NEWSY I WIDEO

Luis Enrique zdjął Kyliana Mbappe w przerwie. „Prędzej czy później go tutaj nie będzie”

Luis Enrique zdjął Kyliana Mbappe w przerwie piątkowego meczu Paris Saint-Germain z AS Monaco. Hiszpański szkoleniowiec po spotkaniu odpowiedział na pytanie dotyczące tej decyzji.

 

Remis w księstwie

 

AS Monaco zremisowało u siebie z PSG w piątkowym meczu ligi francuskiej. Po meczu wiele mówiło się o decyzji trenera gości w przerwie.

Luis Enrique zdjął wtedy Kyliana Mbappe, który po sezonie odejdzie z ekipy z Paryża. Hiszpański trener w pomeczowym wywiadzie wytłumaczył swoją decyzję.

 

– Jestem zaskoczony. Spędziłem wystarczająco dużo czasu w piłce nożnej, aby wiedzieć, że w tego typu klubach wszystko jest ważne. Prędzej czy później będziemy musieli grać bez niego. Czy jest to powiązane z jego przyszłością? Muszę dostosować zespół, aby wiedział, jak grać bez niego. Moja odpowiedź jest taka – powiedział były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.

Prędzej czy później go tutaj nie będzie. Musimy się do tego przyzwyczaić. Muszę znaleźć najlepszą opcję dla zespołu. Nie chcę się kłócić. To moja decyzja. Mam wyjaśnić moje zarządzanie Kylianem? Nie wejdę w tę grę, jestem profesjonalistą i to, co powiedziałem waszym kolegom, powtórzę aż do Realu Sociedad. Nie ma problemu, wystarczy poradzić sobie z sytuacją w najlepszy sposób. Nic więcej – dodał.

Paris Saint-Germain zajmuje pierwsze miejsce w tabeli ligi francuskiej. Podopieczni Luisa Enrique mają na swoim koncie 55 punktów po 24 meczach.

Źródło: Amazon Prime Video, transfery.info

Karolina Bojar-Stefańska z jasnym celem. „Widzę się w Ekstraklasie”

Karolina Bojar-Stefańska uchodzi za jedną z najpopularniejszych polskich sędzin. Stacja Canal+ w programie „Sędziowie” poświęciła jej czas. Kobieta wierzy, że w przyszłości może regularnie prowadzić mecze w Ekstraklasie.

 

Będzie w elicie?

 

Kamery Canal+ towarzyszyły Karolinie Bojar-Stefańskiej podczas meczu V ligi mazowieckiej. Partnerka Daniela Stefańskiego, który regularnie prowadzi mecze w Ekstraklasie nie zebrała najlepszych not za to spotkanie.

 

Kobieta ma jednak nadzieję, że w przyszłości uda jej się dotrzeć do Ekstraklasy. Aktualnie Karolina Bojar-Stefańska traktuje to tylko jako hobby.

– Zawodowo jestem prawnikiem, obecnie aplikantem adwokackim. Sędziowanie jest dla mnie zajęciem dodatkowym, choć wkładam w nie bardzo dużo pracy i czasu. (…) Można powiedzieć, że mam dwa etaty – jeden sędziowski, drugi zawodowy. Nie mam punktu, do którego dążę, którym byłby konkretny mecz czy jakaś impreza sportowa. Chcę być po prostu najlepszą wersją siebie i zobaczę, gdzie mnie to doprowadzi – powiedziała w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

 

– Oczywiście, widzę się w Ekstraklasie. Świat futbolu bardzo otwiera się na kobiety. Jeszcze kilka lat temu cała piłkarska Europa przeżywała debiut Bibiany Steinhaus w Bundeslidze, a obecnie całe kobiece zespoły jadą już na męskie mistrzostwa świata. Żyjemy w erze wielkich zmian. Rzecz jasna kobiety wyznaczane na męskie spotkania muszą spełniać dokładnie takie same wymogi jak mężczyźni – dodała.

– Nie znam przypadku sędziego, który wchodzi do Ekstraklasy, a trybuny wiwatują i krzyczą „świetny jesteś!”, „ale fajnie, że debiutujesz!”. Niezależnie od tego, czy byłabym to ja, czy inna sędzia, na pewno takiemu kobiecemu debiutowi z gwizdkiem towarzyszyłby szum medialny. Presja byłaby większa, ale nadal po prostu wyszłybyśmy zrobić swoją robotę i nie za bardzo oglądałybyśmy się na to, jakie będą przyśpiewki na trybunach – podsumowała Karolina Bojar-Stefańska.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Poważne oskarżenia pod adresem Fabrizio Romano! Włoch brał łapówki od klubów?

Poważne oskarżenia padły pod adresem Fabrizio Romano. Duński dziennikarz Troels Bager Thogersen twierdzi, że Włoch był opłacany za rozpowszechnianie plotek o piłkarzach. Łapówki miały mu wręczać kluby. 

Fabrizio Romano jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy sportowych na świecie. Włoch często ogłasza transfery, których nie zdążono jeszcze oficjalnie ogłosić. Jego wpisy w mediach społecznościowych, a także transmisje live, cieszą się niezwykłą popularnością. Podobnie jest z jego hasłem „here we go!”, które jest doskonale znane kibicom.

Łapówki za plotki?

Teraz pod adresem wpływowego dziennikarza padły poważne oskarżenia. Duński żurnalista, Troels Bager Thogersen stwierdził, że Romano prowadzi nieetyczną działalność. Włoch miał rozpowszechniać plotki na temat zawodników, za które był opłacany przez kluby i agentów. Podał on za przykład Roony’ego Bardghjego z FC Kopenhagi.

– W tym konkretnym przypadku wygląda na to, że otoczenie zawodnika chce wysłać wiadomość, aby wywrzeć presję na FC Kopenhaga. Nie można tego postrzegać jako dziennikarstwo – cytuje dziennikarza WorldSoccerTalk.com.

Co ciekawe, nie jest to pierwszy przypadek oskarżania Romano o nieetyczne zachowania. Wśród kibiców często przewija się argument, że Włoch „kradnie” informacje od mniej popularnych dziennikarzy, które następnie wrzuca w swoje social media jako swoje.

Zaskakujące słowa Josue o kibicach Legii. „W trudnych momentach nikogo nie ma” [WIDEO]

Na YouTube’owym kanale Legii Warszawa pojawił się film o walce ekipy z Łazienkowskiej do końca. W materiale padła kontrowersyjna wypowiedź ze strony Josue. Portugalski pomocnik wbił szpilkę fanom Wojskowych.

 

Legia w kryzysie

 

Wicemistrzowie Polski w ostatnich tygodniach nie prezentują się najlepiej. Podopieczni Kosty Runjaicia nie wygrali od czterech spotkań. W nadchodzący weekend Legia Warszawa zmierzy się z rozpędzoną Pogonią Szczecin.

 

Na oficjalnym kanale YouTube klubu ze stolicy Polski pojawił się materiał o walce do końca. W filmie padły kuriozalne słowa Josue na temat kibiców Legii Warszawa. Zarzucił im brak wierności, mimo że Legia nadal wyprzedaje większość wejściówek na mecze.

 

– Dla mnie bycie z zespołem w trudnych momentach jest ważniejsze, niż w łatwych. Kiedy jest dobrze, wszyscy chcą być z drużyną, w trudnych nikogo nie ma – powiedział Josue.

Legia Warszawa zajmuje piąte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. W 22 kolejkach podopieczni Kosty Runjaicia uzbierali 37 punktów. Wojskowi tracą do lidera 5 punktów.

Źródło: Legia Warszawa

Widzew składa protest! Klub chce powtórzenia meczu Pucharu Polski

Widzew Łódź złożył protest do PZPN w związku z ostatnim meczem w Pucharze Polski. Klub chce powtórzenia spotkania z Wisłą Kraków.




W środę Widzew Łódź rywalizował w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na tym etapie rozgrywek Łodzianie rywalizowali z Wisłą Kraków. Po pełnym dramaturgii spotkaniu zwycięstwo trafiło w ręce Wisły. Zespół z Krakowa wygrał po dogrywce wynikiem 2:1.




Omawiane spotkanie nie obyło się bez kontrowersji. Największe dyskusje wywołała sytuacja, która miała miejsce w doliczonym czasie podstawowego czasu gry. W trakcie oddawania strzału przez Angela Rodado na pozycji spalonej znajdował się Igor Łasicki. Po uderzeniu piłka trafiła do siatki. Zdaniem sędziego Łasicki nie miał bezpośredniego wpływu na zdobycie bramki, nawet jeśli znajdował się na pozycji spalonej, dlatego też bramka została uznana. Zdaniem Widzewiaków piłkarz Wisły miał przeszkadzać w interwencji Mateuszowi Żyro i dlatego powinien zostać – ich zdaniem – odgwizdany spalony.




Widzew Łódź nie pozostawił jednak tej sytuacji bez żadnej reakcji. Rzecznik prasowy klubu poinformował o złożeniu protestu do PZPN! Widzew tłumaczy się „błędną decyzją sędziego”. W swoim wniosku klub poprosił o powtórzenie meczu.

– Widzew Łódź złozył protest do PZPN w związku z przebiegiem meczu 1/4 finału Fortuna Pucharu Polski. Podstawą była błędna decyzja sędziego, który wypaczył wynik spotkania. Klub wnosi o powtórzenie meczu, w celu wyłonienia zwycięzcy w sportowej rywalizacji – przekazał rzecznik prasowy Widzewa Łódź.




Alarm w Arabii Saudyjskiej. Kolejny piłkarz chce wrócić do Europy! Giganci zainteresowani

Wiele wskazuje, że przypadek Jordana Hendersona, który szybko opuścił Saudi Pro League, nie będzie odosobniony. Niebawem jego los może podzielić Sergiej Milinković-Savić. Serb wkrótce może ponownie zagrać w Europie. 

Minionego lata do Arabii Saudyjskiej trafiło wielu uznanych zawodników. Szejkowie ściągnęli choćby takich piłkarzy Karim Benzema, Neymar czy N’Golo Kante. Transfery takich gwiazd pochłonęły wiele setek milionów euro, co miało być długofalową inwestycją. Wszystko miało na celu promowanie ligi saudyjskiej i stworzenie z niej światowej siły.

Kolejny powrót?

Nie wszystko poszło jednak z planem. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zawodnicy nie czują się na Bliskim Wschodzie dobrze i wolą wrócić do Europy. Taką decyzję podjął już Jordan Henderson, który po ledwie kilku miesiącach wrócił na Stary Kontynent i obecnie gra w Ajaxie. Podobne myśli ma mieć również Jota.

Teraz wrócić do Europy chce także Sergiej Milinković-Savić. Portal fichajes.net twierdzi, że pomocnik jest nieszczęśliwy w Al-Hilal, mimo gwarantowanego miejsca w składzie. Były piłkarz Lazio jest chętny na ponowną grę w Serie A, zaś faworytem do jego pozyskania podaje się Juventus.

„Stara Dama” nie jest jednak jedynym klubem, który widziałby u siebie Serba. Zainteresowanie wykazuje również AC Milan, ale również kluby z Anglii jak Manchester United czy Francji, jak PSG.

Były kadrowicz ostro o Exposito i Magierze. „Jedni mają apetyt na mistrzostwo, a inni na golonkę”

Erik Exposito po powrocie z zimowej przerwy nie bryluje na boiskach Ekstraklasy. Wiele do życzenia pozostawia między innymi sylwetka napastnika. Bez litości odniósł się do niej Radosław Kałużny. 

Hiszpan w pierwszej części sezonu należał do zdecydowanej czołówki ligi. Exposito przewodzi obecnie tabeli strzelców z 14 golami na koncie w 22 meczach.

„To jest żałosne”

W ostatnich dniach wybuchła jednak wokół niego burza. Wiąże się ona ze zdjęciami, które ostatnio obiegły internet. Widać na nich nadwagę, z jaką zmaga się 27-latek, za co teraz zbiera ogrom krytyki.

Kibice nie zostawiają na Exposito suchej nitki. W podobne tony uderzył też Radosław Kałużny. Były reprezentant Polski nie gryzł się w język, krytykując napastnika, ale nie tylko. Oberwało się również trenerowi Śląska – Jackowi Magierze.

– Najwyraźniej w Śląsku Wrocław jedni mają apetyt na mistrzostwo Polski, a drudzy, jak Exposito, na golonkę. Śmieję się, chociaż to jest żałosne i świadczy o tym, jak niektórzy traktują swoich pracodawców, kumpli, trenerów i kibiców. Mają ich w… brzuchu – grzmiał Kałużny w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”. 

– Cenię trenera Magierę, ale zastanawia mnie, czy on nie widzi, nie wie, że jego najlepszy piłkarz ma „wywalone” na profesjonalizm? Jacek Magiera na pewno ma w sztabie speców od przygotowania fizycznego, lekarzy, którzy mogliby mu zasygnalizować, że Exposito nadaje się do programu „Wyjadacze”, a nie na boisko – dodał. 

Śląsk mimo dość słabego wejścia w rundę wiosenną wciąż jest liderem Ekstraklasy. Tyle samo punktów (42), ma jednak również Jagiellonia Białystok. Podium zamyka z kolei Lech Poznań.

Wychowanek Olympique Marsylia w Wiśle Kraków. Wyjątkowo niskie zarobki nowego nabytku Białej Gwiazdy

Zimą Wisła Kraków zakontraktowała Billera Omraniego. Według medialnych doniesień nowy nabytek Białej Gwiazdy ma zarabiać wyjątkowo mało jak na realia Wisły i I ligi.




Wisła Kraków wciąż mierzy się z problemami finansowymi. Mimo to klub zdołał wzmocnić swoją kadrę przed startem rundy wiosennej. Zimą do Krakowa trafili Billel Omrani, Dejvi Bregu i Anton Chichkan. Wszystkie te transfery były darmowe, a Wisła musi opłacić jedynie pensje zawodników.




Najciekawiej wygląda sytuacja Billera Omraniego. 30-letni napastnik podpisał kontrakt z Wisłą do końca tego sezonu. Najciekawszą informację przekazał Piotr Koźmiński na łamach „Meczyków”. Dziennikarz ujawnił, że zawodnik ma zarabiać w krakowskim klubie jedynie 2 tysiące euro miesięcznie. Wliczone w to jest mieszkanie i samochód.

– Według moich informacji Billel Omrani zarabia 2 tys. euro miesięcznie, wliczając w to mieszkanie i samochód – przekazał Piotr Koźmiński.




Billel Omrani jest wychowankiem Olympique Marsylia. W pierwszej drużynie tego klubu algierski napastnik wystąpił 10-krotnie. Ostatnim klubem 30-latka był rumuński Petrolul Ploiesti. W tym sezonie zagrał jednak wyłącznie w siedmiu meczach, nie zdobywając żadnej bramki.





źródło: meczyki.pl

Wisła Kraków zalega 80 tys. zł szkole, do której należą młodzi Wiślacy. Tak tłumaczył to Królewski [WIDEO]

O problemach finansowych Wisły Kraków wiadomo nie od dziś. Tomasz Włodarczyk z „Meczyków” przekazał jednak kolejne szokujące informacje odnoszące się do zaległości finansowych Białej Gwiazdy.




Problemy finansowe Wisły Kraków ciągną się od kilku dobrych lat. W sytuacji ekonomicznej klubu nie pomógł też spadek z Ekstraklasy do I ligi. Przed kilkoma dniami w mediach ukazała się informacja, iż Wisła zalega z wypłatami swoim zawodnikom. Nie przeszkodziło to jednak, by zimą Wisła dokonała kilku wzmocnień.




Zaległości Wisły

Zaległości Wisły sięgają nie tylko piłkarzy Wisły, ale wykraczają także poza granice klubu. Tomasz Włodarczyk na łamach „Meczyków” przekazał szokujące wieści. Według jego wiedzy Wisła od września nie płaci za nocleg i wyżywienie szkole, do której uczęszczają jej wychowankowie. W sumie zaległości Wisły przekraczają 80 tysięcy złotych.




Wiadomość dyrektora szkoły

Zaległości dotyczą Małopolskiej Szkoły Gościnności im. Tytusa Chałubińskiego w Myślenicach. A dokładniej internatu do którego uczęszczają młodzi adepci futbolu. Dyrektor tej placówki przesłał w tej sprawie maila do Tomasza Włodarczyka. Cytujemy go poniżej.

„Szanowni Państwo z przykrością informuję, że klub sportowy Wisła Kraków zalega naszej szkole za wyżywienie i noclegi w internacie szkoły naszych uczniów i zarazem swoich wychowanków (zawodników) ponad 80.000 pln. Zaległości trwają już od kilku miesięcy (od września 23). Mimo wielu upomnień i monitów klub nadal nie reguluje swoich zobowiązań względem szkoły wobec czego stawia nas w sytuacji w której braknie nam środków na wyżywienie wszystkich naszych uczniów po feriach zimowych. Do tej pory z wpłat pozostałych uczniów finansowane były wszystkie posiłki.”




Odpowiedź Królewskiego

Do powyższych informacji na łamach „Meczyków” odniósł się prezes Wisły, Jarosław Królewski. Z jego wypowiedzi jednak niewiele wynika.

– Wisła Kraków ma zobowiązania wobec wielu różnych podmiotów i my sobie z nimi jakoś radzimy. Wynik sportowy rezonuje na wszystkie aspekty funkcjonowania naszego klubu. To nie jest prosta rzecz do rozwiązania w takim wymiarze, żeby być w stanie punktowo pewnego rodzaju rzeczy weryfikować. Ta szkoła współpracuje z nami bardzo długo. Mamy z nią relacje różnego typu na różnym poziomie. Staramy się pewne rzeczy weryfikować w miarę możliwości. Niektóre problemy wynikają z ludzkich zaniedbań i staramy się tym zarządzać. Mamy wielu kontrahentów, z którymi musimy pracować i wypracować długoterminową strategię. Sprawdzę oczywiście saldo stosunku z tą szkołą, abstrahując od naszych biznesowych ustaleń między nią a nami, bo to nie jest prosta sprawa. Mamy ustalenia, jak pewne rzeczy robimy – odpowiedział Jarosław Królewski.


źródło: meczyki.pl

PZPN ponownie rozpętał burzę. Opinia publiczna wściekła. Afera o… koszulkę

Wokół PZPN-u ostatnio nie brakuje negatywnych emocji. Ostatnio federacja ponownie jest wzbudziła, tym razem akcją „Retro Kadra”. Z jej okazji zaprezentowano specjalną koszulkę, której wzór niezbyt spodobał się opinii publicznej. 




Mniej więcej od niesławnej „afery premiowej” PZPN ma bardzo nadszarpnięty wizerunek. Zaskakująco często na światło dzienne wychodzą kolejne kontrowersje związane z działalnością federacji. Ostatnie tygodnie były co prawda nieco spokojniejsze, ale teraz ponownie zawrzało.

Specjalna koszulka

Pod koniec ubiegłego roku PZPN rozpoczął akcję „Retro Kadra”. W związku z nią zaprezentowano również specjalną koszulkę z numerem „10”, na której znalazły się nazwiska wszystkich reprezentantek i reprezentantów Polski, którzy wystąpili z tą liczbą.




– ”Retro Kadra’ to świeży oddech z przeszłości, połączony z nowoczesnym stylem. To miejsce, gdzie przeszłość spotyka przyszłość, tworząc unikalne, retrospektywne wzory i kolekcje odzieży oraz inne, unikalne produkty – promowano wówczas koszulkę. 

O akcji oraz możliwości nabycia koszulki PZPN przypomniał w czwartek, wrzucając wpis na Twitterze. Dorzucono również link do strony, na której wspomniany trykot można zakupić. Należy na niego przeznaczyć 99,99 zł.

I właśnie tym wpisem PZPN rozpętał kolejną burzę. Opinia publiczna nie szczędziła słów krytyka za design koszulki, zarzucając prostotę i niewielką efektywność. Pod postem udzieliło się kilku dziennikarzy, który dali upust emocjom.




– O rany, polecam powiększyć i przeczytać nazwiska – pisał Krzysztof Stanowski.  

– Wygląda jak koszulka Bolka i Lolka – dodał z kolei Marek Wawrzynowski. 

Kibice również nie byli zachwyceni i nie omieszkali skrytykować trykotu. Ci byli jednak zdecydowanie dosadniejsi i potraktowali PZPN bez ogródek. Pod wpisem widać między innymi takie komentarze:




– Wygląda jak okładka kasety z disco-polo, wczesne lata 90-te.

– Wy nawet prostą koszulkę potraficie spartolić.

– Wyjątkowo nietrafiony design.

– Mega koszulka retro. Dwóch złotych czterdziestu groszy bym za nią nie dał.

Michał Probierz uderzył w Marka Papszuna. Ostre słowa selekcjonera: „Na pewne rzeczy nie pozwolę”

Michał Probierz był niedawno gościem Krzysztofa Stanowskiego na Kanale Zero. Trener zahaczył o niedawne poszukiwania nowego selekcjonera reprezentacji Polski i uderzył w Marka Papszuna. 




We wrześniu minionego roku Michał Probierz został selekcjonerem reprezentacji Polski. Szkoleniowiec wygrał rywalizację z Markiem Papszunem, który nie znalazł takiego uznania w oczach Cezarego Kuleszy. Werdykt w tej sprawie miał być jednak znany na długo, przed zakończeniem „wyborów”. Taką wersję przedstawiał przynajmniej były trener Rakowa Częstochowa.




– To nie była rywalizacja. Brałem udział w czymś, co de facto nie istniało, dlatego nie czuję się przegrany. Prezes podjął decyzję już przed spotkaniem ze mną, że selekcjonerem zostanie Michał Probierz, absolutnie takie było jego prawo – mówił w rozmowie z „Piłką Nożną”.

„Nie pozwolę”

Na słowa Papszuna postanowił zareagować Probierz. Selekcjoner reprezentacji Polski w rozmowie na Kanale Zero odniósł się do głośnej wypowiedzi swojego byłego kontrkandydata.




– Nawiązując do wywiadu Marka Papszuna, który ostatnio mówił, że był dogadany i to było wszystko sfingowane. W wielu klubach, w których pracowałem czy kandydowałem jako trener, też byłem bliski podpisania umowy. Ostatecznie wybrali kogoś innego, ale do dziś z nimi rozmawiam. Mają prawo wybrać kogoś innego. To normalna kolej rzeczy. Jeszcze raz mówię, nawet nie wiedziałem, że będę trenerem. Byłbym dalej trenerem U-21, a Papszun byłby selekcjonerem, to pomagałbym mu za wszelką cenę – stwierdził Probierz. 

Szkoleniowiec po chwili postanowił jednak udzielić nieco odważniejszej wypowiedzi. Uderzył wręcz w Papszuna, zarzucając mu granie swoim nazwiskiem.




– Na pewne rzeczy sobie nie pozwolę. Nie pozwolę, by grano moim nazwiskiem. I Markowi życzę powodzenia, niech robi karierę, ale nie moim kosztem (…). Ja się z nim spotykam, gratuluję mu i niech tak zostanie. Niech idzie swoją drogą, a nie ocenia z boku, jak to jest i jak to wybiera prezes. Sam mówił Marek, że rozmawiał z Łotwą. To co, tam też mieli poukładane wybory i go nie wybrali? – pytał z przekąsem. 




Już za kilka tygodni Michał Probierz poprowadzi reprezentację Polski w meczu barażowym o wyjazd na Euro 2024. Jeśli uda się przejść Estonię, to „Biało-Czerwoni” zagrają w finale z Walią lub Finlandią. Papszun z kolei nadal pozostaje bez nowego klubu.

Piłkarz Unionu okradziony z zegarka. Kolega z zespołu złapał sprawcę i przekazał policji

Kevin Volland padł ofiarą złodzieja. Piłkarz Unionu Berlin otrzymał jednak pomoc od kolegę, który dogonił sprawcę zamieszania. Zegarek napastnika uległ jednak zniszczeniu.

 

Volland nie zapamięta tego wyjścia najlepiej

 

Union Berlin wygrał 17 lutego z Hoffenheim na wyjeździe. Po powrocie do stolicy Niemiec niektórzy piłkarze udali się do centrum miasta, aby świętować wygraną. Kevin Volland był w tym gronie, jednak na pewno nie będzie najlepiej wspominał tego wyjścia.

 

Około 3:00 16-letni kieszonkowiec okradł niemieckiego napastnika Unionu Berlin. Były piłkarz AS Monaco stracił zegarek Patek Philippe Nautilus o wartości 180 tys. euro. Na szczęście inny piłkarz – Jerome Roussillon dogonił sprawcę i przekazał go policji.

 

31-letni napastnik później jednak dojrzał, że w trakcie interwencji zegarek uległ uszkodzeniu. Schwytany mężczyzna rzucił przedmiotem o ziemie podczas obezwładniania przez funkcjonariuszy.

Kevin Volland ma na swoim koncie 22 występy w bieżącym sezonie. 31-letni napastnik Unionu Berlin zanotował w tym czasie 3 trafienia i 4 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia Vollanda na 5 mln euro. Jego umowa z klubem ze stolicy Niemiec obowiązuje do końca czerwca 2026 roku.

Źródło: BILD

Wisła Kraków awansowała po niesłusznym golu? Eksperci zgodni: „Bulwersująca decyzja sędziego”

 

Wisła Kraków sensacyjnie wyeliminowała Widzew Łódź z Pucharu Polski. Według ekspertów Biała Gwiazda strzeliła jednak bramkę, która nie powinna zostać uznana.

 

Gol ze spalonego

Wisła Kraków zremisowała z Widzewem Łódź w podstawowym czasie gry środowego ćwierćfinału Pucharu Polski. Biała Gwiazda wyrównała dopiero w doliczonym czasie. Według ekspertów od spraw sędziowskich ich bramka nie powinna jednak zostać uznana.

 

Duda dośrodkował w pole karne, skąd piłkę wypiąstkował Gikiewicz. Za szesnastką Angel Rodado przyjął futbolówkę i uderzył prosto do bramki. Według ekspertów Igor Łasicki będący na pozycji spalonej przeszkadzał Mateuszowi Żyrze.

 

– Osobiście uważam, że sędziowie powinni odgwizdać spalonego. Zawodnik Wisły, będący na pozycji spalonej, „przeszkadza przeciwnikowi poprzez wykonywanie ewidentnych działań, które jednoznacznie wpływają na możliwość zagrania piłki przez przeciwnika” – czytamy we wpisie Łukasza Rogowskiego.

– Bulwersująca jest decyzja sędziego o uznaniu gola dla Wisły K. na 1:1 w meczu z Widzewem. Arbiter mógł wybrać, czy anulować bramkę z powodu spalonego, czy ewentualnie z powodu faulu na obrońcy, a jednak nie uwzględnił sugestii VAR… – napisał były międzynarodowy sędzia, Rafał Rostkowski.

 

Do półfinału Pucharu Polski awansował Piast Gliwice, Pogoń Szczecin, Jagiellonia Białystok oraz Wisła Kraków.

Źródło: Twitter

Niespodziewane spotkanie w Barcelonie. Dyrektor sportowy Barcy spotkał się z przedstawicielami Erlinga Haalanda

Gerard Romero przekazał zaskakujące informacje. Według jego źródeł dyrektor sportowy FC Barcelony, Deco, spotkał się w środę z agentami Erlinga Haalanda.




W środowe popołudnie miało dojść do spotkania Deco, dyrektora sportowego FC Barcelony, z przedstawicielami Erlinga Haalanda. Norwega mieli reprezentować m.in. Maxwell i Rafaela Pimenta. Obie strony miały się spotkać w jednej z barcelońskich restauracji. Moment wejścia poszczególnych osób do restauracji uwieczniły kamery „Jijantes FC”.




Zdaniem Gerarda Romero i jego załogi podczas spotkania miało zostać poruszonych kilka tematów. Jednym z nich był oczywiście Erling Haaland i jego ewentualne przenosiny do stolicy Katalonii. Romero określa ten transfer jako trudny, ale możliwy do zrealizowania. Pozyskanie Norwega ma być marzeniem prezydenta Barcy, Joana Laporty.




Jeśli nie Erling Haaland, to kto mógł być jeszcze tematem środowych rozmów? Rafaela Pimenta reprezentuje także takich piłkarzy jak m.in. Marco Verratti, Matthijs de Ligt, Noussair Mazraoui czy też Henrikh Mkhitaryan.




Roman Kosecki będzie przekonywał ministra ws. obiektu dla PZPN. „Mam kilka pomysłów”

Roman Kosecki wypowiedział się na temat bazy treningowej dla reprezentacji Polski. Były piłkarz Biało-Czerwonych w rozmowie z Polsatem Sport poparł pomysł budowy takiego obiektu.

 

Kosecki popiera pomysł ośrodka dla kadry

Jeszcze kilka miesięcy temu opinia publiczna była nastawiona, że w Otwocku powstanie Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej. Wielki projekt PZPN-u miał powstać przy pomocy władzy. Wybory zmieniły jednak wszystko i pomysł dofinansowania upadł.

 

Projekt Centrum Szkolenia, Badań i Treningu Piłki Nożnej został zawieszony. Głos w tej sprawie zabrał między innymi Roman Kosecki. Były piłkarz reprezentacji Polski przedstawił swoją opinię w rozmowie z Polsatem Sport.

 

– Z tego co wiem, trzeba było tam wyciąć sześć hektarów lasu. Wyobraża pan sobie protesty ludzi? Otwock był kiedyś uzdrowiskiem. Teraz jedynym, jakie zostało na Mazowszu jest Konstancin. Zresztą jesteśmy z tego dumni w Konstancinie, że mamy wspaniałą zieleń i lasy. W okolicy Warszawy jest dużo terenów, gdzie nie trzeba wycinać lasów, a jestem przekonany, że ministerstwo będzie przychylne, jeśli tylko projekt będzie dobrze przemyślany – powiedział Kosecki.

Mimo pewnych obiekcji co do lokalizacji ośrodka Roman Kosecki popiera wspomniany projekt. Były piłkarz Legii Warszawa uważa, że obiekt powinien zostać wybudowany w okolicach lotniska w Warszawie. 58-latek zapewnił, że będzie przekonywał polityków do utworzenia wspomnianego ośrodka.

 

– Oczywiście, że powinniśmy mieć taki ośrodek, najlepiej w okolicach lotniska w Warszawie. Jest bardzo dużo dogodnych terenów. Nie ukrywam, że mam kilka pomysłów i informuję o tym ludzi, którzy tym się zajmują. Tylko tyle mogę na razie powiedzieć. Będę przekonywał ministra i ludzi z nim powiązanych, że taka inwestycja jest nam potrzebna. (…) Projekt PZPN-u widziałem, przecież można go zobaczyć na stronie federacji. To jest bardzo dobry projekt. Polska piłka, z jej historią, zasługuje na taki ośrodek – dodał były reprezentant Polski.

Źródło: Polsat Sport


TROLLNEWSY I MEMY