym prezydentem Barçy został Joan Laporta. 59-latek rozpoczął etap odbudowy klubu przede wszystkim w aspekcie finansowym. W związku z kłopotami na tle finansowym przed sezonem 2021/2022 klub musiał opuścić Leo Messi, co było jednoznaczne z rozpoczęciem przebudowy pierwszego zespołu. To zadanie zostało powierzone Ronaldowi Koemanowi.

Zwolnienie Koemana

Sezon 2021/2022 FC Barcelona rozpoczęła z Ronaldem Koemanem na ławce trenerskiej. W związku z licznymi wychodzącymi transferami, kibice nie mieli zbyt wygórowanych oczekiwań co do wyników w tym sezonie. Głównym celem klubu było zajęcie w LaLiga miejsca gwarantującego udział w kolejnym sezonie Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o wspomnianą Champions League, to podstawowym celem było wyjście z grupy. Zmagania na obu polach nie zmierzały nawet w kierunku osiągnięcia celu minimum. 28 października 2021 roku, dzień po porażce z Rayo Vallecano, Ronald Koeman został zwolniony. Holenderski szkoleniowiec opuścił zespół na 9. miejscu w LaLiga, a także z niewielkimi szansami na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Ogłoszenie Xaviego

Kiedy Xavi opuszczał Barcelonę w 2015 roku jako zawodnik, to było wiadomo, że prędzej, czy później wróci on na Camp Nou w roli trenera. Wszyscy zastanawiali się jedynie, kiedy to nastąpi. Długo oczekiwany powrót Xaviego do Barçy nastąpił 6 listopada, kiedy został ogłoszony nowym trenerem Blaugrany.

– Jestem bardzo szczęśliwy. To największe wyzwanie w mojej karierze, wracam do domu i jestem bardzo zadowolony. Jestem wdzięczny za zaufanie ze strony klubu – mówił Xavi w jednym z pierwszych wywiadów jako trener FC Barcelony.

– Na początku chcę porozmawiać z zawodnikami. Ja też miałem w swojej karierze trudne momenty, teraz sytuacja klubu nie jest najlepsza, dlatego chcę przedstawić im mój pomysł na zmiany. A potem zabieramy się do pracy, do tworzenia drużyny. Mam duże nadzieje – zapowiedział nowy trener FC Barcelony.

Początek pracy Xaviego

Xavi szybko wziął się do pracy w roli trenera FC Barcelony. Na sam początek Hiszpan postanowił zrobić małe porządki. Nowy trener Barçy zadecydował, że dokona kilku zmian w sztabie pierwszego zespołu. I tak ze swoją pracą pożegnali się: trener od przygotowania fizycznego, szef fizjoterapeutów oraz analityk. Zmiany dotknęły także zasady dotyczące funkcjonowania piłkarzy w klubie. Po pierwsze, znacznie ograniczono możliwość korzystania z telefonów. Po drugie, każdy piłkarz miał otrzymać indywidualną dietę oraz plan treningowy na siłowni. Ponadto wprowadzono kontrolę osobistych podróży piłkarzy.

Po wprowadzeniu pierwszych zmian, Xavi wraz ze swoimi asystentami wzięli się za proces odbudowy zespołu. Hiszpański szkoleniowiec zadebiutował w derbowym meczu z Espanyolem na Camp Nou. Co prawda 42-latkowi nie udało się natychmiast odbudować gry zespołu, jednak zdołał on poprowadzić swoich podopiecznych do skromnego zwycięstwa 1:0, tym samym rozpoczynając pogoń za czołówką ligi. Niestety, Xaviemu nie udało się uratować sytuacji w Lidze Mistrzów i Barça musiała pożegnać się z tymi rozgrywkami już podczas fazy grupowej. W międzyczasie Duma Katalonii odpadła z Pucharu Króla po porażce z Athletikiem Bilbao. Kolejne miesiące przyniosły marsz podopiecznych Xaviego w górę tabeli LaLiga. W lutym przystąpili do zmagań w Lidze Europy, gdzie najpierw wyeliminowali SSC Napoli, a następnie Galatasaray. 20 marca Barça rozgromiła Real Madryt 4:0 na Santiago Bernabeu.

Zwycięstwo z Realem

Data 20 marca 2022 roku z pewnością przez długie lata będzie pozytywnie wspominana przez Culés. Tego dnia FC Barcelona wyjechała do Madrytu na mecz z Realem. Przed rozpoczęciem El Clásico niewiele osób wskazywało Katalończyków w roli faworytów. Mimo to Xavi stanął na wysokości zadania i wręcz perfekcyjnie przygotował swój zespół. Duma Katalonii rozbiła Real Madryt 4:0 na Santiago Bernabeu. O tym, jak bardzo Barcelona zdominowała Real najlepiej świadczy fakt, że po meczu wielu kibiców Barçy miało niedosyt, gdyż mogło paść jeszcze więcej bramek.

– Kontrolowaliśmy mecz, naciskaliśmy wysoko, wiedzieliśmy, jak grać pomiędzy liniami, odzyskaliśmy wiele piłek na połowie rywala, w ataku graliśmy tak, jak trenowaliśmy… To był kompletny mecz. Byliśmy dużo lepsi niż Real – mówił po meczu Xavi.

Hurraoptymizm

Po zwycięstwie nad Realem FC Barcelona zajmowała 3. miejsce w ligowej tabeli. Liderem ligi byli Królewscy, do których Katalończycy tracili 12 punktów i mieli jeden mecz zaległy. Do końca sezonu pozostawało wówczas 9 kolejek, więc 12-punktowa strata – patrząc realnie – wydawała się trudna do odrobienia. Jednak po zwycięstwie z Realem Culés popadli w hurraoptymizm. Na forach można było się naczytać, że wraca wielka FC Barcelona, która jeszcze w tym sezonie powalczy o mistrzostwo Hiszpanii i zwycięstwo w Lidze Europy. Co oczywiste, z sukcesów należy się cieszyć, jednak siła pozytywnej energii chyba przerosła faktyczne dokonania i aktualnie panujące realia. Z drugiej jednak strony ciężko było się dziwić kibicom Barcelony, gdyż sami piłkarze powtarzali, że ich celem jest walka o mistrzostwo Hiszpanii. Jeszcze przed kilkoma dniami dziennikarze „Sportu” pisali, że szatnia Blaugrany jest przekonana co do wygrania mistrzostwa w przypadku wygrania wszystkich pozostałych spotkań. Kilka dni później Barcelona doznała kompromitującej porażki na Camp Nou z Cadiz.

– To mecz roku, naszym celem jest wygrana, by dalej walczyć o mistrzostwo. El Clásico to mecz z bezpośrednim rywalem, który naznaczy resztę sezonu ligowego – zapowiadał przed meczem Jordi Alba.

– Jestem przekonany, że możemy zdobyć mistrzostwo. Nawet więcej, zdobędziemy je! Moje argumenty są proste – w końcówce sezonu jesteśmy bardzo silni, z drużyną w formie i trenerem z jasnymi pomysłami, który sprawia, że gramy naszym prawdziwym stylem. Odzyskaliśmy esencję i musimy z optymizmem i chęciami walczyć o mistrzostwo – mówił na początku kwietnia Joan Laporta.

Opadnięcie z Ligi Europy

Po zwycięstwie nad Realem wydawało się, że Katalończycy nabiorą wiatru w żagle i wskoczą na półkę wyżej. Na początku kwietnia Barça pokonała Sevillę 1:0, czym znacznie poprawiła swoją sytuację w LaLiga w kontekście walki o TOP4. Tydzień później Barcelona potwornie męczyła się z walczącym o utrzymanie Levante, z którym wygrała 3:2. Już wtedy można było zaobserwować, że zespół Xaviego wygląda nieco gorzej niż dotychczas. W międzyczasie Barça wróciła do zmagań w Lidze Europy. W pierwszym meczu 1/4 finału tych rozgrywek Hiszpanie zremisowali na wyjeździe z Eintrachtem Frankfurt 1:1. Z przebiegu spotkania śmiało można stwierdzić, że Barça powinna się cieszyć z tego remisu, gdyż to Niemcy byli stroną przeważającą. Tydzień później doszło do rewanżu na Camp Nou, w którym gospodarze polegli 2:3. W pewnym momencie Katalończycy przegrywali z Eintrachtem już 0:3, dopiero w doliczonym czasie gry zdołali strzelić dwie bramki. Tym samym Barcelona pożegnała się z Ligą Europy na etapie 1/4 finału, choć po zwycięstwie z Realem wielu Culés zakładało, że ich ulubieńcy powalczą o wygranie tych rozgrywek.

– Uważam, że problem był czysto sportowy. Myślę, że kontrolowaliśmy mecz w kwestii posiadania piłki, ale nie potrafiliśmy tego wykorzystać. To nasze błędy i jest to dla nas nauczka. Mimo wszystko uważam, że taka jest nasza droga. Trzeba rywalizować, ale czasem przydarzy się takie spotkanie jak dzisiaj – mówił Xavi po rewanżowym meczu z Eintrachtem.

Porażka z Cadiz

Po odpadnięciu z Ligi Europy jedynymi rozgrywkami, w których pozostało grać Barcelonie w tym sezonie pozostała liga hiszpańska. Wydawało się, że po porażce z Eintrachtem kolejny mecz z Cadiz jest idealną okazją do poprawienia nastrojów w szatni. Mimo że Cadiz okupuje dolne rejony tabeli, to w tym sezonie już kilkukrotnie pokazał, że potrafi napsuć krwi swoim rywalom przede wszystkim za sprawą murowania dostępu do własnej bramki. Tak też i było w meczu z Barceloną. Pomimo dominacji Blaugrany przez większość spotkania, Cadiz zdołał zachować czyste konto. W 48. minucie bramkę na wagę zwycięstwa dla Cadiz zdobył Lucas Perez.

– Jesteśmy bardzo wkurzeni. Zmarnowaliśmy świetną szansę, aby uciec rywalom i powalczyć jeszcze o mistrzostwo. Dziś prawie pożegnaliśmy się szansą na tytuł. Jestem rozczarowany i wkurzony. Musimy być bardziej zdeterminowani i autokrytyczni. To jest Barça – musimy zrobić więcej. Rywale bronią nisko, a to wymaga od nas zaprezentowania talentu i podejmowania odpowiednich decyzji. Musimy lepiej wchodzić w pole karne. Trenowaliśmy to. Dzisiaj wygrała wiara, a nam jej brakowało. Uważam siebie za najbardziej odpowiedzialnego za ten wynik – mówił Xavi po porażce z Cadiz.

Kibice

W kontekście rewanżowego meczu z Eintrachtem bardzo dużo mówiło się nie tylko o wydarzeniach boiskowych, ale także o sytuacji na trybunach Camp Nou. Na stadionie zjawiło się w sumie ponad 79 tysięcy kibiców. Niektóre źródła podawały, że wśród nich było ponad 30 tysięcy kibiców Eintrachtu. Wynikało to z tego, że znaczna część kibiców i socios FC Barcelony sprzedała swoje wejściówki przybyszom z Niemiec. Prezydent klubu zapowiedział, że w niedalekiej przyszłości zostaną wprowadzone zmiany w systemie dystrybucji biletów. Jedną z nich ma być wprowadzenie imiennych wejściówek. Po tym incydencie na kolejnym meczu przeciwko Cadiz zjawiło się zaledwie 57495 kibiców.

– To, co się stało na trybunach, jest bardzo niepokojące. To wstyd, co widzieliśmy, takie rzeczy nie mogą się powtórzyć. Mamy dużą część informacji na ten temat, potrzebujemy czasu, aby je przetworzyć i podjąć odpowiednie środki. To, co się stało, było oburzające i zawstydzające – mówił po meczu z Eintrachtem Joan Laporta.

– Wiemy, ilu socios kupiło wejściówki, aby sprzedać je Niemcom, było ich około 7400, ale nie znamy danych odnośnie posiadaczy karnetów, którzy to zrobili. Mamy listę i będziemy działać na tyle, na ile pozwala nam statut. […] Powiedziałbym, że gości było około 30 tysięcy, a cules 50 tysięcy – dodał Laporta.

– Już teraz mogę ogłosić, że w rozgrywkach międzynarodowych bilety będą imienne. Jest to środek, którego nie chcieliśmy podejmować, ponieważ jest on uciążliwy dla socios, którzy mają normalne i zwyczajne podejście, czyli dla zdecydowanej większości, ale teraz nie mamy wyboru. Nie chcemy, aby to, co wydarzyło się wczoraj na stadionie, kiedykolwiek się powtórzyło – zapowiedział prezydent FC Barcelony.

Kryzys Barcelony

Od pamiętnego zwycięstwa w El Clasico FC Barcelona zanotowała ogromny spadek formy. Słabsza dyspozycja dotyczy w szczególności gry w defensywie. W ostatnich czterech meczach drużyna Xaviego straciła siedem bramek, co daje 1,75 bramki traconego na mecz. We wcześniejszych 26 meczach pod wodzą Xaviego Barça traciła średnio 1,08 gola na mecz. Regres w tym aspekcie można by było zrzucić na kontuzję Gerarda Pique, który nie zagrał w trzech ostatnich meczach, jednak chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.

Co ciekawe, do tej pory za kadencji Xaviego Barcelona zdobywa średnio 1,87 punktu na mecz. Tym samym można by było stwierdzić, że Hiszpan jest najgorszym trenerem FC Barcelony od czasu Radomira Anticia, który w 2003 roku zdobywał 1,83 punktu na spotkanie. Należy jednak pamiętać, w jak trudnym momencie Xavi obejmował Barcelonę i jak wiele dobrego wniósł do zespołu. To głównie dzięki niemu Barça ma ogromne szanse na awans do kolejnego sezonu Ligi Mistrzów, co jeszcze za kadencji Ronalda Koemana nie było aż takie pewne.

W hiszpańskich mediach panuje teoria, że po ostatnich kilku gorszych meczach mocno popsuły się nastroje w szatni zespołu. Wiele osób uważa także, że ostatnie gorsze wyniki są spowodowane gorszym nastawieniem mentalnym. Na jednym z ostatnich treningów Xavi miał odbyć rozmowę z piłkarzami. Hiszpan miał zwrócić uwagę na liczne błędy indywidualne i momenty dekoncentracji.

Ostatnie dwa mecze FC Barcelony to dwie porażki kolejno z Eintrachtem Frankfukt i Cadiz. Oba te mecze zostały rozegrane na Camp Nou. Jest to pierwsza tego typu sytuacja (by Barça przegrała dwa mecze z rzędu na własnym obiekcie) od 2003 roku. Wówczas Blaugrana przegrała z Juventusem oraz Deportivo La Coruna. Ponadto dwa ostatnie sezony były najgorsze w ostatniej dekadzie pod względem liczby porażek na własnym obiekcie w trakcie jednej kampanii.

Pozostała walka o TOP4

FC Barcelona szybko pożegnała się z Pucharem Hiszpanii oraz Ligą Mistrzów, a ostatnio odpadła także z Ligi Europy. W związku z ostatnią porażką z Cadiz Barça pożegnała się z i tak niewielkimi już szansami na mistrzostwo Hiszpanii. Do końca sezonu LaLiga Barcelonie do rozegrania zostało siedem kolejek. Cel pozostał już tylko jeden – zająć miejsce w czołowej czwórce, co zapewni udział w przyszłym sezonie Ligi Mistrzów.


fot. fcbarcelona.com

źródło wypowiedzi: fcbarca.com

Kolejorz prowadzi z Górnikiem Łęczna. Piękna asysta Pereiry [WIDEO]

Lech Poznań prowadzi z Górnikiem Łęczna w środowym meczu PKO BP Ekstraklasy. Trafienie w 4. minucie spotkania zaliczył Joao Amaral. Piękną asystę przy trafieniu Portugalczyka zanotował jego rodak – Joel Pereira.

Eriksen wróci do Tottenhamu? „Koguty” zainteresowane Duńczykiem

Christian Eriksen obecnie występuje w barwach Brentford. Duńczyk spisuje się świetnie w Premier League, od czasu swojego powrotu. Według Fabrizio Romano wkrótce może czekać do transfer do lepszego klubu. O pomocnika ma zabiegać jego były pracodawca – Tottenham. 

Podczas ostatnich mistrzostw Europy Christian Eriksen miał atak serca. Na szczęście piłkarz wyszedł z całej sytuacji obronną ręką i mógł wrócić do gry z wszczepionym kardiowerter-defibrylator. Wówczas Duńczyk grał dla Interu Mediolan, ale zasady Serie A zabraniały występować zawodnikom z takimi urządzeniami.

Zimą Eriksen związał się więc z Brentford, występującym w Premier League. Z klubem związał się kontraktem tylko do końca sezonu, ale wiele wskazuje, że zostanie w lidze na dłużej. Świetne występy pomocnika zwróciły bowiem uwagę silniejszych klubów.

Powrót?

W tym gronie miał się znaleźć Tottenham. Fabrizio Romano podaje jednak, że władze „Spurs” nie podjęły jeszcze konkretnych działań ws. Eriksena. Po zakończeniu sezonu najpierw dojdzie do spotkania agenta zawodnika z przedstawicielami Brentford.

Warto przypomnieć, że w Tottenhamie Eriksen rozegrał większą część swojej kariery. Łącznie dla „Kogutów” zanotował aż 305 występów, strzelając przy tym 69 goli i notując 90 asyst.


TROLLNEWSY I MEMY